- Opowiadanie: Larifari - Całkiem spory bałagan

Całkiem spory bałagan

Pierwszy szort, którym postanowiłem się podzielić. 

Pierwsze międzywymiarowe koty za płoty!

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Całkiem spory bałagan

 

– Hej Aksjonomideaokro, jak leci? – rzucił, wchodząc do pomieszczenia.

– O, hej Bob – odrzekła zdziwiona, podnosząc ociekające wodą i mydlinami ręce znad zlewu pełnego stalowych talerzy. – Już skończyliście?

– Tak. To był tylko surbo-sprzężnik oktaniczny. Od razu mówiłem że trzeba go wymienić. Megentecja wsteczno-doczesna stukała, więc innego rozwiązania tej zagadki być nie mogło. Ale wiesz jaki jest Elistohardowekierel. On od razu mówi: „Na pewno ośka się skrzywiła”. Od razu zakłada najgorsze – urwał i uśmiechnął się, widząc minę Askjonomideaokry. – Ale co ciebie może to interesować, prawda?

– Dokładnie – odparła i odpowiedziała uprzejmym uśmiechem, odsłaniając cztery rzędy pięknych, błyszczących zimnym błękitem zębów, które zniknęły gdy twarz na powrót przyjęła nieprzyjemny grymas. – Jedyną rzeczą o jaką prosiłam był komfortowy transport do sąsiednich uniwersów. Czy to naprawdę tak wiele? Ostatnio musiałam na piechotę prawie dwieście realiów przejść, bo bułek na śniadanie nie było. Sam wiesz, Likruneon śniadania nie zje bez świeżych bułeczek. Poza tym, Elistohardowekierel chciałby żebym tylko w domu siedziała. Doprosić się nie mogłam naprawy tego złomu.

Bobowi zrobiło się głupio. Krępował go fakt, że znowu musi słuchać jak Askjonomideaokra narzeka przy nim na swojego męża, a jego najlepszego kumpla.

– A jak Likruneon? – próbował zmienić temat. – Dba o ten wszechświacik, który mu kupiłem?

Teraz to Askjonomideaokra poczuła się niezręcznie.

– Wiesz, on jest jeszcze dość mały. Nie wiem czy dorósł do takich obowiązków. Trochę go zaniedbał – odpowiedziała. – Jest u siebie. Zajrzyj do niego i może powiedz parę słów, żeby zrobił tam porządek. Ciebie może posłucha.

– Jasne, żaden problem – odrzekł Bob i sprężystym krokiem skierował się do pokoju dziecięcego.

 

*

 

– Hej mały, jak leci? – zagadanął gdy wszedł do środka.

– Hej wujek – odpowiedział Likruneon podnosząc głowę znad rozsypanych na podłodze drobnych zabawek.

– Przyszedłem obejrzeć twój wszechświat. Wszystko z nim w porządku? Nie masz problemów?

Chłopiec wstał z opuszczoną głową i jedną z prawych rąk wskazał stojące w kącie okrągłego pokoju akwarium.

– Nie wiem co się stało. Robiłem jak mówiłeś, ale jakoś dziwnie wygląda – poskarżył się.

– Chodź, zobaczmy co można zrobić – rzekł Bob i ruszył w stronę zbiornika.

Nachylił się i lustrował przestrzeń za szklaną szybą. Mały Likruneon stał obok z mieszaniną zakłopotania i zaciekawienia, nie wiedząc jakiej reakcji spodziewać się po wujku. Grudki materii rozmieszczone równomiernie w drobnych spiralach wyglądały całkiem ciekawie, lecz im dokładniej Bob się im przyglądał, tym więcej widział komplikacji. Zogniskował wzrok na grupie materialnych kuleczek. Po jednej z nich pełzały drobne stworzonka, zjadając inne i drążąc kulkę na której siedziały. Kolejną obrastała masa spiczastych, zielonych tyczek, wyciągając z niej wartości odżywcze swoimi ogonkami. Później jego uwagę przykuło kilka punktowych wymiarowych nieszczelności, czarnych plamek, w których ginęła materia. Najbardziej niepokojące były jednak drobne rozbłyski supernowych.

„Niech taka strzeli przy szybce i cała zawartość akwarium wyleje się na podłogę. Wtedy mi Askjonomideaokra dopiero da do wiwatu” – pomyślał.

