- Opowiadanie: nati-13-98 - Saga o Kastamilu

Saga o Kastamilu

Przyszedł czas na pierwszą krótką formę na tym portalu ;) Opowiadanie jest legendą nawiązującą do mojego uniwersum książkowego, więc może się wydawać, że pewne elementy są tu tylko zarysowane. Ale historia stanowi samodzielną całość.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla, Użytkownicy III

Oceny

Saga o Kastamilu

– Wasza Książęca Mość?

Alvorlig ledwo zdołał rozchylić powieki. Pobladła, zmizerniała twarz nabrała nieco koloru na widok zaufanego gwardzisty.

– Wyjdź, Vigaelerdzie – rzucił do wątłego młodzieńca, który od kilku godzin czuwał przy jego łożu. – Mamy z Kastamilem do pomówienia.

Książęcy syn ucałował dłoń ojca, po czym kiwnął w stronę rycerza i opuścił komnatę. Zostawił wrota uchylone, celowo bądź nie.

– Drzwi, Vigaelerdzie, drzwi! – zachrypiał Alvorlig i zaniósł się przeraźliwym kaszlem.

Gwardzista nie czekał na polecenie księcia i spoczął na miejscu chłopca. Czekał cierpliwie, aż władca zdoła ponownie przemówić. Tymczasem drzwi nie zostały zatrzaśnięte, co jednak nie zaprzątało więcej uwagi Alvorliga.

– Jak się trzymasz? – spytał książę.

Kastamil zaśmiał się pod nosem, choć bynajmniej nie miał nastroju do żartów.

– Zdaje się, że ja powinienem zadać to pytanie – odparł nieco zakłopotany.

– Bzdura – bąknął Alvorlig i odkaszlnął raz jeszcze. – Wszystko to jedna wielka…

Gwardzista pomógł księciu usiąść i zaczął klepać go po plecach. „Nie jest z nim dobrze”, pomyślał. „Z nikim nie jest dobrze”.

– Zaraza z tym. – Alvorlig odchrząknął, tłumiąc kolejny atak kaszlu. – Jeśli to faktycznie eiliffu…

– …już bym nie żył, Wasza Miłość – wtrącił smutno Kastamil. – Vigaelerd również. – Zacisnął powieki i pociągnął nosem, ale nie pozwolił sobie na płacz.

– Czy nie tak byłoby dla nas lepiej? – westchnął Alvorlig i chwycił dłoń gwardzisty.

Kastamil milczał, lecz w duchu przyznał mu rację. Przy życiu trzymała go już tylko służba na dworze.

– Nazajutrz przypłynie statek z Kontarii – powiedział książę. – Przywiezie tę mędrczynię, o której tak głośno. No, wiesz, którą…

– Utrid. – Gwardzista natychmiast przypomniał sobie imię.

– Podobno wiedźma. – Alvorliga znów dopadł kaszel. – Ale skuteczna jak mało kto.

– Przyniosę ci wodę, Wasza…

– Potrafi też wieszczyć. – Księciu zaświeciły się oczy. – Podobno przepowiedziała tę zarazę.

Kastamil nie miał ochoty tego słuchać. Niczego, co wiązało się z eiliffu.

– Może i wieszczy – mruknął z przekąsem. – Ale nie przywróci mi bliskich.

Trącił uchylone drzwi i dostrzegł książęcego syna, który gwałtownie odskoczył od ściany.

– Czego tu sterczysz? Przynieś ojcu wodę – rzucił z taką surowością, że Vigaelerd natychmiast pobladł.

Gdy chłopiec chciał się oddalić, Kastamil chwycił go jeszcze za ramię.

– Szanuj Alvorliga – dodał tym samym tonem. – Któregoś dnia go stracisz.

Vigaelerd przytaknął posłusznie i po chwili zniknął w bocznym korytarzu.

„Za ostro”, skarcił się w myślach Kastamil. Nie poznawał ostatnio samego siebie.

 

*

 

Zdążył już zapomnieć, jak wielką przyjemność dawała morska bryza.

Ku jego niezadowoleniu książę wyznaczył go do eskorty mędrczyni. Jeszcze do niedawna ucieszyłby się z okazywanego mu przez władcę Leidhy zaufania, ale nie teraz, nie po tym wszystkim.

„Czy nie tak byłoby dla nas lepiej?”, dźwięczały mu w głowie słowa Alvorliga, gdy spoglądał w dal, na wyłaniający się spośród mgły brzeg Ucha Niedźwiedzia, jednego z nielicznych fiordów na wyspie. Skok z takiej wysokości przeniósłby go rychło w objęcia Śmierci, a raczej Ahne, ukochanej Ahne…

Tymczasem stał nad morskim brzegiem, obserwując, jak z niewielkiego drakkara wysiadają… tak, nie pomylił się, wioślarzami były kobiety o potężnych posturach, odziane w grube, wełniane kaftany obszyte futrem. Kastamil słyszał opowieści o wojowniczkach z północy, ale nie spodziewał się, że na ich widok zadrży, i to nie z podniecenia. Wolałby nie zastać żadnej z nich w swoim łożu.

Nie miał wątpliwości, która z nich była słynną Utrid. Kobieta wyróżniała się nieco wątlejszą posturą, choć wciąż wydawałaby się nad wyraz postawna przy drobnej Ahne. W przeciwieństwie do blond towarzyszek miała kruczoczarne włosy, zaplecione po prawej stronie w misterny warkocz.

Przywitała rycerzy spojrzeniem, które w połączeniu z uśmiechem miało być wyrazem sympatii, jednak w Kastamilu wywołało jeszcze większy niepokój. Mimo to przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać od niej wzroku – od mieniących się zielenią i brązem oczu, bladych policzków i nieco sinych ust, które natychmiast się skrzywiły, gdy wieszczkę chwyciła pod ramię jedna z towarzyszek, na oko najmłodsza, choć prezentująca się nie mniej poważnie z podkreślonymi na czarno oczami.

Przez całą drogę do zamku nie opuszczała jej na krok. Rozmawiały o czymś, jednak Kastamil, choć szedł dosyć blisko, nie przysłuchiwał się temu, wolał znów tęsknie spoglądać w kierunku fiordu. „To by był haniebny koniec”, powtarzał w myślach. „Tak umierają tchórze”.

Przed zamkiem czekała już na nich księżna Sivila. Choć Kastamil darzył ją ogromnym szacunkiem, po raz kolejny przyznał ze smutkiem, że władczyni Leidhy nie starzała się ładnie. Zwiotczałe powieki zdradzały wieloletnie zmęczenie, a rozległe zmarszczki dodawały co najmniej kilka lat. No i te blizny. Gdyby Ahne przeżyła zarazę, z pewnością również by takie nosiła.

Przywitała Utrid niezbyt wylewnym uściskiem i pocałunkiem w policzek. Zaprosiła ją do zamku wraz z młodą wojowniczką, tymczasem kilku gwardzistów, w tym Kastamil, zaprowadziło pozostałe Kontaryjki do ich komnat. Nie odezwały się do siebie ani słowem, co jeszcze bardziej wzmogło niepokój rycerza.

Kastamil nie zjawił się na powitalnej kolacji. Tej nocy senne koszmary wydały mu się dłuższe i wyraźniejsze.

 

*

 

Zgodnie z obietnicą nazajutrz odwiedził księcia z samego rana. Spodziewał się kolejnej prywatnej rozmowy, więc zdziwił się, gdy zastał w komnacie mędrczynię, nakładającą Alvorligowi na czoło pachnący ziołami okład.

– Dobrze, że jesteś, Kastamilu – przywitał gwardzistę, gdy ten czekał w progu.

Utrid dopiero teraz zorientowała się, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Rycerz niemal zadrżał, gdy na niego spojrzała, chłodno i przeszywająco. Miał ochotę natychmiast odejść, jednak wieszczka go uprzedziła.

– Już wychodzę. – Zabrzmiał niski głos, w którym Kastamil wychwycił nutę pretensji.

Gdy mieszała w glinianym naczyniu jakiś napar, rycerz zawiesił oko na zdobiącym jej dekolt naszyjniku, malutkiej klepsydrze wypełnionej lazurowym piaskiem. Zdziwiło go to, że mędrczyni nosiła atrybut Anah, klanu wojowników i podróżników, którzy darzyli Śmierć ogromnym szacunkiem.

– Proszę to popijać. – Postawiła napar na stoliku obok łóżka. – I nie zdejmować okładu. – Jej ton nie dopuszczał sprzeciwu, więc książę przytaknął pokornie. Jemu najwyraźniej także udzielił się ten dziwny niepokój, który dręczył Kastamila od poprzedniego dnia.

Posłała rycerzowi jeszcze jedno surowe spojrzenie i żwawym krokiem opuściła komnatę. Gdy tylko zatrzasnęły się drzwi, gwardzista odetchnął z ulgą i opadł na siedzisko.

– Nie rozumiem – bąknął z trudem Alvorlig. – Nic z tego nie rozumiem…

– Czego, Wasza Miłość?

Książę zakaszlał kilka razy. Kastamil natychmiast podał mu napar.

– To świństwo… – Skrzywił się, zaglądając do naczynia. – Nie jestem pewien… Och, powiedz mi, Kastamilu, czy ona rzeczywiście chce mnie uzdrowić? A może zabić?

– Czemu miałaby to robić? – spytał, choć po prawdzie nie zdziwiły go wątpliwości księcia.

– Wczoraj… – Odchrząknął i z niechęcią wypił jeszcze łyk. – To nie tylko leki, to… Ona się nade mną modliła…

– Modliła się?

– Jakby odczyniała jakiś urok – westchnął z niepokojem Alvorlig. – Czy to w ogóle dozwolone? Nasi przodkowie ujarzmili magię, a ona…

– Nie podoba mi się to – rzucił Kastamil. – Wasza Miłość, jesteś pewien, że…

– Ona naprawdę uzdrawia… tak myślę – bełkotał. – Ale te sny… Kastamilu, żebyś ty wiedział…

– Sny – mruknął, czując dreszcz emocji.

– Sivila… to znów się wydarzyło, widziałem…

– To tylko koszmary, Wasza Miłość. – Gwardzista ujął mocno dłonie księcia, zimne jak u nieboszczyka. – Nie należy się do nich przywiązywać.

– Ona prawie umarła – ciągnął strwożony Alvorlig. – Ona…

– Spokojnie, wszystko jest…

– Sivilo!

Alvorlig dostał potwornych drgawek. Rycerz zawołał po pomoc, jednak nikogo nie było w pobliżu.

– Już dobrze, panie, już wszystko dobrze – powtarzał, próbując utrzymać z księciem kontakt wzrokowy.

Alvorlig zaczął nieco się uspokajać, kiedy do komnaty ponownie wkroczyła Utrid.

– Jesteś! – krzyknął spontanicznie Kastamil.

– Przesuń się. – Szturchnęła go ostentacyjnie i podeszła do księcia.

– Co mu jest? – warknął gwardzista. – Coś ty mu zrobiła?!

– A jak myślisz, rudzielcu? – Odwróciła się przelotnie, ale to wystarczyło, by onieśmielić Kastamila wzrokiem. – Czym żeś go tak rozochocił?

– Że co proszę?

– Już, już, spokojnie – mówiła zdecydowanie, po czym wyszeptała coś pod nosem, przyciskając okład do czoła księcia. – Zwykły atak histerii.

– Co z nim? – ponowił pytanie Kastamil, tym razem spokojnie.

– Zostawmy go. – Wyprostowała się. – Potrzebuje snu.

– Czym go leczysz? – Nie dawał za wygraną. – Magią?

Utrid roześmiała się, zamykając drzwi komnaty od zewnątrz. Kastamil znów spojrzał podejrzliwie na lazurową klepsydrę.

– A nawet jeśli, czy to coś złego? – Uśmiechnęła się, tym razem całkiem ładnie, co gwardzista przyznał z dużą niechęcią. – Leczę go tak, jak potrafię. Czerpię z tego, co daje nam Matka Ziemia.

– Pani Utrid?

Z bocznego korytarza wyłoniła się młoda Kontaryjka, spoglądając z ulgą na mędrczynię.

– Kilku chwil nie możesz beze mnie wytrzymać? – W głosie czarnowłosej była pretensja, ale i odrobina śmiechu. – Zaczekaj w komnacie.

Wojowniczka zmierzyła groźnie Kastamila, po czym posłusznie odeszła.

– Słodka Igne – westchnęła pod nosem Utrid. – Niedobrze jest kochać kogoś takiego jak ja. – Zerknęła badawczo na gwardzistę. – Ciebie, jak mniemam, jeszcze trudniej.

Spojrzał na nią pytająco, z rozwartymi do granic możliwości powiekami.

– Chyba nie rozumiem – wydusił z trudem, nie kryjąc pretensji.

– Wyczuwam w tobie ból – odparła smutno. Chciała przyłożyć dłoń do jego piersi, jednak natychmiast się odsunął. – Stratę. Spotkałeś Śmierć, Kastamilu.

– Skąd znasz moje imię? – Zaczął coraz bardziej się jej obawiać.

– Kogo utraciłeś? Ukochaną? Rodziców?

– Zaskakująco sporo o mnie wiesz. – Starał się zachować powagę.

– Nie wiem, zgadywałam – rzuciła obojętnie. – Tych, którzy cierpią, łatwo jest rozwikłać.

– Czego ode mnie chcesz? – Zniecierpliwił się. – Po co mi to wszystko mówisz?

– Mogę ci pomóc. – Złapała jego wzrok. Tym razem się nie wystraszył, lecz ogarnęło go jeszcze większe przygnębienie.

– Jak? Przywrócisz Ahne do życia?

– Jeśli tego chcesz.

Rozwarł usta w niemym zdumieniu.

– Niezupełnie tak, jak to sobie wyobrażasz – dodała po chwili. – Ale mógłbyś się z nią spotkać. Jeszcze raz ją zobaczyć.

Nie spodziewała się, że Kastamil chwyci ją za nadgarstek i z całych sił przygwoździ do ściany. „Nie poznaję sam siebie”, przemknęło mu przez myśl, ale gniew wziął nad nim całkowicie górę.

– Wiedźma, tak? Z tego jesteś znana?

– Czyli nie skorzystasz z okazji? – W zielonobrązowych oczach znów zapłonęła pewność siebie.

Odsunął się od niej, zażenowany swoją postawą. Utrid wydawała się tym jednak zupełnie niewzruszona.

– Jeśli zmienisz zdanie… wiesz, gdzie mnie szukać.

Choć z całych sił pragnął trzymać się od niej z daleka, w głębi duszy wiedział, że nie oprze się propozycji.

 

*

 

Zastał ją siedzącą przy niewielkim stoliku, na którym rozłożona była plansza do hnefny, popularnej gry. Utrid rozgrywała właśnie partię z siedzącą tyłem do wejścia jasnowłosą kobietą.

– No proszę, kogo my tu mamy. – Zerknęła w jego stronę, uśmiechając się nietypowo, bo całkiem niegroźnie. – Zamknij drzwi.

– Wolę zostawić otwarte – oznajmił sucho. – Dla przyzwoitości.

– Skoroś taki ostrożny… Twój ruch, Igne.

Dziewczyna dopiero po dłuższej chwili przestała lustrować Kastamila i odwróciła się z powrotem w kierunku planszy.

– Proszę, rozgość się. – Utrid wskazała mu kanapę. Usiadł powoli, rozglądając się podejrzliwie po całej komnacie. Nie miał na razie powodów do niepokoju, choć nieco zaskoczył go widok podwójnego łoża.

– Coś kiepsko to widzę – westchnęła mędrczyni, robiąc kolejny ruch pionkiem wykonanym z ciemnego drewna. – Twój król jest w potrzasku.

– Jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa – odparła Igne i uśmiechnęła się brzydko.

– Grywasz, rycerzyku?

Kastamil dopiero po chwili zorientował się, że pytanie było skierowane do niego.

– Nieczęsto – powiedział bez entuzjazmu, urażony tym, w jaki sposób się do niego zwrócono.

– To tak jak ja. Żegnaj, Wasza Wysokość.

Wykonała ostatni ruch i przewróciła największy z jasnych pionków, którymi grała Igne. Dziewczyna ni to się zaśmiała, ni to mruknęła.

– Czy ty specjalnie pozwalasz mi wygrać? – Utrid obdarzyła ją figlarnym uśmiechem.

– Nie muszę tego robić.

Spojrzały sobie w oczy. Kastamil wyczuł między nimi dziwne napięcie. Podobne do tego, które zapamiętał z pierwszych spotkań z Ahne.

– Zobaczymy, jak nasz obrońca sobie poradzi.

Poleciła Igne wstać i zaprosiła na jej miejsce Kastamila. Usiadł powoli, z wciąż nieopuszczającą go niepewnością.

– Król czy armia? – spytała, podpierając podbródek o dłonie i mrugając zalotnie.

Gwardzista złapał się na tym, że przyciągały go jej oczy – niepokojące, a przy tym urokliwe. Uciekł wzrokiem w kierunku wyraźnie widocznej klepsydry, która wciąż nie dawała mu spokoju.

– No więc? – Wyrwała go z chwilowego zamyślenia.

– Armia – odparł zdecydowanie.

– Cudownie.

Ułożyła pionki na swoje miejsce, czemu uważnie przyglądała się Igne. Kastamil czuł się jak w pułapce, w którą przecież dobrowolnie wszedł.

– Stan Jego Książęcej Mości się poprawia – rzucił obojętnie, wpatrując się w pionki, by uniknąć spojrzenia Utrid.

– Chciałabym przyznać ci rację. – Wykonała ruch, równie skupiona na planszy. – Ale jest coś, co stawia mi opór. A raczej ktoś.

Gwardzista nie mógł nie zerknąć pytająco na mędrczynię. Nie uśmiechała się, wyglądała na szczerze zaniepokojoną.

– Co masz na myśli? Że ktoś…

– Kazałam sprawdzać jego posiłki i napoje – rzuciła z powagą. – Wygląda na to, że jest regularnie podtruwany. To gorsze niż nagła śmierć.

– Tylko komu by na tym zależało? – Kastamil głośno myślał, przesuwając kolejny pionek. – Alvorlig nie ma przecież wrogów, jest…

– Nie znam władcy, który nie miałby choć jednego przeciwnika – stwierdziła, podkreślając tonem, że mówi o czymś oczywistym. – A wierz mi, spotkałam ich w życiu nad wyraz wielu.

– Nie mam pojęcia, w czyim interesie by to było – powiedział bezradnie, zły na samego siebie, że wychodzi na ignoranta.

– Ja wręcz przeciwnie. – Odebrała mu ciemnego pionka. – Nie trzeba daleko szukać.

– Podejrzewasz kogoś?

– Nie podejrzewam. Wiem, kto za tym stoi.

Otworzył szerzej oczy, zapominając na dłuższą chwilę, że przyszła kolej na jego ruch. Utrid tymczasem wydawała się zupełnie nieporuszona własnymi słowami.

– Zemszczę się – oznajmił rycerz. – Powiedz mi kto, a nie spocznę…

– Czy zabiłeś kiedyś kobietę, Kastamilu?

Znów onieśmieliła go spojrzeniem, zawstydziła przed Igne, która, jak przypuszczał, musiała głęboko sobie z niego kpić. „Tak będą mówić o nas w Kontarii”, przyznał z żalem. „Gwardziści z Leidhy drżą na widok płci niewieściej”.

– Nigdy bym tego nie zrobił – odparł hardo.

– No to nici z twojej zemsty. – Utrid wzruszyła ramionami. – Lojalność wobec władców pewnie również cię ogranicza?

Zdumiał się jeszcze bardziej. Próbował rozszyfrować jej słowa, zaczął wymieniać w głowie kolejnych rządzących, ale żaden z nich nie bywał przecież ostatnimi czasy na leidzkim dworze.

– I jak? Już się domyśliłeś? – spytała z nutą drwiny.

– Wysuwasz bardzo poważne oskarżenia. – Nabrał pewności siebie i starał się z całych sił jej nie utracić. – Brak szacunku wobec księżnej, w dodatku mocno doświadczonej przez zarazę, grozi…

– Nie musisz mi wierzyć. – Na jej twarz wrócił złowieszczy uśmiech. – Zrobisz z tym, co będziesz chciał. Ja jednak twierdzę, że Sivila wyświadcza mężowi przysługę.

– Czyżby? – Kastamil zacisnął pięści.

– Wszyscy kiedyś umrzemy, mój drogi – odparła słodko. – Na każdego przychodzi wyznaczony mu czas.

Niby mimochodem chwyciła wisiorek w kształcie klepsydry i zaczęła obracać go w palcach. Gwardzista coraz bardziej obawiał się mędrczyni, jednak nie zamierzał tego okazywać.

– Obiecałaś mi coś – zmienił nagle temat, nie rozluźniając dłoni. – Ale nie oczekuję, że się z tego wywiążesz.

– A to niby dlaczego? – Udała zdziwienie. – Czy nie po to tu przyszedłeś?

– Sama powiedziałaś, że na każdego przychodzi czas – rzucił oschle. – Na moją Ahne najwidoczniej przyszedł.

– Nie wierzysz w to. – Znów spoważniała. – Nie chcesz tego przyjąć, nie zamierzasz odpuścić. Wiem, że pragniesz do niej dołączyć.

– Nic nie wiesz. – Głos mu zadrżał. – Nic a nic nie wiesz!

Uderzył pięścią w stół, na co przysłuchująca się całej rozmowie Igne niemal zerwała się z miejsca. Kastamil miał świadomość, że w razie potrzeby byłaby w stanie zadusić go gołymi rękami.

– Męczysz mnie, mój drogi – powiedziała Utrid, o dziwo bez pretensji w głosie. – Męczy mnie twój ból.

– Co ci do mojego bólu? – warknął, czując ponownie napływającą złość.

– Wyobraź sobie, że nie daje mi spać. Twój ruch. – Jej ton również zdradzał poirytowanie.

– Czyżbyś wywieszczyła mi spotkanie ze Śmiercią? – Zbił jasnego pionka.

– Wywieszczyłam sobie spotkanie z tobą. – Przewróciła ciemnego rycerza drewnianej armii. – A książę… cóż, ma następcę. Będzie rządził po stokroć lepiej niż on, choć czekają go niełatwe decyzje. Matka sprowadzi na niego gniew Jordu.

– Wojna? – zaniepokoił się Kastamil.

– Mało powiedziane. – Na moment ukoiła gniew. – Sam powiedziałeś, że oskarżenie siostry jordyjskiego króla przyniesie dalekie konsekwencje. Na szczęście będziesz żył na tyle długo, by doprowadzić Vigaelerda do korony.

– Korony? – nie dowierzał.

– Tak więc nie waż się robić głupot – powiedziała z pretensją. – Zbyt wiele od ciebie zależy.

Spojrzał w kierunku Igne. Uświadomił sobie, że bez przerwy podejrzliwie go obserwowała.

– Zamknij oczy – poleciła ze spokojem wieszczka. – Zamknij, jeśli chcesz jeszcze raz zobaczyć ukochaną.

Posłuchał, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści miecza. Zesztywniał jeszcze bardziej, czując na ramionach czyjś dotyk, delikatną dłoń wiodącą ku jego piersi, a następnie szyi, podbródka i policzków. Rozchylił powieki i w pierwszym momencie wzdrygnął się przestraszony, bo oto miał przed sobą dziewczynę o długich, ciemnorudych włosach, łagodnym spojrzeniu i twarzy usianej wokół nosa piegami.

– A… Ahne?

Wyglądała zupełnie tak, jak chciał ją pamiętać, jakby nie doświadczyła ją zaraza. Było w niej jednak coś dziwnego, lecz nie zdążył się nad tym zastanowić, bo podniosła lekko suknię i usiadła mu na udach. Objęła Kastamila za szyję i spojrzała mu prosto w oczy, niepokojąco i uwodzicielsko. Z początku nie oponował, gdy zbliżyła twarz i zaczęła go całować, długo i z przejęciem. Dał się ponieść chwili, przypomniał sobie ich pierwsze spotkania, nieśmiałe czułości, które nigdy nie zdążyły przerodzić się w prawdziwą namiętność. Ogarnęło go chwilowe pożądanie, jednak szybko zorientował się, że to wszystko nieprawda, że miejsce po drugiej stronie planszy jest puste, a kobieta, którą właśnie obejmował, nie była tą, której pragnął.

– Przestań. – Odsunął ją od siebie gwałtownie. – Zejdź ze mnie.

– Jak sobie życzysz. – Usłyszał niski głos.

Stanęła przed nim i w mgnieniu oka odzyskała swoją pierwotną postać. Kastamil zerwał się z krzesła i stanął w bezpiecznej odległości, ponownie opierając dłoń na rękojeści.

– Kim jesteś? – Zacisnął palce, gotowy w każdej chwili wydobyć miecz z pochwy.

– No dalej – rzuciła zaczepnie. – Wbrew pozorom można mnie zabić.

Zrobił krok do przodu, po czym natychmiast drogę zagrodziła mu Igne, z przygotowanym do ewentualnego starcia orężem.

– Wątpię, by ktokolwiek próbował – zaśmiał się ironicznie, mierząc groźnie wojowniczkę.

– Spokojnie, moja droga, dam sobie z nim radę – powiedziała z niebywałą delikatnością Utrid. Igne jednak puściła te słowa mimo uszu, stojąc nieruchomo i śledząc każdy najmniejszy ruch Kastamila.

– Po co tu przypłynęłaś? – spytał gniewnie, bijąc się z bezradnością. – Nie zamierzałaś ratować księcia.

– Nie tego księcia, którego masz na myśli. – Położyła dłoń na ramieniu Igne.

– Mów, bo nie ręczę za siebie. – Postąpił jeszcze bliżej, na co wojowniczka wystawiła ku niemu miecz.

– Znasz legendę o Śmierci, jak mniemam? – Na twarz Utrid wrócił tajemniczy uśmiech. – Siostra Słońca, Księżyca i Matki Ziemi, ta, o której wszyscy zapomnieli. Ta, która musiała się mścić, by przetrwać.

– Ta, od której pochodzi całe zło tego świata – syknął, niecierpliwiąc się coraz bardziej.

– Ta, która zrodziła człowieka, nie zapominaj o tym! – Po raz pierwszy podniosła głos. – Leikni jest matką, żyjesz dzięki jej pieśni.

– Tyle że ja nie chcę już dłużej żyć. – Żal na moment wziął w nim górę. – Nie z tym wszystkim…

– Wyobrażasz sobie, co ona musi przeżywać? – spytała z pretensją. – Za każdym razem, gdy ktoś odchodzi… Leikni to wszystko dźwiga. – Zachwiała się nagle i oparła mocniej o ramię Igne. – Jej sen jest utkany z ludzkich cierpień, z bólu i krzywdy, płaczu i krzyku…

– Co to ma wspólnego ze mną? I z tobą? – Rozłożył ręce.

– Wszystko, Kastamilu. Wszystko.

Wojowniczka spojrzała porozumiewawczo na Utrid.

– Tak, moja droga – powiedziała mędrczyni. – Skończ z nim.

Gwardzista ledwie zdążył uniknąć ciosu, oprzytomniał w ostatniej chwili. Wydobył oręż i zamachnął się z dołu, jednak Igne z łatwością odepchnęła cios. Kastamil stał teraz na wprost przeciwniczki, dysząc gniewnie i spoglądając na nią nienawistnie.

Odpierał jej ataki, choć musiał przyznać, że dorównywała mu siłą, o ile nawet nie przewyższała. Prowadziła go w kierunku ściany, nie mógł dopuścić, by go tam przygwoździła.

Spróbował ciąć ją po nogach, jednak nie dała się zaskoczyć, zablokowała miecz, po czym uderzyła z obrotu i zdołała skaleczyć mu ramię. Kastamila przeszył chwilowy ból, ale rana była na tyle nikła, że rychło o niej zapomniał.

– No już, koniec tej zabawy – westchnęła znudzona Utrid, krzyżując ręce na piersiach. – Załatw to raz-dwa.

Okrążyli komnatę, jednak żadne z nich nie dało rady przebić się przez osłonę drugiego. Mędrczyni musiała się odsunąć, bo w którymś momencie naparli na stolik i rozsypali pionki po podłodze. Kastamil o mało nie potknął się o jeden z nich, co natychmiast wykorzystała Igne. Nim się obejrzał, doznał kolejnego obrażenia, tym razem w okolicach uda, gdzie bolało dotkliwiej. Z trudem utrzymał równowagę, ale ogarniająca go wściekłość nie pozwalała mu ustąpić. Przez moment to on napierał na wojowniczkę serią ciosów, orientując się, że Igne siłą nadrabiała odrobinę wolniejsze ruchy. Nie wyglądało na to, żeby miała się zmęczyć, musiał więc zmylić jej szyki.

– Po co to wszystko? – jęknął w chwilowym półprzysiadzie. – Nie możesz po prostu…

– Załatw go, do cholery! – ryknęła Utrid, popychając Igne.

Wojowniczka zaklęła brzydko pod nosem, jednak wciąż nie dawała Kastamilowi okazji do ataku. Zdawało się, że walka będzie trwała bez końca, a przynajmniej dopóki oboje nie padną z wycieńczenia.

– Stój! – krzyknął w końcu Kastamil, powstrzymując wyciągniętą ręką kolejny cios. – Mam tego dosyć.

Igne patrzyła w oniemieniu, jak gwardzista chowa miecz. Spojrzała pytająco na Utrid, która przyglądała się mężczyźnie w skupieniu, nie wyrażając żadnych emocji.

– Brawo – rzuciła w końcu mędrczyni. – Kto by przypuszczał, że tak długo będziesz się bronił.

Momentalnie objął rękojeść, gdy Utrid powoli wydobyła zza pasa sztylet. Był gotowy w każdej chwili wznowić walkę, ale nie musiał tego robić. Zdziwił się, gdy mędrczyni podeszła do Igne i drugą ręką objęła jej policzek.

– Walczyłaś dzielnie, moja droga.

Zwarły się w czułym pocałunku, jednak trwało to tylko chwilę. Kastamil nie zdążył zareagować, gdy sztylet poszedł w ruch, jednym szybkim cięciem raniąc szyję Igne. Wojowniczka odsunęła się gwałtownie, spoglądała z przerażeniem na Utrid i próbowała blokować dłonią upływ krwi.

– Spotkamy się we śnie – powiedziała półszeptem mędrczyni i uśmiechnęła się smutno.

Igne nie spuszczała z niej wzroku, nawet gdy uklękła z utraty sił. Kastamil obserwował w bezruchu, jak zanosiła się kaszlem, po czym padła u stóp mędrczyni i wydała ostatnie tchnienie.

– Miałam nadzieję, że mnie w tym wyręczysz – rzuciła gorzko, wycierając sztylet w suknię.

– Koniec z tym, idę po…

– Po kogo? Innych nieudaczników? – zaśmiała się sucho. – Lepiej odpuść, jeśli choć trochę ci na nich zależy. Zresztą sam sobie ze mną poradzisz.

– Nie mam innego wyjścia – westchnął głęboko i po chwili znów trzymał miecz.

Ciął przed siebie, jednak Utrid zablokowała oręż sztyletem. Uświadomił sobie, że po raz kolejny popełnił ten sam błąd, że nie miał szans mierzyć się z kimś, czyje zdolności nie były mu znane.

– Spokojnie, nie będę się długo bronić – oznajmiła beztrosko, jak gdyby odczytując jego myśli. – Skończysz ze mną szybko.

Wycelował w bok z obrotu, natrafił na ostrze, jednak naparł z całej siły i popchnął Utrid w stronę łoża.

– Jeszcze nie jest za późno. – Uśmiechnęła się zalotnie, leżąc na niepościelonym łóżku i blokując kolejny atak wystawionym przed siebie sztyletem. – W każdej chwili mogę zmienić się z powrotem…

– Nie!

Uderzył tak mocno, że upuściła ostrze. Skierował miecz prosto w jej serce, jednak mędrczyni zdawała się go nie widzieć. Gwardzistę znów zmroziło spojrzenie zielonobrązowych oczu, nie było w nim jednak radości ani złości, lecz coś w rodzaju czułości. Coś tak bardzo niepodobnego do Utrid.

– Uwolnij mnie, Kastamilu – powiedziała z niebywałą delikatnością. – Pozwól mi zasnąć.

Zamarł w bezruchu, po czym końcem miecza trącił naszyjnik w kształcie klepsydry. Utrid znów się uśmiechnęła.

– Anah wierzą, że jest w niej zaklęta dusza Śmierci. A to po prostu Czas – mówiła powoli i spokojnie. – Czas jest bliski, jak zwykli mawiać. Nawet Śmierć musi kiedyś umrzeć.

Kastamil nieznacznie odsunął miecz, ale zaraz znów przystawił go do piersi kobiety, przebił się przez sukienkę.

– No dalej – ponagliła go. – Świat beze mnie stanie się lepszy.

– Jak to możliwe? Ty… przez te wszystkie lata…

– To za długo nawet dla mnie. Nikt nie zasługuje na coś takiego.

– Ja… nic z tego nie…

– Nie musisz rozumieć! – warknęła i złapała mocno ostrze miecza. Jej dłoń natychmiast zalała się krwią. – Proszę, chcę w końcu zaznać spokoju – dodała, momentalnie łagodząc ton.

– Nie zabiję bezbronnej kobiety. – Próbował udawać odważnego, jednak zdradzały go trzęsące się ręce.

– Proszę – powtórzyła słodko. – Zrób to dla Ahne. Tylko na mnie możesz się zemścić.

Walczyły w nim skrajne emocje, od wściekłości uciekał w żal i bezradność. Zamknął oczy, nie mógł wytrzymać przenikliwego spojrzenia Utrid, spojrzenia, które już na zawsze miało spędzać mu sen z powiek.

– Kastamilu – wyrwała go z apatii. – Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.

– Chciałaś jej śmierci? Chciałaś, by Ahne umarła?

– Oczywiście. Inaczej nie stałbyś się tym, kim jesteś. Nie byłoby nas tutaj.

– Chciałaś jej śmierci! – ryknął żałośnie, przyciskając mocniej miecz do jej piersi. – Zesłałaś tę cholerną zarazę!

– Tak, Kastamilu. – Wydawała się niewzruszona. – To wszystko moja sprawka.

– A książę? Jego też zamierzałaś załatwić?

– Uzdrowić, chciałeś powiedzieć. – Wykrzywiła twarz w grymas. – Wbrew pozorom nie tylko zabijam. Służę temu światu tak, jak potrafię.

– Łżesz! Łżesz, Leikni!

– Wierz sobie, w co chcesz! – Splunęła mu w twarz. – Jeśli teraz tego nie zakończysz, nigdy nie dam ci spokoju! Rozumiesz, nigd…

Zamilkła, gdy ostrze przebiło się przez skórę i raniło serce. Kastamil naparł całym sobą, by miecz powędrował jak najdalej.

Spod zaciśniętych powiek natychmiast popłynęły mu łzy. Gdy otworzył oczy, ujrzał ostatni uśmiech Leikni, złowieszczy i triumfalny, a potem pustkę bijącą z jeszcze bardziej pobladłej twarzy, rozchylonych ust i pozbawionych błysku oczu.

Wydobył miecz, po czym z impetem odrzucił go w bok. Odsunął się z przerażeniem, ledwo utrzymując równowagę. Zawirowało mu w głowie, zachwiał się gwałtownie i chwycił za skronie. Ból, potworny ból zdawał się rozsadzać mu czaszkę, mącić zmysły. Miał ochotę krzyczeć, ale nie był w stanie wydobyć z siebie głosu.

W końcu odzyskał nad sobą panowanie, choć wciąż nie mógł powiedzieć, że wszystko było z nim w porządku. Ponownie zbliżył się do martwej Leikni i delikatnie zamknął jej powieki. Gdyby nie rana w piersi, mógłby pomyśleć, że kobieta spała, głęboko i spokojnie.

Zerknął raz jeszcze na klepsydrę. Jeśliby wierzyć Anah… ale nie wierzył. Dusza Śmierci mogła być teraz gdziekolwiek.

Delikatnie przełożył naszyjnik przez głowę Leikni i obejrzał go ze wszystkich stron. Przez dłuższą chwilę śledził, jak ostatnie ziarnka lazurowego piasku przesypywały się do dolnej części, po czym obrócił klepsydrę i zawiesił ją sobie na szyi.

Powiódł wzrokiem ku Igne, której jaśniutki warkocz tonął w kałuży krwi. Nagle poczuł dziwne ukłucie w sercu, jak gdyby to on leżał na miejscu Leikni z otwartą raną. A potem zobaczył w myślach mędrczynię i jej towarzyszkę – jak spotykają się po raz pierwszy, jak wojowniczka składa Utrid przysięgę wierności, jak… „Ona naprawdę ją kochała”, uświadomił sobie, widząc je w chwilach namiętności. Igne nie odstępowała swej pani na krok, była gotowa oddać za nią życie.

A potem wrócił ból, niemal przebił mu pierś i pochlastał szyję. Kastamil jęknął i uklęknął na jedno kolano, zaciskając powieki i przytrzymując dłońmi niewidzialne rany. „To tak się umiera”, przemknęło mu przez myśl. „Tak wygląda Śmierć”.

I wtedy ujrzał leżącego Alvorliga, jak zanosił się duszącym kaszlem, tymczasem nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby podać mu napar albo wodę. Umierał w męczarniach, z dala od bliskich, a Kastamil umierał razem z nim, chwycił się za brzuch, z trudem panując nad gardłem. W końcu atak ustał, gwardzistę ogarnęły słabość i poczucie samotności.

„Czy to się już zdarzyło?”, spytał, obejmując palcami klepsydrę. „A może dopiero się zdarzy?”.

Spojrzał ostatni raz w kierunku martwej Leikni. „Umarła Śmierć”, westchnął cicho. „Niech żyje Śmierć”.

Koniec

Komentarze

Opowiadanie czyta się bardzo dobrze. Mam jednak kilka uwag.

 

“– Zaskakująco sporo o mnie wiesz. – Starał się zachować powagę.” – to brzmi jakby był rozbawiony.

 

Poza tym trochę brakowało mi wyjaśnienia czemu królowa chciała się pozbyć męża.

Bo ona pojawia się raz trochę jak królik z kapelusza,. a potem okazuje się że jest samym złem.

Nie ma powodu, ani kary.

Podobała mi się bardzo czarodziejka – bogini.

Natomiast mniej pomiatanie następcą tronu.

Lożanka bezprenumeratowa

Ambush, dziękuję za odwiedziny! Chciałabym zwalić niedoróbki na ograniczenie liczby znaków, ale to by było zbyt banalne – więc biorę uwagi na siebie ;) Rzeczywiście dobrze by było rozwinąć wątek królowej.

“– Zaskakująco sporo o mnie wiesz. – Starał się zachować powagę.” – to brzmi jakby był rozbawiony.

Hm, może powinnam pójść w stronę „gorzkiej ironii”? Bo rozbawiony bynajmniej nie był ;)

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Podobało się :)

Ciekawie nakreślony portret psychologiczny Kastamila i jego relacje z księciem i jego synem.

Końcówka interesująca i satysfakcjonująca, nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Kastamil chciał śmierci i w dość przewrotnym sensie ją dostał.

Motyw z podtruwanym przez żonę księciem zdaje się dość ograny, ale ostatecznie okazało się to fajną zmyłką, gdyż choroba księcia była tu tylko pretekstem do innej historii.

A poniższe zdanie, niby proste, a jednak niebanalne. Spodobało mi się i chyba w tak zapamiętam to opowiadanie.

Nawet Śmierć musi kiedyś umrzeć.

I jeszcze pierdółka:

Książęcy syn ucałował dłoń ojca, po czym kiwnął w stronę rycerza i opuścił komnatę. Zostawił drzwi uchylone, celowo bądź nie.

Ogon, Vigaelerdzie, ogon! – zachrypiał Alvorlig i zaniósł się przeraźliwym kaszlem.

W tym fragmencie trochę nie zrozumiałem. Początkowo myślałem, że książę coś majaczy. Dopiero potem się zorientowałem, że krzyczy do syna. Chyba po słowach “opuścił komnatę” moja wyobraźnia wyrzuciła już syna “ze sceny”. Może jakby imię pojawiło się wcześniej, np. tu zamiast chłopca:

– Wyjdź, chłopcze – rzucił do wątłego młodzieńca, który od kilku godzin czuwał przy jego łożu. – Mamy z Kastamilem do pomówienia.

to jakoś lepiej bym połączył fakty. Ale może tylko ja miałem taki problem i nie musisz się tym przejmować :p

A tak w ogóle to dlaczego “ogon”?

Niestety, opowiadanie mnie nie wciągnęło, choć jest napisane dobrze. Sedno fabuły stanowi rozmowa Śmierci z Kastamilem, która niesamowicie mi się dłużyła. Motywacja królowej pozostaje dla mnie zagadką, podobnie jak powód, dla którego Śmierć wybrała akurat Kastamila. Słowo “saga” w tytule sugeruje, że Kastamil czymś się wsławił, ale z treści opowiadania to nie wynika. Zakończenie wydaj mi się trochę przekombinowane. Najbardziej podobała mi druga scena, która moim zdaniem jest bardzo fajnie napisana.

Dobrze napisane, fabuła dość interesująca, ale nie powiem, żebym czytał z zapartym tchem. W tak krótkim tekście pada zbyt dużo nazw własnych, które ciężko przez to zapamiętać i w zasadzie nic nie mówią. Wiele wydarzeń opisywanych przez mędrczynię w rozmowie z bohaterem zostaje wspomnianych, jednak wydają się one bez żadnego znaczenia dla samego tekstu, przez co cała rozmowa traci nieco na znaczeniu (np. królowa podtruwa męża, ale poza samą informacją nic więcej z tego nie wynika, bądź otrzymujemy zapowiedź dojścia syna księcia do władzy i wielkich rządów, a w jedynej scenie jest pomiatany i szarpany przez bohatera). Ogólnie odczucia mam pozytywne, ale pewne braki trochę gryzą.

PanDomingo, bardzo się cieszę, że przypadło Ci do gustu ;) Dzięki za wszelkie uwagi!

Może jakby imię pojawiło się wcześniej, np. tu zamiast chłopca:

– Wyjdź, chłopcze – rzucił do wątłego młodzieńca, który od kilku godzin czuwał przy jego łożu. – Mamy z Kastamilem do pomówienia.

to jakoś lepiej bym połączył fakty.

A widzisz, nie pomyślałam o tym ;) Skoro Cię to zmyliło, to może faktycznie wrzucę imię wcześniej.

A tak w ogóle to dlaczego “ogon”?

Tak się mówi, jak ktoś nie zamyka drzwi :P Ale może brzmi to zbyt potocznie…

 

Alicello, dzięki za odwiedziny i komentarz! Cóż, wychodzi na to, że Kastamil zabił Śmierć, więc może jednak jakoś wpłynął na losy świata ;) Ale rozumiem Twoją opinię.

 

bjkpsrz, dzięki za podzielenie się opinią ;) Może jednak tekst nie do końca się broni jako całość.

 

Pozdrowienia!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Cóż, wychodzi na to, że Kastamil zabił Śmierć, więc może jednak jakoś wpłynął na losy świata ;) Ale rozumiem Twoją opinię.

A czy on nie przejął funkcji śmierci? 

A czy on nie przejął funkcji śmierci? 

Tak, ale jak by nie było, „uśmiercił” tę prawdziwą ;)

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

nati-13-98, przyznam się, że z tym “ogonem” nigdy się nie spotkałem. Dzięki za wyjaśnienie, dodaję do własnego słownika :D

Hej, Nati!

 

Na początek trochę czepialstwa:

Alvorlig odchrząknął zamaszyście

Nie dałem rady sobie tego wyobrazić, jak to jest odchrząknąć zamaszyście?

 

Mimo to przez dłuższą chwilę nie mógł oderwać od niej wzroku – od mieniących się zielenią i brązem oczu, bladych policzków i nieco sinych ust, które natychmiast się skrzywiły, gdy wieszczkę chwyciła pod ramię jedna z towarzyszek, na oko najmłodsza, choć prezentująca się nie mniej poważnie z podkreślonymi na czarno oczami.

To zdanie wydaje mi się zbyt długie, bo w końcowej części dotyczy już towarzyszki.

 

Jest Ahne Anah – w tekście, który jest trochę przeładowany nazwami własnymi, wprowadzanie dwóch podobnie wyglądających nazw jest dla mnie mylące.

 

w każdej chwili wzmóc walkę

Tu lepiej by było wznowić.

 

Muszę przyznać, że w opowiadaniu brakło trochę dynamiki. Końcowa i najważniejsza część to dość długi dialog, który powoli odsłania co trzeba, ale mi się nieco dłużył. Niemniej jednak tekst jest spójny, wszystko klei się ze sobą, także pomysł pomysłowy :D

 

Edit: Zapomniałbym! Na wielki plus zasługuje nutka niepewności pt. “kto jest tu tym złym – wieszczka, czy Kastamil?”. Niemal co akapit zmieniałem typ ;)

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokusie, dziękuję za odwiedziny i wszelkie uwagi! Cieszę się, że mimo niedogodności są też plusy dodatnie ;D

 

Nie dałem rady sobie tego wyobrazić, jak to jest odchrząknąć zamaszyście?

Hm, wydaje mi się, że można odchrząknąć subtelnie albo z rozmachem ;)

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Morteciusie, dzięki za odwiedziny! 

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Cześć :)

 

Przeczytałem Twoje opowiadanie i to jest coś, co moge powiedzieć na pewno. Bo co do oceny to nie jestem pewien, czy to było fajne, czy nie.

Masz więc królestwo nękane zarazą, umierającego króla, jego wiernego gwardzistę i mędrczynię z plemienia amazonek, która finalnie okazuje się być śmiercią. Dziwne były dla mnie relacje Kastamila i umierającego księcia, jak ojca i syna, przy czym faktyczny syn był zepchnięty na dalszy plan. Ta lojalność Kastamila, przetykana jego nieporadnością w niektórych momentach nie zaskarbiła sobie mojej sympatii, bo jest trochę płaska. Druga rzecz, która spowodowała u mnie WTF, to fakt, że Utrid zabiła tę drugą, a potem zaczęła błagać o zadanie jej śmierci. Po co? Po co knuć całą taką intrygę, kiedy można poprosić swoją kochankę, żeby wzięła i pchnęła ostrzem? Może ma to jakieś uzasadnienie w uniwersum, w jakim osadziłaś to opowiadanie, bo o czymś takim piszesz w przedmowie, ale w tym opowiadaniu wypada nieco koślawo – taki przerost formy nad finalnym efektem, który osiągnąć można było prostymi środkami. Więc, jeśli ma to głębszy sens, którego podstawy leżą gdzieś poza tym opowiadaniem, wówczas nie można mówić o tym opowiadaniu jako o zamkniętej całości. Bo mnie to popsuło odbiór, a gdybym wiedział, że prawda leży kawałek dalej, w moim zasięgu to bym się nie czepiał.

Troszkę mnie zaskoczyłaś końcówką, bo IMHO nie wpisuje się w tematykę konkursu. Kastamil jawi się jako dobra postać, finalnie staje się śmiercią, czyli nie spotyka go nic dobrego. Jest kimś dobrym, kto uzyskał moce, których nie chciał i które – może – poprowadzą go ku złu. Albo spowodują wieczną udrękę.

Całość jednak czytało się w miare szybko, choć masz kilka dłużyzn i scen, które można by usunąć bez szkody dla fabuły. Na przykład uwodzenie Kastamila przez Utrid pod postacią Ahne. Może to miało jakiś cel, ale mnie zmęczyło.

W ogólnym rozrachunku raczej nie do końca jestem zadowolony z lektury, bo to zupełnie nie mój klimat, fantasy mnie męczy i nie jestem targetem. Ale nie było też źle, bo pomimo niewielkich potknięć w miare płynnie poprowadziłaś narrację, przez co nie uważam czasu poświęconego na lekturę za stracony :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta, dziękuję za wyczerpujący komentarz! 

 

Po co knuć całą taką intrygę, kiedy można poprosić swoją kochankę, żeby wzięła i pchnęła ostrzem? Może ma to jakieś uzasadnienie w uniwersum

Tak, rzeczywiście w uniwersum coś o tym będzie, więc się zgadzam w kwestii tych wszystkich niedopowiedzeń.

Troszkę mnie zaskoczyłaś końcówką, bo IMHO nie wpisuje się w tematykę konkursu.

Jako realizację tematu uznaję spełnienie się tego, czego chciała Śmierć. Ale rozumiem, że może to nie do końca wybrzmiewa ;)

 

Ale nie było też źle, bo pomimo niewielkich potknięć w miare płynnie poprowadziłaś narrację, przez co nie uważam czasu poświęconego na lekturę za stracony :)

Dziękuję, bardzo to doceniam.

 

Pozdrawiam serdecznie!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Nati, nadmieniłaś w przedmowie, że to zamknięte opowiadanie dziejące się w wymyślonym przez Ciebie  świecie, a ja, skończywszy czytać Sagę o Kastamilu, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dostałam zaledwie fragment i dlatego nie wszystko udało mi się pojąć. Nic nie wiem o Vi­ga­eler­dzie, bo młody książę przemknął ledwie w pierwszej scenie, nie wyrzekłszy nawet jednego słowa. Potem dowiaduję się, że chorego księcia truje żona, ale pozostaję z niewiedzą, dlaczego to czyni. Układ dwu pań – Utrid i Igne zdaje się być ciekawy, ale nic nie zostało dopowiedziane, a już najbardziej to, dlaczego mędrczyni zapragnęła śmierci oddanej sobie dziewczyny. Gdybyś nie napisała, że Kastamil jest gwardzistą, sama bym na to nie wpadła, albowiem zachowuje się jak wrażliwy dworak, a nie jak wyborowy żołnierz.

Mogło być nieźle, ale lektura pozostawiła spory niedosyt.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

Alvor­lig od­chrząk­nął za­ma­szy­ście, tłu­miąc ko­lej­ny atak kasz­lu. ―> Obawiam się, że zamaszyste odchrząknięcie nie jest możliwe. Można, kłaniając się, wykonać zamaszysty ruch dłonią i zamaszyście omieść podłogę piórem kapelusza, można splunąć zamaszyście, można zamaszyście wymierzyć komuś policzek, ale nie można zamaszyście odchrząknąć.

W dodatku Alvor­lig, skoro ledwie rozchylał powieki, był chory, mizerny i zapewne słaby, raczej nie wykazałby się przy odchrząkiwaniu ani energią, ani tym bardziej „zamaszystością”.

Za SJP PWN: zamaszysty 1. «wykonywany z rozmachem i energią» 2. «poruszający się energicznie» 3. «o ubraniu: bardzo luźny»

 

nie sta­rza­ła się ład­nie. Za­pad­nię­te po­wie­ki zdra­dza­ły wie­lo­let­nie zmę­cze­nie… ―> Powieki osłaniają oczy i nie wydaje mi się, aby mogły się zapaść. Powieki starzejącej się osoby mogą zwiotczeć i obwisnąć, ale nie zapadną się. To raczej oczy mogą sprawiać wrażenie zapadniętych w fałdach wiotczejących powiek.

 

ma­lut­kiej klep­sy­drze wy­peł­nio­nej la­zu­ro­wym pia­chem. ―> Skoro to malutka klepsydra, to raczej: …ma­lut­kiej klep­sy­drze wy­peł­nio­nej la­zu­ro­wym pia­skiem.

 

roz­ło­żo­na była plan­sza do hnef­ny, po­pu­lar­nej gry plan­szo­wej. ―> Brzmi to fatalnie.

 

Uciekł wzro­kiem w kie­run­ku scho­wa­ne­go pod gra­na­to­wą suk­nią de­kol­tu… ―> Nie można widzieć dekoltu, jeśli suknia go nie odsłania.

Za SJP PWN: dekolt  1. «wycięcie w sukni, bluzce itp., odsłaniające szyję, ramiona, piersi lub plecy» 2. «część ciała odsłonięta przez takie wycięcie»

 

usia­dła mu na udach. Ob­ję­ła go za szyję i spoj­rza­ła mu pro­sto… ―> Lekka zaimkoza.

 

Dał się po­nieść chwi­li, przy­po­mniał sobie ich pierw­sze wspól­ne chwi­le… ―> Nie brzmi to najlepiej.

 

nie­śmia­łe czu­ło­ści, któ­rych nigdy nie zdą­ży­li prze­ro­dzić w praw­dzi­wą na­mięt­ność. ―> …nie­śmia­łe czu­ło­ści, które nigdy nie zdą­ży­ły prze­ro­dzić się  w praw­dzi­wą na­mięt­ność.

 

 

Wy­obra­żasz sobie, co ona musi prze­ży­wać? – po­wie­dzia­ła z pre­ten­sją. ―> Skoro jest pytajnik, to: Wy­obra­żasz sobie, co ona musi prze­ży­wać? – zapytała z pre­ten­sją.

 

prze­bić się przez osło­nę dru­gie­go. Mę­dr­czy­ni mu­sia­ła się od­su­nąć, bo w któ­rymś mo­men­cie na­par­li na sto­lik i roz­sy­pa­li pion­ki po pod­ło­dze. Ka­sta­mil o mało nie po­tknął się o jeden z nich, co na­tych­miast wy­ko­rzy­sta­ła Igne. Nim się obej­rzał, do­znał ko­lej­ne­go ob­ra­że­nia, tym razem w oko­li­cach uda, gdzie bo­la­ło do­tkli­wiej. Z tru­dem utrzy­mał się na no­gach, ale ogar­nia­ją­ca go wście­kłość nie po­zwa­la­ła mu się pod­dać. Przez mo­ment to on na­pie­rał na wo­jow­nicz­kę serią cio­sów, orien­tu­jąc się, że Igne siłą nad­ra­bia­ła odro­bi­nę wol­niej­sze ruchy. Nie wy­glą­da­ło na to, żeby miała się zmę­czyć… ―> Siękoza.

 

Był go­to­wy w każ­dej chwi­li wzmóc walkę… ―> Był go­to­wy w każ­dej chwi­li wznowić/ podjąć walkę

Za SJP PWN: wzmóc «uczynić coś większym, intensywniejszym, bardziej nasilonym»

 

Mia­łam na­dzie­ję, że mnie z tego wy­rę­czysz… ―> Mia­łam na­dzie­ję, że mnie w tym wy­rę­czysz… Lub: Mia­łam na­dzie­ję, że mnie od tego uwolnisz

Można kogoś wyręczyć w czymś, czyli zrobić coś za kogoś, ale nie można nikogo wyręczyć z czegoś.

 

nie miał szans mie­rzyć się z kimś, kogo zdol­no­ści nie były mu znane. ―> …nie miał szans mie­rzyć się z kimś, czyje zdol­no­ści nie były mu znane.

 

Uśmiech­nę­ła się za­lot­nie, leżąc na roz­wi­chrzo­nej po­ście­li… ―> Czy pościel może być rozwichrzona? Za SJP PWN: rozwichrzony «świadczący o braku równowagi wewnętrznej» rozwichrzyć «potargać, rozczochrać»  rozwichrzyć się «o włosach: zostać rozwichrzonym»

 

– Ka­sta­mi­lu – wy­rwa­ła go z amoku.  ―> Z opisu zachowania Kastamila nie wynika, że był w amoku.

Za SJP PWN: amok 1. «stan silnego podniecenia, euforii lub agresji» 2. «stan agresywnej depresji połączony z manią mordu» 3. pot. «zapamiętanie się w czymś»

 

Wy­krzy­wi­ła twarz w gry­mas pre­ten­sji. ―> Można mieć pretensje do kogoś. ale jak wygląda grymas pretensji?

 

ostat­nie ziarn­ka la­zu­ro­we­go pia­chu prze­sy­py­wa­ły się… ―> …ostat­nie ziarn­ka la­zu­ro­we­go pia­sku prze­sy­py­wa­ły się

 

po czym ob­ró­cił klep­sy­drę do góry dnem i za­wie­sił ją sobie na szyi. ―> Czy klepsydra ma jedno dno, czy może raczej dwa?

A może wystarczy: …po czym ob­ró­cił klep­sy­drę i za­wie­sił ją sobie na szyi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy, bardzo dziękuję za cenne uwagi!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Bardzo proszę, Nati.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

deviantart.com/sil-vah

Silvo, dziękuję za odwiedziny!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Hej, hej

Lubię fantasy, wiec podobała mi się fabuła i postacie, mimo pewnych braków w wyjaśnieniach. Od razu powiem, co utrudniało mi lekturę.

 

– No dalej – ponagliła go. – Świat beze mnie stanie się lepszy.

– Jak to możliwe? – spytał drżącym głosem. – Ty… przez te wszystkie lata…

– To za długo nawet dla mnie – odparła z powagą. – Nikt nie zasługuje na coś takiego.

– Ja… nic z tego nie…

– Nie musisz rozumieć! – warknęła i złapała mocno ostrze miecza. Jej dłoń natychmiast zalała się krwią. – Proszę, chcę w końcu zaznać spokoju – dodała, momentalnie łagodząc ton.

– Nie zabiję bezbronnej kobiety. – Próbował udawać odważnego, jednak zdradzały go trzęsące się ręce.

– Proszę – powtórzyła słodko. – Zrób to dla Ahne. Tylko na mnie możesz się zemścić.

Walczyły w nim skrajne emocje, od wściekłości uciekał w żal i bezradność. Zamknął oczy, nie mógł wytrzymać przenikliwego spojrzenia Utrid, spojrzenia, które już na zawsze miało spędzać mu sen z powiek.

– Kastamilu – wyrwała go z apatii. – Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.

– Chciałaś jej śmierci? – odezwał się w końcu. – Chciałaś, by Ahne umarła?

– Oczywiście – odparła od razu. – Inaczej nie stałbyś się tym, kim jesteś. Nie byłoby nas tutaj.

– Chciałaś jej śmierci! – ryknął żałośnie, przyciskając mocniej miecz do jej piersi. – Zesłałaś tę cholerną zarazę!

– Tak, Kastamilu. – Wydawała się niewzruszona. – To wszystko moja sprawka.

– A książę? Jego też zamierzałaś załatwić?

– Uzdrowić, chciałeś powiedzieć. – Wykrzywiła twarz w grymas. – Wbrew pozorom nie tylko zabijam. Służę temu światu tak, jak potrafię.

– Łżesz! – wrzasnął ponownie. – Łżesz, Leikni!

– Wierz sobie, w co chcesz! – Splunęła mu w twarz. – Jeśli teraz tego nie zakończysz, nigdy nie dam ci spokoju! Rozumiesz, nigd…

Dialog masz naładowany didaskaliami praktycznie co wypowiedź. Kiedy wiadomo, kto mówi, to czasem je odpuść, szczególnie gdy dialog przebiega szybko.

Postacie są dość charakterystyczne, szczególnie wieszczka i jej towarzyszka, ale sam główny bohater wyszedł dość płasko. Może to kwestia limitu, ale rycerz, który stracił ukochaną to dość oklepany motyw.

Złą postacią dla mnie jest Śmierć, o ile można ją umieścić gdzieś w granicach dobra i zła. Dostaje to, czego chciała, ale nie wiem, co myśleć o jej czynach, ponieważ uśmiercenie towarzyszki może mieć głębsze dno – w tekście brak mi motywu.

Czytało się dobrze.

Zanais, bardzo dziękuję za dobre słowa! Wiem, że tekst do najlepszych nie należy, ale cieszę się, że nie jest również najgorszy. Uwagi oczywiście biorę sobie do serca, didaskalia postaram się ograniczyć :)

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Podoba mi się pomysł na śmierć, która ma dość i postanawia przekazać pałeczkę komuś innemu. Zastanawiam się, co by się stało, gdyby Kastamil nie zawiesił sobie na szyi wisiorka z klepsydrą, czy też stałby się śmiercią? Myślę, że wisiorek powinien sam z siebie zmienić właściciela.

Mam natomiast wrażenie, że to, co najważniejsze utonęło w mrowiu wątków, jakie pojawiły się w opku. Mamy więc zarazę, umierającego władcę, jego relacje z gwardzistą (swoją drogą straszny mamałyga z Kastamila, jak na gwardzistę), relacje króla z synem, knowania żony króla, relacje mędrczyni z Inge i praktycznie żaden z tych wątków nie jest zamknięty.

Rozumiem, że to wszystko były knowania Utrid, aby doprowadzić do takiego, a nie innego zakoczenia, ale nie widać tego. Przede wszystkim nie ma informacji kto i dlaczego ją wezwał na dwór, jak w ogóle doszło do tego, że się tam pojawiła. Skoro sama wywołała zarazę, to nie była jej potrzebna żona, trująca króla. Bez królewskiego syna opko też by się obyło.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz, dziękuję za odwiedziny i opinię! 

 

Zastanawiam się, co by się stało, gdyby Kastamil nie zawiesił sobie na szyi wisiorka z klepsydrą, czy też stałby się śmiercią?

Wisiorek właściwie można uznać za symboliczny, kluczowe było zabicie Śmierci.

Mam natomiast wrażenie, że to, co najważniejsze utonęło w mrowiu wątków, jakie pojawiły się w opku.

Tak, mam tego świadomość. Limit znaków był niewspółmierny z tym, ile chciałam pokazać… więc niestety wyszło jak wyszło.

Przede wszystkim nie ma informacji kto i dlaczego ją wezwał na dwór, jak w ogóle doszło do tego, że się tam pojawiła.

Hm, tu wydaje mi się, że nie powinno być wątpliwości – przypłynęła, by wyleczyć księcia.

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Hm, tu wydaje mi się, że nie powinno być wątpliwości – przypłynęła, by wyleczyć księcia.

No tak, ale kto ją zaprosił, jak się o niej dowiedzieli. To właściwie jest kluczowe, bo ona musiała doprowadzić do tego, że ktoś ją tam zaprosi, że się o niej dowie. Wygląda na to, że Utrid pochodzi z innego kraju, bo inaczej Kastamil nie byłby zaskoczony amazonkami. A zapraszać wiedźmę czy jak kto woli mędrczynię z innego kraju, by leczyła śmiertelnie chorego króla oznacza de facto prosić się o kłopoty.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irka_Luz, w sumie w wyjaśnieniach ograniczyłam się do tego, że mędrczyni po prostu „słynęła” w świecie ze swoich zdolności. Ale rozumiem, że mogło to być niewystarczające ;)

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Cześć!

 

No wreszcie trafiłem na klasyczne fantasy, które bardzo lubię! Przyjemnie napisane, choć trochę zabrakło mi jakiegoś głębszego osadzenia tej całej historii w otoczeniu: opisu miejsca akcji, położenia bohatera. Można to wywnioskować z dialogów, ale te są z kolei dosyć złożone i bogate w treść. Bo wątków poruszyłaś bardzo dużo, i momentami miałem wrażenie, że to jest zdecydowanie fragment większej całości. Trochę odniosłem wrażenie, że chciałaś zbyt wielowątkową historię zapakować w 30k znaków. I udało się, choć niektóre elementy, które pokazałaś są równoległe i niezbyt związane z historią/perspektywą Kastamila. Nie do końca zrozumiałem powody starcia w końcówce. Czemy kobiety chciały zabić bohatera? Czy to był spisek, czy wpływ amuletu?

Zastanawia mnie też realizacja hasła konkursowego: kto tu jest złym? Mędrczyni, zło z naszyjnika. Bo o Kastamilu trudno mi cokolwiek powiedzieć. Widzę, że jest przygnębiony, zrezygnowany i wierny, ale nic więcej o nim nie wiem. Nie widzę happy endu złego bohatera? Czy chodzi o to, że mędrczyni chciała umrzeć?

Tyle póki co. Pozdrawiam i lecę przeczytać kolejne komentarze, może to mi cos oczy otworzy. Pomyślę nad biblioteką, jak cos mi się rozjaśni.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć, krar85!

 

Bardzo dziękuję za odwiedziny i podzielenie się uwagami! Mam świadomość, że ten tekst jako samodzielna całość nie bardzo się sprawdził (prędzej jako dodatek do mojej powieści), tym bardziej więc cieszę się, że jednak coś dobrego się znalazło :)

Trochę odniosłem wrażenie, że chciałaś zbyt wielowątkową historię zapakować w 30k znaków.

Tak, to jest niestety główny problem tego tekstu… Może kiedyś, już poza konkursem, go rozwinę.

Czy chodzi o to, że mędrczyni chciała umrzeć?

Tak, osiągnęła to, czego chciała. Sprowokowała Kastamila, by ją zabił i zajął jej miejsce.

Pomyślę nad biblioteką, jak cos mi się rozjaśni.

Na bibliotekę to chyba daleko temu tekstowi :D Ale bardzo doceniam to, że w ogóle wziąłeś to pod uwagę.

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Hail Discordia

japkiewicz, dzięki za wizytę!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Cześć, nati-13-98!

 

Początek przytłoczył mnie trudno wymawialnymi nazwami własnymi i tym eiliffu (trudne słowo, a nie odgadłem jego szczególnego znaczenia, jeżeli takowe było planowane) ;-) Ta pierwsza scena, w szczególności rozmowa pomiędzy Kastamilem i nazwanymi w skomplikowany sposób bohaterami, nie przypadła mi do gustu.

Sporo też na początku tych wątłych postaci czy postur. Wątły był syn księcia. Wątlejsza była również Utrid na tle obstawy. Porównanie Utrid do Ahne (kolejna dość szybko wprowadzona postać, nieżywa zresztą) również nie porwało (takie porównanie zagrałoby, moim skromnym zdaniem, co najwyżej w narracji pierwszoosobowej z perspektywy Kastamila). Podobnie jak kolejne wzmianki o zmarłej.  

Jeżeli chodzi o samo wykonanie, to jest całkiem niezłe. Nie jestem fanem takiego stylu (dla mnie trochę za patetyczny), ale ogólnie nie ma do czego się przyczepić.

Czytając miałem wrażenie skrótowości, ale limit wykorzystany niemal do cna, więc nie było już opcji na rozwinięcie wątków. Zmniejszenie liczby postaci (oraz tych trudnych nazw własnych) i opisów, pozwoliłoby zyskać trochę przestrzeni.

Brawo natomiast za pomysł! Nie było to sztampowe opowiadanie. Większa liczba znaków (albo mniejsza opisów/postaci) na pewno pozwoliłaby Ci rozwinąć skrzydła.

 

Powodzenia w konkursie! Pozdrawiam!

 

"Kozy mają mnie w nosie, a psy na ogonie." T. Rałowski

FilipWij, dzięki za odwiedziny i podzielenie się spostrzeżeniami! 

Większa liczba znaków (albo mniejsza opisów/postaci) na pewno pozwoliłaby Ci rozwinąć skrzydła.

Tak, zdecydowanie znaki zaważyły na jakości ;) Cieszę się, że mimo różnych niedociągnięć pomysł się spodobał.

 

Pozdrawiam i również życzę powodzenia!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Cześć, Nati! :) W końcu dotarłem.

Powiem tak: mam mieszane uczucia. Na pewno zaoferowałaś czytelnikom kawał interesującego uniwersum, jest kilka motywów, które bardzo lubię, na przykład świat ogarnięty zarazą (oklepane, ale cenię takie klimaty :D), pomysł na zmęczoną Śmierć i kilka innych, pomniejszych elementów. Był tu potencjał na opowiadanie-petardę, ale uważam, że nie do końca ten potencjał wykorzystałaś. Zamierzam też napisać, co moim skromnym zdaniem można byłoby zrobić lepiej (ale to tylko moja opinia, nie traktuj tego pod żadnym pozorem jako prawdy objawione). 

Po pierwsze, o czym pisali wyżej inni czytelnicy, mnogość wątków. Rozpoczęłaś ich tyle, że starczyłoby na ich rozwinięcie w długą powieść wypełnioną intrygami. Myślę, że przy tak krótkiej formie dobrze zastanowić się na etapie konspektu, czy na pewno każda z postaci jest potrzebna do poprowadzenia zaplanowanej opowieści i czy na pewno każdy wątek jest niezbędny. Przeprowadzony w taki sposób bilans zysków i strat pozwoliłby na wyłuskanie esencji ;) Nie przeszkadzała mi natomiast mnogość nazw własnych, bo całkiem sprawnie tłumaczyłaś je i wprowadzałaś w taki sposób, że się nie pogubiłem. 

Po drugie, nie czułem za bardzo głównego bohatera. Narracja mogłaby być bardziej żywa, moglibyśmy bardziej odczuć emocje bohatera. Zamiast odhaczania fabuły punkt po punkcie “zrobił-zobaczył-powiedział”, można byłoby skupić się na zaprezentowaniu emocji, zwłaszcza przy momentach dotyczących Ahne (coś w stylu Na wspomnienie ukochanej poczuł gwałtowny ucisk w piersi, który sprawił, że musiał na chwilę przysiąść. Zamrugał szybko, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Oddałby wszystko, by ujrzeć ją jeszcze raz). Oczywiście to tylko moje zdanie, ale uważam, że tkwi to duży potencjał i przeczytałbym wówczas opko ze znacznie większym zainteresowaniem :) Nie mówię, że teraz jest źle, ale dałoby się dużo, dużo więcej.

I po trzecie, zbyt kwieciście podczas dynamicznych scen!

 

Gwardzista ledwie zdążył uniknąć ciosu, oprzytomniał w ostatniej chwili. Wydobył oręż i zamachnął się z dołu, jednak Igne z łatwością odepchnęła cios. Kastamil stał teraz na wprost przeciwniczki, dysząc gniewnie i spoglądając na nią nienawistnie.

Odpierał jej ataki, choć musiał przyznać, że dorównywała mu siłą, o ile nawet nie przewyższała. Prowadziła go w kierunku ściany, nie mógł dopuścić, by go tam przygwoździła.

Spróbował ciąć ją po nogach, jednak nie dała się zaskoczyć, zablokowała miecz, po czym uderzyła z obrotu i zdołała skaleczyć mu ramię. Kastamila przeszył chwilowy ból, ale rana była na tyle nikła, że rychło o niej zapomniał.

A gdyby to przepisać tak:

 

Gwardzista ledwie zdołał uniknąć ciosu. Wydobył oręż i zamachnął się od dołu. Igne jednak łatwo odepchnęła uderzenie. Zadyszany Kastamil spojrzał na nią nienawistnie.

Dorównywała mu siłą, a może nawet przewyższała. Odpierał ataki, a ona spychała go w stronę ściany. Nie mógł dopuścić, by się jej powiodło.

Spróbował ciąć Igne po nogach. Nie dała się zaskoczyć. Zablokowała uderzenie, a potem cięła z obrotu, kalecząc mu ramię. Kastamila przeszyła fala bólu…

Znowuż, to tylko moja opinia, ale uważam, że sceny zaplanowane jako dynamiczne znacznie lepiej wybrzmiewają, jeśli są napisane maksymalnie krótkimi zdaniami, z jak najmniejszą ilością słów i bez nadmiernych opisów ;) Sam próbuję bawić się tym tematem, a ponieważ mam tendencję do rozwlekania i bardzo kwiecistych wyrażeń, najpierw piszę “z marszu”, a potem staram się ciąć i rozbijać na krótkie zdania. Na końcu porównuję, co brzmi dynamiczniej, szybciej i wybieram najlepszą opcję.

Muszę jeszcze pochwalić wykonanie. Dołożyłaś starań, aby tekst nie świecił bykami i aby czytało się go łatwo ;)

Chociaż odczuwam niedosyt, opowiadanie stanowi bardzo dobry zwiastun przyszłych tekstów i z wielką chęcią przeczytałbym kolejne Twoje dzieło!

Pozdrawiam!

AmonRa, bardzo dziękuję za tak wyczerpujący komentarz! Myślę, że jeszcze kiedyś wrócę do tego opowiadania, żeby poprawić to wszystko, co zgrzyta ;) Sceny walki przemyślę, również w kontekście kolejnych tekstów – dzięki za radę!

Chociaż odczuwam niedosyt, opowiadanie stanowi bardzo dobry zwiastun przyszłych tekstów i z wielką chęcią przeczytałbym kolejne Twoje dzieło!

Ogromnie się cieszę, że ostatecznie nie zniechęciłam :)

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Hej Nati,

mam mieszane odczucia co do opowiadania. Przede wszystkim tak jak wspomnieli już moim poprzednicy wiele wątków nie zostało wyjaśnionych: dlaczego księżna truła króla, jaka była rola Kastamila względem młodego księcia, nic nie wiemy o jego ukochanej, której śmierć mocno wpłynęła na bohatera.

Bardzo nie spodobała mi się też scena walki – nie rozumiem, dlaczego Igne umarła, dlaczego tak naprawdę zaczęli ze sobą walczyć. I motyw śmierci – opowiadanie jest zbyt krótkie, aby dobrze to zarysować, więc trochę to wygląda jak podane na talerzu (śmierć sama przybywa do Kastamila i niemalże nadziewa się na jego miecz). Zdecydowanie zbyt wiele wątków zostawiłaś niedopowiedzianych. 

Czytało się dobrze i płynnie, więc zawiodła tutaj troszkę fabuła. 

Shanti, dziękuję za odwiedziny! Tak, niestety chciałam zmieścić w krótkiej formie za dużo treści i nie do końca wyszło ;) 

nie rozumiem, dlaczego Igne umarła, dlaczego tak naprawdę zaczęli ze sobą walczyć

Tutaj krótko dopowiem: właściwie chodziło o rozjuszenie Kastamila i pozbycie się Igne, która byłaby świadkiem jego przemiany w Śmierć.

Cieszę się, że formalnie tekst się dobrze czytało.

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Nati, To chyba każdego z nas dotyczy – chęć opowiedzenia wszystkiego w ograniczonej liczbie znaków. Sama mam z tym problem. Ale czytało się dobrze, więc chętnie zajrzę do kolejnych Twoich tekstów :)

Shanti, bardzo mnie pocieszyłaś, dziękuję :)

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

To jest opinia, którą napisałem przed wrzuceniem obrazka potwierdzającego przeczytanie. Nie śledziłem tego, czy w tekście zachodziły później jakieś zmiany. Nie czytałem komentarzy innych użytkowników przed spisaniem własnych uwag.

[wyedytowane]

Dziękuję pięknie za udział w konkursie, życzę miłego dnia ;)

Morteciusie, dziękuję za wyczerpujący komentarz. Cieszę się, że doceniłeś brak większych usterek technicznych :)

Jako że nie czytałeś poprzednich komentarzy – mam świadomość, że główną wadą tego tekstu jest powiązanie z powieścią, której nikt nie zna. Wiele nazw jest częścią większego świata – choć z Ahne i Anah przyznaję, że mogłam nieco te nazwy rozróżnić.

Kto jest złym bohaterem? Chciałam zostawić w tej kwestii otwartość w interpretacji, właśnie dotyczącą tych względów, o których piszesz. Ale rozumiem, że konkurs miał pewne ściśle określone zasady, więc przyjmuję krytykę.

Pozostałe kwestie – też przyjmuję, jako opinię do przemyślenia.

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Przyznam, że z pewnym trudem brnęłam przez kolejne sceny, choć nie jestem pewna, co było tego przyczyną. Język jest poprawny, choć często dość okrężnie opisujesz, co się dzieje (dla przykładu: „(…) z rozwartymi do granic możliwości powiekami” – można skrócić do „wytrzeszczając oczy”), używasz określeń, które wydawały mi się mało obrazowe i nie zawsze adekwatne do sytuacji (jak padająca nie raz w tekście pretensja – ktoś coś mówi, patrzy, a nawet robi grymas z pretensją). Czasem więcej było mówienia, niż pokazywania (choćby „Alvorlig dostał potwornych drgawek” – moim zdaniem wyraziściej zabrzmiałoby sformułowanie, że zaczął miotać się na łóżku). Nie bardzo też rozumiem zdanie „krzyknął spontanicznie Kastamil”… I jak wygląda brzydki uśmiech? Język bywa mało dobitny, z fragmentu z końcową walką wypisałam sobie frazę „doznał kolejnego obrażenia”, bo odczułam ją jako wyjątkowo niedopasowaną do tak dynamicznej sceny. Podobnie zresztą jak „Kastamil naparł całym sobą, by miecz powędrował jak najdalej”. To „powędrował jak najdalej” w odniesieniu do wpychania ostrza w ciało brzmi… powiedzmy, że tak sobie. Na plus – przyzwoita interpunkcja i brak jakichś poważniejszych technicznych baboli.

Konstrukcja opowiadania wydała mi się nieprzemyślana. Rozpoczynasz sceną rozmowy księcia z Kastamilem, pojawia się też syn tego pierwszego. Następnie pada – w moim odczuciu – raczej niezręczna wzmianka o uchylonych drzwiach. Jak można było się spodziewać, syn podsłuchiwał rozmowę, ale dla całości opowiadania to zdarzenie, jak się po lekturze okazało, nie miało żadnego znaczenia. W krótkiej formie zamkniętej mimo wszystko oczekuję, że każdy element znajduje się po coś, ma swój cel i przeznaczenie, zwłaszcza, że limit znaków nie należał do sporych. Dodatkowo zdawkowe wzmianki o zarazie oraz postaci pojawiające się „na chwilę”, jak księżna i książęcy potomek, sprawiały, że tekst niebezpiecznie przywodził mi na myśl fragment większej całości. Brakuje wyjaśnień motywów pewnych postaci, jak księżnej. Ciekawym wątkiem była relacja Utrid i Igne, jednak ta, niestety, skończyła się szybko i chyba nie do końca wiem, dlaczego.

Świat mamy tu domyślnie średniowieczny z magią. Pojawiają się jakieś przebłyski indywidualności, ale nazwa gry i jedno bóstwo to jednak mało, jeśli chodzi o światotwórstwo. Postaci nie są zbyt skomplikowane i jako takie bym je przełknęła, jednak Kastamila odbieram jako sprzecznego w swej kreacji. To gwardzista, żołnierz; ogólnie spodziewałabym się, że twardy chłop, a on łatwo ulega emocjom i sprawia wrażenie raczej wycofanego i biernego. Trochę ciężko było mi kupić, że aż tak rozpaczał z powodu dziewczyny, z którą – jeśli dobrze zrozumiałam – nie zdążył wejść w bliższą relację. W walce też się nie popisał; Igne bym mu wybaczyła, bo kreujesz ją na kawał baby wytrenowanej w wojaczce, ale Utrid? No i nie jestem przekonana, czy to możliwe, aby blokować ciosy miecza sztyletem…

Rozumiem, że złą postacią jest tutaj Śmierć – Leikni. Trochę mi to zgrzyta, bo ona sama mówi w tekście, że pochodzi od niej cały rodzaj ludzki. Ale okej, sama o sobie może sądzić, że jest dobra (albo neutralna). Problem mam z nią taki, że ciężko mi powiedzieć, jaka jest naprawdę, a co w niej jest tylko pozą, maską założoną na użytek funkcjonowania wśród ludzi. Pomogłoby tutaj pogłębienie relacji z Igne, ale to, niestety, zostało potraktowane raczej skrótowo. Aczkolwiek – dobre zakończenie jest.

Niestety, tekst mnie nie porwał, a nawet trochę zmęczył. Myślę, że najbardziej na wrażenia z lektury wpłynęła kulejąca kreacja głównej postaci oraz brak skupienia narracji na kluczowych elementach historii.

deviantart.com/sil-vah

Silvo, dziękuję za komentarz i podzielenie się spostrzeżeniami. Zarzuty przyjmuję, wiem, że można to było napisać lepiej ;) Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

A mnie się podobało.

Bogaty świat. Tak, tekst jest częścią czegoś większego. Ale większość wątków została domknięta.

Ciekawe spojrzenie na śmierć. Nie zgodziłabym się tylko, że śmierć jest zła. Dla mnie bardziej amoralna.

Intrygi, jak to na królewskim dworze. Trochę się pogubiłam z koroną – kto ma ją dostać, ten podsłuchujący syn?

Babska logika rządzi!

Finklo, dziękuję za odwiedziny i tak pozytywny komentarz – jestem bardzo miło zaskoczona :)

Nie zgodziłabym się tylko, że śmierć jest zła. Dla mnie bardziej amoralna.

Tak, i właściwie niejednoznaczna, dlatego nie do końca wpisała się w ideę konkursu ;)

Trochę się pogubiłam z koroną – kto ma ją dostać, ten podsłuchujący syn?

Tak, tylko o nim jest tutaj mowa. 

 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Anet, dziękuję i bardzo się cieszę ;)

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Nowa Fantastyka