- Opowiadanie: Anna.M - Jasna strona Księżyca

Jasna strona Księżyca

Witam. Gosz­czę tu po raz pierw­szy. Piszę od dawna, lecz spo­ra­dycz­nie. To opo­wia­da­nie jest moim de­biu­tem. Miłej lek­tu­ry :).

 

Edit: Opowiadanie zostało częściowo zmodyfikowane oraz rozszerzone pokonkursowo. ;)

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Jasna strona Księżyca

Spienione fale z coraz większą siłą biją o piaszczysty brzeg, wyrzucając egzotyczne muszle i wodorosty. Na horyzoncie pojawia się świetlisty punkt, który z każdą chwilą świeci coraz jaśniej. Wschód słońca – taki piękny potrafi być tylko na Ziemi. Światło bijące od jednej ze ścian, będącej ekranem, przenika mrok, coraz intensywniej wypełniając klaustrofobiczne wnętrze kapsuły. Stopniowo budzi się do życia jeden z tysięcy sześcianów „przyklejonych” do wnętrz obszernych jaskiń, połączonych labiryntem podziemnych korytarzy. Tylko, że tu, na Księżycu… Pozostałości po strumieniach gorącej lawy, uszczelnionej i wypełnionej tlenem.

 

Dziewczyna leniwie przeciągnęła się w swoim wygodnym śpiworze. Powieki zaczęły reagować na światło o coraz większym natężeniu. Spojrzała na bransoletkę na lewym nadgarstku. Przyjemny seledyn. Ok – pomyślała. Wszystkie funkcje życiowe są w normie. Jednym, z nielicznych przycisków na seledynowej obręczy, potwierdziła odebranie informacji, jednocześnie przekazując dane o swoim organizmie, a raczej czego mu brak i co powinno znaleźć się w pożywnym posiłku. Jeszcze raz przeciągnęła się, po czym wydała dyspozycję, co sobie życzy na śniadanie. Następnym poleceniem była:

– Kąpiel.

Otworzyła śpiwór i szybko wysunęła się z niego. Kiedy stanęła obok, z podłogi z okrągłego zagłębienia wysunęła się walcowata kabina, która otoczyła dziewczynę, sięgając sufitu. Po chwili jej ciało pokrył rodzaj cieczy, której temperaturę można było regulować głosem. Ciepłe powietrze osuszyło odświeżone, nawilżone i wygimnastykowane ciało. Półprzezroczysty walec znów zagłębił się w podłodze. Równie szybko wsunęła się w ochronny kombinezon. Teraz przyszła kolej na włosy. Dziewczyna sama lubiła czesać swoje długie, ciemne pasma i wymyślać przed lustrem fryzury.

Szum fal już dawno ucichł i budzik przełączył się na energetyzującą muzykę. Najczęściej słuchała tego co było na topie, lecz czasem wracała do zarchiwizowanej muzy z Ziemi. Zaczesała wysoko koński ogon. Na włosy nasunęła opaskę, która pełniła, podobnie jak bransoletka, wiele funkcji. Zgrała oba gadżety z kolorystyką kombinezonu. Na tacy parowała już herbata ziołowa i dwa sadzone jajka. Danie wzbogaciła sałatka z pomidorów oraz rodzaj pieczywa, które uzupełniało wszystkie braki minerałów i witamin w organizmie. Dzisiaj wybrała ziemskie, naturalne śniadanie zamiast sztucznych zamienników.

– Luna. Księżycowa księżniczko. Jesteś już gotowa? – Na monitorze pojawiła się uśmiechnięta twarz młodego brodacza. Robin był jak zwykle w świetnym humorze.

– Jem super śniadanie. Możesz to docenić i mi nie przeszkadzać, jeszcze przez chwilę? – Jej głos zdradzał lekkie rozbawienie.

– Ok. Spotkamy się w drodze do laboratorium.

Super – pomyślała. Mieli dziś wolny dzień od zajęć. No, ale gdyby nie mieli, co za problem? Wszystkie wykłady mogli w każdej chwili odtworzyć. Po prostu nie brali w nich udziału w czasie rzeczywistym.

Luna – takie imię nadali jej rodzice, a właściwie szczęśliwy tata. Dziewczyna urodziła się jeszcze na Ziemi, w drodze do kliniki, podczas pełni Księżyca. Tata nazywał ją żartobliwie księżycową księżniczką, co spodobało się Robinowi.

Dziewczyna dokończyła poranną toaletę, po czym delikatnie uzupełniła urodę naturalnymi kosmetykami. Już chciała wybiec, wciąż nie mogąc przyzwyczaić się do braku przestrzeni, normalnych ulic. Jej pokojem była mała kabina, która zaspakajała życiowe funkcje. Sąsiednią nieco większą kabinę zajmowali jej rodzice, ale o tej godzinie byli już w swoich laboratoriach i pracowniach. Oboje byli uznanymi naukowcami. Mama prowadziła badania nad roślinami w tym kosmicznym środowisku. Tata, z wykształcenia speleolog a z zamiłowania grotołaz, poszukiwał nowych jaskiń i podziemnych labiryntów, do zasiedlenia. Luna chciała ich dzisiaj odwiedzić w pracy wraz z Robinem, z którym studiuje Kosmologię.

– AC5.

Kod wyłączył funkcje kabiny. Jeszcze tylko maska z zapasem tlenu. Dziewczyna przyłożyła dłoń do czytnika, zamykając pomieszczenie i już sunęła wyznaczoną ścieżką na swoim żyrocyklu.

 

Koloryt temu miejscu nadawał holograficzny świat, rozświetlał i ożywiał ten martwy, zbudowany przez drukarki 3D i 4D. Centralnym punktem był słup-akwarium, rozświetlający na całej wysokości kamieniste, surowe wnętrze jaskini – miejsce spotkań mieszkańców, przypominające parki w małych miasteczkach. Pływały tu kopie najbarwniejszych i najdziwniejszych okazów morskiej fauny i flory. Ku dołowi słup rozszerzał się, ukazując cały koloryt nieistniejących już w rzeczywistości koralowców, wśród których żerowały jeszcze barwniejsze ryby, ślimaki, a piaszczyste dno wyścielały muszle o najbardziej wyszukanych kształtach. Z centrum sąsiadowały kluby fitness i hale sportowe, w których Luna często spotykała się z przyjaciółmi.

Inne, mniejsze jaskinie miały równie wspaniałe wnętrza. Holograficzne oazy przypominały śródziemnomorską roślinność, skaliste krajobrazy, oraz malownicze wodospady w otoczeniu bujnej roślinności. Był nawet sosnowy las, w którym unosił się zapach żywicy. Technika przecież już dawno to osiągnęła, stymulując odpowiednie obszary mózgu.

Świetlisty, barwny ziemski świat utrwalony na niezliczonych filmach był z pieczołowitością archiwizowany. Stanowił główną terapię, chroniącą tutejszych mieszkańców przed depresją, nudą, klaustrofobią i martwotą Księżyca. Szybko zdano sobie sprawę, że dla bezpieczeństwa mieszkańców, konieczne jest ich zdrowie, a w szczególności to psychiczne.

Wielu ludzi dopiero teraz zrozumiało bolesny sens tego, że nieodwracalnie tracimy klejnot, najpiękniejszą planetę rzuconą w bezkres kosmosu, na której pozwolono nam spędzić mikroskopijnie krótki czas. My niszczymy ją, i jej nieprawdopodobnie różnorodne, kreatywne życie. A przecież jesteśmy za nią odpowiedzialni. Żadne hologramy nie zastąpią prawdziwego życia na Ziemi. Tylko ułamek ludzkości może gościć tutaj i na Marsie, gdzie mają jeszcze większe problemy. Choć już potrafimy odzyskiwać tlen, to ci z nas pamiętający, jak się oddycha morską bryzą czy świeżym powietrzem po deszczu, są nielicznymi szczęśliwcami. Proxima b w dalszym ciągu jest dla nas nieosiągalna.

Luna miała dużo szczęścia, że znalazła się tu. Nie wszędzie było tak sterylnie, bezpiecznie i bajecznie. Nie każdy zespół jaskiń był tak komfortowo zorganizowany jak to groto-miasto, które zamieszkiwali głównie naukowcy, badacze i ich rodziny. Jednak nic nie zastąpi naturalności ziemskiego życia. Tutaj była tylko wygoda dla wybrańców, pozwalająca przetrwać. Inne groty zagospodarowane przez bogate mafie często były przeciwieństwem tych tutaj. Uciekinierzy z Ziemi za duże pieniądze próbowali dostać się do lepszego świata, nie wiedząc, że mogą stać się obiektem doświadczeń a nawet różnego rodzaju wynaturzeń ich mieszkańców.

Robin kręcił się w kółko na swoim monocyklu, testując nowe figury.

– Poczucie humoru cię nie opuszcza.

– Jak widać. Witaj księżniczko.

– Dam znać mamie, że już jesteśmy.

Kiedy weszli w zasięg kamer, drzwi rozsunęły się i kobiecy głos zaprosił ich do środka.

– Kochani, przejdziecie przez śluzę, aby odkazić wasze kombinezony. Proszę też o założenie masek i przygotowanej odzieży ochronnej.

Stanęła przed nimi niewysoka kobieta, w kombinezonie podobnym do tego jaki założyła przed chwilą Luna, tylko w innej kolorystyce.

– Witam was, kochani.

– Dziękuję, że mogę tutaj towarzyszyć Lunie. Ostatnio trochę interesowałem się, jak sobie radzą na Ziemi. – Robin z zaciekawieniem rozglądał się po obiekcie.

– Nie mówiłaś, że aż tak tu się zmieniło, mamo.

– Niedawno nieco zmodernizowaliśmy cały obiekt, więc mam nadzieję, że zaciekawi was to. I wasza prezentacja będzie interesująca dla uczestników. – Po czym dalej kontynuowała. – Za chwilę pokażę wam, jak uprawiamy różne rośliny. Wejdziemy do kilku sąsiadujących ze sobą jaskiń przystosowanych do ich namnażania. To nasze pola uprawne. Dzięki nim macie również naturalne pożywienie. Robin, oczywiście możesz filmować.

Rozsunęły się drzwi, ukazując rzędy bujnych roślin, oświetlonych różnymi rodzajami światła. Warstwa po warstwie z korzeniami skrytymi w ledwie widocznych rurach z cieczą. Uprawy znajdowały się na łatwych do przemieszczania konstrukcjach, ułatwiających do nich dostęp.

– To uprawy hydroponiczne, znane już w XX wieku. Rośliny uprawiane tą metodą rosną szybko, są duże przy minimalnej ilości wody, która krąży w obiegu zamkniętym. No i najważniejsze bez zbędnej chemii, pestycydów, jak kiedyś tradycyjnie na Ziemi. Nie ukrywamy jednak, że do pożywki są wykorzystywane przetworzone odpady organiczne.

– No, nie!

– Nie róbcie takich min. Wiecie, że tutaj wszystko jest surowcem. Niestety drukarki 3D wszystkiego nie wydrukują. Trwają prace nad wykorzystaniem światła słonecznego. To zaoszczędziłoby ogromne ilości energii. Jak wiecie, myślimy również jak zmniejszyć szkodliwe promieniowanie.

– Co do prądu to jesteśmy szczęściarzami – wtrącił Robin. – Izotopu helu3 jest tu jeszcze z milion ton. Nie udało się za dużo wywieźć na Ziemię, mimo technologicznych wojen. Mamy wysoce wydajną energię bez odpadów i promieniowania.

Weszli do następnego pomieszczenia. Światło automatycznie zapaliło się nad rzędami regałów.

– A tu mamy bank nasion. Na szczęście zdążyliśmy dobrze go zaopatrzyć. Ale są to głównie rośliny, które były wcześniej testowane i przygotowane do uprawy w takich warunkach. Reszta została na Ziemi i może za jakiś czas będzie można z tamtych banków nasion skorzystać.

– Tam pod ziemią też uprawiają rośliny – wtrąciła Luna.

– Mają glebę i mimo wszystko lepsze od nas warunki, więc próbują nawet z drzewami – dodał Robin.

– Widzę, że zbytnio was nie zaskoczyłam, tym co pokazałam. A co do upraw w glebie, to my też nie próżnujemy. Wiecie przecież, że gleba tutaj ma bardzo podobny skład do ziemskiej.

Wszystko jest pod kontrolą komputerów. Pracownicy pojawiają się tu najczęściej przy zbiorach. Spójrzcie jeszcze tutaj. Za szybami są laboratoria. Dziewczyny pracują tam przy rozmnażaniu wegetatywnym.

– Może zagoszczę tu po studiach – zaśmiała się Luna.

– Mam taką nadzieję – odpowiedziała z uśmiechem mama.

– Było super, ale jesteśmy umówieni jeszcze z panem Maxem – niecierpliwił się Robin.

– Tak, tak. Wiem.

 

Wyjechali. Minęli już hologram z lasem i zbliżali się do końca terytorium przynależnego do ich społeczności. Nagły wstrząs prawie zwalił ich z nóg. Jakiś mężczyzna upadł na chodnik. Oświetlenie zgasło, by po chwili zamigotać i się włączyć.

– Nic ci nie jest? – Zatroszczył się Robin, otaczając ramionami opartą o skałę dziewczynę. Delikatnie musnął pocałunkiem jej policzek.

– Nic. Ale tata wciąż nie odpowiada – jej głos zdradzał zaniepokojenie.

– Wiesz przecież, że nasz staruszek Księżyc wciąż stygnie, kurcząc się. To normalne – żartobliwie próbował ją pocieszyć.

 

Ciężki oddech mężczyzny wypełniał wąski korytarz skalny.

– Aau! – Ból powoli pozwalał oprzytomnieć i wyjść z szoku. Za nim piętrzyła się sterta kamieni.

Ręka chyba złamana, no i oberwałem w głowę. Leniwe myśli pojawiły się niczym z otchłani.

Kilka wąskich strużek słonecznego światła ledwie rozświetlało ponurą rzeczywistość.

– Boże, nie mam kontaktu… i gdzie jest Xavier?!!

Odpowiedziało tylko głuche echo.

– Szedł przecież tylko kilka metrów za mną. A teraz… tylko zwalisko skał i… cisza.

Zapas tlenu starczy na niecałą godzinę. Do tego ten uszkodzony skafander. Wraz ze światłem słonecznym pewnie dosięgnie mnie promieniowanie.

Teraz jego myśli gnały jak szalone.

– Xavier, słyszysz mnie? Xavier, odezwij się!

 

Przyśpieszyli. Luna pobiła swój rekord szybkości. W Instytucie Badawczym o tej porze zastali grupę naukowców i speleologów pełniących dyżur. Ci już wiedzieli, że z sekcją w terenie, z którą stracili kontakt, stało się coś nieoczekiwanego.

 

Już po kilkunastu minutach, przez niezbyt szeroką szczelinę, prześlizgiwała się niczym gąsienica mini karetka i jednocześnie pomoc techniczna, jaką na co dzień miał na wyposażeniu Instytut Badawczy. Teraz najważniejsze było dostarczenie tlenu i osłona przed promieniowaniem. John odczytał na pulpicie parametry życiowe obu poszkodowanych.

– Na szczęście są w dobrej kondycji. Mam nadzieję, że zdążymy z tlenem – poinformował siedzącego z tyłu Mirona. W jego głosie dało się wyczuć niepokój.

– Oby tylko starczyło nam czasu i mocy na usunięcie tych głazów. – Na monitorze Mirona wyświetliły się zarysy skał w 3D. Teraz mogli ocenić sytuację i podjąć decyzje, które z nich trzeba szybko usunąć.

– Z powierzchni, od góry z Sekcji Ratowniczej też będą chcieli dostać się do nich. Mam sygnał, że są już w drodze.

– Przez szczelinę bez problemu będą mogli dostarczyć im tlen. Martwię się tylko czy zdołają osłonić ich przed promieniowaniem. – Głos Mirona przepełniony był obawą czy zdążą uratować jego najlepszego przyjaciela, który w dalszym ciągu nie odpowiadał.

– Wysłaliśmy do obu speleologów roboty z tlenem. – W kabinie ratowników zabrzmiał głos z jednostki działającej na powierzchni Księżyca. – Szczelina jest zbyt mała i niestabilna, żebyśmy mogli bezpiecznie wydostać obu z poziomu powierzchni. Nie chcemy też zwiększać promieniowania. Tym bardziej, że według parametrów Xavier jest w dalszym ciągu nieprzytomny. Ustawimy osłonę anty-promienną i będziemy poszerzać szczelinę, żeby go wydostać.

– Dobrze, że już działacie. W tej sytuacji my wydostaniemy Maxa. – W głosie Johna pojawiła się nuta radości. – Mamy problem z usuwaniem skał. Musimy działać bardzo ostrożnie, żeby całkiem nie zasypać przejścia.

Czas dla obu ekip to przyśpieszał, to znów bezlitośnie zwalniał.

– Przesyłam wam podgląd z kamer robotów R-8 i R-11. Tlen już uzupełniły. Powiększyliśmy szczelinę i będziemy wydobywać Xaviera od góry. Osłona anty-promienna też już działa.

– My za chwilę zajmiemy się Maxem – odpowiedział Miron.

– Tu Max. R-8 dostarczył mi już tlen i środki znieczulające. Dostałem też w prezencie nowy zestaw do komunikacji. Nie wiem tylko, co dzieje się z Xavierem. Nie odpowiada na moje wołanie.

– To chyba z tobą wszystko OK skoro humor ci dopisuje.

– Bałem się, że zabraknie mi tlenu. Czuję się, jakbym dostał drugie życie. Mam złamaną rękę i uszkodzony kombinezon. Bolało jak cholera, ale środki znieczulające już działają. Niepokoi mnie tylko stan Xaviera.

– Tu Miron. Za chwilę cię przechwytujemy. Jesteśmy już bardzo blisko.

– Auu… Mniejsze odłamki zaczęły na mnie spadać! Osłoniłem się drugą ręką, ale jakiś większy w każdej chwili może się na mnie osunąć. Pośpieszcie się!

– Widzę ten ruch skał na monitorze. Roboty zabrały już Xaviera. Teraz zajmiemy się tobą.

– Super, Miron. Już widzę naszą gąsienicę… – Max odetchnął z ulgą.

 

Kilka dni później siedzieli w czwórkę roześmiani. Luna pełniła obowiązki gospodyni, częstując wszystkich naparem z aromatycznych ziół, do złudzenia przypominających herbatę. Max – tata Luny, leczył złamaną rękę.

– Teraz mam dużo czasu… – zawiesił głos. – No ale nie będę już się spóźniał na spotkania. Odwiedzę tylko Xaviera, bo on z tymi złamanymi nogami i wstrząsem mózgu pierwszy tego nie zrobi. – Stwierdził szczęśliwy, że przyjaciel uszedł żywy z tej przygody.

– No, mieliście dużo szczęścia – włączył się do rozmowy Robin.

– Gdyby pomoc nie przyszła tak szybko, nie pilibyśmy teraz herbatek. A tak może kiedyś będę opowiadał wnukom o moich wyprawach nie tylko tutaj, ale i o tych na Ziemi. – Usiadł wygodnie, zakładając nogę na nogę i dając tym samym znak, że będzie opowieść. – Czy mówiłem już, że największą jaskinią, w której byłem jest magiczna Jaskinia Hang Son Doong. Właściwie to cały system jaskiń krasowych na terenie Wietnamu, z których największa komora ma prawie pięć kilometrów, dwieście metrów wysokości i sto pięćdziesiąt szerokości. Szkoda, że nie będziecie mogli tego pięknego podziemnego świata zobaczyć. To był unikalny ekosystem z tropikalną roślinnością, jeziorami, plażami i rzekami. Może choć częściowo przetrwa i odrodzi się dla potomnych. No, ale nie macie się co smucić.

– Najważniejsze, że jesteś z nami. – Luna wtuliła się w ojca, jak wtedy gdy jako mała dziewczynka siedziała z nim w fotelu i razem oglądali bajki. Max otulił córkę zdrową ręką i kontynuował.

– W pracowni pokażę wam zbliżenia na peryskopach. Może nawet uda mi się zdobyć skafandry dla was, żeby wyjść na zewnątrz. Księżyc to nie tylko usiana kraterami powierzchnia, ale jego surowe piękno: góry, pionowe ściany, tektoniczne spękania, rozległe pola lawowe… – zawiesił głos, by po chwili dodać:

– Zapewne nie raz widzieliście na ekranie wschód i zachód Ziemi. Korzystając z tego, że jesteśmy w wyjątkowym miejscu, blisko krawędzi widocznej części Księżyca…

– Chodzi panu o librację… – wtrącił Robin.

– No właśnie. Bardzo chcę wam to pokazać w realu. I… chyba mam jeszcze lepszy pomysł. – Uśmiechnął się tajemniczo. – Zróbmy sobie wycieczkę po orbicie. Wiem, wiem, że to kosztowne ale chcę uczcić to, że tu z wami jestem.

Luna rzuciła się tacie na szyję.

– Oczywiście jeśli przeżyję. – Głośno się roześmiał – No i wyleczę rękę. Robin jesteś oczywiście zaproszony.

– To by było coś – docenił ten gest Robin.

– A ty, co o tym myślisz, kochanie? – Max zwrócił się do zaskoczonej, ale bardzo szczęśliwej żony.

– Dziękuję, że pytasz mnie o zdanie. Bo dzisiaj nikogo nie dopuszczasz do głosu. – Udawała urażoną.

 

Młody mężczyzna podszedł do dziewczyn siedzących na ławce w parku. Obie roześmiane, z rozwianymi na wietrze włosami, opowiadały sobie coś, żywo przy tym gestykulując. Chłopak przedstawił się i spytał czy mogłyby coś od siebie powiedzieć do jego filmu dyplomowego na temat ekologii.

– Uważamy, że żyjemy na najpiękniejszej planecie… – paplały rozbawione jedna przez drugą.

– Fauna i flora naszej planety jest taka różnorodna wprost niesamowita.

– Problem w tym, że my ludzie nie umiemy się o nią troszczyć, nie dbamy o nią dostatecznie, a wręcz trujemy: ziemię, wodę, powietrze. Wycinamy lasy, by siać uprawy, które trują… Nic z tym nie robimy.

– Sami siebie niszczymy, nie tylko nasze środowisko.

– Szczerze mówiąc trochę mnie zaskoczyłyście. Rozmawiałyście tak beztrosko, a tu takie poważne tematy…

– Wychodzimy z założenia, że sami budujemy swój świat. Oczywiście tylko do pewnego stopnia. Są takie miejsca na Ziemi, gdzie dzieci zamiast się uczyć, walczą o przetrwanie.

– My oczywiście nie jesteśmy w stanie tego zmienić. W czasie roku pracujemy tylko w wolontariacie w szpitalu pediatrycznym. To zupełnie inny świat. – Z kolan dziewczyny zsunęła się mapa Stanów Zjednoczonych Ameryki.

– Omawiacie plany wakacyjne. – Domyślił się student, podnosząc mapę.

– Tak, całą paczką jedziemy przez Stany… od Niagary, aż po Góry Skaliste. No i oczywiście Yellowstone…

– Po drodze będziemy chcieli łapać jakieś fuchy…

– Teraz rozumiem wasz entuzjazm. Dziękuję, że pokazałyście mi swój punkt widzenia. A raczej wiele punktów. Życzę udanej wyprawy.

– A może dołączyłbyś do nas? – spytała dziewczyna o zielonych oczach.

Luna niepostrzeżenie wślizgnęła się do kabiny rodziców i dłuższą chwilę stała niezauważona.

– Tato, znów oglądasz ten stary film z dziadkami, jak się poznali.

– To jeden z nielicznych, jakie udało mi się uratować. Cały czas żałuję, że nie miałem takiej szansy, żeby ich zabrać. Korzystam, że jestem unieruchomiony i nareszcie mam czas, by wrócić do wspomnień.

– Też tęsknię za wszystkimi, którzy zostali a zwłaszcza za dziadkami.

– A te filmiki z twoich urodzin i ogrodu pamiętasz?

Luna nagle zatęskniła do tych chwil dzieciństwa, kiedy mogła biegać po łące, a mama plotła jej wianki z polnych kwiatów. Jeździła z rodzicami na wycieczki rowerowe albo pływała. Kiedyś tata zabrał ją do sosnowego lasu. W gorący, słoneczny dzień tak niesamowicie pachniał żywicą. Żadne symulatory tego nie odtworzą… W oczach stanęły jej łzy.

Max po ojcowsku przygarnął córkę do siebie, a ona położyła głowę na jego ramieniu.

– Tyle wokół nas się zmieniło i my też tak się zmieniliśmy, oddaliliśmy od siebie a ciągle potrzebujemy miłości, czułości i bliskości.

– Świat z twoich filmów jest inny, nawet ludzie inaczej rozmawiają niż my tutaj.

– Wróciłam. O, co za nadzwyczajny widok. – Mama objęła swoje skarby.

 

Powtórki, powtórki a jutro przecież egzamin. Ta myśl zdecydowanie nie poprawiła nastroju Luny. Ekran pokrył się czerwienią. KOMUNIKAT! PROSIMY O POZOSTANIE WSZYSTKICH W SWOICH KABINACH…

Następne wiadomości były spersonalizowane informując, że dziś zajęcia odbędą się tylko stacjonarnie.

Dziewczyna po szybkim śniadaniu, tym razem w postaci pasty, wzbogaconej o składniki typowe dla wzmożonej aktywizacji mózgu, rozpoczęła serię ćwiczeń. Wielofunkcyjny fotel przełączył się w tryb ”gimnastyka” i uruchomił sztuczną grawitację. Obniżona grawitacja wpływała bardzo niekorzystnie na cały organizm. Powodowała utratę kośćca, tkanki mięśniowej, problemy z układem krwionośnym. Luna ważyła niecałe 10 kilogramów i czuła się jak przysłowiowe piórko.

PODRÓŻ PRZEZ UKŁAD SŁONECZNY – Na monitorze pojawił się temat dzisiejszej powtórki. Po chwili w mniejszym okienku wyświetliła się roześmiana twarz Robina.

– Jak tam, księżniczko. Gdzie teraz orbitujesz?

– Muszę jeszcze odświeżyć się po ćwiczeniach.

– W takim razie do zobaczenia na Marsie.

 

Dziewczyna przełączyła fotel w funkcję „pulpit”, rozsiadła się wygodnie i przygoda się rozpoczęła.

PRZYPOMNIENIE – pojawił się napis i sympatyczny głos lektora. Z lewej strony ekranu wyświetliły się tabele z danymi liczbowymi, ilustrowane symulacjami, wykresami i filmami z sond.

– Początek wszechświata – Teoria Wielkiego Wybuchu ok. 13,8 miliarda lat.

– Pierwsze gwiazdy i galaktyki – ok. 150 milionów lat po Wielkim Wybuchu.

– Widzialna materia stanowi 4,9 procent całkowitej masy wszechświata.

– Układ Słoneczny narodził się około 4,5 miliarda lat temu.

– Przez pierwsze setki milionów lat wszechświat był ciemnym miejscem, składającym się głównie z wodoru i helu. Stopniowo narodziły się pierwsze gwiazdy i galaktyki.

– Gwiazdy to kule plazmy, w których zachodzą reakcje syntezy termojądrowej… – Ekran zapłonął, ilustrując proces ich powstawania, przekrój i zachodzące reakcje oraz jakie pierwiastki w danym czasie powstawały w układzie okresowym. – …lub wysokoenergetycznych procesów podczas śmierci gwiazd powstał węgiel, tlen… Natomiast ciężkie pierwiastki jak żelazo, nikiel… na skutek wybuchu supernowych. Mają różne temperatury, jasność masy i rozmiary.

– Prawidłowości Układu Słonecznego: planety poruszają się nie tylko wokół Słońca, ale i w tym samym kierunku co dysk, z którego powstały. Również wokół własnej osi poruszają się w tym samym kierunku. Wyjątek w naszym układzie słonecznym stanowią tylko: Uran i Wenus, które kręcą się w przeciwną stronę, zapewne wskutek zderzenia z dużym ciałem niebieskim, w okresie formowania planet.

– Słońce zajmuje 99,86 procent masy układu, pozostała część przypada na 8 planet i około 200 księżyców.

– A teraz wybierzemy się w podróż po całym układzie. Zaczynamy od Słońca. – Ekran wypełniła rozjarzona tarcza z bajeczną koroną, po czym przygasła i pojawiły się informacje.

– Słońce ma masę równą masie 333 tysięcy Ziem! Jego siła przyciągania jest 28 razy większa niż na Ziemi. Temperatura jądra przekracza 15 milionów stopni… – Informacje wciąż płynęły z głośników, a dziewczyna na swoim fotelu „krążyła” wokół olbrzyma.

– Merkury to najbliższa planeta orbitująca wokół Słońca. – Zbliżenie ukazało zrytą kraterami skorupę, przypominającą powierzchnię Księżyca i rowami powstałymi przed setkami milionów lat podczas stygnięcia.

– Powierzchnia od strony Słońca nagrzewa się do 427 stopni Celsjusza, a nocą schładza do minus 183…

Filmy z sond uzupełnione tabelami, wykresami a nawet ciekawostkami, na temat kolejno pojawiających się planet, ukazywały te jeszcze nie do końca poznane tajemnicze światy i ich piękno.

– Wenus to następna planeta w naszej podróży. Wulkaniczny krajobraz okrywa welon jasnożółtej atmosfery, składającej się z dwutlenku węgla, powodującego efekt cieplarniany. Temperatura sięga 460 stopni Celsjusza. Z obłoków stężonych kwasów siarkowego i solnego pada deszcz. Miażdżąca atmosfera charakteryzuje się ciśnieniem stukrotnie większym niż na Ziemi. Wulkany otaczają pokryte lawą równiny. Na obszarach wyżynnych znajdują się nieliczne kratery uderzeniowe. – Kolejna tabela wyświetliła profil planety: średnicę, masę, czas obrotu, okres orbitalny, nachylenie osiowe, średnią temperaturę na powierzchni, średnią siłę grawitacji.

– Opuszczamy tę krainę piekielnych upałów, piękną z daleka, jak mityczna Wenus, zwaną dawniej Gwiazdą Zaranną. Zbliżamy się do błękitnej planety.

– Ziemia wraz z naszym Księżycem. Ziemia jest największa i ma największą masę wśród planet typu ziemskiego. W Układzie Słonecznym jest najgęstszą planetą. – Na ekranie pojawiła się błękitna kula spowita błękitną poświatą. – To obraz archiwalny, za chwilę pokażemy najaktualniejsze zdjęcia, które zapewne dobrze znacie z codziennych sprawozdań. Jak widać z kosmosu, widok naszej planety niewiele się zmienił. W 2068 nie do końca udało się unieszkodliwić Apopisa, dziś ponosimy tego konsekwencje. Niestety jego wtargnięcie w atmosferę Ziemi uaktywniło sejsmikę… i miało wpływ na hydrologię oceanów…

– Jesteś już na Marsie? – W małym okienku dialogowym ukazała się pogodna twarz przyjaciela.

– Nie. Jeszcze na Ziemi i przyznaję, że jestem zdołowana.

– Nie dotarłaś jeszcze do dzisiejszych informacji. Jest poprawa i widoki, że będzie coraz lepiej. Może za jakiś czas wrócimy na naszą kochaną planetkę. Nie zabieram ci czasu. Zrób sobie przerwę, zjedz coś pysznego i w drogę.

– Księżyc. – Na monitorze ukazała się pokryta kraterami, dobrze znana powierzchnia. Po zbliżeniu pokazały się góry, szczeliny, spękania tektoniczne i rozległe pola lawowe. – Jak wiecie, jest to brat bliźniak naszej Ziemi.

– 4,5 miliarda lat temu protoplaneta Teja, będąc na kursie kolizyjnym z Młodą Ziemią, uderzyła w nią centralnie, wyrzucając w przestrzeń 81 trylionów ton skał. Część z nich uległo stopieniu i odparowaniu. Powstał wirujący obłok synestialny, z którego po setkach lat na obrzeżach powstał Księżyc. Co tłumaczy podobny skład chemiczny obu ciał.

– Mars jest ostatnią planetą skalistą naszego układu. Rdzawy kolor zawdzięcza związkom bogatym w żelazo… – Ekran wypełniła Czerwona Planeta z białymi czapami lodu na obu biegunach i licznymi kraterami. – Właśnie przelecieliśmy nad największym basenem Hellas o średnicy 2,3 kilometra i głębokości dochodzącej do 6 kilometrów…Zwróćcie uwagę na tabele i wykresy dotyczące składu gleby i powietrza…

– Mars jest najbardziej podobną planetą do Ziemi: pory roku, polarne czapy lodowe, chmury a nawet długość doby i nachylenie osi obrotu są zbliżone. Dawna aktywność wulkaniczna uformowała największe wulkany w Układzie Słonecznym. Wydmy, kaniony, koryta rzeczne będące dowodem na obecność wody, przypominają nam ziemskie formy. Nieprzyjazna dla ludzi jest temperatura do minus 80 stopnie Celsjusza, niskie ciśnienie atmosferyczne oraz promieniowanie słoneczne. Minęliśmy dwa małe księżyce i kierujemy się w stronę gazowych olbrzymów. Czeka nas długa droga.

– Jowisz jest największą planetą w Układzie Słonecznym. Charakteryzują go zawirowania i wyraźnie barwne pasy w różnych szerokościach geograficznych. Charakterystyczna, większa od Ziemi, Wielka Czerwona Plama to ośrodek wysokiego ciśnienia. Jowisz jest kulą wodoru, helu, związków siarki i amonu spłaszczoną na biegunach z powodu szybkiej rotacji. Pod wpływem bardzo wysokiego ciśnienia, o najpierw płynnym a później stałym, metalicznym wodorowym jądrze. Wokół króla planet orbituje kilkadziesiąt księżyców. Największe z nich to między innymi: Io, Europa, Ganimedes, Kalisto. – Na ogromnym monitorze pojawiały się kolejno księżyce i tabele z ich danymi.

– Io, położony najbliżej Jowisza, niezwykle malowniczy dzięki bogatym w siarkę, najbardziej aktywnym w Układzie Słonecznym, wulkanom i jeziorom lawy.

– Europę pokrywa popękany, zanieczyszczony chemicznie lód. Pod jego pokrywą w oceanach ogrzewanych wulkanami sprawdzamy, jaki rodzaj życia… – W okienku dialogowym pojawił się Robin.

– Właśnie badałam życie na Europie.

– Zobacz jak jest późno, a ty zajmujesz się takimi drobiazgami – zażartował potargany brodacz.

Po chwili pojawiły się twarze pozostałych przyjaciół.

– O, mamy telekonferencję. Kto nas tu teraz ściągnął? – Zaciekawił się Olex.

– Mam dla was niezłego newsa. Po ostatnich wstrząsach rozpatrują przesunięcie egzaminów. No, ewentualnie czy nie zorganizować ich w naszych kabinach. – Korin był wyraźnie podenerwowany.

– Nie boją się, że znajdzie się sprytny-nieuczciwy? – Zainteresował się Robin.

– Otóż to. Boją się.

– Dziś i tak mamy zakaz opuszczania kabin – włączył się do rozmowy Mati.

– Doszperałam się do starych, śmiesznych filmików o zwierzętach. Jeszcze z Ziemi. Przesyłam, odstresujcie się.

Ekran wypełniły sympatyczne pyski zwierząt w zabawnych sytuacjach.

– Anja, dziękujemy. – Luna była wdzięczna przyjaciółce, za tak sympatyczną przerwę.

Po chwili z monitora nadal płynęły informacje ilustrowane egzotycznymi, wrogimi dla człowieka światami. Wciąż trudnymi do zgłębienia, zachowującymi swoje tajemnice dla siebie.

– Ganimedes to największy satelita naszego układu…

– Kalisto, najbardziej wysunięty na zewnątrz, z największą liczbą kraterów…

– Saturn, drugi co do wielkości gazowy olbrzym uformowany przez wodór i hel, które pod powierzchnią tworzą ocean cieczy. Otoczony pierścieniem złożonym z setek mniejszych, uformowanych przez lód i skalne okruchy. – Sonda zanurkowała pod pierścieniami z księżycami, które je kształtują utrzymując na orbitach. Rzęsisty deszcz lodowych drobin posypał się na sondę, ginąc w mlecznobiałej mgle i chmurach skroplonego amoniaku.

– A teraz kierujemy się w stronę bieguna północnego, gdzie powstał widowiskowy, heksagonalny huragan o zmiennym kolorze z niebieskiego na złocistobrązowy. Widzimy też liczne księżyce. Z ponad 60-ciu poznamy kilka charakterystycznych.

– Mimas, złożony z mieszaniny skał i lodu, orbituje najbliżej Saturna.

– Enceladusa charakteryzuje biała, prawie gładka powierzchnia z lodowymi gejzerami i świetlistymi dżetami. Pod powierzchnią znajduje się słony ocean wodny. Ogrzana do 90 stopni Celsjusza woda, wystrzeliwuje przez pęknięcia w skorupie. Na biegunie południowym tworzy mgliste pióropusze. Znajdujemy tu sól, węglowodany, metan, dwutlenek węgla i amoniak oraz złożone cząsteczki organiczne sugerujące, że może tu istnieć życie.

– Dione i Tethys pokrywa lód…

– Tytan otoczony pomarańczową mgłą, którą tworzy gęsta, głównie azotowa atmosfera, ma powierzchnię podobną do ziemskiej ze wzgórzami, korytami rzek i jeziorami. Metan przy temperaturze schodzącej do minus 200 stopni Celsjusza występuje tu w postaci lotnej, ciekłej i stałej.

– Japet o kształcie włoskiego orzecha, dzięki pasmu górskiemu wyższemu od ziemskich Himalajów (Szalona Grań). Jedna strona jasna, druga ciemna…

– Febe orbituje w przeciwnym kierunku…

– Uran, piękną bladą cyjanową barwę zawdzięcza metanowi z wodorem i helem, a otaczające go ciemne pierścienie to zamrożony metan. Widoczny spokój jest pozorny gdyż wieją tu wiatry strefowe silniejsze niż na Jowiszu, dochodzące do 1000 km/h. Cechą charakterystyczną Urana jest nachylenie osi obrotu równe 97,8 stopnia, co sprawia, że leży on na boku, krążąc po orbicie. Na pierścieniach Urana księżyce się zderzają. Po każdej kolizji powstaje układ pierścieni, z którego formują się nowe księżyce. Mijamy jego pięć satelitów: Mirandę, Ariel, Umbriel, Titanię i Oberona.

– Neptun, to olbrzym, mniejszy ale cięższy brat bliźniak Urana, o podobnym składzie chemicznym i budowie wewnętrznej. Atmosfera Neptuna jest bardzo dynamiczna. Występujące tu wiatry dochodzą do 2100 km/h. i są najsilniejsze w całym Układzie Słonecznym. Podobnie jak Uran jest olbrzymem lodowym, zawierającym w swoim składzie wodę, metan i amoniak w stanie zamrożonym. Wysoka temperatura i ciśnienie metanowego płaszcza, może powodować wyjątkowe zjawisko – rozpad metanu na węgiel i wodór. Zmiażdżony węgiel może być źródłem powstawania diamentów. Być może padają diamentowe deszcze…

– Tryton, obiega Neptuna ruchem wstecznym…

 

W ostatniej chwili wbiegli do hali, a raczej surowej groty wypełnionej kabinami.

– Jest jakieś zamieszanie. Ciekawe co się stało? – zauważył Robin, widząc grupkę znajomych, żywo dyskutujących.

– Chcą przełożyć test – oznajmił Mat, widząc zbliżających się przyjaciół. – W nocy obsunęła się jedna ze ścian i uszkodziła część sprzętu. Trochę to potrwa zanim wszystko naprawią i sprawdzą…

– Uwaga!  rozbrzmiał głos rektora. – Ponieważ uszkodzenia są zbyt poważne zadecydowaliśmy, że test odbędzie się metodą tradycyjną.

Ściany tej o wiele mniejszej groty były dobrze uszczelnione, i przypominały zwykłe okrągłe pomieszczenie z pulpitami i monitorami ustawionymi w kręgu.

Rozbawiony całą sytuacją Robin zajął miejsce obok Luny.

Kiedy zalogowali się, na monitorach pojawił się tekst informujący, ile mają czasu na odpowiedzi i z jakich części test będzie się składał, a po chwili wyświetliły się ich osobiste kody.

– Zabawa się zaczyna. – Robin mrugnął porozumiewawczo do dziewczyny.

Monitor wypełnił się pytaniami i odpowiedziami do wyboru.

Luna była dobrze przygotowana. I szybko zaznaczała odpowiedzi.

Czy planeta może być diamentowa…? – Tak.

Początkowe reakcje chemiczne powstających gwiazd… Oczywiście wodór w hel.

Spojrzała na Robina. Wyczuł jej wzrok i puścił oczko. Dziewczyna odwzajemniła się lekkim uśmiechem i wróciła do testu. Zaznacz księżyce Saturna: Tytan, Enceladus, Mimas, Dione. Europa – Jowisza. Tetyda, Rea – Saturna. Io – Jowisza. Atlas, Pandora, Imir to chyba będzie Saturna. Dziewczyna poprawiła opaskę na włosach i wzmocniła stymulację pamięci. Ganimedes i Kalisto to Jowisza. Fobos – Marsa. Hati, Kalipso i S/2007 S2 – Saturna. Tryton, Prometeusz – Neptuna.

O, a teraz historia.

Prekursor kosmicznej turystyki na Ziemi?

Ciołkowski, Gagarin, statki Apollo, lipiec 1969 roku – pierwszy człowiek na Księżycu, statki Sojuz. Nazwiska, daty i fakty z iście kosmiczną szybkością przemykały przed oczami dziewczyny.

Luna zmarszczyła brwi, co nie uszło uwadze przyjaciela. Monitory stały względem siebie pod kątem uniemożliwiającym odczytanie tekstu na sąsiednim komputerze. Robin spojrzał porozumiewawczo na dziewczynę. Kod pytania pokazała dyskretnie palcami na migi.

– Musk… – wyszeptał.

A… ten szaleniec z archeo i jego czerwony kabriolet z kosmonautą w kosmosie… – przypomniała sobie

Po chwili monitory obojga pokryły się czerwienią – „PIERWSZE OSTRZEŻENIE”.

No jasne. Czujniki kamer ich wychwyciły. Wrócili do testu.

Czy w układach podwójnych gwiazd mogą powstać planety skaliste, czy tylko gazowe olbrzymy?

 

 

 

Dwa słońca prawie równocześnie wynurzyły się zza skalistego horyzontu, rzucając coraz intensywniejsze światło. Każde w innej tonacji barw. Większe, jaśniejsze przechodząc od mocnego pomarańczu, aż do ognistej czerwieni wzbijało się szybko w górę. Samotne skałki z każdą chwilą kładły coraz krótsze cienie na kamienisty złotawo-szary grunt. Drugie, o mniejszej średnicy i intensywności barw, zbliżonych do bladego błękitu ze srebrną poświatą na tle pastelowo-pomarańczowych chmur w otoczeniu trzech księżyców, wyglądało niesamowicie malowniczo. Ten widok hipnotyzował. Lunę 3 również zachwycił. Automatycznie zaczęła go porównywać ze wschodami i zachodami Słońca przeszczepionymi z pamięci swojej babci Luny, która urodziła się jeszcze na Ziemi.

– Karl. Zarejestrowałeś cały wschód?

– Spokojnie. Wszystko kontroluję. Zaraz robot zacznie pobierać próbki gruntu i powietrza. A ty nie rozmarz się za bardzo. Niedługo będziesz mogła sprawdzić czy mamy tu jakieś życie…

– Biorąc na logikę to mało prawdopodobne. Mimo dużej odległości, Słoneczka są zbyt blisko i za mocno grzeją. Ponadto widziałeś, jaka tu jest radioaktywność? Mam nadzieję, że Bar włączył dodatkowe osłony.

– Spójrz na monitor… z tylnej kamery. – Jej głos drżał – Widzisz ten cień?

– UWAGA, U… GA. Ja.kiś niez..entyf…wany ob.ekt szy.ko zb..ża się do w.s. Może…e się jes.cze tele…rtowa…

We wnętrzu kabiny odbywała się szybka wymiana spostrzeżeń i komend.

– Teraz próbniki pokrywa jakaś inteligentna ciecz…

– Zbliża się do nas…! Są zakłócenia. Nie mamy połączenia ze statkiem-matką!!!

– Dlaczego gasną wszystkie światła…?

– Uruchamiam teleportowan…

Koniec

Komentarze

Prawdę mówiąc nie wiem, co mam rzec o tym tekście.

W dobrym guście i zgodne z savoir vivre’m byłyby jakieś dobre, ciepłe słowa na początek. Albo przynajmniej, że jak na debiut i tak dalej – jakieś bla bla bla. Wybacz proszę, ale tak nie potrafię.

Z pozytywów jest tu na pewno świat (i to w sumie nie jeden) i tajemnica / tajemnice. Więc hasło konkursowe na pewno zrealizowane. Jest tu też dużo informacji, w różny sposób podanych.

To co mi się nie podobało (z różnych przyczyn):

-postacie, które są, gadają, coś tam robią, ale tak naprawdę mnie nie obchodzą (kto wie, może to jakaś wada mojego postrzegania)

-wykłady zamiast dialogów

-infodumpy wszechogarniające

-dokąd to wszystko zmierza, czemu służy, po co zostało napisane?

Mam nadzieję, że kolejni czytacze znajdą tu coś fajnego dla siebie – bo trochę mi głupio, że wyskakuję z pierwszą opinią i na powitanie jest ona taka… no, co tu dużo kryć negatywna.

Pozostaje mi wierzyć, że Twoje kolejne teksty po prostu będą lepsze.

Pozdrawiam!

 

entropia nigdy nie maleje

Język opowiadania jest ładny, ale nieco rozwlekły. Może z tego powodu czytelnik ma wrażenie, że wszystko się dzieje bardzo wolno. Poprawność językowa i okrągłe zdania z jednej strony są plusem, bo można łatwo przejść przez tekst, ale z drugiej, nie wyróżniają postaci (a przecież każda powinna mówić w inny sposób), nie wyróżniają sytuacji (a inaczej powinna zostać opisana katastrofa, inaczej strach, inaczej wspomnienia etc.)

To, co mnie najbardziej zaintrygowało: ile Luna ma lat? Nie wiem, czy celowo skryłaś bohaterkę za niedomówieniami, czy wyszło tak przy okazji, ale jak dla mnie, to mogłoby być świetnym motywem opowiadania.

Niestety Luna w Twoim tekście nie ma żadnych związków z innymi bohaterami (ale również miejscami), ponieważ nie ma wobec nich żadnych uczuć. To znaczy, może jakieś ma, ale nie zostały one pokazane.

Wiedza, którą bohaterka próbuje przyswoić na egzamin jest bardzo podstawowa. Zastanawiam się, czy nie można byłoby podnieść poprzeczki. Natomiast pytania egzaminacyjne spodobały mi się :)

Nie wiem, czy uwagi się przydadzą, mam nadzieję, że choć trochę.

Pozdrawiam!

 

Dziękuję, że zostałam zauważona i dziękuję za komentarze.

W takiej nieco surrealistycznej klamrze zawarłam dużo prawdziwych informacji (a raczej zasygnalizowałam! ze względu na limit), które warto znać. Choć, zdaję sobie sprawę, że nie każdego może to interesować. Otacza nas przecież tyle ciekawych rzeczy. Muszę też przyznać się, że na początku to opowiadanie wyglądało całkiem inaczej. Niektóre wątki zostały nawet usunięte. Niestety limity, limity no i stąd postawiłam na fajne, moim zdaniem informacje, niż na relacje między bohaterami, choć na pewno budujące te postaci i atmosferę samego opowiadania. Ale przejdę do meritum.

– Po pierwsze dołączam się, do krzyczących “Ratujmy naszą planetę!”. Bo jak podetniemy gałąź, na której siedzimy to upadek będzie bardzo bolesny. Jeżeli nie dla nas tu i teraz (choć już jest), to dla tych, którzy przyjdą tu mieszkać po nas. 

– Drugi powód to uważam, że ten konkurs jest świetną okazją aby zainteresować się tym pięknym, osobliwym światem, który nas otacza nieco dalej i kryje w sobie tyle tajemnic.

Zgadzam się, że informacje o bohaterach mogły wynikać np. z codziennych czynności, jednocześnie budując relacje między nimi. Po prostu, za późno dowiedziałam się o konkursie i na betę nikt nie odpowiedział. Ogólnie rzecz biorąc, zabrakło mi czasu i limitu, aby wszystko uwzględnić. Dlatego też wybrałam formę opisu. Opisałam świat, który nie jest jeszcze naszą codziennością.

Informacje związane z egzaminem są w formie bardzo skróconej z w/w powodu. Ratowałam się informacją, że wszelkie dane, tabele, wykresy pojawiają się na ekranie, na tle wizualizacji tego co przekazały sondy. Są to raczej zasygnalizowane tematy i ciekawostki zebrane z popularnonaukowych, aktualnych źródeł, inspirujące do sięgnięcia po więcej.

Pozdrawiam.

Na korzyść opowieści przemawia jej proekologiczne przesłanie i ładne opisy.Znalazłam jednak sporo błędów.

Na początek takie:

Półgłosem wydała komendę, co sobie życzy na śniadanie.. Jeszcze raz przeciągnęła się, po czym wydała dyspozycje.

 

 

Raczej czego, niż co. I dyspozycję

Kiedy stanęła dwa kroki obok, z podłogi z okrągłego zagłębienia wysunęła się walcowata kabina, która otoczyła dziewczynę, sięgając sufitu.

 

Te dwa kroki obok dziwne.

 

Odświeżone i nawilżone sprężyste, wygimnastykowane ciało osuszyło ciepłe powietrze.

 

Strasznie dużo przymiotników.

 

Dziewczyna urodziła się jeszcze na Ziemi, w drodze do kliniki, w pełni Księżyca.

 

Raczej podczas pełni księżyca. Chyba, że ta Pełnia Księżyca to miejscowość????

 

Kiedy była mała lubiła, jak tata nazywał ją żartobliwie księżycową księżniczką, co spodobało się Robinowi.

 

Czy Robinowi spodobało się to, kiedy Luba była mała?

 

Oboje uznani naukowcy.

 

 

Oboje byli uznanymi naukowcami.

 

Tata, geolog, poszukiwał nowych jaskiń i podziemnych labiryntów, które można było zasiedlić.

 

Będę się upierać, że geolodzy nie zajmują się poszukiwaniem jaskiń????

 

 

Luna chciała ich dzisiaj odwiedzić w pracy wraz z Robinem. Starszym od niej o dwa lata lecz gotowym na każde szaleństwo, jeśli chodzi o kosmos, przyjacielem.

 

 

 

 

To powinno być jedno zdanie. Tylko, że trzeba je zdecydowanie przeorganizować.

 

 

Jeszcze tylko maska z zapasem tlenu. Przyłożyła dłoń do czytnika, zamykając pomieszczenie i już sunęła wyznaczoną ścieżką na swoim żyrocyklu.

 

Po tlenu dałabym przecinek.

 

Koloryt temu miejscu nadawał holograficzny świat. Rozświetlał i ożywiał martwy zbudowany przez drukarki 3D i 4D.

 

 

Z tych dwóch zdań należałoby zrobić jedno, bo drugie nie ma sensu.

 

Ku dołowi słup rozszerzał się, ukazując cały koloryt nieistniejących już w rzeczywistości koralowców, wśród których żerowały jeszcze barwniejsze ryby, ślimaki, a piaszczyste dno wyścielały muszle o najbardziej wyszukanych kształtach z całego podwodnego świata.

 

Według mnie fraza „z całego podwodnego świata” do wywalenia.

 

W takim samym stroju, tylko w innej kolorystyce, stanęła przed nimi niewysoka kobieta.

 

 

Lepiej chyba: Stanęła przed nimi niewysoka kobieta odziana w kombinezon identyczny jak ten, który miała na sobie Lena, ale w innym odcieniu.

 

Wejdziemy do kilku sąsiadujących jaskiń przystosowanych do namnażania roślin.

 

 

Sąsiadujących powinno być chyba „ze sobą”.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Dziękuję za odwiedziny, poświęcony czas i wskazówki, na które czekałam. 

Serdecznie pozdrawiam.

Dzięki za piękną grafikę.smiley

Niewątpliwie tekst proekologiczny, co dobrze. Ładnym językiem napisany, przekazujący sporo informacji.

Co do samego opowiadania, rozumiem że przyjęłaś taką, a nie inną jego konstrukcję i treść. Mnie opowiadanie, w którym nie ma historii, lecz jest po prostu kartką z kalendarza z około połowy dnia na Księżycu "nie porwie" i nie zaciekawi. Szkoda, że nie wymyśliłaś historii z tego świata, który tak pieczołowicie opisałaś.

A w ogóle, witaj na forum. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Również witam i dziękuję za komentarz. :)

Od razu powiem, że tekst mi się nie podobał. Ciężko uznać to za opowiadanie, to raczej streszczenie świata, w jakim jakaś historia miałaby się zadziać. Długo się rozkręcało i już myślałam, że dostaniemy trochę akcji, kiedy tunele się zawaliły, ale zamiast nam ją pokazać, przeskoczyłaś do herbatki. Niezbyt to pasjonujące. Fragment z “powtórką” głównej bohaterki w ogóle ominęłam, bo nie bardzo przyszłam tu czytać przewodnika po Układzie Słonecznym i znużył mnie bardzo szybko. Potem znowu – coś ciekawego zaczęło się dziać w dosłownie ostatnich akapitach. I w tym momencie urwałaś opowiadanie. 

Jeśli chcesz, aby następne Twoje teksty były lepsze, sugerowałabym skupienie się jednak bardziej na opowieści, a mniej na samym świecie. Potrzebna byłaby fabuła, która mogłaby przykuć uwagę czytelnika, a nie przewodnik po stacji kosmicznej. Swoją drogą, w trakcie wizyty Luny u matki, dialogi były również skrajnie nienaturalne – jakby trójka bohaterów oprowadzała czwartą osobę po okolicy. Niezbyt to pasuje do historii.

Cóż, próbuj dalej może z nieco większą ilością opowieści, a mniejszą opisów. ;)

 

Szybki edit: A jeśli o wiarygodność chodzi, nie bardzo wyobrażam sobie, czym miałby być druk 4D oraz jak ktoś w wieku studenckim mógłby ważyć dziesięć kilo i żyć.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Verus

Druk 4D już istnieje i jest powiązany z czasem, a na Księżycu tyle właśnie może ważyć student w rzeczywistości smiley.

Verus, miałam już całkiem pominąć milczeniem twój komentarz, ale “szybki edit” już mi na to nie pozwolił. Czy Ty aby żyjesz na Ziemi w XXI wieku??? I potrafisz znaleźć podstawowe informacje w dobie internetu, zanim kogoś publicznie skrytykujesz? No, po Twoim komentarzu wcale mnie nie dziwi, że Ci się nie podoba. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego nawet najbardziej udziwnione światy mają być lepsze od tego realnego, o którym nawet nie masz zamiaru mieć jakiegoś pojęcia i jednego nie odróżniasz od drugiego? Upewniło mnie to w przekonaniu, że takich tekstów powinno powstawać więcej, choć na pewno nie tutaj. Uzasadniłam chyba wystarczająco dlaczego zdecydowałam się wziąć udział w konkursie odpowiadając Jimowi i dlaczego tak zbudowałam ten tekst. :)

Monique.M, okej, z drukiem 4D to mój błąd, choć koncept zabawny, poczytałam w necie. Ale co do wagi – nie zgadzam się. Ważymy tyle samo, zmienia się ciężar. I fakt, waga łazienkowa na Księżycu pokazałaby dziesięć kilogramów dla osoby, dla której na Ziemi byłoby to pi razy drzwi sześćdziesiąt. Ale jeśli już obracamy się w tematyce sci-fi, to warto dbać o takie rzeczy. Moja politechniczna dusza płacze. :p

 

Anna.M, nie będę się wdawać z Tobą w dyskusję, skoro nie potrafisz przyjąć krytyki normalnie. Tekst nie podobał mi się z wielu innych powodów niż “szybki edit”. I możesz pisać takie twory, jakie tylko chcesz, ale nie możesz mieć pretensji, że po publikacji ich na forum nie wszystkim się podobają. Wyraziłam swoją opinię, starałam się to zrobić grzecznie. Na przyszłość wiem już, aby do Twoich tekstów nie zaglądać.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Verus, potrafię przyjąć krytykę konstruktywną. Szanuję też to, że tekst może komuś nie podobać się. To dla mnie naturalne i nie mam z tym problemu.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Serdecznie witam smiley

Lubię się czegoś nowego dowiedzieć, ale tu przesadziłaś. Za dużo informacji, które nie mają nic wspólnego z fabułą, a na dodatek, sorry, ale to są informacje z podstawówki. Jest ich tak wiele, że przeszkadzają śledzić fabułę. Bogiem a prawdą nie wiem, co się zdarzyło, a już zupełnie nie rozumiem zakończenia.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć.

Rozumiem, że temat ekologii jest dla Ciebie bardzo ważny i mogę tylko temu przyklasnąć. Niestety, opowiadanie oceniam tu jako tekst, a ten się nie broni. Brak ciekawych postaci, fabuła jest szczątkowa, pełno encyklopedycznej wiedzy. Nie ma konfliktu, problemów, postacie gadają jak bohaterowie opowiadań dla nastolatek. Na przyszłość spróbuj dodać emocje – one działają o wiele lepiej niż suche fakty.

Pozdrawiam

Cześć, :)

Jest tu jakiś świat i całkiem ładnie piszesz, ale to wszystko było dla mnie nieco zbyt statyczne. Bardzo powoli się dzieje, bohaterowie jakoś mnie nie kupili, dialogi też niezbyt. Jednak nie powinnaś się poddawać, bo widać tu pewien potencjał. :P

Wiecie, że tutaj wszystko jest surowcem. Niestety drukarki 3D wszystkiego nie wydrukują.

Powtórzenie.

–Zbliża się do nas…! Są zakłócenia. Nie mamy połączenia ze statkiem-matką!!!

Brak spacji po myślniku.

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Dziękuję za wszystkie komentarze, choć polemizowałabym z niektórymi zarzutami i tak surową ogólną oceną. Nikt np. nie zauważył wielowątkowości ukazanych światów. Są tam opisane surrealistyczne (jeszcze!) światy na Księżycu i planecie X. Ale i te dla przykładu “encyklopedyczne” w postaci innych planet w układzie, które stanowią odrębne, tajemnicze światy i tylko reprezentują te wszystkie niezliczone na nieboskłonie. :)

Hej, Anno!

Zaczęłaś bardzo i obiecująco, jednak im dalej w tekst, tym ziewałam mocniej. Niestety to nie jest dobre, zajmujące opowiadanie. Najpierw myślałam, że to będzie o fajnej przygodzie po ciemnej stronie Księżyca, później, chwilowo zrobiło się young adult dla dziewcząt. A później poleciałaś takim infodumpem, że ja tak właściwie nie wiem, czy to jest opowiadanie, czy wpis z Wikipedii.

Technicznie na pierwszy rzut oka jest nieźle, ale jeszcze trzeba by ten tekst pod tym względem dopracować.

Pozdrawiam!

Cześć!

 

Światło bijące od jednej ze ścian, będącej ekranem, przenika mrok, coraz intensywniej wypełniając klaustrofobiczne wnętrze kapsuły. Stopniowo budzi się do życia jeden z tysięcy sześcianów „przyklejonych” do ścian obszernych jaskiń,

Powtórek. Do tego cały akapit jest napisany w czasie teraźniejszym, a reszta w przeszłym. Celowy zabieg?

 

Przyjemny seledyn. Ok – pomyślała. Wszystkie funkcje życiowe są w normie. Jednym, z nielicznych przycisków na seledynowej obręczy,

I kolejny.

 

Odświeżone i nawilżone, wygimnastykowane ciało osuszyło ciepłe powietrze.

Fajne :D. Wyobraziłem sobie jak dziewczyna osusza powietrze swoim odświeżonym ciałem :D. A na serio – szyk przestawny to menda; potrafi zepsuć nawet najfajniejszy pomysł stylistyczny :P.

 

Na tacy parowała już herbata, dwa sadzone jajka i sałatka z pomidora.

Sałatka z pomidora na ciepło? Uh, profanacja :/. 

 

Jej pokojem była mała kabina, która zaspakajała życiowe funkcje. Sąsiednią nieco większą kabinę zajmowali jej rodzice,

Powtórek. Serio, to zgrzyta w oczach ;].

 

Tata, z wykształcenia speleolog a z zamiłowania grotołaz, poszukiwał nowych jaskiń i podziemnych labiryntów, do zasiedlenia.

 

Już myślałem że jako speleolog i grotołaz będzie smażył pączki, ale nie… jednak robi w jaskiniach :P. A taki był potencjał na plot-twista :D. 

 

 

Jeszcze tylko maska z zapasem tlenu, przyłożyła dłoń do czytnika, zamykając pomieszczenie i już sunęła wyznaczoną ścieżką na swoim żyrocyklu.

Podmiot się rozjechawszy – maska przyłożyła dłoń, a potem sunęła? A co się stało z tą miłą dziewczyną? Zdążyłem ją już polubić :D. 

 

Koloryt temu miejscu nadawał holograficzny świat, rozświetlał i ożywiał ten martwy zbudowany przez drukarki 3D i 4D.

Tu się ewidentnie coś posypawszy. Drukarka 4D to chyba właśnie projektor holograficzny, tak? W sensie: animuje obiekty 3D w czwartym wymiarze, czyli czasie. Dobrze kombinuję? Drukarki 3D natomiast stworzyły nieruchome otoczenie. Więc kolorytu temu miejscu nadawały hologramy. O to chodziło? ;]

 

Centralnym punktem był słup-akwarium, rozświetlający na całej wysokości kamieniste, surowe wnętrze jaskini – miejsce spotkań mieszkańców, przypominające parki w małych miasteczkach.

 

Wiem, co chciałaś napisać, ale spójrz na logikę. Widziałaś kiedyś park w małym miasteczku, który przypominał wnętrze jaskini oświetlone słupem-akwarium? Proponuję trochę przemodelować zdanie w stylu:

Pełnił funkcję podobną do parku w małym miasteczku – był miejscem spotkań mieszkańców. 

 

My niszczymy , i jej nieprawdopodobnie różnorodne, kreatywne życie.

Zaimkoza – rżnij, co niepotrzebne. Kreatywne – brzmi niezgrabnie. Inne określenie poproszę ;].

 

Choć już potrafimy odzyskiwać tlen, to ci z nas pamiętający, jak się oddycha morską bryzą albo po prostu świeżym powietrzem po deszczu, są nielicznymi szczęśliwcami. Proxima b w dalszym ciągu jest dla nas nieosiągalna.

Narracja – my potrafimy, dla nas nieosiągalna. Albo zmiana na narratora bezosobowego, albo zapis jako myśli bohaterki.

 

[_+]Witam was kochani. Wejdziemy do kilku sąsiadujących ze sobą jaskiń przystosowanych do namnażania roślin. To nasze pola uprawne. Dzięki nim macie również naturalne pożywienie.

Brak spacji po półpauzie. Nie wiadomo kto to mówi – zgaduję, że dalej ten kobiecy glos. Nie wiadomo po co to mówi – czy Luna i Robin byli tam pierwszy raz i to był jakiś instruktaż? Coś przegapiłem :/

 

 

Rozsunęły się drzwi, ukazując rzędy bujnych roślin, warstwa po warstwie z korzeniami skrytymi w ledwie widocznych rurach z cieczą, oświetlone różnymi rodzajami światła. Rośliny umieszczono na konstrukcjach, które można przemieszczać, dla łatwiejszego dostępu do nich.

 bold powtórek,

podkreślone – to wtrącenie rozwala trochę logikę zdania. Brzmi teraz jakby korzenie były oświetlane różnymi rodzajami światła. Może z tych warstw zrobisz osobne zdanie? Będzie jaśniej IMHO.

 

 

– To uprawy hydroponiczne, znane już w XX wieku. Rośliny uprawiane tą metodą rosną szybko, są duże przy minimalnej ilości wody, która krąży w obiegu zamkniętym. No i najważniejsze bez zbędnej chemii, pestycydów [,+] jak kiedyś tradycyjnie na Ziemi. Nie ukrywamy jednak, że do pożywki są wykorzystywane przetworzone odpady organiczne.

– No, nie!

– Nie róbcie takich min. Wiecie, że tutaj wszystko jest surowcem. Niestety drukarki 3D wszystkiego nie wydrukują. Trwają prace nad wykorzystaniem światła słonecznego. To zaoszczędziłoby ogromne ilości energii. Jak wiecie, myślimy również jak zmniejszyć szkodliwe promieniowanie.

Nie wiadomo kto to mówi – warto dodać didaskalia. Ten kobiecy głos należy do jakiejś postaci fizycznej, czy dobiega z głośników? Zgubiłem się :/.

 

– Może i ja kiedyś tu po studiach zagoszczę – zaśmiała się Luna.

Albo jedno, albo drugie. Osobiście poproszę: Może zagoszczę tu po studiach? 

 

Oświetlenie zgasło, by po chwili zamigotać i się włączyć.

Zdanie zupełnie bez rytmu. Jak chcesz dodać dramatyzmu, to zaproponuję tak:

 

Oświetlenie zgasło. < coś o tym, że zapadła mroczna ciemność, taka że strach się nie bać > Lampy zamigotały nerwowo, ale po chwili znowu uruchomiły się normalnie. 

 

– Aau! – Ból powoli pozwalał oprzytomnieć i wyjść z szoku.

Ręka chyba złamana, no i chyba oberwałem w głowę.

Niechże on już się tak nie chybie :D.

 

Jej tata też był już mocno spóźniony na spotkanie z nimi.

Jak zaczniesz dodawać do tych zaimków i szyku przestawnego “I” na początku każdego zdania, to Ci wyjdzie całkiem niezła ewangelia:

 

I tata jej też już mocno na spotkanie z nimi spóźniony był :P.

 

A na serio – proponuję solidnie przystrzyc te wszystkie jeje, nimy, ony itd. :]

 

– Widzialna materia stanowi 4,9 procenta  procent całkowitej masy wszechświata.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/klopotliwe-procenty;10.html

Do tego liczebniki proponowałbym w zapisie słownym. Wyglądają bardziej elegancko :].

 

: planety poruszają się nie tylko wokół Słońca, ale i w tym samym kierunku jak  co dysk, z którego powstały.

Nie wiem na ile uproszczony jest ten wykład, ale mnie uczono, że planety [ a czasem i Słońce] orbitują wokół barycentrum Układu Słonecznego:

https://www.focus.pl/artykul/nie-slonce-nie-jest-centrum-ukladu-slonecznego-to-miejsce-obok-niego

Reszta wykładu jest dość techniczna, dlatego trochę mi odstaje ten szczegół :P. 

 

Słońce zajmuje 99,86 procenta masy układu. Pozostały 1 procent

99,86% + 1% = 100,86%, czyli wyszło Ci poparcie dla Putina w następnych wyborach prezydenckich :P

 

No dobra. Do momentu wypadku ojca bohaterki wszystko jest jasne – fajne, plastyczne opisy, niewiele kiksów stylistycznych, całkiem ciekawa fabuła i nagle… WTF? [ Wcóż Tu Fikołnęło się]? – serwujesz jakiś wykład z wikipedii o planetach, kometach i buk tam raczy wiedzieć, o czym korniki myślały. Nie rozumiem :/. 

 

Jakby ktoś zupełnie inny dopisał zakończenie, i to nie czytając początku. Szkoda, bo mogło być niezłe :[. 

 

pozdro

M.

 

 

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Rozprawiłeś się ze mną ostro. Tak, jak przystało na “mordercę”. Na szczęście żyję i dziękuję Ci za poświęcony czas i wnikliwą krytykę. Witaj w mojej kolekcji niezadowolonych. Co do zakończenia uważam, że jest świetne i na pewno go nie zmienię. Miał być kosmos, to jest. I to też były te tajemnicze światy, o których wspominałam wcześniej w komentarzach. Po prostu z powodu limitu ograniczyłam dialogi między bohaterami opowiadania, na korzyść różnych informacji, ciekawostek i odkryć z ostatnich lat. Jak widać filmy i stosy książek z bajecznymi ilustracjami nieźle mnie nakręciły. Choć starałam się przekazać to co najistotniejsze w “telegraficznym” skrócie, to i tak większość czytelników uśpiłam. Trochę to przykre. Mnie osobiście ciekawi, zwłaszcza w sztuce, to co niekonwencjonalne. I taki też pod wieloma względami jest ten tekst.

Pozdro :)

Łoj tam, zaraz niezadowolonych :P. Zawiedzonych ledwie :]. Widać, że włożyłaś sporo serducha i pracy, a efekt zepsuły szczegóły. Warsztatowo jest nieźle, a babole raczej małokalibrowe i łatwe do oskrobania. Problemem jest konstrukcja – za światotwórstwo brawa, za samą historię – no cóż… :P

 

Czekam na następne :]

pozdro

M. 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Cześć.

Masz rację. Włożyłam dużo serducha i czasu. Pierwszy akapit przeleżał w szufladzie kilka lat? Czas tak szybko płynie. I myślałam, że to właśnie ten czas na następne. (Trzecia powtórka a za chwilę będzie czwarta). Niestety przeorganizowanie całości wymaga nadal serca i trochę czasu. A ja obecnie nie mam chyba ani jednego ani drugiego. Zależało mi właśnie na tym opowiadaniu i chyba nikt oprócz Ciebie nie czeka na następne.

Większość Twoich wskazówek wprowadzam. Jestem za nie wdzięczna. Co do masy Słońca, zasugerowałam się niedokładnym sformułowaniem w popularnonaukowej książce. Te proporcje mnie zaskoczyły tak jak wiele innych informacji. Częścią z nich chciałam się podzielić, co nie było właściwą decyzją.

Jeszcze raz dziękuję za poprawki, na pewno w przyszłości z nich skorzystam. 

Pozdrawiam :) 

Anno, trzymam kciuki :]. Ciężko jest wrócić po latach do pisania. Coś o tym wiem ;]

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Dzięki :).

Hmmm. Mnie też brakowało fabuły.

Fajnie, że chcesz dzielić się z innymi tym, co Cię pasjonuje, ale warto ubrać to w interesujące szatki. A tu najpierw sztywna rozmowa u mamy w pracy, a potem już cały wykład. Jednocześnie wypadek ojca (coś niecodziennego, a zatem bardziej interesującego niż ciśnienie na Marsie) ledwie sygnalizujesz.

A końcówka w ogóle nie łączy mi się z resztą tekstu – bohaterowie inni, planeta inna, technologia inna…

Kilka wąskich stróżek słonecznego światła

Sprawdź w słowniku, co znaczy “stróżka”. Możesz się zdziwić.

– Zapewne nie raz widzieliście na ekranie wschód Ziemi.

Ale Księżyc jest zwrócony do Ziemi ciągle tą samą stroną. Co oznacza, że Ziemia wisi w tym samym punkcie, jak u nas Gwiazda Polarna. No, z grubsza. OK, można zaobserwować wschód Ziemi, ale to nie jest popularne zjawisko i nie z każdego punktu da się obejrzeć. Naprawdę ojciec obiecywał im coś takiego?

– Słońce zajmuje 99,86 procent masy układu, pozostała część przypada na 8 planet i około 200 księżyców.

A planetoidy?

Babska logika rządzi!

Witam Finklo !

Dawno nie wchodziłam na tę stronę. Jestem mile zaskoczona, że jeszcze ktoś jest nią zainteresowany i jeszcze dodatkowo otrzymuję wskazówki, za co dziękuję. Opowiadanie oczywiście nie jest skończone. I teraz kiedy nie wiążą mnie ani terminy, ani limity, będę chciała w przyszłości nad nim popracować. No cóż, wiersz można napisać w parę minut, opowiadanie kilkanaście godzin i to niczego nie gwarantuje.

Odpowiadając na Twój komentarz, historia związana z wypadkiem ojca, ma już nawet swoją kontynuację w brudnopisie.

Co do dialogów, zastanawiam się, jak powinny brzmieć. Wystarczyła jedna pandemia, żeby zmieniły się relacje między ludźmi, z otwartych, bezpośrednich co często było normą, na bardziej zachowawcze. To mnie upewnia, że za kilka, a może kilkanaście dekad, kiedy będzie rozgrywać się akcja opowiadania, świat się zmieni. Nie wiadomo co wydarzy się na świecie i jak to wpłynie na ludzkość, pomijając już takie niuanse jak to, że np. zupełnie inną mentalność mają Hiszpanie a inną Brytyjczycy.

Co do planetoid, to w moich popularnonaukowych źródłach zostały pominięte, (dlatego ja też je pominęłam). Może dlatego, że ich masa jest zbliżona do masy naszego Księżyca. Czego dowiedziałam się dzięki Tobie. Ale na “babską logikę” skoro należą do naszego układu, to też je uwzględnili. Mam też przeczucie, że nasze zainteresowanie tym tematem jest równie duże co ciśnieniem na Marsie. :-)

Za to jeśli chodzi o wschód Ziemi, muszę Ci szczególnie podziękować za Twoje uwagi. Zasugerowałam się zdjęciem i filmem wykonanym w czasie misji Apollo 8 (można oczywiście obejrzeć w Internecie). Dzięki Tobie dowiedziałam się, że taki wschód lub zachód można oglądać, nie tylko podróżując po orbicie Księżyca, a także z jego powierzchni, ale tylko “w pobliżu krawędzi widocznej tarczy Księżyca” jak informuje Wikipedia. 

Samo zakończenie jest całkowitą fikcją literacką, sama lubię wiedzieć co zdarza się po latach. I to nie ja ten rodzaj zakończenia wymyśliłam. Wasze opowiadania były całkowicie fikcyjne. A ja jestem rozliczana z każdej nieścisłości. Myślę, że po godzinach ślęczenia nad faktami, zasłużyłam na trochę surrealizmu. :)

Długo czekałaś na moją odpowiedź, ale jeszcze nie “dojrzałam”, żeby ponownie zająć się tymi tematami. Na razie bardziej interesuję się tym co ziemskie. (Z góry przepraszam za przecinki. Cały kosmos plus przecinki to dla mnie zbyt dużo.) :) Pozdrawiam.

 

 

Takie opowiadanie bez opowiadania :/

Przynoszę radość :)

Miś przeczytał.

Nowa Fantastyka