- Opowiadanie: Burczybas - Laleczka

Laleczka

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Laleczka

Otworzyłem oczy.

– Tato, Lilka do mnie mówi

Byłem na wpół przytomny. Ostatni tydzień dał mi się ostro we znaki. Firma, w której byłem brygadzistą nadrabiała zaległości w wykończeniu galerii handlowej. Termin oddania inwestycji zbliżał się i wszyscy chodzili mocno zdenerwowani.

– Kochanie wracaj do łóżka – powiedziałem zaspany. Spojrzałem na zegarek. Była trzecia piętnaście.

– Ale Lilka nie daje mi spać. Ciągle mówi.

– Naprawdę ? – udałem rozbawienie. Wyjąłem córce z rąk plastikową lalkę i zwróciłem się do niej marszcząc czoło – Lilka ! Bardzo proszę nie denerwować Kamili i dać jej spać ! Tak mówi tata!

– Załatwione – rzekłem oddając małej lalkę – Teraz będzie cicho

Kamila nie wydawała się przekonana, ale obróciła się na pięcie i wyszła do swojego pokoju. Niestety sześciolatka miewała momenty dziwactw. Zrzucałem to na karb skomplikowanej sytuacji rodzinnej. Mijał trzeci rok jak byliśmy z żoną po rozwodzie i fakt, iż do rozstania doszło z powodu mojego zauroczenia blond podlotkiem o boskim ciele i pustym mózgu, doprowadzał mnie do wściekłości. Na siebie oczywiście. Teraz nie mogłem nawet zareagować na faceta, który od roku żył z Beatą w naszym starym mieszkaniu. Kamilę widywałem raz na dwa tygodnie. Do dupy z tym wszystkim.

Następnego dnia mieliśmy iść do zoo. Była niedziela, jedyny wolny dzień w tygodniu. Kamila uwielbiała niedźwiedzie i małpy. Sam w zoo byłem ostatni raz kilka lat temu.

– Nie możemy iść – oznajmiła mi córka przy śniadaniu. Smażyłem właśnie jajka

– Jak to?

– Lilka mi zabroniła. Muszę jej słuchać

– Kamila, daj spokój. Zjedz i idziemy. Umawialiśmy się przecież

– Ale Lilka…

– Kamila proszę

Córka zaczęła płakać. Co do cholery? – pomyślałem.

– Córuś…

– Ja nie idę – wydukała siąpiąc nosem – Nie idę. Nie mogę

– Bo Lila ci zakazała?

– Taaa… – rozbeczała się na dobre. Przytuliłem ją i obiecałem, że nie pójdziemy do zoo. Kamila uspokoiła się. Siedziała, ściskając w ręce lalkę niczym największy skarb. Dostała ją ode mnie. Tania podróba barbie, ale córce się spodobała. Kupiłem ją na bazarze od Ruska, którzy handlował wszystkim, co można sobie wymarzyć. Od pościeli, poprzez garnki, narzędzia ogrodowe, klucze samochodowe, zabawki, po donice i tysiące innych dziwactw. Za lalkę dałem dwie dychy. Czułem się jak sknera, ale z kasą u mnie naprawdę ciężko. Płacę alimenty, wynajmuję mieszkanie, utrzymuję samochód. Popieprzyło się to wszystko.

W konsekwencji zostaliśmy w domu. Najpierw ułożyliśmy puzzle, które Kamila przyniosła ze sobą, a potem oglądaliśmy przygody Psa Barrego. Wieczorem odwiozłem córkę do domu. Wracając zdałem sobie sprawę, że przez cały dzień nie wypuściła z rąk Lilki.

Kilka godzin później przysypiałem oglądając głupawe programy w telewizji. Jacyś celebryci wydurniali się i przebierali za gwiazdy estrady. Publika szalała. Łysawy facet z bródką, prowadzący ten badziew podburzał ludzi do większego zaangażowania.

– Dalej kochani – wrzeszczał – Aplauz dla Ani Karolak za kreację Tiny Turner.

Widownia wyła

– A ty nie śpij – krzyknął. Podniosłem powiekę – Nie śpij kundlu i słuchaj !

Musiałem być naprawdę zmęczony, bo wydawało mi się, że gość wlepia swoje wielkie gały wprost we mnie.

– Czarna Nimfa daje ci ostrzeżenie – dziwne, ale gdzieś zniknął jego uśmiech okraszony blaskiem perłowych zębów. Zamiast sztucznych wytworów stomatologii estetycznej, z jego ust wystawały czarne, częściowo skruszone kikuty – Nie ty śmieciu decydujesz, co mała może robić, a czego nie. Waszą królową jest Czarna Nimfa. Zapamiętaj to sobie. Inaczej pożałujesz.

Po chwili ludzie zaryczeli z zachwytu, a mężczyzna z nienagannym uśmiechem odpowiedział radością na ich aplauz.

Śpię?

Znacie ten stan pomiędzy snem, a jawą? Kiedy śpicie i wiecie, że to sen?

Obudziłem się o piątej rano z potężnym bólem głowy. Łyknąłem dwie tabletki przeciwbólowe i przeleżałem bez ruchu do szóstej piętnaście. Co za cholerny sen. Wstałem, by przygotować się do pracy.

Poniedziałek i wtorek w robocie to był horror. Cztery awarie na drugiej kondygnacji, zalane wodą dolne piętro i oblana inspekcja straży pożarnej. Do tego, co musieliśmy jeszcze zrobić, doszło usunięcie osiemdziesięciu trzech usterek. Dopiero po powrocie do domu dostrzegłem na telefonie siedem nieodebranych połączeń. Wszystkie od Beaty. Oddzwoniłem do niej wieczorem.

– Czym ty ją do cholery nastraszyłeś ? – wystrzeliła do mnie gdy tylko odebrała połączenie – Robisz to specjalnie? Odgrywasz się na dziecku za to, że układam sobie życie?

– O co ci chodzi?

– O co? Od kiedy wróciła od ciebie do domu prawie nie je, budzi się co parę godzin, płacze i mówi, że się boi

– Czego?

– No właśnie tego chciałam się od ciebie dowiedzieć? Gdy ją zabierałeś była w porządku

– Nie straszyłem jej – odparłem i od razu przypomniałem sobie incydent z wyjściem do zoo. Kamila już wtedy była nakręcona na tę lalkę. Co to mogło oznaczać? Chciała zwrócić na siebie uwagę? – Może z nią pogadam?

– Jeśli okaże się, że to twoja sprawka, sądownie ograniczę ci kontakt z dzieckiem

Rozłączyła się

To była niestety dopiero zapowiedź kłopotów. Beata zadzwoniła następny raz o szóstej rano, by powiadomić mnie, że Kamila jest w szpitalu. Pojechałem tam natychmiast. Na miejscu zastałem byłą żonę i tego jej nowego fagasa.

– Wpadła w histerię i straciła przytomność – Beata dukała przez łzy – Nie wiedzą co to. Wzięli ją na neurologię. To wszystko zaczęło się od jej powrotu od ciebie. Zrobiłeś jej coś? Powiedz! Nie kłam! Choć raz nie kłam! Może ona się uderzyła, upadła. Mają zrobić jej rezonans. Powiedz coś do cholery.

– Nic się nie wydarzyło – odparłem wkurzony oskarżeniami. W tym temacie nic się nie zmieniło – Jeśli działo się coś złego, winny jest na pewno Arek Sprawca krzywd Wszechświata – Byliśmy na spacerze, potem graliśmy w gry, układaliśmy puzzle. I jeszcze…

– Co?

– Obudziła się w nocy. Powiedziała, że lalka do niej mówi.

Beata zrobiła wielkie oczy

– Ten plastikowy badziew? – spytała

– Tak, płacę kolosalne alimenty i tylko na taki badziew mnie stać.

Badania trwały cały dzień. Zadzwoniłem do pracy i zwolniłem się. Wieczorem lekarz oznajmił, że rezonans nie wykazał żadnych zmian i będą kontynuować diagnostykę. Mogliśmy ją odwiedzić. Kamila wyglądała na wycieńczoną. Leżała w łóżku pod kroplówką. Wokół oczu umieszczonych na białej niczym pergamin twarzy pojawiły się sińce.

– Jak się masz córuś ? – Beata zaczęła swoje żale. Stałem z tyłu. Kochaś byłej żony po prawej stronie łóżka. Na kołdrze leżała Lilka.

Może to jej sprawka? – pomyślałem. Może kojarzy się Kamili z czymś złym? Jakimś snem, albo traumatycznym wydarzeniem, o którym nie mamy pojęcia? A gdyby zniknęła? Przepadła? Może córce się poprawi?

Wykorzystałem moment, gdy Beata i jej facet byli zajęci Kamilą i schowałem lalkę za pazuchą. Godzinę później córka napakowana środkami usypiającymi zasnęła, a ja poszedłem do domu. Gdy zbliżałem się do klatki schodowej wyrzuciłem lalkę do kontenera ze śmieciami.

Nie mogłem spać tej nocy. Praca, Kamila, to wszystko mnie dobijało. Leżałem w ciemności próbując usnąć. W końcu wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni napić się wody. Gdy byłem w korytarzu usłyszałem dźwięk telewizora. Wszedłem do pokoju. Znów leciał ten beznadziejny program z wydurniającymi się gwiazdami.

Na fotelu siedziała Lilka.

Zmroziło mnie. Nie mogłem się poruszyć. Co do jasnej cholery?

– Naprawdę myślałeś idioto, że to takie proste? – prowadzący szczerzył ku mnie swe zepsute zęby – Myślałeś, że Czarną Nimfę można tak ot, wyrzucić na śmietnik? Prymitywny człowieczek.

Nie pamiętam więcej. Obudziłem się nad ranem obolały na podłodze. Leżałem przed fotelem. Na nim zaś, niczym na tronie siedziała Lilka.

Wariuję. Cholera, co się dzieje?

Starałem się o tym nie myśleć. Wyjść z mieszkania, to był mój cel. Ubrałem się i pobiegłem do pracy. Tam przez dwanaście godzin niczym zombie bezmyślnie wykonywałem swoje obowiązki.

– Szefie !!! – usłyszałem – Szefie !!!

Zbiegłem z półpiętra. Tam blady jak ściana stał Zacharski.

– Co jest ?

– Szefie! Zychowicz spadł z rusztowania !

Walnęło we mnie jak lewym sierpowym. Zbiegłem na parter. Zychowicz leżał na podłodze z rozbitą głową i kością wystającą z prawego uda. Wokół rozlewała się kałuża krwi.

– Karetkę ! – ryknąłem – Szybko !

Pogotowie przyjechało po kilku minutach. Zabrali Zychowicza, który na szczęście żył. Potem przyjechała policja. Przepytywali wszystkich i przebadali alkomatem. Dwie godziny później pojawiła się Inspekcja Pracy. Zacharski nie miał na głowie kasku i choć tłukę im do mózgów codziennie, by ich używali, to wypadek z pewnością częściowo pójdzie na moje konto. Nie było szans, byśmy skończyli inwestycję na czas. Moi szefowie byli wściekli.

Wróciłem do domu totalnie załamany. Załoga dostała dwa dni wolnego, kupiłem więc kilka piw, by zapić smutki. Przez bałagan w pracy zupełnie zapomniałem o nocnym koszmarze z Lilką. Pewnie wcale jej nie wyrzuciłem – tłumaczyłem sobie. To z przemęczenia.

Lalka dalej siedziała na fotelu. Wyrzuciłem ją do korytarza. Wypiłem cztery piwa. Czułem się jakbym miał sto lat. Zadzwoniłem do Basi, by zapytać się o stan Kamili.

– Widziałeś jej lalkę ? – zapytała – Wszędzie jej szukamy. Kamila jest zrozpaczona

– Masz na myśli ten badziew ode mnie ? – nie mogłem się powstrzymać od złośliwości – Nie widziałem niestety. A jak ona? Już lepiej?

– Na razie lepiej, ale rozpacza po lalce. Nie wiem, może zgubiła ją na rezonansie. Poszukam.

Szukaj, szukaj – drwiłem w myślach dostrzegając w korytarzu nogi Lilki.

W nocy przyszedł do mnie Zychowicz. Z głowy wylewała mu się gęsta ciecz. Utykał, bowiem wystająca z dziury w nodze kość uniemożliwiała chodzenie. W ręce trzymał lalkę.

– Szefie, zrób coś – mówił błagającym tonem – Ona pokazała mi piekło. Nie chcę tam trafić. Szefie błagam, zrób co chce, bo nie da mi spokoju. Nie wypuści mnie. Skarze na wieczność w tym śmierdzącym lochu. Szefie tam coś jest. Nie chcę tam wracać.

Gdy się ocknąłem, stałem przy ścianie. Na białej, odświeżonej kilka miesięcy temu powierzchni widniał czerwony napis:

„TWÓJ BACHOR ZDECHNIE”

Zwymiotowałem. Wszedłem pod prysznic i przez kwadrans stałem w strumieniu lodowatej wody. Potem wróciłem do pokoju. Lilka siedziała na fotelu.

– Czego chcesz?!!! – zawyłem w jej stronę – Czego do cholery od nas chcesz?!!!

Rusek, pomyślałem. To on mi ją sprzedał. Może coś wie? Może wyjaśni mi jakie cholerne gówno wciska ludziom na tym rynku?

Odnalazłem go bez trudu. Stał za tą swoją ladą, gdzie piętrzył się wszelkiej maści złom zwieziony zapewne z całej Rosji. Gdy na mnie spojrzał, wiedział chyba po co przyszedłem. Gdy podchodziłem, pokiwał przecząco głową. Nie odezwałem się słowem, on jednak wskazał na zegarek.

– O osiemnastej – rzekł ze wschodnim akcentem – Tu

Odszedłem. Nie wróciłem jednak do domu. Siedem godzin tułałem się po mieście, by wrócić na targ o umówionej porze.

– Wiesz po co tu jestem, prawda? – wystrzeliłem bez zbędnych wstępów

Przytaknął

– Co jest w tej lalce? Jakiś pieprzony demon? Człowieku, co ty mi wcisnąłeś?

Rusek rozglądnął się wokół. Było pusto. Pozostali handlarze zdążyli się już spakować i odjechać.

– Nie wiem – odparł – Dopadło mnie tak jak i ciebie. Mówi, że jest Czarną Nimfą i żywi się dziecięcym strachem. Moje dwie córki ledwo żyją. Muszę sprzedać trzysta lalek, by je wyswobodzić.

Oniemiałem

– To jakiś haracz? Skąd się w ogóle biorą te lalki?

– Nie wiem – Rusek był wyraźnie zrozpaczony. I zmęczony – Gdy powiedziałem, że to zrobię, na drugi dzień odnalazłem pod drzwiami pięć pełnych kartonów. Sprzedaję je od miesiąca.

– I zarażasz inne dzieci?

– Ratuję swoje. Tobie też radzę. To jedyny sposób.

Musiałem odetchnąć. To był jakiś koszmar.

– Co robić? – spytałem

– Powiedz jej, że zgadzasz się na zasiew. Mnie kazała tak zrobić, a potem zobaczysz. Tego nikt nie wie.

Rusek zaczął pakować rzeczy do samochodu.

– Ile ci jeszcze zostało? – zapytałem

– trzydzieści osiem – odparł – Modlę się, by sprzedać je jak najszybciej. Rozdawałbym je za darmo, ale nie pozwala. Sama ustala cenę.

Odjechał zostawiając mnie na parkingu. Stałem tam dobrą godzinę. Wypaliłem pięć papierosów. Później wróciłem do domu.

Ta noc była spokojna. Żadnych rozkładających się gospodarzy programów, żadnych wizji połamanych pracowników. Być może dlatego, że poprzedniego wieczoru patrząc Lilce prosto w plastikowe oczy wypowiedziałem, iż zgadzam się na zasiew.

Kartony z lalkami znalazłem w samochodzie. Zawalony był nimi cały bagażnik i tylna kanapa. Na każdym znalazłem napis 25 zł/szt. Cena rosła. Wniosłem je do domu. Naliczyłem sześćset sztuk. Kurde, ile ja to będę sprzedawał?

Uaktualniłem swoje dawno nieużywane konto na portalu aukcyjnym. Założyłem nowe konta na dwóch innych. Przez kilka godzin tworzyłem jak najbardziej zachęcający opis. Ściągnąłem co nieco z opisów chińskiego szmelcu, który po przeczytaniu słów zachęty wydaje się być szczytem luksusu. Cena dwadzieścia pięć złotych. To dobra oferta. Szybko naliczyłem, że jeśli sprzedam cały towar zarobię piętnaście tysięcy. Miałem gdzieś tę kasę, chciałem uratować córkę. Pieniądze przeleję na cele charytatywne. Może tyle z tego będzie dobrego.

Ona rozprzestrzenia się niczym zaraza, myślałem. Ile lalek będą musieli upchnąć rodzice dzieci przeze mnie zakażonych? A jeśli nie wpadną na takie rozwiązanie, a ich dzieci umrą w męczarniach?

Nie chciałem o tym myśleć. Byłem wycieńczony.

W nocy ze snu wybudziło mnie pojedyncze piknięcie. Chwyciłem smartfona. Serce podeszło mi do przełyku. Właśnie sprzedałem pierwszą lalkę.

Koniec

Komentarze

Sama historia jest niezła.

Może nie mrożąca krew w żyłach ale powodująca przyjemny dreszczyk.

 

Dużo błędów w tekście.

Po wykrzykniku i pytajniku nie potrzeba spacji.

 

Niestety sześciolatka miewała momenty dziwactw.

 

Niezręczne zdanie.

 

Mijał trzeci rok jak byliśmy z żoną po rozwodzie i fakt, iż do rozstania doszło z powodu mojego zauroczenia blond podlotkiem o boskim ciele i pustym mózgu, doprowadzał mnie do wściekłości.

 

Jak zamieniłabym na odkąd

 

Teraz nie mogłem nawet zareagować na faceta, który od roku żył z Beatą w naszym starym mieszkaniu.

 

Zareagować mi się nie podoba. Może mieć pretensji.

 

Sam w zoo byłem ostatni raz kilka lat temu.

To zdanie moim zdaniem jest zbędne. Poza tym, skoro gość troszczy się o córkę, to pewnie chadza z nią do zoo.

 

– Nie możemy iść – oznajmiła mi córka przy śniadaniu. Smażyłem właśnie jajka

 

Albo bez smażenia, albo „oznajmiła mi córka, kiedy smażyłem jajka na śniadanie”

 

Łysawy facet z bródką, prowadzący ten badziew podburzał ludzi do większego zaangażowania.

Podburzał zamieniłabym zachęcał.

Po wyła nie ma kropki.

Po powiekę nie ma kropki.

 

Dopiero po powrocie do domu dostrzegłem na telefonie siedem nieodebranych połączeń.

Raczej zobaczyłem, niż dostrzegłem. Chyba, że były bardzo malutkie????

 

Wszystkie od Beaty powinny być po przecinku. A zdanie, że dzwonił wieczorem jest niepotrzebne, bo już wiemy, że późno zobaczył.

 

– Nie straszyłem jej – odparłem i od razu przypomniałem sobie incydent z wyjściem do zoo. Kamila już wtedy była nakręcona na tę lalkę. Co to mogło oznaczać? Chciała zwrócić na siebie uwagę? – Może z nią pogadam?

– Nic się nie wydarzyło – odparłem wkurzony oskarżeniami. W tym temacie nic się nie zmieniło – Jeśli działo się coś złego, winny jest na pewno Arek Sprawca krzywd Wszechświata – Byliśmy na spacerze, potem graliśmy w gry, układaliśmy puzzle. I jeszcze…

 

 

W tych akapitach nie wiadomo co jest dialogiem, a co rozmyślaniem.

 

Zadzwoniłem do pracy i zwolniłem się.

 

Zwolniłem się brzmi jakby rzucił pracę.

 

– Jak się masz córuś ? – Beata zaczęła swoje żale. Stałem z tyłu. Kochaś byłej żony po prawej stronie łóżka. Na kołdrze leżała Lilka.

Tu też poplątanie dialogu z myślami, plus niezgrabne zdania.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Witaj.

Czytałam, jak doskonały horror, bo mam nadzieję, że takie było Twoje zamierzenie i że się nie mylę w odczytaniu gatunku. :) A, że horror sf, to tym lepiej. :) Pomysł z groźnymi zabawkami jest znanym, ale Ty zaprezentowałeś go inaczej. :)

Akurat kilka tygodni temu zgłosiłam do bety podobny tematycznie tekst o zemście i klątwie, rzuconej na małą dziewczynkę, więc tematyka jest mi bardzo bliska. :) I, co ciekawe, także klątwa związana jest ze sprzedażami online. :)

Dostrzegłam, że raz piszesz o Beacie, raz znowu o Basi – żonie głównego bohatera. 

Ważne też, aby zdania zawsze kończyć kropką. 

 

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Wyszedł niezły horror, opowiadanie trzyma w napięciu. Podobała mi się pierwsza scena, od razu wzbudza zainteresowanie czytelnika. Cała warstwa fabularna, dialogi i postacie zaciekawiły mnie na tyle, że zastanawiałam się nad kliknięciem biblioteki. Jednak pod względem technicznym tekst wymaga gruntownych poprawek. Zacznij od postawienia kropek w dialogach, np.:

Tato, Lilka do mnie mówi -->– Tato, Lilka do mnie mówi.

Usuń też spacje przed wykrzyknikami.

 

Pomysł niezły, ale nie do końca wykorzystany – brakło jakiegokolwiek wyjaśnienia, co powodowało lalkami i kim jest Czarna Nimfa.

Wykonanie wyjątkowo niechlujne, no bo jak nazwać brak znaków interpunkcyjnych na końcu zdań, że o źle zapisanych dialogach nie wspomnę.

Szkoda też, Burczybasie, że nie poprawiłeś usterek wskazanych przez wcześniej czytających i nie raczyłeś odpowiedzieć na komentarze czytelników.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Technicznie jest sporo do poprawy. Przecinki, zapis dialogów – no, jest tu trochę na naprawy.

Sam pomysł nawet fajny, a i niektóre opisy mają potencjał, by faktycznie zmrozić krew w żyłach :)

Chwytaj teraz przydane linki, pozwolą ci pisać jeszcze lepsze koncerty fajerwerków :D

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Fajny pomysł na horror, ale skrzywdzony wykonaniem. Przed znakiem kończącym zdanie nie stawiamy spacji. Czemu nadal te spacje tam są, mimo uwag?

Gdyby nie te niedoróbki, opko czytałoby się całkiem przyjemnie. Mroczna wizja.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka