- Opowiadanie: Luken - Nowonarodzenie

Nowonarodzenie

Ko­lej­ny krót­ki szort-eks­pe­ry­ment, w ra­mach po­zna­wa­nia swo­jej skali.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nowonarodzenie

– Jesteś pewna, że nikt nam nie przeszkodzi? – zapytała Magda z obawą.

– Całkowicie. Mówiłam wam, że rodzice wrócą dopiero za kilka dni. Nawet pies z kulawą nogą tędy nie przejdzie. Cały domek jest nasz – odpowiedziała Justyna, przekraczając próg.

Wchodząc wraz z dziewczynami, Tomek zauważył wiszący na ścianie telewizor.

– Sprawdzę wynik meczu – powiedział, zdejmując buty.

Na twarzy Justyny pojawił się grymas, gdy zamykała od środka drzwi na klucz.

– A ten tylko o jednym – burknęła.

Obok wyjścia znajdowało się lustro. Magda zdjęła kurtkę i przyjrzała się dobrze swojemu odbiciu. Poprawiła włosy, po czym podeszła do kanapy stojącej na środku pomieszczenia. Tomek już na niej siedział, rozpakowując swój plecak. Ekran telewizora pokrywała zieleń boiska piłkarskiego.

– Całkiem tu ładnie – zauważyła.

– Poza tą paskudną tapetą z drzewami – odparł chłopak, wyciągając z plecaka kolejną paczkę czipsów. – Jakby las za oknem nie wystarczył.

Justyna przyniosła szklanki z wodą. Następnie wyjęła z torebki zawiniątko i położyła na stoliku trzy tabletki.

– To, kto pierwszy? – zapytała.

– Muszę poznać wynik meczu. Dajcie mi piętnaście minut – rzucił Tomek, wlepiając wzrok w telewizor.

– Mogę być ja, chyba nie ma znaczenia. – Magda ukryła za tym zdaniem swój cały strach, po czym wzięła matowozieloną tabletkę i dobrze się jej przyjrzała. Następnie połknęła ją i popiła wodą.

Justyna uważnie przyglądała się dziewczynie przez dłuższą chwilę, po czym zawołała:

– Tomek! Spójrz na nią!

Śmiech.

Magda też starała się śmiać. Zaczynała coś czuć, ale był to przede wszystkim niepokój. Choć patrzyła prosto przed siebie, to miała wrażenie, że się przechyla. Czuła jakby lewy kącik jej ust opadał, a prawy się podnosił. Podobnie uszy i policzki. Oczy. A może to wszystko dookoła się przechylało? Nie, to przechylanie przenikało całą rzeczywistość, z nią włącznie. W nieustannie przechylającym się świecie bycie wyprostowaną sprawiało wrażenie czegoś nienaturalnego, więc poddała się tej dziwnej sile, która najpierw położyła ją na kanapie, a potem skłoniła do obracania się w miejscu. Słyszała śmiech. Szukała wzrokiem swoich przyjaciół, ale nie mogła ich znaleźć. Z przerażeniem stwierdziła, że nie potrafi nawet ocenić czy patrzy w dobrą stronę.

Próbując rozpoznać jakieś znajome kształty, dostrzegła las i obcych ludzi biegnących między drzewami. A może to była tapeta? Wyglądali, jakby przed czymś uciekali. Usłyszała szczekanie. Nagle biegła razem z nimi. Wiedziała, że tak naprawdę nie mogła opuścić domu, więc dziwił ją szelest ściółki pod stopami. Z jakiegoś powodu zrobiło jej się szkoda tych, którzy zostali w tyle, chociaż nie była pewna, co ich goniło. Może psy?

Dziewczyna biegła tak długo, aż spomiędzy drzew wyłoniła się mała drewniana chata. Z jej okien biło ciepłe światło. Wydawała się znajoma, ale Magda nie mogła skojarzyć skąd. Weszła do niej pchana niepokojem, emanującym z głębi lasu i zamknęła za sobą drzwi. Podłoga chaty była jednym wielkim lustrem, odbijającym rozświetlony świecznikowy żyrandol, który wisiał pośrodku. Obfite płomienie groźnie muskały drewniany strop. Przestraszona dziewczyna podbiegła, żeby je zdmuchnąć. Nikły jeden po drugim. Kiedy ostatnia świeczka zgasła, nastał półmrok, ujawniający czarne chmury płynące pod szklaną podłogą. W tym momencie gwałtowny powiew otworzył drzwi i Magda poczuła, że coś niewidzialnego weszło do środka. Urwał się rozbujany wiatrem żyrandol, a chwilę później rozbrzmiał dźwięk zbijanej szyby. Wraz z wielkimi fragmentami szkła, po których przed chwilą stąpała, dziewczyna zanurzyła się w podziemnych chmurach.

Gdy spadała, kręciło jej się w głowie. Z wszechobecnego dymu wyłonił się obcy mężczyzna. Była przerażona. Złapał ją. Zewsząd wyrastały mu niezliczone skrzydła. Nie były pokryte piórami, lecz dłońmi, które trzymały się wszechobecnych ciemnych kłębów. Jego oczy wyglądały groźnie i bała się ich. W końcu, poddając się narastającym zawrotom głowy, straciła przytomność.

*

Szpitalna sala była czysta i cicha. Za pozwoleniem lekarza, aspirant Dębicki postanowił skorzystać z możliwości zadania Magdzie kilku pytań. Usiadł więc przy jej łóżku, dzierżąc swój służbowy notes. Dziewczyna wyglądała blado i apatycznie.

– Podobno byłaś w domku na Leśnej. Mogę zadać ci kilka pytań? – zapytał z troską w głosie.

– Tak – odpowiedziała osowiale.

– Wiesz może, co wznieciło pożar?

– Nie.

– A wiesz, jak znalazłaś się poza budynkiem?

– Nie.

Została jeszcze kwestia identyfikacji ciał.

– Wiem, że to dla ciebie trudne, ale proszę, powiedz mi: kto z tobą był?

– Justyna i Tomek.

Po chwili ciszy mężczyzna zapytał:

– A trzecia osoba?

Koniec

Komentarze

Choć patrzyła prosto przed siebie, to miała wrażenie, że jej głowa się przechyla. Czuła jakby lewy kącik jej ust opadał, a prawy się podnosił. – nadmiar zaimków zawsze jest fuuuj. Nie mogła raczej czuć (nawet po prochach) opadania cudzego kącika ust bądź głowy.

 

Lukenie, czyta się dobrze, choć czasami potykałem się na nieco niezgrabnych konstrukcjach zdań, niepotrzebnych, zapychających dopowiedzeniach czy wybijającej z rytmu interpunkcji. Wiele więcej jednak nie jestem w stanie rzec. W tym eksperymencie zaprezentowałeś jeno wizję po narkotyku. Jakkolwiek nie była ona szalona, to wciąż była tylko wizją. A to znaczy, że niewiele poza nią mamy tutaj treści oraz, oczywiście, samej fantastyki. 

Tak sobie główkuję, iż zapewne tytuł oraz końcówka powinny mnie naprowadzić na jakiś głębszy sens tej historii, ale niestety nie naprowadziły. Przynajmniej na świeżo po przeczytaniu. 

Pozdrawiam! 

Lukenie, opisałeś wizje, jakich doznała dziewczyna po zażyciu tabletki, ale to nijak nie tłumaczy zakończenia szorta. No i brakło mi fantastyki – ponarkotyczne omamy, moim zdaniem, nie są fantastyką.

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

 

wzię­ła ma­to­wo zie­lo­ną ta­blet­kę… ―> …wzię­ła ma­to­wozie­lo­ną ta­blet­kę

 

po­my­śla­ła, czu­jąc bicie swo­je­go serca… ―> Zbędny zaimek.

 

miała wra­że­nie, że się prze­chy­la. Czuła jakby lewy kącik jej ust opa­dał, a prawy się pod­no­sił. Po­dob­nie uszy i po­licz­ki. Oczy. A może to wszyst­ko do­oko­ła się prze­chy­la­ło? Nie, to prze­chy­la­nie prze­ni­ka­ło całą rze­czy­wi­stość, z nią włącz­nie. W nie­ustan­nie prze­chy­la­ją­cym się… ―> Czy to celowe powtórzenia?

 

potem skło­ni­ła do tur­la­nia się w miej­scu. ―> Jak można turlać się, pozostając w miejscu?

 

Po chwi­li biegu, spo­mię­dzy drzew wy­ło­ni­ła się mała drew­nia­na chata. ―> Czy dobrze rozumiem, że chata chwilę biegła, po czym wyłoniła się spomiędzy drzew?

 

krę­ci­ło jej się w gło­wie. Jej stopy nik­nę­ły w ciem­no­ści, z któ­rej, ku jej prze­ra­że­niu, wy­ło­nił się obcy męż­czy­zna. Zła­pał . Ze­wsząd wy­ra­sta­ły mu nie­zli­czo­ne skrzy­dła. Nie były one po­kry­te… ―> Zaimkoza.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za jak zwykle celne uwagi. Poprawiłem co mogłem, ale tak jak wspomniałaś regulatorzy, niektóre powtórzenia były zamierzone.

 

Postaram się wyjaśnić jaki był zamysł tego tekstu, bo wbrew pozorom, nie chodzi w nim tylko o przypadkowe wizje ponarkotykowe. Są one bazowane częściowo na opisie rzeczywistości sprzed połknięcia tabletki, ale są też zawoalowanym (i niejednoznacznym) opisem tego jak doszło do pożaru. W ten sposób wizja nawiązuje jednocześnie do początku tekstu, jak i jego zakończenia (i po odkryciu pożaru, miała skłonić do przeczytania jej jeszcze raz). Fantastycznym elementem jest ostatnie zdanie, z którego wynika, że nie tylko Magda się zmieniła, ale i rzeczywistość się zmieniła, a dziewczyna jednocześnie przeżyła, jak i umarła.

 

Zdaję sobie sprawę z pewnej nieczytelności moich szortów, szczególnie tu, gdzie wizje narkotykowe przenikają się z jakimś rodzajem realizmu magicznego, więc można uznać, że to trochę za dużo, ale tak ten tekst chciał być napisanym, więc nie miałem nic do gadania ;) . Może ta specyficzna forma znajdzie tu jakiegoś amatora, ale bez względu na wszystko, będę próbował ją ciągle doskonalić, bo po prostu sam lubię dobrą dozę abstrakcji i surrealizmu, które służą eksploracji jakichś idei.

Łukasz

Rozumiem kierujące Tobą intencje, Lukenie, ale mam nieodparte wrażenie, że zbyt wiele z tego, co zamierzałeś napisać, nie zostało napisane. No cóż, moja dociekliwość okazała się w tym przypadku dość ułomna.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj.

Ja rzecz jasna tradycyjnie dopowiadałam sobie non stop podczas całego czytania, widziałam ciągle obrazy, przewijające się niczym klatki filmowe, w pamięci przywoływałam i “Dziecko Rosemary”, i “Trójkąt Bermudzki”, i “Jaskinię”, i “Witch Blair Project”, i wiele, wiele scen z innych filmów sensacyjnych bądź też horrorów. 

Jestem tekstem przestraszona, oczywiście odbieram go jako przerażający horror, trzymający w napięciu (szczególnie od momentu zażycia tabletki).

A pożar, identyfikacja ciał i wreszcie ta trzecia osoba to już w ogóle jest powalająca mieszanka. 

Dla mnie horror sf w czystej postaci. Krótki, a zatem jeszcze mniej wyjaśniający, ku radości czytelnika. 

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Rozumiem, że wprowadzając się w stan, hmm… odmiennej świadomości dziewczyna zdołała się dostać do świata tapety, który bynajmniej nie był milusim uniwersum. Byłoby czytelniejsze, gdyby w chacie z wizji, oprócz gościa z rękami, był jeszcze ktoś przyjazny, bo przecież ktoś ją wyrzucił. No, chyba że to nie ona wróciła, a ten z dłońmi. Takie rozwiązanie pasowałoby do tytułu, ale tego nie widać, przeciwnie bladość i apatyczność bohaterki wskazują raczej na to, że to rzeczywiście ona.

Z innej beczki, jakoś tak wątpię, żeby gliniarzowi było głupio zawracać jej głowę, powiedziałabym raczej, że potraktowałby ją jako podejrzaną.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dzięki za komentarze :) .

bruce, marzy mi się kiedyś napisanie całego, długiego opowiadania, w konwencji takich wizji ;) .

 

Irka_Luz, wrażliwy człowiek, o ile istnieje ;) .

Łukasz

marzy mi się kiedyś napisanie całego, długiego opowiadania, w konwencji takich wizji ;) .

Popieram! smileyyes

Pecunia non olet

Hej Luken :)

 

Bardzo fajne opowiadanie. Wielka szkoda, że tak krótkie, ale może dzięki temu mam ochotę na więcej. Troszkę wygląda jak wstęp do czegoś dłuższego i obszerniejszego, czego tobie i sobie życzę :) 

 

Jedynie co wychwyciłem, to zbyt uprzejmy i odnoszący się z troską do głównej bohaterki policjant. Taki trochę nierealny cheeky

 

Pozdrawiam wink

Dzięki za komentarz, stonowałem trochę to przetroskliwienie policjanta bo faktycznie średnio pasowało. To było zresztą dodane później, trochę zbyt impulsywnie.

Co do zasady nie mam nic przeciwko rozwijaniu starych pomysłów w nowych tekstach, jeżeli można coś jeszcze dopowiedzieć, ale póki co, mam za dużo zupełnie nowych pomysłów żeby wracać, i które mam nadzieję, że będą niegorsze :) .

Łukasz

Też mam niedosyt długości tekstu.

Trzecie ciało w chatce daje do myślenia, chociaż zanim pokojarzyłem tytuł, myślałem, że to tajemniczy mężczyzna z wizji wdarł się do naszej rzeczywistości. Jednak tytuł wskazywałby, że trzecim ciałem była ona sama.

Ogólnie całkiem całkiem, ale na bibliotekę, o której pisałeś na SB, chyba troszkę za mało. Nie jestem wielkim fanem rozwlekania tekstów, ale 4k znaków na tę historię to taka pigułka informacji. Za krótko, żeby weszło w wyobraźnię. Za mało wrażeń, słów, emocji. Ot widoczek – ciekawy, na swój sposób zagadkowy, ale przelecisz wzrokiem i wiele nie zostaje.

Dzięki silver_advent. Nie miałem na myśli tego, że ten tekst zasługuje na bibliotekę, tylko że jego treść oryginalnie była w tak opłakanym stanie pod względem interpunkcji itp., że to o czym on jest było w zasadzie drugorzędne przy ocenie jego przydatności ;) . Dopiero niedawno go trochę uporządkowałem. Poza tym, to po prostu szort.

Łukasz

Nowa Fantastyka