- Opowiadanie: Asylum - Laury Cykuty

Laury Cykuty

Tekst ma swoją historię. ;-)

Jolajnie uprzedzam, że akcji nie ma w nim za wiele, fabuła jest raczej mizerna, a konkluzja jak zwykle w domyśle. 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Laury Cykuty

Z archiwów Ziemi, 2075

 

***

Śnieżne leopardy, tańczące na zboczach pępka świata, powoli układały się do snu.  W pagodzie, u stóp góry Kailesh, Che Ming namalował ostatni znak i bez pośpiechu odłożył pędzelek na tackę z wiśniowego drewna. 

Ostrożnie dmuchnął wietrznym piaskiem, aby pył prześlizgnął się po literach, widniejących na welinowej kartce, i wchłonął resztkę wilgoci, po czym zrolował zaproszenie i włożył do szarej tuby. Zbliżył laskę laki do zapalonej świecy i przytrzymał, aż rubinowe krople spłynęły na karbowaną tekturę i błękitne, jedwabne końce sznura. 

Z nefrytowej miseczki, na dnie której połyskiwała woda, wyjął zimną pieczęć Kapituły i odcisnął.

Ostatnie zaproszenie na uroczystość było gotowe.

 

 

Podszedł do najbliższej bibliotecznej szafy i odłożył tubę na półkę. Długi ciąg regałów wypełnionych stosami zaproszeń ginął w mroku muzealnego pokoju. Pięć miesięcy wytężonej pracy. Mógł odpocząć.

Ze skrzyni wyjął jedwabną czerwoną poduszkę i położył naprzeciwko drzwi. Wygładził fałdy hanfu, odetchnął głęboko, wyczuwając nikłą woń pszczelego wosku zmieszanego z zapachem starych woluminów, i przyjął pozycję medytacyjną. Blask świecy padał na dłonie ułożone w mudrę pokoju. 

Che Ming rozpoczął oczekiwanie na posłańca Venturiona.

 

 

Laury Cykuty były największą uroczystością na Ziemi. Przyznawano je w wielu kategoriach hejterstwa, lecz trzema najważniejszymi były "Hejt celebrycki", "Cyberbullying" oraz "Hejt roku". Pomysł przyznawania nagród za najlepszy hejt wyrósł na bazie idei propagowanej przez garstkę zapaleńców w początkach XXI wieku, lecz szybko zyskał należny mu poklask. 

Od dziesięciu lat wręczanie Laurów odbywało się w gmachu muzyki zbudowanym w Xanaxie według projektu genialnego szwedzkiego architekta Jaxsona Storbjörna. W swoich projektach Storbjörn czerpał natchnienie z natury. Symfonia Futura była gigantyczną repliką cesarskiej muszli spiralnej, a na jej zwojach rozmieszczono tarasy i parkingi.

W przededniu uroczystości gmach muzyki przypominał wrzący tygiel alchemika. Dolne zwoje pulsowały w dzień i nocy granatową, korporacyjną barwą dostawczych voyagerów.

Konwencja, w której zaplanowano tegoroczną galę, niespodziewanie zrodziła duże trudności. Oryginalne materiały i przedmioty okazały się w większości niedostępne, lecz wybór Kapituły musiał zostać utrzymany, ponieważ spotkał się z entuzjastyczną aprobatą konsumentów treści. 

Zatrudniono więc liczne zespoły imaginistów na całej planecie. Pracowały na trzy zmiany przy projektach i syntezie poszczególnych elementów dekoracji. 

W końcowej fazie przygotowań największy kłopot sprawiły gigantycznej wielkości płaty naturalnego jedwabiu, tło dla widów na głównej scenie. Układały się nieestetycznie, a zgniecenia i załamania mogły zagrozić wiarygodności przekazu, zmniejszyć liczbę podłączonych konsumentów i obniżyć sukces finansowy corocznego przedsięwzięcia.

Na szczęście, jeden z techników wpadł na pomysł zwiększenia poziomu nawilżenia płatów jedwabiu za pomocą generatorów pary. Czasami proste, banalne idee przełamują impas. I tym razem się udało, technik otrzymał premię, a kaskady bieli nieskazitelnie spływały z sufitu, miękko układając się na podłodze w oczekiwaniu na przekaz.

Przed godziną zero ze wszystkich tarasów spuszczono ciemnoczerwone mięsiste dywany. Ich końce zwisały ze zwojów muszli na podobieństwo soczystych języków.

Zbliżał się czas rozpoczęcia gali. 

 

 

Niezapominajka nie przespała dobrze nocy przed uroczystością. Kilkukrotnie przekroczyła dopuszczalną dawkę tabletek, a sen nie przychodził, napięcie nie znikało.

Jej przewaga topniała, bo młody Rex walczył do końca. W kółko sprawdzała bieżący status i czytała pojawiające się komentarze. Już od kilku dni modliła się, aby wystarczyło wcześniejszego hejtu do zamknięcia bramek o siódmej rano, bo nie była w stanie wyprodukować nowych wpisów. Czy znajdzie się wśród najważniejszej trójki? Czy zdobędzie kolejną nagrodę i ile kasy wpłynie na jej konto? 

Kładła się i wstawała z łóżka. Gdy zbliżała się do toaletki, widziała w lustrze scenę ze swojej rekrutacji. Odtwarzała się w pętli i Niezapominajka czuła znowu jak przed kilkoma laty intensywny zapach biedy i pyłu węglowego z Appalachów, wciskającego się w pory skóry. 

Tamtego pamiętnego dnia zapukała do pokoju numer 14 w ostatnim czynnym motelu w rodzinnym miasteczku. Bez zaproszenia nacisnęła klamkę i weszła. Miała wtedy czternaście lat. 

Przy niskim stoliku siedział chłopak w sztruksowych, zielonych spodniach z paskiem z klamrą w kształcie głowy pumy. Smuga światła z zalanej słońcem zewnętrznej galerii, dotarła do oczu zwierzęcia i rozświetliła je:

– Cześć, piękna – powiedział chłopak do grubej nastolatki z kręconymi włosami. 

Była spocona i zawstydzona. Nabijał się. Skąd wzięła siłę, aby pozostać? Od ojca, który powtarzał, że nigdy nie można się poddawać? 

Odwróciła się od lustra i wróciła do łóżka. Wzięła kolejne cztery tabletki i popiła wodą, wreszcie zasypiając.

 

Dźwięk dzwoneczków pobudki nie zachęcił Niezapominajki do wstania. Poderwała się dopiero, słysząc zmianę dzwoneczków w dzwony. Brzmiały jak sygnał alarmowy, informujący o osuwisku zbocza na kolejnej górze. Próbując oprzytomnieć, siedziała nieruchomo, jedną ręką macając powierzchnię wokół siebie w poszukiwaniu przekaźnika. Rozejrzała się. Przekaźnik leżał na toaletce. Spuściła nogi z łóżka i podeszła do niej. Zaktualizowała sieć. Było więcej niż dobrze, różnica nie stopniała. Uśmiechnęła się i z nagłym lękiem podniosła wzrok, chcąc sprawdzić, jakie szkody wyrządziła jej ostatnia noc. Nie najgorzej, sińce się zamaskuje, opuchliznę ściągnie.

Rozległo się pukanie i wszedł Konrad.

– Jak ty wyglądasz! Nie spałaś! Za trzy godziny lecimy. Są już wizażystki i cała ekipa. Swoją drogą, gdy markowałaś, mogłaś wstawić kilka komentarzy. Musisz bardziej się przykładać, bo tracisz pazur i wylądujemy na jakimś zadupiu. Nie jesteś już najmłodsza.

– Zaraz przyjdę. Daj mi chwilę.

Trzasnęły drzwi.

Niezapominajka z dna szuflady wyjęła łańcuszek od ojca. Założyła go. Potem pociągnęła usta koralową szminką i, patrząc na swoje odbicie, podjęła decyzję.

*

Adamo zaprezentował się matce w papuzim garniturze.

– Dobrze jest?

– Wyśmienicie, będziesz zwracał uwagę! – skwitowała.

– Możesz jeszcze zmienić swoją decyzję, pojedź ze mną! Dlaczego nie chcesz mi towarzyszyć?

– Nie chcę.

– Masz przecież zaproszenie.

– Tak, od wielu dni. Nie żartuj, synu, musisz się wyprowadzić. Pora rozpocząć życie na własny rachunek.

– Wyglądasz jak nowa, jakbyś była moją dziewczyną.

– I co z tego, nie o to chodzi. Popełniłam błąd, nie powinnam była ciebie izolować. To niepotrzebne. Teraz jaśniej widzę. Czas jest przynależny czasowi.

– Przestań mówić zagadkami!

– Musisz już iść, udało się, tobie, może nam. Masz tę nagrodę. Baw się dobrze! Czyż nie o to chodziło?

– Przestań już!

– Spóźnisz się. Idź.

*

Zikx wszedł do pokoju Normika. Spał słodko zakopany w pościeli. Poduszka leżała na podłodze. "Zrzucił ją na podłogę, moja krew", pomyślał. Cicho wyszedł i stanął twarzą w twarz z Żaną. 

– Co tu robisz o tej porze!

– Chciałam się pożegnać.

– Po co? Przecież oboje wiemy, że mam Laur zwycięzcy w kieszeni i życie potoczy się dalej.

– Ale…

– No, dalej… Na boga! Nie płacz znowu!

– Będę oglądała.

– Zajmij się lepiej nim!

– Dobrze, tak zrobię.

 

Voyager Zikxa, jako jeden z ostatnich, zbliżał się do Symfonii Futura. Ściany budynku inkrustowane masą perłową porażały tęczowym blaskiem od zachodzącego słońca. Języki dywanów płonęły. Zikx zmrużył oczy, by wypatrzeć na górnym zwoju swój apartament. Barwa dywanu zdawała się najbardziej krwista. Wzdrygnął się.

– Lądujemy. Jeśli nie aktywowałeś uprzęży, zrób to teraz. Lądujemy… – przypomniał słodki głos voyagera.

– Dobrze, już dobrze!

 

 

Sala Kryształowa w Symfonii Futura, 25. kwietnia, godzina 20:05.

Na scenie pojawił się prowadzący galę Ringo.

– Chciałbym wszystkich ozięble powitać na Laurach Cykuty w roku dwa tysiące siedemdziesiątym piątym! Niech żyje Hejt! Niech żyje wiecznie! – rozpoczął. 

– Niech żyje Hejt! Niech żyje Hejt! – odpowiedziała mu sala. 

– Mamy okrągłą rocznicę! Wiecie którą? 

– Taaak, tak, tak! – zagrzmiało chóralnie.

– Brawa dla was! Świętujemy pół wieku Laurów. Pora wrócić do początków, by zaczerpnąć inspirację u źródeł. Warto czynić to wciąż na nowo. Nieliczni z nas pamiętają wspaniałe początki Laurów. Z wielką pieczołowitością odtworzyliśmy tamten czas. Popatrzcie! – Szerokim gestem objął scenę, prowadzący do niej korytarz wyłożony dywanem w kolorze burgunda, kryształowe żyrandole i dwie nawy foteli, lekko wznoszące się ku górze, wypełnione zaproszonymi gośćmi. – Kłaniam się też balkonom!

Poczekał, aż umilkną oklaski.

– Wspominając początki, cofnijmy się daleko w przeszłość. Zgoła już mityczną. Do naszego nauczyciela. Wspomnijmy preceptora, wielkiego Sokratesa, jego nauki i odważną decyzję. Wszyscy wierzymy, że naprawdę przechadzał się po ateńskich uliczkach. Tu… śpieszę wyjaśnić ciekawskim, że podobno istniało takie miasto w państwie Grecja. Świat był wtedy dziwny, a Ateny takim nieopierzonym, miniaturowym Xanaxem. Kim był Sokrates?! Żądny wiedzy i prawdy, jak my. Powiadał: "Wiem, że nic nie wiem". Genialne przeczucie, które my poskromiliśmy. My już wiemy! Okiełznaliśmy narowistego wierzchowca narzędziami, nałożyliśmy wędzidło sieci i poganiamy bacikiem prawdy płynącym z postów całej społeczności planety. Niech żyje prawda!

– Niech żyje! Niech żyje! 

Goście zerwali się z miejsc i wiwatowali, wznosząc obie pięści. Ringo towarzyszył im w tym pompowaniu niewidzialnego powietrza, równocześnie obserwując na osobistym prompterze wskaźnik wysycenia emocji na widowni. Gdy fala przekroczyła o dwie setne zakładany szczyt, przerwał ją. 

– Dążymy do samego dna prawdy! Sokrates przemieszczał się fizycznie. Spacerował po mieście i zaczepiając mieszkańców, poddawał ich mniemania testowi prawdy. Bezbłędna logika, której używał zawsze prowadziła do odkrycia fałszu. On był sam, a nas są miliardy i mamy rację! Hejtem odkrywamy fałsz. Mamy rację!

– Mamy rację! Mamy rację! Mamy rację!

– Tak, mamy rację! On, naszym nauczycielem! Czy wiecie, że zginął za swoje poglądy?… Spędził trzydzieści dni w więzieniu. Mógł uciec, mógł zbiec, lecz ważniejsza była wierność głoszonym ideom. Zginął za prawdę! Naszą prawdę! Wielki wódz i przywódca. Wiecie, czasami marzę… – westchnął teatralnie, wydłużył pauzę, czekając na chichoty publiczności. Gdy umilkły, dokończył – i wtedy widzę Sokratesa pomiędzy nami klepiącego mnie po ramieniu, który mówi: "Dobra robota, Ringo!".

– Ringo, Ringo, Ringo! – Sala oszalała.

– No, dość przydługiego wstępu, rozdawanie Laurów Cykuty czas zacząć!

Gromkie brawa przetoczyły się po nawach i balkonach, wprawiając w drżenie sople w kryształowych żyrandolach.

– Laur Cykuty w kategorii "Cyberbullying" otrzymuje uwielbiana przez nas od kilku lat dama. Powitajmy Niezapominajkę! – krzyknął.  

 

 

Z tylnego rzędu foteli wstała smukła dziewczyna. Znieruchomiała na chwilę, aby dać czas technikom na ustawienie widów. Następnie ruchem ręki odrzuciła pasmo prostych, długich, rudych włosów i zaczęła iść w kierunku sceny. Widownia nagrodziła ją oklaskami. Na jedwabnym ekranie za plecami Ringo pojawiła się jej dwudziestometrowa sylwetka. Kamery rejestrowały każdy ruch. 

Po lewej stronie, stanowiącej jedną czwartą ekranu, publiczność mogła podziwiać Niezapominajkę, pozostałą część podzielono na setki widów w czasie rzeczywistym. Ukazywały sfragmentowaną osiemnastoletnią dziewczynę, jej twarz i ciało obleczone w aksamitną, czarną suknię. Cały czas trwało głosowanie na wybrane fragmenty, które powiększały się lub gasły zależnie od decyzji publiczności. Nie było potrzeby wstawać z fotela czy odwracać się, aby zobaczyć ją blisko i naprawdę.

– Popatrzcie, nie ma nic do ukrycia – entuzjazmował się Ringo, gdy klatki widów sunęły wzdłuż przedniego rozcięcia sukni i zanurkowały głębiej, aby sprawdzić, czy Niezapominajka założyła bieliznę. 

Ona potrafiła szokować. Każde ujęcie było dozwolone, a wysoko notowane pozostawały dłużej na ekranie.

– Trafiony i zatopiony! – zauważył z niemałą satysfakcją Ringo.

 

Gdy Niezapominajka stanęła na scenie, w tle przewijały się w trzydziestu siedmiu rzędach jej najzjadliwsze posty z ostatniego roku. Na początek pomachała ręką do publiczności i ukłoniła się wdzięcznie. Nie czekając na aplauz widowni, zaczęła:

– Witajcie, kochani! Na początku chcę podziękować Kapitule za otrzymane wyróżnienie i wam, bo to wy, drodzy odbiorcy, sprawiacie, że niemożliwe staje się przyszłością! Dziękuję za lajki i dostarczanie mi motywacji do pracy, doskonalenia się w rzemiośle. Bez waszego wsparcia nie zdobyłabym szczytu… – Zrobiła pauzę, ponieważ widownia żywo zareagowała na jej słowa.

– Bez podlizywania, bez podlizywania! 

Poczekała, aż tłum ucichnie i kontynuowała:

– Obiecałam Ringo, że podzielę się z wami drogą na podium. Oczywiście krótko – dodała, słysząc przytłumione śmiechy.

– Pochodzę, jak wiecie, z samego środka Appalachów, z górniczej rodziny. U schyłku osławionych złotych lat odkrywkowych kopalń węgla walczyliśmy o przetrwanie. Z roku na rok było nam trudniej. Cóż, ludzie odnieśli zwycięstwo nad nieodradzającą się naturą. Zakasałam rękawy i poszukałam swojego przeznaczenia. Znalazłam je, pewnie wiecie… u kogo. – Skierowała wzrok na Konrada. Siedział obok pustego obok fotela i patrzył na nią z uśmiechem pełnym uwielbienia. Zamachał. Odwzajemniła gest. – Potrzebowałam kasy, pieniędzy na rozwój, na życie. – Zamilkła, ponieważ widownia skandowała:

– Kasa, kasa, kasa!

Dźwięk docierał do niej czysto, wielokrotniał jak odbicia w labiryncie luster w wesołym miasteczku, do którego raz zaprowadził ją ojciec. W tle słychać było uderzające o siebie kryształy. 

– Pomyślałam sobie, hejt przynosi dobry zarobek. Połowę do półtora tandema za przekaz, a pod najczęściej komentowanymi wydarzeniami, można zawalczyć o trzysta, pięćset przekazów. Przemnożone przez liczbę najbardziej opiniotwórczych portali dawało astronomiczną kwotę, nawet dwudziestu tysięcy tandemów dziennie. Odpowiedziałam na ogłoszenie Konrada: 

"Zatrudnię hejtera, może być niedoświadczony, lecz zmotywowany do pisania przemocowych postów w sieci do niedorosłych – edukacja na poziomie gimnazjalnym. Wymagania – wystarczająca wrogość do świata i dyspozycyjność"… 

Niezapominajka zawiesiła głos, bo znowu ujrzała siebie przez pokojem numer 14. Z trudem przypomniała sobie, gdzie jest i po co.

– Brawa dla Konrada, ponieważ to on zdradził mi tajniki biznesu i doradził wybór cyberbullyingu. Moja młodość i kompleksy były niezaprzeczalnym atutem, wiedziałam, co może zaboleć rówieśników. Konrad jest dzisiaj ze mną! – Ponownie wskazała na niego. – Dziękuję za wszystko, Konradzie! A wam, zdradzę mały sekret. Chcę przekazać pałeczkę dalej. Moje doświadczenia zdradzają, że im wcześniej, tym lepiej. Prowadzę obecnie młodego ucznia. Nie, nie ujawnię jego imienia. Nie naciskajcie. Teraz zniszczylibyście go, ale za pięć lat już się nie uda. Rex zaskoczy was jeszcze. Ups, wymknęło mi się. Nie znajdziecie go.

– Skąd wiesz? Skąd wiesz?! – rozszalała się widownia.

– Do usłyszenia. – Uśmiechnęła się. – Ringo, oddaję ci prowadzenie!

– Ucieszmy nasze zmysły jeszcze przez chwilę. Do widzenia za rok, moja droga. Jestem pewien, że znowu się zobaczymy. 

Niezapominajka wracała opieszale. Stawiała stopy na niewidzialnej cienkiej linii. Niebotyczne szpilki wprawiały jej biodra w zmysłowy ruch, a jędrne ciało, pojawiające się w licznych pęknięciach sukienki, pobudzało publiczność do fal oklasków. Po drodze rozdawała symboliczne pocałunki. 

Siadając obok Konrada, zastanawiała się: "Ciekawe, kim był starszy mężczyzna na wózku w pierwszym rzędzie, drgnął, gdy wspomniała o Rexie? Czy jestem szczęśliwa? Tak -nie".

Delikatnie położyła rękę na brzuchu.

 

 

 Tymczasem Ringo zapowiadał kolejnego zwycięzcę.

– Komu, no komu, przypadnie Laur celebrytów? Kto podaje im cykutę? 

– A-da-mo, A-da-mo – widownia wzywała na scenę drugiego ulubieńca.

– Głośniej! Nie słyszę! Tak, najmilsi, w kategorii Hejt celebrycki zwyciężył bezapelacyjnie Adamo. Od tej edycji Laurów będzie naszym ulubionym! Adamo, zapraszam na scenę po odbiór uznania. – Ringo wzniósł ponad głowę złoty puchar z wygrawerowaną twarzą Sokratesa. 

Z fotela w środkowych rzędach wstał mężczyzna w papuzim smokingu z czerwoną muszką. Nie podążył w kierunku sceny, lecz zatrzymał się w korytarzu pomiędzy nawami.

– Do usług, panie i panowie. – Oddał hołd prawej i lewej stronie, ukłonił balkonom, po czym zwrócił się do Ringo. – Wszyscy jesteśmy równi, zejdź do mnie, na niziny. Nagrodę przyjmę tylko z tego miejsca. 

– Ale gość? Wie, co powiedzieć. Wie, co chcemy usłyszeć – szeptali ludzie.

Fala podziwu przetoczyła się po widowni, a kiedy rozmowy ucichły, Adamo rozpoczął zwyczajowe podziękowanie.

– Tym razem chcę, abyście mnie słyszeli, a nie widzieli naprawdę. Nie stanę do konkurencji ze zjawiskową pięknością po stu jeden operacjach. Zhejtujcie mnie, jeśli potraficie! Czy znajdzie się śmiałek, który stanie ze mną w szranki? – Rozejrzał się po sali. – Nie widzę żadnego!

Tłum zamilkł.

– Nie boi się? Jaka odwaga! Też byłbym odważny, będąc nim? Udaje! Jest naszym Sokratesem! – Z widowni dochodziły go pojedyncze głosy.

Ringo zszedł ze sceny i podał puchar Adamo. Ten podniósł go wysoko, prostując ręce jakby chciał dosięgnąć sufitu. Powtórzył gest prowadzącego, aby wygrawerowaną twarz mężczyzny z obfitą brodą zobaczyli wszyscy chętni, kolejny raz.

– Spójrzcie na twarz Sokratesa, jest przewodnikiem, nieważne, czy był postacią prawdziwą czy nie. Naszym priorytetem jest idea. Ład społeczny trzeba burzyć, inaczej skostnieje! Hejt ujawnia prawdę i zdziera zakładane maski. Czy chcemy żyć w nieprawdziwym świecie, w którym, widząc zdjęcie, wywiad lub wpis, musimy zastanawiać się czy to prawda, czy "fake"?

Sala milczała.

– Hejt jest jak cykuta. Paraliżuje. Ale… z czym my walczymy, co paraliżuje cykuta?! Czy chodzi o człowieka? Nie, gdyż hejt zabija tylko fałsz! – Rozejrzał się wokoło i zatrzymując wzrok na poszczególnych osobach, dodał – Wy, jesteście créme de la créme. Zgromadziliśmy się tutaj, aby świętować jawność do nagiej kości.

Przedłużający się brak reakcji publiczności, sprawił, że podniósł głos:

– Dlaczego inni mają być lepsi niż my?! Jesteśmy równi, a ja konfrontuję opornych z prawdą o nich samych… Nic więcej! Kim są oporni?… – znowu zrobił pauzę, lecz nie doczekawszy się odpowiedzi, wykrzyknął. – Przecież to celebryci! O czym pomyśleliście… – ciszej dodał.

Pojawiły się słabe początkowo oklaski, by po chwili przeistoczyć się w burzę braw.

– Celebryci, ce-le-bry-ci!

Rozległy się pierwsze takty "We Are The Champions".

– To wszystko na dzisiaj, koniec przekazu – powiedział Adamo i spacerowym krokiem ruszył w stronę swojego fotela. 

Siadając, odetchnął z ulgą. 

Ringo, trzymając w ręku puchar Hejtu roku, zwrócił się do publiczności:

– Nowi są cudowni, tacy odświeżający. Nieprawdaż?! Kto zdobędzie najważniejszy Laur, Hejt roku?! Czy królujący na podium od dziesięciu lat wciąż nieznany Zikx? Czy znowu będziemy ustawiać przesłony? Przekonacie się za trzy godziny. Tymczasem, wzmocnijmy się. Po przeżyciach pierwszych Laurów potrzebna nam porcja rozrywki. Zapraszam do kuluarów.

 

 

Olbrzymie platformy spożywcze czekały już na publiczność. Rozstawiono je nieregularnie na całej powierzchni foyer. Naturalne bądź zsyntetyzowane jedzenie kipiało i przelewało się poza brzegi blatów. Każdy stół stanowił odrębne dzieło surrealistycznej sztuki kulinarnej: Czekoladowa kraina ze stożkami śnieżnej czekolady przypudrowana opiłkami lodu z wodospadami bursztynowego rumu i ajerkoniaku spływającymi do ukrytych otworów w obrzeżach stołu; Brokułowy las pyszniący się ciemnozielonymi kwiatami; Serowy zamek; Mięsne miasto; Chlebowe wzgórza; Skorupiakowa plaża i wiszące Bananowe balony. 

Mieszały się zapachy perfum i żywności. Ludzie gromadzili się przy platformach. Niektórzy stali samotnie, inni próbowali dołączyć do mniejszych lub większych grup. 

Adamo przystanął przy Czekoladowej Krainie. Odłamał kawałek czekoladowego stożka i umoczył w rumie. Próbował sobie przypomnieć, skąd zna te krajobrazy. Gdzie je widział?

"Tak, to było chyba wtedy, gdy mamusia ukrywała mnie przed opiekunami chowu gimnazjalnego i wymykałem się na ulicę. Jako zachowywaczka miała pełen dostęp, karmiła non-stop wytworami dwudziestego wieku, więc po kryjomu logowałem się do współczesności na jej kod. 

Wygląda mi na krajobrazy jedzeniowe Carla Warnera. Obrzydliwe, ale zgodne z przyjętą konwencją staroświeckości. Naprawdę, wysilili się w tym roku! Czekolada jest niezła, gorycz i słodycz jednocześnie. O Boże, chyba nie zsyntetyzowali tego napoju, który wywoływał upojenie, muszę uważać ".

Zachwiał się.

Część platform spożywczych ze środkowej części sali zniknęła, chowając się w technicznym zapleczu, a na wolną przestrzeń nasunęła się okrągła granitowa płyta. Wokół niej wyrosły drzewa i latarnie, okalając powstały plac kępami sosen, wierzb, buków i modrzewi. Rzadkie zagajniki oddzieliły skwer od części jadalnej. Przygaszono światła i sala przeobraziła się w miejsce pełne zakamarków. Światło latarń wydobywało z afrykańskiego granitu blue night taniec mlecznych gwiazdozbiorów.

Adamo obserwował przemianę, stojąc tuż przy linii drzew. 

"Niezłe, musieli wydać na to sporo pieniędzy. Mają z czego, impreza głośna na cały świat. Obecne wszystkie media, każdy kto się liczy. Kolejka agencji sięgnęła prawie setki, gdy wieść o nominacji na Laur Celebrycki rozlała się w sieci. Same poważne firmy. Mamusia wybrała i wynajęła najlepszą. Przecież najlepiej wie, czego mi potrzeba i umie wyegzekwować. Choć z tym papuzim garniturem przesadziła".

Rozejrzał się uważnie, wypatrując błędów w dekoracji. 

"Klimat małego, śródziemnomorskiego miasteczka z zamierzchłych czasów odtworzyli udanie, a nawet temperaturę podnieśli o kilka stopni. O, mam! 

Nie przyłożyli się do wyboru roślin, takie zestawienia nie występują w naturze. Nie przypominał ich sobie ani z nośników, ani z prezerwatoriów roślinnych, do których jeździł z mamusią. Bingo!"

Wrócił myślami do pożegnania z mamusią przed wylotem na Laury Cykuty. 

"Dlaczego nie chciała mi towarzyszyć? Początkowo była nastawiona entuzjastycznie, a teraz mówiła o oddzieleniu i podsuwała dziwne teksty, które zrodziły takie myśli, że w czasie dzisiejszego wystąpienia o mało nie doszło do katastrofy. Muszę z nią poważnie porozmawiać po powrocie. A teraz czas na zabawę!"

Skwer zapełniał się. Coraz więcej cieni drgało w rytmie nostalgicznego bluesa. 

– Dobrze dobrali muzę – mruknął pod nosem i nagle dotarł do niego szmer, toczącej się nieopodal rozmowy. 

Para kryła się w cieniu wierzby. Dziewczyna przylgnęła plecami do pnia drzewa. Mężczyzna stał blisko. Ręce trzymał w kieszeniach. Po geście odrzucenia włosów i ciepłym odblasku czerwieni rozpoznał Niezapominajkę.

– Nie oddam dziecka do wylęgarni. – Piersi unosiły się w szybkim, płytkim oddechu. Mleczna biel kontrastowała z aksamitną czernią sukni i wydobywała je z półmroku. Adamo wpatrywał się w nie zachłannie. 

– Nie, nie przekonasz mnie. – Odepchnęła Konrada. – Nie zależy mi już na tym wszystkim.

Adamo poczuł się dziwnie, jak podglądacz, a przecież wielokrotnie wdzierał się hejtem do sypialni gwiazd. Teraz chciał dotknąć aksamitnej, połyskującej skóry Niezapominajki. Była inna niż nagość mamusi. Z trudem oderwał wzrok i zmieszany wycofał się. Odszedł.

Wielobarwny tłum falował hipnotyzująco na placu, lecz na twarzach tańczących zaczynało pojawiać się znudzenie. Wreszcie ktoś odważny krzyknął:

– Pierwsza para!

Inni podchwycili życzenie.

– A-da-mo i Nie-za-po-mi-naj-ka! – wołali. 

Muzyka ucichła, latarnie przygasły, a na parkiecie pojawił się walec światła. Wirując, oślepiał tłum i torował sobie drogę do centrum skweru. Tam przybrał kulistą postać i zawisł, rzucając plamę światła na posadzkę.

Rozległy się dźwięki walca. Publiczność skandowała imiona bohaterów dnia. Pierwsza w krąg światła wbiegła Niezapominajka, a za nią, ociągając się, podążył Adamo. Wzięła go za rękę tak szybko, że zdążył tylko skonstatować w popłochu.

"Z walcem nie trafili, pomylili epoki".

– No rozchmurz się. Musimy to dla nich zrobić – szepnęła. 

Adamo zesztywniał.

"Głupia smarkula, nikt nie będzie mnie pouczać".

– Oto jesteśmy, dla was i dla siebie! – wrzasnął i podniósł ich obie ręce.

Przez chwilę rozdawali widowni uśmiechy, po czym Adamo zdecydowanie położył dłoń na nagim ramieniu Niezapominajki, usztywnił górną część ciała, jak uczyła go mamusia i poprowadził. Dochodził do niego zapach ciała partnerki. 

"To mimoza, nazywana przez nosy zimowym słońcem ze wzgórz Esterel. W ciągu kilku sekund od dotknięcia stula swoje liście. Czuła. Jaka młodziutka ta Niezapominajka?"

Zdziwił się.

Zaryzykował spojrzenie na jej piersi. W rowku kołysał się platynowy medalik i rozbłysł szkic łagodnej, zalesionej góry.

 

 

Zikx obserwował taniec pierwszej pary z najwyższej jaskółki nad kuluarami. Raczył się źródlaną wodą. Na dole widział zmieniające się obrazy jak w szybko obracanym kalejdoskopie. Było mu duszno od rozpylanych zapachów. Jeden z nich przywoływał niepotrzebne wspomnienia. Angielska woda z Korsyki.

"Czyżby ją zsyntetyzowali i wrzucili do klimatyzacji? Niemożliwe. Przecież to dwadzieścia tysięcy tandemów za dziesięć mililitrów".

Kupował Żanie ten zapach. Woda nadawała skórze gładkość i delikatnie perfumowała, pozostawiając nutę nadmorskiej bryzy, słońca i dzikich górskich kwiatów. W pamięci pielęgnował zwłaszcza jedno wspomnienie, mógł je odtworzyć sekunda po sekundzie.

W tamten wieczór siedział jak zwykle na swoim wózku w najciemniejszym kącie, niedaleko baru. Co roku zapraszano go na studenckie imprezy i nie wypadało odmówić.

Ona, była niezmiernie irytującą studentką. Wiecznie zadającą na wykładach pytania, głupie i mądre na przemian.  W tamten wieczór podeszła do niego i zapytała:

– Fern, zatańczymy?

Miał pustkę w głowie, bo jeszcze nikt nie zdobył się na taką śmiałość. Dał się w to wyciągnąć. To był błazeński taniec. Wyginała się wokół niego, pokazując tatuaże i nagie ciało. Chwyciła rączki wózka i wirowała. Brakowało mu tchu, chociaż siedział. Kiedy skończyli, poprosiła zdyszana:

– Czy mogę z tobą posiedzieć?

Milczał. Zniosła to dzielnie i wtedy, po raz pierwszy, przemknęła mu przez głowę myśl, że chciałby pozostać z nią dłużej, może nawet na kilka lat. Ujęła go tym tańcem ze starszym o dwadzieścia lat niepełnosprawnym, bo przecież wtedy chyba jeszcze nie wiedziała, że jest Zikxem i śpi na tandemach?

Wychował ją, przystosował do siebie, a teraz brakowało mu tej impulsywności z początków znajomości? Żana stała się przewidywalna, płaczliwa. Czy wtedy wiedziała, kim był naprawdę? A może to paranoja, jak powtarzał Stan. Norm jest wyłącznie jego.

Zikx nerwowo wypił łyk wody i wyjrzał za murek. Pierwsza para poszła w tango. Jeszcze półtorej godziny i będzie wolny. Przypomniał sobie, że powinien skontaktować się z Żaną. Zostawiła ze czternaście przekazów. Czternaście jak wiek tej głupiej Niezapominajki. 

Zacisnął konwulsyjnie palce na kółkach wózka. Sam nie wiedział, czemu tak bardzo sprzeciwiał się zabiegowi naprawy. Całkowita regeneracja przy tym poziomie dochodów była możliwa, nawet jeśli organizm będzie początkowo odrzucał przeszczepy. Żana nalegała, ale on przyzwyczaił się do siebie na wózku, do niepracujących nerek. Mechaniczna wymiana woreczków na płyny uspokajała. Ciało nie może mieć wpływu na umysł? Przecież nie wymienią mu mózgu? Jest zawierana umowa.

Nagle podjął decyzję, zgodzi się. Aktywował przekaźnik.

Cisza.

– Gdzieś się ta… podziewa?!

Cisza.

– Fern, to ty?

– A któż by inny, przecież widzisz, czy straciłaś wzrok?

– Normik, Normik… jest na intensywnej terapii… – wyjąkała Żana.

– Co ty mówisz, dlaczego się nie skontaktowałaś!

– Spadł z dachu… tej starej montowni samochodów, do której chodzicie i… stan jest krytyczny. Lekarze… jest przytomny, nie wiem… jestem z nim. Rex wyzwał go i…

– Jeden niecały dzień mnie nie ma i chłopak jest chory?! Co ty mówisz? Jak mogłaś go nie dopilnować! Gdzie byłaś?! – Cisnął szklankę o podłogę. Nie rozbiła się, lecz potoczyła pod ścianę.

– Umiera. Wyłączyli osłony i ścigali się po dachach na deskopływach. Ma twoje geny, tak jak chciałeś, oporne na regenerację. Co będzie? – Żana nawet nie próbowała opanować rozpaczliwego płaczu.

– Uważasz, że to moja wina! – wrzasnął i nagle oprzytomniał, zdając sobie sprawę, gdzie jest. Kilkadziesiąt osób z dołu już podnosiło głowy, szukając źródła dźwięku. – Porozmawiamy w domu, wracam.

– Jesteśmy w Medireg – bąknęła.

– Koniec połączenia. – Aktywował przywołanie voyagera. – Jeden, pojedyncze miejsce, Symfonia Futura, taras na dziesiątym zwoju, najwyższym – dodał niepotrzebnie.

– Niestety, strefa wokół Symfonia Futura podlega izolacji z uwagi na odbywającą się galę rozdania Laurów Cykuty. Przepraszamy za powstałe niedogodności. Voyager o numerze 1522 zostanie podstawiony o godzinie dwudziestej czwartej pięćdziesiąt pięć. Jest to czas zakończenia ochrony strefy. Dbamy o twoje bezpieczeństwo. Jeśli chcesz złożyć reklamację, nagraj przekaz – ciepły głos udzielał informacji – jeśli zrezygnować z zamówienia…

– Jak mogę się stąd wydostać, debilna maszyno! Teraz. Port docelowy Nju.

– Przykro mi. Brak rozpoznania "mogę" i "teraz". Proszę sformułować ponownie. Zikx, czy podjąłeś już decyzję o zamówieniu voyagera na zaproponowaną godzinę… – Poziom empatii w głosie wyraźnie się podniósł.

– Kurwa mać, co za p… świat! Ciągle muszę się z nim zmagać. Nie będziesz mi się opierać! – Zikx walnął pięścią w oparcie fotela, mrucząc pod nosem. – Kto zaprogramował to badziewie? Stan, przyjacielu, dotąd oszczędzałem twoją korporację, ale gdy uporam się z tym szmelcem, zhejtuję tak, że się nie pozbierasz!

Błyskawicznie wyszukał grupę zapaleńców, łamiących zabezpieczenia. Voyager miał zostać podstawiony natychmiast.

Zikx przetransferował pięćset tysięcy tandemów za złamanie zabezpieczeń.

"Głupia maszyna. Strefa chroniona!?"

– Zapraszamy do sali kryształowej, pora na kulminację wieczoru – ryk Ringo wdarł się jak nieproszony gość w myśli Zikxa. Tandemy niech mu przeleją na konto, a Ringo w zębach przywiezie puchar do domu.

Skręcił koła w kierunku swojego apartamentu, aby czym prędzej zjechać na parking drugiego zwoju. 

 

 

W voyagerze ochłonął. Leciał do Norma. Zdecydował, że najpierw ustali, co się stało i kogo załatwić w pierwszej kolejności. Odpalił sieć i wszedł na konto Norma. 

Szybko przeglądał ostatnie rozmowy, aż dotarł do połączenia Norma z Rexem i zamarł.

"Ty mięczaku, zniszczę cię za to, ojczulek nie pomoże, tłusty wieprzu! Jesteś zerem! Na dachu montowni o szóstej, bez osłon, jeśli się odważysz?" 

– Masz przekaz od Norma. – Słodki głos voyagera poinformował go. Czerwona kropka nadchodzącego przekazu rozjarzyła się.  

– Odtwórz szybko – rozkazał.

– Proszę o wprowadzenie definicji "szybko"?

– Odtwórz – wycedził.

– Tatusiu, przepraszam, nie dałem rady, zawiodłem. Koniec przekazu. – Głos Norma huczał Zikxowi w uszach.

Wiedział, co powinien zrobić. Zniszczyć Rexa, potem Stana, aspirujących konkurentów Niezapominajkę i Adamo. Zaczął pisać.

– Wyślij – powiedział półgłosem. 

Na ekranie pojawił się napis: "Czy na pewno chcesz to wysłać?" Z niedowierzaniem wpatrywał się w tekst przewijający się na ekranie.

– Nie wysyłaj. – Wyłączył panel, głowa opadła mu na piersi. 

Zikx zasnął. 

 

 

Che Ming zgasił świeczkę, wstał i podłączył się do sieci.

– Czy są jakieś komentarze Adamo, Zikxa, Niezapominajki? – zapytał Venturiona.

– Nie, żadnych wpisów od trzydziestu sześciu godzin. Jest nadzieja, nić wpleciona w zaproszenie zadziałała.

– Poczekajmy, czy przeniknie do genotypu i wywoła trwałe zmiany. A co z innymi zaproszonymi gośćmi?

– Pojedyncze wpisy, ich liczba cały czas utrzymuje się w granicach dopuszczalnych wariancji fenotypowych. Działa!

– Jeszcze nie wiemy, Venturionie, lecz stale sławmy imię tej, która wskazała nam drogę, którą podążamy.

– Sława Trishy. Koniec przekazu – zakończył rozmowę Venturion.

 

Na zboczach góry Kailesh budziły się śnieżne leopardy. Che Ming wyszedł na taras, aby podziwiać spektakl. Gdy piramida stała już w blasku słońca, westchnął z żalem. Kora musi poczekać, nie miał czasu na wędrówkę wokół osi świata.

Przebrał się w cywilne ubranie, odłożył poduszkę i hanfu do skrzyni. Zamknął drzwi pagody i zszedł w dolinę.

Koniec

Komentarze

Asylum, czy to te same Laury, które miałem w zakładce betowane od stu lat :D :D ?

Tak, osiowo jest tym samym tekstem.:D Czyszczę wszystkie zaległości i albo usuwam, albo wrzucam do szuflady na święte nigdy. Ten poprawiłam, lecz wbrew wskazówkom pamiętnego betującego. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Witaj.

Najbardziej podobał mi się nader praktyczny fragment:

Nie najgorzej, sińce się zamaskuje, opuchliznę ściągnie.laugh

 

A na poważnie – zaprezentowałaś przykry świat przyszłości. W sumie każda sprawa, każda poruszona kwestia jest przytłaczająca. Oby nigdy tak nie stało się z ludźmi. Oby nigdy takimi się nie stali… 

Pięknie opisałaś charaktery, przemyślenia, emocje, pobudki, kierujące działaniami, oczekiwania bohaterów i ich drogi życiowe. 

Interesujące nawiązanie do Sokratesa jako idola obecnego, opisanego świata. :)

 

Podczas czytania wielokrotnie nasuwało mi się słynne powiedzenia Machiavellego: “Tłum zawsze pójdzie za pozorami”. 

 

Z technicznych spraw, w kilku miejscach przy zdaniach pytających brak pytajnika, niektóre zdania nie mają kropek, raz zauważyłam dwukrotne: “na na”. 

 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

“Zatrudnię hejtera, może być niedoświadczony”. 

Zmiotło mnie.

Czyta się, tylko to strasznie pesymistyczne;(

Lożanka bezprenumeratowa

Brucepięknie dziękuję za pierwszy komentarz!:-) Realuc był co prawda najpierwszy, ale on znał ideę, gdyż poprosiłam go kiedyś, aby napisał, co myśli, gdy zastanawiałam się, czy nie rzucić pisania „w diabły”. 

Pięknie opisałaś charaktery, przemyślenia, emocje, pobudki, kierujące działaniami, oczekiwania bohaterów i ich drogi życiowe. 

Interesujące nawiązanie do Sokratesa jako idola obecnego, opisanego świata. :)

Starałam się, aby było zrozumiale. :-) Wzięłam na tapetę najbardziej typowe zachowania, krążące w kulturowym psychojęzyku.

Z Sokratesem, był lepszy Grek, ale nieznany, więc znowu szukałam kodu, który lepiej przełożyłby myśl

Podczas czytania wielokrotnie nasuwało mi się słynne powiedzenia Machiavellego: “Tłum zawsze pójdzie za pozorami”. 

Ano, i moje są to skojarzenia. Choć silnie polemizuję z nimi (nie w tym opku). Dla mnie jest w skrócie, pójściem na tzw. „osobiste skuśki”, choć wiem, że czasami nie można inaczej. 

 

Ze dwa pytajniki dodałam, z kropkami i „na na” mam kłopot, bo tu, gdzie jestem, na tym sprzęcie nie zobaczę, choć próbowałam. W niedzielny wieczór przepatrzę. Z tymi pytajnikami mam pewien kłopot, ponieważ w tekście nie zawsze są czystym pytaniem. Wtedy nie wiem, jak powinien wyglądać zapis.

 

Ambush, miło mi, że zajrzałaś i komentarz zostawiłaś. :-)

Wesołe nie jest, prawda, choć jest nić. ;-)

 

SaroWinter, powitać Jurorkę. :-)

Podziękować za obrazek! Piękny i symboliczny! Zastanawiałam się, co wstawisz? Muszlę, góry, główny motyw. Strona cudna, trochę przeklikałam. Uwielbiam surrealistów, kiedyś nawet przesiadywałam w biblio, bo niektóre opracowania były niezdigitalizowane i notatki sporządzałam. :-) 

 

Dziewczyny, jest nadzieja. xd

 

 

 

Edit: Jeszcze jedno. Większość rzeczy, gadżetów  nie jest wymyślona.. ;-)

Trisha Parabhu w 2014 roku  otrzymała nagrodę Google Science za program/apkę Rethink. Miała wtedy 13 lat.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

heart

Pecunia non olet

Mam mieszane uczucia, co do tego tekstu. To przerażająca wizja przyszłości zarysowana sprawną ręką przez pryzmat kilku osób. Ale bardzo długo nie mogłam ogarnąć, dokąd dąży fabuła. Kiedy w końcu załapałam, że chodzi o jakiś projekt powstrzymania hejtu – a złapałam dopiero w ostatniej azjatyckiej scence – opowiadanie zaczęło mieć sens. Nadal nie do końca rozumiem jednak, dlaczego Adamo przestał udzielać się w sieci. W przypadku pozostałej dwójki to dość jasne.

Podsumowałabym to mówiąc, że podoba mi się klimat i stworzona wizja (choć mam nadzieję, że świat nigdy do takiego etapu nie dojdzie), ale brak ścisłej fabuły, co nadmieniasz zresztą w przedmowie, zakłócił mi odbiór. Do bohaterów też jakoś nie mogłam żywić żadnych szczególnych uczuć.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć, Verus. :-)

Za sprawną rękę – podziękowania, bo była jedną z moich celów przy poprawianiu i plamą na honorze z dawien dawna.

bardzo długo nie mogłam ogarnąć, dokąd dąży fabuła

Fabuły nie ma w powszechnym tego słowa znaczeniu, jest pewna oś, która ma prowadzić. Prosta  -ciąg zdarzeń na gali. Jednak jeśli masz mieszane odczucia – nie prowadzi, odpowiedzialność na autorze leży i kwiczy. ;-)

Adamo przestał udzielać się w sieci. W przypadku pozostałej dwójki to dość jasne.

Wszyscy otrzymali zaproszenia. ;-) 

r. Do bohaterów też jakoś nie mogłam żywić żadnych szczególnych uczuć.

Bój się  boha, całe szczęście że nie odczuwasz! :p Za to mam nadzieję , że do zjawiska – tak.

 

I ja mam nadzieję, źe nie dojdzie, choć czasami mam jej naprawdę małą.

pozdrawiam i dzięki za szczery komentarz! :-)

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć, Asylum!

 

Oj, wiesz Ty, jakim klimatem mnie kupić już od pierwszych zdań. Cieszę się, że sięgasz po taką paletę barw i inspiracji, Pan Samochodzik (bo Che to samochodzik) też ma w sobie to coś, co powinien mieć wschodni mędrzec z planem naprawy świata po swojemu. Motyw robi też fajną klamrę i imho całe opowiadanie. 

Co do wizji świata i tego jak wypada realizacja: idziesz w konwencję, gdzie nie dzieje się wiele, a jednocześnie poznajemy ludzi i historie zamiast suchych infodumpowych faktów. Może wypadłoby to dużo lepiej, gdyby poszczególne fragmenty kończyły się wyraźną puentą czy podsumowaniem? A może i nie, to przecież nie publicystyka. Pomimo tego miniczepu czytało się, nie powiem, że lekko, bo tematyka jest jaka jest, ale… Usatysfakcjonowało i zastanowiło. A chyba o wzbudzenie w czytelniku refleksji chodziło Ci najbardziej?

Zatem czas do klikarni.

Pozdrawiam

Fajny pomysł i niegłupio ograny. Podoba mi się to, jak wykorzystujesz w tle postać Sokratesa, ogrywając jej dwuznaczność – mistrza i prowokatora, nauczyciela i ofiary; to samo zresztą jest z głównymi bohaterami, oni też nie są banalnie jednoznacznymi trollami – Niezapominajka nie bardzo miała w życiu wyjście, prawda? Intrygujący tekst. Fakt, że trzeba się trochę pozastanawiać, o co chodzi z tą azjatycką ramą tekstu, ale generalnie – podobało mi się.

ninedin.home.blog

Fabuły nie ma w powszechnym tego słowa znaczeniu, jest pewna oś, która ma prowadzić. Prosta  -ciąg zdarzeń na gali. Jednak jeśli masz mieszane odczucia – nie prowadzi, odpowiedzialność na autorze leży i kwiczy. ;-)

Ciąg wydarzeń na gali był wyczuwalny, ale wciąż trochę brakowało mi celu. ;)

 

Wszyscy otrzymali zaproszenia. ;-) 

Tyle wyłapałam, ale myślałam, że może pominęłam jakąś wskazówkę, co do szczególnego wydarzenia w życiu Adamo, które było powiązane z zaprzestaniem działalności. Dzięki za rozwianie wątpliwości.

 

Bój się  boha, całe szczęście że nie odczuwasz! :p Za to mam nadzieję , że do zjawiska – tak.

I ja mam nadzieję, źe nie dojdzie, choć czasami mam jej naprawdę małą.

pozdrawiam i dzięki za szczery komentarz! :-)

Do zjawiska jak najbardziej i mam nadzieję, że nigdy żadna gala z Laurami Cykuty nie będzie naprawdę organizowana. Myślę, że jednak ludzkość zorientuje się na czas… Choć czasami również wątpię.

Również pozdrawiam i zawsze do usług. ;P

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

oidrin, podziękować za opinię. :-)

Oj, wiesz Ty, jakim klimatem mnie kupić już od pierwszych zdań. Cieszę się, że sięgasz po taką paletę barw i inspiracji,

I ja lubię takie klimaty. :D Zastanawiałam się jak zapisać tego Samochodzika. W końcu postanowiłam po zachodniemu. Z samym imieniem szukałam wśród naukowców z nanotechnologii, chemii. 

Motyw robi też fajną klamrę i imho całe opowiadanie. 

A to się cieszę, gdyż taki miałam zamysł. :-)

Usatysfakcjonowało i zastanowiło. A chyba o wzbudzenie w czytelniku refleksji chodziło Ci najbardziej?

Taka opinia bardzo raduje, bo o refleksję mi chodziło. :-) 

 

ninedin, ale miło że zajrzałaś, przeczytałaś, zostawiłaś komentarz. :-) Nie spodziewałam się.

Fajny pomysł i niegłupio ograny.

Długa zastanawiałam się, jak to ograć. Próbowałam tego, owego, różnych narracji, lecz nie wychodziło. Kończyło się na ckliwych, nierealnych  historyjkach, a całe społeczeństwo siedziało w “bagnie” i nie mogło mieć refleksji w sytuacji, gdy dominowała (a nawet silniej, nie znano innej) określona narracja. 

Podoba mi się to, jak wykorzystujesz w tle postać Sokratesa, ogrywając jej dwuznaczność – mistrza i prowokatora, nauczyciela i ofiary; to samo zresztą jest z głównymi bohaterami, oni też nie są banalnie jednoznacznymi trollami – Niezapominajka nie bardzo miała w życiu wyjście, prawda?

Super, że jest to widoczne i “gra” Tobie. Trochę kombinowałam, którego tu mędrca greckiego/rzymskiego wybrać! Z Niezapominajką masz rację, taka była jej droga na szczyt.

Intrygujący tekst.

Bardzo mnie cieszy, że tak sądzisz. :-)

 

Verus

do szczególnego wydarzenia w życiu Adamo, które było powiązane z zaprzestaniem działalności.

To nie wydarzenia ich doprowadziły na szczyt, natomiast wybrali określoną drogę z pewnych powodów. ;-) 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przyznam, że tekst nie przypadł mi do gustu (ale nie twierdzę, że jest zły!). Chyba to kwestia opowiadania historii z kilku perspektyw – jak dla mnie nieco ich za dużo na tak krótką formę. Dopiero końcówka rozjaśnia, o co może chodzić – to chyba też było dla mnie jakąś przeszkodą w rozumieniu. Pochwalę kreację bohaterów i pomysł zmuszający do refleksji.

– Odtwórz szybko – rozkazał.

– Proszę o wprowadzenie definicji "szybko"?

– Odtwórz – wycedził.

A to po prostu fajne :)

PanieDomingo, dziękuję za komentarz. :-)

Przyznam, że tekst nie przypadł mi do gustu

Nie przypadł, to nie przypadł. Dziura w niebie się od tego nie zrobi. ;-) Raczej nie jest to tekst, który może się podobać. 

Pochwalę kreację bohaterów i pomysł zmuszający do refleksji.

Dobre chociaż to. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Powitać, miłego Jurora. :-) Jużeś minął półmetek.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hej!

Sam nie wiem. Jestem raczej zadowolony z lektury, bo piszesz tak, że wciąga. Widać profesjonalizm. Jednocześnie fabularnie to opowiadanie jest dość puste. Jak dobrze nakręcona ceremonia rozdania Oskarów i afterparty z małymi skandalikami. Może nie zdołałem wyłapać wszystkim ukrytych przekazów i drugiego dna, więc moją opinią się nie przejmuj. Byłem ciekaw, co się w końcu stanie i w końcu stał się… koniec ;)

Mimo to klikam, bo podejmujesz trudny i aktualny temat, a na dodatek opisujesz możliwą przyszłość, do której dążymy. Hejt narasta i ludzie “jadący” po innych zyskują coraz większy poklask.

Hejt narasta i ludzie “jadący” po innych zyskują coraz większy poklask

Chyba to ostatnie zdanie jest sednem. Profesjonalizm to tylko poprawność forumowa – zaczęłam przykładać do niej wagę. Wyłapałeś wszystko, co jest w opku. Nie ma u mnie krycia wątków, jest zawsze wprost przetworzona rzeczywistość. :-)

Za klika dzięki. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Zdecydowanie mroczna wizja (możliwej!) przyszłości i niekoniecznie łatwa do przysowjenia, aczkolwiek mam wrażenie, że mogło być o wiele bardziej przygenębiająco, więc chwała za zbalansoanie tekstu na tyle, że czytelnik nie kończy w depresji. 

Najbardziej przypadły mi do gustu poczatek i koniec, świetnie odmalowana atmosfera i postać mędrca, snującego swoje własne plany. 

Zastanawiają mnie te kandziowe człowieczki zamiast gwiazdek w niektórych miejscach. Czy kryje się w tym jakieś głębsze znaczenie, czy po prostu zabieg graficzny?

Zastanawiam się co jest groźniejszym zjawiskiem: hejt, czy walka z hejtem, czasami mająca postać kastrowania dyskusji. Paradoks Mechanicznej Pomarańczy.

Zakończenie dość zaskakujące.

Całość – niestety mnie nie porwała, do tego irytowały mnie niektóre technikalia (nie wiem w sumie czemu, zwykle staram się nad nimi przechodzić / przemykać niepostrzeżenie).

Przykładowo:

Czternaście jak wiek tej głupiej Niezapominajki. 

 

Czternaście czego? To nie angielski, gdzie się mówi I’m 14.

 

Zresztą – czy wiek Niezapominajki się zatrzymał? Ona stale ma 14 lat? To 14 ma jakieś symboliczne znaczenie?

 

Tamtego pamiętnego dnia zapukała do pokoju numer 14 w ostatnim czynnym motelu w rodzinnym miasteczku. Bez zaproszenia nacisnęła klamkę i weszła. Miała wtedy czternaście lat. 

 

 

Czy wtedy wiedziała, kim był naprawdę? A może to paranoja, jak powtarzał Stan. Norm jest wyłącznie jego.

 

Przeskakujesz z myśli na myśl jakimś dziwnym rwanym strumieniem świadomości. Przez to traci się sens. Ogólnie wiele zdań i dłuższych zbitek musiałem przeczytać po kilka razy by zrozumieć o co właściwie Ci chodzi.

Postaci zupełnie nie czuję – nie potrafię się nimi przejąć, ani opowiedzianą historią (historią?).

 

Jednak biorę pod uwagę temat i konwencję TŚ – to w końcu nie musi być nawet opowiadanie – tekst przedstawia interesujący świat, zwraca uwagę na ważki problem (hejtu – choć tak jak wspomniałem na początku, zastanawiam się czasem, czy walka z hejtem nie jest jeszcze gorsza… choć pewnie nie, bo jak hejt się hejtem odciska – to już nie ma z kim rozmawiać). Ogólnie, mimo, że mnie to nie porwało i dużo miałem w tekście zatrzymań (w stylu: że co? ale zaraz… i czytam jeszcze raz) – to ładnie ten świat przedstawiłaś i dość spójnie.

 

Pozdrawiam i powodzenia!

 

 

entropia nigdy nie maleje

adanbereth, dziękuję za przeczytanie i pozostawienie komentarza. :-)

Ano, mroczna wizja i usilnie szukałam sposobu, aby ją zbalansować. W zasadzie jest kawałkiem historii z jednej pewnej wersji przyszłości, którą kiedyś wymyśliłam i powoli dokładam do niej kawałki, czyli jak do tego doszło i dlaczego skończyło się tak, a nie inaczej.

Początek i koniec rzutem na taśmę mi się napisały. I ja je lubię. :-)

Kandziowe człowieczki zamiast gwiazdek, czy tytułów fragmentów mają znaczenie. Nie myślałam, że ktoś je zauważy. :-) Miały być wzmocnieniem dla nadziei w człowieka i możliwej zmiany. 

 

Jim, dzięki, że przeczytałeś i… zdobyłeś się na komentarz. Hi, hi. xd

Czternaście czego? To nie angielski, gdzie się mówi I’m 14.

Zresztą – czy wiek Niezapominajki się zatrzymał? Ona stale ma 14 lat? To 14 ma jakieś symboliczne znaczenie?

Tu się nie zgodzę, bo dopełnienia nie brakuje – jesteś zarażony. xd Ona wtedy miała, a on do tego się odnosi, bo użyła wieku w swoim podziękowaniu.. Nieważność. Tyle. ;-)

 

 

 

Postaci zupełnie nie czuję – nie potrafię się nimi przejąć, ani opowiedzianą historią (historią?).

Na brak przejęcia, nic nie poradzę. Balansowałam, aby karta była z bardziej spersonalizowanego kalendarza, ale nie za bardzo, bo osoba która to spisuje zna dalsze losy poszczególnych osób i jak to się dalej potoczyło, ale nie z ich pozycji, czy POV. Stąd podtytuł – "Z Archiwów Ziemi".

to ładnie ten świat przedstawiłaś i dość spójnie.

Taa, ładnie. Eufemizm. :p Czy to aby Twój punkt widzenia, drzaźnię się, możesz pominąć. ^^

Zastanawiam się co jest groźniejszym zjawiskiem: hejt, czy walka z hejtem, czasami mająca postać kastrowania dyskusji. Paradoks Mechanicznej Pomarańczy.

Tu, nie masz racji, akurat tego, jestem pewna. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Tu, nie masz racji, akurat tego, jestem pewna. :-)

 

Zazdroszczę. Ja nigdy niczego nie jestem pewien ;-)

entropia nigdy nie maleje

Ha, a ja czasami tak. ^^ A rozum to gdzie się schował? Czasem trza go użyć jak brzytwy. ;-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Niezły pomysł, odwołania do Sokratesa ciekawie wykorzystane. Podobało mi się. Jeśli miałabym się do czegoś przycczepić to do teo, że to nie były typowe trolle i dlatego stosunkowo łatwo było ich… eee… uspokoić.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ciekawa wizja, naprawdę ciekawa. Korzenie akcji futurystycznego opowiadania mocno umiejscowione w czasach współczesnych też mi się to podobało.

Co do akcji – nie wychodzę z założenia, że wszystkie opowiadania muszą mnie trzymać w napięciu. Czasem ważniejszy jest przekaz. ;) Opowiadanie jest napisane lekko i barwnie, fajnie przedstawiony motyw Sokratesa jako usprawiedliwienie działania hejterów i bardzo spodobało mi się pokazanie charyzmatyczności Ringo podczas gali.

Minusem dla mnie jest wątek azjatycki, a raczej to, że mógłby być bardziej zaakcentowany „w środku”. Choć całość przy tym wygląda, że „tak miało być”.

I jeszcze jedno:

Brokulowy las pyszniący się ciemnozielonymi kwiatami

Ktoś zjadł “ł” w brokułowym lesie!

 

Idę Cię zgłosić na festiwal klikania. ;)

Pozdrawiam!

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Tekst nie jest łatwy, żeby wyłapać niuanse musiałam przeczytać drugi raz (co absolutnie nie jest wadą). Historie trojga ludzi zarabiających na niszczeniu innych i za to uwielbianych – niby świat przyszłości, ale temat brzmi bardzo aktualnie. Aby stać się kimś sławnym i bogatym, już nie trzeba tworzyć, można niszczyć.

Kilka rzeczy wyłapanych:

Smuga światła, z zalanej słońcem zewnętrznej galerii, dotarła do oczu zwierzęcia smuga i rozświetliła je.”

 

"Wspomnijmy preceptora, wielkiego Sokratesa, jego nauki i odważną decyzję. Wszyscy wierzymy, że naprawdę istniał i przechadzał się po ateńskich uliczkach. Tu… śpieszę wyjaśnić ciekawskim, że podobno istniało takie miasto w państwie Grecja. Świat był wtedy dziwny, a Ateny takim nieopierzonym, miniaturowym Xanaxem. " – poza powtórzeniem, to mi trochę zazgrzytał fakt, że po 50 latach od dziś w istnienie Aten trzeba wierzyć. Przez tysiące lat nie znikła pamięć ani dziedzictwo starożytnej Grecji, a przez najbliższe 50 lat już tak?

 

“Siadając obok Konrada, zastanawiała się. "Ciekawe, kim był starszy mężczyzna w wózku z pierwszego rzędzie” – rzędu. No i właśnie, kim był? Myślałam, że to Zikx, ale on siedział w odosobnieniu i nikt go nie znał. Trochę to niejasne.

 

"Rozległy się pierwsze takty "We Are The Champions, My Friends"."” – tytuł brzmi “We Are the Champions”.

 

Wracając do treści, zabrakło mi dopowiedzenia historii Adamo (Niezapominajka i Zikx dostali historie domknięte, natomiast dziwna relacja Adamo z matką (?) pozostała niewyjasniona). Chciałabym też wiedzieć, kim jest Rex (zrozumiałam, że “szkoli” go Niezapominajka, ale nigdzie się nie pojawiają razem).

Klamra z dalekowschodnim Mistrzem bardzo ładna, fajnie Ci wyszedł kontrast ręcznie przygotowywanych zaproszeń na super-nowoczesną galę. Twist na koniec dający do myślenia i nie jest oczywiste, kto tu jest ‘dobry’ a kto ‘zły’. Udany tekst, dziwne, że tyle wisi w poczekalni, ale już mu wystarczy :)

Leć do biblioteki :)

 

Bardzo fajny pomysł, żeby zrobić galę dla takiego durnego zjawiska. Uzmysławia problem, pokazuje, w którą stronę leziemy.

Szkoda, że tej nici w realu nie ma. :-(

Dzieje się faktycznie niewiele, ale uprzedzałaś, więc w porządku. No i trochę fabuły jednak jest.

W pierwszej części miałam wrażenie przeładowania przymiotnikami – prawie każdy rzeczownik był “jakiś” – nefrytowy, wiśniowy, wietrzny, rubinowy…

Babska logika rządzi!

W podziękowaniu za komentarze i kliki – cesarska muszla, inspiracja architekta 

Jaxsona Storbjörna. :-)

 

 

I teraz po kolei.

Irko

Podobało mi się

To dla mnie najważniejsze. Twoje zdanie jest dla mnie ważne, gdyż "rozbierasz" opowiadania na części pierwsze. :-)

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to do tego, że to nie były typowe trolle i dlatego stosunkowo łatwo było ich… eee… uspokoić.

Tak, tu był przeskok, choć myślałam, że jest do pokonania, ponieważ nawet w przypadku mechanicznego zablokowania lub aktywizacji fragmentu genomu umysł musi się na czymś oprzeć, do czegoś odwołać, aby zmianę uzasadnić, ukorzenić. Niejako mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś był taki i nagle diametralnie, ni stąd, ni z owąd zmienia swoje zachowanie, a zdarzenia je wywołującego nie ma. Tożsamość nie znosi nieciągłości. 

Zastanawiałam się też nad umieszczeniem przykładów (postów bohaterów z opka), lecz zajmowało to mega dużo znaków, było szalenie okrutne i w gruncie rzeczy niezbyt wiele do opowiadania wnosiło, prócz wspomnianych znaków. Zarys tego opowiadania powstał przed kilku laty, lecz oceniłam, że teraz samo zjawisko jest już w jawnym dyskursie i można je przedstawić lakonicznie. <ulubiona emotka Baila>

 

Sagitt-cie

Co do akcji – nie wychodzę z założenia, że wszystkie opowiadania muszą mnie trzymać w napięciu. Czasem ważniejszy jest przekaz. ;)

Cieszę się z Twojego podejścia do akcji, oczywiście dlatego, że założenie jest mi bliskie. Każde opowiadanie, słowa mają dla mnie nieść treść, mieć jakiś cel. Może być nim zabawa, zjawisko, niepokój, jakaś "prawda", w każdym razie coś.

Minusem dla mnie jest wątek azjatycki, a raczej to, że mógłby być bardziej zaakcentowany „w środku”. Choć całość przy tym wygląda, że „tak miało być”.

Nie mogłam się powstrzymać, aby nie wplątać innej kultury, poza tym i technologicznie, i mityczno-symbolicznie bardzo interesują mnie zjawiska azjatyckie (tak je nazwijmy w skrócie, choć Chiny i Tybet w szczególności; to pasja nie ekspertyza, choć zależy, który kawałek).

Ktoś zjadł “ł” w brokułowym lesie!

Dostawię kreseczkę, pewnie jutro w pierwszej przerwie. Dzięki. :-)

 

Bellatrix

Piękna Pani, na bezę się piszęęę. ^^

Aby stać się kimś sławnym i bogatym, już nie trzeba tworzyć, można niszczyć.

Taa, zdecydowanie łatwiejsze. Pyk, pyk, chwila moment, niestety.

Kilka rzeczy wyłapanych

Za wyłapki – dziękowanie! Będzie poprawiane, ale już jutro, bo dzisiaj więcej "naknocę", niż poprawię Kiedy sprawdzam tekst, ciągle mi coś w kącik oka wpada i koryguję, choć nie było wskazane. Jutro się skupię. 

Wszystkie uwagi są w punkt, niektóre to kiksy nieusunięte przy korekcie, gdy walczyłam z kilkoma zdaniami. Wyłapałaś idealnie trzy. Były jeszcze dwa, ale jeśli nie zauważyłaś znaczy udało się je przewalczyć. :-)

Co do Zixa, był wśród publiczności w sali Kryształowej, natomiast nie mieszał się z plebsem w kuluarach, lecz wycofał się do swojego apartamentu i obserwował wszystko ze swojego balkonu.

"Rozległy się pierwsze takty "We Are The Champions, My Friends"."” – tytuł brzmi “We Are the Champions”.

Tak, wiem z tym tytułem. Tu miałam zagwozdkę i byliby mi potrzebni betujący, drugie zdanie-opinia, czy tak można zrobić? Chciałam silnie zaznaczyć konwencję i "wrzucić" koniecznie przyjaciół, jeszcze kolejny raz podkreślić, że ten świat i publiczność "przyjacielskim jest". Może niepotrzebnie, bo zgryz z oryginalnym tytułem. Wielu rzeczy naprawdę nie wiem, czy tak można przerabiać i czy warto?

Wracając do treści, zabrakło mi dopowiedzenia historii Adamo (Niezapominajka i Zikx dostali historie domknięte, natomiast dziwna relacja Adamo z matką (?) pozostała niewyjaśniona). Chciałabym też wiedzieć, kim jest Rex (zrozumiałam, że “szkoli” go Niezapominajka, ale nigdzie się nie pojawiają razem).

Tak, są luki. sama historia wymyślona jest w tył, w przód i w boki, lecz kiedy próbowałam dopisywać, odnosiłam wrażenie, że mnożę znaki, nic nie wnosząc do tej opowieści, lecz rozpoczynam kolejną. Tu też przydałoby się drugie oko i umysł. Adamo po powrocie zastał puste mieszkanie; Rex był obecny na Laurach i odgrywa znaczącą rolę w tzw. Pierwszej Wojnie o Słowa. 

nie jest oczywiste, kto tu jest ‘dobry’ a kto ‘zły’. Udany tekst,

Ano, pomimo wszystkiego, nie jest. Uchwyciłaś to!. Niejako dalszy ciąg. Strasznie burzliwy mi się wymyślił. Skończyłam na razie (w wyobraźni, nie znakach, na wydarzeniach po Drugiej Wojnie o Słowo, podobieństwa niezamierzone, acz świadome, tj. zauważam je, na razie ignorując). 

Naprawdę dzięki, za udany, bo potrzebuję tego. :-)

 

Finklo

Szkoda, że tej nici w realu nie ma. :-(

Tak, też żałuję, choć nanotechnologicznie i wirusowo staje się w zasięgu ręki, nawet prędzej niż komputery kwantowe, ale nie wiem…  Prawdę powiedziawszy, wolałabym zachować człowieka w stanie czystym, za mało wiemy, ciągle za mało i jeszcze ten kapitalizm inwigilacyjny, cała ta narracja i specjalizacja.

W pierwszej części miałam wrażenie przeładowania przymiotnikami – prawie każdy rzeczownik był “jakiś” – nefrytowy, wiśniowy, wietrzny, rubinowy…

Kurcze, jesteś niesamowita. Przyznam Ci się, że do tekstu podchodzę jak do obróbki kamienia (wyobrażenie, bo dłuta w ręku nie miałam), a rad dotyczących przymiotników i przysłówków słyszałam tysiące i wszystkie były na – NIE, ale ponieważ jestem niepoprawna, postanowiłam na małym kawałku wypróbować, jak wiele sama jestem w stanie ich znieść bez bólu w zębach (dopowiem, że to dla mnie największy nocny koszmar). Wsadzałam je więc, wyrzucałam, próbując – ile? Stanęło na tym, co przeczytałaś. xd

 

Serdeczności dla wszystkich komentujących i piosenka, która się dzisiaj mi przypętała

Bovska_Kaktu

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ja tylko dodam, że jeśli chciałaś zawrzeć dalszy fragment piosenki, to zawsze możesz zamiast podawać tytuł, napisać w stylu ‘Ringo zaintonował “we are the champions, my friends”’ – nie jako tytuł, tylko cytat.

Cieszę się z Twojego podejścia do akcji, oczywiście dlatego, że założenie jest mi bliskie. Każde opowiadanie, słowa mają dla mnie nieść treść, mieć jakiś cel. Może być nim zabawa, zjawisko, niepokój, jakaś "prawda", w każdym razie coś.

Dokładnie. Ważna jest swoboda w ujęciu tematu, a nie tworzenie fabuły pod wieczne trzymanie w napięciu. Takie fabuły też są spoko, na takie też mam pomysły, lecz nowości zawsze są mile widziane. Teksty takie jak Twój bardziej intrygują, co będzie dalej. To chyba dobre słowo, by to określić.

Nie mogłam się powstrzymać, aby nie wplątać innej kultury, poza tym i technologicznie, i mityczno-symbolicznie bardzo interesują mnie zjawiska azjatyckie (tak je nazwijmy w skrócie, choć Chiny i Tybet w szczególności; to pasja nie ekspertyza, choć zależy, który kawałek).

Oj, mnie też. ;) 

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Bellatrix

Ja tylko dodam, że jeśli chciałaś zawrzeć dalszy fragment piosenki, to zawsze możesz zamiast podawać tytuł, napisać w stylu ‘Ringo zaintonował “we are the champions, my friends”’ – nie jako tytuł, tylko cytat.

Widzisz, Bello, ja nie mam wyczucia, choć niestety czasami bardzo silne zdanie-preferencje. Może są głupie, nie wiem tego. Na niektóre rzeczy nie mogę wpaść, inne zdają mi się płaskie. Znowu, to pewnie głupie. Nie mam doświadczenia, bo w gruncie rzeczy naprawdę niewiele testów popełniłam, takich dawanych do oceny komuś innemu i literackich w swoim mniemaniu – oczywista., hi, hi. :-) Zobaczymy. 

 

Saggit

Ważna jest swoboda w ujęciu tematu, a nie tworzenie fabuły pod wieczne trzymanie w napięciu.

Myślę podobnie. Wolę chropowatość, a nie powielanie, wzorowanie się wprost, inspiracja jest ok, bo powinniśmy czerpać z “dziedzictwa”, z tego co było, odnosić się.

Oj, mnie też. ;) 

Podejrzewałam to, czytając Twoje opowiadanie, nie było sztampowe, nie wpisywało się w powszechny trend. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

A to tę nitkę trzeba było połknąć albo w inny sposób zaprosić do organizmu?

Babska logika rządzi!

Wystarczy dotyk karty zaproszenia – papier “nasączony”. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Bardzo interesująca lektura. Fabularnie nie dzieje się dużo i przyznam, że w pewnym momencie opisy gali zaczęły mnie nieco nużyć. Jak na tekst o hejterstwie, mało tu hejterstwa – najwięcej w wiadomości od Rexa do Norma, który to fragment jest rzeczywiście mocny. Ogólnie wątek Zikxa wybrzmiał w moim odczuciu najmocniej. Niezapominajka – raczej nie wzbudziła we mnie większego przejęcia. A co do Adamo – niepokoi mnie jego relacja z matką, no i trochę jego wątek pozostaje nierozwiązany pod koniec.

Wiesz, Asylum, to naprawdę dobrze napisany tekst. Może z jakimiś malutkimi zgrzytami, ale miejscami styl robił na mnie spore wrażenie. Te opisy gali, dywany – bardzo obrazowe. Naprawdę miło się to czytało, to coś innego, niż widuje się na portalu.

Parę rzeczy, które zwróciły moją uwagę:

– Zaraz przyjdę. Daj mi, chwilę.

Bez przecinka: Daj mi chwilę.

– Tak, od wielu dni. Nie żartuj, synu, musisz się wyprowadzić. Pora rozpocząć życie na własny rachunek.

– Wyglądasz jak nowa, jakbyś była moją dziewczyną.

– I co z tego, nie o to chodzi.

Osobliwa konwersacja. Każda wypowiedź jakby wyrwana z zupełnie innej rozmowy. Zwłaszcza ta druga w żaden sposób nie widzi mi się jako odpowiedź na tę pierwszą.

A o czym pomyśleliście … – ciszej dodał.

Nadmiarowa spacja po “pomyśleliście”, przez co przerzuciło ci wielokropek linijkę niżej.

"Dlaczego nie chciała mi towarzyszyć? Początkowo była nastawiona entuzjastycznie, a teraz mówiła o oddzieleniu i podsuwała dziwne teksty, które go tak zapłodniły, że w czasie dzisiejszego wystąpienia o mało nie doszło do katastrofy. Muszę z nią poważnie porozmawiać po powrocie. A teraz czas na zabawę!"

 

"Niezłe, musieli wydać na to sporo pieniędzy. Mają z czego, impreza głośna na cały świat. Obecne wszystkie media, każdy, kto się liczy. Kolejka agencji sięgnęła prawie setki, gdy wieść o jego nominacji na Laur Celebrycki rozlała się w sieci. Same poważne firmy. Mamusia wybrała i wynajęła najlepszą. Przecież najlepiej wie, czego mi potrzeba i umie wyegzekwować. Choć z tym papuzim garniturem przesadziła".

Chyba czegoś nie łapię w tych fragmentach. Adamo myśli o sobie na zmianę w pierwszej i trzeciej osobie? To zamierzone, a ja czegoś nie rozumiem?

Na dachu montowni o szóstej, bez osłon, jeśli się odważysz?

Parę razy rzuciła mi się w oczy sytuacja, że zdania będące typowymi stwierdzeniami (albo to powyżej – wyzwaniami) kończą się pytajnikiem.

deviantart.com/sil-vah

Powitać, Silvę w ‘Razor City’ (fot. Carl Warner). :-)

 

Stworzył krajobrazy jedzeniowe, ale wykorzystuje również inne materiały, w tym ludzkie ciało.

http://www.carlwarner.com

 

Bardzo interesująca lektura. Fabularnie nie dzieje się dużo i przyznam, że w pewnym momencie opisy gali zaczęły mnie nieco nużyć. Jak na tekst o hejterstwie, mało tu hejterstwa – najwięcej w wiadomości od Rexa do Norma, który to fragment jest rzeczywiście mocny. Ogólnie wątek Zikxa wybrzmiał w moim odczuciu najmocniej. Niezapominajka – raczej nie wzbudziła we mnie większego przejęcia. A co do Adamo – niepokoi mnie jego relacja z matką, no i trochę jego wątek pozostaje nierozwiązany pod koniec.

Dziękuję! :-) I publiczność na gali poczuła znużenie. :p

Tak, na brak hejtu również Irka zwróciła uwagę. Odpowiem tak, jak jej. Zastanawiałam się nad tym, nawet przymiarki różne robiłam, ale w końcu usunęłam wszystkie, ponieważ niewiele wnosiły prócz nabijania znaków. Przykłady coraz łatwiej znaleźć w sieci, a i rozmiar zjawiska można sobie wyobrazić mnożąc obecne, np. razy 500.

Wątki są nieskończone, wspomniała o tym też Bella, gdyż nie jest historią o tych postaciach. Raczej traktuję ją jak kartkę z kalendarza z roku 2075. Osoby podlegają zmianie czysto mechanicznej, a ponieważ  “psychika” musi się czegoś “złapać”, jakoś tę zmianę/przemianę/dziwne myśli/decyzje dla siebie uzasadnić, postaci sięgają do pewnych chwil ze swojego życia, odgrzebując wspomnienia i zapomniane przeżycia.

 

Wiesz, Asylum, to naprawdę dobrze napisany tekst.

Jeszcze raz – podziękować. xd

 

Poprawki wprowadzone, nad tymi znakami zapytania pochylę się wieczorem, spokojnie czytając jeszcze raz.

Zlikwidowałam tę niejasność, która pojawiła się w myślach Adamo (pierwsza/trzecia osoba). Jesteś pierwszą osobą, która to zauważyła. Długo się zastanawiałam, gdy wklejałam ten tekst, czy to zostawić, czy nie? Otóż zdarza się, że czasami myślimy o sobie w trzeciej osobie. Do Adamo to pasuje. Nawet zrobiłam kilka eksperymentów ze znajomymi, sprawdzając na ile to możliwe/prawdopodobne i kiedy. Jednak cały czas miałam wątpliwości, czy w pisanym tekście może tak być, czy tak się pisze. Jeśli haczy to lepiej usunąć, co zrobiłam. ;-)

 

Pozdrawiam i przesyłam inwazję parasolek (też C. Warnera). Mam nadzieję, że będzie się odtwarzała.

https://player.vimeo.com/video/242825021?dnt=1&app_id=122963

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Kosmiczna ilustracja, czy wizualizacja – nie do końca wiem, jak to nazwać ;) ale robi wrażenie.

Zlikwidowałam tę niejasność, która pojawiła się w myślach Adamo (pierwsza/trzecia osoba). Jesteś pierwszą osobą, która to zauważyła.

No to już drugi raz komentując Tajemnicowe teksty widzę, że jestem pierwszą osobą, która zwraca uwagę na jakiś konkretny element. Czyżby portalowicze byli nie w formie? ;)

Pozdrawiam i przesyłam inwazję parasolek (też C. Warnera).

Wow. Z całą pewnością jest to coś innego, choć wprowadza mój umysł w stan pewnej dezorientacji.

deviantart.com/sil-vah

O cholibka, jakie to jest dobre. Czytało się szybko, potwornie szybko, mimo trzech narracji. Miałaś mało czasu na postacie, a wyszły tak dobrze, pomimo ciągłej akcji… akcji niby niezbyt szybkiej, a tyle w niej smutku, utrapienia i ciężkiego życia. Tyle czystych emocji, a im dalej tym lepiej, czyli w zasadzie gorzej.

Lubię takie teksty, po których mam wrażenie, że muszę zaraz iść i je z siebie zmyć. Czas na prysznic.

Pojutrze nominuję.

 

Jeszcze gdy chodziłem do podstawówki, to był tam taki Paweł, i ja jechałem na rowerze, i go spotkałem, i potem jeszcze pojechałem do biedronki na lody, i po drodze do domu wtedy jeszcze, już do domu pojechałem.

Hejo, Asylum!

Ciekawy pomysł na opowiadanie, ale nie nazwałbym go bardzo szokującym, ponieważ roztaczana przez Ciebie wizja już jest w praktyce rzeczywistością (może poza faktem, że nikt hejterom nie urządza uroczystych przyjęć :D). Przyszło nam żyć w świecie rządzonym przez lajki, instagramowe guru i celebrytów znanych z tego, że są znani, a szczytem retoryki jest zmasakrowanie kogoś prostackim komentarzem. 

Podoba mi się kreacja bohaterów. Zakończenie odebrałem jako zaskakujące.

Mimo to, jako osoba, która w tekstach lubi mięcho, dotkliwie odczuwałem szczątkowość fabuły. Wiem, że nie wypada narzekać, ponieważ po przedmowie doskonale wiedziałem, na co się piszę :P Mimo to sądzę, że całość wybrzmiałaby lepiej, gdyby działo się więcej. 

Wykonanie bardzo ładne :)

Pozdrawiam!

 

MaScrol

Podziękować za przeczytanie i miłe słowa o tym, że czytało się szybko i chęci zmycia. :-)

Niezwykłe dla mnie, że chcesz zgłosić w wątku nominacyjnym. Jesteś pierwszą osobą, której taka myśl przyszła do głowy. W dodatku za tekst prawie bez fabuły, statyczny. Nic z tego naturalnie nie będzie, bo nie jest tekstem piórkowym, ale mimo to dziękuję, bo przyjemne uczucie.

Carl Warner buduje z ciał pustynne krajobrazy, właściwie jest to jedno ciało, ktorego fragmenty zestawia i obrabia w photoshopie.

 

„The Cave of Abdo men”

 

AmonieRa

Powitać, Słońce. :-) To bliska przyszłość, która może być naszym udziałem. Fajnie, że zakończenie wyszło i postaci interesujące. Z fabułą świadomie zdecydowałam, że będzie szczątkowa. Za mało znaków na jej poprowadzenie, skończyłoby się na albumie starych fotografii, bo postaci zmieniły zachowanie tylko „mechanicznie”, więc jeszcze dużo musi się wydarzyć, przed i po.

Przyjmuję, że chciałbyś, aby więcej się działo. ;-) A za wykonanie, czy jak powiadają „wykon” – dzięki, bo bardzo mi tym tym zależało. :-)

 

„Brokułowy Las”, fot. Carl Warner.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pozwolisz, że ze względu na charakterystykę opowiadania postawię raczej na wolne wnioski, zamiast tego standardowego komentarza, w którym omawiam poszczególne elementy tekstu. Uważam, że taka forma sprawdzi się w tym przypadku.

Zacznę od takiej informacji na marginesie, której nie należy w sumie traktować jako części komentarza jurorskiego. A mianowicie: nie gubiłem się. Nie obawiaj się kolejnych CM-owych marudzeń o zagubienie, skondensowanie, zzipowanie i innych takich. Nie oczekuj też kolejnych nawoływań o szukanie kompromisu między Twoim pisaniem, a potrzebami i oczekiwaniami czytelnika. Nic takiego tu nie znajdziesz. Ten tekst wydał mi się naprawdę jasny i czytelny.

Aż się na początku nie mogłem przyzwyczaić. :P

Dobra, tyle tytułem wstępu. Przejdźmy do oceny opowiadania.

Bierzesz na tapetę problem hejtu, temat tak wyeksploatowany, że miałem poważne wątpliwości, czy można o tym jeszcze coś ciekawego napisać. Okazuje się jednak, że można. Znalazłaś tutaj bardzo ciekawą koncepcję na ujęcie tego tematu. Samo słowo hejt budzi we mnie zawsze irytację. Nie bardzo rozumiem tę potrzebę sięgania po zagraniczne wyrazy, kiedy tak, jak w tym przypadku, mamy przecież w języku polskim wystarczająco dużo odpowiedników tego słowa. Naprawdę mnie to irytuje. No, ale to znów uwaga na marginesie, w dodatku nie związana bezpośrednio z Twoim opowiadaniem.

Wprowadzenie ciekawe. Ciekawe, bo z jednej strony za wiele nie mówi, a z drugiej może prowadzić do wszystkiego. W dodatku gdzieś tam ma się takie poczucie, że owo wprowadzenie może stać się w pełni zrozumiałe dopiero po lekturze jakiejś części (a może i całości) opowiadania – sugerują to następne akapity. Wrócę jeszcze do tego w dalszej części komentarza.

Dalej dostajemy pierwszą wzmiankę o Laurach Cykuty. To jest też już z grubsza sugestia, jaką konstrukcję będzie miało to Twoje opowiadanie. Że całość będzie formą relacji z uroczystości przyznania owych Laurów wraz z wątkami pobocznymi. Wiemy też, że zgodnie z zapowiedziami w przedmowie, nie ma co liczyć na fabularne fajerwerki, ale też od tekstu w tym gatunku w tym opowiadaniu w ogóle nie powinno się tego oczekiwać.

Ach, bym zapomniał. Świetny pomysł z prezentacją zaproszenia w formie grafiki. Niby drobiazg, ale ładnie urozmaica tekst, zwraca na siebie uwagę. Słowem, plus za wrażenia estetyczne.

No i wracamy do treści opowiadania. Temat, o czym już było, wybrałaś niełatwy. Hejt jest zagadnieniem wałkowanym na tyle różnych sposobów, że naprawdę trudno podejść do niego z entuzjazmem. Zwłaszcza, że on już sam w sobie budzi określone emocje. Jest to spore utrudnienie, bo jednak zwykle zaczynamy opowiadania z „czystą kartką”. U Ciebie, ze względu na ten rzeczywisty wydźwięk hejtu, karta jest częściowo zapełniona i musisz się jakoś do tego dostosować.

Dobra, tyle ogólników, a teraz do rzeczy. Prosto i otwarcie, bez żadnych ceregieli, budowania napięcia i podtrzymywania niepewności. Jestem pod dużym wrażeniem tego tekstu. Znalazłaś tak ciekawe ujęcie hejtu, tak ładnie dobrałaś do tego te wszystkie elementy poboczne, a nawet jakieś drobiazgi, że chociaż fabuła jest incydentalna, to czytałem Twój tekst z ogromnym i niegasnącym zainteresowaniem.

Na pierwszy rzut oka nie ma tu wiele. Ot, jakaś uroczystość. Dziwaczne zachowania, przerysowana atmosfera. Bohaterowie, którzy trochę są, a trochę ich nie ma. Ani to opowieść z nimi, ani bez nich. Fabuła licha, głównego bohatera nie ma, świata tyle, co kot napłakał. No za co tu chwalić, nie? ;-)

A jednak, kiedy przyjrzeć się ciut bliżej, właśnie tylko ciut, to ta wizja robi się nagle tak ciekawa i dobrze wymyślona, a samo opowiadanie tak nabiera głębi, że naprawdę, powtórzę, jestem pod wrażeniem. Mam tylko obawy, że mogę być w mniejszości. Pisząc komentarz, nie znam oczywiście opinii innych osób. Ale mam wrażenie, że tak może być (przy czym wcale nie uważam, takich opinii za gorsze czy niesłuszne – równie dobrze to ja mogłem tu sobie wyszukać może nawet i więcej niż faktycznie tu jest, kto wie? ;)).

No, ale ja mam pisać o opowiadaniu, nie potencjalnych opiniach innych.

Więc bierzesz lekko przerysowany obraz hejtu z przyszłości. Właśnie tylko lekko, bo te obrazy, które tu prezentujesz, w swoim pozornym zdziwaczeniu nie są wcale wykluczone. Prezentujesz nie tyle „jakąś” wizję hejterstwa, ale jego potencjalny rozwój w przyszłości. I to była pierwsza rzecz, która mnie szalenie ujęła. Że to nie są jakieś sekwencje obrazów, rzucone nieomal na rympał, żeby pokazać „coś”, bo to ważne, a przy okazji wymusić na czytelniku określone emocje. Nie. U Ciebie to jest świadomie zbudowany obraz przyszłości wraz ze społecznością, która ma określoną definicję hejtu. Która z tej definicji wyprowadza swoje opinie, postawy, roszczenia, oczekiwania i poglądy. Cały ten pomysł jest o tyle atrakcyjny czytelniczo (dla mnie, ma się rozumieć), że z jednej strony bierzesz coś, co jest blisko. Co znamy. A z drugiej budujesz szeroką, w pełni własną wariację na temat potencjalnej możliwości rozwoju tego zjawiska. I właśnie owo „budujesz” jest tym słowem-kluczem do odpowiedzi na pytanie: co też tak CM-owi w tym opowiadaniu zaimponowało. Bo opowiedzieć o danym zjawisku, to jedno. Ale zbudować pełną, autorską wariację na temat zjawiska to zdecydowanie dużo więcej.

Co ważne, byłaś w stanie mnie przekonać, że Ci ludzie w Twoim opowiadaniu szczerze wierzą w swoje poglądy i opinie na temat hejterstwa. Że może wcześniej dokonali nawet małej rewolucji w postrzeganiu tego zjawiska. Że wreszcie część z tych ludzi kreuje się niemal na kogoś w rodzaju wyzwolicieli, którzy przełamują wcześniejszą definicję hejterstwa. Którzy dążą/dążyli do jego uznania za istotny aspekty życia. I którzy w dodatku walczą nawet w swoim przekonaniu z jakimś zakłamaniem.

Dorzućmy do tego kreację bohaterów. Może przy okazji jeszcze nadmienię: tak, czepy też będę. ;-)

To nie będzie cukierkowy komentarz, w chwaleniu też trzeba mieć miarę. Ale na razie o tych bohaterach.

Znów, na pozór za wiele w nich nie ma. Trochę się pojawiają, trochę ich nie ma. Żadnej gradacji, charaktery dość dziwaczne, w dodatku nie wiadomo, z czyjej właściwie perspektywy patrzeć na całą historię.

Kiedy jednak przyjrzeć im się bliżej, widzę takie konstrukcje charakterologiczne idealnie dopasowane do historii. Inni, ładniejsi „na zewnątrz”. I „kulawi psychicznie”, kiedy mogą trochę ukryć się przed światem. Każde jest w jakiś sposób kalekie, jeśli chodzi o charakter i psychikę. Każdy z bohaterów jest inny – inaczej „wykoślawiony”, czy wręcz w jakiś sposób upośledzony charakterologiczne i mentalnie. To upośledzenie jest trochę przerysowane, ale szalenie dobrze podkreśla wydźwięk opowiadania. Do tego fajne, drobne akcenty słowne, jak nazwanie dziewczyny Niezapominajką.

Żadnego z bohaterów nie poznajemy zbyt dobrze, ale to absolutnie nie jest potrzebne. Oni w końcu są tylko pewnymi elementami, które współtworzą opowiadanie o jakiejś indywidualnej wariacji na temat hejterstwa.

Co ważne, każdy z bohaterów ma wyraźny, odpowiednio nakreślony charakter, a zarazem nie brniesz tu w próby „nacisku” na czytelnika i usilne próby wymuszenia w nim jakichś emocji.

Dobra, będę już powoli zmierzał do tych czepów. Napomknę jeszcze tylko, że bardzo podobało mi się wykorzystanie w opowiadaniu nawiązań do Sokratesa. Nawiązań celowych, z konkretnym pomysłem, jak wykorzystać je z korzyścią dla tekstu. Te nawiązania trącą bezczelnością jak cały obraz hejsterstwa w Twoim opowiadaniu. Bardzo dobry pomysł, moim zdaniem.

No i czepy. Było słodko jak diabli, to teraz dla równowagi parę uzasadnionych słów krytyki.

Pierwsza uwaga jest taka, że czasami (w niektórych fragmentach) miałem poczucie, jakby historia niosła Cię sama. Jakbyś pisała bez kontroli. To wrażenie ogólne, takie, że czasem to opowiadanie prowadzi autorkę, a nie autorka opowiadanie. Nie będę Ci tu wskazywał konkretnych fragmentów, bo ten komentarz i tak jest już długi, tym nie mniej owo wrażenie pojawiło się kilkukrotnie.

Drugi czep to wprowadzenie bohaterów. Jest taki moment, gdzie wrzucasz ich właściwie serią. Niby konstrukcja opowiadania to uzasadnia, ale jednak jest to szarpane i niekorzystne dla odbioru, bo wprowadza chaos, a bohaterów trudno spamiętać.

Dalej. Rozmowa Adamo z matką. W tych wypowiedziach matki, przynajmniej niektórych, widać jednak pewną asylumowość. ;-)

Te wypowiedzi sprawiają wrażenie krótkich, szarpniętych, urwanych. Nie brzmi to do końca naturalnie.

No i technikalia. Napotkałem literówki – nie było ich dużo, ale jednak. Parę razy zatrzymałem się przy przecinkach. Zwłaszcza ten wciśnięty między podmiot, a orzeczenie zwraca uwagę („ona, była” – nie pamiętam, który to fragment tekstu).

Do tego jeden wulgaryzm:

– Kurwa mać, co za p… świat!

Rozumiem, że można go uzasadnić, ale jednak zasady konkursowe były jasne. Wulgaryzm zastąpiono losowo wybranym słowem (wygrał „kaczorek”), co pozbawiło wypowiedź spójności i odpowiedniego wydźwięku. Na szczęście to tylko jedna wypowiedź.

Szkoda tego wszystkiego, bo przyjąłem, że przy równym poziomie opowiadań decydować mogą właśnie technikalia, jeśli poziom tekstów pod tym względem będzie rozbieżny. A w to, że Twoje opowiadanie ogólnie oceniam wysoko, nie wątpisz już chyba po przeczytaniu mojej opinii.

Zakończę krótką wzmianką o… zakończeniu. ;)

Fajne nawiązanie do początku, ładnie sprawdza się jako klamra.

Podziękował za udział w konkursie.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Cześć, CMie. :-)

Dziękuję za komentarz i naturalnie wyróżnienie, choć przyznam Ci się szczerze, że drzemie we mnie nieufność przedwiecznych. Tak, bardzo trudno taką rzecz przyjąć na klatę, nawet jeśli jest minimalnie bardziej rozbudowana. Czytałeś zaangażowany – ufff, dziękuję!

Żeś się nie zgubił, mnie nie zdziwiło, zawsze powtarzam Wam, że super prosty ze mnie osobnik i nic nie ukrywam, bo tego nie potrafię. Tylko nikt w to nie wierzy, przedziwne. :P

Natomiast zdumiał mnie fakt czytania z zainteresowaniem. Miałam taką nadzieję, dlatego poprawiałam. W gruncie rzeczy nie lubię się poddawać i, niestety, czasami jestem bardzo uparta.  W pierwszych fazach jest łatwo, lecz im dalej w las tym trudniej. Dużo potrzeba zachodu, aby mnie do czegoś przekonać, gdy mam już zdanie/opinię w pełni ukształtowaną, "przerobioną" z różnych punktów widzenia.

Ciekawy był dla mnie Twój pogląd na temat hejtu, że jest już wyeksploatowany, gdyż dla mnie takim nie jest, raczej zakwalifikowałabym go do kategorii – zapoznany po łebkach. Nikt się nie zastanawia, skąd się to zjawisko bierze, dlaczego tkwimy w bańkach, skąd ten solipsyzm wszędzie. Przyjmujemy zastaną rzeczywistość z dobrodziejstwem inwentarza. Jest, bo jest i będzie. Ja się na wiele rzeczy nie zgadzam, mówię im – nie, gdyż to moje życie, mój czas, mój głos.

Spodobało mi się umieszczanie obrazków w tekstach, nie za dużo ale jeden czy dwa, naprawdę ładnie wizualizują tekst. Spapugowałam od Katii i jednej ilustracji Jima, poza tym ogromnie lubię Tarninowe gify, a jurorskie wkładki Sary były szalenie inspirujące. Jak obecnie każdy jestem wychowana/kształcona silnie przez wizualność.

Kurcze, z tym "budowaniem" – trafiasz w sedno, chyba nie umiem inaczej. Muszę mieć mocną konstrukcję, w tym fundamenty, kratownice dobrze wyliczone, aby po nich skakać. Podobnie chyba zachowuję się przy ocenianiu, komentarzach, jeśli gmach odbieram jako zbudowany na lotnych piaskach, bagnach, nie należycie moim zdaniem zakotwiczony, niewystarczająco dostosowany do warunków klimatyczno-geologicznych – cierpię. Boję się, że się zwali przy lada trzęsieniu, podmuchu. Trzeba lekko przewymiarować, biorąc pod uwagę różne kiksy ludzkie i miejsca. ;-)

Fajnie, że postaci były charakterystyczne, bo nad tym pracuję. Tu szukałam wystarczająco zrozumiałych, przenoszących jakieś postawy, z czegoś wynikające, bo nic nie dzieje się bez przyczyny, chociaż nie zawsze możemy je jasno ujrzeć.

Czy historia niosła sama? Chyba tak, w każdym razie możliwe. Tak mi powiadają, znaczy krytykują i zalecają zaprzestanie procederu. Jednak to jest trudne. Pewnie wspomniane przez Ciebie kawałki są tymi dopisanymi fragmentami. Nie mam w tej kwestii zdania, tj. czasem myślę, że racja, a czasami, że niekoniecznie. Nie wiem.

Z dialogiem Adamo z matką – też nie wiem. Widzisz, dla mnie rozmowy bywają od czapy. Dwie strony mówią, nie odnosząc się do siebie. Sama nie lubię dialogów idących po sznurku, zwłaszcza w pewnych momentach i przy określonych uczestnikach dialogu, wypowiedzi powinny się rozchodzić/rozjeżdżać. Nie umiem tego robić, lecz próbuję. ;-)

Literówek była chyba jedna, już poprawiona, ale sprawdzę, a ten przecinek wciśnięty pomiędzy podmiot i orzeczenie spróbuję też wytropić. xd

Wulgaryzm, niestety nie szło go ominąć, inne wykropkowałam. Świadomie go użyłam, ponieważ potrzebowałam w tamtym momencie mocniejszego słowa – przekleństwa, ale mogło być i tak, że podświadomie chciałam wykazać się nieposłuszeństwem, bo co mam być tak grzeczna. :P A "kaczorek" – zabawny. ;-)

 

Cieszę się, że zakończenie domknęło opowiadanie. Dla mnie tak było, ale nie miałam pewności, jak zostanie odebrane.

Nie musisz odpowiadać, dużo będziesz miał pracy z reagowaniem.

Bardzo dziękuję, za komentarz! ^^

 

PS. Jestem bardzo, misię! Wasza ciężka praca przy konkursie. I temat, specyfikacja konkursu, Wasz pojedynek, reagowanie w wątku konkursowym, Twoje komentarze i – na razie – ilustracje Sary. Mega praca!!! Dziękuję. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Natomiast zdumiał mnie fakt czytania z zainteresowaniem.

Wiesz, to opowiadanie naprawdę zrobiło na mnie duże wrażenie. Naprawdę, bardzo się cieszę, że mogłem je przeczytać. I to już nawet niezależnie od tego, że było konkursowe.

Ciekawy był dla mnie Twój pogląd na temat hejtu, że jest już wyeksploatowany, gdyż dla mnie takim nie jest, raczej zakwalifikowałabym go do kategorii – zapoznany po łebkach.

Jak teraz na to patrzę, to trochę źle dobrałem słowo. Z hejtem mam ten problem, że on jest tak bezrefleksyjnie wałkowany. Że słyszymy o tym niemal na każdym kroku, że każdy bardzo chętnie sięga po to słowo, a jednocześnie zwykle do niczego to już nie prowadzi, ani też niczego nowego nie wnosi. Bardziej to nazwałem wyeksploatowaniem, bo faktycznie masz rację, że on jest zapoznany po łebkach.

Spodobało mi się umieszczanie obrazków w tekstach, nie za dużo ale jeden czy dwa, naprawdę ładnie wizualizują tekst.

Trudno się robi i wkleja taki obrazek? Bo ja w sumie mam teraz problem z kartą dań. Chciałem ją wrzucić do opowiadania, w edytorze tekstu w Libre wygląda to jeszcze w miarę schludnie, ale wiem, że po przerzuceniu tutaj będę miał z tym problem. I cały czas się zastanawiam, czy szukać jakichś rozwiązań, żeby to w miarę dobrze wizualnie wyglądało, czy jednak odpuścić i skupić się na tym, żeby to wszystko było w miarę czytelne.

Fajnie, że postaci były charakterystyczne, bo nad tym pracuję. Tu szukałam wystarczająco zrozumiałych, przenoszących jakieś postawy, z czegoś wynikające, bo nic nie dzieje się bez przyczyny, chociaż nie zawsze możemy je jasno ujrzeć.

To Ci naprawdę bardzo fajnie wyszło, bo raz, że są charakterystyczne, a dwa, że super wpisywały się w ten ogólny zamysł opowiadania.

Wulgaryzm, niestety nie szło go ominąć, inne wykropkowałam.

Tak w sumie też czułem przy lekturze, że on akurat jest uzasadniony. Gdyby nie regulamin, to nawet bym się nie czepiał. ;)

Chyba. XD

Bardzo dziękuję, za komentarz! ^^

Nie ma sprawy. Super była ta Twoja aktywność w tym konkursie. :-)

PS. Jestem bardzo, misię! Wasza ciężka praca przy konkursie. I temat, specyfikacja konkursu, Wasz pojedynek, reagowanie w wątku konkursowym, Twoje komentarze i – na razie – ilustracje Sary. Mega praca!!! Dziękuję. 

Mnie z kolei bardzo cieszy, że akurat w tym konkursie dostałem dokładnie to, o co marudziłem Ci pod niemal każdym opowiadaniem. Parę razy pisałem, że jeśli dostanę od Ciebie jasno wyłożony pomysł to jego wartość z pewnością będzie bardzo wysoka i przy lekturze tego tekstu miałem takie poczucie, że się nie pomyliłem ani o jotę. Nie wiem, jaki dokładnie był odbiór tego opowiadania (komentarze przejrzałem po łebkach), ale na mnie naprawdę zrobiło wrażenie jako mało które w tym roku.

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Trudno się robi i wkleja taki obrazek? 

Eksperymentowałam, trochę zastanawiałam się z chłopakami i wyszło, że najłatwiej będzie ze zwykłym zdjęciem, ponieważ możesz dobrać również rozmiar wstawianego zdjęcia, bo inaczej dostosuje Ci go edytor wewnętrzny portalu, a on (pomimo literek) nie jest idealny. We wszystkich innych opcjach zmieniały się czcionka (rodzaj, wielkość) oraz rozjeżdżało się formatowanie (łamy, odstępy).

Tak w sumie też czułem przy lekturze, że on akurat jest uzasadniony. Gdyby nie regulamin, to nawet bym się nie czepiał. ;)

Chyba. XD

Wiedziałam. No, raczej chyba podejrzewałam. xd

Nie ma sprawy. Super była ta Twoja aktywność w tym konkursie. :-)

To był rzeczywiście maraton, ale chciałam ten czas wydrzeć z innego, bo jakoś zdaje mi się nie fair, nie skomentować, gdy biorę udział w konkursie. ;-)

Nie wiem, jaki dokładnie był odbiór tego opowiadania (komentarze przejrzałem po łebkach)

Było różnie, czyli jak zwykle. ;-) Każdy ma jakieś preferencje, a poza tym to bardzo statyczny tekst. Przede mną jeszcze kilka wizyt w przyszłości, więc spodziewam się dalszego prania. xd

 

I dzięki za ostatnie słowa, bo mnie ciagle zniechęcają do fantastyki, wydziwiają, a mi się nie chce pisać o czymś innym, bo zgoła nieinteresujące. Także zadowolonam z każdego pozytywnego słowa. :-)

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Cześć, Asylum!

Smutną i niestety częściowo prawdziwą wizję zawarłaś w opowiadaniu. Czyta się bardzo dobrze, choć niektóre opisy trochę mi się dłużyły, ale podziwiam zdolność do tak plastycznego przedstawiania świata. Nie jest to historia, która miała trzymać w napięciu, ale ja z niecierpliwością czekałam na wyjaśnienie zagadkowego początku. Postaci i ich dramaty z przeszłości wydały mi się bardzo oklepane. Relacja Admo z matką mocno niepokojąca, sprytnie potęgowałaś to wrażenie, używając w narracji określenia “mamusia”. 

Odniosłam wrażenie, że postaci hejterów zostały nieco usprawiedliwione, bo każdy z nich miał trudne życie, a zakończenie sugeruje, że hejtowali, bo tak im geny nakazywały. Bardzo fajnie pokazałaś to, że bez publiczności hejterzy i celebryci nie mają racji bytu. Od razu skojarzyły mi się to z youtuberami, którzy robią karierę w oparciu o wyśmiewanie innych i kłócenie się między sobą. 

Generalnie podobało mi się :).

Dzięki, Alicello za komentarz. :-)

Czyta się bardzo dobrze, choć niektóre opisy trochę mi się dłużyły, ale podziwiam zdolność do tak plastycznego przedstawiania świata.

Podziękować. :-)

Odniosłam wrażenie, że postaci hejterów zostały nieco usprawiedliwione, bo każdy z nich miał trudne życie, a zakończenie sugeruje, że hejtowali, bo tak im geny nakazywały.

Niekoniecznie, ale mogłam to zbyt głęboko ukryć. W gruncie rzeczy każdy z nas, no większość, ma "trudne dzieciństwo lub dorosłość", lecz sięgamy do nich w określonych sytuacjach. W tym przypadku zmiana nastawienia/zachowania została wywołana sztucznie przez "aktywację i blokadę określonych genów promujących zachowania kooperacyjne i agresywne" na poziomie ekspresji genów, tak to ujmijmy. W sytuacji ,w której zaczynamy zachowywać się w niezrozumiały dla siebie sposób, zaczynamy szukać logicznego wyjaśnienia, bo natura nie znosi próżni, szukamy przyczyn, próbujemy zmiany uzasadnić. W tym przypadku zostały odgrzebane określone wspomnienia każdej z postaci.

Bardzo fajnie pokazałaś to, że bez publiczności hejterzy i celebryci nie mają racji bytu,

Fajnie, że fajnie, gdyż to  statyczne opowiadanie, więc miałam spore wątpliwości. ;-)

Masz rację, choć wina nie w ludziach, lecz procesach/zjawiskach premiujących określone zachowania. 

Generalnie podobało mi się :).

Cieszę się!

 

pzd srd

a.

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum,

w końcu udało się zajrzeć i absolutnie się nie dziwię, że opowiadanie zdobyło wyróżnienie. Nie wiem dlaczego, ale po tytule spodziewałam się czegoś zupełnie innego (to pewnie te laury). 

Bardzo wciągające, rzadko tak zachłannie pochłaniam opowiadania. Nie wiem czy mogę dodać coś nowego do tego co już zostało powiedziane, ale stworzyłaś bardzo ciekawą wizję, dobrze wytłumaczoną i realną. Przerażające jest to, że nie jesteśmy od tego daleko, ale z drugiej strony nie mogę czuć pewnego zrozumienia dla obnażania fałszu, biorąc pod uwagę, że na każdym kroku jesteśmy karmieni retuszowanymi zdjęciami, perfekcyjnym zdjęciam na social media itp. 

 

 

Przerażające jest to, że nie jesteśmy od tego daleko, ale z drugiej strony nie mogę czuć pewnego zrozumienia dla obnażania fałszu, biorąc pod uwagę, że na każdym kroku jesteśmy karmieni retuszowanymi zdjęciami, perfekcyjnym zdjęciam na social media itp. 

Oj, Shanti, bardzo prawdziwe jest to, co napisałaś!

 

Dziękuję, za zajrzenie do opowiadania i komentarz. :-) Jest bardzo przychylny, może uwierzę, wreszcie  CMowi odnośnie wyróżnienia.

Jest silny konflikt, trafnie go uchwyciłaś. Od dziesięciu lat mnie to męczy, w ostatniej robocie żartowano: „Przestań krakać”.  Przyjęłam funkcję i krakałam więcej, aby mniej było roboty post factum, a i tak zdarzały się niespodzianki. Lokalnie czasami jest ok, generalnie – już stochastyka. Kłopotem jest czas i znaczenie zmiennych (moim zdaniem absolutnie niemierzalne i siedzi w wartościach, przeszłości i nie wiadomo w czym, ale cholernie ciekawe). 

Duże wrażenie zrobiły na mnie maski z Hongkongu.

 

pzd

a.

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Przerażająca wizja . Oby do tego nie doszło. Promyk nadziei na koniec. Całość interesująca

Dopracowana w szczegółach, drobiazgowa, bogata w opisy rzeczy codziennych wizja, będąca dla mnie mieszaniną bliżej nieokreślonej przyszłości i niedalekiej przeszłości. Niestety w tej wizji bohaterowie są nieco bezbarwni, trochę letni. Trudno z nimi się utożsamić i trudno odczuć prawdziwe obrzydzenie.

Zaintrygowała mnie kwestia prawdy, naprawdę wciągnęła, ale wychodzę z tej lektury z niedosytem.

Pozdrawiam!

Koalo, widzę, że niezmordowanie czytasz opki z NF. Super, bo strasznie fajne są Twoje recenzje! :-)

 

chalbarczyk, tak – masz rację, bohaterowie są bezbarwni. Mieli wejść w tło, choć zabieg udał się połowicznie, tzn. oni się w nie wtopili, lecz jednocześnie pojawiło się odczucie désintéressement u czytelników. Tak to jest, a może bywa. ;-)

Jeśli chodzi o niedosyt, też się zgadzam.  Ostatnio kilka razy usłyszałam. Próbuję coś z tym zrobić, ale chyba ciągle nie wiem jak.

 

Pozdrawiam Was. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pierwsza scena wydała mi się mało znacząca – ot, jeszcze jedno zaproszenie na uroczystość zostało wykonane.

Potem poznałam bohaterów uczestniczących w osobliwej gali, a jej opis zjeżył mi włosy na głowie i wzbudził niewiarę w możliwość zaistnienia przedstawionego zjawiska. No ale ono się działo i świetnie wszystko pokazałaś. Zastanawiałam się, do czego doprowadzi ciąg opisanych zdarzeń i dopiero po przeczytaniu ostatniego fragmentu otworzyły mi się oczy, a wszystko związało się w logiczną całość.

Współcześnie odbywające się wszelkie gale nie są w stanie niczym mnie zainteresować, a Twoje opowiadanie czytałam z prawdziwym zaciekawieniem. To była bardzo satysfakcjonująca lektura. ;)

 

Pro­bu­jąc oprzy­tom­nieć, sie­dzia­ła nie­ru­cho­mo… → Literówka.

 

– No, dalej… , na boga, nie płacz znowu! → Po wielokropku nie stawia się przecinka.

 

– Niech żyje Hejt!, Niech żyje Hejt! → Po wykrzykniku nie stawia się przecinka.

 

– Wspo­mi­na­jąc po­cząt­ki, cof­nij­my jesz­cze dalej w prze­szłość. → Co mają cofnąć? A może miało być: – Wspo­mi­na­jąc po­cząt­ki, cof­nij­my się jesz­cze dalej w prze­szłość.

 

i wi­wa­to­wa­li, wzno­sząc obie pię­ści w górę. → Masło maślane – czy można wznosić coś w dół?

 

nie­wi­dzial­ne­go po­wie­trza, row­no­cze­śnie ob­ser­wu­jąc… → Literówka.

 

Gdy tłum ucichł, po­dą­ży­ła dalej. → Ona przemawia, więc dokąd podążyła?

 

po­szu­ka­łam swo­je­go prze­zna­cze­nia. Zna­la­złam je, pew­nie wie­cie u kogo. – Po­szu­ka­ła wzro­kiem… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Sia­da­jąc obok Kon­ra­da, za­sta­na­wia­ła się. "Cie­ka­we, kim był star­szy męż­czy­zna w wózku z pierw­sze­go rzę­dzie, który drgnął, gdy wspo­mnia­ła o Rexie?Sia­da­jąc obok Kon­ra­da, za­sta­na­wia­ła się: "Cie­ka­we, kim był star­szy męż­czy­zna w wózku w pierwszym rzę­dzie, który drgnął, gdy wspo­mnia­łam o Rexie?

 

Czy je­stem szczę­śli­wa? Tak -nie". → Brak spacji po dywizie, zamiast którego chyba miała być półpauza.

 

Fala po­dzi­wu prze­ta­czy­ła się po wi­dow­ni. → Literówka.

 

Ten pod­niósł go wy­so­ko w górę… → Masło maślane.

 

do któ­rych jeź­dził z ma­mu­sią. Bingo! " → Zbędna spacja przed zamknięciem cudzysłowu.

 

Jaka mło­dziut­ka ta Nie­za­po­mi­naj­ka? " → Jak wyżej.

 

Prze­cież to dwa­dzie­ścia ty­się­cy tan­de­mów za dzie­sięć mi­li­li­trów ". → Jak wyżej.

 

Chwy­ci­ła za rącz­ki wózka i wi­ro­wa­ła.Chwy­ci­ła rącz­ki wózka i wi­ro­wa­ła.

 

aby czym prę­dzej zje­chać na na par­king dru­gie­go zwoju. → Dwa grzybki w barszczyku.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

reg, zajrzałaś do mojego starego opowiadania! Dziękuję za przeczytanie. :-)

Napisałaś, że była to satysfakcjonująca lektura… Wierzyć mi się nie chce, a może wzrok mami, oszukuje?^^ Cieszę się. Jeśli tak, może na chwilę udało się "złapać" w opku pewien rodzaj balansu pomimo statycznego prowadzenia.

Zauważone i wypisane błędy: literówki, przegapione spacje, zgubione "się", słówka podmienione – poprawiłam szybciutko i z przyjemnością.

Mam tylko kłopot z jednym wskazaniem.

– No, dalej… , na boga, nie płacz znowu! → Po wielokropku nie stawia się przecinka.

Zastanawiałam się, co z tym zrobić w trakcie korygowania, lecz nie potrafiłam zdecydować. Chciałam potraktować „na boga” jako wtrącenie, a ono z kolei też bezwzględnie powinno być oddzielone przecinkami, lecz pierwszeństwo wielokropka jest widać przedpierwsze. W takim razie, zerknij, czy lepszy byłby zapis:

No, dalej… na boga! Nie płacz znowu! 

czy

No, dalej… Na boga! Nie płacz znowu!

 

Oj, mówcie sobie, co chcecie, reguły interpunkcji leżą na półce z napisem „WiR” (Względność i Reguły), bowiem dalekie są od precyzji. ;-) Ostatnio, gdy przeczytałam, ile Rusinek ma słowników ortograficznych, tych podstawowych w papierze i nie licząc internetowych plus kilku ulubionych zakresowych, jak tych np. z mitów Kopalińskiego to się lekko zdepresjonowałam. Świat reguł interpunkcyjnych jest niezmierzony i nieskończony, to wiedza do ciągłego zgłębiania. Nie ma tutaj już, ponieważ świat żyje, zmienia się jak w nauce, więc na laurach spocząć nielzja. Przy czym zupełnie pomijam aspekt sztuki operowania znakami, artyzmu i najnormalniejszego wyczucia, biorącego początek w talencie. 

Na swoje – chyba – nieszczęście doprawiłam się kilkoma podcastami – rozmowami pomiędzy językoznawcami na temat słów, struktur, użycia, błędów i rzeczy w trakcie zmiany. OMG, ależ tam skrzyło, jakie niesamowite i mądre. Jakby, patrzyła ciemną nocą w rozświetlone niebo. W każdym razie będę sobie studiować – p o m a l u t k u, bo nie do opanowania na jeden, nawet kilka ogromnych kęsów burgera. Tym bardziej jestem wdzięczna za przeczytanie i wypisanie błędów. :-)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

To z forum inspiracji Banksym.

 

Powtórzenie – "poszukiwanie przeznaczenia i poszukiwanie wzrokiem Konrada" było celowe, lecz jeśli zwróciło uwagę, nie wypełniło wyznaczonej znaczy sobie roli, więc podmieniam.

Z tymi pięściami wznoszonymi w górę też miałam problem, ponieważ znalazłam dwa literackie przykłady, gdy zostało użyte z sensem, choć teraz – sprawdzając, nie był to mój przypadek, bo chodziło o palec i dalej było rozbudowanie kwestii. Sprawdzając, zerknęłam zbyt pobieżnie, u mnie jest zwyczajny błąd.

 

Chciałam wrzucić piękne zdjęcie papugi przytulającej się do nosorożca (z ostatniego konkursu fotografii), ale dam obecność. Też piękną twórczość. 

Autorka to Shamsia Hassani, afgańska artystka. Udostępnianie jej sztuki to jakby dawanie głosu jej i afgańskim kobietom, którym znany świat nagle wyparował. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

pzd srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Asylum, odwiedziłam Laury Cykuty w ramach skracania kolejki i mogę powtórzyć, że lektura sprawiła mi prawdziwą przyjemność. ;)

 

Wskazane zdanie może być napisane na różne sposoby, w zależności od tego, co chcesz wyrazić. Ja odczytałam, że sprawy potoczą się jak dotąd, czyli wszystko będzie po staremu, więc niech Żana nie płacze. Zastanawiam się nawet, czy jakiś wykrzyknik jest tu konieczny, bo przecież Zikx nie krzyczy, on raczej perswaduje. Napisałabym:

No, dalej… Na boga, nie płacz znowu.

 

Uważam też, że niepotrzebnie poruszyła Cię wielkość zbioru słowników Michała Rusinka – wszak to jego zaplecze niezbędne w pracy. To tak jakbyś zazdrościła ogrodnikowi, że ma ogród i szklarnię, podczas gdy Ty, choć tak lubisz rośliny, masz ich tylko kilka w doniczkach, plus bukiet ciętych kwiatów w wazonie.  No, chyba że masz pracę podobną do tej, której oddał się Michał Rusinek – wtedy lekka depresja jest zrozumiała. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

reg, wiem, że kolejka, ale spodziewałam się komentarza na początku następnego roku, stąd miłe zaskoczenie. ;)

Dziękuję, reg, czyli Twoje ok nie było tylko moją senną marą/widziadłem jak pasuss o kochankach w mickiewiczowskich "Dziadach" (dla żartu wstawiam, bo przypomniał mi się, gdy lekko mi się Ego wydęło podczas czytania Twojego wcześniejszego komentarza):

Kochanek przez sen tylko widzianych mamideł;

Nie cierpiąc rzeczy ziemskich nudnego obrotu,

Gardzący istotami powszechnej natury,

Szukałem, ach! szukałem tej boskiej kochanki,

Której na podsłonecznym nie bywało świecie,

Którą tylko na falach wyobraźnej pianki

Wydęło tchnienie zapału,

A żądza w swoje własne przystroiła kwiecie.

Zastanawiam się nawet, czy jakiś wykrzyknik jest tu konieczny, bo przecież Zikx nie krzyczy, on raczej perswaduje. Napisałabym:

– No, dalej… Na boga, nie płacz znowu.

Rozumiem. Wymianę zdań dość dobrze widzę, tj. pisząc – widziałam, tylko wielu rzeczy nie potrafię oddać, a nie chcę opisywać min/grymasów i tonu głosu. Jeśli gest/tik to musiałby być wcześniej w tekście niejako zakodowany, aby czytelnik mógł go odkodować. W każdym razie scena wyglądała tak: Ona pełna dobrej woli, choć niepewna; On zniecierpliwiony tym, że wstała (obudziła się), że mówi, że nie mógł po prostu wyjść, że ją spotkał, więc ją pospiesza i wtedy ona zaczyna płakać (bezgłośnie, np. jej oczy wypełniają się łzami, bez szlochania itd itp). On dobrze ją zna, więc wie, co będzie dalej i podnosi głos, chcąc "zatrzymać" proces/scenę i wyjść; hamuje się i mówi… Taki był z grubsza kontekst.

 

No, chyba że masz pracę podobną do tej, której oddał się Michał Rusinek

Nie mam, coś Ty. ^^ Gdzież mi tam, ale napisał, że są podstawą, stąd minorowe zabarwienie myśli. Dla mnie – umiarkowana pasja, do której forum walnie się przyczyniło, lecz przygoda ma swój początek dwa tata wcześniej, niż zameldowałam się na NF – od przeczytania książki "Trzy po 33" (Bralczyk, Markowski, Miodek). Felietony mnie urzekły, były tak żywo i lekko napisane; interesujące i ciekawe. :-)

 

srd :-)

a

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Miś przerażony. Napisane tak, że budzi myśl, że prawdopodobieństwo takiego świata jest niezerowe.

Musi znaleźć coś na poprawę nastroju, może eukaliptus.

Eukaliptus jest dobry na wszystko! :-) Moim eukaliptusem jest roślina potocznie zwana „anginką”, zawsze rozsadzam, hoduję i mam w każdym domu oraz rozdaję. Przedmiot niezbędny. :D

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dzięki, Anet za przebrnięcie. :-)

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Nowa Fantastyka