- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Co wypada, a czego nie?

Co wypada, a czego nie?

Nie je­stem spe­cem od dra­ma­tów i ich form, więc być chyba może kwa­li­fi­ku­je się to do kon­kur­su, to zna­czy speł­nia wy­mo­gi, nie idzie wbrew nim.

Naj­waż­niej­sze to umieć li­czyć do trzech i tak dzie­lić, albo w ogóle nie dawać dojść do słowa, bo po co.

Gra­fo­mań­sko na­pi­sa­ny dra­mat, co nie­kie­dy się ry­mu­je, bo czemu w sumie nie i ogól­nie coś tam wia­do­mo, a na końcu już nic.

Ano­ni­mo­wo w do­dat­ku, ja cię kręcę, można pisać bzdu­ry.

Życzę miłej lek­tu­ry. 

(no i znowu się zry­mo­wa­ło, de­ner­wo­wa­nie)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Co wypada, a czego nie?

Per­so­ny dra­ma­tycz­nie tutaj przed­sta­wio­ne i co jakiś czas wy­po­wia­da­ne to: 

Askle­pios?

?

Karcz­marz Dry­bon Ko­sko­ski

 

Aktor

Poeta

Tłum

Ta­jem­ni­czy Trę­bacz

 

A teraz, jak to zwy­kle się dzie­je: na gło­wie Ka­pe­lusz, więc trze­ba ukryć przed wzro­kiem in­nych, krót­ka chwi­la i już. Nie widać.

 

Akt I

Scena I

 

Karcz­ma Dry­bo­na Ko­sko­skie­go jest tego wie­czo­ra wy­peł­nio­na po brze­gi, każdy stół za­ję­ty. Przy jed­nym ze sto­łów sie­dzi Askle­pios, który jest smut­ny. Po jego lewej stro­nie jest Poeta (za­cho­wać ostroż­ność, pil­no­wać Ka­pe­lu­sza na gło­wie), co wy­da­je się być zmar­twio­ny. Jest też Aktor, który jest za­my­ślo­ny. Każdy ma przed sobą kie­lich, w róż­nym stop­niu wy­peł­nie­nia. Wie­dzieć o Ko­rzen­nia­ku to słu­chać tego, co mówią przy sto­łach. 

 

usią­dzie się więc przy nim i dowie się cze­goś sen­sow­ne­go.

 

Askle­pios

Ach, nie wiem już co czy­nić, Pa­no­wie, nie wiem za co się chwy­cić! Tyle tutaj dusz cier­pią­cych, ciał, które łakną le­cze­nia, a ja nic nie mogę po­ra­dzić!

(za­ła­mu­je ręce, wzdy­cha)

 

Aktor

Boś nie zro­zu­miał tego, co tutaj gra głów­ną rolę, już mó­wi­łem, mó­wi­li­śmy wie­lo­krot­nie. Zro­zu­mieć nie chcesz, że to “On” tutaj ma naj­dłuż­sze dło­nie.

 

Poeta

(pod­no­si głowę, ude­rza ręką w stół)

Prze-kleń­stwo! cóż tu dodać in­ne­go? 

To klą­twa, a z nimi to nie tak, nie two­imi spo­so­ba­mi, zio­ła­mi i in­ne­mi ta­ki­mi…

(macha ręką, wzdy­cha, wzrok kie­ru­je ku ziemi)

Tu nie ma ni­cze­go: raz, że do ra­to­wa­nia, dwa, że do ule­cze­nia. Ech, pa­dli­na!

 

 

weź­mie się wolne krze­sło i przy­sią­dzie do nich

spyta się, czy można, bo tak prze­cież wy­pa­da.

 

 

Poeta

A sia­daj, skoro miej­sce. Pan to…?

 

 

za­py­ta się, w głów­nej mie­rze o roz­ma­wia­nie (za­pa­mię­tać! na­pi­sać! że tu wszyst­ko ry­mu­je się do “nie")

 

 

Aktor 

O róż­nych rze­czach się mówi, a sto­łów wiele. Ale Pan to…?

 

 

wspo­mni się o ich sta­nie ogól­nym, być może za­uwa­ży się, że tłum, w po­rów­na­niu do nich wy­da­je się być jakiś taki…

 

 

Poeta

(prze­chy­la się bli­żej, pa­trzy sze­ro­ko otwar­ty­mi ocza­mi)

Jaki, hmm? No bo ra­czej nie ra­do­sny, nie udra­ma­ty­zo­wa­ny, nie…

 

 

zrzu­ci się winę na pi­jań­stwo.

 

 

Poeta

Ha!

(za­krzy­ku­je i dłoń unosi)

A cóż się dzi­wić? Więk­szość z nich, nie­dłu­go, oj bar­dzo nie­dłu­go, już bę­dzie Sen­ny­mi. Więc cóż się dzi­wić? Oni nie­mal­że co dzień Ko­rzen­nia­ka po­chła­nia­ją. Ot, Pi­ja­cy, ha! tak, pi­ja­ni! 

 

 

grzecz­nie za­uwa­ży się, że prze­cież oni też kie­li­chy swoje prze­chy­la­ją

 

 

Aktor

(wtrą­ca się, mię­dzy słowa a Poetę)

A Pan za­pew­ne też się na­pi­je, widzę w końcu Pań­skie oczy, a to się już mówi samo przez się, to się ro­zu­mie.

 

Poeta

Wszy­scy pi­je­my…

(gło­śno wzdy­cha)

Bo mu­si­my. Tylko ci Ka­pe­lusz­ni­cy, ta zgra­ja. Oni nie muszą, ale… 

 

Askle­pios

Ach, nie­mal­że już nie czuję chło­du, gdy pada deszcz. Nie czuć przez tak długo cie­pła do­ty­ku, nie czuć głodu, pra­gnie­nia, a czuć je­dy­nie… nie­do­syt, bo cze­goś wciąż…

 

Poeta

…bra­ku­je. Boś upity, i bę­dziesz już za nie­dłu­go spał, ot co!

 

Aktor

Ach, drogi Panie! Co to, za wy­gra­ża­nie, za stra­sze­nie! 

 

Poeta

Praw­dę mówię, ak­to­rzy­no, chyba nie za­prze­czysz, hmm? Spójrz, na twarz jego, wej­rzyj w jego…

 

 

oczy-wi­ście, jasna cho­le­ra, przy­po­mni się, by wspo­mnieć coś o smut­ku poety, bo to jest po­pu­lar­ne, takie stare bzde­ty

 

 

Poeta

Smut­ny? Ja?

 

Aktor

Och, on wie, on to widzi!

(na stro­nie)

To coś in­ne­go jest jed­nak w oczach jego, w tym spoj­rze­niu… 

Wy­ja­śnie­nie (za­pi­sać, po­mysł na ko­lej­ne przed­sta­wie­nie),

ale tu bę­dzie taka teraz scena przed­sta­wie­nia trąb­ko­we­go, i to bę­dzie szło tak, że…

 

 

(…)Scena 1. 

 

Do karcz­my wcho­dzi jakaś po­stać (wi­dzi­my), która trzy­ma w ręce fu­te­rał, stary i po­dar­ty, taki na trąb­kę. Wcho­dzi i woła w progu, coby Dry­bon mu Ko­rzen­nia­ka lał, naj­le­piej żeby były dwa od razu, hej, to ci do­pie­ro pra­gnie­nie, a Dry­bon na to, że oczy­wi­ście, pod­cho­dzi więc gość do lady, wy­pi­ja nie­mal­że na­tych­miast, wzdy­cha gło­śno, a tłum za nim wtó­ru­je

 

 

Ta­jem­ni­czy Trę­bacz

Niech się oni wszy­scy idą!

 

Tłum

Idą, idą, iddą…

 

T. Trę­bacz

Ach, szko­da gadać, szko­da, taka szko­da, sama szko­da

 

T.

Szko­da, szko­da, szkod­da…

 

T.T

Cho­le­ra jasna!

 

Tł.m

Jasna, jasna, ja­sn­na…

 

Za­krzy­ku­je, coś jesz­cze pod nosem mówi, po czym wy­cho­dzi, za­ta­cza­jąc się. Spo­glą­dam na Poetę, a on na mnie, ko­niec (…)Sceny 1.

 

Poeta

No, wi­dzisz. Tacy jak oni, to tacy jak my, bo tak wła­śnie koń­czyć bę­dzie­my. Fru­stra­cja, picie i za­ta­cza­nie się. Oto sym­bol ca­łe­go tego głodu duszy!

 

Aktor

Nic się Wam tutaj, Przy­ja­cie­lu, za­pew­ne nie wy­ja­śni­ło. Pan Poeta jest smut­ny, bo stra­cił swo­je­go… 

 

Poeta

Stra­cił, co stra­cił! 

(bie­rze głę­bo­ki łyk Ko­rzen­nia­ka)

Wszy­scy­śmy tutaj od uro­dze­nia stra­ce­ni! On je­dy­nie, idio­ta, po­my­ślał, że trze­ba, że na­le­ży się do­grze­bać.

 

Askle­pios

Ach, jakże prze­ża­ło­sna moja tutaj eg­zy­sten­cja, cóż ja mogę zro­bić, gdy po­wo­li prze­sta­ję czuć bicie serca!

 

Aktor

(przy­su­wa się do Askle­pio­sa, pod­su­wa mu kie­lich)

Napij się, po pro­stu. Ła­twiej wtedy o ja­kie­kol­wiek le­cze­nie, napij się i bądź spo­koj­ny, bo tu NIC nie ma więk­sze­go zna­cze­nia.

 

 

roz­dra­pie się kwe­stię grze­ba­nia, naj­le­piej przez do­dat­ko­we… 

 

 

Poeta

Py­ta­nia, wciąż py­ta­nia! Do Głów­nej De­sty­lar­nii, jasna jego cho­le­ra, tam się chciał i… i tyle. Nie ma, ni­cze­go nie ma. 

 

 

dra­pać, dra­pać, dra­pać, dra­pać, dra­pać, dra­pać, py­ta­nie: “dla­cze­go?” paść po­win­no

 

 

Poeta

(zbli­ża się jesz­cze bar­dziej, obie­ma rę­ka­mi chwy­ta stół)

Do niej się NIE wcho­dzi, jeśli nie je­steś z roz­le­wa­ją­cy­mi. Do niej się jest wcho­dzo­nym… wjeż­dża­nym, zwo­żo­nym. Nie zdąży wzejść słoń­ce, a ten trę­bacz z wcze­śniej też się w niej znaj­dzie, w środ­ku. Już jako Senny, oczy­wi­ście, TYLKO Sen­nych tam wwożą. 

 

 

wo­że­nie, wo­że­nie, wo­że­nie, wo­że­nie, wo­że­nie, wo­że­nie, na co to zwo­że­nie

 

 

Poeta

No wi­dzisz

(bie­rze ko­lej­ny łyk)

Te i im po­dob­ne py­ta­nia już on za­da­wał, a cie­ka­wość ma to do sie­bie, że koń­czy się na progu. Ale spo­koj­nie, cie­bie też tam kie­dyś za­wio­zą, ha! jak nas wszyst­kich! I wtedy wszy­scy, wszy­scy się do­wie­my, co to za ta­jem­ni­ca, ale już cał­kiem nie­po­trzeb­nie. Cho­ciaż…

nie­któ­rzy z nas już wie­dzą, praw­da?

 

Aktor

(zbli­ża się jesz­cze bar­dziej, wtrą­ca w mię­dzysłowa)

Coby mu­sieć jakoś to ska­te­go­ry­zo­wać, jakoś pchnąć (alu­zja do pcha­nia, wo­że­nia, wózek, za­pi­sać, do za­pa­mię­ta­nia, wy­ko­rzy­sta­nia) do przo­du, na­przód, przed­się, to oto:

 

 

.. )Sc na 2

 

 

W progu krczm-y staje ?. Ka czma p ze ob r ża się, zo­sta­je tylko Pan Drbn (?Karcz­marz?), roz­mo­wa przy stole _sk_e­pio­_a zo­sta­je z_wiez­so­na, wszsc y po­zo­sta­li g.ście zle­wa­ją się w s-z rą mas-s_sę, ktu­rej nie mo­że­my po­trak­to­wać jako prso­ny, gd ż trze­ba by b.ło zmieńć nieco te dra­ma­tycz­ńe

