- Opowiadanie: alak666 - Wodorejka

Wodorejka

Trochę baśni i wierzeń słowiańskich. Dla tych, co lubią.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Wodorejka

Płynęła wśród wodorostów, ciesząc się z muśnięć delikatnych jak dotyk kochanka. Rybki rozczesywały jej splątane włosy. Właśnie wstała, wybudzona z nagłego, głębokiego snu bez wizji i odpoczynku. Teraz już zawsze będzie odpoczywać. Poczuła lekkie uszczypnięcie raka. Spojrzała na niego i roześmiana przytrzymała palcami szczypce. Ogromny szczupak przytulił pysk do jej policzka, jakby chciał pocałować dziewczę na powitanie. Węgorz podpłynął, owinął się wokół szyi – niczym wyleniały boa. Cieszyła się, pluskała, nurkowała, rybim ogonem wodnikowi machała.

Aż nadszedł wieczór, a wraz z jego nadejściem nad stawem pojawił się w blasku księżyca zbłąkany młodzieniec. Głęboko w las zabrnął. Usiadł na brzegu, zanurzył zmęczone stopy w chłodnej wodzie i oparł się o pień drzewa. Spojrzał na odbicie księżyca w tafli stawu, gładkiej jak w lustro na królewskim dworze.

Dziewczyna zobaczyła chłopca i zapragnęła podpłynąć bliżej, lecz wodnik zmarszczył czoło i srogim spojrzeniem oddalił syrenę w ciemną głębię. Sam zbliżył się do młodzieńca i głośno zawodząc żabim głosem zwrócił uwagę przybysza. Ten roześmiał się na samcze zaloty i odpędził zielonego stwora, rzucając weń szyszkami i patykami. Rozzłościł się wodnik, wiły zawołał, by zatańczyły chłopaka na śmierć. Dwa razy nie trzeba było powtarzać, ujęły przybysza za ręce, ramiona i nogi, porwały w śmiertelny pląs, z którego jeszcze nikt żywym nie uszedł.

Posmutniała dziewczyna na widok mdlejącego chłopca. Upadł na piasek, tuż przy stawie. Serce jeszcze słabo biło. Ruszyła do brzegu by wziąć ciało w ramiona. Wodnik ją ubiegł. Schwycił leżącego za rąbek koszuli i wciągnął do wody na pewną zgubę.

Syrena zebrała w sobie odwagę i ogonem smagnęła wodnika, wyrzuciła go w powietrze, aż poszybował w stronę gęstego tataraku. Dopadła młodzieńca, gdy ten otworzył oczy i spojrzawszy na nią wyszeptał:

– Wodorejko, odnalazłem cię.

– Ktoś ty? – zapytała syrena, ale odpowiedzi nie otrzymała. Bez tchu, z obliczem szczęśliwym, opadł chłopak bez życia, w miękki muł na dnie stawu.

Co miesiąc, podczas pełni księżyca syrena odnajduje kości młodzieńca i chociaż nie pamięta, kim dla niej był za życia, chwyta kościstą dłoń i do swej sinej, martwej piersi przyciska.

Koniec

Komentarze

Witaj, alak666. Ładna miniaturka w sensie fabularnym, zapowiada się banalnie, ale potrafiłaś tak poukładać znane kawałki, że wyszła oryginalna opowiastka z paroma twistami i sporą dozą niedopowiedzeń, ale to nadaje baśniowy charakter tej historyjce.

Nieco gorzej z wykonaniem. Stylizacja to trudna sztuka, a z niezrozumiałych dla mnie zaiste powodów panuje powszechne przekonanie, że szyk przestawny z czasownikiem na końcu zdania (albo wręcz przeciwnie: na jego początku) załatwia sprawę. Sęk w tym, że nie tylko nie załatwia, ale czasem wręcz daje efekt niezamierzenie komiczny.

Archaicznego słownictwa nie masz dużo i dobrze, bo z tym też nie należy przeginać, chyba że się sztukę stylizacji czy pastiszu opanowało do perfekcji.

W Twoim tekście czuje się senny rytm, ale te czasowniki wyrzucone na koniec w wielu miejscach zgrzytają. Zastanowiłabym się nad przeniesieniem większości z nich tam, gdzie ich miejsce w zdaniu, a zostawieniem tylko w tych paru miejscach, gdzie da to refreniczny efekt.

 

Jest też trochę babolków interpunkcyjno-składniowo-stylistycznych), np.

(Nie przejmuj się, że jest ich dużo, to wszystko da się naprawić – a taki tu panuje zwyczaj, że nad tekstami pracujemy. Autor nie musi się ze wszystkimi uwagami zgadzać, ale warto je przemyśleć, bo tekst istnieje zawsze w konfrontacji z czytelnikiem :) )

 

Węgorz podpłynął, owinął się wokół szyi[-,] niczym wyleniały boa.

 

Aż nadszedł wieczór, a z nim zbłąkany młodzieniec, w blasku księżyca dotarł do stawu.

To zdanie się sypie, prawdopodobnie dlatego, że za dużo tu chciałaś upchnąć. Zdanie rozpada się na dwie części: “Aż nadszedł wieczór, a z nim [nadszedł] zbłąkany młodzieniec” oraz “zbłąkany młodzieniec[-,] w blasku księżyca dotarł do stawu”. Młodzieniec jest podmiotem dla dwóch czasowników, ale to się nie składa w sensowną całość. Pomysł, że nadszedł wieczór, a z nim młodzieniec, jest do przełknięcia w takiej poetyzowanej prozie, ale wtedy nie dowalaj tym drugim zdaniem. Albo zrezygnuj z młodzieńca nadchodzącego z wieczorem, plus minus tak: “Aż nadszedł wieczór, a wraz z jego nadejściem nad stawem pojawił się w blasku księżyca zbłąkany młodzieniec”.

 

Dziewczyna zobaczyła chłopca i zapragnęła podpłynąć bliżej, lecz wodnik zmarszczył swe czoło i srogim spojrzeniem oddalił w ciemną głębię.

Zasadniczo marszczymy własne czoło, więc dopiero gdyby mocą magiczną marszczył cudze, zasługiwałoby to na podkreślenie zaimkiem dzierżawczym ;) A tak serio: zaimki dzierżawcze, ze szczególnym uwzględnieniem “swój” we wszystkich formach, to straszne zaśmiecacze. Po polsku zazwyczaj nie są potrzebne i podejrzewam w ich rosnącym nadużywaniu wpływ języka angielskiego, gdzie ze względu na odmienność fleksyjną są konieczne.

 

Sam zbliżył się do młodzieńca i głośno zawodząc żabim kumkaniem, zwrócił uwagę przybysza.

Albo “głośno zawodząc żabim kumkaniem” jako wtrącenie, wtedy między dwoma przecinkami, albo nie jako wtrącenie, wtedy bez przecinków. Skądinąd zawodzenie kumkaniem jakoś mi średnio pasuje, to zupełnie inne dźwięki: zawodzenie to coś przeciągłego, a kumkanie to takie staccato. Może żabi głos by wystarczył?

 

Posmutniała dziewczyna[+,] widząc mdlejącego chłopca.

Lepiej: na widok mdlejącego chłopca (wtedy oczywiście bez przecinka.

 

Ruszyła do brzegu[+,] by wziąć gasnące ciało w ramiona.

Ciało nie może być gasnące. Może być słabnące, omdlewające, umierające, ale nie gasnące. Człowiek od biedy może być gasnący, życie może być gasnące, ale nie ciało – chyba że zostało podpalone. To jest błąd frazeologiczny dlatego, że bardzo blisko masz frazeologizmy poprawne (wspomniane: człowiek gasł, ale nie ciało gasło). W artystycznej prozie można wymyślać nowe, ale takie zbyt bliskie nie sprawiają wrażenia oryginalności, tylko po prostu błędu.

 

opadł chłopak bez życia[-,] w miękki muł na dno stawu.

Lepiej: na dnie stawu. Ewentualnie potraktować to jako wyliczenie “miejsc” opadania, ale to naciągane.

 

Co miesiąc[-,] podczas pełni księżyca syrena odnajduje kości młodzieńca i chociaż nie pamięta, kim dla niej był za życia, chwyta kościstą dłoń i do swojej sinej, martwej piersi przyciska.

Tu od biedy “swojej” (swej?) może zostać, bo teoretycznie mogłoby chodzić o jego pierś (choć jeśli to tylko kości, to nie bardzo). Ale wyrzuciłabym. Inwersja na końcu nie pasuje do reszty zdania.

http://altronapoleone.home.blog

Witaj.

Prześliczna, nostalgiczna, rzewna piosenka, napisana w cudny sposób – tak opisałabym Twój tekst. :)

Wzruszająco przedstawiłaś historię, która mogłaby posłużyć za scenariusz pięknej, animowanej baśni.

Gratuluję i pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

Obrazek ukazujący dzień syreny i jej zauroczenie chłopcem. Jako wprawka sprawdza się, ale brakło mi tutaj ciekawej historii. Owszem, wykorzystałaś kilka postaci z wierzeń słowiańskich, jednak śmiertelny taniec chłopca z wiłami i utopienie go przez wodnika to dla mnie trochę za mało.

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

Rak uszczyp­nął lekko. Spoj­rza­ła na niego i ro­ze­śmia­ła się, przy­trzy­mu­jąc pal­ca­mi jego szczyp­ce. Ogrom­ny szczu­pak przy­tu­lił pysk do jej po­licz­ka… ―> Czy wszystkie zaimki są konieczne?

A może: Poczuła lekkie uszczypnięcie raka. Spojrzała na niego i roześmiana przytrzymała palcami szczypce. Ogromny szczupak przytulił pysk do jej policzka.

 

Spoj­rzał na od­bi­cie księ­ży­ca w tafli stawu gład­kie jak w lu­stro na kró­lew­skim dwo­rze. ―> Bardzo koślawe zdanie. Co tu jest gładkie – odbicie księżyca, staw czy może tafla?

A może miało być: Spoj­rzał na od­bi­cie księ­ży­ca w tafli stawu, gład­kiej jak lu­stro na kró­lew­skim dwo­rze.

 

lecz wod­nik zmarsz­czył swe czoło i sro­gim spoj­rze­niem od­da­lił w ciem­ną głę­bię. ―> Zbędny zaimek – czy marszczyłby cudze czoło? Czy dobrze rozumiem, że własne zmarszczone czoło wodnik oddalił w ciemną głębię?

 

ogo­nem sma­gnę­ła wod­ni­ka, wy­strze­li­ła go w po­wie­trze… ―> Raczej: …ogo­nem sma­gnę­ła wod­ni­ka, wyrzuciła go w po­wie­trze

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przepraszam, ale jestem tu nowa i nie mam pojęcia jak każdemu z osobna mogę podziękować i odpowiedzieć na komentarz.

 

Wszystkim jestem wdzięczna za pochylenie się nad tekstem. Tak, to jest wprawka poranna. Codziennie wstaję o 5.00 rano, by na 7.00 być w pracy. Czasami piszę wtedy krótkie wprawki, ćwiczę wyobraźnię. Opowiadania z elementami wierzeń słowiańskich pisze znacznie dłuższe. Z Przedwiecznymi powstał cykl.

 

Składnię mam poczochraną. Wiem, trochę naleciałości niemieckiej składni. To z dzieciństwa, w domu dziadkowie mówili po niemiecku. 

 

Dziękuję za sugestie zmian tekstu, by stał się lepszy w odbiorze. Naniosę poprawki, bo chcę się nauczyć, z Waszą pomocą, lepiej pisać :)

Pozdrawiam serdecznie.

Alak666, jestem przekonana, że powyższe podziękowanie usatysfakcjonuje wszystkich, którzy do tej pory przeczytali i skomentowali Wodorejkę. Ja jestem usatysfakcjonowana i bardzo się cieszę, że propozycje zmian uznałaś za przydatne. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wiem, trochę naleciałości niemieckiej składni. To z dzieciństwa, w domu dziadkowie mówili po niemiecku. 

Ech, zazdrość. Moi dziadkowie byli jeszcze w pełni dwujęzyczni, ale już pokolenia mojej Mamy nie nauczyli po niemiecku, więc mnie też i teraz ledwie coś dukam w języku przodków :(

http://altronapoleone.home.blog

regulatorzy – dziękuję, cenię sobie wszelkie uwagi i propozycje. Konstruktywna krytyka również mile widziana :) 

 

drakaina – dawno, dawno temu… Byłam tłumaczką na obozie międzynarodowym. Nie miałam problemów z dogadaniem się z Niemcami i tłumaczeniem rozmów między moimi kolegami a przybyłymi do nas DDR-owcami :) A jeszcze dawniej, mając 9 lat, chodziłam na Węgrzech po zakupy do sklepu. Można się było z nimi dogadać po niemiecku. Wtedy byłam odważna, teraz coraz więcej niepewności i wątpliwości ;)

Ładna i smutna baśń, pozostawia odrobinę tajemniczości. Mnie też rzuciła się w oczy stylizacja, a właściwie zmiana składni tylko w kilku miejscach. Myślę, że ujednolicenie tekstu do zwyczajnej formy nie pozbawiłoby go baśniowego klimatu ;)

Pozdrawiam! 

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Cześć.

To, co zrobiło na mnie największe wrażenie, to fakt, że po przeczytaniu wydawało mi się, że czytałem wiersz. Jakby się to wszystko rymowało!

Rzeczywiście, historii niewiele, akcji również, ale poza tym przyjemna wprawka. Lubię słowiańskie klimaty.

Skoroś nowa:

 

Poradnik do portalu:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842

 

Wątek do przywitajek :)

https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/56842845

 

Baśniowa historyjka mnie nie urzekła. Wykonanie pozostawia wiele do życzenia – wyżej było już trochę rzeczy wspomnianych, ja powiedziałabym, że najbardziej drażnił mnie dziwny szyk zdań, który zamiast nadawać opowieści klimatu, raczej go psuł. Fabularnie brzmiało to ciekawie, ale mam wrażenie, że wyszło zbyt prosto. Nie za bardzo czuć tu jakieś emocje czy napięcie. Fajny temat podejmujesz, ale wydaje mi się, że dałoby się go lepiej wykorzystać.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

owinął się wokół szyi – niczym wyleniały boa

Dlaczego?

 srogim spojrzeniem oddalił syrenę w ciemną głębię

Oddalić kogoś to nie to samo, co go odesłać czy odepchnąć. Blisko, ale nie to samo.

 Sam zbliżył się do młodzieńca i głośno zawodząc żabim głosem zwrócił uwagę przybysza.

Wtrącenie: Sam zbliżył się do młodzieńca i, głośno zawodząc żabim głosem, zwrócił uwagę przybysza.

 Ruszyła do brzegu by wziąć ciało w ramiona.

Ruszyła do brzegu, by wziąć ciało w ramiona.

 spojrzawszy na nią wyszeptał

Imiesłowy rozdzielamy: spojrzawszy na nią, wyszeptał.

 odpowiedzi nie otrzymała

Aliteracja.

 Co miesiąc, podczas pełni księżyca syrena odnajduje

Wtrącenie: Co miesiąc, podczas pełni księżyca, syrena odnajduje.

 

 

Całkiem ładna miniaturka, choć mogłabyś zwrócić więcej uwagi na rytm i melodię, patrz komentarz drakainy. Jest tu na pewno dobry pomysł. Wykonanie wyćwiczysz.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka