- Opowiadanie: Mariner79 - Powracający z wymiaru krawędzi

Powracający z wymiaru krawędzi

Opowiadanie science fiction mające wpłynąć na określenie nowego sposobu poruszania się, pomiędzy układami gwiezdnymi.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Powracający z wymiaru krawędzi

Przyglądając się swojemu habitowi, najwyższy kapłan kosmicznej arki powracającej z Konstruktu A, wolnym krokiem stąpał po nieoświetlonym tunelu. Kilkanaście sekund później, z lewej i prawej strony zapaliły się ogromne lampy, ukazujące segmenty wypełnione różnymi gatunkami zwierząt. Wolnym krokiem przechodził w stronę wyjścia, a wyraz jego twarzy, stawał się coraz bardziej napięty i zły. Zapamiętywał każde z wydobytych w wymiarach organizmy, a przez krótki moment, poprzez jego pamięć oraz wspomnienia, przewijały się trudniejsze zdarzenia negocjacji, w których Stwórca rezygnował ze zdobywania za pomocą wojny, kończąc na negocjacjach handlowych, trudnych spraw organizacyjnych. Tuż za jego plecami, poruszali się mnisi ubrani w czarne togi, ich dłonie złożone były w modlitwie, a głowy opuszczone ku ziemi. Przy bramie wyjściowej, przewodnik tej niezbyt licznej grupy, zwolnił jeszcze bardziej tempo marszu, spoglądając na ścieżkę, kamienistą lecz równo wygładzoną i równomiernie ciągnącą się w dal. Nad głowami idących pojawiły się skłębione chmury, a wokół grupki zebranych, zrobiło się jakby bardziej ciemno i niebezpiecznie. Kilka metrów od wyjścia z tunelu, siedział Stwórca, wyniosły i niezmiernie wspaniały w swoim blasku i chwale. Kapłan po trzykrotnym ukłonie powitalnym, uklęknął na obydwa kolana, składając ręce w modlitewnym znaku skromności. Stający niedaleko mnisi, podzieleni w pary, opuścili zakapturzone głowy, cierpliwie czekając na sygnał. Po obydwu stronach ścieżki, pojawiły się przestrzenie pustki, a ostatni z wysłanników podniósł głowę, chwytając wyrzucony w jego kierunku drogocenny oraz wykonany ze złota pieniądz. Wiedział, że musi wykonać powierzone mu zadanie, nie wahając się ani sekundy dłużej, skoczył w krawędź ciemności.

Dzisiejszy dzień stawał się coraz bardziej pogodny, a na niebie nie pojawiła się ani jedna chmurka. Cztery osoby wracające z wyznaczonego szlaku turystycznego, szybkim tempem zmierzały do schroniska, w którym wykupiony był odpoczynek, po długim i męczącym przemarszu. Pierwsza szła Mariola, tuż za nią Henryk, Anna i jej najbliższy kolega Marek. Henryk przymykając na moment oczy, miał dziwne wrażenie opadającej na niego energii, lecz nigdy nie zwracał na ten aspekt większej uwagi. Pomieszczenie do którego dotarli, nie było nazbyt wielkie, jednakże rozłożone naokoło ścian piętrowe łóżka, dodawały temu miejscu pewnego blasku. Szczególnie, po nieco cięższym wysiłku, który został specjalnie zaplanowany i zorganizowany, wyłącznie dla poprawienia stanu zdrowia oraz kondycji fizycznej. Późna pora dnia, sprawiała wśród rozkładających swoje plecaki zebranych, zdecydowanie krótkie i mimowolne rozmowy.

– Będziemy nad czymś dyskutowali? – zapytał tajemniczo Marek.

– Prawdopodobnie o odkryciu przez naszych kolegów antymaterii, która nigdy nie została odkryta… – sprecyzowała swoje wnioski Anna.

Henryk szybko poruszał palcami w głębi swojego dobytku, wyciągając wykonany ze złota pojemnik.

– Wartościowe przedmioty powiązane z nauką, powinny być przechowywane w cennych pudełeczkach… nie bądź taka pewna, moja miła koleżanko. Długo przebywałaś na urlopie i pomimo, że jesteś naszą największą podporą, w organizacji obiektów transformacji napędów plazmowych, powinnaś przemyśleć parę spraw. – uśmiechnął się przyjaciel, mocno znużony i troszeczkę padający na twarz.

Na środku pokoju, położona kilkucentymetrowa próbka złoża, spowodowała wzniesienie się, aż do samego sufitu, pustych plecaków. 

– Wykonane pomiary wydajności złóż antymaterii, niestety nie dają pomyślnych rezultatów. Połączenie napędów z nowymi rakietami, znowu nie dają możliwości zwiększenia ich prędkości. Istnieje możliwość sprzedaży niektórych cząsteczek do supermarketów – cele handlowe, znów najpewniej reklamo-twórcze.

Anna rozszerzyła oczy ze zdumienia i wyraźnie zdziwiona swoją niewiedzą, powolnie stawała się coraz bardziej markotna.

– Wiedzieliście o wszystkim i nie powiedzieliście ani słowa? Każde odkrycie ma swoją cenę… zwłaszcza, że nie wpłynie ono zbytnio, na poprawienie stanu ekologicznego naszej planety.

Każdy z zebranych naukowców, zauważył przez moment lśniący pieniądz, który migotał na działającej i wyczerpującej swoje zasoby cząsteczce.

– Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę… jutro wracamy do instytutu i swoich spraw. 

Kładąc się na łóżkach, wszyscy koledzy spokojnie zasnęli. Następny dzień, był jeszcze bardziej pogodny i bezchmurny jak wczoraj.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Odnoszę wrażenie, że szort podzieliłeś na dwa odrębne rozdziały i pomiędzy nimi oraz kilkoma akapitami planujesz jeszcze wiele dopisać; że to na razie jedynie zarys pewnej większej całości. Wraz z przedmową zapowiada się na fantastyczną fabułę, obejmującą swym zasięgiem nie tylko Ziemię, lecz i cały Wszechświat.

 

Z technicznych zauważyłam pewną tendencję do nadmiernego nagromadzenia przecinków, która i mnie dotyczy, warto zatem raz jeszcze przejrzeć tekst pod tym kątem.

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Niewiele dobrego rzec mogę. Tekst okrutnie mnie zmęczył. Zdania są jakieś koślawe, trudno się przez nie brnie. Nie ułatwia tego dziwaczna interpunkcja i inne błędy. Generalnie Twój styl domaga się jeszcze chyba dosadnej szlifierki. Trudno mi się było przez to skupić na treści, ale ta również wydaje się być chaotyczna i bez większego celu. Ja przynajmniej go nie znalazłem. A niedopracowanie całości ładnie przedstawia ostatnie zdanie: ,, Następny dzień był jeszcze bardziej (…) bezchmurny jak wczoraj". Rly?

Hej, hej

Przebrnąłem. Z trudem.

Nawet nie chodzi o nadmiar przecinków, który sprawia, że czytanie było problematyczne (polecam choćby ogólną lekturę zasad interpunkcji), ale o zdania napisane wręcz komicznie.

Henryk przymykając na moment oczy, miał dziwne wrażenie opadającej na niego energii, lecz nigdy nie zwracał na ten aspekt większej uwagi.

Poważnie? Co to znaczy?

Szczególnie, po nieco cięższym wysiłku, który został specjalnie zaplanowany i zorganizowany, wyłącznie dla poprawienia stanu zdrowia oraz kondycji fizycznej. Późna pora dnia, sprawiała wśród rozkładających swoje plecaki zebranych, zdecydowanie krótkie i mimowolne rozmowy

Wrzucasz pełno słów, które nie pasują do zdań. Styl jest formalny i sztywny jak kij od szczotki. Piszesz opowiadanie czy raport dobowy?

– Będziemy nad czymś dyskutowali? – zapytał tajemniczo Marek.

– Prawdopodobnie o odkryciu przez naszych kolegów antymaterii, która nigdy nie została odkryta… – sprecyzowała swoje wnioski Anna.

To nie jest naturalny dialog. I dalej to “moja miła koleżanko”. Ci ludzie mówią jak roboty. Chyba że to są roboty, ale z tekstu to nie wynika.

– Chcieliśmy zrobić Ci niespodziankę… jutro wracamy do instytutu i swoich spraw. 

Zwroty grzecznościowe nie piszemy w prozie wielką literą.

Może część pierwsza łączy się z drugą w jakiś zawoalowany sposób, ale chyba tylko Ty wiesz w jaki. Niestety, lektura nie była ani pouczająca, ani przyjemna.

Pozdrawiam

 

 

 

Nie będę się wypowiadac na temat fabuły, bo… Hmmm… Tak jakby jej nie dostrzegłam. Wydaje mi się, że to jedynie dwie scenki, które w zamierzeniu mają się rozwinąć w coś dluższego. W takiej formie absolutnie nie zdają egzaminu. Nic z nich nie wynika, nie wciągają, nie intrygują. Za to trochę męczą.

Zaciekawiła mnie natomiast inna rzecz. Tekst jest dosyć dziwnie napisany. Tak nie po polsku. Albo jakby polski nie był Twoim ojczystym językiem. Albo jakby został przetłumaczony mechanicznie. Prosty przykład: “sprawianie rozmów”. No nikt by tak nie powiedział, nawet w przenośni. To jak jest z tym Twoim polskim?

www.portal.herbatkauheleny.pl

Ja nie wiem co przeczytałem, serio. Jest kilka motywów, które są ze sobą powiązane w jakiś sposób, ale ja nie wiem do końca o co chodzi. Myślę, że gdyby ten tekst poprawić, doszlifować, przepracować wiele ze zdań i poprawić interpunkcję, to wtedy mógłbym wysnuć jakieś wnioski i odnieść się do fabuły, która niestety w tym momencie jest dla mnie zupełnie nieczytelna.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Do połowy super, potem wątek się urwał

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka