- Opowiadanie: Oluta - Co się kryje w książce

Co się kryje w książce

Wielkie podziękowania dla Zanais, Pendrive i ManeTakelFares za betę :D

hasła: w krainie wróżek – jaskiniowcy vs dinozaury

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Co się kryje w książce

 

Magda przestąpiła próg siedziby buntowników. Pomieszczenie było ciasne i śmierdziało papierosami. Większość podłogi zakrywały opakowania po czipsach. Przy niewielkim stole siedziała dwójka mężczyzn.

– Kim jesteś? Czego chcesz? – spytał młodszy, przegryzając chrupką.

– Ja… znalazłam ogłoszenie. Chcę do was dołączyć.

– Że co?

– Ogłoszenie. Na takim słupie z ogłoszeniami. – Magda sięgnęła do torebki i po dłuższej chwili wygrzebała z niej zmięty świstek papieru.

– A, to stare. – Starszy mężczyzna oderwał wzrok od komórki.

– Nieaktualne? W takim razie już pójdę, nie chcę panom przeszkadzać.

Magda skierowała się ku wyjściu. Policzki ją paliły, czuła, że się rumieni. Wielokrotnie wyobrażała sobie buntowników, ale nigdy nie myślała, że będą mieli cały bunt w nosie.

Na sekundę przed przestąpieniem progu zatrzymała się i głęboko wciągnęła powietrze. Wiedziała, że jeśli czegoś chce, musi o to walczyć. Zawsze tak było. Tylko dlaczego okazywało się to takie trudne?

– Zamierzam do was dołączyć, czy tego chcecie, czy nie.

– Z tym że, tak właściwie, to już nie jest bunt. Towarzyskie spotkanie ojca z synem, nic więcej. Kiedyś się w to bawiliśmy dla zabicia czasu, już zdążyłem o tym zapomnieć. Przepraszamy panią za nieporozumienie.

– Czyli, że już nie zależy wam na „Magicznej Podróży”? A wiecie, co ostatnio twórcy dodali do tej książki? Dinozaury. Dinozaury ganiają wśród wróżek, żeby się lepiej sprzedawało! – Magda zmusiła się, by podejść do mężczyzn. – Chcecie pozwolić, by waszą ukochaną książkę spotykał taki brak poszanowania? Czy też może jesteście gotowi o nią zawalczyć?

Chwilę trwała cisza. W końcu odezwał się młodszy.

– Tatku, ona jest chyba tak samo zakręcona, jak my. Dawaj, wchodzimy w to, będzie jazda.

Starszy mężczyzna wzruszył ramionami, a Magda westchnęła z ulgą, chociaż nie była pewna, czy chciała, żeby buntownicy buntowali się tylko dlatego, że będzie jazda.

*

Na dzień swojej pierwszej misji wybrali sobotę. Książkę przyniósł Filip, ten młodszy. Drugi, Adam, tłumaczył, że nie miał czasu jej kupić.

– Czyń honory, szefowo – uśmiechnął się Filip.

Tytuł książki głosił „Magiczna Podróż”. Doskonale pamiętała, jak ta książka była jedyną towarzyszką podczas długich wieczorów, kiedy miała wrażenie, że cały świat właśnie się wali. Powody tego bywały różne. Wredne koleżanki, kłótnie rodziców, albo babcia wściekająca się, bo Magda dostała ze sprawdzianu tylko czwórkę plus, a przecież mogła dostać piątkę. Później było tylko gorzej. Nie dostała się na studia, musiała podjąć pracę na kasie, co oczywiście zostało skrytykowane przez babcię, która postanowiła się od niej odciąć. Magda była dorosła i takie drobiazgi nie powinny ją obchodzić, ale i tak zabolało. Książka pomogła jej się pozbierać.

A później, akurat tego roku, kiedy straciła pracę i rzucił ją mąż, naukowcy wynaleźli sposób na przedostawanie się do światów przedstawionych w książkach i „Magiczna Wyprawa” z jej ukochanej powieści zamieniła się w coś w rodzaju tandetnej gry komputerowej.

Teraz była szansa, by to zmienić.

– Wchodzimy – zakomenderowała Magda. Otworzyła książkę. Dookoła nich zawirowało i już po chwili stali pośrodku lasu.

– No, dobrze. Zobaczmy, kim się staliśmy – mruknął pod nosem Adam, podnosząc do oczu swoje ręce. – Rany Julek, chyba zostałem Damiansenem Piątym! Filip, ty jesteś, tym, no… Jak on się nazywał? Korallinem De Vąs?

Magda gwałtownie wciągnęła powietrze. Jak można nie znać imienia syna ciotki głównej bohaterki! Przecież on pojawiał się aż w dwóch rozdziałach!

– Karollinem De Vąs, do jasnej.

– No, typowa Tiptolemea Sabinell – uśmiechnął się Adam. – Chwilami myślę, że dobieranie postaci wcale nie odbywa się przypadkowo.

Magda natychmiast zapomniała o zniewadze, która dotknęła ją za sprawą pomylenia Karollina z Korallinem, ponieważ Adam powiedział, że przypomina główną bohaterkę. Uśmiechnęła się i wyprostowała, po czym przejrzała się w kałuży.

– Dobrze, panowie – przełknęła ślinę – mamy zadanie do wykonania. Po pierwsze…

– Zdobyć farbę. Znam ten plan na pamięć – burknął Adam.

Magda westchnęła ciężko i ruszyła przed siebie. W oryginale las był niebezpieczny, a ścieżki mylące, ale twórcy postanowili wytyczyć szlaki na terenie całej książki, byle wszyscy czuli się bezpiecznie. Łatwo było je rozpoznać, odróżniały się nienaturalnie jasnymi kolorami, jakby ktoś nałożył filtr na obiektyw. Zejście ze szlaku oznaczało automatyczne wyrzucenie z książki.

Szli długi czas i Magda w końcu musiała przyznać twórcom rację przynajmniej w jednym aspekcie. Dobrze zrobili, ubierając Tiptolemeę w spodnie zamiast w suknię i gorset, jak to zapisano w oryginale. Podróż stała się teraz dużo wygodniejsza, chociaż nie zmieniło to faktu, że jej serce cierpiało przeraźliwie, widząc szesnastoletnią dziewczynę w spodniach podróżującą na piechotę przez las w średniowieczu. W dodatku po chwili odkryła, że na plecach niesie dwa miecze, a przy pasie zestaw sztyletów. Tego już było za wiele. Od razu wyrzuciła całe to żelastwo do lasu.

Chwilę potem na horyzoncie zamajaczyły pierwsze zabudowania. Magda znała na pamięć fragment opisujący to miejsce.

„Vólka Dolna była przepięknym miastem. Kamienice wznosiły się nad brukowanymi ulicami, a na wzgórzu stał zamek z białego marmuru, co sprawiało oszałamiające wrażenie”. No cóż, wrażenie może i oszołomiło Magdę, jednak nie za sprawą marmurowego pałacu, a spacerujących po ulicach dinozaurów, które przyprawiły ją o palpitację serca. Jednak dopiero, kiedy zauważyła jeżdżących na dinozaurach jaskiniowców, zaczęła odczuwać duszności, chociaż wcale nie miała na sobie gorsetu.

Na pierwszym straganie kupili kubeł farby. Nad nimi wisiał szyld z koślawą gazelą i dopiskiem, że farba jest najlepsza do tworzenia malowideł ściennych.

Ruszyli dalej. Po niedługim czasie dotarli do podnóża wzniesienia.

– To gdzie idziemy? – spytał Filip.

– Myślałam – Magda wzięła głęboki wdech – o tym największym pałacu. Myślę, że wymalowane tam hasło „idźcie precz dinozaury” najbardziej rzucałoby się w oczy.

Kiedy dotarli na miejsce, pojawił się problem. Mury znajdowały się poza szlakami.

– I co robimy? – spytał Filip.

– Wracamy.

– Obawiam się, że…

Wtem tuż obok przebiegło stado dinozaurów. Zatrzęsły się szyby w kamienicach, przez chwile nie było słychać nic poza tętentem wielgachnych nóg uderzających o ziemię. Magda, Filip i Adam odskoczyli i przylgnęli do jednej ze ścian. Wśród unoszącego się wszędzie dookoła pyłu i kurzu Magdzie ledwo udało się dostrzec, jak jadąca na jednym z dinozaurów dziewczyna chwyciła w pędzie Filipa, posadziła go przed sobą i odjechała. Po chwili wszystkie dinozaury były już hen daleko. Kierowały się w Góry Wysokie.

– No i pięknie. Nikt nie wspominał, że będzie wycieczka z atrakcjami – mruknęła i nagle pożałowała, że wyrzuciła miecz, bo chętnie by nim kogoś przecięła. – Wracamy, dołączy do nas.

Zrobiła krok w stronę ciemnego pola, jednak, zamiast bezpiecznie wrócić, odbiła się od niewidzialnej bariery i przewróciła na ścieżkę.

– Co jest? – mruknęła.

– Lepiej zobacz.

Tuż przed nią wyświetliły się hologramowe litery: „Nie wyjdziecie stąd, dopóki nie uratujecie Filipa”.

– To jakaś twoja sztuczka?

Adam pokręcił głową. Wziął rozpęd i wbiegł w barierę. Po chwili wciąż znajdował się w świecie „Magicznej Wyprawy”, w dodatku mocno poobijany. Magda rozejrzała się nerwowo, po czym jeszcze raz weszła w ścianę. Z takim samym skutkiem.

– Mam tego dosyć, chcę wracać – powiedział Adam. – Gdzie jest jakiś strażnik?

– Uspokój się. Mnie też się to nie podoba, mam plany na dzisiaj, muszę odebrać synów z nocowania u kolegów. Dlatego powinniśmy jak najszybciej znaleźć Filipa i się stąd wynosić. Wiesz, ile czasu minie, zanim ktokolwiek odpowie na reklamację, a strażnicy w takiej sytuacji nic nie poradzą.

– No dobrze. Myślę, że wyrocznia będzie wiedziała, gdzie go znaleźć.

Na szczęście wyrocznia również mieszkała w Vólce Dolnej, więc tym prędzej ją odnaleźli. Przed jej domem ustawiła się spora kolejka. Magda doliczyła się dwóch postaci z oryginału i pięciu jaskiniowców.

W końcu nadeszła ich kolej. Adam powiedział, że poczeka na zewnątrz, Magda tymczasem weszła do środka.

– Witaj, Tiptolemeo.

– Daj spokój. Powiedz tylko, gdzie znaleźć Filipa i się stąd zbieram.

– Czy na pewno tego chcesz? Chcesz tak po prostu wrócić do zwykłego życia? Do ciasnego mieszkania? Chłopców, którzy mają problemy w szkole?

Magda zrobiła krok w tył. Fioletowe ściany, różowe tapicerowane fotele i ciężkie zasłony ją przytłaczały.

– Skąd wiesz? To jakaś głupota. Nie możesz o tym wiedzieć. Jesteś tylko wymysłem twórców, i to nieudanym. W ogóle nie wyglądasz jak wyrocznia z książki. Ona nosiła tiulową suknię, nie dres!

Kobieta tylko się roześmiała. Jej śmiech brzmiał lekko drwiąco.

– Serio myślisz, że twórcy popełniliby aż taki błąd, ubierając mnie w dres?

Magda pokręciła głową, niepewna, w jakim kierunku zmierza rozmowa.

– Jaki stąd wniosek? – pytała dalej wyrocznia.

– Nie… – Magda znów czuła się niepewnie. Zrobiła krok w tył, ale zmusiła się, by nie wybiec z powrotem na ulicę. Tłumaczyła sobie, że robi to tylko z powodu Filipa. – Nie wiem.

– Nie jestem wymysłem twórców. Przedostaję się do książek, żeby pomagać ludziom.

– Czyli, że co?

Wyrocznia znów się roześmiała.

– Musisz uratować siebie!

– Nie rozumiem.

– Przestań udawać. – Wyrocznia wstała i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu. – Doskonale wiesz, o co mi chodzi. Musisz uwierzyć w moc fikcji! W moc wyobraźni! Tydzień temu oferowano ci świetną pracę, a ty co?

– Nie mogłam jej przyjąć. Nie mogłabym dokładać cegiełki do czegoś, z czym absolutnie się nie zgadzam.

– Nie zgadzam, nie zgadzam – burknęła i dźgnęła Magdę paluchem w pierś. – Przestań żyć przeszłością! Nowe technologie nie są złe. Są nowe.

Magda przez chwilę stała w ciszy.

– Weź, przestań raczyć mnie tekstami godnymi podrzędnego coacha. Powiedz mi tylko, gdzie znajdę Filipa i zaraz stąd idę.

Wyrocznia tylko pokręciła głową i wcisnęła Magdzie w dłoń sakiewkę.

– Co to?

– Wróżkowy pył. Przyda ci się. Idź w Góry Wysokie. Pomóż pierwszemu napotkanemu mężczyźnie, a spotkasz Filipa.

Magda nawet nie podziękowała, tylko szybko wyszła na zewnątrz.

*

– I jak tam u ciebie? Karol przestał kłócić się z kolegami? – spytał Adam, kiedy wspinali się po skałach.

– Gdzie tam. Mówi, że nie będzie mnie słuchać, bo nic nie osiągnęłam w życiu i że wszystko wie lepiej.

– Nie martw się, przejdzie mu. Każdy dzieciak musi przeżyć bunt, wiem o tym aż za dobrze.

Magda uśmiechnęła się smutno.

– Tak sądzisz?

– Oczywiście. I to nie tylko dzieciak. Na przykład mój Filip. Pomyślałby kto, że powinien zmądrzeć, skoro dorósł, a gdzie tam. Niby lubi te wróżki, a i tak wydaje mi się, że gada o tym całym buncie tylko po to, żeby jakoś spędzać ze mną czas. A jeszcze niby tak chce się do mnie zbliżyć, nawiązać relację, jak na porządnego ojca i syna przystało, a nawet nie powiedział mi, gdzie pracuje.

Magda mruknęła coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Miała zbyt dużo własnych problemów, by przejmować się cudzymi.

Tymczasem na ścieżce przed nimi zamajaczył czyjaś sylwetka. Podeszli bliżej. Magda jęknęła. Miała nadzieję, że będzie musiała pomóc porządnemu bohaterowi z „Magicznej Wyprawy”, tymczasem mieli przed sobą kolejnego jaskiniowca.

Po chwili wypadł na niego dinozaur. Chyba tyranozaur, ale nie była pewna. Dość, że ryczał. I miał wielkie zęby, zauważyła. Bardzo wielkie.

Magda aż podskoczyła. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to wszystko na niby. Szybko odegnała od siebie strach i podeszła bliżej.

Jaskiniowiec zaczął uciekać w jej stronę. Kamienie obsuwały mu się spod nóg, kilka razy prawie się potknął. Co chwilę oglądał się za siebie. Dinozaur był tuż za nim.

Zauważyła, że jaskiniowiec należał do tak zwanych tworów. Jarzył się takimi samymi jaskrawymi kolorami, jak ścieżka. Oznaczało to, że jest postacią zaprogramowaną przez twórców.

Magda podniosła z ziemi patyk i rzuciła nim w dinozaura.

– No, zmykaj – mruknęła pod nosem. „Magiczna Wyprawa” była przeznaczona dla czytelników od dziewiątego roku życia, więc większość zagrożeń zaprogramowano tak, żeby można było sobie z nimi poradzić na tego rodzaju bezsensowne sposoby.

Dinozaur jednak musiał być błędem programu, bo wcale nie uciekł z podkulonym ogonem, tylko zaszarżował prosto na jaskiniowca. Magda odruchowo się cofnęła.

Tymczasem jaskiniowiec potknął się i przewrócił. Dinozaur przyspieszył. Przerażenie malujące się na twarzy tworu wyglądało na prawdziwe. Magda chwilę się wahała, nie wiedziała, w którą stronę ruszyć.

Przez chwilę stała w miejscu, w końcu ruszyła w jego kierunku. Bała się, że nie zdąży, że się przewróci, że dinozaur zje również ją. W końcu dotarła do celu. Pomogła wstać jaskiniowcowi. Zaczęli oboje uciekać, poganiani przez krzyczącego coś Adama. Twór utykał i ją spowalniał.

– Tam! – zawołał, wskazując podbródkiem ścieżkę oddzielającą się od głównej drogi i prowadzącą przez szczelinę w skalnej ścianie, na tyle wąską, że dinozaur by się tam nie zmieścił.

– Tutaj! – krzyknęła Magda do Adama. Po chwili dotarli w bezpieczne miejsce. Przeszli jeszcze kilka kroków, po czym odetchnęli z ulgą.

– Dziękować – powiedział Twór. – Moja jaskinia niedaleko. Zaprowadzić was.

Magda wcale nie miała ochoty na zwiedzanie jaskiń, ale, pomna słów przepowiedni, zgodziła się na propozycję.

*

Zrobiło się ciemno, więc Magda i Adam postanowili, że przenocują w jaskini. Siedzieli z jaskiniowcami przy ognisku, które rzucało na ściany tańczące cienie. W powietrzu szybowały iskry.

– Ja gonić mamut, a mamut gonić ja. I bum! – opowiadał jeden z nich.

– E, moja historia lepsza. Polować na tygrysa i mieć dużo jedzenia. Mniam.

– Opowiem wam coś lepszego – przerwał Adam. – Spóźniłem się do pracy i byłem pewien, że czeka mnie opieprz od szefa, ale okazało się, że szef spóźnił się jeszcze bardziej niż ja. I wiecie, jak się tłumaczył? Że porwało go ufo. Ufo, czaicie?

Jaskiniowcy zmarszczyli czoła. Jeden z nich przekrzywił głowę i przez chwilę wpatrywał się w Adama.

– Mniam? – spytał w końcu.

Magda przysłuchiwała się opowieściom i, choć nie chciała tego przyznać, nawet ją to ciekawiło. Poza tym jaskiniowcy zachowywali się, jakby byli jedną rodziną i od razu zaakceptowali w tej rodzinie Magdę i Adama. Pomyślała o swoim życiu i poczuła się samotna.

Wciąż pamiętała tę kłótnię z mężem, która doprowadziła do ich rozstania.

– Dla ciebie liczą się tylko wróżki i wróżki – krzyczał. – Nie masz dla mnie w ogóle czasu!

Magda zmusiła się, by nie podnosić głosu.

– Musiałam dokończyć moje fanfiction. Jutro ma wyjść nowa część książki. Muszę opublikować moją historię przed tym.

– O, widzisz? Właśnie o tym mówię. Nie dość, że nie potrafisz spędzać czasu z rodziną, to jeszcze zajmujesz się jakimiś infantylnymi głupotami, jak jakaś nastolatka.

– Daj spokój. Każdy ma jakąś pasję.

Jej mąż rzucił na stół siatkę z zakupami i zaczął nerwowo chodzić po kuchni.

– Ale ta pasja nie powinna aż tak wpływać na życie innych!

Teraz Magda przyglądała się twarzom jaskiniowców, wciąż wspominając tamto wydarzenie. Nie potrafiła określić, które z nich zawiniło. Zdawało jej się, że oboje, ale od razu wyobraziła sobie, że słyszy głos babci: powinnaś lepiej się zachować. Powinnaś zostawić te głupoty w spokoju i przeprosić.

Babcia z pewnością nie akceptowałaby też jaskiniowców. Ba, dostałaby zawału, gdyby tylko dowiedziała się, że jej wnuczka przeniosła się do świata książki.

Magda zmusiła się, by przestać o tym myśleć. Podobało jej się tu i nie chciała udawać, że jest inaczej.

Nagle usłyszała wrzask.

– Dinozaury!

Od razu wstała.

– Welociraptory!

– Pomocy!

Magda nie widziała za wiele, ale zewsząd dobiegały krzyki wymieszane z skrzeczącym nawoływaniem welociraptorów. Wyglądało na to, że zaatakowały całym stadem. Po chwili dotarły do tej komory jaskini, w której się znajdowała. 

Magdę otaczały niewielkie gady. Sięgały ludziom co najwyżej do pasa, miały jednak ostre szpony i zęby. Dość przerażające połączenie.

Ostatni ocalali schronili się w jednej z bocznych jaskiń i rzucając kamieniami, próbowali powstrzymać ataki, jednak dinozaurów wciąż przybywało. W pewnym momencie zgasło ognisko i wszystko pogrążyło się w ciemności. Kolejne krzyki. Magda chciała uciekać, ale nie wiedziała, gdzie. Wtem przypomniała sobie o wróżkowym pyle. Wysypała zawartość sakiewki na dłoń i zdmuchnęła. W powietrzu zawirowały drobinki brokatu, a po chwili z każdej z nich uformowała się maleńka wróżka. Jednak z wróżkami, pomimo ich niewielkich rozmiarów, trzeba się liczyć. Zmachały różdżkami, wyrecytowały zaklęcia i wszystkie welociraptory zamieniły się w myszy.

Następnie wróżki pokłoniły się Magdzie, a ona w odpowiedzi pacnęła się w czoło. Przecież Tiptolemea była królową wróżek! Próbowała się usprawiedliwiać, że w końcu ten wątek pojawił się dopiero w piątym tomie, ale mimo wszystko, nie potrafiła sobie wybaczyć takiego zapominalstwa.

Gdzieś w jej głowie odezwał się cichy głosik: „to wszystko jest udawane. To wszystko sprawka twórców”. Uciszyła go. Obojętnie, udawane czy nie, wróżki się jej pokłoniły i tylko to się liczyło. Złapała się pod boki i rozejrzała dookoła. Jaskiniowcy wpatrywali się we wróżki z otwartymi ustami.

Każda z nich jarzyła się własnym blaskiem. Przypominały iskierki, tylko świeciły na różowo. Po chwili uleczyły rannych i wszyscy, mimo środka nocy, zgromadzili się przy ognisku. Wróżki zaczęły opowiadać baśnie.

Kiedy jeden z jaskiniowców wspomniał, że niedaleko stąd swój obóz rozbiło wrogie plemię, które ostatnio zdobyło jakiegoś więźnia, Magda wręcz poczuła zawód. Do tej pory specjalnie nie pytała o Filipa, chciała, żeby ta piękna chwila trwała jak najdłużej.

– Musimy uratować tego więźnia – powiedziała. – Poprowadzę was do boju.

Adam się roześmiał.

– Prawdziwa Tiptolemea – powiedział.

*

Wyruszyli rano. Wróżki wyczarowały Magdzie prawdziwy miecz, jaskiniowcom też chciały, ale ci tylko zamaszyście pokręcili głowami.

– Będzie bum bum! – zawołali chórem, poklepując swoje maczugi.

Adam westchnął i spojrzał na Magdę.

– Jak już tak wszystkich zbroicie, to może dacie mi karabin maszynowy?

Jedna z wróżek podleciała bliżej niego.

– Historia od lat dziewięciu, nie pamiętasz? – fuknęła, obsypując go różowym brokatem. Po chwili zamachała różdżką i w ręce Adama znalazł się pistolet na wodę, również różowy i błyszczący. Magda się roześmiała.

Przed wyjściem jeszcze wygłosiła mowę do swojej armii. Stała wyprostowana, pewna siebie, a jej głos docierał w najdalsze zakamarki jaskiń.

– Będziemy razem walczyć i razem zwyciężymy! – wołała. Doszła nawet do wniosku, że dinozaury pasują do książki. W końcu nie różnią się wcale od orków, prawda? No, może tylko troszeczkę.

Zaczynało świtać, kiedy dotarli na miejsce. Schowali się za skałami i obserwowali, jak obóz wroga budzi się do życia. Jaskiniowcy powoli wstawali. Pośrodku, przywiązany do skały, siedział Filip.

Magda dała znak i zaatakowali. Według planu wróżki miały zamienić wszystkich w żaby, jaskiniowcy wyruszyli z Magdą tylko na wszelki wypadek.

Niestety, najwyraźniej było to dla nich zbyt trudne do zrozumienia. Zanim wróżki zdążyły zamachać różdżkami, wyskoczyli zza skał z okrzykiem „bum! bum!”, alarmując obóz wroga.

Magda, widząc, że stracili przewagę zaskoczenia, również wybiegła. Trochę nieporadnie trzymała miecz, ale nadrabiała determinacją. Wróżki otrząsnęły się z szoku i w powietrzu zawirował brokat. Jaskiniowcy ganiali się z maczugami, wznosząc wojenne okrzyki. Magda do nich dołączyła i już po chwili walczyła z okrzykiem „bum! bum!” na ustach.

Nie minęło wiele czasu, a pokonali wrogów. Czym prędzej podbiegła do Filipa i przecięła pętające go więzy.

– Dziękuję – powiedział. – Wracajmy stąd.

Westchnęła. Chętnie by jeszcze została. Pomyślała, że kiedy tylko będzie miała okazję, to tu wróci.

*

W domu wyciągnęła z torebki telefon i notes. Przez chwilę wertowała kartki, aż znalazła odpowiednią stronę. Chwilę bała się, że go nie zapisała, ale numer telefonu wytwórni wciąż tam był.

– Halo? – spytała. – Mówi Magda Agnicka. Tydzień temu dostałam od państwa propozycję pracy. Czy jest ona nadal aktualna?

– Pani jest autorką tych fanfiction o Magicznej Wyprawie?

Magda pokiwała głową, ale szybko się zreflektowała.

– Tak, to ja.

– Propozycja jest jak najbardziej aktualna, pani Agnicka.

*

Wcześniej

 

Adam siedział oparty o skałę. Na kolanach trzymał laptop i wstukiwał kod.

– Dzięki, że zgodziłaś się mi pomóc – zwrócił się do Kasi, koleżanki z pracy, występującej w ciele jaskiniowca.

– Żaden problem. Wiesz, jak lubię przy tym majstrować. Ta nowa serio jest taka dobra?

– Nikt jeszcze nie pisał o Magicznej Wyprawie jak ona. Poza tym Magda naprawdę czuje tą książkę. Potrzebujemy jej w naszej wytwórni – powiedział, a w myślach dodał, że przede wszystkim Magda nie lubi dinozaurów. I może dzięki niej uda się je usunąć z historii. – Jak tamten kod z tyranozaurem?

– Wszystko w porządku, właśnie przed nim uciekli.

– Świetnie. Byle tylko szef nie odkrył, że przemyciliśmy go do historii od lat dziewięciu.

Kasia się roześmiała.

– Spokojnie, wszystko robimy dla wyższych celów, prawda? Potrzebujemy nowych pracowników. Odkąd nikt nie czyta prawdziwych książek, brakuje ludzi z wyobraźnią.

Filip pokiwał głową. Przez chwilę poczuł coś w rodzaju wyrzutów sumienia, ale szybko je stłumił. Powtórzył sobie w głowie tekst, który przed chwilą włożył w usta wyroczni. Przecież nowe technologie nie są złe. Są nowe.

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

“Magiczna Wyprawa” i “Magiczna Podróż”. 

Fantastyczna bajka dla czytelników o bujnej wyobraźni. ;) Gratuluję jej i Tobie. ;)

Podoba mi się tyle oryginalnych baśniowych imion, ja tworzę je podobnie. 

W wielu miejscach miałam niewielkie skojarzenia z “Jumanji” (obiema nowymi częściami)

Z technicznych:

zamieniły się – zamiast y – a

we wróżki – e wykreślamy

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Tak, smakowite. Przenoszenie się w świat literatury to jeden z moich ulubionych tematów: z dużym potencjałem i jeszcze nie bardzo wyeksploatowany. (Muszę kiedyś wreszcie dorwać w bibliotece cykl Fforde’a.) Wprawdzie przygoda przeżyta przez Magdę była, jak widzę, głównie efektem rozgrywek frakcyjnych w firmie prowadzącej warstwę wirtualną książki, ale dobrze, że udało jej się dzięki temu poukładać sobie priorytety. Obawiam się, że w rzeczywistości byłyby to rzadkie przypadki, dużo więcej zdarzałoby się takich, którzy przez zanurzanie się w takich światach traciliby z oczu prawdziwe życie.

Dobrze przemyślałaś wpływ, jaki na ten baśniowy świat wywarłby limit wiekowy (czy raczej: starania o przyznanie jak najniższego). Bardzo udana też scenka z dołączaniem Magdy do konspiracji – u nas Armia Krajowa bardzo dbała o ceremoniał, ale w pozostałych wspomnieniach rebeliantów takie uczucie rozczarowania wynikające z trywialności zaprzysiężenia jest prawie stałym punktem, o ile pamiętam.

Pozdrawiam,

Ślimak Zagłady

A, przyjemne, przyjemne. Zgrabnie wyszło połączenie dinozaurów z wróżkami, aż sam uznałem, że pasują do świata. Choć przyznam, że po opisie na betalistę spodziewałem się czegoś bardziej szalonego, skakania z książki do książki, nawiązań do istniejących tytułów, mrugnięć okiem i takich innych. Ale co ja tam będę narzekał. Dobrze jest.

Poza tym Magda naprawdę czuje książkę.

tę! 

Jedyny babol, który umiem zawsze wychwycić. Ktoś mi to kiedyś mocno wbił do głowy…

 

Sięgały ludziom co najwyżej do pasa, posiadały jednak ostre szpony i zęby.

Duży plus za odejście od niepoprawnych naukowo welociraptorów z “Parku Jurajskiego”. To się ceni:))

 

Ukłony 

 

 

[...] chleb [...] ~ Honoriusz Balzac

Witaj, bruce

Dzięki za komentarz. Akurat Jumanji nigdy nie oglądałam, więc podobieństwa muszą być przypadkowe. Dzięki za znalezienie literówek :)

 

Cześć, Ślimaku Zagłady

Obawiam się, że w rzeczywistości byłyby to rzadkie przypadki, dużo więcej zdarzałoby się takich, którzy przez zanurzanie się w takich światach traciliby z oczu prawdziwe życie.

W sumie ciekawy temat na opowiadane :) Poza tym, nie sądzę, żeby było aż tak źle, równie dobrze można stracić z oczy prawdziwe życie i przez zwykłe książki, i filmy, i gry komputerowe. Chociaż może rzeczywiście, gdyby można było całkowicie zanurzyć się w ten świat mogłoby to być trochę bardziej niebezpieczne niż taka zwykła książka.

Dobrze przemyślałaś wpływ, jaki na ten baśniowy świat wywarłby limit wiekowy (czy raczej: starania o przyznanie jak najniższego). Bardzo udana też scenka z dołączaniem Magdy do konspiracji

Dziękuję ^^

 

Hejka, TRYTANOTAN 3000

Choć przyznam, że po opisie na betalistę spodziewałem się czegoś bardziej szalonego, skakania z książki do książki, nawiązań do istniejących tytułów, mrugnięć okiem i takich innych

A widzisz, na to nie wpadłam. Ale się cieszę, że i tak jest dobrze :D

Dzięki za literówkę, zawsze mam problem z tą i tę, muszę się w końcu tego nauczyć. Fajnie, że zauważyłeś welociraptory.

 

Pozdrawiam całą trójkę :)

Witaj, Oluta, jasne, ja bardziej zawsze czytany tekst kojarzę z czymś przeze mnie samą obejrzanym czy przeczytanym w przeszłości, tak mam po prostu. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Cześć Oluto!

 

Na początek taki drobiazg:

czuje tą książkę

tę książkę

Historia bardzo przyjemna i ciekawie poprowadzona. Służy Ci ta konwencja young adult pomieszana z odrobiną matriksa, hasła zostały zrealizowane i wyszło to całkiem przyjemnie. Konstrukcyjnie zastanowiłabym się, czy już we wstępie nie dać jakichś wskazówek, że to tylko rzeczywistość wirtualna, ale pasowało to zdecydowanie do reszty opowiadania, więc nie odbieram takiego twistu jako zgrzyt. 

Pozdrawiam

Dzień dobry, Oluta.

 

Co do dużo mówić opowiadanie jak dla mnie Prima Sort. Smutna wizja przyszłości, w której klasyczne książki spychane są na margines. No ale zawsze znajdzie się jakiś obrońca tak jak w twoim opowiadaniu. Ku chwale Książek! :D 

 

Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów. 

Cześć, Oluta,

przyjemne, milusie wręcz opowiadanie z ciekawym pomysłem. Szczególnie początek udany – buntownicy, którym nawet nie chce się buntować! Fabuła niestety leci trochę zbyt szybko dla mnie, ale generalnie dobrze się czytało. Bohaterka zdecydowanie na plus :)

 

Powodzenia w konkursie!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Siema :)

 

Miałem zamiar się tutaj trochę wyżyć, bo historia jest typowo YA, z bohaterką, której wszytsko wychodzi, tekst biegnie, leci wręcz przez kolejne sceny, bardzo skrótowo traktując tło, ale ta końcówka, tak, ta końcówka robi świetną robotę.

Patrząc przez pryzmat epilogu, to ta opowieść, to co się dzieje w świecie wróżek, takie właśnie powinno być, skrótowe, momentami nieporadne fabularnie i dziejące się od czapy. W końcu to Magda świetnie pisze i tworzy, a Adam, to koleś, który wprowadził do ksiązki dinozaury, więc wiarygodne fabuły średnio mogą mu wychodzić. Możesz to uznać za przytyk, bo pamiętam Twoje inne opowiadania (Kopciuch i komiksowa konwencja na koniec oraz ten tekst o Róży na eklektyczny) i przeszkadzało mi w nich to, że są takie młodzieńcze, momentami lekko naiwne. Cały czas jednak uczysz się (bardziej szczegółowo o tym za moment), zresztą jak i ja, więc będzie coraz lepiej, na razie jednak u Ciebie widać jakiś, bo ja wiem, optymizm, który przebija nawet przez trudne tematy (vide historia na eklektyczny). Z jednej strony wydaje mi się to infantylne i przeszkadza, z drugiej jednak nieco zazdroszczę, bo ja zbyt cyniczny już jestem, żeby z siebie go wykrzesać. To jest ta cecha Twojego pisania, ktora jest dla Ciebie charakterystyczna, a która mi się lekko rozjeżdża z tym, czego szukam i co uważam za dobre. Czyli jednak się wyżywam i marudzę, ale nie bój się, teraz już będzie tylko lepiej :)

To co widzę, a co jest oczywiście moim subiektywnym zdaniem, to pewna nieporadność w tworzeniu światów. Ty je widzisz, ale czytelnikowi zbyt wiele nie pokazujesz. Taka własnie jest ta częśc, kiedy bohaterowie trafiają do książki. Jednak prolog (czyli to, co przed trafieniem do ksiązki) jest napisany o wiele ładniej, intryguje. A mnie zaintrygował nie tylko zaciekawieniem, jak rozwiniesz fabułę, ale również tym, że – znów moim zdaniem – zauważyłem, że jest napisany inaczej niż Twoje poprzednie teksty. Potem nieco się rozczarowałem tą środkową częścią. A epilog, proszę pani, jest napisany najlepiej i robi tutaj robotę. A to dlatego, że ta nieporadność w kreowaniu świata zdaje się być usprawiedliwiona tym, że ten świat stworzył koleś, który uważał za świetny pomysł wprowadzić dinozaury do magicznego świata wróżek. Chcę przez to powiedzieć, że te braki, które uważam, że jeszcze widzę w Twoim pisaniu, zostaja przeniesione na jedną z postaci, dając ciekawy efekt wyjścia poza fabułę i wpływania na samą strukturę opowiadania. Pewnie nie to było Twoim celem, ale i tak uważam, że to fajne i zaskakujące, kiedy nad tym pomyśleć ;)

W tej końcówce robisz jeszcze jedną fajną rzecz, a mianowicie pokazujesz Adama jako “wróżkę”, która uknuła plan, żeby zwabić Magdę do firmy. I choć ten plan miał przynieść korzyści osobiste Adamowi, to finalnie odczytuję też go, jako korzystny dla Magdy, której sytuacja powinna się poprawić, kiedy zamieni zwykłą pasję w coś, na czym jeszcze będzie mogła zarobić. No i morał: nowe technologie nie są złe. Sa nowe. Też fajny, bo żadna technologia nie jest zła. Złe może być to jak je wykorzystujemy wykorzystujemy i w jakim stopniu pozwalamy im wpływac na nasze życia. To jest ten fragment, który pokazał mi, że się uczysz i zmienia Ci się perspektywa.

No, to chyba wszystkie myśli, jakimi chciałem się z Tobą podzielić. Czyli pomarudził, ponarzekał, wbił szpilkę (wybacz, ale staram się być szczerym, jeśli Cię uraziłem, to nie to było moim zamiarem) a na koniec pochwalił ;)

 

Jest też kilka potknięć:

 

– Ja… znalazłam ogłoszenie. Chcę do was dołączyć – powiedziała, mając nadzieję, że jej głos nie brzmi piszcząco.

Piskliwie.

 

– Ogłoszenie. Na takim słupie z ogłoszeniami. – Magda sięgnęła do torebki i po dłuższej chwili wygrzebała z niej zmięty świstek papieru.

Przekreślone usunąłbym.

 

Wiedziała, że jeśli czegoś chce, musi o to zwalczyć.

Literówka.

 

Starszy mężczyzna wzruszył ramionami, a Magda westchnęła z ulgą, chociaż nie była pewna, czy chciała, żeby buntownicy buntowali się tylko dlatego, że będzie jazda.

Pogrubione źle brzmi. Takie masło maślane trochę.

 

Książkę przyniósł Filip, ten młodszy z mężczyzn, ponieważ Adam, drugi z nich, nie miał czasu, żeby ją kupić, a Magdy nie było stać.

Przebudowałbym to zdanie albo nawet rozbił na dwa, bo jest nieczytelne.

 

Magda była dorosła i takie drobiazgi nie powinny obchodzić, ale i tak zabolało.

Jej.

 

– No dobrze. Zobaczmy, kim się staliśmy – mruknął pod nosem Adam, podnosząc do oczu swoje ręce.

Do wywalenia, bo przecież nie podniósł czyichś rąk.

 

Podróż stała się teraz dużo wygodniejsza, chociaż nie zmieniło to faktu, że jej serce cierpiało przeraźliwie, widząc szesnastoletnią dziewczynę w spodniach podróżującą na piechotę przez las w średniowieczu. W dodatku po chwili odkryła, że na plecach niesie dwa miecze, a przy pasie zestaw sztyletów. Tego już było za wiele. Od razu wyrzuciła całe to żelastwo do lasu.

Dziwnie to brzmi: podróżować przez las w średniowieczu, tak jakby średniowiecze było jakims miejscem. Przekreślone usunąłbym.

 

Jadąca na jednym z nich dziewczyna chwyciła Filipa w pędzie i porwała.

To zdanie jakieś nie teges. Może by lekko przemodelować?

 

Również spróbował zejść ze ścieżki i również mu się nie udało.

Powtórzenie.

 

Tymczasem na ścieżce przed nimi zamajaczył czyjaś sylwetka.

Literówka.

 

Wyglądało na to, że zaatakowały całym stadem.

Welociraptory atakowały stadnie, bo były drapieżnikami stadnymi. Pojedynczy osobnik raczej by nie zaatakował. Ale i tak szacun za nie pomylenie Welociraptorów z Deinonychami.

 

Wysypała zawartość sakiewki na dłoń i zdmuchnęła.

Może lepiej “dmuchnęła”?

 

Wróżki wyczarowały Magdzie prawdziwy miecz, jaskiniowcom też chciały, ale ci tylko zamaszyście pokręcili głowami.

No, chyba, że prawdziwy. Przecież nie fałszywy.

 

Magda do nich dołączyła i już po chwili walczyła z okrzykiem „bum! bum!” na ustach.

Tutaj poleciałas nieco za daleko. Znaczy nie podoba mi się to, że Magda też się drze bum! bum!

 

Doszła do wniosku, że kiedy tylko będzie miała okazję, to tu wróci.

Niezgrabnie. Może przebudowac to zdanie?

 

Chwilę wertowała kartki, aż znalazła odpowiednią stronę. Chwilę bała się, że go nie zapisała, ale numer telefonu wytwórni wciąż tam był.

Powtórzenie.

 

Poza tym Magda naprawdę czujeksiążkę.

Tę.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Cześć Oluta!

 

Przyjemne opowiadanie, niby banalne, ale jednak życiowe. Bardzo niekonwencjonalny sposób szukania zmotywowanych pracowników, ale w tym przypadku okazał się skuteczny. Z początku taka cicha woda, ale w końcówce dostajemy odpowiedzi i wszystko się spina.

Bardzo spodobało mi się zestawienie książkowej rzeczywistości (od 9 lat) z końcówką. Taki ludzki, choć również dające nadzieję. Pozwala mi to również – na swój sposób – dobrze wyobrazić sobie bohaterkę, jej sposób patrzenia na świat. Niepewną buntowniczkę nieco przygnieciona życiem, ale jednocześnie szukającą rozwiązań (na swój sposób). Sprytnie to wymyśliłaś i wyszło imho.

Pomysł z dinozaurami i jaskiniowcami też niezły. Słyszałem kiedyś takie powiedzenie, że każde dostatecznie popularne uniwersum albo leci w kosmos albo wjeżdżają dinozaury ;-) Tu dinusie wygrały.

3P dla Ciebie, za pomysł i całkiem niezłe wykonanie.

Pozdrawiam, Powodzenia w konkursie i Polecam do biblioteki!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć, Oidrin

Konstrukcyjnie zastanowiłabym się, czy już we wstępie nie dać jakichś wskazówek, że to tylko rzeczywistość wirtualna

A wiesz, nawet o tym myślałam, ale nie mogłam znaleźć miejsca, gdzie by to upchnąć. Dobrze, że pasowało.

 

Dzień dobry, Pendrive

Dzięki za komentarz. Rzeczywiście, ten świat jest trochę straszny, chociaż, z drugiej strony – gdyby nie te dinozaury to przenoszenie się do świata książek jest trochę kuszące :)

 

Cześć, LanaVallen

Rzeczywiście, akcja trochę pędzi, tutaj trochę przycisnął limit. Cieszę się, że mimo to dobrze się czytało.

 

Siema, Outta

Bardzo dziękuję za taki długi komentarz! 

 

Miałem zamiar się tutaj trochę wyżyć, bo historia jest typowo YA, z bohaterką, której wszytsko wychodzi, tekst biegnie, leci wręcz przez kolejne sceny, bardzo skrótowo traktując tło, ale ta końcówka, tak, ta końcówka robi świetną robotę.

Niestety, wygląda na to, że YA wychodzi mi najlepiej. Dobrze przynajmniej, że końcówka wyszła.

na razie jednak u Ciebie widać jakiś, bo ja wiem, optymizm, który przebija nawet przez trudne tematy

Tu mnie zaskoczyłeś, zawsze wydawało mi się, że wychodzą mi raczej takie pesymistyczne teksty. Nawet tutaj, w końcówce, kiedy Magda przystaje do wytwórni – jak dla mnie to raczej smutne. Chociaż, można to interpretować na różne sposoby. Swoją drogą, to ciekawe, jak różnie można tą końcówkę odebrać – albo jak Ty, z optymistycznym wydźwiękiem, albo jak Pendrive, który pisał o smutnym świecie.

Czyli jednak się wyżywam i marudzę, ale nie bój się, teraz już będzie tylko lepiej :)

Oj tam, od razu wyżywasz. Przynajmniej wiem, nad czym popracować w następnych opowiadaniach.

To co widzę, a co jest oczywiście moim subiektywnym zdaniem, to pewna nieporadność w tworzeniu światów. Ty je widzisz, ale czytelnikowi zbyt wiele nie pokazujesz.

Mógłbyś trochę rozwinąć?

Chcę przez to powiedzieć, że te braki, które uważam, że jeszcze widzę w Twoim pisaniu, zostaja przeniesione na jedną z postaci, dając ciekawy efekt wyjścia poza fabułę i wpływania na samą strukturę opowiadania. Pewnie nie to było Twoim celem, ale i tak uważam, że to fajne i zaskakujące, kiedy nad tym pomyśleć ;)

W sumie, pisząc opowiadanie właśnie coś takiego miałam na myśli (ta, wiem, po napisaniu zawsze tak można powiedzieć xD), ale nie sądziłam, że ktoś to zauważy. A tu proszę, udało się!

Bardzo dziękuję za literówki, już poprawiłam, z dwoma wyjątkami:

Starszy mężczyzna wzruszył ramionami, a Magda westchnęła z ulgą, chociaż nie była pewna, czy chciała, żeby buntownicy buntowali się tylko dlatego, że będzie jazda.

Pogrubione źle brzmi. Takie masło maślane trochę

Moim zdaniem brzmi całkiem zabawnie, trochę o to chodziło, żeby podkreślić taką sytuację bez sensu – niby buntownicy, a się nie buntują. Myślę, że gdyby zamienić jedno z tych słów, to straciłoby taki wydźwięk.

Wróżki wyczarowały Magdzie prawdziwy miecz, jaskiniowcom też chciały, ale ci tylko zamaszyście pokręcili głowami.

No, chyba, że prawdziwy. Przecież nie fałszywy.

I tutaj też zostawiłam, jak jest. Chodzi o to, że Magda jest podekscytowana, że ma miecz tak jak w jej ulubionej książce, stąd to podkreślenie – jakby chciała sobie uświadomić, że to dzieje się naprawdę.

 

Pozdrawiam wszystkich :)

O, a w międzyczasie, jeszcze krar85 napisał komentarz. Cześć :)

Niepewną buntowniczkę nieco przygnieciona życiem, ale jednocześnie szukającą rozwiązań (na swój sposób)

Fajnie, że zwróciłeś na to uwagę.

Słyszałem kiedyś takie powiedzenie, że każde dostatecznie popularne uniwersum albo leci w kosmos albo wjeżdżają dinozaury ;-)

O, ja tego nie słyszałam. Dobrze się wpasowało :)

Dziękuję za polecenie do biblioteki!

Pozdrawiam :)

 

Nawet tutaj, w końcówce, kiedy Magda przystaje do wytwórni – jak dla mnie to raczej smutne.

Dorosłość i odpowiedzialnośc za innych, a szczególnie za swoje dzieci, często wymaga poświęcenia pewnych rzeczy w imię zabezpieczenia ich przyszłości. To nie jest smutne, to jest normalne, prawdziwe. A optymistyczne dlatego, że bohaterka w końcu to zrozumiała, sprzedała się w jakimś stopniu, ale niestety ideałami i marzeniami nie nakarmisz dzieci, nie opłacisz rachunków, nie ogrzejesz mieszkania. Stąd optymizm z krzywym uśmiechem, który widzę – jej rodzinie będzie lepiej, ona też doceni po jakimś czasie komfort psychiczny wynikający ze stabilności finansowej i kiedyś pewnie będzie mogła powrócić do marzeń.

 

W sumie, pisząc opowiadanie właśnie coś takiego miałam na myśli (ta, wiem, po napisaniu zawsze tak można powiedzieć xD)

Stosowanie dupochronów w opowiadaniach jest na propsie :D A tak serio, to nie mam powodu, żeby nie wierzyć w Twoje zapewnienia, więc spoko :)

 

To co widzę, a co jest oczywiście moim subiektywnym zdaniem, to pewna nieporadność w tworzeniu światów. Ty je widzisz, ale czytelnikowi zbyt wiele nie pokazujesz.

Mógłbyś trochę rozwinąć?

 

Spróbuję. Światy, w których osadzasz akcję swoich tekstów są pewnie w Twojej głowie spójne i kompletne, a przynajmniej ja takie odnoszę wrażenie. Pokazujesz ich mały wycinek, ale do tego małego wycinka wrzucasz całkiem sporo, a w tym przypadku więcej znaczy mniej. Robi się taki trochę chaos, bo starasz się pokazać maksymalnie dużo, ale efekt jest odwrotny, ponieważ te kolejne obrazy są słabo umocowane fabularnie w tekście, czasem nie mają znaczenia, albo – tak jest u mnie – na wybudowanym fundamencie, na którym ja wyobrażam sobie jakiś zarys budowli poprzez analogię z tym co znam/widziałem/czytałem, Ty kładziesz cegły w miejscach, w których albo ja się ich nie spodziewam, albo spodziewam, jednak budujesz gdzieś we wnętrzu, kiedy najważniejsze są ściany zewnętrzne i to od nich powinna zaczynać się budowa. Ciężko mi to wyjaśnić inaczej, ale chodzi o to, że w dłuższej perspektywie taki zabieg miałby nawet jakiś sens, jednak w skondensowanych opowiadaniach, ograniczonych limitami, trzeba sobie pewne rzeczy odpuścić, pokazać kawałek świata w konkretny sposób, zamiast próbować pokazać całość za pomocą ogólników.

Jaśniej chyba nie potrafię :P

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Dziękuję, Outta!

Stąd optymizm z krzywym uśmiechem, który widzę – jej rodzinie będzie lepiej, ona też doceni po jakimś czasie komfort psychiczny wynikający ze stabilności finansowej i kiedyś pewnie będzie mogła powrócić do marzeń.

Ale wciąż będę obstawiać, że właśnie to, o czym piszesz, jest raczej pesymistyczne, chociaż nie zmienia to faktu, że prawdziwe.

Stosowanie dupochronów w opowiadaniach jest na propsie :D

Dupochrony, świetna nazwa xD

Ciężko mi to wyjaśnić inaczej, ale chodzi o to, że w dłuższej perspektywie taki zabieg miałby nawet jakiś sens, jednak w skondensowanych opowiadaniach, ograniczonych limitami, trzeba sobie pewne rzeczy odpuścić, pokazać kawałek świata w konkretny sposób, zamiast próbować pokazać całość za pomocą ogólników.

Rzeczywiście, coś w tym jest. Jeszcze raz bardzo dziękuję, sama bym na to nie wpadła.

Pozdrawiam :)

Hej, hej

Opowiadanie oparte na dość prostym pomyśle przeniesienia bohaterki do świata książki, ale podane w przyjemny sposób. O ile początek mi się podobał, miałem trochę zarzutów do dalszej części tekstu, na szczęście zostało to poprawione i wygląda o wiele lepiej. Szczególnie podobał mi się końcowy twist, którego się nie spodziewałem, a przecież sensownie wynika z fabuły i nadaje całemu tekstowi głębi.

Hasło konkursowe, według mnie, zrealizowane w bardzo dobry sposób.

Klikam i pozdrawiam :)

Hej, Zanais :)

Cieszę się, że teraz jest lepiej. Jeszcze raz bardzo dziękuję za betę i klika.

Pozdrawiam :)

Nie wiem, czy podoba mi się taka przyszłość książek, ale opko mi się podobało :) Z początku wydawało mi się bardzo bajkowe, a bohaterka lekko niedojrzała, ale zakończeniem zapunktowałaś. Jest wręcz cyniczne, bo oto firma manipuleje Magdą. I to na jaką skalę, nawet buntownicy okazali się częścią gry :)

Ciekawy sposób na pożenienie wróżek i jaskiniowców :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć, Irka_Luz :)

Nie wiem, czy podoba mi się taka przyszłość książek,

Oj tak, zdecydowanie wolałabym, aby książki pozostały w takim stanie, jak jest teraz :)

Jest wręcz cyniczne, bo oto firma manipuleje Magdą

O, właśnie o coś takiego mi chodziło!

 

Pozdrawiam, dziękuję za klika :)

Trzeba przyznać, że całość tekstu – bardzo jumanjowego (to już inni pisali) – tak mnie średnio – ale – końcówka – miód.

Bajeczka, ale jak to bajeczka – z morałem, i fajnie, że te morały tu są… aż dwa – i to wprost wyartykułowane, do wyboru do koloru:

Odkąd nikt nie czyta realnych książek, brakuje ludzi z wyobraźnią

albo:

Nowe technologie nie są złe. Są nowe.

 

Wzorowo zrealizowane hasło konkursowe.

 

entropia nigdy nie maleje

Dzięki, Jim :) Fajnie, że przynajmniej końcówka  dobra :)

Pozdrawiam :)

Oluto, tekst jest odrobinę za długi (lub trochę za krótki). 

Limit od 7000 do 21000 znaków wg licznika portalowego. Dlaczego akurat tyle chyba nie trzeba tłumaczyć. Jednoosobowy komitet organizatorski wie jednak, że limity to największa konkursowa zmora, więc dopuszcza rozjazd o równo 700 znaków. Czyli tekst może mieć 6300 znaków, ale 6301 już nie; tak samo może mieć 21700 znaków, ale 21699 już nie. Dlatego każdy odstępca od limitu musi liczyć się z tym ryzykiem. :P

Za tak absurdalne zasady możesz winić tylko spaczony umysł organizatora. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Przyjemna lektura, ale przyznam, że początkiem rozbudziłaś moje oczekiwania bardzo mocno, a potem – potem to, na co liczyłam najbardziej, całkowicie znikło. Mianowicie kwestia buntowników i buntu. Nie rozwijasz tego wątku ani go nie zamykasz, w zasadzie trochę nie wiadomo, co on ma oznaczać? W komentarzach czytam o buncie przeciwko dorosłości (no, tu jestem niezłą buntowniczką), ale jakkolwiek końcówka by się z tym jakoś tam łączyła, to brakło zamknięcia tego bardzo mocno na początku akcentowanego wątku jakąś bardziej wyraźną klamrą. Nie jestem fetyszystką tego, że każda strzelba ma wystrzelić, ale po prostu początek zapowiada zupełnie inną historię.

No i ogólnie mam wrażenie, że limit trochę zaszkodził, bo biegniesz po wydarzeniach bez oddechu, streszczając je i w związku z tym immersja siada. A szkoda, bo może gdyby było mniej scen z książkowymi realiami, a więcej o bohaterach, tekst by zyskał?

Przyznam też, że nie jest dla mnie jasne, dlaczego postacie raz są sobą i mają własne imiona, a raz używają tych “przypisanych” (o ile dobrze rozumiem) postaci. Ta mechanika życia w powieści i przedostawania się do niej też troszkę szwankuje.

Słowem: fajny pomysł, ale jak dla mnie niedopracowany.

http://altronapoleone.home.blog

Gekikara, już trochę skróciłam. Musiał trochę “przytyć” w trakcie poprawek.

Drakaina, dziękuję za komentarz. Szkoda, że ciąg dalszy nie wyszedł, następnym razem się poprawię :)

No i ogólnie mam wrażenie, że limit trochę zaszkodził, bo biegniesz po wydarzeniach bez oddechu, streszczając je i w związku z tym immersja siada. A szkoda, bo może gdyby było mniej scen z książkowymi realiami, a więcej o bohaterach, tekst by zyskał?

Masz rację, w następnym opowiadaniu postaram się bardziej opisać postaci.

Przyznam też, że nie jest dla mnie jasne, dlaczego postacie raz są sobą i mają własne imiona, a raz używają tych “przypisanych” (o ile dobrze rozumiem) postaci.

Swoimi normalnymi imionami zwracają się do siebie, a postaci, które nie są ludźmi przeniesionymi do książki, tylko tworami, np. wyrocznia, mówią do nich przypisanymi imionami.

 

Pozdrawiam :)

A później, akurat tego roku, kiedy straciła pracę i rzucił ją mąż, naukowcy wynaleźli sposób na to, by przedostawać się do światów książek i „Magiczna Wyprawa” z jej ukochanej powieści zamieniły się w coś w rodzaju tandetnej gry komputerowej.

Shiw, don't tell. 

Dostajemy informacje, ale nie przeżywamy tego. 

 

Magda natychmiast zapomniała o zniewadze, która dotknęła ją za sprawą pomylenia Karollina z Korallinem, ponieważ Adam stwierdził, że przypomina główną bohaterkę.

Jakoś bardzo to sztywne. 

 

Zejście ze szlaku oznaczało automatyczne wyrzucenie z książki.

Ale liniowa gra, ktoś by w ogóle chciał w to grać? 

 

Czarujesz nas melodią, którą każdemu miło jest słuchać – bo w końcu kto by nie chciał przenieść się do książki? To bardzo chwytliwy pomysł. Początek bardzo zachęcający. 

Niestety wydaje mi się, że chciałaś za wiele upchnąć w ten korki tekst. Mamy wątek obyczajowy, mamy walkę staroświeckości z nowoczesnością, mamy wreszcie quasi-wirtualne światy i jeszcze jaskiniowców wraz z wróżkami. W efekcie żaden z tych elementów nie dostał tyle czasu i uwagi, ile potrzebował. Mało było dinozaurów, mało jaskiniowców, a wróżek jak na lekarstwo. Nie przekonała mnie tal szybka zmiana bohaterki do jaskiniowców i dinozaurow, a choć twist pomysłowy i dobrze pomyślany, to plan Filipa był bardzo naciągany. 

 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Hej, Gekikara :)

Shiw, don't tell. 

Dostajemy informacje, ale nie przeżywamy tego. 

W tym miejscu to akurat miało być skrótowo, żeby szybko przedstawić, o co chodzi, dlatego sobie na to pozwoliłam. Ale ogólnie mam problem z show don’t tell, muszę nad tym popracować.

Ale liniowa gra, ktoś by w ogóle chciał w to grać? 

Ja to widzę bardziej tak, że owszem, są szlaki, ale jest ich naprawdę dużo – coś jak taka plątanina ścieżek, a nie wytyczona trasa, którą trzeba iść. Widać za mało to opisałam.

Dziękuję za komentarz. Wiem, za dużo elementów w za krótkim opowiadaniu. Trudno, następnym razem będzie lepiej :)

Pozdrawiam :)

Ale liniowa gra, ktoś by w ogóle chciał w to grać? 

 

Gekikara w ile grałeś współczesnych gier VR? :)

Rozbisurmaniłeś się, przez triple A na komputerze. A współczesne gry VR są przeraźliwie liniowe. Zresztą nawet “otwarte światy” są w większości otwarte tylko częściowo i tak czy inaczej, w różny sposób (może nie w tak oczywisty jak w opowiadaniu Oluta) programista prowadzi gracza za rękę. Może powiesz, że pewnie staruszek Jim coś bredzi o starych, starutkich grach? Włącz Cyberpunka 2077 i przejedź się autem z jednego konca miasta na drugi :D

 

 

entropia nigdy nie maleje

Najbardziej podobała mi się środkowa część opowiadania, gdzie bohaterowie zostają wplątani w ratowanie jaskiniowców, walkę z dinozaurami i odbijanie Filipa. Pospieszna narracja tutaj nie razi, wyczarowujesz nierzeczywisty, niepoważny i lekko ironiczny klimat. Mogę żałować, że i początek w ten sposób nie został potraktowany. Zestawiając ze sobą dwie części tekstu, muszę powiedzieć, że nie do końca do siebie pasują, tak jakby należały do dwóch różnych konwencji, dwóch różnych rzeczywistości.

Jeszcze inną kwestią jest “jednostajność emocjonalna”. Poznajemy myśli bohaterki, ale są one niczym obojętny strumień świadomości, nie poruszają, nie wzbudzają ani współczucia, ani chichotu. I tu jeszcze raz żałuję, że pozaksiążkowe fragmenty, te dotyczące rzeczywistego świata, nie zostały pokazane z ironią i lekką dozą absurdu.

Pozdrawiam!

Rzeczywiście zawarłaś w tym opowiadaniu masę rozmaitych wątków. Powiedziałbym, że na granicy przesytu, której jednak – moim zdaniem – nie przekroczyłaś :) Przyznaję, że sama przygoda Magdy w świecie książki niespecjalnie mnie porwała (choć miks ciekawy), ale jak najbardziej doceniam pomysł na wymyślną intrygę, w którą główna bohaterka została wplątana.

Pozdrawiam!

Hej, chalbarczyk!

Dziękuję za komentarz :)

Najbardziej podobała mi się środkowa część opowiadania

Zaskoczyłaś mnie :) 

Zestawiając ze sobą dwie części tekstu, muszę powiedzieć, że nie do końca do siebie pasują, tak jakby należały do dwóch różnych konwencji, dwóch różnych rzeczywistości.

Rzeczywiście, coś w tym jest.

I tu jeszcze raz żałuję, że pozaksiążkowe fragmenty, te dotyczące rzeczywistego świata, nie zostały pokazane z ironią i lekką dozą absurdu.

Trudno. Dobrze, że przynajmniej choć trochę się podobało :)

 

Cześć, adam_c4 !

Powiedziałbym, że na granicy przesytu, której jednak – moim zdaniem – nie przekroczyłaś :)

Miło mi to czytać :)

 

 

Pozdrawiam :)

Interesujący pomysł na połączenie konkursowych wątków, podobał mi się.

Historia szybka, tekst gęsty. Może trochę przesadnie, ale lubię to, więc nie będę marudzić. Acz więcej wyjaśnień by nie zaszkodziło. Ale wiadomo – limit.

Hasła wykorzystane przyzwoicie.

Podróż stała się teraz dużo wygodniejsza, chociaż nie zmieniło to faktu, że jej serce cierpiało przeraźliwie, widząc szesnastoletnią dziewczynę w spodniach podróżującą na piechotę przez las.

Niezły galimatias gramatyczno-fizjologiczny. Primo, wygląda na to, że serce należy do podróży. Secundo, kimkolwiek jest właściciel serca, najwidoczniej używa go zamiast oczu – “serce cierpiało, widząc”. A do tego – jeśli jednak chodzi o dziewczynę – ogląda siebie z zewnątrz.

Babska logika rządzi!

Cześć, Finkla :)

Dzięki za komentarz. Cieszę się, że się podobało. Rzeczywiście, to zdanie wyszło wyjątkowo źle, zaraz poprawię. 

Pozdrawiam :)

Podobało się. Bajka z morałem: 

Odkąd nikt nie czyta realnych książek, brakuje ludzi z wyobraźnią. 

Ooo, buntownicy ^^

Magda przeszła przez próg siedziby buntowników. Pomieszczenie było ciasne i śmierdziało papierosami. Większość podłogi zakrywały opakowania po czipsach. Przy niewielkim stole siedziała dwójka mężczyzn.

Siedzieli dwaj mężczyźni, ale cały opis taki trochę mało tentego. Rzeczowy, a nie obrazowy.

 powiedziała, mając nadzieję

Hmm.

 Wiedziała, że jeśli czegoś chce, musi o to zawalczyć.

Musi o to walczyć.

 – Zamierzam do was dołączyć, czy tego chcecie, czy nie.

OK, to ona chce, czy nie chce, czy boi się, czy co? A tamci dwaj? Chcą, czy nie chcą, co tu robią? Bo wygląda na to, że nic. Nie jestem przekonana – buntownicy nawet się nie ukrywają? I obcym nic nie robią?

 Z tym że tak właściwie, to już nie jest bunt.

Z tym, że, tak właściwie, to już nie jest bunt.

Czy też może jesteście gotowi o nią zawalczyć?

Walczyć. Jeszcze bardziej, niż poprzednio. Zaraz, zaraz – czyli to chodzi o to, że ktoś przerabia po orwellowsku istniejącą książkę? To zmienia postać rzeczy (trochę).

 W końcu odezwał się młodszy z nich.

W końcu odezwał się młodszy.

 ona jest chyba równie zakręcona co my

Ona jest chyba tak samo zakręcona, jak my. "Równie" było za wysokie tonem.

 Magda westchnęła z ulgą, chociaż nie była pewna, czy chciała, żeby buntownicy buntowali się tylko dlatego, że będzie jazda.

Hmm. Też bym nie była. Ale jednak marazm (nie mylić z marasem) oblepił całą tę pierwszą część dość szczelnie. A ja ciągle tylko zgaduję, co się dzieje – czy teraz o tym będzie?

 Książkę przyniósł Filip, ten młodszy z mężczyzn. Adam, drugi z nich, tłumaczył, że nie miał czasu, żeby ją kupić

Książkę przyniósł Filip, ten młodszy. Drugi, Adam, tłumaczył, że nie miał czasu jej kupić.

 Magda z podekscytowaniem przejechała palcami

Hmm. Może: Magda, podniecona, przejechała palcami… ale to brzmi dosyć… nie wiem.

 Doskonale pamiętała, jak ta książka była jedyną towarzyszką podczas długich wieczorów, kiedy miała wrażenie, że cały świat właśnie się wali.

Trochę mętne i przegadane. Zdecydowanie skracalne.

 musiała podjąć pracę na kasie

Hmm.

 Magda była dorosła i takie drobiazgi nie powinny jej obchodzić

Zapewniam, że drobiazg, to to nie jest. A jeśli celowałaś w ironię, to wpadłam na to dopiero po chwili, więc nie wyszło.

 naukowcy wynaleźli sposób na to, by przedostawać się do światów książek

… what. Językowo: naukowcy wynaleźli sposób na przedostawanie się do światów przedstawionych w książkach.

 „Magiczna Wyprawa” z jej ukochanej powieści zamieniły się w coś w rodzaju tandetnej gry komputerowej.

Dobra, zaraz. Czyli książkonauci wchodzą do świata przedstawionego, i wtedy zmieniają się wszystkie egzemplarze? Bo wyżej sugerujesz, że to twórcy dodają różne dziwne rzeczy, co mogliby robić zwyczajnie, dopisując je w kolejnych wydaniach. Ale teraz wygląda na to, że każdy może wejść… niekoniecznie, żeby coś dodać, jeszcze nie napisałaś, jak to dodawanie wygląda… muszę czytać dalej.

 Chwycili się za ręce, po czym otworzyła książkę

Czym, skoro trzymali się za ręce? ;P

 Dookoła nich zawirowało

Hmmmm.

 No dobrze.

No, dobrze.

 Jak można nie znać imienia syna ciotki głównej bohaterki! Przecież on pojawiał się aż w dwóch rozdziałach!

Czyli ciotecznego brata tejże bohaterki :)

 Chwilami myślę, że dobieranie postaci wcale nie odbywa się przypadkowo.

Hmm. Dobieranie?

 zapomniała o zniewadze, która dotknęła ją za sprawą pomylenia Karollina z Korallinem

Hmm. https://sjp.pwn.pl/szukaj/zniewaga.html

 Adam stwierdził, że przypomina główną bohaterkę

Przed "stwierdził" zawahałabym się tutaj. Lepiej "powiedział".

 Zejście ze szlaku oznaczało automatyczne wyrzucenie z książki.

Chodzi o poczucie bezpieczeństwa gości czy autorów? Boją się pozwów, czy co?

 Szli długi czas

Hmmm.

 nie zmieniło to faktu, że serce Magdy cierpiało przeraźliwie, wiedząc, że stała się szesnastoletnią dziewczyną w spodniach podróżującą na piechotę przez las

Ale dlaczego? Zdanie trochę źle się parsuje, ale nie przesadnie.

 W średniowieczu!

… no to co?

 Vólka

Sama bym trzepnęła tych autorów, no :P

 Kamienice wznosiły się nad brukowanymi ulicami

Źle to brzmi.

 Jednak dopiero, kiedy zauważyła jeżdżących na dinozaurach jaskiniowców, zaczęła odczuwać duszności, mimo że wcale nie miała na sobie gorsetu.

Hmmmmm. Na pewno zamieniłabym to nieszczęsne "mimo że" na "chociaż", ale poza tym…. hmm.

 Nad nimi wisiał szyld

Nad czym?

 malowideł naściennych

Ściennych.

 Rozpoczęli mozolną wspinaczkę na szczyt, z zamiarem namalowania na pałacu hasła „idźcie precz, dinozaury”.

Streszczasz (limit?) i plan lepiej zdradzić w dialogu.

 Resztę słów zagłuszyło nadbiegające stado dinozaurów.

Streszczasz.

 Jadąca na jednym z nich dziewczyna w pędzie chwyciła Filipa i porwała.

I było to wyraźnie widać, hmm? Limity. Ach, te okrutne limity :)

 będzie to wycieczka z atrakcjami

"To" zbędne.

 Zrobiła krok w stronę ciemnego pola, jednak zamiast bezpiecznie wrócić do kwatery, odbiła się od niewidzialnej bariery

Zrobiła krok w stronę ciemnego pola, jednak, zamiast. A dalej jest rym.

 hologramowe litery

W fantasy? https://pl.wikipedia.org/wiki/Holografia

 Również spróbował zejść ze ścieżki i mu się nie udało.

Hmm. Trochę chwiejny ton, ale przede wszystkim – streszczenie.

 Też mi się to nie podoba

Mnie też się to nie podoba.

 Nie mogę tak po prostu zniknąć. Złożę zażalenie! Reklamację! Gdzie tu jest jakiś strażnik?

Zaraz, zaraz. A przed chwilą jej zależało – na autentyczności, na ulubionej książce, na tym, żeby jej tej książki nie niszczono? Czyli tak naprawdę nie obchodziło to Magdy wcale? To po co ona tam przyszła?

 Magda z rezygnacją pokiwała głową.

Reklamacja-rezygnacja, hmm.

 wyrocznia również stacjonowała

Wyrocznia nie jest jednostką wojska. Może mieszkać w miasteczku, tak.

 więc czym prędzej ją odnaleźli

Jesteś pewna? "Czym prędzej" znaczy "pospiesznie, jak najszybciej", a nie "tym prędzej".

 Adam stwierdził, że poczeka na zewnątrz

Nie stwierdził, a oznajmił. Zdecydował. Powiedział.

 Czy na pewno tego chcesz? Chcesz tak po prostu wrócić do zwykłego życia? Do ciasnego mieszkania? Pustej lodówki? Chłopców, którzy mają problemy w szkole? Biedy?

Doobra, jestem jak najdalsza od potępiania eskapizmu, ale…

 różowe, tapicerowane fotele

Może być bez przecinka. Opisujesz pomieszczenie raczej jasne i wesołe, nie przytłaczające, ale też opisujesz dość skąpo.

 Jesteś tylko wymysłem twórców, i to nieudanym. W ogóle nie wyglądasz jak wyrocznia z książki.

A musi? Skoro twórcy (czy nie tylko oni?) już tyle nazmieniali?

brzmiał lekko drwiąco

Hmm.

 twórcy popełniliby aż taki błąd, ubierając mnie w dres

Ale dlaczego to miałoby być błędem? To znaczy, mogłoby, choćby ze względu na immersję, ale wcale by nie musiało.

 Tłumaczyła sobie, że to tylko dlatego, aby dowiedzieć się, co z Filipem.

Nienaturalne. Tłumaczyła sobie, że robi to tylko z powodu Filipa.

 Przedostaję się do książek, żeby pomagać ludziom.

Trochę ta wyrocznia ex machina, nie sądzisz?

 Czyli że co?

Czyli, że co?

 – Przestań udawać – wyrocznia wstała i zaczęła przechadzać się

– Przestań udawać. – Wyrocznia wstała i zaczęła się przechadzać. https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 Musisz uwierzyć w moc fikcji!

Ojoj, smrodek dydaktyczny. Dosyć dobrze wpasowany (wyobraziłam sobie amerykański film…) ale jednak smrodek.

 Nie mogłabym dokładać cegiełki do czegoś, z czym absolutnie się nie zgadzam. (…) Przestań żyć przeszłością! Nowe technologie nie są złe. Są nowe.

 To jest trochę zbyt abstrakcyjne. Któraś z nich niewątpliwie ma rację, a druga się myli, ale nie wiedząc, o jaką pracę chodzi, nie wiemy, która. Bo Magda słusznie nie chce przykładać ręki do czegoś, co uważa za złe – ale może niesłusznie uważa akurat to za złe? A z kolei "wyrocznia" ma rację mówiąc, że nowe technologie nie są złe z definicji, ale może ta konkretna właśnie jest zła? Zgaduję, że chodzi o coś związanego z tym wchodzeniem do książek – ale może błędnie zgaduję. Tak czy owak, to rozmowa, której tematu w zasadzie nie znamy, więc trudno się przejąć.

 Chwilę stały w ciszy.

Przez chwilę.

 przestań raczyć mnie tekstami

Mało naturalne.

 – I jak tam u ciebie? Karol przestał kłócić się z kolegami? – spytał Adam

Chwila, ale oni ledwo się znają? Już mu opowiedziała wszystkie swoje sprawy? Czemu? Przecież to nawet nie sprzymierzeniec z wyboru, po prostu pierwszy lepszy. Obcy facet.

 nie osiągnęłam nic w życiu

Nic nie osiągnęłam w życiu.

 że razem z dorosłością powinien trochę zmądrzeć

Dorosłość nie mądrzeje. Powinien zmądrzeć, skoro dorósł.

 Niby lubi te wróżki, a i tak wydaje mi się, że gada o tym całym buncie tylko po to, żeby jakoś spędzać ze mną czas.

A to źle? Albo nienormalnie? Nie rozumiem.

 A jeszcze niby tak chce się do mnie zbliżyć, nawiązać relację jak na porządnego ojca i syna przystało, a nawet nie zdradził mi, gdzie pracuje.

Relację, jak. Przeskakujesz z tonu na ton. "Zdradził" brzmi prawie, że jak z romansidła.

 pomóc porządnej postaci

Aliteracja.

 Po chwili wypadł na niego dinozaur. Chyba tyranozaur, ale nie była pewna. Dość, że ryczał. I miał wielkie zęby, zauważyła. Bardzo wielkie.

I zauważyła to… jak?

 wiedziała, że to wszystko na niby, ale mimo to aż podskoczyła

Ale na to trochę za późno. Widzisz, człowiek najpierw podskakuje, zaskoczony, a potem dopiero przygląda się temu, co go zaskoczyło. I wtedy może pomyśleć "a, to na niby" (albo "o, kurczaki, tyranozaur!"), nie przed podskokiem. Musisz sobie wyobrażać te sytuacje.

 Jaskiniowiec zaczął uciekać w jej stronę. Co chwilę oglądał się za siebie. Biegł zbyt wolno.

Jak daleko on jest? Jak biegnie po skalistym wzgórzu? Kamienie nie uciekają spod nóg? Nie robi sobie krzywdy o skały? Nie przewraca się, nie potyka? A dinozaur, wielki i ciężki, i dość wywrotny?

 takimi jaskrawymi kolorami co ścieżka

Takimi, jak.

 Oznaczało to, że nie jest to człowiek w ciele postaci z książki, tylko sama postać zaprogramowana przez twórców.

Niezbyt to zgrabne.

„Magiczna Wyprawa” była książką przeznaczoną dla czytelników od dziewięciu lat, więc większość zagrożeń zaprogramowano, aby dało radę je rozwiązać właśnie w taki bezsensowny sposób.

„Magiczna Wyprawa” była przeznaczona dla czytelników od dziewiątego roku życia, więc większość zagrożeń zaprogramowano tak, żeby można było sobie z nimi poradzić na tego rodzaju bezsensowne sposoby.

 Dinozaur jednak musiał być błędem programu

Hmm.

 Tymczasem jaskiniowiec potknął się i przewrócił.

Dopiero, kiedy tego potrzebowałaś…

 malujące się na twarzy tworu wyglądało na prawdziwe

Hmm.

 chociaż Magda wiedziała, że wszystko jest udawane, zaczęła naprawdę bać się o jego życie.

Przedłużasz. Pokazałabyś to.

 w końcu się przemogła i podbiegła

To w końcu jak daleko oni są? Cały akapit streszczony.

 Magda była tak zaaferowana, że nie rozróżniała pojedynczych słów

A słuchałaby w ogóle?

 wskazując podbródkiem ścieżkę oddzielającą się od głównej drogi i prowadzącą przez szczelinę w skalnej ścianie, na tyle wąską, że dinozaur by się tam nie zmieścił

Rozwleczone, chociaż streszczone. Spróbuj sobie wyobrazić, że uciekasz przed dinozaurem. A, i możesz wrzucić opis w dialogi – nie bój się tego. Czasem to najlepsze wyjście.

 Po chwili dotarli w bezpieczne miejsce. Przeszli jeszcze kilka kroków, po czym odetchnęli z ulgą.

I co to wnosi?

 ale, pomna słów przepowiedni, zgodziła się na propozycję.

Mało naturalne.

Polować na tygrysa i mieć jeść

Tygrys być mało jadalny :P

 – Mniam? – spytał w końcu.

heart

 Magda przysłuchiwała się opowieściom i, choć nie chciała tego przyznać, nawet ją ciekawiły.

Dlaczego?

 Nie dość, że nie potrafisz spędzać czasu z rodziną, to jeszcze zajmujesz się jakimiś infantylnymi głupotami, jak jakaś nastolatka.

Ludzie raczej nie wykładają sobie tak kawę na ławę, co mają do siebie nawzajem… Niestety. Ważniejsza sprawa – Magda zaniedbuje rodzinę dla swojej pasji, ale pokazałaś ją raczej jako obojętną, natychmiast się zniechęcającą w obliczu trudności. To niekoniecznie jest niespójne (pasja może tak gładko jej idzie), ale budzi podejrzliwość.

 Nie potrafiła stwierdzić, które z nich zawiniło.

Lepiej "określić".

 słyszy głos babci: powinnaś lepiej się zachować. Powinnaś zostawić te głupoty w spokoju i przeprosić.

Hmm. Ale nie chodzi o same "głupoty" jako takie, tylko o ich nadużycie i płynące stąd zaniedbania. Może nadużycie wywołane nieradzeniem sobie z "poważnymi sprawami", ale czy trzeba koniecznie wybierać jedno albo drugie? Przypomina mi się, jak chłopcy w liceum pytali księdza, czy RPG jest grzechem, oczekując, że potępi ich ulubioną rozrywkę (było to pytanie-pułapka). A ksiądz (młody był) powiedział, że tylko, jeżeli się przez nie zaniedbuje obowiązki, i że w naszym wieku też grał. Barbarzyńcą. :)

 Ba, dostałaby zawału, gdyby tylko dowiedziała się, że jej wnuczka przeniosła się do świata książki.

Dlaczego?

 Podobało jej się tu i nie chciała udawać, że jest inaczej.

Jeszcze niedawno jej się nie podobało… chociaż mogę przyjąć, że już się spodobało.

 owo szczęście zostało gwałtownie przerwane

Nienaturalne. Zamiast zapowiadać, mogłabyś to od razu pokazać, zwłaszcza w obliczu bezlitosnego limitu.

 Otaczały ich niewielkie gady.

Dobra, ale oni są w jaskini, tak? Czyli gady musiały tam wleźć, przez, zapewne wąskie, wejście, nie? I nie było tam żadnej straży, nic?

 posiadały jednak ostre szpony i zęby

Błagam – miały ostre szpony.

 Dość przerażające połączenie.

Komentarz mało wnoszący. Gdybyś pokazała, że są straszne, tobyśmy wiedzieli, a tak? Brzmi to raczej ironicznie.

rzucając kamieniami próbowali powstrzymać ataki

Mało naturalne, brak przecinka.

 przybywało. Wszystko wskazywało

Rym. Streszczasz w całym akapicie.

 Od razu wysypała zawartość sakiewki na dłoń i ją dmuchnęła.

…?

 Za pomocą czarów zamieniły wszystkie welociraptory w myszy.

O, właśnie. Streszczasz.

 ale mimo wszystko, nie potrafiła

Wtrącenie: ale, mimo wszystko, nie potrafiła.

 Gdzieś w jej głowie odezwał się cichy głosik: „to wszystko jest udawane. To wszystko sprawka twórców”.

No to co? Sceptyczny głosik – jaką właściwie ma tu rolę?

 wróżki się jej pokłoniły i tylko to się liczyło

A to można rozmaicie interpretować…

 wpatrywali się w wróżki

We wróżki, to kwestia fonetyki.

tylko świeciły się na różowo

Bez "się".

 wszyscy, mimo środka nocy, zgromadzili się przy ognisku

Hmm.

 Kiedy jeden z jaskiniowców wspomniał, że niedaleko stąd swój obóz rozbiło wrogie im plemię, które ostatnio zdobyło jakiegoś więźnia

"Im" zbędne. Reszta – streszczona.

chciała, aby ta piękna chwila trwała jak najdłużej

Chciała, żeby. Rym.

 Z rana wyruszyli.

Wyruszyli rano.

Historia od lat dziewięciu, nie pamiętasz?

Ale miecz może być?

 Stała wyprostowana, pewna siebie

Tak nagle?

 Według planu, miały zamienić wszystkich w żaby

Bez przecinka.

 Magda, widząc, że stracili przewagę zaskoczenia, również wybiegła. Trochę nieporadnie trzymała miecz, ale nadrabiała determinacją.

Nienaturalne i streszczone.

 Nie minęło wiele czasu a pokonali wrogów.

Nie minęło wiele czasu, a pokonali wrogów.

 Doszła do wniosku, że kiedy tylko będzie miała okazję, to wróci.

Wniosku?

 Chwilę wertowała kartki, aż znalazła odpowiednią stronę.

I znowu przedłużasz. Przez chwilę wertowała kartki.

 Czy jest ona wciąż aktualna?

Niewymowne. Nadal aktualna.

 Filip siedział, oparty o skałę.

Można bez przecinka.

 wstukiwał do niego kod

"Do niego" zbędne.

 występującej w ciele jaskiniowa

Literówka.

 Serio ta nowa jest taka dobra?

Ta nowa serio jest taka dobra?

 do historii od dziewięciu lat.

Od lat dziewięciu. Bo "od dziewięciu lat" znaczy co innego.

 Odkąd nikt nie czyta realnych książek

Prawdziwych książek. To jest książek, które są naprawdę książkami. "Realny" znaczy co innego.

 Przecież nowe technologie nie są złe. Są nowe.

A motywacyjne oszustwa są stare…

 

 

Od nerda – dla nerdów :) Sympatyczny pomysł, gorzej z wykonaniem. Bo, niestety, Magda jest psychologicznie niewiarygodna – robi i czuje to, co jej skrypt każe, natychmiast rezygnuje ze wszystkiego, a potem i tak musi to zrobić – i nawet nie protestuje! Nie szuka innych dróg. Świat trudno mi sobie wyobrazić – bo Ty sama go sobie nie wyobraziłaś. Jest płaski, narysowany, nieprawdziwy, bo nic z niczym nie oddziałuje. Wiem, że łatwo o takich szczegółach zapomnieć, ale po to odkładamy teksty i później je poprawiamy. Bardzo dużo streszczasz, co nie pomaga.

Rozumiem, że chciałaś pokazać przemianę Magdy z zahukanej w pewną siebie, ale… nie pokazałaś. Sęk w tym, że z początku Magda jest bardziej nadąsana, niż zahukana, a ci, którzy mają do niej pretensje, przynajmniej do pewnego stopnia mają je słusznie. A także w tym, że zmiana odbywa się nagle, nie stopniowo. Rozumiem limit, ale mogłaś całkiem dużo wyciąć, a zamiast tego dać więcej treści. Co do warstwy filozoficzno-moralno-przekazowej – hmm. Nie bardzo mi się to podoba, szczerze mówiąc.

Bo raz, Twoja bohaterka musi zostać zmanipulowana (przez firmę, która wykorzystuje to, co Magda kocha! wykorzystuje nawet ojca pracownika, bo chyba dobrze rozumiem, że to wszystko zaaranżował Filip, włącznie z wciągnięciem w to Adama, na którym Filipowi faktycznie nie zależy?), żeby się za siebie wzięła – sama nie potrafi, co podtrzymuje złe opinie innych o niej i nerdach ogólnie.

Dwa, jak już mówiłam, wybór między byciem smętnym, wykorzystującym lub służalczym grzybem, a miłością do czegoś poza sobą – to jest realny wybór, ale czy to Ty go pokazałaś, czy to ja go sobie dopisuję, choć nie powinnam? Bo go tu nie ma? Miłość Magdy nie wydaje mi się prawdziwa, po prostu, i to nie tylko miłość do Magicznej Wyprawy, ale w ogóle. Tak, że jej ordo amoris pozostaje równie pokręcony, jak na początku, i nie wydaje mi się, żeby "poukładała sobie życie". Bo może właśnie stawia pierwsze kroki na ścieżce do zgrzybienia? Bo może w tym świecie nie ma żadnej miłości, a najwyżej obsesja, za którą można się schować przez bólem?

nieporadność w kreowaniu świata zdaje się być usprawiedliwiona tym, że ten świat stworzył koleś, który uważał za świetny pomysł wprowadzić dinozaury do magicznego świata wróżek. Chcę przez to powiedzieć, że te braki, które uważam, że jeszcze widzę w Twoim pisaniu, zostaja przeniesione na jedną z postaci, dając ciekawy efekt wyjścia poza fabułę i wpływania na samą strukturę opowiadania. Pewnie nie to było Twoim celem, ale i tak uważam, że to fajne i zaskakujące, kiedy nad tym pomyśleć ;)

Kurka, śmierć autora XD

 No i morał: nowe technologie nie są złe. Sa nowe. Też fajny, bo żadna technologia nie jest zła. Złe może być to jak je wykorzystujemy wykorzystujemy i w jakim stopniu pozwalamy im wpływac na nasze życia.

Nie wiem, czy to jest morał, bo nie bardzo wynika z całości. Niby Magda się przekonała do nowej technologii, ale co z tego? I do zła można przywyknąć, nawet je polubić, niestety.

 Nawet tutaj, w końcówce, kiedy Magda przystaje do wytwórni – jak dla mnie to raczej smutne. Chociaż, można to interpretować na różne sposoby.

A tak, można. I teraz zaczynam się zastanawiać, o co Tobie tutaj chodziło – czy atakujesz grzyby, czy je chwalisz, czy chcesz powiedzieć, że każdego z nas to czeka (i to dobrze/źle/nijak)?

 W sumie, pisząc opowiadanie właśnie coś takiego miałam na myśli (ta, wiem, po napisaniu zawsze tak można powiedzieć xD), ale nie sądziłam, że ktoś to zauważy.

A, to dopiero XD

 Moim zdaniem brzmi całkiem zabawnie, trochę o to chodziło, żeby podkreślić taką sytuację bez sensu – niby buntownicy, a się nie buntują. Myślę, że gdyby zamienić jedno z tych słów, to straciłoby taki wydźwięk.

Zgadzam się. Tutaj dobrze myślisz. Powtórzenie jest narzędziem, trzeba je wykorzystywać wtedy, kiedy to daje korzyści, a unikać, kiedy psuje efekt. Tyle. Z drugiej strony, oni nawet nie mają się przeciwko czemu buntować, ale uznałam nazwę organizacji za żartobliwą.

 Dorosłość i odpowiedzialnośc za innych, a szczególnie za swoje dzieci, często wymaga poświęcenia pewnych rzeczy w imię zabezpieczenia ich przyszłości.

Jasne. Ale zauważyłam, że ludzie mają skłonność do postępowania tak, jakby byli jedynymi na świecie ludźmi, jakby wszyscy inni się wyłączali, kiedy się ich nie widzi i nie uczyli się niczego. Szczególnie dzieci są traktowane jak automaty – nasypać monet, to będzie działało. Taka tam, refleksja.

 Dostajemy informacje, ale nie przeżywamy tego.

Yup. Niekoniecznie akurat pokazywałabym tę konkretną informację, ale yup.

 Ja to widzę bardziej tak, że owszem, są szlaki, ale jest ich naprawdę dużo – coś jak taka plątanina ścieżek, a nie wytyczona trasa, którą trzeba iść. Widać za mało to opisałam.

Zdecydowanie.

 Poznajemy myśli bohaterki, ale są one niczym obojętny strumień świadomości, nie poruszają, nie wzbudzają ani współczucia, ani chichotu.

I tu też się zgodzę.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tarnina, dziękuję za komentarz! I to taki długi! Większość błędów już udało mi się poprawić. Nie spodziewałam się, że tyle tu tego :o Postaram się zapamiętać jak najwięcej i następnym razem  mam nadzieję że będzie lepiej :)

Przepraszam, że tak późno odpisuję, przez jakiś czas nie zaglądałam do internetu. 

Nie ma problema heart Miło, że się przydałam. Moje komentarze zawsze są długie, to zmora, postrach i w ogóle :D i dlatego, kiedy nie mam siły, to nie ma komentarzy. Ale jakoś się pozbieram i następny napiszę jeszcze dłuższy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Miejmy  nadzieję, że dłuższy bo więcej zachwytów niż dłuższy, bo więcej błędów ;D

Może być więcej gifów? :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka