- Opowiadanie: Nurn134 - Podróż w Czeluść

Podróż w Czeluść

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Podróż w Czeluść

-Na co spoglądasz przyjacielu? -zapytał starszy mężczyzna w żółtym uniformie podchodząc do barierki balkonowej. 

-Ten świat…-odezwał się drugi starszy jegomość w białym garniturze, spoglądając przed siebie. -Ten świat…Te budowle…Widzisz je? Są idealne, takie rzeczywiste, takie realne, a to słońce-wskazał ręką na zachodzącą gwiazdę-razi tak samo jak kiedyś, dawniej, gdzie indziej. 

-Wspaniały świat. Nieprawdaż Eryku? Taki nowoczesny taki spokojny, taki piękny. 

-Tak…-rzekł w zadumie Eryk błądząc spojrzeniem po horyzoncie.  

-Co ci jest, nie wyglądasz na zachwyconego. Musisz to poczuć! W ciągnij powietrze…Czujesz idealne powietrze, żadnych zanieczyszczeń, żadnego przykrego zapachu spalin. Jak zaczerpnąłeś tego wspaniałego powietrza rozejrzyj się, spójrz na niebo. Czyste, bez smogu, bez dławiących chmur pyłu. A byłeś może za miastem? Przecież tam jest niesamowicie, rzekł bym nawet tajemniczo, mistycznie, nie to co…

-Tak ci się tylko wydaje Arturze. Tak ci się tylko wydaje. 

-Och…Daj już spokój, rozchmurz się. Tutaj możesz żyć pełnią życia, bez żadnych zmartwień, bez tego irytującego głosu z tyłu głowy co będzie jutro. 

-Zrozum jak tak nie potrafię.

-Jestem przekonany, że prędzej czy później się przekonasz do tego miejsca. Uważam, że raczej prędzej, gdy tylko zobaczysz inne wspaniałości jakie się tu znajdują. 

-Już dość widziałem-rzekł nachmurzony Eryk. -Czuję się tu źle. Siedząc tu bezczynnie mam wrażenie, że zawiedliśmy, nie tylko przyjaciół, ale i innych którzy pokładali w nas nadzieję.  

-Ty dalej to przeżywasz!?

-Zrozum! -Eryk uderzył gwałtownie dłońmi w poręcz. -A co, jeśli oni nadal żyją! Co, jeśli podjęliśmy błędną decyzję! Nie powinniśmy tego robić! 

Artur spuścił głowę, na jego czole pojawiły się zmarszczki. -Zrobiliśmy wszystko co w naszej… 

-Nie wszystko! Już postanowiłem.  

-Chyba nie chcesz… 

-Tak. Nie musisz wracać ze mną! Lecz pamiętaj to nie jest nasz świat, nie powinno nas tu być. Musimy wypełnić naszą służbę do końca. 

-Ach…-westchną Artur-Cały ty zawsze są z tobą problemy. -Wyciągną rękę do Eryka-Jak już postanowiłeś. To żegnaj. 

-Rozumiem. I ty żegnaj. -Uścisną dłoń przyjacielowi, poklepał go po ramieniu i odszedł. 

-Nie postępuj tak raptownie! -krzykną za nim Artur. -Tracisz bardzo dobre życie opuszczając to miejsce. 

-Tutaj nie ma prawdziwego życia, zamiast niego jest obłudny sen, który jest tylko tanią imitacją szczęścia. Zastanów się czy naprawdę warto przespać prawdziwe życie, bo choć ten sen jest kolorowy to pamiętaj, że zawsze przyjdzie pora się wybudzić, i twoja senna rzeczywistość niespodziewanie legnie w gruzach… I pamiętaj jeszcze, że prawdziwe życie czeka na nas w prawdziwym domu. 

-Co nazywasz prawdziwym domem!? Tę kupę zgliszczy, gdzie śmierć czyha na każdym kroku. To miejsce jest naszym nowym domem, nie świat, który opuściliśmy. Pogódź się z tym nim będzie za późno! 

-To twoje słowa przyjacielu. Żegnaj więc, raczej na zawsze. 

Eryk odszedł pozostawiając Artura samego na wielkim balkonie, z którego rozciągał się zapierający dach w piersiach widok na metropolię i mgliste wzgórza. 

II

 

-Czy wszystko gotowe do podróży?

-Już prawie wszystko skończone. Pozostało ustawić odpowiednie koordynaty, a to trochę zajmie więc może Pan przymierzyć nowy kostium zaprojektowany przez naszych wynalazców. 

-Nowy? A co było nie tak z starym?

-Proszę Pana, nowy strój ma wiele usprawnień, które z pewnością się przydadzą. A poza tym nie można wiecznie stać w miejscu trzeba iść za postępem, doskonalić wcześniej wytworzone dobra.

-Tak, tak. Lecz do modelu 2067 jestem przywiązany sentymentalnie, wywołuje u mnie o zgrozo dobre wspomnienia. 

-Swoją drogą musi być Pan niezwykle odważny skoro z własnej woli pakuje się Pan ponownie w to bagno. Z podręczników dowiedziałem się, że działa się tam istna rzeźnia. 

-To prawda, ale w podręcznikach nie jest zapisana wszystka prawda, a wyruszam, bo muszę, mam niezałatwione sprawy. 

-Znając życie i szybki rozwój naszego świata jak Pan tu wróci tak się wszystko pozmienia, że będzie się Pan musiał wszystkiego uczyć na nowo, tak jakby Pana dopiero co wgrali i zaprogramowali. Okropieństwo.

-Nie spodziewam się wrócić, więc się tym nie przejmuję. Będę się zbierał.

-Kombinezon jest w pokoju numer 13 na lewo od laboratorium techników.

 

*

Drzwi rozsunęły się z sykiem. Całe pomieszczenie składało się stalowych, emaliowanych szaf z naklejonymi numerami i inicjałami. Eryk podszedł do jednej z szaf i przykładając dłoń do panelu otworzył ją. Wyciągną z jej wnętrza pokrowiec na wieszaku. 

Na ściennie równoległej do drzwi znajdowała się niewielka szatnia. Artur przekroczył jej próg i po chwili wyszedł ubrany w strój barwy pomarańczy. Cały strój stwarzał wrażenie niezwykle lekkiej konstrukcji, lecz w rzeczywistości był niezwykle odporny na różnego rodzaju uszkodzenia mechaniczne. Na kolanach i udach znajdowały się czarne wypustki, z kolei na przedramionach niby obręcz pulpity. Nie sposób było oddzielić butów od nogawek, gdyż zlewały się w jedno. W rzeczywistości buty stanowi oddzielny element rynsztunku, ich cechą szczególną były podeszwy umożliwiające chodzenie po każdej powierzchni, rozwiązanie zastosowane już w 2067, lecz udoskonalone. Jako całość strój nie prezentował się jakoś wykwintnie, lecz po drugiej stronie liczyła się praktyczność nie wygląd. Brakowało tylko jednego.

Eryk podszedł znów do swojej szafki i wyciągnął z niej znajdujący się na górnej półce hełm. Był on cały pokryty lustrzaną substancją. Takiego wynalazku Eryk jeszcze w swoich rękach nie trzymał, był zagorzałem zwolennikiem starych kasków i unikał wyścigu technicznego w tym rodzaju uzbrojeniu, straty model w zupełności mu wystarczał. Ale cóż trzeba było iść za postępem. Przetestuję się tę nową zabawkę i może się sprawdzi, ale to dopiero zobaczy się na miejscu. 

Był już gotowy do drogi. Udał się z powrotem do sali projekcji, gdzie czekał już na niego inżynier Term. Wokół wszelkiej maści urządzeń krzątało się pośpiesznie wiele ludzi ubranych w kitle.

-O widzę, że jest Pan gotowy. My też już prawie skończyliśmy. Musi Pan nam powiedzieć w jakie miejsce Pana mamy przenieść?

-Przeglądając raporty z mojej dawnej misji udało mi się odnaleźć miejsce, z które tu przybyłem, to koordynat XYZ463/16, stara baza wypadowa, która już za moich czasów popadła w ruinę. Jeśli dalej istnieje będzie mi stanowić za punkt orientacyjny, tak, tak wiem, że mam mapę w panelach, ale jednak wolę się znaleźć w znajomym miejscu.

-Dobra koordynaty wpisane, proszę stanąć na 13 platformie i położyć dłonie na poręczach-pulpitach. Dobrze, Ron założy teraz Panu kask na głowę, gwarantuję, że nic Pan nie poczuje.

-Ale się to wszystko skomplikowało od mojej ostatniej podróży.

-Cóż takie wymogi biura. Yhm, już wszystko gotowe. Dla formalności muszę to zanotować. Czy jest Pan świadom zagrożenia jakie sprowadza pan na swój umysł poprzez wybudzenie.

-Tak.

-Czy przyjmuje Pan odpowiedzialność za możliwe straty danych?

-Tak, tak i jeszcze raz tak, niech Pan da to już do podpisania.

-OK. Po przebudzeniu proszę zmierzyć wszystkie swoje parametry i jakby był coś nie w porządku proszę nacisnąć czerwony guzik przy Pana kapsule. Gdy nie wystąpią żadne problemy proszę kierować się za żółtymi strzałkami do biura, tam pana dalej poinstruują. No to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć panu powodzenia.

-Dziękuję i dowiedzenia. 

-Dobra chłopaki zaczynajcie, włączcie akumulatory!

-Gotowe!

-Rdzenie funkcjonują prawidłowo inżynierze.

-No to żegnam Panie Eryku. Jak Pan wróci będzie już u nas pewnie 2187.

Platforma, na której znajdował się Eryk zaczęła pracować i po około pięciu sekundach zniknął on naukowcom z oczu. 

*

 

Kapsuła otwarła się wypełniając halę gęstą parą. Eryk zamrugał parę razy oczyma i z trudnością uniósł się na łokciach. Wszystko wyglądało tak jak przed laty. Spojrzał na swoje prawe ramię.

-Włączyć opcję AMS4. 

Sztuczne wspomaganie ruchów umożliwiło mu powstać z kapsuły i przejść się kawałek po pomieszczeniu. Przy jego ,,łożu’’ znajdowały się przyrządy badające jego stan. Włączył maszynerię paroma przełącznikami, a ta zaczęła głośno pracować przykładając mu do klatki piersiowej, głowy różnego rodzaju sprzęty medyczne, które wykazały stan jego zdrowia po hibernacji jako w normie. 

Stara maszyneria– pomyślał Eryk– tego nie chciało im się ulepszyć.

Obok kapsuły znajdowała się jeszcze mała skrzynka, w której znajdował się wcześniej założony kombinezon i kask. Ubrał się ponownie a kask niósł w ręce.

Ruszył zgodnie z instrukcją za żółtymi strzałkami. Nie potrzebował żadnej instrukcji, gdyż przecież pokonywał tę trasę. Hala ciągnęła się długo, gdyż było to niezwykle ogromne pomieszczenie. Po drodze tak jak dawniej obserwował dziesiątki tysięcy kapsuł z zamkniętymi ludźmi. 

Oni mają szczęśliwe życie, o tak, dlaczego mi nie było to pisane?  

Po nieokreślonym upływie czasu wyszedł w końcu z hali i znalazł się w niewielkim holu, gdzie znajdowało się stoisko z robotem przewodnikiem. Wielka kupa żelastwa stała w miejscu i czekała na uruchomienie. Eryk zastanawiał się czy opłaca się robota w ogóle włączać i doszedł do wniosku, że nie będzie tego robił pamiętając jak za ostatnim razem mocno go irytował. Kontynuował podróż więc samotnie. 

Po pewnym czasie dotarł do jednego z ,,Wielkich Teleportów’’. Były to wielkie żeliwne konstrukcje na których szczycie znajdował się wielki zielony plac w kształcie koła. A by się tam dostać trzeba było pokonać ogromną ilość schodów. Stare, popadające w ruinę konstrukcję.

Przy ich aktywowaniu potrzeba było czyjeś pomocy, umieszczono więc wiele małych robocików, które Eryk przed wspinaczką na plac uaktywnił. Zaczęły one czynić wszelkie niezbędne przygotowania. 

Gdy Eryk znalazł się już na szczycie przez przezroczysty sufit ujrzał czerń kosmosu i mały wycinek planety. 

Teleporty w końcu zaczęły działać wytwarzając ogromną ilość wyładowań. Artur założył hełm, poczuł jak jego ciało zaczyna poddawać się silnym falą energii. Czuł się jakby go rozrywało na strzępy, przez wiele lat przybywania w ,,Cudownym Świecie’’ nie doświadczył bólu czy głodu, bo to nie był prawdziwy świat. 

Już na sam koniec, ledwie widząc przed oczami rozmazane kształty hali pomyślał:

Jak pięknie wracać do domu.  

 

III 

 

Eryk znalazł się w pomieszczeniu wypełnionym wszelkiego rodzaju ustrojstwami, mechanizmami i meblami. Wszystko było pokryte dużą warstwą kurzu i bardzo zdezelowane. Większa część pomieszczenia nawet sypała się w gruzy. Mimo to Eryk poznał je od razu. Znajdował się w dawnym salonie obiektu numer 36, jednej z baz wypadowych na terytorium zajęte przez ,,Garosha’’. To właśnie w tym pomieszczeniu spotykali się inni podobni, którzy zabezpieczali odwrót. Za starych czasów gwarno było od odgłosów rozmów czy nawet radia informującego o coraz większych katastrofach. Po tylu latach on nadal wszystko pamiętał wyraźnie. 

 

Po wstępnym przeszukaniu budynku Eryk znalazł w zabezpieczonych pojemnikach EV jedzenie, wodę oraz środki czystości. Nie zdziwiło go wcale to, że wody bieżącej było brak bowiem i kiedyś brakowało jej. Poza tym nie znalazł nic godnego uwagi, więc postanowił nie zwlekać i wyruszyć w drogę od razu. Zarzucił jeden z pojemników EV na plecy i opuścił budynek głównym wyjściem, w którym nie było już masywnych stalowych drzwi. Pewnie wyrwała je wichura. Po przekroczeniu progu ujrzał przed sobą ciągnącą się pustynię bez jakiejkolwiek oznaki roślinności, choćby w postaci uschniętego krzewu. Na mocno pomarańczowym niebie zaś nieubłagalnie paliło Słońce.

Nic się nie zmieniło. 

Eryk włączył odpowiedni filtr na kasku i ruszył przed siebie do miejsca, które za długo zaprzątało jego myśli.

Szedł już od dobrych paru godzin. Słońce zdążyło zajść za horyzont a temperatura spadała. Nie przejmował się tym jednak, ponieważ kombinezon wyposażony był w odpowiednie materiały grzewcze. Największym niebezpieczeństwem, którego niezwykle się obawiał były burze piaskowe często występujące w tym rejonie. Gdyby nie zdązył dotrzeć na czas do następnego posterunku zginą by zasypany falami piasku. Jednak, udanym trafem dostał się do jednego z bunkrów stojących na ścieżce, którą szedł. Znalazłszy w nim schronienie uzupełnił płyny, zjadł niewielki posiłek i zasną, gdyż jutrzejsza podróż będzie o wiele dłuższa.

 

Słońce znajdowało się już wysoko na niebie. Minęły trzy dni niezwykle monotonnej podróży. Zostało już niewiele drogi do przebycia. AMS zostało zmienione na poziom 3 i tylko dzięki niemu podróż była w ogóle możliwa. Lata spędzone w hibernacji niekorzystnie wpływają na mięśnie. Przyjemny ludzki wysiłek, głód, pragnienie, brakowało mu tych jakże zwyczajnych odczuć. Odczuwanie bodźców, nieważne czy są pozytywne, czy negatywne, ważne, że się je odczuwa. Świadczy o tym, że jeszcze jesteśmy ludźmi.

W piątym dniu podróży wreszcie pojawiło się coś nowego na horyzoncie. Przez pozostały czas Eryk widział same monotonne krajobrazy. Piasek, piasek i piasek. Raz dopadło go burza piaskowa, niewiele brakowało a nie otworzył by włazu do bunkru. Lecz żył nadal i był już u celu swej podróży. W miarę poruszania się naprzód malowała się przed nim wielka czerwona konstrukcja, przysypana częściowo przez piasek. Stalowe liny dawno zostały zerwane przez silne wichury i teraz leżały niczym olbrzymie węże u podstawy tej niezwykłej budowli. Podobno kiedyś służyła do ułatwienia podróży, teraz nadawała by się tylko na złom.

Eryk wdrapał się na jeden z filarów czerwonej konstrukcji i zobaczył wielkie miasto z wysokimi drapaczami chmur. Udał się w tę stronę.

Owe wielkie miasto okazało się zwykłą iluzją. Co prawda było prawdziwe w sensie budowlanym, lecz, nie było tu nic żywego, prawie nic żywego. Eryk wiedział, którymi ulicami ma się udać by odnaleźć tych których zawiódł. Znajdowanie się w mieście wcale nie oznaczało, że jego pochód ułatwił się. Nie szedł wcale asfaltowymi ulicami, lecz dalej brodził w piasku. Burze niosły straszliwe zniszczenie.

W końcu staną przed niewysokim budynkiem pomalowanym czarną farbą, wszedł przez jedno z okien i skierował się klatką schodową w kierunku piwnicy. 

Obym kogoś zastał żywego. Oby jeszcze byli ich następcy. Oby jeszcze żył on. 

Gdy zszedł już do piwnic ostrożnie posuwał się do drzwi, stworzonych z powyginanej blachy. Odsuną je i wtedy z cienia padł migotliwy blask. Coś uderzyło w jego hełm. Raptownie cofną się do tyłu wysuwając z rękawa skafandra niewielki nożyk i przybierają pozycję obronną. Z ciemnego piwnicznego pomieszczeni wyłoniła się prawie biała postać bez włosów, ubrana w podarte łachmany. Na Eryka patrzyły żółte oczy pełne bólu, a w powietrzu unosił się syk prowizorycznego sprzętu do oddychania, który postać miała na twarzy.

Postać znów rzuciła się na Eryka ten odskoczył, przyłożył palce do kasku i włączył jeden z guzików. Wtedy w powierzy wyświetlił się hologram przedstawiający gwiazdę pięcioramienną przekłutą strzałą. Dziwna postać z ciemni cofnęła się, skłoniła lekko i gestem ręki zaprosiła Eryka do środka.

Będąc już w piwnicy Eryk przekonał się, że miejsce to zostało rozbudowane i poszerzone. W każdym kącie krzątały się podobne istoty.  

Zmienili się, ciemności świata podziemi doprowadziły ich organizmy do wyniszczenia. 

Szedł dalej za niedawnym agresorem mijając ubogie przybudówki, aż wreszcie wyszli z betonowej części piwnicy. Znaleźli się w miejscu jakby wydrążonym w ziemi. Wszędzie wisiały starodawne lampy napędzane nie, elektrycznością tylko, oliwą, węglem. W miejscach, gdzie brak było takich prowizorycznych źródeł światła ziała ciemna pustka. Nierozważny człowiek, stawiający źle kroki mógłby w paść w mroczną czeluść i dokonać w niej żywota.

Ci wszyscy ludzie, którzy przeżyli te wszystkie dekady w tym obskurnym, ciemnym miejscu stali się wrakami. Z ich wyglądu można by wnioskować, że rzadko odpuszczali swoją kryjówkę przez co Słońce stało się dla nich obce.

W końcu stanęli przed dużą kotarą utkaną z różnokolorowych łat. Odsunęli ją i znaleźli się w jeszcze jednym obskurnym pokoiku, w którym paliło się zielone światło. Na ścianie znajdowała się podarta chorągiew przedstawiająca pięcioramienną gwiazdę przyszytą strzałą. Pod nią znajdował się pomarszczony, skulony człowiek. Na dziewek przyjścia przybyszów, wkładając w to wiele sił podniósł głowę i spojrzał na Eryka. Uśmiechną się ukazując bezzębne dziąsła i zaklaskał w dłonie. Starzec przyglądał mu się długo w milczeniu po czym odezwał się w końcu.

-No więc, w końcu po mnie przybyłeś, tak?

-Tak mistrzu, przyszedłem po ciebie i dla ciebie. Prosić o przebaczenie. 

Eryk upadł na kolana i przybliżył się do starca. 

-Błagam o przebaczenie, ale i proszę o zrozumienie. Nie zostawiliśmy cię z zazdrości czy z czystego zła. Dostaliśmy my rozkaz zamykania portali, gdyż zbliżali się ,,Garosha’’. Trzeba było szybko działać. 

-,Garosha’’. Ostatnimi czasy przycichli, wynieśli się bodajże na północ. Dzięki temu ci drapieżnicy nie nękają już nas, ale moi podopieczni i tak się boją wychodzić na zewnątrz. Boję się, że sami wkrótce zamienią się w dzikie zwierzęta.

-Mistrzu… 

-Dobrze zrobiliście zamykając przejścia. Gdyby ta horda dostała się na statek cała nasza ludzka cywilizacja niewątpliwie by wyginęła. poświęcenie jednego człowieka jest niczym w porównaniu z uratowaniem milionów.

-Teraz kiedy przybyłem mogę cię stąd zabrać.

-Tak, jestem gotów na moja ostatnią podróż, ale moich podopiecznych także musisz wziąć.

-A ilu ich jest mistrzu? 

-Pięćdziesiąt, większa część wyginęła z chorób i głodu. Pójdę jak i oni pójdą 

-Dobrze mistrzu, na stadku – matce na pewno znajdzie się dla nich miejsce. 

-Dlaczego nie przybyliście wcześniej? 

-Mistrzu ostatnimi czasy zmianie uległa władza, i pozwolono mi wyruszyć na tą tajną misję. 

-Zaczekaj tutaj, muszę zwołać zebranie i zobaczyć nastroje tych co chcą pójść. 

Do pomieszczenia weszło dwóch ludzi, podniosło mistrza z klęczek i wyprowadzali gdzieś. Po godzinie mistrz przy asyście tych samych pomocników wrócił do pomieszczenia z zieloną lampką.

-Eryku zgodziło się z tobą pójść piętnastu naszych. Co za tym idzie ja nie mogę pójść. 

-Ale jak to? 

-Muszę tu zostać i się nimi zająć. Nie zabieraj mnie, chcę teraz tutaj wypełnić moje zadania.

-Mistrzu… 

-Potraktuj to jako rozkaz Eryku. A teraz żegnaj i uszanuj moją wolę. 

-Dobrze. Mistrzu, nie przysłać ci sprzętu, który umożliwiłby ci przetrwanie w tym środowisku? 

-Po tylu latach spędzonych tu przyzwyczaiłem się. 

-Jeszcze kiedyś spróbuję po ciebie wrócić. 

Eryk opuścił pomieszczenie swojego dawnego mistrza i poszedł rozpocząć przygotowania do powrotu. 

A więc znalazłem go, ale on nie chce wrócić. Choć tyle, że wiem, że jeszcze żyje. Gdyby nie eskortowanie jego ludzi do teleportuj zostałbym tu z nim. W tym miejscu, gdzie rządzi ciemność. Taka była moja przysięga, nie opuszczać potrzebujących ludzi potrzebie. Żyjąc w komputerowej symulacji nigdy nie dopełnię moich ślubów. Wolę żyć w centrum czeluści niż w miejscu zakłamania. 

 

IV 

 

Kolumna była gotowa do drogi. Wyposażenie zostało przygotowane i można było wyruszać. Podróż przebiegała bez żadnych komplikacji, choć towarzysze nie byli zbyt rozmowni i zachowywali się dość dziwnie. Trzeba było z nimi podróżować wyłącznie nocą, gdyż lękali się światła słońca. 

 Oby pobyt na statku uzdrowił ich.  

W końcu po wielu dniach cała kompania dotarła do zawalającego się już budynku, dawnej bazy. Po drodze dwóch ludzi postanowiło uciec i nikt już ich więcej nie widział. Pozostali weszli do środka i zostali ustawieni przez Eryka w koło. W środku staną on i korzystając z paneli na ramieniu wyłapał cząstki po swoim przybyciu w to miejsce. Kumulując ich moc wytworzył niewielki portal mieszczący w sobie piętnaścioro ludzi. Kazał im złapać się za ręce i wszyscy wyruszyli w drogę na statek.  

Znaleźli się przy wielkich portalach na statku– matce. Nowo przybyli byli bardzo zdezorientowani i zaniepokojeni widokiem wielkich urządzeń i maszyn. Eryk zaś przepełniony był sutkiem, z tego powodu, że znalazł się znów w tym znienawidzonym przez siebie miejscu. Sprowadził Ziemian z platformy po schodach i zdziw się bardzo widokiem gości czekających na niego. 

-Witamy, pannie Eryku. -Przemówił człowiek w czarnym mundurze z złotymi guzikami. 

-Panowie kim są? -Spytał Eryk rozglądając się po postaciach ubranych w ten sam strój 

-My jesteśmy tylko służbą porządkową, dbającą by prawo nie było łamane. A Pan złamał wiele artykułów karnych.  

-Co? Jakich artykułów? 

-Chyba musiano Pana długo u nas nie być. Podróże na Ziemię są surowo zakazane. A Pan na dodatek sprowadził te… nawet nie wiem, jak nazwać te ohydne stworzenia. Mniejsza o to jest, Pan aresztowany za poważne wykroczenia i… 

-Który mamy rok? 

-Mamy 2144. Po latach nieudolnej polityki, w końcu mamy prawdziwych przywódców, którzy nieprzychylnie patrzą na tych z innych światów. 

_Co wy mówicie, to są jakieś brednie. Przecież oni i my to jeden gatunek… 

-Pana misja skończona, sytuacja zmieniła się, a Pana w najlżejszym wypadku nie wpuszczą do ,,Cudownego Świata’’ i… 

-Nawet nie chcę tam wracać. 

-To przykre, w takim razie czeka Pana stryczek. 

Wszystko o co walczyłem dawniej właśnie upadło. Moje ideały zostały zdeptane. To źli ludzie doprowadzili tamten świat do ruiny, tak i będzie z tym światem. Ten świat także załamie się i przepadnie nie ważne jakby go pięknie nie przedstawiali.  

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Cześć, Nurn :)

dwa pierwsze rozdziały opowiadania ,,Podróż w Czeluść’’

Rozdziały opowiadania? A nie lepiej skończyć i opublikować całość? Zaraz posypią się kolejne komentarze, że akurat na tym portalu zdecydowanie preferujemy zamknięte całości, więc przemyśl tę decyzję.

 

Polecam zapoznanie się z tym długaśnym, ale docenionym nawet przez RedNacza NF poradnikiem:

Portal dla żółtodziobów

 

Powodzenia!

http://altronapoleone.home.blog

Nurn1234

Fragmenty na portalu do rozchwytywanych nie należą. Czytelnicy wolą czytać zamkniętą całość, ponadto fragmenty nie trafiają do biblioteki i nie mają szans na nominację do piórka. 

Jak sam napisałeś:

Niedługo pojawić się mogą dwa następne rozdziały. 

A to doskonale wpisuje się w zamknięte koło fragmentów. Pozwól, że Ci wyjaśnię:

 

Pojawia się ktoś nowy na portalu i publikuje fragment –> ma zamiar niedługo dodać kolejny fragment → nie ma wielkiego odzewu, bo to fragment –> twórca się zniechęca i nie wrzuca kolejnych części → użytkownicy się zniechęcają, bo dostali tylko jeden fragment z którego nic nie wynika i nie ma kontynuacji, niejako utwierdzają się w negatywnym odczuciu względem fragmentów.

 

I potem, kolejny użytkownik:

Pojawia się nowy na portalu i publikuje fragment…

 

I tak w kółko.

Polecam rozważyć powyższe, a po drugie nauka pisania lepiej wchodzi na skończonych tekstach, które mogą być częścią większego świata, jednak są zamkniętymi historiami. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Rozstałam się z odchodzącym Erykiem i pozostającym na balkonie Arturem, i obawiam się, że dopóki lekturę utrudniają źle zapisane dialogi i zlekceważona interpunkcja, że o innych błędach i usterkach nie wspomnę, raczej nie skuszę się na poznanie dalszego ciągu. :(

Mam wrażenie, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

-Na co spo­glą­dasz przy­ja­cie­lu? -za­py­tał star­szy męż­czy­zna w żół­tym uni­for­mie pod­cho­dząc do ba­rier­ki bal­ko­no­wej. ―> Brak spacji po dywizach, zamiast których powinny być półpauzy. Ten błąd pojawia się we wszystkich dialogach w całym opowiadaniu. Koniecznie zajrzyj do poradnika wskazanego przez Silvana.

Na co spo­glą­dasz, przy­ja­cie­lu? za­py­tał star­szy męż­czy­zna w żół­tym uni­for­mie, pod­cho­dząc do ba­rier­ki bal­ko­no­wej

 

-Ten świat…-ode­zwał się drugi star­szy je­go­mość w bia­łym gar­ni­tu­rze, spo­glą­da­jąc przed sie­bie. -Ten świat…Te bu­dow­le…Wi­dzisz je? Są ide­al­ne, takie rze­czy­wi­ste, takie re­al­ne, a to słoń­ce-wska­zał ręką na za­cho­dzą­cą gwiaz­dę-ra­zi tak samo jak kie­dyś, daw­niej, gdzie in­dziej. ―> Brak spacji po wielokropkach. Brak spacji przed i po dywizach, postawionych w miejscu półpauz.

Ten świat… ode­zwał się drugi star­szy je­go­mość w bia­łym gar­ni­tu­rze, spo­glą­da­jąc przed sie­bie. Ten świat… Te bu­dow­le… Wi­dzisz je? Są ide­al­ne, takie rze­czy­wi­ste, takie re­al­ne, a to słoń­ce… –Wska­zał ręką na za­cho­dzą­cą gwiaz­dę. Ra­zi tak samo jak kie­dyś, daw­niej, gdzie in­dziej.

 

W cią­gnij po­wie­trze…Czu­jesz ide­al­ne po­wie­trze, żad­nych za­nie­czysz­czeń, żad­ne­go przy­kre­go za­pa­chu spa­lin. Jak za­czerp­ną­łeś tego wspa­nia­łe­go po­wie­trza… ―> Wcią­gnij po­wie­trze… Czujesz…

Czy to celowe powtórzenia?

 

Prze­cież tam jest nie­sa­mo­wi­cie, rzekł bym nawet ta­jem­ni­czo… ―> Prze­cież tam jest nie­sa­mo­wi­cie, rzekłbym nawet

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki wszystkim za pomocne komentarze i przesłane poradniki.

Na pewno bardzo się przydadzą.

Cześć!

Też przychodzę z garścią uwag. Zacznę od tego, że nie przeczytałam całości – tekst jest niezbyt poprawnie napisany i szybko mnie zmęczył. Wypisałam jednak sobie przy tej lekturze garść rzeczy, które mogą Ci się przydać. Nie zrażaj się absolutnie – widać, że za tekstem stoi całkiem ciekawy pomysł, musisz tylko popracować nad wykonaniem. Kilka rad ode mnie na przykładach:

 

– Tak… – rzekł w zadumie Eryk, błądząc spojrzeniem po horyzoncie.  

O dialogach w tekście poprzedni komentujący napisali już całkiem sporo, ja ze swojej strony dorzucę po prostu dodatkowy link do poradników – korzystałam z nich na początku i mi pomogły. Tutaj jednak dodatkowo jest problem z interpunkcją. Dodałam pogrubiony przecinek tam, gdzie powinien się znaleźć. Poradnik na temat interpunkcji ogółem znam tylko jeden, musisz więc sam pogooglować za jakimiś skrótowymi zasadami odnośnie przecinków oraz innych ekscesów i nieco uważniej się jej przyjrzeć w kolejnym tekście.

 

W ciągnij powietrze…

Mam nadzieję, że ten zapis “wciągnij” to raczej literówka niż błąd. Może zabrakło jakiegoś kontrolnego czytania tekstu przed publikacją. ;)

 

– Tak ci się tylko wydaje, Arturze.

Kolejny przykład problemu z interpunkcją.

 

– Nie postępuj tak raptownie! – krzyknął za nim Artur.

Zjadanie ł na końcu słowa w czasie przeszłym to dość poważny błąd.

 

– Już prawie wszystko skończone. Pozostało ustawić odpowiednie koordynaty, a to trochę zajmie więc może Pan przymierzyć nowy kostium zaprojektowany przez naszych wynalazców. 

Tutaj mamy inną sprawę – w tekstach prozatorskich generalnie piszemy wszelkie pan, pani, państwo małą literą. Wielkiej używamy przy listach albo choćby internetowych rozmowach z innymi ludźmi. W każdym razie nie w dialogach postaci w opowiadaniu.

 

– To prawda, ale w podręcznikach nie jest zapisana wszystka prawda, a wyruszam, bo muszę, mam niezałatwione sprawy. 

Wszystka to niby poprawne słowo, choć bardzo archaiczne. W dzisiejszych czasach raczej się już go nie używa. Razi, szczególnie w tekście o tematyce futurystycznej.

 

Na kolanach i udach znajdowały się czarne wypustki, z kolei na przedramionach niby obręcz pulpity.

Rozumiem pierwszą część tego zdania, ale musiałam się solidnie zastanowić, aby wyobrazić sobie drugą. Bardziej pasowałoby tu niby obręcze. Niemniej nad obrazowymi opisami też musisz nieco popracować.

 

Tak jak Reg, poleciłabym Ci przed publikacją następnego tekstu skorzystać z opcji betowania. Wspomnę również, że na pewno zdobędziesz więcej czytelników swoich tworów, jeżeli dasz się poznać na portalu i będziesz czytać oraz komentować teksty innych. :D Powodzenia w poprawianiu. 

 

EDIT Ach, i jeszcze poradnik odnośnie zaimków, gdzie sprawa jest trochę szerzej opisana.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nowa Fantastyka