śćsłe de­fi­ni­cje

staje się więc tł-em. P.wietzre smak

óje ina­czej, a ni

ek­tu­rym roz­pa­da­ją się tważ­re. ? opie­ra się o lasce(?), przy

pasie rug(?) mu zwisa, K a p e l u s z na gło­wie

p_pra­wiea. Pom

iez­sa­ły się prze­ru­uż­ne kre­skii ko­lej­noć­si i sło­vva, Roz­glą­da się 

po p.miezszce­niu

, wodzi ocza­mi. i mówi:

 

? ?

Panie Dry­bo­nie

Sza­now­ny. 

Był tu, jak się wy­da­je, 

przed do­słow­nie

chwi­lą

, praw­da?

 

Dr__b n Ksk sk

Zga­dza się, drogi Panie, ale wy­szedł już

 

??

Oczy­wi­ście, 

ina­czej bym go tutaj 

wi­dział. Uda­ne­go 

wszyst­kim chciał­bym ży­czyć 

wie­czo­ru. 

 

D-rb_n Ksk­sksk

Po­dzię­ko­wa­nia!

 

?

Ilu tu

dziś 

wy­stę­pu­je?

 

Dy on Ksksk.i

Za­le­ży, kogo by za­py­tać, albo z ja­kiej spoj­rzeć stro­ny, ak­to­rów nam tu nie brak, wa­la­ją się gdzieś, nawet pod sto­ła­mi.

 

? ?

A ilu już tak 

bar­dziej

po­stę­ku­je?

 

_ybo_ K_s_o­_k_.

Za­le­ży, co się przez to ro­zu­mie, jeden gło­śniej, drugi ra­czej ci­szej, za­le­ży jak kto umie

 

? ?

Więc nie ma

tutaj 

Snu 

tym mo­men­cie?

 

D

Mój oj­ciec prze­pi­sał mi ten przy­by­tek w te­sta­men­cie, mówił (jak­bym go sły­szał teraz)

 

Oj­ciec

(…)synu, oto prze­pi­su­ję ci ten przy­by­tek w te­sta­men­cie.

 

D

Nie­sa­mo­wi­te, ni­czym rze­czy­wi­ste, a tak jakoś…

 

? ? 

Sen­nie. 

Jesz­cze bę­dzie tutaj 

Sen­nie. 

Ale póki co, kła­niam 

się, pro­szę nie 

mieć zdro­wia 

swo­ich gości 

na wzglę­dzie.

 

Wy­cho­dzi i od­dech po­wra­ca do płuc licz­nych, znów są twa­rze, znów słowa, znów wszyst­ko na nor­mal­nych za­sa­dach staje. Wy­szedł, po­szedł i niech nie wraca – będą mówić wszy­scy pod no­sa­mi przy sto­łach swo­ich, ale my…

Ko­niec ( .. sc ny 2-ej.

 

 

na­le­ży za­py­tać o przy­czy­nę zja­wi­ska, tego roz­rzu­ce­nia, co to się przed mo­men­tem wy­da­rzy­ło

 

 

Aktor

I w tym jest wła­śnie wy­ja­śnie­nie. Bo On roz­po­zna­je tych, co Sen­ny­mi się nie­mal­że stali. On ich czuje i to on za­rzą­dza do­sta­wa­mi. Cho­dzi, od­wie­dza, kła­nia się grzecz­nie, ale za­wsze wszyst­ko roz­rze­dza, za­wsze wszyst­ko staje się ja­kieś takie nie­po­skła­da­ne, albo z kolei źle cał­kiem zło­żo­ne. Wszel­kie rze­czy prze­sta­ją mieć formę, struk­tu­ry się roz­war­stwia­ją, czary mogą pry­snąć, ilu­zje zni­ka­ją. Cho­dzi po karcz­mach On, ale też i inni z…

 

Askle­pios

Prze­śla­du­je mnie, ten jego uśmiech szy­der­czy! Niech go, mógł­by nigdy z tej swo­jej ja­ski­ni nie wy­cho­dzić. A tu teraz jego kró­le­stwo, jego bliź­nia­czy brat (chto­nicz­ny) już nie aż tak wiele ma tutaj do ga­da­nia! 

 

Aktor

… Ka­pe­lu­sza­mi…

 

 

głowa, do­tknię­cie, JEST, cho­le­ra, cho­le­ra, cho­le­ra, cho­le­ra, cho…

 

 

Poeta

Nikt się nie przy­pa­trzył, co, łach­my­to? Nikt nie do­pa­trzył, bo tak ład­nie ukry­te, co? Ty szczu­rze prze­klę­ty! Od po­cząt­ku ci do­le­wa­łem, nie za­uwa­ży­łeś? A spójrz teraz, co na two­jej gło­wie. Och, ty wiesz o nim, ale my nie wie­dzie­li­śmy, a teraz roz­pa­dła się ilu­zja! Roz­rze­dze­nie, Ka­pe­lusz teraz na łbie twoim wi­docz­ny, jak w dzień!

 

Askle­pios

(zrywa się nagle z krze­sła, staje wy­pro­sto­wa­ny, wy­cią­ga palec przed­się)

Le­piej szcze­rze teraz od­po­wia­daj, gadaj! czy­ty­żeś jed­nym z jego agen­tów?! Jed­nym z tych ob­łud­nych Snów dy­ry­gen­tów?!

 

Aktor 

(na stro­nie)

Tu już nie po­mo­gę, le­piej się na­pi­ję, Poetę przy­naj­mniej do­go­nię, zaraz włą­czę się do gry i resz­ta niech dzie­je się mię­dzy wier­sza­mi, gdyż…

(prze­chy­la kie­lich, opróż­nia za­war­tość, pa­trzy przed­się, roz­glą­da po ze­bra­nych, tutaj wzrok za­trzy­mu­je)

Ach, znacz­nie le­piej, no! Tu fak­tycz­nie szcze­ro­ści warto do­cho­wać, wiesz, trze­ba się do­brze, bo w końcu przy stole, za­cho­wać.

 

Poeta 

(wsta­je)

Jasna, twoja mać, mil­czysz! teraz mil­czysz, co?!

 

Aktor

Do­brzem od­gadł, że to w oczach sie­dzi, do­brze, a co, to się widzi, takie rze­czy!

 

Askle­pios

Na co żeś tu przy­szedł i cze­muż do tego stołu?! Ach, nie mów, ja wiem! Ty na MOJE SNY cza­tu­jesz, tu nie­waż­ny jest Trę­bacz, czy inni mu po­dob­ni, ty na mnie się Z NIM cza­isz, to dla­te­go przy­szedł do­glą­dać, to dla­te­go sta­nął w drzwiach i spy­tał, łach­my­ta!

 

Poeta

Ugh, gdy­bym mógł cię tak teraz! za szma­ty! kie­li­chem stłu­czo­nym mordę prze­re­zać! Ale nie można, nie można, psia mać! Mia­sto prze­klę­te i jego obiet­ni­ce!

 

 

szyb­ko oprzy­tom­nieć, przy­po­mnieć sobie o wy­sta­wie­niu sztu­ki na temat wsta­wa­nia od stołu

 

 

Askle­pios

Chwi­la, my­ślisz sobie, że co?! Tak sobie, o, wsta­niesz? I pój­dziesz?! Wyj­dziesz, jak gdyby nic?!

 

 

ko­lej­na sztu­ka, TRANS­GRE­SJA, czyli o progu prze­kra­cza­niu.

Ko­niec Sceny I. Ko­niec Aktu I, bo na­le­ży wy­ko­nać przy­spie­szo­ne wy­cho­dze­nie

 

 

Poeta

(krzy­czy, na cały głos)

Pa­no­wie sza­now­ni a zacni, do kart, jak i do kie­li­cha wiel­ce sko­rzy, pa­trz­cie no tego, znik­nąć chce teraz z miej­sca zbrod­ni! Pójdź­my za nim, zo­ba­czy­my gdzie żyje i bę­dziem go nękać, aż sam nie tar­gnie się na swoją szyję!

 

Aktor

Ta spra­wa ma wiele już pro­ble­mów na­tu­ry sce­no­gra­ficz­nej, wy­pa­da więc prze­jąć kon­tro­lę. Hi­sto­ria na­bie­ra tempa i po­wa­gi, bo­wiem (po­dług zasad) tłumu głos musi zo­stać poza wier­sza­mi (za­sa­da Trzech, trzy i po trzy). 

Oto przed nami scena przy­spie­szo­ne­go ma­sze­ro­wa­nia.

 

(…)Scena 3.

 

Askle­pios, Poeta i Tłum idą za ucie­ka­ją­cym Ka­pe­lusz­ni­kiem. Ten nie bie­gnie, bo to nie wy­pa­da, ale szyb­ko idzie, więc z cho­dze­niem też tutaj nie­zła za­ba­wa.

 

 

Askle­pios

(poci się, cięż­ko od­dy­cha, stęka)

Nie tak szyb­ko, Sza­now­ny Panie Ucie­ki­nie­rze (ter­min wsta­wio­ny dla za­cho­wa­nia po­wszech­ne­go stan­dar­du grzecz­no­ści), zwol­nij­że Pan!

 

 

Ucie­ki­nier od­po­wia­da, ale coś tak nie­przy­stoj­ne­go, że wbrew za­sa­dom po­wszech­ne­go stan­dar­du grzecz­no­ści jest go tutaj do­da­wać, no i Za­sa­da Trzech się kła­nia, więc tym bar­dziej, nie wy­pa­da (nie tyle nawet, co nie wy­pa­da, a po pro­stu nie można).

 

 

Poeta

Sam się, Panie Sza­now­ny Łach­my­to, pier­dol! Co to za mię­sem rzu­ca­nie?! Jasna cho­le­ra, takie to tych dwu­li­cow­ców wy­cho­wa­nie! Pa­no­wie! Na­przód!

 

Tłum

Na­przód, na­przód, na­przrzód…!

 

Askle­pios

(sapie, sapie, sapie, sapie, sapie)

Zwol­nij­cież, ja tu zaraz (wzdy­cha), ja nie mogę, padnę! od tego cho­dze­nia! Opi­łem się, to fakt, i teraz od­czu­wam wszel­kie….

(sapie, sapie, sapie, sapie, sapie)

 

 

Ale co to się dzie­je? Znów prze­kształ­ca się wszyst­ko, cóż to, znów wi­do­wi­sko! Bo oto, za za­krę­tem (tam udał się Ucie­ki­nier) widzę:

 

 

Obok Ucie­ki­nie­ra stoi ?. Ulica p ze ob r ża się, zo­sta­je tylko Ucie­ki­nier (?Ka­pe­lusz­nik?), ask_e­pioS staje, pzre­ra.żony, wzs­scy my (p.zosta/li), zle­wa­my się w s-z rą mas-s_sę, ktu­rej nie mo­że­my po­tark­to­vać jako prso­ny, gdyż trze­ba by było z.mie,ńć nieco te dra­ma­tycz­ńe

śćsle de­fi­ni­cje

stajeMY się więc tł-.mem. Po­wie­trze smak

óje ina­czej, a ni

ek­tu­rym roz­pa­da­ją się twa­rze. ? opie­ra się o lasce(?), przy 

pasie rug(?) mu zwisa, K a p e l u s z na gło­wie

po­pra­wiea. Pom

ie­sza­ły się prze­ru­uż­ne kre­ski, Roz­glą­da się 

po nas wszyst­kich

, wodzi ocza­mi. i mówi:

 

?

Jakże to miło, 

gdy sami przy­cho­dzą, 

praw­da?

Przy­pro­wa­dzi­łeś ich, 

bar­dzo świet­na 

ro­bo­ta. 

Askle­pio­sie, mój ty drogi 

i ko­cha­ny, 

coraz bar­dziej 

po­pa­dasz 

w stan… hmm, 

jakby to rzecz…

nie­sta­ły

 

Askle­pios

(sapię, sapie, spa­iei, so­aiep, apies, aspie, sapie)

Więc rację mia­łem… Cza­to­wa­łeś. Ty i ten twój… agent, psia mać!

 

Za­śniesz

Nie­dłu­go za­śniesz

a my cię za­bie­rze­my

bo tak trze­ba, po­rzą­dek jest 

po­trzeb­ny,

 wiesz o tym

nie ja to wy­my­śli­łem,

ja tylko ko­rzy­stam, 

a tak się świet­nie skła­da

że wię­cej tu Sen­nych

ani­że­li umie­ra­nia

do­brze jest być Snu

dy­ry­gen­tem w Mie­ście, w któ­rym… 

Askle­pios

Niech Cię, a niech Cię! Cie­bie też kie­dyś do­pad­nie! Ten twój agent, też się napił, wiesz? Jego też Sen nie omi­nie! Tobie też, łach­my­to, noga się kie­dyś… kie­dyś…

(ziewa)

…pod­wi­nie

 

Ka­pe­lusz­nik

Warto od­no­to­wać, że przed­sta­wie­nie długo już trwa. Przy­po­mnieć sobie, że nie­dłu­go na­le­ży też wziąć udział w in­nych kon­flik­tach i spi­sko­wa­niu. Grzecz­nie za­su­ge­ru­je się, że na­le­ży już Askle­pio­so­wi iść spać.

 

Askle­pios

Niech was! po­mio­ty tego Mia­sta, niech was! Cho­le­ra… jasna…

(osuwa się na zie­mię, za­sy­pia)

 

Ka­pe­lusz­nik

Ko­niec Aktu II, Sceny II, za­koń­czyć na­le­ży już, ukło­nić się i… 

 

?

Do­bra­noc

 

Ka­pe­lusz­nik

Do­bra­noc

 

Aktor

Wy­glą­da na to, że roz­pa­da się wszyst­ko co było w kom­ple­cie, więc oto:

Ko­niec (…)Sceny 3-ej.

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

Myślę, co tu napisać i nie wiem… wink

Pomysłowość, oryginalna forma, nietypowy zapis – to na pewno wyróżnia Twój tekst konkursowy. i tego Ci gratuluję. :)

Pozdrawiam. :)

 

Hej, witaj.

Dzięki za komentarz i za odwiedziny :)

Mam nadzieję, że pomimo formy w jakiej jest, na tyle to czytelne, by nie zostać bełkotem uznane. 

Pozdrawiam. 

Oczywiście, pozdrawiam. :)

Postacie i forma mnie nie przekonuje (chodzi o dalszą część, ale to kwestia gustu). Natomiast na plus humor związany z tym co wypada i co nie :).

 

Powodzenia w konkursie :)

Hej, jak najbardziej zrozumiałe – postacie mogą być tutaj nad wyraz, że tak powiem udramatyzowane, przez co mniej się wydają “prawdziwe”. Ciężko powiedzieć, na czym się skupić w takim dramacie, ciekaw byłem jak wyjdzie. Próbowanie.

Dzięki i miłego :)

No cóż, Anonimie, od początku nie bardzo wiedziałam, o co tu chodzi, w połowie przestałam rozumieć co czytam i już nie zdołałam się zorientować, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Hmm, mnie niestety też przerosło. :C Na początku mamy jeszcze pewien punkt wyjścia, jakim są rozmowy w karczmie, ale im dalej, tym robi się coraz bardziej chaotycznie, a takie fragmenty jak te w scenach drugiej i trzeciej wprawiają w niemałą konsternację.

Nie bardzo rozumiem też rolę Asklepiosa jako postaci mitologicznej w utworze – osobiście w tym kontekście widziałabym raczej Dionizosa albo Morfeusza.

PanDomingo

(czyta, czyta, czytae, czta, wybałusza oczy, czytta, patrzy przerażony, w końcu wstaje)

Nie wiem, co tu się wydarzyło.

Nie wiem, o czym to było.

(bierze łyk wody, po czym pozostałą zawartość szklanki wylewa sobie na głowę)

Ale ciekaw jestem.

(zmienia się w łabędzia i odlatuje z powrotem na widownię)

 

Serdeczne dzień dobry, nieco mnie tu nie było, tak wyszło, ale już gonię z odpowiedziami.

 

regulatorzy

Miałem nadzieję antyopowiedzieć, bo rozpada się już tutaj narracja, bo to Sen, bo to jawa, bo to wszystko jakoś tak poplątane, bo tu jeden drugiemu na głowę wchodzi, bo tu przedstawienie w przedstawieniu się czyni. Słowem: nie wiem, ale chodzi o spanie.

 

black_cape

Dionizos zamiast Asklepiosa? Tam jest oczywiście picie, jest karczma, ale to nie jest przecież szczęśliwe picie. To jakaś choroba, co głowy truje. A Asklepios, w końcu lekarz, nikogo tu nie jest w stanie uratować. Przeto smutny siedzi i coraz głośniej postękuje.

Jest przecież snu powiernik i reprezentant, pod znakiem zapytania ukryty. Nie Morfeusz co prawda, ale powiedzmy, że blisko, bo to taki “rodzinny” biznes.

 

PanDomingo

Zimna woda, orzeźwienie, kielich coraz bardziej pusty, głuche westchnienie. 

A ciekawość to dobra rzecz, bo to na pytania odpowiadanie. Bo to pleców łamanie. 

 

 

 

No to jestem w domu i teraz wiem, dlaczego nic nie pojęłam – otóż, Anonimie, nie jestem w stanie wykrzesać w sobie ani odrobiny zrozumienia dla cudzych snów.

A widzisz, Anonimie, to chyba za bardzo się pospieszyłam z tymi sugestiami. Przyznaję, że całość nadal mi umyka, niemniej dziękuję za wyjaśnienia w sprawie Asklepiosa. :)

Hmmm. Obawiam się, że za dużo tekstu pozostało w głowie Anonima. Albo to ze mną jest coś nie tak. Albo oniryzm odwzajemnia moje uczucia do niego.

No, nie skumałam, a przez to dramat nie siadł.

Kojarzył się z “Weselem”, ale to wszystko, co mogę powiedzieć.

A w wymogach konkursowych nie było aby dwóch postaci mitologicznych?

Czytałem i najpierw mnie zaintrygowało, potem znudziło, potem znów zaintrygowało i w końcu nie wiem, co o tym myśleć. Rozumiem to jako próbę poszukiwania narzędzi literackich do opisu procesu zasypiania. Nie mam pewności, na ile dobrze to się udało, każdy niewątpliwie odbiera to indywidualnie, ale rozkawałkowanie wyrazów i linijek nie kojarzy mi się z tym procesem, tlkyo rzacej utrduina lktuerę, myślałbym prędzej o wprowadzeniu jakiegoś synkretyzmu zakresów pojęciowych, może rozpoczęcia od bardzo odrębnych wątków i przelewania się jednego w drugi.

Z Weselem skojarzeń zupełnie nie mam. Asklepiosa, który stara się pomóc, ale musi zasnąć, czytało się ciekawie, przypuszczam, że dałoby się tę postać dużo lepiej rozwinąć. Asklepios mitologiczny został zamordowany, bo zbyt skutecznie leczył ludzi i było to nie na rękę władzy (Hadesowi), naprawdę łatwo odnieść to do ważkiego dziś problemu legislacji medycznej i no fault system.

Tu i ówdzie dopatrywałbym się błędów językowych, ale przy tej konwencji całkiem nie potrafię ustalić, co może być błędem, a co świadomym przekształceniem (na przykład noga normalnie powinna się powinąć, a nie podwinąć).

Nie tak szybko, Szanowny Panie Uciekinierze (termin wstawiony dla zachowania powszechnego standardu grzeczności), zwolnijże Pan!

Kapitalne! Tylko wielkich liter bym raczej nie dawał, bo on się prawdopodobnie wydziera, nie zaś zwraca epistolarnie; znów jednak nie wiem, czy to nie jest świadome odstępstwo od normy językowej.

Wybacz, ale odbiłem się. Eksperymenty literackie lubię, ale jak dla mnie tu są niestety przesadzone. Jakąś główną historię w końcu zrozumiałem (nie bez problemów), ale żadnego sensu nie byłem w stanie wychwycić:/

Tu reklama opowiadania, które szło w podobną stronę i, w mojej opinii, wyszło dla odmiany świetnie:P Tak mi się skojarzyło, jak nie czytałe/aś, to polecam lekturę:)

Nowa Fantastyka