- Opowiadanie: kasjopejatales - Dawca koszmarów

Dawca koszmarów

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Dawca koszmarów

Pozwólcie, że coś wam opowiem.

Od dziecka cierpię na koszmary. Winę zrzucam całkowicie na rodziców, których śmierci byłem świadkiem. I mówię to, mając pełną świadomość tego, jak irracjonalnie brzmi obwinianie kogoś za to, że został zamordowany.

Wracając jednak do sedna.

Całe dorosłe życie poświęciłem na pozbycie się koszmarów. Zacząłem od zdrowej diety i sportu. Potem odwiedzałem kolejno znachorów i medyków. Pozwalałem im robić ze mną, co chcieli. Wszystko po to, aby zyskać odrobinę spokojnego snu.

Chyba nie muszę mówić, że tylko straciłem majątek?

Gdy długość snu, w tym także jego jakość, drastycznie się obniżyła i zaczęła zagrażać życiu, zmuszony byłem zwrócić się ku magii i okultyzmowi. I nie zrozumcie mnie źle. Tym razem nie chodziło o przywołanie diabła, który w zamian za podpisany cyrograf, dałby mi to, czego pragnąłem. Tego już próbowałem. Przeżyłem wtedy kilka żenujących chwil, gdy czart wił się ze śmiechu na podłodze mojego salonu. Do dziś nie rozumiem, o co mu chodziło. To, że byłem ateistą, nie powinno mieć przecież nic do rzeczy. Prawda?

Zresztą, nieważne. Stan, w jakim się znajdowałem, nie pozwalał na sprawne myślenie. Regularnie traciłem przytomność przy zawalonym magicznymi księgami stole. Recytowałem każde zaklęcie, często popełniając drobne błędy, a w niektórych przypadkach zupełnie przekręcając sens obrzędu. I wtedy nastąpił przełom.

I nie, dalej miałem koszmary. Ta historia aż tak dobrze się nie kończy.

Pewnej nocy przebudziłem się zlany potem i nie tylko. Przez sen musiałem zaciąć się kartką, bo krew zalała księgę, na której zasnąłem. Zmęczony próbowałem podeprzeć ręką głowę, ale zakrwawiony policzek i spocona dłoń to złe połączenie. Przywaliłem głową w biurko, tracąc przytomność.

Następnego dnia obudziłem się zadziwiająco wypoczęty. Czułem się dobrze, a przynajmniej do momentu, gdy zobaczyłem na biurku bryłkę złota. Patrzyłem na nią, zastanawiając się jakich halucynacji tym razem doświadczam. Złoto okazało się jednak prawdziwe.

Przez kolejnych kilka dni sytuacja się powtarzała. Zasypiałem, potem budziłem się wyspany, a obok leżała grudka złota. Raz większa, raz mniejsza. Zdeterminowany, by poznać prawdę, przeprowadziłem rytuał odtworzenia, na którego składniki wydałem całe złoto.

Obserwując echo wydarzeń, czułem narastającą ekscytację, która jednak szybko przerodziła się w zgrozę. W skrócie? Kojarzycie może mózgojada? Nie, może i lepiej. Nie jest to coś, co chcielibyście spotkać. A do mnie przyszło coś podobnego. Sparaliżowany strachem patrzyłem, jak zjawa przysysa mi się do twarzy. Okropne mlaskanie przyprawiało o mdłości. Gdy skończyła żywić się moim koszmarem, oblizała jęzorem wargi. Jedną z macek sięgnęła w głąb siebie, gdzie podczas posiłku sukcesywnie formowała się złota grudka.

Zanim potwora rozpłynęła się w powietrzu, powiedziała coś, co skrzętnie zanotowałem. Tłumaczenie zajęło tydzień, a słowa doprowadziły mnie do histerycznego śmiechu.

 

Zmora przyszła ponownie do człowieka, którego koszmary smakowały wanilią i migdałami z nutą egzystencjalnej rozpaczy. Zdziwił ją jednak widok notatki na jego piersi. „Cześć! Widzę, że moje bezwartościowe koszmary, są dla ciebie czymś cennym. Mam więc propozycję: ty sprowadzisz kolegów, a ja znajdę ludzi ze smacznymi koszmarami. Naszą restaurację nazwiemy: Kuchenne koszmary. Co ty na to, partnerze?” Zjawa zamyśliła się, po czym oblizała uśmiechnięte usta.

Koniec

Komentarze

Cześć!

Spojrzałem na opowiadanie i z miejsca przypomniał mi się Mickiewicz:

Winę zrzucam całkowicie na rodziców, których śmierci byłem światkiem.

– Z czego rodzi się cały człowiek, mały światek?

– Z iskry tylko.

– Czym jest śmierć, która przerwie myśli mych dostatek?

– Jedną chwilką.

Efekt niezamierzenie komiczny. Klasyczny kłopot typu “francuska wyżyna – Francuzka wyrzyna”. Ortografia, jak wiadomo, została pierwotnie obmyślona jako wsparcie w jednoznaczności komunikacji. W czasach sprzed regulacji języka notorycznie pojawiały się problemy takie, jak z angielskim słowem makrela, zapisywanym na 44 różne sposoby w zakresie od macquerelle do maycrel.

Gdy długość snu, w tym także jego jakość, drastycznie się obniżyła

Jakość kategorycznie nie jest częścią składową długości.

Regularnie traciłem przytomność, przy zawalonym magicznymi księgami stole.

Przecinek przed “przy” zbędny.

Ta historia, aż tak dobrze się nie kończy.

Przecinek przed “aż” także zbędny.

Obserwując echo wydarzeń, moja początkowa ekscytacja szybko przerodziła się w zgrozę.

W znaczeniu, że ekscytacja obserwowała echo wydarzeń? Uwaga na podmiot uciekający do imiesłowowych równoważników zdań podrzędnych!

 

Nie wykluczam, że można tego znaleźć sporo więcej, chwilowo nie mam czasu dokładnie sprawdzać. Przynajmniej koncepcja raczej oryginalna (wyraźna analogia do roślin żywiących się zbędnym nam dwutlenkiem węgla).

Życzę szczęśliwego rozwoju literackiego i pozdrawiam!

Cześć, Kasjo! 

Widzę tu ciekawy pomysł, ale tekst jest chyba troszkę zbyt gęsty, żeby zobaczyć tu wielość zawartych w nim kontekstów i znaczeń. Wizja opętania i traumy z dzieciństwa jakoś tak mimowolnie nasuwa skojarzenia z Fullmetal Alchemist. Niemniej zaskakująca puenta, uderzająca w ton weirdu przypadła mi do gustu.

Pozdrawiam

Hej ;) Szybko popraw tego świaTka z pierwszych zdań! Hm, dziwnie się czuję, bo dopiero co pisałem na konkurs bizarro o mózgojadzie i piekielnych rewolucjach. Niezła zbieżność kilku tematów, chyba, że gdzieś tam mój tekst czytałaś i w jakiś sposób Cię zainspirował. Generalnie nie przepadam za taką narracją. Nie lubię, gdy narrator zwraca się do mnie bezpośrednio. Czuję wtedy, że chce mi coś opowiedzieć na siłę, wmawiajac co mam myśleć i jak pewne rzeczy postrzegać. Tak więc już pierwsze zdanie sprawiło, że podszedłem do tekstu z pewnym dystansem. No i dalej też jakoś mnie nie pochłonęło, z wyjątkiem końcówki. Ta jest ciekawa i zaskakująca. Reasumując. Pomysł ciekawy, ale sposób jego przedstawienia nie trafił do mnie. Pozdrawiam!

Cześć, Kasjopejatales!

Przy krótkich tekstach nie mam nic do zastosowanej przez Ciebie narracji. Czuję się, jakbym czytała jakąś kartkę z pamiętnika czy coś. Dlatego mi to nie przeszkadza, ale jak wspomniałam, tylko przy tak krótkich tekstach. ;) Wątek okultyzmu, itp., dosyć ciekawy, ale spodziewałam się czegoś bardziej konkretnego. Końcówka mnie nie ujęła, ani nawet nie rozbawiła. Jednak zamysł z magią i okultyzmem na plus. :) Można byłoby zrobić z tego coś naprawdę fajnego. Czegoś mi zabrakło w zakończeniu.

Pozdrawiam!

 

Witaj.

Też od razu mimowolnie skojarzyłam potworę z opowiadaniem, jakie miałam przyjemność czytać o piekielnych rewolucjach kilka tygodni temu. Z tym, że ja zawsze z czymś kojarzę czytane teksty. :)

Pomysł niebanalny, podoba mi się, opowiadanie jest bliskie czytelnikowi, piszesz w sposób poufały, swojski, przyjacielski. 

Przedmowa mocno mnie poruszyła, bo jest nadzwyczaj zagadkowa. :)

 

Pozdrawiam. :)

 

Pecunia non olet

Jakoś mi najbardziej w głowie zapadł Twój tekst “Śpij, dziecino, śpij” i kiedy tylko zacząłem czytać i pojawił się moty koszmarów i martwych rodziców, pomyślałem, że będzie tak ciężki klimat jak w tamtym opowiadaniu. Ale nie jest.

Ten szort do pewnego momentu mi się podobał, bo zagęszczałaś klimat, zagęszczałaś, i nagle wrzuciłaś groteskowego potworka żywiącego się koszmarami, z którym główny bohater chce otworzyć knajpę dla pożeraczy koszmarów. Było trochę grozy z jednym motywem humorystycznym a skończyło się na dziwnym absurdzie. Nie poczułem tego zakończenia, więc tym razem nie mogę Ci szczerze napisać, że mi się podobało. O tyle, o ile zdołałem się dowiedzieć z ostatniego konkursu czym jest bizarro, uważam, że ten tekst w tę stronę skręca zakończeniem. I jeśli popatrzeć na tekst jak na bizarro, to się broni, jednak poza tą konwencją jakoś nieszczególnie mi leży.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Witam wszystkich i serdecznie dziękuje za przeczytanie :)

 

Ślimak Zagłady

Przynajmniej koncepcja raczej oryginalna (wyraźna analogia do roślin żywiących się zbędnym nam dwutlenkiem węgla).

Generalnie taki był zamysł: "magiczna" zamiana czegoś bezwartościowego na wartościowe. A i w przypadku zjawy jest to raczej przedziwna forma wypróżnienia się :D

 

oidrin

Niemniej zaskakująca puenta, uderzająca w ton weirdu przypadła mi do gustu.

Coś ostatnio do tego weirdu mam – chyba za bardzo mi się konkursy o tej tematyce spodobały ;)

 

Realuc

Hm, dziwnie się czuję, bo dopiero co pisałem na konkurs bizarro o mózgojadzie i piekielnych rewolucjach.

Parę tekstów konkursowych czytała, ale do twojego nie zdążyłam zajrzeć (będę musiała nadrobić, skoro podobny temat).

Generalnie nie przepadam za taką narracją. Nie lubię, gdy narrator zwraca się do mnie bezpośrednio.

U mnie bywa różnie, najczęściej wyznaję zasadę "czytam, co dają" i później decyduje czy mi się podobało, czy nie, ale raczej żaden typ narracji mnie nie odpycha (choć trochę nazbyt pompatyczny ma szansę).

 

Utrapienica

Czuję się, jakbym czytała jakąś kartkę z pamiętnika czy coś.

Trochę tak miało być. W ten sposób miałam nadzieje, że opowieść bohatera będzie bardziej osobista.

 

bruce

Pomysł niebanalny, podoba mi się, opowiadanie jest bliskie czytelnikowi, piszesz w sposób poufały, swojski, przyjacielski.

Właśnie taki był mój zamiar ;)

Przedmowa mocno mnie poruszyła, bo jest nadzwyczaj zagadkowa. :)

:D

 

Outta Sewer

Nie poczułem tego zakończenia, więc tym razem nie mogę Ci szczerze napisać, że mi się podobało.

Rozumiem :) Trzeba przyznać, że jest to specyficzny szorciak. Taki miszmasz stylów, trochę nie pasujących, choć w mojej głowie właśnie dzięki temu się łączących.

Weirdowa końcówka podobała mi się, lecz czytało się tak sobie. Odchudziłabym miejscami, bo tekst robi się gęsty od słów, składni, a nie treści, która staje się tłem. Tak jakby kamienie, zwalone drzewa zatrzymywały nurt strumienia.

Powodzenia w konkursie!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Hah, zaczyna się niewinnie, niemal nudnie, żeby dwa akapity dalej wpaść w rytm powoli narastającego nastroju lovecraftowego, aż na końcu prask, z zaskoczenia czytelnik obrywa humorystycznym plaskaczem :D Niezłe przeskoki. Diabeł, który zatoczył się ze śmiechu, też dobry ;-)

Fajny pomysł na magiczną produkcję złota. Bohater wygląda na Amerykanina, skoro od razu pomyślał o biznesie. Czyli trzymamy się klimatów Lovecrafta. ;-) Wesoła końcówka dobrze, IMO, zrobiła tekstowi.

Obserwując echo wydarzeń, moja początkowa ekscytacja szybko przerodziła się w zgrozę.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to ekscytacja obserwowała.

Babska logika rządzi!

Finklo, napisałem to przecież już w swoim pierwszym komentarzu, ale Autorka nie przejęła się i nie poprawiła. Jestem tu jeszcze stosunkowo świeżym użytkownikiem i właściwie nie wiem, czy wypada się tak wielokrotnie narzucać z daną poprawką – ostatecznie to Jej tekst i Jej potknięcie językowe, które chyba ma prawo świadomie zachować? Jak to dokładnie tutaj działa?

Jak zwykle ostatnimi czasy, wybaczcie spóźnione odpowiedzi :)

 

wilk-zimowy, dzięki za konkurs z takim limitem, bo to naprawdę super wyzwanie. Na tyle, że popełniłam dwa teksty, ale jako że w tym drugim zabrakło fantastyki, to go już tu nie wklejałam.

Finkla :) Jakoś się tak okazało, że klimaty wierd i lovercraft bardzo mi pod pasowały (choć tak na mój własny sposób).

Obserwując echo wydarzeń, moja początkowa ekscytacja szybko przerodziła się w zgrozę.

W zdaniach tego typu nie wolno zmieniać podmiotu, bo wychodzi, że to ekscytacja obserwowała.

Kurcze, Ślimak Zagłady mi na to zwracał uwagę, ale zapomniałam to w końcu poprawić. Ogarnę to :)

 

Ślimaku,

Jestem tu jeszcze stosunkowo świeżym użytkownikiem i właściwie nie wiem, czy wypada się tak wielokrotnie narzucać z daną poprawką – ostatecznie to Jej tekst i Jej potknięcie językowe, które chyba ma prawo świadomie zachować? Jak to dokładnie tutaj działa?

Całkowicie moja wina :) Normalnie poprawiam w trymiga, tylko teraz dysponuję ujemnym czasem. Stąd też tak spóźnione odpowiedzi na komentarze.

 

Edit: Zmienione: “Obserwując echo wydarzeń, czułem narastającą ekscytację, która jednak szybko przerodziła się w zgrozę.”

Kasjo. No. Teraz w porządku.

 

Ślimaku, raczej nie ma sensu zwracać wielokrotnie uwagę na to samo (chyba że autor wierzy w demokrację i poprawia dopiero po decyzji większości ;-) ). Ale warsztatowe uwagi w komentarzach pod obcymi tekstami bardziej skanuję niż czytam i nie zauważyłam Twojej. A taka zmiana podmiotu wyjątkowo mocno gryzie mnie w oczy, więc wyłapałam.

Babska logika rządzi!

Pozwólcie, że coś wam opowiem.

A gdyby ktoś nie pozwolił?

Na szczęście czytało się nieźle, choć żałuję, że skąpy limit nie pozwolił na opisanie koszmarów trapiących bohatera. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

mortecius, Asylum – wybaczcie pominięcie w odpowiedzi! Głupi brak czasu, głupi ;) Niemniej jestem wdzięczna za opinię.

Finkla Uff! ;D

regulatorzy

A gdyby ktoś nie pozwolił?

To byłoby najkrótsze opowiadanie w konkursie ;)

Na szczęście czytało się nieźle,

Cieszę się!

choć żałuję, że skąpy limit nie pozwolił na opisanie koszmarów trapiących bohatera. ;)

Wątpię, aby sam chciał o tym opowiadać, więc może i lepiej. Ważne, że zjawie smakowało ;)

Wątpię, aby sam chciał o tym opowiadać, więc może i lepiej. Ważne, że zjawie smakowało ;)

Pewnie by nie chciał, ale lubię czytać o koszmarach, zwłaszcza postaci fikcyjnych. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, jak ktoś się wreszcie porządnie wyśpi, to mu od razu dobre pomysły przychodzą do głowy i nawet biznes wymyśli :)

Podobało mi się. Zaczyna się wręcz depresyjnie, ale powolutku zmierza w inną stronę. Muszę jednak powiedzieć, że parsknięcia śmiechem na zakończenie się nie spodziewałam. Mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Witaj, Irka_Luz :)

 Od depresji i skrajnego wyczerpania do świetnie prosperującego biznesu – to musi być fantastyka!

Muszę jednak powiedzieć, że parsknięcia śmiechem na zakończenie się nie spodziewałam.

Mission accomplished!

Fajne i dobrze się czytało.

Jedynie z chęcią bym się dowiedziała więcej o koszmarach bohatera, a konkretnie o tym, jakie wizje go dręczyły :) Tak czy inaczej, oceniam lekturę za przyjemną i dodaję kolejnego bibliotecznego kliczka. Końcówka uśmiechnęła :)

katia72 :)

Wdzięcznam za przeczytanie i cieszę się, że końcówka wywołała uśmiech!

Co do snów (bo to stały temat komentarzy): jak tak dalej pójdzie, to koszmary bohatera staną się koszmarem pisarza ;D

Cześć, Kasjo!

 

Bardzo zręczna narracja. Płynnie napisane, nie zaciąłem się na niczym. Bardzo fajny twist na końcu. Widzę wyżej, że nie wszystkim siadł, ale na mnie pisana groza raczej nie działa, więc nie wszedłem w klimat strachu itd. Potraktowałem raczej jako ciekawą gawędę, która ostatecznie skręciła jeszcze w dość osobliwe zakątki.

 

Nie ma co się rozpisywać – idę po ostatniego klika ;)

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Krokus, witaj :)

 

Nie myślałam, że ktoś się tu jeszcze pojawi! Tym bardziej dzięki za przeczytanie.

 Bardzo fajny twist na końcu.

Na tym najbardziej mi zależało, więc cieszę się, że wyszło tak, jak sobie zaplanowałam.

Nie ma co się rozpisywać – idę po ostatniego klika ;)

Wdzięcznam za docenienie (dodatkowo w postaci klika) ;D

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Anet, jak zwykle dzięki za przeczytanie :D

Nowa Fantastyka