
– Znasz plan, prawda? – zapytał mężczyzna o zimnym spojrzeniu.
Osoba, do której adresowane było pytanie pokiwała głową na znak, że zna plan, po czym założyła czapkę z daszkiem z napisem: POLICJA.
– Znam, jednak wolałbym zrobić coś bardziej widowiskowego, Tryhjkoenbny – odpowiedział bez zajęknięcia. – Nie wiem… Puścić tą wieś z dymem albo nasłać ze sto mechów wielkości tamtego domu.
– Po pierwsze, nie używamy tu prawdziwych imion. Ja nazywam się Michał Różalski, a ty… – Michał zerknął do notatnika. – A ty nazywasz się Jakub Nowak. Po drugie, postępujemy zgodnie z rozkazem, zabieramy dziewczynkę z powrotem i nie wzbudzamy żadnych podejrzeń.
Jakub opuścił kąciki ust, wykrzywiając twarz w grymasie niezadowolenia.
Podjechali jeszcze kilkaset metrów, aż zatrzymali się przed średniej wielkości domem, otoczonym nie tylko płotem, ale również wysokimi tujami. Jedynie brama uchylała rąbka tajemnicy, co kryje się na terenie posesji. Dwójka mężczyzn ubrana w policyjne stroje wyszła z samochodu i zadzwoniła domofonem.
– Kto tam? – zapytał kobiecy głos zdradzając, że domofon nie posiada kamery.
– Policja – powiedział głośno i wyraźnie Michał.
– Mój Boże! Co się stało?
– Za chwilę odpowiem na te pytania, ale najpierw może pani zechciałaby nas wpuścić?
Domofon zabrzęczał, a furtka otworzyła się.
Mężczyźni wkroczyli na podjazd bacznie obserwując teren dookoła nich, jednak nie znaleźli nikogo, poza zwyczajnym, czarnym kotem. Weszli na werandę i zapukali do drzwi, które uchyliły się po chwili.
– Dzień dobry, starszy aspirant policji Michał Różalski – powiedział mężczyzna pomachując legitymacją policyjną. – A to jest mój partner, młodszy aspirant Jakub Nowak.
Drugi policjant również pokazał legitymację.
– Dlaczego tu przychodzicie, panowie? – zapytała kobieta. Wyglądała na zaniepokojoną.
– Chodzi o pani dzieci – powiedział Jakub wolno, jakby miał problem z mówieniem.
– Oh! Czy coś się im stało?! – Kobieta praktycznie wykrzyczała słowo „stało”. Policjanci zauważyli również, że jej twarz pobladła.
– Nie, nic się im nie stało – uspokoił ją Michał. – Chcieliśmy jedynie z nimi porozmawiać.
– Dlaczego?
– Kilka dni temu w szkole doszło do napadu. Jeden z uczniów groził drugiemu, doszło do krwawej bójki. Szukamy świadków.
– Moje dzieci powiedziałyby mi o czymś takim.
– Jest pani pewna?
Kobieta nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się wstydliwie, co oznaczało: „Nie, nie jestem pewna”.
– Gdzie są dzieci? – zapytał Jakub.
– Bawią się na placu zabaw w szkole. Możecie im powiedzieć, żeby przyszli. Nazywają się Adam i Maja. Zresztą… po prostu pokażę wam, jak wyglądają. – Kobieta wyjęła z kieszeni telefon. – Widzicie? To jest Adam, a to jest Maja.
– Jasne.
Michał zszedł z werandy i poszedł w kierunku szkoły.
Jakub postanowił poczekać w domu.
***
Adam bujał się na huśtawce, gdy jego siostra, Maja, powiedziała mu, że idzie do Wyobraźni. Z perspektywy Adama i innych osób, które na nią patrzyły, nie zniknęła nawet na chwilę, chociaż tak naprawdę spędziła tam o wiele więcej czasu.
– Byłam tam dwie godziny – powiedziała. – Chcesz już wracać?
Chłopiec pokręcił przecząco głową.
– Ehhh – westchnęła dziewczynka.
Na plac zabaw wszedł policjant, co zwróciło uwagę Mai. Co on tutaj robi? – pomyślała. Jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy mężczyzna podszedł nie do kogo innego, tylko do niej.
– Nazywasz się Maja? – Policjant popatrzył na chłopca. – A ty, Adam, tak?
– Tak – odpowiedziała dziewczynka, na jej twarzy odmalował się niepokój. – Coś się stało?
Rodzice zawsze uczyli ją, aby nie rozmawiała z obcymi, jednak tym razem uznała, że może zrobić wyjątek. W końcu to policjant.
– Wasi rodzice mówili, żebyś poszła do domu razem z bratem. Poza tym, musimy z wami o czymś porozmawiać.
– D…do…dobrze – wydukała Maja, jeszcze bardziej zdziwiona.
Odeszła w stronę domu razem z Adamem, a Michał ruszył za nimi.
***
Adam wbiegł na podwórko, jakby się gdzieś śpieszył. Za nim powoli, nieco ospale szła Maja, a jeszcze wolniej kroczył Michał. Kiedy dziewczynka i policjant przekroczyli furtkę, chłopiec był już w domu i krzyczał:
– Nie ma rodziców!
Zaniepokojony Michał wbiegł do domu, a jeszcze bardziej zaniepokojona Maja stała, jakby była drzewem i zapuściła korzenie.
– Gdzieś ty ich zabrał?! – Usłyszała dziewczynka.
Ruszyła znowu powolnym, eleganckim i cichym krokiem zbliżając się do skłóconych partnerów policyjnych.
– Po prostu… Zniknęli! – powiedział Jaukb.
– Jak to zniknęli?
– Odeszli, przeminęli z wiatrem i kurzem… No dobra, tylko żartuję… zdesynchronizowałem ich.
– Zdesyn… To jest łatwa robota! Ludzie zorientują się, że oni zniknęli bez śladu!
– O czym mówicie? – zapytała dziewczynka z ciekawością przebijającą strach. – Gdzie są rodzice?
– Właśnie – dodał Adam. – Gdzie?
Ci policjanci nie wyglądają dobrze, pomyślała Maja. To było nie tylko przerzucie, ale i prawdziwy zarzut. Miała dopiero dwanaście lat, jednak dobrze wiedziała, że służby mundurowe są o wiele bardziej profesjonalne i odpowiedzialne.
No i co oznacza desynchronizacja?
Michał wziął głęboki oddech i poprawił swoje blond włosy, a Jakub zaśmiał się.
– Wracamy, dobrze? – powiedział blond włosy policjant patrząc na Maję.
– Dokąd? – zapytał Adam.
– Do domu.
To wygląda coraz gorzej, pomyślała dziewczynka i w tej samej sekundzie uznała, że chce rzucić to wszystko, przepaść na zawsze w nieograniczonym świecie, zamiast iść za tymi podejrzanymi osobami. Przeniosła się do Wyobraźni, a Jakub z niezauważalną dla człowieka prędkością wyjął pistolet i strzelił w stronę Mai.
Tylko, że to nie był pistolet.
***
Jakub znalazł się na rozległym wzgórzu, z którego widać było sięgające horyzontu miasto. I nie było to opuszczone miasto, a tętniąca życiem metropolia zamieszkana przez wyglądających realistycznie ludzi. Ubrane kolorowo tłumy przechadzały się wielkimi chodnikami w cieniu dosięgających chmur wieżowców. Między dwoma takimi budynkami mężczyzna dojrzał targ.. Była tam osoba, na której w tamtej chwili zależało mu najbardziej – Maja.
Zbiegł po gładkim pagórku na ulicę miasta. Miał ochotę poznać ten świat, taki podobny do prawdziwego, a jednocześnie inny w szczegółach, jednak brakowało mu czasu. Ruszył więc przepychając się przez tłum ludzi w stronę targu.
Dziewczęcy kucyk ginął w masie różnorakich postaci, czasami pojawiał się dobrze widoczny, jednak tylko czasami.
Jakub krążył pomiędzy kolorowymi straganami oglądając się we wszystkie strony. Żaden z ludzi nie zwrócił na niego uwagi, co doprowadzało go do jednego wniosku – Maja umiała tworzyć dobre atrapy i iluzje. Ale tylko atrapy i iluzje – pozbawione inteligencji, nie umiejące rozmawiać kukły.
Szybko uznał, że próba znalezienia Mai jest jak szukanie igły w stogu siana. To miasto było zbyt ogromne, aby tak po prostu kogoś znaleźć.
Mężczyzna usiadł na chodniku i zaczął myśleć, co robić dalej.
***
Maja wybiegła z targu tworząc wokół siebie tłumy ludzi, którzy mieli ją zasłaniać. Myślała czy by nie wykreować wielu kopii samej siebie, ale uznała, że nie ma to większego sensu – nagłe pojawienie się masy takich samych osób było mało subtelne i mogło zwrócić uwagę mężczyzny, któremu nie zamierzała ufać.
Gdy oddaliła się jeszcze bardziej, wyobraziła sobie samochód (na tyle niewielki, aby sięgała do pedałów) i ruszyła jeszcze szybszym tempem. Spędziła w tym świecie masę czasu, więc miała dużo większą wiedzę niż przeciętna dwunastolatka.
Zatrzymała się wiele kilometrów dalej i schowała w szafie jednego z setek bliźniaczych domów jednorodzinnych. Mam tutaj pewien sekret, pomyślała, i nie zawaham się go użyć.
***
Jakub podążał chodnikiem wzdłuż ciągnącej się przez kilometry galerii handlowej. Podziwiał wykonane z rozmachem obiekty – drzewa z tysiącami pojedynczych listków, budowle prezentujące style różnych epok czy monumentalne wieżowce, których czubków nie było widać.
A wokół niego ludzie – kobieta w legginsach i topie ze słuchawkami w uszach, mężczyzna w koszuli, chinosach i półbutach, chłopiec w krótkich spodenkach i bezrękawniku.
Jakub dotarł do ogromnego ronda, na którego środku znajdował się różowy domek. Licząca zaledwie kilka metrów wysokości budowla nieco przypominała mu większą wersję domu dla lalek. Wszedł do środka, choć nie wiedział czemu. Poczuł pewną ciekawość, ale to musiało być coś więcej. Może przeczucie?
Gdy otworzył drzwi poczuł silny, trudny do opisania zapach. Nie spodziewał się tego – w reszcie świata stworzonego przez Maję nie czuł żadnej woni, co mogło wynikać z niewystarczających umiejętności dziewczynki do stworzenia czegoś niewidocznego dla oczu i trudnego do przywołania w wyobraźni.
Dźwięki można usłyszeć w mózgu, jednak zapachu nie można, ot tak przywołać.
Mężczyzna stał w przestronnym holu, od którego odchodziły trzy ścieżki otwierane przez drzwi różnych kolorów. Jakub wybrał zielone i skierował się na lewo.
Znalazł się w innym świecie – zamiast niebieskiego nieba było różowe, wszechobecne drzewa wyrastające na wysokość kilku pięter miały liście koloru fioletowego, a pełzające tu i ówdzie jaszczurki nie przypominały niczego, co wcześniej widział.
I wszędzie czuł ten nietypowy, trudny do określenia zapach.
– Imponujące – powiedział.
Ruszył długą i krętą ścieżką, zaznaczoną niebieskimi kamykami. Wziął jeden do ręki, ale nie był pewien, czy kiedyś widział coś takiego. Pomimo niebieskiego koloru kamień nie przypominał ani lapisu, ani azurytu, chalkantytu, czy linarytu.
Jakub zdał sobie sprawę, że ten świat naprawdę różni się od prawdziwego, nawet w detalach. A umiejętność wykreowania całkowicie fantastycznej, nieograniczonej rzeczywistością krainy jest bardzo rzadka, dostępna jedynie ludziom z największą wyobraźnią.
Po kilku minutach chodu znalazł obiekt, który wydawał się być końcem tego niewielkiego świata.
Było to drzewo, z licznymi gałęziami odchodzącymi we wszystkie strony świata. Na każdym pniu i konarze znajdowały się nie tylko dziwne brodawki, ale również wielkie, pulsujące kolorami bąble.
Przed Jakubem znajdowało się coś na kształt zasłoniętego przez pnącze wejścia do tego dziwnego drzewa. Mężczyzna spróbował odsunąć rośliny blokujące przejście, jednak nie mógł ich ruszyć. Ponadto, gdy tylko ich dotknął usłyszał, ale tylko przez jedną, króciutką chwilę, coś jakby świst połączony z mlaśnięciem. Odsunął się zaniepokojony.
Spróbował jeszcze raz, ale drzewo już nie poprzestało na ostrzeżeniu. W mgnieniu oka z kory wyrosły lepkie, ni to ręce, ni to gałęzie uderzając Jakuba w klatkę piersiową.
Mężczyzna przeleciał kilka metrów i pośpiesznie wyobraził sobie ogromną trampolinę, aby zamortyzować wypadek. Przez lata wyćwiczył swój mózg do stopnia, w którym stworzenie prostego przedmiotu nie zajmowało mu więcej niż ułamek sekundy.
Gdy tylko zszedł z trampoliny kilkaset bezkształtnych, niewielkich jaszczurek ruszyło prosto na niego. Otoczyły go, atakowały z każdej strony, wyłaziły z krzaków, wysokiej trawy, opuszczały drzewa i kałuże.
Zaduma nad misternością stworzonego świata uległa zamienieniu na strach przed nieznanym. Jakub zaczął uciekać. Jaszczurki poruszały się zaskakująco szybko, dreptając po kamykach swoimi małymi, ledwie widocznymi, bezkształtnymi łapkami.
Powoli zaczęły się na niego wspinać, dotykać tłustymi łapkami ciała mężczyzny, jednak i na to był przygotowany. Wyobraził sobie szczelny, lekki kombinezon i w takim stroju dobiegł do drzwi zamykając je. Jaszczurki nie chciały albo nie umiały przejść dalej.
Wreszcie był bezpieczny.
***
Jakub nie wiedział po co Maja wymyśliła ten świat, ale był pewien, że chciała coś ukryć. Przez niedługą chwilę poczuł nawet strach przed tym pilnie strzeżonym sekretem, jednak szybko go stłumił. Nie mógł się teraz wahać.
Po kilku krokach przekroczył drewniane, czerwone drzwi i ponownie trafił do innego świata.
***
Uderzyło go światło, blade, białe, oślepiające światło. Nie odczuwał jednak gorąca. To, co wpijało się w jego gałki oczne było ledwie błyskiem, a nie świecącym słońcem.
Upadł na ziemię i szybko stworzył gogle ochronne. Ledwo widział, ale liczył, że za chwilę mu przejdzie. Po piętnastu minutach częściowo odzyskał wzrok, więc ruszył przed siebie.
Światło było wszędzie, paradoksalnie zmniejszając widoczność – zamiast pokazywać więcej, zmniejszało kąt widzenia, bo żaden człowiek nie umiał wytrzymać przy takim naświetleniu bez zmrużania oczu. Nawet w goglach.
Jakub zdumiał się jeszcze bardziej, niż wtedy, gdy podniósł kamień w świecie za zielonymi drzwiami. On sam stworzył coś niematerialnego – jak światło – zaledwie kilka razy. Pomyślał o ucieczce z tego niepokojącego świata, ale szybko odgonił te myśli.
Chciał sobie coś udowodnić, chociaż nie do końca wiedział co.
Po kilku minutach drogi namacał laską, którą również sobie wyobraził, zabudowanie. Przyjrzał się mu – było skrajnie białe, chociaż nie zaprzeczał, że mogło to wynikać z oświetlenia. Wszedł po schodach na górę, podążył korytarzem zawieszonym nad przepaścią, przeszedł przez kolosalnych rozmiarów drzwi, które zdawały się ważyć nie więcej niż piórko. A przynajmniej tak to wyglądało.
Znalazł się w ogromnym pomieszczeniu, które zamknęło się za nim z niepokojącym trzaskiem. W mgnieniu oka został odcięty od światła, jego oczy tym razem nie widziały kompletnie nic. Było ciemno.
Spróbował wrócić do rzeczywistości, jednak z jakiegoś powodu nie mógł. Czy ona przygotowała świat w taki sposób, abym z niego nie wrócił? – pomyślał.
Jakub stworzył przed sobą ognisko. Wyobrażanie sobie obiektów dających światło było dużo łatwiejsze i mniej czasochłonne, niż stworzenie samego światła.
Pomyślał o pochodni, która już chwilę później pojawiła się w jego dłoni. Podpalił ją, a następnie obszedł pomieszczenie, które nie prezentowało sobą niczego szczególnego. Wykonane było z materiału przypominającego wybielony wapień. Dojrzał wgłębienie z metalową kratką, położone na środku pokoju. Kopnął w nią nogą, następnie siekierą i toporem. Potraktował ją jeszcze piłą łańcuchową, piłą do metalu, aż wreszcie dynamitem, jednak kratka nie ustąpiła.
Mężczyzna usiadł na ziemi i wyobraził sobie przytulny pokój, z łóżkiem oraz lampką. Zmęczony, rozsiadł się na posłaniu i chwilę później zasnął.
Nie wiedział, co robić dalej.
***
Maja weszła do różowego domku. Znalazła się w niewielkim, pustym holu, od którego odchodziły troje drzwi. W ręku trzymała rzeźbiony, kilkunastocentymetrowy klucz. Schowała go do torby, podczas przechodzenia przez drzwi po lewej.
Pośpiesznie obadała wzrokiem świat o różowym niebie i fioletowych liściach z pełzającymi tu i ówdzie bezkształtnymi jaszczurkami. Zagwizdała cicho i stworzenia zniknęły bezpowrotnie.
Zbliżyła się do drzewa bez pośpiechu. Nie stąpała po ziemi, jak dama, a raczej niczym mała dziewczynka, którą zresztą była. Czujnymi oczami wypatrywała czy nikt nie kryje się w krzakach.
Oddychała, uradowana z tej chwili, pomimo niepokojącego gościa w jej własnym marzeniu. Pamiętała błysk i policjanta biegającego po targu. Gdzie teraz był?
Tego nie wiedziała.
Doszła do drzewa, które cicho zaświstało na jej widok, jakby chciało się powitać. Maja odgwizdała, a pnącza tkwiące w pniu odsunęły się, ukazując to, co było w środku.
A był tam klucz.
Tak samo pięknie rzeźbiony, jak ten, który dziewczynka zabrała z pokoju o różowych drzwiach, wykonany z tego samego, trochę bladego, iskrzącego się złotem materiału. Wzięła klucz i schowała go do torby. Wtedy drzewo, niby alarm, odezwało się, zamykając pnączowe wrota. Dziewczynka odpowiedziała cichym gwizdem, po którym wejście ponownie stanęło otworem.
Wyszła, a pnącza zasunęły się za nią. Ruszyła ścieżką wytyczoną niebieskimi kamieniami, zagwizdała jeszcze raz, zaraz przy czerwonych drzwiach, aby jaszczurki powróciły.
Z holu udała się przez środkowe drzwi. Tam ukryła ostatni klucz.
***
Światło uderzyło w oczy Mai, jednak była na to przygotowana – na twarz założyła gogle ochronne. Widoczność nie była zbyt wielka, ale zaraz miało się to zmienić. Po omacku, stąpając po niemalże białym materiale przypominającym wapień, wreszcie natrafiła na kamienny, ogromny przycisk. Pod ręką wyczuła rzeźbienia, które miały ułatwiać znalezienie klawisza.
Po naciśnięciu światło zmieniło się – ze skrajnie jasnego na takie, które można zaobserwować w godzinach południowych latem. Czyli dalej było jasne, ale trochę mniej.
Krajobrazy, które wcześniej wydawały się nieskończone, okazały się niewielkie, sięgające nie więcej kilkanaście metrów wzdłuż i wszerz, a zakończone nie wiadomo jak głęboką przepaścią.
Po kilku minutach drogi dotarła do drzwi zamkniętego pomieszczenia.
– Czyli jednak tu był – powiedziała.
Nie wiedziała, co z tym zrobić. Otwierać czy nie? – zastanawiała się. Policjant może być niebezpieczny, pomyślała, ale z drugiej strony, jestem u siebie, prawda?
To była jej wyobraźnia, jej świat, w którym panują jej zasady. Niczyje inne. A poza tym ciekawiło ją, skąd policjant przybył. Nigdy wcześniej nie poznała osoby umiejącej wchodzić do Wyobraźni. Poza nią samą, oczywiście.
Nagle wróciło wspomnienie – przekracza drzwi domu i nie ma tam rodziców. Co się z nimi stało?
Teraz nie chciała o tym myśleć. Teraz żyła w świecie, w którym jest bezpieczna od takich zmartwień. Świecie bez wad, utopii.
Świecie stworzonym przez nią samą.
W ogromnych drzwiach znajdował się najzwyklejszy w świecie przycisk. Nacisnęła go, następnie odpowiedziała na wychodzące znikąd pytanie o hasło. Drzwi stanęły otworem wraz z zawartością pomieszczenia – prawdziwym pokojem.
Weszła ostrożnie, rozglądając się.
Wtedy ze wściekłym rykiem rzucił się na nią Jakub z… połyskującym czerwienią mieczem świetlnym.
Powalił dziewczynkę na ziemię, przygniatając ją ciałem, celowo obciążonym jeszcze bardziej za pomocą ważącego niemało ubrania.
Maja zaczęła zaczęła się szarpać, kopiąc mężczyznę po nogach, jednak była zbyt słaba, aby cokolwiek mu zrobić. Gdy walczyła próbowała wyobrazić sobie ogromny miecz, który ważyłby mniej niż tyle, na ile wygląda. Tworzenie obiektów o nietypowej wadze nie było łatwym zadaniem, ale zdecydowanie należało do zadań wykonalnych.
Gdy broń nieubłaganie zbliżała się do szyi Mai, w jej głowie wreszcie powstał pomysł.
Mierzący kilka metrów wzwyż metalowy miecz, sięgający niemalże sufitu ogromnego pomieszczenia pojawił się w jej ręce. Zamachnęła się, a mężczyzna uchylił głowę przed nadchodzącą śmiercią w ostatniej sekundzie, cudem unikając rozpłatania ciała na pół.
Wykonał wślizg zamieniając swój niewielki miecz świetlny na potężniejszy, z dwiema końcówkami. Dziewczynka uniknęła ataku tworząc pod sobą niewielki murek. Skoczyła na Jakuba.
Stal uderzyła o ziemię, gdy Jakub już znajdował się na drugim końcu komnaty. Zmienił pozycję za pomocą jet packa. Maja również stworzyła jet pack, podleciała do góry, a następnie rzuciła mieczem, niczym oszczepem, w stronę mężczyzny. Rzut okazał się zbyt słaby i Jakub bez problemu ominął nadlatujący przedmiot. Podleciał do przeciwniczki i ciął od góry. Uderzenie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, wykonał więc płynny, drugi atak, który przeciął kamizelkę kuloodporną dziewczynki.
Maja popatrzyła na mężczyznę i niespodziewanie zaatakowała, rzuciła się w niego z rozwartymi rękoma, jakby chciała go przytulić. Latali pod ścianą, złączeni tym nietypowym uściskiem. Dziewczynka wyobraziła sobie, jak ściana wybucha, niczym w filmach akcji.
Polecieli w nicość, a poruszająca się już z pomocą trzech jet packów Maja ściągała mężczyznę, który stracił jet pack, w dół.
Pod nimi świeciła pomarańczowa czerwień i buchał pieczący w oczy dym. Dziewczynka dalej biła się z myślami, o tym, co zamierza zrobić, ale już wtedy, gdy wkroczyła do tego świata podjęła decyzję.
Będzie go bronić za wszelką cenę.
Mężczyzna nie puszczał i nie walczył, na jego twarzy odmalowało się przerażenie. Gdyby tylko zaczął wyrywać się, spadłby na sam dół, a nie wiedział, co go tam czeka.
Maja zanurkowała, ledwo omijając lawę, jej oczy zabłysły. Upuściła mężczyznę, który odruchowo, jakby mógł przewidzieć przyszłość o sekundę, stworzył pod sobą kamienną platformę.
Upadł na nią z chrzęstem łamanych kości. Poczuł ból, rozsadzający ciało.
Podniósł głowę, spojrzał do góry przez piekące go od dymu oczy szukając Mai.
Ale jej tam nie było.
***
Drżące, połamane ręce Jakuba rozpalały jego układ nerwowy, powodując piekący, przeszywający ciało ból.
Poruszył prawą nogą i ponownie zastygł w bezruchu, a po chwili również przez nogę przeszedł pulsujący, okropny ból.
Gorączkowo myślał, co dalej zrobić, aż wpadł na pewien pomysł. Postanowił wyobrazić sobie helikopter sterowany przez autopilota. Przypomniał sobie, że kiedyś tworzył takie helikoptery masowo, na potrzeby jednego zlecenia, więc kolejny nie powinien stanowić problemu.
Na niewielkiej, kamiennej platformie, tuż obok bezwładnego, połamanego ciała mężczyzny pojawił się nowy, wyglądający jak z fabryki śmigłowiec. Mężczyzna przeczołgał się, rozdzierając ciszę jękami bólu i cierpienia. Gdy dotarł do wysuwanych schodków pojazdu (które sprytnie zaprojektował), ponownie rozbłysło blade światło.
Ugodzony w czułe oczy Jakub upadł, odruchowo chciał zasłonić twarz rękoma, jednak z uwagi na złamania, nie mógł.
– Zniszczę cię, smarkulo – wydusił.
Stworzył gogle i przeczołgał się po niezbyt stromych schodach. Upadł na ziemię już w kabinie, ponownie akcentując to nieszczęśliwym okrzykiem, i wypowiedział te słowa:
– Wyleć z tej części świata.
Liczył, że obdarzona sztuczną inteligencją maszyna poradzi sobie.
Jakub zasnął.
Potem nie wiedział czy to był sen, czy zemdlał z bólu.
***
Mężczyzna znajdował się na rondzie przed domem.
– Jak tu dotarłaś?
– Przebiłam się przez ścianę – odpowiedziała kobiecym głosem sztuczna inteligencja helikoptera.
Jakub spojrzał i faktycznie, domek był zdemolowany, deski leżały wszędzie, jednak nigdzie nie było widać ukrytych światów.
– Te drzwi… to były portale – powiedział z zainteresowaniem w głosie.
Jednak Maja okazała się kimś z dużo większą wyobraźnią, niż się spodziewał. W końcu z jakiegoś powodu Zarządca chciał ją sprowadzić z powrotem, pomyślał.
Jakub poczuł przemożną chęć niszczenia. Jego umysł podświadomie wrócił do odległego, niedostępnego dla świadomości wspomnienia. Wspomnienia z czasów, gdy nie był jeszcze starym człowiekiem. Wspomnienia, sprzed trzystu lat.
Wtedy pierwszy raz zniszczył coś w wyobraźni. Zdenerwował się i stworzony przez niego po wielu godzinach obiekt, legł w gruzach.
Teraz ponownie, trzysta lat od tamtego wydarzenia poczuł chęć zniszczenia wszystkiego, pozbycia się wyobraźni osoby, która mu zaszkodziła.
Nie zrobił ani jednego kroku, a wszystkie budynki wokół niego po prostu rozpadły się. Na ziemię runęły ściany, okna wypadły z okiennic, na ulicy powstało głębokie wcięcie, jakby kanion, dzielące drogę na pół.
Wokół słychać było świsty i huki, ważące tony elementy domów, mieszkań i wieżowców spadały na ziemię. Bruk, z którego wykonane były chodniki wystrzelił do góry, jakby ktoś na niego napierał od wewnątrz. Elewacja rozlewała się, gdy tylko upadała na podłoże, ukazując brzydko wyglądające cegły. Bezmózgie kukły imitujące ludzi nawet nie uciekały, ginęły bez okrzyków przerażenia przygniecone przez spadające obiekty.
Nadchodził koniec.
Jakub wyjrzał z okna helikoptera i zauważył, że wokół niego są same gruzy, szczątki dawnych, majestatycznych, pięknych i budzących respekt budowli, które sam podziwiał jeszcze kilka godzin temu. A także nie ruszające się, zalane krwią ciała. Taki widok rozciągał się aż po horyzont.
Pobladł, gdy zobaczył, co zrobił. Poczuł, że naprawdę ma moc, która może nie tylko tworzyć, ale również burzyć światy. Na początku był tym przerażony, ale potem poczuł zainteresowanie.
Nakazał helikopterowi wzlecieć na wysokość pięciuset metrów. Pojazd wykonał zadanie ukazując coraz bardziej zaciekawionym oczom Jakuba zniszczone miasto.
Zdawało się, że wokół nie ma nic, jednak mężczyzna po dokładniejszym przyjrzeniu się, zauważył ledwo widoczny domek, niezniszczony, niczym maszt na tonącym statku.
– Widzisz? – powiedział wskazując na dom. – Poleć tam.
Helikopter skierował się w stronę ostatniej niezniszczonej budowli w tym świecie.
***
Mechaniczne ręce zniszczyły drzwi frontowe i kawałek ściany. Oczy Jakuba osadzonego w drobnym kokpicie nerwowo spoglądały po pokojach. Nikogo nie było.
Mężczyzna niszczył ściany i roznosił w drobny pył meble. Robił tak, dopóki każda szafka, każdy stolik, każda półka nie zmieniły swojej formy na nieco bardziej rozczłonkowaną. Drewno chrzęściło pod jego niezgrabnie, nerwowo poruszającymi się nogami. Wiedział, że Maja musi być na tym świecie, bo gdyby powróciła do rzeczywistości, mężczyzna już by nie żył.
W jego głowie pojawiła się tchórzliwa myśl, myśl o tym, aby uciec, wrócić z wyobraźni dziewczynki, jednak szybko zniknęła w odmętach pozostałych refleksji przewijających się przez neurony.
Mężczyzna ponownie obszedł domek i zauważył, że nie zniszczył tylko jednego obiektu – niewielkiej, wykonanej z brązowego drewna, rzeźbionej szafy. Jednym, szybkim uderzeniem pięści sterowanego przez niego mecha złamał drzwi na pół. Drewno z hukiem upadło na ziemię.
W szafie znajdował się niewielki pokój oświetlony tylko jedną lampką. Ciepłe światło padało na twarz Mai akcentując jej łagodne rysy twarzy. Patrzyła spod warkocza na przybysza. Nie wyglądała na przestraszoną.
Jakub usłyszał w swojej głowie głośną, wyraźną i konkretną myśl „wycofaj się póki możesz”. Po jego ciele przebiegł dreszcz, jednak nie zawrócił ani o krok. Podszedł do dziewczynki powoli i ostrożnie. Teraz traktował ją inaczej, jakby z większym szacunkiem. Ich wzrok na chwilę skrzyżował się i wtedy, na niezauważalną dla człowieka sekundę Maja przepadła w Wyobraźni.
Mężczyzna wycofał się, prawie upadając. Nie spodziewał się tego.
Spojrzał na pokój jeszcze raz i zauważył, że na każdej z trzech ścian znajdował się zamek. A w każdym zamku był piękny, błyszczący złotem klucz. To niemożliwe, pomyślał.
– Czy ty… – wydusił z siebie. W jego głowie powstawał plan broni, która pozwoliłaby mu przenieść się razem z dziewczynką. – …stworzyłaś portal?
Portale, z którymi spotkał się w różowym domku przeniosły go do innej części świata. Natomiast Maja teleportowała się do świata istniejącego tylko w jej głowie, pomimo, że była w Wyobraźni.
Jakub nie zwróciłby na to uwagi, gdyby była jedynie gościem w czyimś świecie, jednak Maja przeniosła się będąc we własnej Wyobraźni. I jeszcze wpadła na znany od wielu lat pomysł z kluczami, który zastępował bardzo trudne wpływanie na zasady świata.
– Tak – odpowiedziała. Nie powiedziała nic więcej, po prostu „tak”, jakby chciała skryć swoje jak najbardziej normalne obawy.
– Ile… ile czasu tam spędziłaś?
Maja świdrowała mężczyznę wzrokiem, wyglądała na kogoś, kto próbował go przestraszyć.
– Ile? Czasu? Tam? Spędziłaś?! – wykrzyknął.
– Nie wiem ile dokładnie, ale na pewno dużo. Bardzo dużo.
– Dni, tygodnie, miesiące?
– Lata – odpowiedziała Maja. – Z pewnością lata. Zbudowałam tam świat większy, niż możesz sobie wyobrazić, większy, niż to, co zdołałam wykreować w tym świecie, większy, niż ktokolwiek potrafi stworzyć. Poza mną.
Mężczyzna zdziwił się odwagą, bezczelnością i, przede wszystkim, inteligencją, bądź co bądź, dwunastoletniej dziewczynki.
A może ona jednak pamięta? – pomyślał.
– Czy ty… pamiętasz, co było kiedyś? Setki lat temu?
Jakub zauważył, że rozmówczyni zastanawia się nad odpowiedzią.
– Nie, mam przecież tylko dwanaście lat. – Tym razem uniknęła kontaktu wzrokowego. – Ale… czasami… wydaje mi się, że wiem coś więcej. Coś o odległych czasach…
Mężczyzna już nie zapytał o jakie czasy chodzi. Podniósł stworzoną niby broń i, jakby czując malutki, łatwy do przeoczenia impuls, nacisnął spust.
Znalazł się w największym świecie, jaki dotąd widział.
***
Stał na ogromnym, liczącym przynajmniej kilka kilometrów wzdłuż i wszerz placu. Dookoła niego znajdowali się żołnierze. Maja, niewidoczna, schowana gdzieś w tłumie ubranych w mundury osób, wydała rozkaz ataku.
I wszyscy zaatakowali Jakuba.
Setki tysięcy kul posłanych w tym samym momencie uderzyły w pancerz mecha. Mężczyzna w mechanicznym stroju upadł na kolana.
Z tłumu wyskoczyło na niego kilka robotów, które bez zwłoki przystąpiły do ataku. Zanim zdążył wykonać unik stalowa dłoń już odleciała w powietrze. Jeden z nich objął go w pasie, a trzeci rozpoczął serię uderzeń w pękające, metalowe ciało.
Próbował, ale nie mógł wyswobodzić się z mocnego uścisku. Sztuczna inteligencja robota obwieściła mu, że za chwilę dojdzie do zniszczenia mecha. W akcie desperacji zaczął się miotać po klaustrofobicznej kabinie, jednak takie działanie nie pomogło mu.
Sięgnął do wyobraźni, do najbardziej szalonych pomysłów, jakie można mieć.
Nagle z pokrytego brukiem chodnika wystrzeliły setki niewielkich bomb miażdżąc i wysadzając żołnierzy. Ciała latały, a pozostałe przy życiu osoby poruszały się, nieskładnie próbując uniknąć zagrożenia.
Wreszcie, pod wpływem wyskakującej z ziemi bomby robot puścił Jakuba, który skokiem do przodu uchronił się przed upokarzającą śmiercią od własnej pułapki.
Stworzył przed sobą mecha dużo większego, sięgającego wiele pięter wzwyż, górującego i patrzącego z wyższością na wszystkie mniejsze kreatury znajdujące się na placu.
Mężczyzna dalej korzystając z mechanicznego ciała wszedł do środka przez wejście umiejscowione w nodze. Pobiegł na górę, gdzie znajdował się kokpit.
Poza nim w kokpicie była również Maja.
***
– Kim jesteś? – zapytała dziewczynka. – Kim jesteś?! – powtórzyła tym razem krzycząc.
Dla Jakuba to było zbyt wiele, nie umiał pojąć, co się dzieje. Odpowiedział tylko:
– Ja… Ja jestem agentem.
Po jego ciele przebiegł dreszcz.
– Czyim agentem?
– Ja… ja… ja… ja jestem agentem Zarządcy.
– Zarządcy? – Dziewczynka podniosła brwi.
– Tak. Jestem Strażnikiem Światów. Nie jestem zwykłym agentem. Jestem… jakby to ująć? – Mężczyzna zamyślił się. – Jestem żołnierzem.
– I po co tu przybyłeś?
Jakub przełknął ślinę. I tak by się dowiedziała, pomyślał. Więc powiedział jej całą prawdę.
– Dostałem misję… aby sprowadzić cię z powrotem. Ten świat, w którym żyjesz… Ten świat, w którym żyjesz z bratem, mamą i tatą… to jest fikcja. To wymysł, wyobraźnia skryta w umyśle tej osoby, od której dostałem rozkaz – powiedział.
Maja zaniemówiła. Wyglądała, jak kilkuletnie dziecko, które upuściło loda na podłogę.
– Wiesz, że możesz tworzyć światy, prawda? Tak samo, inni ludzie z rzeczywistości mogą tworzyć własne światy. A ty uciekłaś do wyobraźni naszego przywódcy. Nie wiem dlaczego, ale kazał ciebie sprowadzić z powrotem. Podobno nic nie pamiętasz. Przez ten cały czas… Przez ten cały czas żyłaś w iluzji, moja droga – powiedział Jakub. – Skąd wiedziałaś, jak stworzyć portal do innego świata?
– Nie wiem – wyszeptała. – Czy nie lepiej byłoby na mnie poczekać? Przecież w prawdziwym świecie nie minęłaby nawet sekunda.
– Minęłoby o wiele więcej niż sekunda – odpowiedział mężczyzna. – Nie pamiętasz, jakie zasady rządzą prawdziwym światem.
Dziewczynka popatrzyła jeszcze raz, tymi swoimi zielonymi, skrytymi za kosmykiem włosów oczami, prosto na twarz Jakuba.
– Mam w głowie takie wspomnienie, w którym ktoś był w mojej głowie. I ja wróciłam z Wyobraźni do rzeczywistości, a ta osoba już się nie obudziła – powiedziała i wytarła łzę. – Umarła. Czy to prawda?
– Nie, ty chyba…
Maja wróciła z ukrytej Wyobraźni. Gdy rozejrzała się po oświetlonym jedną lampką pokoju znalazła mężczyznę. Nie żył.
***
Nie chciała wracać do rzeczywistości. Postanowiła odbudować własny świat, jej bezpieczną iluzję i żyć tam.
Zestarzeć się w otoczeniu wymyślonego przez nią świata.
Uznała, że czasami iluzja jest lepsza od rzeczywistości.
Witaj
Opowiadanie wspaniałe, poruszające, świetnie oddające temat konkursowy i rozwijające wyobraźnię.
Mam wrażenie, że można by z powodzeniem stworzyć jeszcze kontynuację. :)
Z technicznych spraw:
Myśli chyba powinno się zapisywać jako słowa/zdania wyodrębnione (może kursywą?)
dzieci przyszły
pokażę wam, jak
Jakub z niewyobrażalną dla człowieka, niezauważalną prędkością wyjął pistolet i strzelił. – zdanie do przerobienia
tysiącami (usuwamy przecinek)
słuchająca muzyki na słuchawkach – też do zmiany
Kilka minut szybkiego chodu później – podobnie
i Wyobraził – małą literą
Nie niczyje inne – do zmiany
Gdy walczyła próbowała wyobrazić sobie ogromny miecz, który ważyłbym mniej niż tyle, na ile wygląda – do zmiany
dwoma końcówkami – ma być dwiema
wykonał (bez przecinka) więc
rozciągał się (bez przecinka) aż
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Dzięki za przeczytanie SaraWinter i Bruce!
Myśli chyba powinno się zapisywać jako słowa/zdania wyodrębnione (może kursywą?)
W odróżnieniu od dialogów, które mają jasno określony sposób zapisywania, myśli można zapisywać w dowolny sposób. Niektórzy używają kursywy, inni zwykłego “pomyślał”, a jeszcze inni korzystają z półpauzy/pauzy. Ja używam właśnie sposobu ze zwykłym “pomyślał”, dodaję jedynie półpauzę, gdy na końcu myśli jest “?”, aby nie stawiać przecinka po znaku zapytania.
słuchająca muzyki na słuchawkach – też do zmiany
Ale tu jest jakiś błąd czy, według Ciebie, ta część zdania po prostu “nie brzmi”. Bo jak chyba nie widzę nic do zmiany…
Nie niczyje inne – do zmiany
Ponownie nie rozumiem, z jakiego powodu mam to zmieniać.
Pozdrawiam ;)
'Cause nothin' lasts forever even cold november rain
Witaj.
Jako osoba starej daty byłam nieco inaczej uczona reguł językowych, stąd moje rady (jedynie rady, podkreślam, bo też oczywiście mogę się mylić); wiem, że SJP zaleca raczej sformułowania: “słuchać muzyki w słuchawkach”, nie niczyje inne dla mnie również dziwnie brzmi, podobnie jak zaproponowany zapis przemyśleń w tekście. Wiem jednakże, że komentarze mają jedynie radzić i wyrażać zdanie ich autora, jakie podaje on na podstawie reguł, poznanych wcześniej przez siebie samego; sama czytam na tym Portalu zasady poprawnego zapisywania opowiadań i uczę się ich mozolnie. Język polski ciągle rozwija się i pamiętam, że np. ja byłam uczona całkiem innych zasad zapisywania imiesłowów niż praktykuje się to dziś.
Cieszy mnie, że mogłam pomóc przy innych sprawach technicznych.
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Ok, dzięki za wyjaśnienie.
'Cause nothin' lasts forever even cold november rain
I ja dziękuję za życzliwość.
Pozdrawiam. ;)
Pecunia non olet
Hej, Simeone ;)
Doceniam pomysł, jaki stoi za opowiadaniem. Całkiem przypadła mi do gustu wizja światów powstających w wyobraźni i obraz rzeczywistości na tyle zagmatwany, że koniec końców nie wiadomo, co jest naprawdę, a co nie. Bardzo inspirująca i ciekawa idea.
Mam jednak duże zastrzeżenia co do wykonania :( W mojej opinii zawiodła kreacja bohaterów, których w ogóle nie czuję. Dwaj obcy faceci podający się za policjantów, znikający rodzice, a ja w ogóle nie doświadczam strachu czy choćby cienia niepokoju ze strony 12-letniej dziewczynki. Gdybyś wzbogacił bohaterów o emocje, jakieś ślady osobowości, opowiadanie bardziej przemawiałoby do czytelnika.
W warstwie językowej kuleje dużo rzeczy. Nadużywasz sformułowania znajdować się, odmieniając je na wszelkie możliwe sposoby. Spróbuj użyć opcji ctrl+f, wpisz znaj i sam zobacz, ile tego jest :P Bardzo przeszkadzało mi to w trakcie lektury i na Twoim miejscu spróbowałbym 2/3 tych momentów przeredagować, wzbogacając przy okazji język. Zdania nie zawsze były złożone czytelnie i potykałem się w wielu miejscach. Zdarzała się siękoza. Powtórzenia nie poprawiały sytuacji.
Nie zrobiłem solidnej łapanki, tylko kilka kulejących – moim zdaniem – momentów, które można byłoby poprawić.
Podjechali jeszcze kilkaset metrów, aż zatrzymali się przed średniej wielkości domem,
Może Podjechali jeszcze kilkaset metrów. Zatrzymali się przed średniej wielkości domem… Wydaje mi się, że “aż” w tak skonstruowanym zdaniu nie jest do końca uzasadnione.
Adam huśtał się na huśtawce,
Powtórzenie, którego łatwo można było uniknąć. Może Adam bujał się na huśtawce?
Chłopiec pokiwał przecząco głową.
Pokiwać można twierdząco, a przecząco można pokręcić :P
Policjant popatrzył
sięna chłopca.
Niepotrzebny zaimek.
Ubrane kolorowo tłumy przechadzały się wielkimi chodnikami w cieniu dosięgających chmur wieżowców. Między dwoma takimi wieżowcami rozciągał się targ. A na targu znajdowała się osoba, na której Jakubowi w tej chwili zależało najbardziej. Maja.
Przykład siękozy oraz powtórzeń, dla których nie znajduję uzasadnienia. To samo można napisać zgrabniej, na przykład: Kolorowo ubrani ludzie przechadzali się wielkimi chodnikami w cieniu dosięgających chmur wieżowców. Pomiędzy dwoma takimi budynkami mężczyzna dojrzał targ. Była tam osoba, na której Jakubowi w tamtej chwili zależało najbardziej – Maja.
Prowadzenie samochodu wydało się jej ciekawą umiejętnością do zdobycia.
Niby nie ma błędu, ale brzmi to kulawo. Napisałbym raczej coś w stylu: Prowadzenie samochodu zawsze uważała za użyteczną umiejętność.
Podziwiał z pomysłem zaprojektowane i z rozmachem wykonane obiekty –
Dziwny szyk, plus moim zdaniem niepotrzebnie aż tyle określeń. Zdanie nie brzmi w konsekwencji dobrze. Może wystarczy Podziwiał wykonane z rozmachem obiekty…?
A wokół niego ludzie – kobieta w legginsach i topie słuchająca muzyki w słuchawkach,
Niezbyt ładne powtórzenie. Może kobieta w legginsach i topie, ze słuchawkami w uszach
dostępna jedynie dla ludzi z największą wyobraźnią
Sprawdziłem w Poradni Językowej i nie jest to błąd, ale zgrabniej zabrzmi dostępna jedynie ludziom z największą wyobraźnią :P
Na każdym pniu i konarze znajdowały się nie tylko dziwne brodawki, ale również wielkie, pulsujące kolorami bąble. Przed Jakubem znajdowało się coś na kształt zasłoniętego przez pnącze wejścia do tego dziwnego drzewa.
Niewielka poprawka wystarczy, żeby ten fragment wybrzmiał lepiej :) Dziwne brodawki i wielkie, pulsujące kolorami bąble znaczyły każdy pień i konar. Jakub dostrzegł coś na kształt zasłoniętego przez pnącze…
Zaduma nad misternością stworzonego świata uległa zamienieniu na strach przed nieznanym.
Niepotrzebnie skomplikowane zdanie, czytelnik tu utknie. Respekt dla stworzonego świata ustąpił lękowi przed nieznanym, albo coś w tym guście ;)
Powoli zaczęły się na niego wspinać, dotykać
swoimitłustymi łapkami ciała mężczyzny, jednak i na to był przygotowany.
Zaimek jest zbędny, bo przecież wiadomo, że nie chodzi o tłuste łapki kogoś innego.
Ciała mężczyzny – to też jest w mojej opinii zbędne.
Może: Powoli zaczęły wspinać się na jego ciało, dotykać je tłustymi łapkami, jednak i na to był przygotowany.
Znalazł się w ogromnym pomieszczeniu, które zamknęło się za nim z niepokojącym trzaskiem.
Krajobrazy, które wcześniej wydawały się nieskończone, okazały się niewielkie, rozciągające się na nie więcej kilkanaście metrów wzdłuż i wszerz, a kończące się nie wiadomo jak głęboką przepaścią.
I jeszcze wpadła na znany od wielu lat
temupomysł z kluczami
Tutaj chyba coś modyfikowałeś i poprawiałeś, a potem nie posprzątałeś :D
Spojrzał na pokój jeszcze raz i zauważył, że na każdej z trzech ścian znajduje się zamek. A w każdym zamku znajduje się piękny, błyszczący złotem klucz. To niemożliwe, pomyślał.
Będę mocno trzymał kciuki za Twoją twórczość, mam nadzieję, że popracujesz jeszcze nad tym tekstem, bo szkoda pomysłu :) Spróbuj popracować nad warstwą językową (regulamin konkursy chyba tego nie zabrania), może kolejne osoby uznają tekst za bardziej przystępny.
Z chęcią przeczytam też kolejne Twoje opowiadania, a jeśli będziesz potrzebował pomocy w trakcie bety, możesz do mnie napisać :)
Pozdro,
Amon
Dzięki za komentarz, AmonRa!
Cieszę się, że pomysł się Tobie spodobał, jednak rozumiem (uzasadnione) zastrzeżenia do wykonania. Postaram się dzisiaj przeredagować tekst i co nieco poprawić. Charakterów bohaterów oczywiście nie napiszę lepiej, ale może uda mi się coś zdziałać z warstwą językową.
Z chęcią przeczytam też kolejne Twoje opowiadania, a jeśli będziesz potrzebował pomocy w trakcie bety, możesz do mnie napisać :)
Bardzo dziękuję, jak będę potrzebował bety, to wiem, do kogo się odezwać. :)
'Cause nothin' lasts forever even cold november rain
Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków
Dzięki za przeczytanie, CM!
'Cause nothin' lasts forever even cold november rain
Hej!
Bardzo spodobał mi się pomysł na świat, kreowanie własnych rzeczywistości. Ciekawy, nie wytarty, tutaj duży plus.
Niestety sporo rzeczy mi zgrzytało w samym tekście, m.in. styl i gramatyka (ale o tym już ktoś mądrzejszy pisał, więc nie będę się powtarzać).
Najbardziej jednak zgrzytały mi luki w logice – od takich rzeczy jak: policja chce przepytać małe dzieci i matka pozwala im de facto przesłuchiwać je be nadzoru (niby może i się zdarza, ale nie jest to przekonujące).
Również, była mowa o sprowadzeniu dziewczynki, a potem de facto Jakub próbował ją zabić. A. ona walczyła z nim mieczem – ja wiem, że wyobraźnia, ale… jednak nie znalazłam w tekście uzasadnienia dlaczego dwunastolatka walczy z dorosłym mężczyzną i to skutecznie.
Trochę kuje mnie w oczy logika tworzenia rzeczy przez innych, albo tego nie załapałam po prostu, niby jej świat i reguły (potem okazuje się, że nie, ale tak uważa na początku czytelnik) i niby może niszczyć rzeczy w jej świecie, ale nie dał rady kracie w pokoju? Tego nie zrozumiałam do końca.
Ogólnie fajny pomysł, ale dla mnie troszkę zbyt zagmatwany – akcja jest jednak ciut za szybka i ja się osobiście zgubiłam. Myślę, że jest tu też winny limit ale mam poczucie, że opowiadanie byłoby lepsze gdybyś miał więcej czasu na wprowadzenie czytelnika.
Nie przekonała mnie również bohaterka – zachowywała się jak de facto dorosła osoba, przynajmniej w moim odczuciu. Może można by ją postarzeć o te 2-3 lata (mam bratanicę w tym wieku i jest duuuuży przeskok pomiędzy 12 a 15 lat).
I ostatnie – zdecydowanie zbyt dużo uwag/myśli Jakuba o tym jak niezwykła jest dziewczynka. Było kilka wzmianek i już po ostatniej to miałam takie “tak tak, wiem, ona jest super niezwykła/uzdolniona, move on”. Przesunęłabym ujawnianie/podkreślanie tego faktu na drugą część opowiadania.
Pomysł na opowiadanie miałeś niezły, ale z wykonaniem trochę gorzej. Problem stanowiła dla mnie chaotyczność akcji i wydarzeń, a na koniec doczekałem się odpowiedzi rodzących jedynie więcej pytań.
Tym co oceniłbym na plus, to ciekawość, jaką rodziły plany dziewczynki i na czym one mogły polegać. Spodziewałem się jakiegoś przytłaczającego zwroty akcji, ale i tu się trochę zawiodłem.
Końcówka była największym problemem, jak już wspomniałem – dużo pytań bez odpowiedzi, do tego stopnia, że zadawałem sobie pytanie “co się tam właściwie działo?”.
Fajnie szalona historia. Mnóstwo się dzieje, spodobały mi się walki ograniczone wyłącznie wyobraźnią. Ciekawa sprawa.
Z zarzutów: technicznie mogło być lepiej (czy tekst leżakował wystarczająco długo?) i jest trochę chaotycznie – przydałoby się więcej spokojnych wyjaśnień. Na przykład nie wiem, na czym polegał trik z kluczami i dlaczego bez niego trudniej się przenosić. Takich pytanek pozostaje więcej.
Dziewczynka popatrzyła jeszcze raz, tymi swoimi zielonymi, skrytymi za blond warkoczem oczami, prosto na twarz Jakuba.
Na ogół warkocze nosi się gdzieś z tyłu głowy, ewentualnie po bokach, ale nie na twarzy.
Babska logika rządzi!
Bardzo podoba mi się pomysł, chociaż światy, w których jedynie wyobraźnia jest ograniczeniem wiążą się z niebezpieczeństwem łatwych rozwiązań i “popłynięcia” w szaloną akcję, która nie mówi nic (nowego) o świecie i bohaterach. Ale o problemach z psychologią postaci pisali już przede mną inni.
Z mankamentów pozostałych miałem dwa problemy:
Zaniepokojony Michał wbiegł do domu, a jeszcze bardziej zaniepokojona Maja stała, jakby była drzewem i zapuściła korzenie.
– Gdzieś ty ich zabrał?! – Usłyszała dziewczynka.
Ruszyła znowu powolnym, eleganckim i cichym krokiem zbliżając się do skłóconych partnerów policyjnych.
– Po prostu… Zniknęli!
– Jak to zniknęli?
– Odeszli, przeminęli z wiatrem i kurzem… No dobra, tylko żartuję… zdesynchronizowałem ich.
– Zdesyn… To jest łatwa robota! Ludzie zorientują się, że oni zniknęli bez śladu!
– O czym mówicie? – zapytała dziewczynka z ciekawością przebijającą strach. – Gdzie są rodzice?
– Właśnie – dodał Adam. – Gdzie?
W powyższym dialogu trochę nie wiedziałem, kto co mówi. Wiem, że ta wymiana zdań miała być dynamiczna, ale myślę, że warto jakoś oznaczyć rozmówców.
Przeniosła się do Wyobraźni, a Jakub z niezauważalną dla człowieka prędkością wyjął pistolet i strzelił.
A tu się trochę zastanawiałem, w co/kogo Jakub strzelił.
Ogólnie wrażenie pozytywne :)
Dzięki za wszystkie komentarze i opinie (zarówno pozytywne jak i negatywne).
Shanti
Trochę kuje mnie w oczy logika tworzenia rzeczy przez innych, albo tego nie załapałam po prostu, niby jej świat i reguły (potem okazuje się, że nie, ale tak uważa na początku czytelnik) i niby może niszczyć rzeczy w jej świecie, ale nie dał rady kracie w pokoju? Tego nie zrozumiałam do końca.
Nie przekonała mnie również bohaterka – zachowywała się jak de facto dorosła osoba, przynajmniej w moim odczuciu. Może można by ją postarzeć o te 2-3 lata (mam bratanicę w tym wieku i jest duuuuży przeskok pomiędzy 12 a 15 lat).
Wiem, poszedłem na łatwiznę, ale właśnie taki, nieograniczony i skrępowany jedynie wyobraźnią świat stworzyłem. Logika tego świata tłumaczy, dlaczego stworzenie niezniszczalnej kratki jest możliwe. Bo można sobie coś takiego po prostu wyobrazić.
Co do wieku bohaterki i jej inteligencji z tym związanej. Kojarzysz Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa? Wykorzystałem tu podobny motyw świata równoległego, który znajduje się tak właściwie w innym czasie. Zresztą w moim opowiadaniu znajduje się taki fragment:
Adam bujał się na huśtawce, gdy jego siostra, Maja, powiedziała mu, że idzie do Wyobraźni. Z perspektywy Adama i innych osób, które na nią patrzyły, nie zniknęła nawet na chwilę, chociaż tak naprawdę spędziła tam o wiele więcej czasu.
– Byłam tam dwie godziny – powiedziała.
Pomimo, że Maja jest w ciele dwunastolatki, nie wiadomo, na ile lat się czuje i jaką ma wiedzę, w porównaniu do przeciętnej dwunastolatki. Równie dobrze mogła spędzić w Wyobraźni dziesiątki lat, tak samo jak bohaterowie Opowieści z Narnii, którzy zestarzeli się w tym innym świecie, jednak po powrocie dalej byli w ciele dzieci.
Konrad 1399
Pomysł na opowiadanie miałeś niezły, ale z wykonaniem trochę gorzej. Problem stanowiła dla mnie chaotyczność akcji i wydarzeń, a na koniec doczekałem się odpowiedzi rodzących jedynie więcej pytań.
Mogę wiedzieć, jakie są to pytania?
Finkla
Na przykład nie wiem, na czym polegał trik z kluczami i dlaczego bez niego trudniej się przenosić. Takich pytanek pozostaje więcej.
No właśnie z powodu limitu trochę zabrakło mi miejsca na ekspozycję :/ Będę musiał to następnym razem trochę lepiej wyważyć.
PanDomingo
Dzięki za komentarz!
Pozdrawiam :)
'Cause nothin' lasts forever even cold november rain
Wiem, poszedłem na łatwiznę,
Ja akurat tak nie uważam, bohaterkę odbieram jako nadwrażliwą i nadinteligentną.
Jej świat to jej azyl, królestwo, bezpieczna przystań.
Miałam tu skojarzenia z “Opowieściami…”, lecz nie tylko. Np. “Ania z Zielonego Wzgórza” również często przychodziła mi na myśl. Nawet ciut obu części magicznej i tajemniczej “Alicji…” (oczywiście książkowej, bo o filmie wolę nie wspominać) dostrzegłam.
Jeszcze edycja. Niekoniecznie zresztą tylko dziewczynki z literatury nasuwały mi się przy lekturze tego tekstu. Nie pamiętam teraz, w jakim był wieku (wydaje mi się, że był młodszy) bohater pierwszej części “Dekalogu” Kieślowskiego, ale chłopak ten był absolutnie wybitnym dzieckiem.
Mnie ta opowieść ogromnie się podoba.
Jak wspomniałam, kontynuacje stworzyłyby świetny cykl. :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
No dobrze, w kwestii moich pytań. Pozwól mi najpierw coś powiedzieć.
Czytanie tej opowieści przypomina mi rozkładanie ruskich babek. Otwieram jedną – kolejna, otwieram – kolejna. I tak dalej, ileśtam razy.
W końcu dotarłem do ostatniej, a na niej widnieje wiadomość “by poznać odpowiedź, przeczytaj ukrytą wiadomość cofając się o 3 babki”.
Ok, znalazłem tę wiadomość na rzeczonej babce “już prawie, cofnij się jeszcze o 2 babki”,
2 babki później – “odpowiedź znajdziesz na 2 babce od końca”,
2 babka od końca – “wynik twojego równania to x=87p421/90*321ox”
???
Moje pytania – “o co tu właściwie chodzi?”, “to w końcu jaki jest ten prawdziwy świat?”, “aaa… to ona go zabiła cofając się do poprzedniej wyobraźni?”, “co to znowu za zarządca?”
– Minęłoby o wiele więcej niż sekunda – odpowiedział mężczyzna. – Nie pamiętasz, jakie zasady rządzą prawdziwym światem.
“to jak płynie ten czas w wyobraźni?”.
Generalnie chodzi o to, że nie wiedziałem, co tak naprawdę się dzieje.
Ogranicza nas tylko wyobraźnia… Moim zdaniem tekst świetnie wpisuje się w konkursowy temat. Światy oparte na wyobraźni, jeden wychodzący z drugiego, przenikające się rzeczywistości i nigdy nie wiadomo, co tak naprawdę jest prawdziwe… Podoba mi się taka wizja i podoba mi się rozmach, z jakim wszystko opisujesz :)
Klikam bibliotekę i życzę powodzenia w konkursie.