– Hmm. Niezły bałagan – odpowiedział w końcu. – Trochę podziurawiony i zarobaczony masz ten wszechświat. Ale spokojnie, nie ma strachu, coś zaradzimy. Okropnie ci się ta materia skulkowała.

– Zarobaczony? Gdzie? – pytał Likruneon, stając na paluszkach i wytężając wzrok.

– O tu na przykład, widzisz? Ta spiralka tam z tyłu. O ta. Ta kulka. – Pokazywał długim palcem Bob.

– Nie widzę – jęczał mały podskakując.

– Trzecia kuleczka od dołu i dwadzieścia tysięcy sto czwarta od prawej, w tej spiralce z tyłu – podpowiedział.

– Tak! Widzę! O fuj, łażą po niej. Skąd się wzięły, wujku?

– Albo infekcja z zewnątrz, albo sprzedali mi już niewysterylizowany. Jak nie magnesujesz dobrze, tak jak ci pokazywałem, i nie dolewasz separatoiwa, to takie grudki mogą się robić. O takie, jak ta tu obok. Ta większa świecąca. Nazbiera się trochę wodoru i zaraz synteza termojądrowa się załącza i zaczyna się jarzyć. Wiesz co to jest synteza termojądrowa? – zapytał nagle Likruneona.

– Jasne, wujek. Każdy to wie – odpowiedział oburzonym tonem. – Jestem już duży. Nawet Okremitulateowizyr wie, a on jeszcze ze smoczkiem chodzi.

„Ale dają tym dzieciakom imiona – pomyślał Bob. – Jak z poprzedniej epoki. Słyszysz takie i od razu przed oczami staje ci dziad spod sklepu”.

– No i widzisz – kontynuował – jak zaczną się reakcje, to zaraz cieplutko tam dookoła się robi, obok grudka kosmicznego brudu krąży, tylko trochę aminokwasów, tlenków, jodków i innych podobnych się na niej nazbiera, nie spostrzeżesz się, a kulka zaraz spleśnieje, a potem robactwo się na tej pleśni zalęgnie. To byłoby jeszcze pół biedy. Kuleczkę byś siateczką odłowił i znów czysto by było. Gorzej jak w grudce jest dużo żelaza, tytanu albo, co gorsza, promieniotwórczych pierwiastków. Popatrz co tu się dzieje. Jedno światełko na lewo, trzecia kulka od światełka.

– Co tam fruwa? – zapytało zafascynowane dziecko.

– Przyjrzyj się dobrze.

– Tam w środku siedzą robaki! – krzyknął. – W puszce jakiejś. Z kulki spadły?

– Nie, one same tę puszkę swoimi wypustkami palczastymi zbiły do kupy i na inną kulkę próbują się dostać.

– Po co?

– Żeby żyć na niej. Głodne są, ciągle głodne, a tam dużo nowego pożywienia mogą znaleźć. Mówiąc w skrócie, oczywiście. Każda z infekcji będzie się szerzyć. Jedna szybciej, druga wolniej. Pożerać się będą nawzajem, wymierać, lecz za jakiś czas wszystkie kulki będą się od nich roić.

– O nie! – westchnął chłopiec. – Nie da się nic z tym zrobić, wujku? Zepsułem to?

– Nie, są sposoby na takie żyjątka. Jak następnym razem przyjadę to przywiozę mój czyścik i skrobaczkę. Kupię też zalążki pożeraczek-samotniczek i parę duodecyliardów botów sterylizujących. Najpierw się z grubsza zeskrobie, później pożeraczki wpuści, żeby zjadły co bardziej agresywne i rozrośnięte kolonie pleśni oraz organizmów, a pod koniec boty sterylizujące uruchomimy, aby resztki usunęły oraz pozbyły się pożeraczek i produktów ich pracy. Boty na koniec same rozkładają się do pierwiastków prostych, dodatkowo wzbogacając wszechświat. Ładnie później błyszczy. Porozbijamy grudki, magnesami rozprowadzimy i będzie porządek. Ale pilnuj go później urwisie – powiedział z uśmiechem, odchodząc od szklanego zbiornika.

– Dzięki, wujek – odpowiedział Likruneon, siadając na podłodze wśród zabawek.

Bob chciał wyjść, lecz zawahał się. Coś przyszło mu do głowy.

– Możemy też nie robić nic. Tylko mama pewnie będzie się gniewać, że trzymasz w pokoju takie paskudztwo. Powiedz wtedy, że to taki nasz eksperyment. Zobaczymy jak się kolonie robaczków rozrosną. Te stworki potrafią robić czasem ciekawe sztuczki. Można się pośmiać. – Puścił oko do małego.

– No nie wiem – odpowiedział chłopiec, zajęty ponownie zabawą na podłodze. – Pomyślę jeszcze.

– Jasne. Twój świat, twoje zabawki – powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Koniec

Komentarze

Pierwsze koty za płoty, pierwsze śliwki robaczywki.

Tutaj za wiele robaczków nie ma, no chyba że na planetach w akwarium. Szort jak dla mnie lekki i przyjemny, nic odkrywczego, ale na początek dobre :)

Zanim inni przeczytają koniecznie popraw interpunkcję w dialogach, bo na pewno ktoś Ci to wytknie ;) 

– No nie wiem. – odpowiedział chłopiec zajęty ponownie zabawą na podłodze.

Np. tutaj usuń kropkę po “wiem”. A po “chłopiec” chyba powinien być przecinek.

 

Pozdrawiam!

 

Jak na pierwszy szort bardzo przyjemny i dobrze napisany. Urocza scenka, jakoś tak rozczuliła ;)

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Helmut

Dziękuję za komentarz i wskazanie błędów. Poprawione. Rozpoczynam dalsze poszukiwania baboli, a wydawało mi się że już wszystkie dorwałem. ;)

Przyznaję, że sama idea nie jest nowa, ale naprawdę ją lubię i pozwoliłem sobie na przedstawienie w krótkim opowiadaniu mojego spojrzenia na ten temat.

Pozdrawiam!

 

nati-13-98

Dzięki za przeczytanie i skomentowanie. Cieszę się, że przypadło do gustu :)

Pozdrawiam!

Masz błąd merytoryczny. Nie ma czegoś takiego jak “Megentecja wsteczno-doczesna”, ale za to jest “Megentecja wsteczno-teraźniejsza”. Poza tym OK.

A tak na poważnie, to rozpraszało mnie nazewnictwo. Zbyt skomplikowane. Zamiast rzutem oka płynąć dalej, trzeba literować co chwilę.

homar

Obawiałem się czy zabawa tymi imionami i wstawianie udziwnionych tworów na początku popłaci. Może ostateczne szort na tym faktycznie stracił. Ale jest ryzyko – jest zabawa. I gratis nauczka. Dzięki. 

Ot, taka sobie scenka skupiona głównie na instrukcji obsługi małego, rzec można, pokojowego wszechświata w akwarium, którym opiekuje się chłopiec.

Nie czytało się najlepiej z racji osobliwych imion i nazw, że o usterkach nie wspomnę.

 

– A jak Li­kru­ne­on? – Pró­bo­wał zmie­nić temat. ―> – A jak Li­kru­ne­on? – pró­bo­wał zmie­nić temat.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

za­ga­da­ną gdy wszedł do środ­ka. ―> …za­ga­d­nął gdy wszedł do środ­ka.

 

wska­zał sto­ją­ce w kącie okrą­głe­go po­ko­ju akwa­rium. ―> Nie bardzo umiem wyobrazić sobie okrągły pokój kątem…

 

Po­ka­zy­wał dłu­gim pla­cem Bob. ―> Literówka.

 

Skąd się wzię­li, wujku? ―> Skąd się wzię­ły, wujku?

 

– Tam w środ­ku sie­dzą ro­ba­ki! – krzyk­nął. – W pusz­ce ja­kiejś. Z kulki spa­dli? ―> Z kulki spa­dły?

 

– Nie, oni sami tą pusz­kę swo­imi wy­pust­ka­mi pal­cza­sty­mi zbili do kupy… ―> – Nie, one same tę pusz­kę swo­imi wy­pust­ka­mi pal­cza­sty­mi zbiły do kupy

 

Głod­ni są, cią­gle głod­ni… ―> Głod­ne są, cią­gle głod­ne

 

przy­wio­zę mój czy­ścić i skro­bacz­kę. ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całkiem przyjemny szorcik, choć imiona i nazwy trochę wytrącały z rytmu. Uśmiechnęło mi się n koniec. Może nie jest to coś odkrywczego, ale na debiucik dobre. Popraw babole, to kliknę :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Szort, niestety, swoją formą i słownictwem mnie wymęczył. Nagromadzenie słownictwa nie wiem, czy miało służyć skomplikowaniu fabuły czy efektu po przeczytaniu. Odkrywczej fantastyki też niestety tu nie znalazłem. :(

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Larifari – ciekawa scenka, ujęło mnie to, że przedstawiłeś przedziwne, potężne, władające wszechświatami istoty jako tak podobne ludziom :) Fajne kosmiczna rodzinka z tego wyszła.

Przyznam, że nagromadzenie terminologii i dziwacznych imion na początku zniechęciło mnie do lektury, więc może warto pomyśleć, żeby w przyszłości albo dawkować takie onformacje albo nie dawać ich na samym początku, bo ktoś mniej uparty mógłby zrezygnować z czytania dalszej części opka.

Ale koniec końców czytało mi się całkiem przyjemnie i tez jestem ciekawa, jakie będą efekty tego “eksperymentu”. Choć sądząc po ludzkiej naturze – raczej niezbyt ciekawe… ;)

 

Warsztatowo – nie jest źle, ale jednak troszkę babolków porobiłeś ;) Do poprawienia.

Hej,

 

ciekawa i nieźle napisana scenka. Brakuje mi nieco fabuły – to scena, która nie kończy się, wygląda jak fragment czegoś większego.

 

Podoba mi się bogaty język, zwłaszcza interesujące są imiona, ten żarcik o staroświeckim imieniu też niezły ;)

 

Co do słowotwórstwa mam taką uwagę: mam kłopot ze słowami, które są zlepkami wymyślonych słów, np.:

 

surbo-sprzężnik

megentecja

 

Wg mnie lepiej byłoby stworzyć słowa, w których mniej byłoby neologizmów, dla podanych przykładów, potencjalnie mogłoby to wyglądać tak:

 

turbo – sprzężnik

megaentencja

 

Być może dzięki temu tekst byłby bardziej przystępny i zrozumiały.

Bardzo za to podobają mi się konstrukcje w rodzaju:

 

separatoiwo

 

To słowo jest po prostu genialne :D

 

 

 

I na koniec jeszcze kilka drobiazgów:

 

– Hej mały, jak leci? – zagadaną gdy wszedł do środka.

“Zagadnął”, tak?

 

Jak następnym razem przyjadę to przywiozę mój czyścić i skrobaczkę.

“Czyścik”.

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Dziękuję wszystkim za komentarze i przepraszam za brak reakcji z mojej strony. Szczerze mówiąc, myślałem że nowe się już nie pojawią. Kolejna nauczka dla mnie. 

 

regulatorzy

Dziękuję za przeczytanie, opinię, no i za wytknięcie błędów. Poprawione. Z premedytacją zostawiam tylko “w kącie okrągłego pokoju”. Również nie potrafię sobie tego wyobrazić, ale to jeszcze nie znaczy, że nie jest to możliwe ;). Chciałem takim oksymoronem zasugerować, że akcja niekoniecznie ma miejsce w przestrzeni o zaledwie trzech wymiarach.

 

Irka_Luz

Mam nadzieję, że ten uśmiech na końcu zrekompensował, chociaż w części, brnięcie przez te moje wymysły na początku :).

 

 

Sagitt

Szkoda że tekst nie przypadł do gustu. Mimo wszystko dziękuję za przeczytanie i pozostawienie komentarza. Słownictwo chyba miało głównie służyć mojej zabawie, za co jak widzę płaci czytelnik. Strzał w stopę. 

 

 ​Iluzja

Cieszę się, że widzisz bohaterów w taki sposób, w jaki ja sobie ich wyobrażałem. Też mam obawy co do ludzkiej natury, lecz mam nadzieję, że eksperyment zakończy się pukaniem w szybkę akwarium od środka, z pytaniem: Jest tam kto?

 

BasementKey

Bardzo dziękuję za pozytywny komentarz, dobre rady i wskazanie błędów. Szort raczej nie doczeka się kontynuacji, ale być może postać Boba, specjalisty od wszystkiego, jeszcze się kiedyś u mnie pojawi. 

 

Pozdrawiam!

 

Chciałem takim oksymoronem zasugerować, że akcja niekoniecznie ma miejsce w przestrzeni o zaledwie trzech wymiarach.

Rozumiem, Larifari, i dziękuję za wyjaśnienie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka