- Opowiadanie: Maslodont - Barry Łotter i Niegasnący Pokój

Barry Łotter i Niegasnący Pokój

Krótka przygoda z pechowego żywota młodego czarodzieja.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Barry Łotter i Niegasnący Pokój

 Barry Łotter kolejny raz pozbawił Greyfindor wszystkich punktów, w ciągu jednego dnia. Przy użyciu zaklęć i kopniaków jednogłośnie został wyrzucony z dormitorium. Błąkał się wzgardzony i samotny długimi godzinami po najbardziej przygnębiających i zapomnianych korytarzach. Próbował znaleźć miejsce, w którym mógłby skryć swoją osobę oraz towarzyszący mu przeogromny smutek. Niestety, większość drzwi, które go interesowały, było pozamykanych potężnymi zaklęciami, albo kazały mu zwyczajnie spieprzać.

Gdy Barry’ego goniły – gdzieś około dwudziestej trzeciej – Krasnalce Zwyrodnialce przez zakurzone korytarze opuszczonego skrzydła Hołgwartu, chłopak dostrzegł przed sobą wąską smużkę światła. Bijąca ciepłem poświata zapraszała śmiało do środka. Barry biegł ile sił, jednak zgrana wataha krasnalców była bardziej zmotywowana niż zmęczony Łotter.

Dopadli ofiarę tuż przed drzwiami. Zwyrodnialce obaliły chłopca na podłogę. Młody czarodziej, piszcząc i drąc się wniebogłosy, koniuszkami palców dotykał uchylonych drzwi – jednak z jasnego pomieszczenia nie nadeszła żadna pomoc. Brud z pośladków krasnalców, mieszał się ze śliną Barry’ego. Gang konusów związał nieszczęśnika niczym szynkę.

 – Dawać go na plecy! – rozkazał piskliwym tonem, nieznoszącym sprzeciwu i nudy, herszt zwyrodnialców. Krasnal wskoczył na klatkę piersiową czarodzieja. Klęknął. Kolana oparł na kościach obojczyka. Nachylił się nad twarzą Łottera i spojrzał, swym zdemoralizowanym wzrokiem, w głąb duszy ludzkiego dziecięcia.

– Dobra chłopaki – odezwał się po chwili mocno zawiedziony. – Zwijamy się. Nasze moce na nic się nie zdadzą. Ten chłopak od dawna jest martwy w środku.

 Co za szczęście – uradował się w głębi ducha Barry.

 – Ale żeby nie było! – kontynuował dowódca – jesteśmy Krasnalce Zwyrodnialce…

– Ło-no, ho-ho! – ryknęły chórem pozostałe, toczone przez moralne zepsucie mikrusy, w szpiczastych czapeczkach – na których widniały najbardziej obrazoburcze i wyuzdane sceny, jakie można sobie tylko wyobrazić.

 – No właśnie. – Poklepał dłonią rozpalony policzek Łottera. – Zabrać mu buty! – Barry chciał walczyć, starał się wierzgać, ale solidne węzły skutecznie krępowały ruchy. – I wszyć pod skórę podeszw stóp, najtwardsze i najbardziej uwierające szyszki, jakie tylko mamy!

Po skończonej robocie poluzowali więzy krępujące chłopaka. Stracili zainteresowanie i odeszli, aby poszukiwać okazji dla popełnienia kolejnych łajdactw. Barry podniósł się na nogi. Twarde szyszki utrudniały mu utrzymanie równowagi, boleśnie drażniąc stopy. Każdy ruch sprawiał chłopcu trudność i wzniecał palący gniew. Spojrzał nienawistnie za krasnalcami, którzy wymachiwali płonącymi butami Łottera. Złość wzbierała, w adepcie magii, by odnaleźć ujście w prostej frazie:

 – Juch wam w zad – wymamrotał, chwiejąc się na szyszkach. Wulgaryzm nie uszedł uszu knypkowatym dewiantom. Niczym jeden mąż odwrócili się w kierunku chłopaka. Barry pryknął ze strachu.

 – Tobie też! – odpowiedzieli zgodnie na sekretną pożegnalną formułę Zwyrodnialców. Następnie jeden po drugim wskoczyli na drewnianą poręcz i zjechali w dół, niknąc w odmętach ciemności, pozostawiając za sobą jedynie kałowe strużki na drewnianych barierkach. Barry spojrzał na dłoń i wytarł w spodnie.

Ruszył w stronę drzwi. Szyszki wwiercały się w ścięgna pod stopami, aż Barr’yemu pociemniało przed oczami z bólu. Krasnalce dobrze wykonali swoją pracę. Zadbali o wytrzymałe zszywające zaklęcia (odporne na ludzką magię) oraz o środki antyseptyczne – by chłopak nie umarł od zakażenia, lecz męczył się długimi tygodniami.

Kuśtykając, wszedł do jaśniejącej komnaty. Zmrużył oczy przed jaskrawym światłem. Pod ścianami leżały sterty rupieci, jednak wnętrze było bardzo przytulne. Łotter wpadł na pomysł zaadaptowania pomieszczenia na samotnię. Wytarł różdżkę w rękaw i natychmiast zabrał się do pracy, by przystosować pomieszczenie na własny użytek.

Ze sterty śmieci wyciągnął stare worki, które napełnił truchełkami much, myszy i szczurów, by nie spać na twardej dębowej podłodze. Usadowił się wygodnie na posłaniu. Każdy najmniejszy ruch sprawiał, że malutkie wypełniające worki kosteczki pękały i chrobotały. O dziwo, działało to kojąco, na jego zszargane nerwy.

Jaskrawe światło bezustannie wkradało się pod umęczone powieki adepta magii. Zasłaniał twarz rękoma, skrywał głowę pod poduszką, to naciągał kołdrę i nic, jasno. Poświata zaczęła irytować chłopaka. Wstał i na obolałych nogach wybrał się na poszukiwanie wyłącznika. Staranne przetrząśnięcie pomieszczenia okazało się bezowocne. Sięgnął po różdżkę, wyciągnął rękę przed siebie, wykonał wyuczony ruch i wypowiedział zaklęcie wygaszające światło:

 – Nox! – Bez efektu. – Nox! Nox! Nox! Nox! – krzyczał i wymachiwał różdżką na próżno.

 – Barry – wyszeptała komnata, głos dobiegał jakby ze ścian. – Daremny twój trud. Usiądź i delektuj się moim światłem.

Przerażony czarodziej skierował chwiejne kroki ku wyjściu. Komnata, zanosząc się słodkim, irytującym chichotem, zamknęła drzwi Łotterowi przed nosem.

 – Zostań ze mną i rozkoszuj mym niegasnącym blaskiem, Barry.

Chłopak zrezygnowany zsunął się po ścianie, skrył głowę pomiędzy kolanami i zapłakał.

 – Mam w kuprztylu twoje światło! – krzyknął, bijąc bezsilnie pięściami w podłogę.

 – Ależ Barry! – Komnata zaśmiała się słodko. – Zapewniam cię, że ono już tam jest. Spójrz, spójrz jak głęboko! – Łotter poczuł, że jego sztruksowe spodnie opadły do kostek, a kręgosłup zaczyna się wydłużać i wyginać. Zielone oczy zaczęło drażnić oślepiające światło, które dobiegało spomiędzy rozwieranych pośladków.

Tej nocy nie zaliczył do najmroczniejszej w swoim życiu.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Pomysł na przebudowę znanej serii na pewno zasługuje na uwagę, choć treści są w moim odczuciu mocno szokujące.

Warto też zwrócić uwagę na stronę techniczną tak krótkiego tekstu i poprawić liczne usterki, występujące także w zapisie dialogów.

 

Pozdrawiam.

Pecunia non olet

Witaj bruce

 

choć treści są w moim odczuciu mocno szokujące.

Nie zamierzałem oszczędzać bohatera. Barry tutaj jest (i musi być) bliżej związany z pechem, niż Harry z Hedwigą.

 

Warto też zwrócić uwagę na stronę techniczną tak krótkiego tekstu i poprawić liczne usterki, występujące także w zapisie dialogów.

Gdy dowiem się więcej, i gdy dam radę moim okiem wyłapać babole, z pewnością poprawię smiley

 

Dzięki za przeczytanie tekstu i również pozdrawiam.

 

 

Rozumiem, pomysł na pewno jest, a to najważniejsze. 

Są tu na Portalu podawane linki do poprawnego zapisu dialogów, ja także uczę się ich mozolnie jako tutejszy “ żółtodziób”. :)

Jak znajdę, podrzucę Ci. :)

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Właśnie znalazłem poradniki Nazgula Mortycjana, w dziale (nie inaczej PORADNIK), dotyczące zapisu dialogów smiley Teraz tylko wbić sobie do głowy. Żeby wbić, trzeba skrobać smiley

 

 

 

Wiele do poprawy ale czapeczki z obsceną mocne;)

Lożanka bezprenumeratowa

Czuję się po przeczytaniu Twojego szorta, jakbym utkwił gdzieś na rozdrożu. Bo z jednej strony nie rozbawił mnie (ale z humorem to wiadomo jak jest, nie do każdego trafisz), a z drugiej, jeśli miało być mocno i bez hamulców, to jednak czegoś zabrakło. Mimo światła z rozwartych pośladków i innych ekscesów gdzieś tam czułem, że hamulce dociskałeś. Tak wiec zabrakło czegoś aby rozbawić, zabrakło również aby tekst był dobrą, abstrakcyjną parodią w stylu bizarro. Takie mam odczucia czysto subiektywne. Pozdrawiam!

Właśnie znalazłem poradniki

Super, bo ja zaczynam szukanie od wątku powitalnego, potem natykam się na ten dla żółtodziobów i … zostaję. wink

Z dialogami jest ciężko, ja niby rozumiem reguły, a potem i tak piszę źle. blush

Ważne, aby ćwiczyć. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Widzę że Barry, prócz bycia pechowcem, jest również strasznie nieudolnym magiem. Na jego miejscu, po takim zaszyszkowaniu, rzuciłbym krasnalcom na pożegnanie soczystą avadę kedavrę, zamiast przekleństwa. 

Kloaczne żarty były trochę nie w moim guście, ale zwyrodnialce mi się spodobały. 

 

Poniższe zdanie, a raczej jego końcówka, trochę mi zgrzyta. Może z myślnikiem na końcu, zamiast przecinka, byłoby lepiej? 

Zasłaniał twarz rękoma, skrywał głowę w poduszkę, to naciągał kołdrę i nic, jasno

Może skrywał głowę pod poduszką, brzmiałoby też lepiej. 

 

Pozdrawiam.

Ambush, dzięki za poświęcenie czasu na przeczytanie!

 

Pozdrawiam :)

 

Realuc, masz trochę racji, wstrzymywałem się trochę. Nie chciałem od początku rzucać “urwami”, sądząc, że może być to zabawne (zazwyczaj nie jest). Przybrałem formę, takiego humoru do kibelka, ponieważ formy uprzykrzania bohaterowi życia, nie mają być wysublimowane, tylko upierdliwe dlań. Dziękuję za opinię, poświęcony czas na przeczytanie i pozdrawiam!

 

Larifari, przyznam nieskromnie, że krasnalce też mi przypadły do gustu. Pewne ograniczenia, specjalnie narzucone, pozbawiają bohatera korzystania z tak skomplikowanych zaklęć. Barry nie może mieć lekko w życiu, a tego typu czary z pewnością ułatwiałyby wybrnięcie z wielu problematycznych zdarzeń – czego bardzo nie chcę :) 

Co do sugestii, odnośnie poduszki, faktycznie wygląda to lepiej.

Pozdrawiam serdeczenie!

 

 

Cześć!

 

Harapota i słup światła z wzorca ciemności powiadasz. Pomysł intrygujący, podchodzi pod bizarro imho. Momentami śmieszne, zdecydowanie ekscentryczne i (pewnie) nasycone nawiązaniami do HP. Napisałem pewnie, bo nie znam HP (na ile da się tego nie znać interesując się fantastyką troszeczkę), więc wielu rzeczy pewnie nie złapałem.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Witaj krar85

 

Dziękuje za komentarz i poświęcenie czasu na przeczytanie, tego niewiekopomnego dzieła ;)

 

Pozdrawiam :)

Zacznę od swojego refrenu do pieśni pisarskiej fantasy, nie jestem ich szczególnym admiratorem, a jeśli już – wielce wybrednym, natomiast wiele osób z portalu je lubi.

Pierwsze zdanie kieruje nas natychmiast do Harrego Pottera i sugeruje rodzaj fanfiku, a kolejne zdania dalej na w nim osadzają. Czy fanfik jest be? Jako ćwiczenie wyobraźni, pisania – nie, jako tekst – tak, lecz jest to moja opinia. 

 

Przygotuj się na zimny prysznic. Nie będzie lekko.

Na boga, czy masz coś przeciwko krasnoludom, że podejrzewasz ich o wszelkie zło tego świata i wyzywasz od najgorszych kanalii?

Jak na szort, dużo odniesień do czynności fizjologicznych odnoszących się do defekacji i czynności "tyłkowych": ślina mieszająca się z brudem z pośladkow (czemu na boga pupa krasnali miałaby być czymś upaprana, nie podcierali się czy co, rozwolnienie wieczne mieli?); pryknięcie Barrego; kałowe strużki; zielone światło z pośladków. Mnie takie czynności nie bawią, nie śmieszą, to raczej fascynacja niemowląt i ciut starszych dzieciaków. Są naturalne. Czynność jak czynność. Jesteśmy organizmem: pocimy się, wydzielamy różne substancje (też pasożyty), jemy i wydzielamy resztki – możesz sobie wyobrazić człowieka jako rurę. Mam kłopot nie z samym ich pojawieniem, ale wyjaśnieniem, dlaczego na boga i jak budują fabułę? 

 

Zatrzymania:

Próbował znaleźć miejsce, w którym mógłby ulokować swoją osobę oraz towarzyszący mu przeogromny smutek.

"Ulokować" – się gryzie z resztą zdania.

Niestety(+,) większość drzwi, które go interesowały, były pozamykane potężnymi zaklęciami, albo kazały mu zwyczajnie spieprzać.

Było pozamykanych?

Zwyrodnialce obalili chłopca na ziemię.

Na czuja "obaliły", ale pewna nie jestem – sprawdź.

Brud z pośladków krasnalców mieszał się ze śliną Barry’ego.

A niby jak? I co ma to do rzeczy, znaczy fabuły? Ma wywołać obrzydzenie, czy co?

Uradował się w głębi Barry

W jakiej głębi? Chyba kiks, czegoś brakuje.

I wszyć pod skórę, u podeszwy stóp, najtwardsze i najbardziej uwierające szyszki, jakie tylko mamy!

Podkreślenie, sprawdź, czy tak ma być? U, czy w?

Tracąc dalsze zainteresowanie, zaczęli odchodzić w poszukiwaniu kolejnych okazji do wybryków.

Niezgrabne, może "stracili zainteresowanie i odeszli, aby poszukiwać kolejnych okazji.

Raczej nie nazwałabym ich zachowania wybrykiem.

Twarde szyszki utrudniały mu utrzymanie równowagi, jednocześnie boleśnie drażniąc stopy.

Niezgrabne. Musisz się zdecydować – może usunąć jednocześnie.

Spojrzał nienawistnie za krasnalcami, odchodzącymi z parą butów jako trofeum

Opowiadaj, a nie kombinuj. To już któreś zdanie ze strukturą: najpierw normalny czasownik (orzeczenie), a potem – ący (czynność jednoczesna).

Szyszki wwiercały się w ścięgna pod stopami

Ścięgna w stopie – sprawdź, gdzie i czy są w stopie. ;-)

Zadbali o doskonale wytrzymałe zszywające zaklęcia oraz o środki antyseptyczne – by chłopak nie umarł od zakażenia, lecz męczył się długimi tygodniami.

Wystarczy – wytrzymałe. Z tym męczeniem długie tygodnie w Hogwarcie bym nie przesadzała, chyba byli tam jacyś nauczyciele?

Łotter ucieszył się na myśl wejścia w posiadanie własnej samotni.

Jak mógł się cieszyć po takich przejściach i nieodwracalnej zmianie? To była raczej sytuacja typu alert i stare pozbawienie punktów oraz dawne plany raczej poszłyby w odstawkę.

O dziwo(+,) działało to kojąco, na jego zszargane nerwy.

Tej nocy Barry Łotter nie zmrużył żadnego oka.

Ile ich miał?

 

Podsumowując: fanfik, niezbyt pomysłowy, raczej poprawnie napisany. Napisz coś od serca, a nie po literackiemu.

Orderu nie budiet, ale ja też nijakiego nie posiadam, zatem, cześć pod pierwszym tekstem.  

Poza tym pisz, bo czynność rozwojowa, przyda się. :-) 

a

 

PS. Na wszelki wypadek linkuję dwa poradniki, bo nie wiem, czy już je masz:

Drakainy – jak przeżyć na portalu  

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842

Finkli – o komentowaniu i odzywaniu się pod swoimi opkami i zostawianiu śladu pod tekstami innych. Pod moimi nie musisz, od razu zaznaczę, bo są nudne i niezrozumiałe.

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/6684267

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum, gdy rano wszedłem na stronę i zobaczyłem twój komentarz (muszę zaznaczyć, że zrobiłem to w biegu), pomyślałem „Uuu, to sobie naskrobałem” ;)

Teraz gdy mam więcej czasu, mogę spokojnie odpisać – nie lubię odpowiadać przy użyciu smartfona.

 

Zastosowałem się do twoich sugestii i poprawiłem co nieco. 

 

Sprawdziłem sprawę ze stopą. Znajduje się w niej m.in. ścięgno mięśnia strzałkowego długiego, ścięgno mięśnia strzałkowego krótkiego. Szyszki zostały wszyte tam, gdzie znajduje się rozcięgno podeszwowe. Zostawiam „ścięgno”, pasuje mi lepiej, chociaż z punktu anatomicznego nie jest poprawnie.

 

Dziękuję za wykazanie błędów i krytyczną, ale budującą, opinię.

Poradniki Drakainy i Finkli już czytałem :)

 

Pod moimi nie musisz, od razu zaznaczę, bo są nudne i niezrozumiałe.

Tak się składa, że przeczytałem wcześniej twoje opowiadanie „Pali się, moja panno”. Historia kobiety odrodzonej jako drzewo śliwkowe, której zachował się ból wywołany płomieniami, jest całkiem dobre. To jednak powinienem napisać pod twoim opowiadaniem nie tutaj :)

 

 

 

 

pomyślałem „Uuu, to sobie naskrobałem” ;)

Iii, to ze mnie jakiś kot – pogromca myszy. :-)

nie lubię odpowiadać przy użyciu smartfona.

Też nie lubię korzystać z jego pomocy przy odpowiedziach, chyba że krótkie wymiany, kontekstowe.

Jak trochę poprawiłeś, znaczy fajnie. O:o i sprawdziłeś te przyczepy mięśniowe. :D

Dziękuję za wykazanie błędów i krytyczną, ale budującą, opinię.

Rozważaj wskazane, ale myśl po swojemu. ;-) Dzięki „za budującą”, bo nigdy nie wiem, co kogo może urazić. Z tym „nigdy” przesadziłam, ale niekoniecznie tak bardzo. ;-)

 

Fajnie skomentowałeś moje opko, rzekłabym że w punkt. xd.

 

Pzd.

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Fanfikowe bizarro. Niestety nie przepadam ani za fanfikami, ani za Harrym Potterem, więc nie jestem odbiorcą. Kloaczne żarty mnie nie ubawiły i podpisac sie mogę pod komentarzem Realuca – widać, że się hamowałeś. Gdybyś poszedł bardziej grubo, mógłbyś przekroczyć granicę dobrego smaku, ale wtedy byłoby to mocne opowiadanie, a Ty się zatrzymałeś i zamiast mocniej zamieszać w tym wiaderku farby, żeby uzyskać jednolity kolor, zostawiłeś IMHO robotę nieskończoną. Zamiast wyraźnego obrazu, nasyconego kolorem zwyrodnienia, przedstawiłeś coś rozmazanego, rozmemłanego; coś o czym nie do końca wiem co myśleć.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Kojarzy mi się trochę z Magicznymi Przygodami Kubusia Puchatka – może ktoś jeszcze pamięta tę legendarną “pastę” sprzed już dziesięcioleci :) . Wygrywa ona z tym tekstem swoją bezpośredniością, bardziej wartką akcją i przewagą dialogów. Ten tekst jest jakby nie do końca zdecydowany na temat tego czym jest, bo np. akapity opisów totalnie tu nie pasują. To nie jest rodzaj tekstu, który się czyta dla opisów (chyba, że są śmieszne). Czytelnik naprawdę nie chce zbytnio poczuć, że jest w tym świecie. Nie obchodzi go to, że podłoga była dębowa, albo że wnętrze było przytulne. To są charakterystyki, które nie pasują do tego rodzaju tekstu. Powinno być: poszedł, bam, zdażyło się coś śmiesznego, napisanego zwięźle i bezpośrednio.

Wszycie szyszek jest pomysłem… dziwnym. Przekombinowanym. Niech już lepiej obetną mu stopy i przyczepią do kół swojego dreptoweru. Nie trzeba nawet wyjaśniać co to jest ;) .

Krasnalce zwyrodnialce to zdecydowanie najjaśniejszy pomysł tego tekstu. Ma potencjał, jeżeli podejdzie się do niego właśnie inspirując się czymś takim jak MPKP.

Łukasz

Przyznaję, że pomysł na obśmianie postaci Harry’ego był, ale brakło mu finezji i dobrego smaku. Humor jest, ale z gatunku tych, który nie każdego rozśmiesza – mnie nie rozśmieszył. Nie przepadam za bizarro, ale lektura opowiadań Fasolettiego mocno mnie uodporniła, więc zaprezentowane tu  elementy okazały się w miarę łagodne i jakoś je przeżyłam.  

Z prawdziwą przykrością muszę jednak zauważyć, że tekst jest napisany w sposób, delikatnie mówiąc, pozostawiający wiele do życzenia.

 

chło­pak do­strzegł przed sobą wąską stróż­kę świa­tła. ―> A co tam, jeśli wolno wiedzieć, robiła kobieta pilnująca światła? O kobiecie piszemy raczej szczupła, a nie wąska.

A może miało być: …chło­pak do­strzegł przed sobą wąską struż­kę/ smużkę świa­tła.

Poznaj znaczenie słów stróżkastrużka/ smużka.

 

 Zwy­rod­nial­ce oba­li­ły chłop­ca na zie­mię. ―> Zwyrodnialec jest rodzaju męskiego, a rzecz dzieje się w pomieszczeniu, więc: Zwy­rod­nial­cy oba­li­li chłop­ca na podłogę.

 

Brud z po­ślad­ków kra­snal­ców, mie­szał się ze śliną Barry’ego. ―> Czy Barry lizał im dupki. A jeśli tak, to dlaczego???

 

 Co za szczę­ścieUra­do­wał się w głębi ducha Barry. ―> Skoro w głębi ducha, to mamy do czynienia z myśleniem.

Proponuje: Co za szczę­ście – ura­do­wał się w głębi ducha Barry.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli: Zapis myśli bohaterów

 

 – Ale żeby nie było! – Kon­ty­nu­ował do­wód­ca.Je­ste­śmy Kra­snal­ce Zwy­rod­nial­ce… ―>  – Ale żeby nie było! – kon­ty­nu­ował do­wód­ca – je­ste­śmy Kra­snal­ce Zwy­rod­nial­ce

Tu znajdziesz wskazówki,jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

– Ło-no, ho-ho! – Ryk­nę­ły chó­rem po­zo­sta­łe, to­czo­ne przez mo­ral­ne ze­psu­cie mi­kru­sy, w szpi­cza­stych cza­pecz­kach na któ­rych wid­nia­ły… ―> – Ło-no, ho-ho! – ryk­nę­ły chó­rem po­zo­sta­łe, to­czo­ne przez mo­ral­ne ze­psu­cie mi­kru­sy w szpi­cza­stych cza­pecz­kach, na któ­rych wid­nia­ły

Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach, bo sprawiają, ze zapis staje się mniej czytelny.

 

 – No wła­śnie. – Po­kle­pał tyci dło­nią roz­pa­lo­ny po­li­czek Łot­te­ra. – Za­brać mu buty! – Barry chciał wal­czyć, sta­rał się wierz­gać sto­pa­mi, ale so­lid­ne węzły sku­tecz­nie krę­po­wa­ły ruchy. ―> Wierzga się nogami, nie tylko stopami. Narracji nie zapisuje się z didaskaliami. Winno być:

 – No wła­śnie. – Tyci poklepał dło­nią roz­pa­lo­ny po­li­czek Łot­te­ra. – Za­brać mu buty!  

Barry chciał wal­czyć, sta­rał się wierz­gać, ale so­lid­ne węzły sku­tecz­nie krę­po­wa­ły ruchy.

 

– I wszyć pod skórę, w po­de­szwy stóp… ―> Raczej: – I wszyć pod skórę po­de­szew stóp

 

Po skoń­czo­nej ro­bo­cie po­lu­zo­wa­ły więzy… ―> Cały czas piszesz o zwyrodnialcach, więc: Po skoń­czo­nej ro­bo­cie po­lu­zo­wa­li więzy

 

wy­ma­chi­wa­li pło­ną­cy­mi ża­gwia­mi, zro­bio­ny­mi z butów Łot­te­ra. ―> Czy to na pewno były żagwie?

Za SJP PWN: żagiew  1. «płonący kawał drewna» 2. «coś, co daje początek gwałtownym i dramatycznym wydarzeniom»

 

Juh wam w zad – wy­mam­ro­tał, chwie­jąc się na szysz­kach. ―> Jeśli powiedział to, co myślę, że powiedział, to winno być: Juch wam w zad – wy­mam­ro­tał, chwie­jąc się na szysz­kach.

 

Zmru­żył oczy przed ja­skra­wym świa­tłem bi­ją­cym we­wnątrz. Pod ścia­na­mi le­ża­ły ster­ty ru­pie­ci, jed­nak wnę­trze było… ―> Nie brzmi to najlepiej, Powtórzenie.

Proponuję: Zmru­żył oczy przed jaskrawym światłem. Pod ścia­na­mi le­ża­ły ster­ty ru­pie­ci, jed­nak wnę­trze było

 

Za­ka­sał różdż­kę i za­brał ry­chło do pracy… ―> Można zakasać rękawy, ale nie można zakasać różdżki. Czy na pewno zabrał się do pracy rychło, czy raczej natychmiast?

Proponuję: Za­ka­sał rękawy i z pomocą różdżki za­brał się do pracy

Za SJP PWN: zakasać «podnieść lub zawinąć jakąś część ubrania»  rychły «taki, który ma wkrótce nastąpić»

 

Za­sła­niał twarz rę­ko­ma, skry­wał głowę pod po­dusz­ką, to na­cią­gał koł­drę i nic, jasno. ―> A skąd wziął poduszkę i kołdrę?

 

– Barry – wy­szep­ta­ła kom­na­ta, głos do­bie­gał jakby ze ścian. – Da­rem­ny twój trud. Usiądź i de­lek­tuj się moim świa­tłem. Prze­ra­żo­ny cza­ro­dziej skie­ro­wał chwiej­ne kroki ku wyj­ściu. ―> Znów włączyłeś narrację do dialogu. Winno być:

– Barry – wy­szep­ta­ła kom­na­ta, głos do­bie­gał jakby ze ścian. – Da­rem­ny twój trud. Usiądź i de­lek­tuj się moim świa­tłem.  

Prze­ra­żo­ny cza­ro­dziej skie­ro­wał chwiej­ne kroki ku wyj­ściu.

 

Łot­ter po­czuł, że jego mu­śli­no­we spodnie opa­dły do ko­stek… ―> Czy Barry na pewno miał muślinowe spodnie???

Za SJP PWN: muślin «lekka, przezroczysta tkanina o luźnym splocie»

 

Tej nocy Barry Łot­ter nie zmru­żył żad­ne­go oka. ―> Żadnego spośród ilu?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Outta Sewer

 

Dzięki za opinię.

 

Luken

 

Przypomniałeś mi internet z czasów płyt CD. Faktycznie, mocno podrasowane przygody Kubusia krążyły przekazywane cyfrowo, na papierze i ustnie. Historie wtedy bawiły, nie wiem, czy po tylu latach oddałyby tamten nastrój. Nie powiem, że coś mi tam świta z MPKP, bo właśnie przypominam sobie sporo. Nawiązywać do Puchataka nie zamierzam. :) 

 

regulatorzy

 

Poprawiłem. Oprócz momentu kontaktu pośladków ze śliną. Edytowałem ten fragment po sugestii Asylum, widocznie nie zapisałem zmian, przed zamknięciem strony (dzisiaj nie kojarzę, co tam nabazgrałem). 

Zakończenie zmieniłem z:

 Tej nocy Barry Łotter nie zmrużył żadnego oka.

na:

Tej nocy nie zaliczył do najmroczniejszej w swoim życiu.

 

Dziękuję za opinię, uwagi oraz pomocne linki.

 

Bardzo proszę, Maslodoncie, i cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka