- Opowiadanie: dawidiq150 - Sami w domu

Sami w domu

Na początek życzę wszystkim Radosnych Świąt :) Zapraszam do przeczytania i skomentowania.

 

Pozdrawiam Wszystkich!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Sami w domu

Czarne BMW zniknęło za zakrętem.

– Mamy całą chatę dla siebie, możemy robić co tylko chcemy. – Szczęśliwy dwunastolatek imieniem Maciek zwrócił się do swojego młodszego o dwa lata brata Roberta.

Przez trzy ostatnie dni chłopcy przekonywali rodziców do tego, że mogą zostawić ich na weekend samych. Istniało bowiem kilka opcji do wyboru, a ta że zostaną jedynie z psem na dwa dni, najmniej się podobała młodemu małżeństwu.

Krzysztof i Basia byli właścicielami dobrze prosperującej firmy i musieli wyjechać w interesach. W końcu ulegli prośbom dzieci.

Ostatecznie Maciek i Robert razem z psem Białym, zostali sami w stojącej niedaleko lasu niedużej willi, oddalonej pięć kilometrów od miasta.

Pierwsze co zrobili, gdy BMW z rodzicami oddaliło się to poszli do kuchni zjeść lody, które miały być na deser.

– Zaraz leci Alf – żachnął się starszy z rodzeństwa.

Łapczywie pochłaniając pyszne lody przeszli do salonu i włączyli telewizor. Po obejrzeniu lekko głupawego, z pewnością nie przeznaczonego dla starszych osób serialu, Maciek oznajmił radosnym głosem:

– Idziemy na ryby!

– Extra – odpowiedział jego brat zacierając ręce.

Wiedzieli, że ich ojciec posiada zestaw wędkarski, który trzyma w piwnicy. Więc tam się udali.

– Ale przecież nie umiemy obsługiwać wędki – lekko zniechęcił się Robert.

– No i to jest właśnie najfajniejsze. Nauczymy się, a potem złowimy jakąś wielką rybę. Tacie oczy wyjdą na wierzch jak ją zobaczy.

Zabrali wędkę, opuścili mieszkanie i skierowali się w stronę lasu. Maciek nie zapomniał zamknąć drzwi na klucz, który schował do kieszeni spodenek.

Jezioro będące celem wypadu, znajdowało się jakieś dwadzieścia minut marszu od ich domu. Jednak, by do niego dojść, musieli przedrzeć się przez gęsto rosnące drzewa.

Rozmawiając o tym co będą dalej robić pod nieobecność rodziców, w końcu dotarli na miejsce. Ich oczom ukazał się rozległy akwen. Słychać tu było rechotanie żab. Wiał też przyjemny ciepły wietrzyk, ogólnie było bardzo przyjemnie.

Stanęli na piaszczystym brzegu i zaczęli nieporadne próby użycia wędki. Czynność okazała się dla nich bardzo trudna i chłopcy po dłuższej chwili zniechęcili się. W międzyczasie ich pies gdzieś się zapodział.

– Wracajmy do domu – poprosił Robert – tata będzie zły, na pewno się zorientuje, że wzięliśmy jego wędkę.

– Niby jak? Odstawię ją na swoje miejsce. Przecież nie zepsuliśmy jej – odparł brat.

– Gdzie jest Biały? – spytał Robert, jednak Maciek nie znał odpowiedzi na to pytanie.

Udali się w drogę powrotną. Psiaka nigdzie nie było, co zdawało się być dziwne.

Gdy z powrotem dotarli do willi, po wejściu zostawili otwarte drzwi, w razie gdyby wrócił. Miał on, co prawda swoją budę w ogrodzie ale lubił przebywać w środku domu, a konkretnie w garażu, gdzie miał swoje specjalne legowisko.

– Chodź zagramy w Mortal Kombat na konsoli – zaproponował Robert, a jego brat z chęcią się zgodził.

Podpięli PS4 do wielkiego telewizora w salonie. Następnie włączyli oba urządzenia i już po chwili, ich oczom ukazało się menu, gdzie należało wybrać grę, której płytka znajdowała się w konsoli. Zaczęli grać.

 

***

 

Minęło trochę czasu. W pewnym momencie do ich uszu dotarło popiskiwanie psa. Biały wrócił i z jakiegoś powodu głośno skomlał.

– Co mu jest? – odezwał się starszy z braci.

– Może jest głodny. Dam mu jeść. – Wstrzymali grę i Robert poszedł nakarmić psa.

Pies drapał się jak oszalały, głośno przy tym skomląc.

– Złapał pchły! – Robert krzyknął z kuchni do brata. Następnie wyjął z szafki puszkę karmy, otworzył ją i udał się do legowiska Białego w garażu, gdzie znajdowała się psia miska.

Zastał psa ciągle natarczywie drapiącego miejsce z lewej strony brzucha. Kundelek musiał cierpieć, gdyż szaleńczo na zmianę szczekał i skomlał.

– Mój biedny futrzaczek, co ci jest? – Robertowi zrobiło się żal psa.

Zbliżył się i podrapał miejsce, które tak bardzo swędziało jego wiernego przyjaciela. „Dziwne” – pomyślał. Palcami wyczuł twarde zgrubienie długości około dziesięciu centymetrów i szerokości pięciu.

Ku jego zdumieniu, guz zaczął się przemieszczać pod skórą zwierzęcia. Nabrzmiewał i wreszcie coś się przebiło wychodząc na zewnątrz. Robertowi zdawało się teraz, że czas płynął bardzo powoli. Z ciała psa wyłonił się wielki pająk. Chłopak pomyślał, że to musi być tarantula. Jednak różniło go od jednego z największych pająków na świecie to, że jego tułów zdawał się być jednocześnie wielkim okiem. Miało żółty kolor z dziwną zieloną źrenicą. Oko wpatrywało się prosto w zdumionego chłopca.

– Maciek chodź tu prędko!!! – krzyknął i gdy ten nie przyszedł, ruszył biegiem do salonu.

Zastał brata pochłoniętego graniem. Ponownie krzyknął:

– Chodź prędko do garażu, z brzucha Białego wyszedł jakiś ogromny pająk!!!

Maciek zatrzymał grę i wstał.

– Pająk? – zdziwił się. – Co ty tam robiłeś tyle czasu, nie było cię chyba z pół godziny?

– Chodź prędko do garażu, musisz to zobaczyć!

Obaj pobiegli. Gdy wpadli do pomieszczenia zamurowało ich.

Biały leżał na boku unieruchomiony mocną pajęczyną. Na ścianie, w odległości kilkudziesięciu centymetrów znajdował się duży pająk, którego tułów był jednocześnie okiem. Oko to wpatrywało się w chłopców. Pies skomlał i próbował się uwolnić. Pod jego skórą przemieszczały się dziesiątki małych bulw. Nagle stało się coś dziwnego, wszystko otoczyła czerń, jakby nagle nastała noc.

 

***

 

Bracia równocześnie otworzyli oczy. Zaczęli rozglądać się po garażu. Biały biegał wokoło nich radosny. Ostatnie co chłopcy pamiętali to grę na konsoli.

– Mam dziurę w pamięci – powiedział Maciek. – Nie wiem jak się tu znalazłem.

– To samo ja, ostatnie co pamiętam to jak graliśmy w Mortala. Zdaje się, że Białemu coś dolegało, ale chyba wszystko już jest OK.

Natomiast pies zaczął szczekać i skakać na drzwi.

– Co mu jest? – głośno zastanawiał się Robert.

Maciek podszedł i nacisnął klamkę, gdy drzwi uchyliły się zwierzę pobiegło dalej i zniknęło w korytarzu, a oni znowu usłyszeli jego natarczywe szczekanie. Udali się za nim.

Ani Maciek ani Robert nie zauważyli białej pajęczyny oblepiającej ścianę i podłogę blisko legowiska ich zwierzęcego przyjaciela.

 

***

 

Gdy wyszli z domu, pies pobiegł w stronę lasu i zatrzymał się dopiero na jego skraju. Zaszczekał, pomerdał ogonem i usiadł.

– Biały wracaj! – Na zmianę krzyczeli chłopcy. Ten jednak ponownie szczeknął i konsekwentnie czekał.

Zachowanie psa było niespotykane, jednak zrozumiałe. Biały dawał wyraźnie znać, że chce by za nim pójść. Bracia udali się więc, zaciekawieni dokąd ich poprowadzi.

Po dłuższej chwili, gdy znajdowali się w gęstym lesie, pies nagle zatrzymał się, usiadł i radośnie zaszczekał merdając przy tym ogonem.

Czas zaczął jakby płynąć wolnej. Tego samego odczucia doznał Robert w garażu. Obaj nie zauważyli jak ich nogi oblazły pająki z charakterystycznym okiem zamiast tułowia. Zorientowali się dopiero, gdy niektóre ze zróżnicowanych pod względem wielkości dziwnych zwierząt, weszły im pod skórę i poczuli intensywne swędzenie. Od kolan w dół, unieruchomiła ich mocna pajęczyna tak, że nie mogli uciec.

Bracia mieli na sobie krótkie spodenki i ogromnie się przerazili, gdy ujrzeli poruszające się pod skórą nóg wypukłości.

 

***

 

Pół godziny później

 

Maciek i Robert niczym muchy, uwięzieni byli w ogromnej pajęczynie utkanej między drzewami. Dziesiątki mniejszych i większych pająków zjadało ich żywcem. Nagle spod ściółki leśnej, kilka metrów dalej zaczęło się coś wyłaniać. Gigantyczne monstrum, po chwili ukazało się chłopcom w całej okazałości. Nie licząc śliskiego brzucha, pokryte było zielono brązowym owłosieniem upodobniającym je do otoczenia. Posiadało troje proporcjonalnych do wielkości ciała oczu w jasnobrązowym kolorze z zielonymi źrenicami. Poruszało się na ośmiu odnóżach. Na każdym miało dodatkowe oczy, które jednak nie były oczami tylko małymi pająkami, dziećmi niezdolnymi jeszcze do samodzielnego życia. Potwór zbliżył się, a uwięzieni w pajęczynie poczuli mocny, przyjemny zapach lasu. Otwór gębowy bestii, znajdował się niewidoczny pod trojgiem oczu. Niezwykły mieszkaniec lasu otworzył paszczę w taki sposób, by połknąć ofiarę w całości. Ściekała z niej ślina o właściwościach silnie żrącego kwasu. Maciek został bardzo sprawnie połknięty. Następnie przyszła kolej na Roberta. Obaj nie cierpieli długo, udusili się w żołądku potwora.

 

***

 

Mimo poszukiwań na olbrzymią skalę, nikt nigdy nie dowiedział się co stało się z Maćkiem, Robertem i ich psem.

Koniec

Komentarze

Witaj. 

Przerażająca wizja. Niby normalne okoliczności opisanych zdarzeń, zdawałoby się, że dom i jego otoczenie to najbezpieczniejsze miejsca dla obu chłopców, a jednak tak nie jest. :)

Momentami przy opisach pajęczyn miałam luźne skojarzenia z kolejnymi częściami “Obcego”, gdzie podobnie krwiożerczy stwór unieruchamiał swe ofiary. Z kolei przemieszczanie się intruzów pod skórą psa i ludzi przywodziło mi na myśl “Archiwum X” oraz “Przygody Merlina”. :)

Ze spraw technicznych pewne rzeczy (jak interpunkcja czy usterki składniowe) wymagają jeszcze dopracowania. 

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dzięki bruce !!! W tekście są trudne do zinterpretowania momenty :) Np. że pająk olbrzym, który ma niezwykłe zdolności można powiedzieć metafizyczne również widzi okiem swoich “dzieci” Ale pomyślałem, że nie trzeba się tym martwić bo szkolę na razie swój warsztat. :)

 

Pozdrawiam :)))

Jestem niepełnosprawny...

Hej, Dawidiq150, to z pająkiem, widzącym okiem swych dzieci, to kapitalny pomysł. :)

Sama wiem, jak trudno szkolić warsztat, aby wszystko było ok. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dawidiq150, jeśli chodzi o warsztat, niestety muszę zgodzić się z bruce – jest tu sporo błędów, w dodatku narracja prowadzona jest dość prosto (miałam wrażenie, że czytam opowiadanie skierowane do młodszego czytelnika). Ale piszesz, że się szkolisz , więc życzę coraz lepszych tekstów ;)

Co do fabuły – niestety nie wypowiem się optymistycznie, głównie dlatego, że to kompletnie nie mój gatunek. Jednak nawet jako ktoś nieobeznany w horrorach czuję, że historii zabrakło większej świeżości, czegoś, co by ją bardziej wyróżniało. Być może pająk z okiem to jest jednak coś oryginalnego… niech wypowiedzą się mądrzejsi ode mnie ;)

Pozdrawiam! 

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Rozumiem, dzięki :) 

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Ech, Dawidzie, sprowadziłeś opowiadania do prostego opisu zdarzeń, a ja chciałbym dowiedzieć się, skąd w polskim lesie wzięły się tak osobliwe pająki i jak dostały się do brzuszka psiaka. Nie bardzo chce mi się też wierzyć, że pająki wylęgły się i dojrzały tak błyskawicznie. Zastanawiam się też, skoro rozpełzły się w domu chłopców i w okolicznym lesie, dlaczego nikt inny nie natknął się na nie – wszak musiały się jakoś żywić.

Jak na mój gust, Dawidzie, mało jest horroru w tym horrorze. Brakło mi nastroju grozy, pewnej dozy niepewności, co może wydarzyć się za chwilę, napięcia towarzyszącego wypadkom. Mamy tylko suchy opis paskudnego pająka zjadającego chłopców. Cóż, dla mnie to trochę za mało.

Wykonanie, niestety, pozostawia sporo do życzenia.

 

– Mamy całą chatę dla sie­bie, mo­że­my robić co tylko chce­my – szczę­śli­wy dwu­na­sto­la­tek… –> – Mamy całą chatę dla sie­bie, mo­że­my robić co tylko chce­my. Szczę­śli­wy dwu­na­sto­la­tek

 

razem z psem „Bia­łym”… ―> Zbędny cudzysłów.

 

prze­szli do sa­lo­nu i za­łą­czy­li te­le­wi­zor. ―> …prze­szli do sa­lo­nu i w­łą­czy­li te­le­wi­zor.

Za SJP PWN: załączyćzałączać «dołączyć coś do jakiegoś pisma lub dokumentu»

 

Ro­ber­to­wi zro­bi­ło się przy­kro, swo­je­go psa. ―> Ro­ber­to­wi zro­bi­ło się żal psa.

 

że czas płyną bar­dzo po­wo­li. ―> …że czas płynął bar­dzo po­wo­li.

 

– MA­CIEK, CHOĆ TU PRĘD­KO!!! Krzyk­nął… ―> – Maciek, chodź tu prędko!!! – krzyk­nął

Czy Robert krzyczał wielkimi literami? Trzy wykrzykniki, moim zdaniem, zupełnie wystarczą.

Przypomnij sobie wiadomości o zapisywaniu dialogów: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Sprawdź, co znaczy choćchodź.

 

– CHODŹ PRĘD­KO DO GA­RA­ŻU, Z BRZU­CHA BIA­ŁE­GO WY­SZEDŁ JAKIŚ OGROM­NY PAJĄK. ―> – Chodź prędko do garażu! A brzucha Białego wyszedł jakiś ogromny pająk!

 

– Pająk? – Zdzi­wił się. ―> – Pająk? – zdzi­wił się.

 

Oboje po­bie­gli. ―> Piszesz o dwóch chłopcach, więc: Obaj po­bie­gli.

Oboje to chłopiec i dziewczynka.

 

był jed­no­cze­śnie okiem. Oko to wpa­try­wa­ło się w chłop­ców. Pies skom­lał jed­no­cze­śnie… ―> Powtórzenie.

 

Nagle stało się coś dziw­ne­go, wszyst­ko oto­czy­ła czerń, jakby nagle na­sta­ła noc. ―> Powtórzenie.

 

pies za­czął szcze­kać i ska­kać po drzwiach. ―> …pies za­czął szcze­kać i ska­kać na drzwi.

 

Oboje nie za­uwa­ży­li jak po no­gach ob­ła­żą ich pa­ją­ki… ―> Obaj nie za­uwa­ży­li, jak ich no­gi ob­lazły pa­ją­ki… Lub: Żaden nie za­uwa­ży­ł, jak ich no­gi ob­lazły pa­ją­ki…  

 

Bra­cia mieli ubra­ne krót­kie spoden­ki… ―> W co mieli ubrane spodenki? Spodenek, tak jak żadnej odzieży, nie można ubrać. Spodenki można włożyć, założyć, ubrać się w nie, przywdziać je, wystroić się w nie, ale nie można ich ubrać!

Winno być: Bra­cia byli ubrani w krót­kie spoden­ki… Lub: Bra­cia mieli na sobie krót­kie spoden­ki

 

oczu w jasno brą­zo­wym ko­lo­rze… ―> …oczu w jasnobrą­zo­wym ko­lo­rze

 

dzieć­mi nie zdol­ny­mi jesz­cze… ―> …dzieć­mi niezdol­ny­mi jesz­cze

 

Oboje nie cier­pie­li długo… ―> Obaj nie cier­pie­li długo

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy dzięki!!! Wszystko poprawiłem tak jak wskazałaś. To taki głupi tekst, napisałem bo mi się coś przyśniło. Teraz wiem, że to nie był najlepszy pomysł. :)

 

Dziękuję za komentarz, naprawdę!

Jestem niepełnosprawny...

W takim razie życzę, abyś miewał tylko fajne sny. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka