- Opowiadanie: Morten - Cogitatus (część I)

Cogitatus (część I)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Cogitatus (część I)

– Synku, czemu jesteś smutny?

– Bo nic nie potrafię!

– Co masz na myśli?

– Zawsze marzyłem, żeby zostać naukowcem…

– To bardzo piękne marzenia.

-… ale doszedłem do wniosku, że się do tego nie nadaję.

– Nie zniechęcaj się tak łatwo.

– Jak mam się nie zniechęcać, skoro trzeba mieć talent – którego ja nie mam – by to robić?

– A powiedz mi, co według ciebie oznacza słowo talent?

– Koleżanka powiedziała mi, że to coś, bez czego nie można tego robić… po prostu…

– A pytałeś się, czy ona TO ma?

– Tak. Ona twierdzi, że tego nie ma.

– A skoro ona nie ma, to i ty nie masz? Nie słuchaj jej.

– Jak mam jej nie słuchać, skoro ona jest lepsza ode mnie? Skoro ona twierdzi, że nie ma talentu, to tym bardziej ja go nie mam!

– To, czy masz talent, synku, zależy tylko i wyłącznie od ciebie.

– Ona mówiła, że talent to jest coś, co dostaliśmy w darze od Boga i nie da się tego zdobyć samemu.

– I w pewnym sensie ma rację.

– Nie rozumiem…

– Istnieje jedna bardzo piękna zasada rządząca tym światem.

– Jaka zasada?

– Jeśli czegoś naprawdę pragniesz, to wysyłasz do wszechświata prośbę, która zostanie spełniona.

– Czyli jeśli poproszę Boga, żebym został naukowcem, to to się stanie?

– To nie chodzi o Boga, synku. A przynajmniej nie dosłownie.

-A więc, o co?

– Widzisz, to nie jest tak łatwo wytłumaczyć…

– Jestem mądry, tato!

– A czy jesteś cierpliwy?

– Tak, tak!

– A więc dobrze… Na początek powiedz mi, czy dobrze się czujesz?

– Jak to…?

– Czy nie boli cię głowa?

– No… może trochę. Miałem dzisiaj tyle myślenia! Ale proszę, tato, opowiedz mi!

– Musisz czuć się dobrze, żeby to zrozumieć.

– Tato…!

– Spokojnie, synku. Miałeś być cierpliwy. Dam ci zaraz magiczną kapsułkę, dzięki której ból przejdzie w ciągu 30 minut.

– Magiczna kapsułka…?

– Tak, zobacz.

– To wygląda jak… cukierek!

– To tylko pozory. Tak naprawdę jest to bardzo silny lek. A teraz połknij.

– Smakuje jak cukierek! Tato, nabierasz mnie!

– Przypomnij mi zasadę, która obowiązuje w tym domu?

– „ Zawsze mówimy prawdę". Tak, pamiętam.

– Ten cukierek tak smakuje, żebyś wziął go i nie marudził.

– Och, no dobrze.

– Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. A teraz pójdź do swojego pokoju, połóż się na łóżku i odpręż. Zawołam cię za pół godziny.

– Dobrze, tato.

***

 

– I jak, lepiej?

– Nic mnie nie boli! Miałeś rację, pomogło.

– Przykro mi, że muszę cię rozczarować.

– Co masz na myśli?

– Ty naprawdę zjadłeś cukierka…

– Ale… przecież…

– Wybacz, że cię okłamałem, ale bez tego nasza rozmowa nie miałaby sensu.

– Ale…

– Spróbuj mi wytłumaczyć, co się teraz stało.

– Oszukałeś mnie!

– Już cię przeprosiłem, synku. Nie o to chodzi. Pytam się o lek.

– To nie lek, tylko cukierek. Sam przed chwilą o tym wspomniałeś!

– Pamiętasz może, skąd go wyciągnąłem?

– Tak, z lewej kieszeni…

– No to zobacz…

– Paczka cukierków!

– Tak jak mówiłem.

– Nic z tego nie rozumiem… Przecież cukierek nie może uleczyć bólu głowy!

– To nie cukierek cię uleczył. Sam się uleczyłeś!

– Jak to…? Przecież nie da się samemu leczyć!

– Owszem, da się. Ty jesteś na to niezbitym dowodem.

– Tato, to brzmi… nabierasz mnie!

– Nie, synku, to całkowita prawda. Pamiętasz, jak wspominałem o prośbie, którą wysyła się do wszechświata?

– Tak…

– Ty właśnie wysłałeś taką prośbę… a ona została spełniona!

– Naprawdę?

– A pamiętasz może, co trzeba zrobić, by taka prośba została spełniona?

– Trzeba chcieć…

– A ty chciałeś! Uwierzyłeś w to, że lek ci pomoże, tym samym prosząc wszechświat, by pozbawił cię bólu.

– Czyli naprawdę człowiek może leczyć się sam?

– Sam odpowiedz sobie na to pytanie.

– Już wiem, co chiałeś mi w przekazać przez tę rozmowę. Chciałeś mi udowodnić, że lekarze nie są potrzebni, więc nie muszę się martwić, że nie mam talentu…

– Nie, to zupełnie nie tak! Pokazałem ci, że jeśli bardzo czegoś zapragniesz i nie przestaniesz wierzyć, że to się spełni, to otrzymasz to. Chciałeś pozbyć się bólu głowy, a więc spełniłeś pierwszy wymóg. Potem ja cię oszukałem, byś głęboko uwierzył, że ból naprawdę przejdzie i… udało się!

– To takie proste?

– Nie do końca… Ale o tym później.

– Dlaczego?

– Na razie to nie jest ważne.

– Ale…

– Obiecałeś, że będziesz cierpliwy!

– Dobrze, tato…

– Dziękuję. Teraz sprawdzimy, czy NAPRAWDĘ zrozumiałeś to, co chciałem ci przekazać. Jesteś gotowy?

– Jestem.

– Dobrze. A więc powiedz mi, co to jest talent?

– To jest myśl, którą wysyłamy do wszechświata?

– Tak… A co trzeba zrobić, żeby mieć talent?

– Trzeba naprawdę chcieć…

– I wszystko jasne!

– Wcale nie!

– Dlaczego?

– Tato, nie udawaj. To przecież nie może być prawda! Jeśli byłoby tak, jak mówisz, to mama byłaby piosenkarką…

– Właśnie dlatego to nie jest takie proste. Istnieją różne rodzaje talentów. Jedne łatwiej spełnić, drugie – trudniej.

– Teraz już nic z tego nie rozumiem…

– Pozwolisz, że na chwilę skończymy temat talentu i przejdziemy do innego, który jest z nim ściśle powiązany?

– Jeśli to pomoże mi zrozumieć…

– Pomoże, zobaczysz. Teraz pozwól, że trochę poopowiadam. Staraj się nie przerywać, dobrze?

– Dobrze, tato.

– Opowiem ci historię pewnego pana, który poważnie ucierpiał w wypadku samolotu.

– Przecież nie da się przeżyć wypadku samolotu! Oj, przepraszam…

– Masz rację. Zazwyczaj tak jest. Jednak tym razem bohaterowi mojej historii się poszczęściło.

– Przeżył?

– Miałeś mi nie przeszkadzać. Naucz się cierpliwości, a dowiesz się wszystkiego, czego chcesz.

– Dobrze… Obiecuję, że już nie będę.

– A więc dobrze… Tak, przeżył. Co prawda ledwo, ale jednak. Był w fatalnym stanie. Całe szczęście, że chcesz zostać lekarzem, bo będzie łatwiej mi opowiadać.

Lekarze stwierdzili, że nie da się go wyleczyć; że na zawsze zostanie sparaliżowany. On jednak nie poddał się tak łatwo. Wysłał do wszechświata życzenie. Chciał wyjść ze szpitala do świąt. Przez cały okres rekonwalescencji-

– Co to jest rekonwalescencja?

– Powrót do zdrowia. Przez cały okres rekonwalescencji wierzył, że wyzdrowieje. Jak myślisz, jakie jest zakończenie tej historii?

– Wyzdrowiał?

– Nie wierzysz?

– Przecież lekarze powiedzieli, że to niemożliwe!

– Myśl jest silniejsza od każdego znanego nam leku.

– A dlaczego-

– Poczekaj. Zanim coś powiesz, pozwól, że opowiem ci jeszcze jedną historię. Pamiętasz, o czym mówiła wczoraj mama?

– Że palenie zabija?

– Że palenie zabija… dokładnie. A pamiętasz, co ja miałem do powiedzenia na ten temat?

– Mówiłeś, że zabija, ale nie zawsze.

– Właśnie… nie zawsze. Wiesz może, dlaczego tak się dzieje?

– Nie mam zielonego pojęcia…

– No tak, mogłem się domyślić. Czasami zapominam, że rozmawiam z małym chłopcem.

– Ja jestem duży… i mądry! Przecież będę naukowcem!

– Jesteś mądry, ale nie na tyle.

– Zobaczysz, że jestem!

– Dobrze. Dam ci tę szansę, ale najpierw pozwól, że dokończę. Palenie papierosów niezaprzeczalnie niszczy organizm; dlatego właśnie mama karygodnie ci tego zabroniła.

– Nie ma racji?

– Ma, ale nie do końca. Proszę, nie przerywaj. Palenie niezaprzeczelnie niszczy organizm, ale to od nas zależy, czy poddamy się temu atakowi, czy go przetrwamy. Wyobraź sobie, że chcesz zaszachować wrogiego króla. Przeciwnik nie ma żadnej bierki, a Ty masz wszystkie. Kto wygra?

– Oczywiście, że ja.

– Właśnie. Na tej samej zasadzie działają papierosy: wysyłają armię bierek, by zaszachować twojego króla. Jeśli masz odpowiednią ilość bierek, obronisz się; jeśli nie, przegrasz.

– Od czego to zależy?

– Od myśli!

– Myśli?!

– To takie dziwne? Przypomnij mi, co o niej wiesz.

– To jest sygnał, który wysyłamy do świata, gdy czegoś naprawdę chcemy.

– Teraz jaśniej?

– Nie! Przecież nikt normalny nie chce, żeby papierosy go zabiły.

– Czyli każdy wysyła myśl?

– Tak!

– A teraz przypomnij sobie sytuację z cukierkiem.

– Uwierzyłem, że to prawdziwy lek i dzięki temu mi przeszło.

– Bardzo dobrze. A teraz powiedz mi na pytanie: czy osoba, która pali papierosy, zdaje sobie sprawę z tego, że to niszczy swój organizm?

– Chyba tak…

– Nie chyba, tylko na pewno. Teraz, mój drogi, będziesz mógł mi pokazać, jak mądry jesteś.

– Naprawdę?

– Tak. Skoro dana osoba wie, że paląc niszczy swój organizm, to dlaczego to robi?

– Mama mówiła, że w ten sposób chce coś udowodnić światu.

– I miała rację. Dobrze. A teraz powiedz, czy papierosy niszczyłyby organizm, gdyby ktoś wierzył, że jego myśl jest silniejsza od ich działania?

– Nie! To tak jak z cukierkiem!

– A więc nie jesteś tak głupi, jak mi się wydawało…

-Tato…!

– Tylko żartowałem!

– Zobacz, która to godzina. Na dzisiaj wystarczy. Jutro dokończymy naszą rozmowę.

– Ja nie chcę spać!

– Dobrze, w takim razie nigdy jej nie dokończymy.

– Dlaczego mam się ciebie słuchać, skoro mnie okłamałeś?

– Nie szantażuj mnie, synku. Zrobiłem to, żeby ci pomóc. A teraz marsz do łóżka, bo zawołam mamę!

– Ale… ja…

– Powiedziałem: już! Nie zmuszaj mnie, żebym podnosił głos.

– Och… No dobrze…

 

Dalszy ciąg wkrótce.

Koniec

Komentarze

Oj, oj, tak mi to wygląda na mariaż Paulo Coelho z "Potęgą podświadomości".

Jak ma być dalej w ten moralizatorsko-paramistyczny deseń, to napisz - nie będę czytał dalej. Ale lepiej, żebyś miał jakiegoś diabełka w pudełku, jakiegoś przewrotnego asa pik w rękawie...

Więc bez oceny. Jak na razie.

A ja przyznam, że na swój sposób bardzo mnie to zaciekawiło. Z chęcią zobaczyłbym co będzie dalej.

Sam tylko dialog i  można mieć obawę, że się pogubi w którymś momencie. Co ciekawe, to się ze mną nie stało, więc plus. Ale co z tego wyniknie? Nie mam pojęcia, oby była ukryta jakaś niespodzianka w kolejnych częściach.

Dialogi, dialogi, dialogi... I rozmowa, majaca "głębszy sens". Ile ten dzieciak ma lat? Bo ja mu dawałam pięć. Na poczatku myślałam, że rozmawia z mamą, a nie z tatą. I rodzice nie rozmawiają z dziećmi w taki sposób. Nie wiem, czy w ten sposób udały by się porozmawiać z każdym szesnastolatkiem*, a co dopiero z małym chłopcem. Jestem na nie.
Oceny brak.

*Zanim zaczniecie się buntować, sprostowanie: w tym opowiadaniu występuje myślenie hipotetyczne; poprzez przykłady, odnosimy się tutaj do wytłumaczenia zagadnienia. Niestety wbrew pozorom, rozumienie takie jest sztuką trudną i zależy od bardzo wielu czynników, które miały na nas wpływ podczas dorastania np. ilość przeczytanych ksiażek vs obejrzanych bajek w telewizji. Wiem jak to brzmi, ale tak już jest ;)

Może jakoś z tego wybrniesz ;)

Jestem zdania bardzo zbliżonego do opinii Lady Madder. Różnica polega głównie na tym, że nie przeszkadza mi forma wyłącznie dialogowa.

Można założyć, że jest to dziecko "trochę bardziej uzdolnione" z dwóch powodów:

1. planuje w tak młodym wieku zostać naukowcem

2. to w końcu portal o fantastyce

Będę oponować: bardziej uzdolnione i nie wie co to jest talent? Nie przemawia to do mnie poprostu. I jak w młodym wieku? Nigdzie nie było podane. A dzieci mogą chcieć być kimkolwiek, nie koniecznie orientując się do końca, na czym dana praca polega.

Mógł się np. naoglądać Laboratorium Dextera ;)

Jak dla mnie: cały tekst składa się z moralizowania. Do tego ewidentna indoktrynacja w stronę naiwnie-optymnistycznego modelu świata.
I sprawdź, co onacza słowo "karygodnie"...

Mnóstwo moralizatorstwa, a sensu w tym, jak nie było na początku, tak nie ma i na końcu. Może umyka mi jakiś "głębszy sens" powyższego tekstu, ale nie podobało mi się i na pewno nie przeczytam dalszego ciągu.

Bardzo średnie.

Mnie także średnio się podobało, nie wciągnęło, za to przynudzało.

Szara, oczywiście, błąd. Powinno być "kategorycznie" :)

Nowa Fantastyka