- Opowiadanie: Seener - Pan ołowiu

Pan ołowiu

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

wilk-zimowy

Oceny

Pan ołowiu

Volder leżał na wznak z oczami i ustami otwartymi szeroko.

– Ta wiedźma za tym stoi. Przestała go szanować, jak tylko dała mu syna.

Król Jastus był wyjątkowo spokojny, jak na kogoś kto właśnie stracił syna, ale też nie był to pierwszy trup w rodzie. Najważniejsze, że pierworodny nadal żył.

– Sipalisie, muszę mieć pewność. – Odwrócił się w stronę stojącego obok mężczyzny. – Zabierz go do lochu i otwórz mu brzuch. Chcę wiedzieć czy został otruty i czym.

*

Igorius przestał się bać przyrządzania serum. Kiedy Sipalis podawał mu dwa kielichy, zakrapiał je i wypijał ten, który nie zmienił barwy. Dawniej bał się, że alchemik mógłby go zgładzić, ale zrozumiał, że wtedy sam musiałby próbować pierwszy wino.

Mikstura była prawie gotowa, ale nie mógł znaleźć łez nietoperza. Zerknął jeszcze na szafkę w kącie. Była stara i zakurzona. Zajrzał do szuflad, były puste. Kopnął ją ze złością. Szafka przesunęła się i odpadł jej kawałek boku.

Schylił się po niego i wtedy to zobaczył. Zza szafki wystawał kawałek pergaminu. Poznał od razu te gryzmoły. To musiały być stare zapiski Sipalisa. Zaczął czytać i dreszcz przebiegł mu po plecach.

*

Wszyscy patrzyli na tancerzy. Król wlał skrycie parę kropel do kielicha, ale wino nie zmieniło barwy.

– Wypijmy zdrowie naszego jubilata, Sipalisa – krzyknął, gdy tańce się skończyły.

– Zdrowie – odpowiedzieli zgromadzeni.

Siedzący przy końcu stołu hrabia Jelo odstawił kielich.

– Nie wiem po co trzyma tego darmozjada. Już ponad dziesięć lat, a złota nie ma.

– Może jest? – odpowiedział szeptem hrabia Gred.

– To czemu musimy płacić podatki?

Gred wzruszył ramionami.

– Może by zgładzić tego szarlatana? – wyszeptał po chwili Jelo.

– Po co? Przyjdzie nowy, głodny. Ten nikomu nie wadzi.

Jelo przytaknął i nalał sobie wina.

*

Sipalisa zaniepokoiło światło w wieży. Wspiął się po schodach i uchylił drzwi. Igorius stał przy stole. W lewej dłoni trzymał niewielką fiolkę, w której lśniła błękitna ciecz.

Sipalis poczuł, że kurczy mu się żołądek. Igorius usłyszał jego kroki. Odwrócił się. Twarz miał pobladłą.

– Mistrzu… odkryłem… – wysilił się na uśmiech. – Odkryliśmy…

Na stole leżał fragment brudnożółtej materii.

– Popatrz, mistrzu.

Igorius uronił kroplę błękitnej cieczy na kawałek drewna, który leżał obok. Żółta barwa rozpełzła się powoli, aż prawie cały zamienił się w złoto. Druga kropla dokończyła dzieła.

– Odkryłem – szepnął po raz kolejny i sapnął nagle. Dłoń rozwarła się bezwiednie, ale Sipalis złapał fiolkę. Sługa osunął się na podłogę. Na piersi, wokół sztyletu rosła plama krwi. Dopiero wtedy w komnacie rozległ się krzyk.

*

Sipalis schował fiolkę z solami do kieszeni. Hilda, jego żona, siedziała na podłodze.

– Więc złoto będzie tylko nasze? – W jej oczach zapaliły się ogniki.

– Nie – odpowiedział alchemik. – Nie będzie żadnego złota.

Patrzyła na niego pytająco.

– Dlaczego zginął Volder? – zapytał, widząc jej zmieszanie.

– Był drugi do tronu.

– A Almeia?

– Splądrowali jej pałac.

– Widzisz? – Westchnął.– Władza i bogactwo. Jeśli będziemy mieć złoto, ktoś przyjdzie po nas. Niczego nam tu nie brakuje.

Wstał i podszedł do stołu. Musiał jednak uronić kroplę, bo palec wskazujący Igoriusa lśnił żółtą barwą. Odłamał go i położył obok pozostałych kawałków. Wyciągnął z szuflady fiolkę z mętnym płynem i pokropił wszystkie trzy. Pobladły, aż w końcy zamieniły się w szary ołów.

Wrzucił je do kominka i dorzucił drewna.

Koniec

Komentarze

“Nie wszystko złoto co się świeci” 

Ciekawa historia, chociaż w poszczególnych scenkach czuć karzący strychulec znaków :) Mogłyby być trochę dłuższe, dialogi trochę bogatsze, za to bohaterowie zostali nakreśleni bardzo wyraziście.

Pozdrawiam!

Witaj.

Trup ściele się gęsto, jednak stawka jest wysoka, zatem nie ma się co dziwić. :)

Twój tekst doskonale pokazuje charaktery ludzkie, w sumie po tej lekturze nie można czuć się w pełni bezpiecznym ani też ufać komukolwiek. :)

Zakończenie piorunujące. :)

Gratuluję pomysłu.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Ciekawa historia, dość sporo tu scen i postaci, jak na tak niewielki format – mam wrażenie, że pomysł był o wiele większy niż pozwalał limit znaków ;)

Król Jastus był wyjątkowo spokojny, jak na kogoś kto właśnie stracił syna, ale też nie był to pierwszy trup w rodzie.

Mam wrażenie, że można by to jakoś zręczniej ująć.

 

Sługa osunął się na podłogę. Na piersi, wokół sztyletu rosła plama krwi. Dopiero wtedy w komnacie rozległ się krzyk.

Do tego fragmentu mam pewne wątpliwości. W następnym zdaniu pojawia się informacja o “solach” i żonie siedzącej na podłodze, ale zdanie wcześniej ktoś został zabity. Moją pierwszą myślą było, że to dźgnięty w piersi sługa krzyczy (co mi oczywiście nie pasowało) i dopiero po chwili ogarnąłem, że to ta żona. Rozumiem limit znaków, ale może warto dodać jakieś określenie do krzyku (np. kobiecy)?

 

– A Almeia?

– Splądrowali jej pałac.

Po raz pierwszy pojawia się to imię i nie wiem, czy jest to jakaś istotna postać?

 

Ot, takie moje przemyślenia nierozgarniętego czytelnika :)

Pozdrawiam

Cześć.

 

Na wstępie kilka uwag:

 

– Ta wiedźma za tym stoi. Przestała go szanować, jak tylko dała mu syna.

Król Jastus był wyjątkowo spokojny, jak na kogoś kto właśnie stracił syna, ale też nie był to pierwszy trup w rodzie. Najważniejsze, że pierworodny nadal żył.

Może “kto właśnie stracił dziecko”?

 

 

Zerknął jeszcze na szafkę w kącie. Była stara i zakurzona. Zajrzał do szuflad, były puste. Kopnął ją ze złością. Szafka przesunęła się i odpadł jej kawałek boku.

[Schylił] się po niego i wtedy to zobaczył. Zza szafki wystawał kawałek pergaminu.

 

Drugą “szafka” zamieniłbym na “mebel”.

Przy schylił jakby brakowało podmiotu.

Odpadł jej kawałek boku – jakoś dziwnie mi to brzmi.

A co do kopnięcia, w zdaniu wcześniej piszesz o szufladach, a później, że kopnął “ją”.

Może więc:

Zerknął jeszcze na szafkę w kącie. Była stara i zakurzona. Zajrzał do szuflad, były puste. Kopnął mebel ze złością. Ten przesunął się i odpadł od niego kawałek boku.

Mężczyzna schylił się po niego i wtedy to zobaczył. Zza szafki wystawał kawałek pergaminu.

 

– Mistrzu… odkryłem… – wysilił się na uśmiech. – Odkryliśmy…

→ – Mistrzu… odkryłem… – Wysilił się na uśmiech. – Odkryliśmy…

 

Więcej zgrzytów raczej nie widzę :)

Ciekawe podejście do tematu, rzeczywiście jednak czuć, że limit mocno wpłynął na kształt całości ;)

Zauważyłam kilka powtórzeń, które silvan już zręcznie wyłapał :) Nie porwał mnie ten tekst jakoś szczególnie, ale morał fajnie spoił całość. 

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

Ot, takie moje przemyślenia nierozgarniętego czytelnika :)

:)

Z mężczyzną z Pruszkowa absolutnie nie zamierzam się spierać ;)

Tekst istotnie przeszedł dość bezwzględną kastrację. Zaczęło się od prawie 5k, a i tak starałem się powściągać język. Czyli palce w sumie.

Niestety pewien Wilk Z. jest bezwzględny.

Może po zakończeniu konkursu wrzucę “pękatą” wersję.

Dzięki za czytanie i uwagi.

Zerknął jeszcze na szafkę w kącie. Była stara i zakurzona. Zajrzał do szuflad, były puste.

Masz tutaj powtórzenie, a mógłbyś to zrobić na przykład tak:

Zerknął jeszcze na starą, zakurzoną szafkę stojącą w kącie. Zajrzał do szuflad – były puste.

 

Luźna sugestia, wcale nie musisz tak zmieniać, ale powtórzeń należy unikać.

 

Zgadzam się z resztą, widać tu pomysł na coś większego, przez co kilka spraw nie wybrzmiało tak dobrze. Czytało się w porządku, ale nie wszystkie zdania przeczytałem płynnie, zauważyłem kilka niezręcznych opisów.

Jednak całość wypada w porządku, ciekawy pomysł i fajne podejście do tematu. Poruszyłeś przy okazji temat ludzkiej zachłanności i tego, że kamień może przynieść więcej zła, niż dobra.

Nieidealnie, ale przyjemne opowiadanie ;)

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

A ja zachwycony nie jestem.

W tak krótkie opowiadanie nawsadzane postaci jak grzybków w barszcz, więc ciężko zagłębić się w motywy. Rwany, nieprecyzyjny styl nie pomaga i pozostawia wiele do życzenia. Przy tak krótkiej formie każde słowo ma znaczenie, wszytko musi być pisane “po coś”.

Błędów i powtórzeń nie będę łapał, bo to nie moja działka.

Na plus mogę zaliczyć woltę na ostatniej prostej. W sumie OK.

Zamysł jakiś był, ale limit jest nisko zawieszony aby ta historia mogła wybrzmieć.

 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Cześć, seener.

 

Będę narzekał. Dużo. Bo o ile myśl przewodnia bardzo mi się podoba – jak masz kasę i władzę, a szczególnie jak masz oba i masz ich dużo, to ktoś przyjdzie i cię zabije – o tyle cała reszta już mnie nie przekonuje. Alchemik chował swoje najcenniejsze notatki za starą zakurzoną szafką? Tam gdzie zajrzeć mógł nadgorliwy pomagier? No, ale dobra, może alchemik też zbyt rozgarnięty nie był. Sporo postaci wrzucasz do tego tekstu moim skromnym zdaniem zupełnie niepotrzebnie, bo większość z nich ma jedną kwestię i w zasadzie robi za tło i zapycha tekst. Jest też kilka miejsc, które mnie zatrzymały.

 

Przestała go szanować, jak tylko dała mu syna.

Król Jastus był wyjątkowo spokojny, jak na kogoś kto właśnie stracił syna, ale też nie był to pierwszy trup w rodzie.

Zatrzymało mnie to powtórzenie, tym bardziej, że w tekście jedno jest pod drugim.

 

Chcę wiedzieć czy został otruty i czym.

Dziwnie to brzmi.

 

Kiedy Sipalis podawał mu dwa kielichy, zakrapiał je i wypijał ten, który nie zmienił barwy. Dawniej bał się, że alchemik mógłby go zgładzić, ale zrozumiał, że wtedy sam musiałby próbować pierwszy wino.

Czyli Igorius wypijał kielich, który nie zmienił barwy? Czy wypijał z kielicha, w którym ciecz nie zmieniła barwy po zakropieniu? Tak, wiem, czepiam się, ale jakoś mi to zgrzyta.

Podkreślone lepiej IMHO brzmiałoby tak: że wtedy musiałby próbować wina jako pierwszy.

 

Zerknął jeszcze na szafkę w kącie. Była stara i zakurzona. Zajrzał do szuflad, były puste. Kopnął ją ze złością.

Zgubiłeś podmiot. Zerknął na szafkę i ją kopnął, spoko. Ale pomiędzy podmiotem “szafka” a domyślnym “kopnął ją (szafkę)” dodałeś podmiot w postaci “szuflad”, przez co całość mnie zatrzymała.

 

Szafka przesunęła się i odpadł jej kawałek boku.

To też mnie zatrzymało, bo IMHO źle brzmi. Że od szafki odpadł kawałek boku? Co to kawałek boku szafki?

 

To czemu musimy płacić podatki?

Gred wzruszył ramionami.

Może by zgładzić tego szarlatana? – wyszeptał po chwili Jelo.

I znów się zatrzymałem, bo mi wyszło, że muszą płacić podatki by zgładzić szarlatana. Wiem co miałeś na myśli, taki przeskok myślowy, jednak w tej formie przy czytaniu musiałem się zatrzymać, żeby przetrawić te trzy zdania.

 

Na piersi, wokół sztyletu rosła plama krwi.

Dziwne to zdanie. Plama krwi rosła wokół sztyletu na piersi.

 

Reasumując: myśl przewodnia fajna, prawdziwa, życiowa, celna. I w sumie więcej nic, co sprawiłoby, że tekst mi się spodoba. Oczywiście ja żadnym znawcą nie jestem, tylko zwykłym czytelnikiem, więc ustosunkowywać się do moich zastrzeżeń nie musisz. Chyba, że chcesz :)

 

Pozdrawiam

Q

 

Known some call is air am

Początek zawikłany i nie do końca wiadomo kto jest kim np. ta wiedźma co mu dała syna…

Natomiast potem fajnie się rozwija, a przewrotne zakończenie – świetne!

 

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć!

Przyjemna historyjka, choć jak na mnie za dużo treści jak na tak krótki tekst. Wielu bohaterów, w tym kilku pojawia się tylko jednorazowo, przez to czuje się przytłoczony nawałem informacji. Sceny krótkie, ale zrozumiałe. Motyw alchemiczny wyraźny, ale zmieściło się coś więcej. Nice!

Tekst zyskałby, gdyby go nieco rozbudować imho, pokazać trochę więcej tła (wiem, limit…). W ostatniej scenie to się za szybko dzieje, dosłownie brakuje słów, by oddać te wszystkie wydarzenia i emocje.

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Ja również czułam, że trochę za dużo postaci jak na tak krótki tekst. Musiałam przeczytać dwa razy, żeby sobie poukładać. Zakończenie na plus. 

Pomysł fajny, ale limit Cię dobił. Powtórzę za przedpiśćcami: za dużo postaci jak na taki króciak i za dużo się dzieje. Za to morał mi się podobał :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć ;)

jak przedpiścy zauważyli, bardzo dużo postaci jak na tak krótką historię. Dodatkowo mnogość wydarzeń powoduje, że można zobaczyć, co się działo, jednak nie bardzo można się w to wgłębić.

Nie wierzę też, że główny bohater mógłby się powstrzymać przez dłuższy czas, aby nie wykorzystywać maszynki do produkowania złota.

Nie mniej jednak czekam na więcej.

Pozdrawiam! ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Cześć,

strasznie dużo się tu dzieje. Mimo to, nie zgubiłam głównego wątku. Jedno tylko mi się nie podoba – zabójstwo sługi. Skoro Hilda zrozumiała, że złota nie będzie, dlaczego Sipalis nie dał i słudze takiej szansy? Myślę, że tego morderstwa można było uniknąć. Wtedy Sipalis mógłby być strażnikiem tajemnicy bez popełniania zła. W moim odczucie, zabijając sługę, postawił się w jednym rzędzie w tymi, przed którymi chciał ochronić dwór i rodzinę. Ale być może to poświęcenie z jego strony było konieczne.

Pomysł i poszczególne sceny fajne:). Jak wyżej: za dużo postaci. Ale pisałeś coś, że masz wersje rozszerzoną, którą chętnie bym przeczytała:).

Ciekawa byłam Twojego szorta, pamiętając o innym tekście. :-)

Zakończenie na plus i klimat też. Trochę chyba zaważył limit. Igorius jest następcą Sipalisa? Pomysł interesujący – przetwarza człowiek.

 

Drobiazgi:

,Chcę wiedzieć (+,) czy został otruty i czym.

,Dawniej bał się, że alchemik mógłby go zgładzić, ale zrozumiał, że wtedy sam musiałby próbować pierwszy wino.

Coś z szykiem i powtórzenie "że" – chyba niekonieczne? Zerknij, czy nie byłoby lepiej: "musiałby pierwszy próbować wino", lub w ogóle skrócić: ale wtedy pierwszy musiałby próbować wino.

Nie wiem, czy nie powinno być – "wina"

,Nie wiem(+,) po co trzyma tego darmozjada

 

Powodzenia w konkursie!

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Szkoda, że ścinałeś ten tekst pod limit. Pomysł i morał obiecują smakowity kąsek, więc mam nadzieję, że wrzucisz na portal jego pełną wersję.

Pozdrawiam

Volder leżał na wznak z oczami i ustami otwartymi szeroko.

Hmmm.

 Przestała go szanować, jak tylko dała mu syna.

Dość kolokwialne, tak ma być?

 Król Jastus był wyjątkowo spokojny, jak na kogoś kto właśnie stracił syna

Król Jastus był wyjątkowo spokojny jak na kogoś, kto właśnie stracił syna. "Syna" powtarzasz, i to się rzuca w oczy.

 nie był to pierwszy trup w rodzie

Cynizm, którym tchnie ta fraza, może powodować niesmak. Ale u mnie spowodował prychnięcie.

 Odwrócił się w stronę stojącego obok mężczyzny.

Aliteracja. I kto się odwrócił, król?

 Chcę wiedzieć czy został otruty i czym.

Chcę wiedzieć, czy został otruty i czym.

 Igorius przestał się bać przyrządzania serum.

Hmmm. Coś to mętne. O co w ogóle chodzi w tej scenie? Skąd się wzięła? Co się dzieje? Dlaczego teraz?

 Kiedy Sipalis podawał mu dwa kielichy, zakrapiał je i wypijał ten, który nie zmienił barwy.

Co to znaczy “zakrapiać”? I – to nie kielich zmienia barwę.

 zrozumiał, że wtedy sam musiałby próbować pierwszy wino

Niezbyt wygodny ten szyk w czytaniu (see what I did there?)

 Mikstura była prawie gotowa, ale nie mógł znaleźć łez nietoperza.

Zaraz, ale to śmieszne ma być? Myślałam, że wręcz przeciwnie.

Była stara i zakurzona. Zajrzał do szuflad, były puste. Kopnął ją ze złością. Szafka przesunęła się i odpadł jej kawałek boku.

A tu się robi dość kreskówkowo.

 Poznał od razu te gryzmoły.

Szyk: Poznał te gryzmoły od razu. Albo: Od razu poznał te gryzmoły.

 Król wlał skrycie parę kropel do kielicha, ale wino nie zmieniło barwy.

No, nie wiem. Dałabym raczej: Król po kryjomu wlał… ale to z kolei aliteruje. Hmm.

 Nie wiem po co

Nie wiem, po co.

 – To czemu musimy płacić podatki?

Czepiłabym się, gdybym nie zdążyła poznać przedsiębiorców o podobnym zasobie wiedzy w dziedzinie ekonomii ;)

 – Po co? Przyjdzie nowy, głodny. Ten nikomu nie wadzi.

W jaki ton celowałeś?

 światło w wieży

Światło na wieży, albo w oknie wieży.

 stał przy stole

Aliteracja.

 leżał fragment brudnożółtej materii

Kawałek, albo gruda czy bryła. Fragment to takie coś, na co pojedyncza rzecz się rozpada.

 Żółta barwa rozpełzła się powoli, aż prawie cały zamienił się w złoto.

Hmm.

 Dłoń rozwarła się bezwiednie

Hmmmmmmmmmm… zapewne. Ale po co to podkreślasz?

 Na piersi, wokół sztyletu rosła

Wtrącenie: Na piersi, wokół sztyletu, rosła.

 Patrzyła na niego pytająco.

Nie brzmi mi to za dobrze.

 – Dlaczego zginął Volder? – zapytał, widząc jej zmieszanie.

Chyba nie: https://sjp.pwn.pl/szukaj/zmieszanie.html

 – Był drugi do tronu.

Is fecit, qui prodest. Skoro to takie proste, czemu braciszek Voldera nie dostał przynajmniej po uszach od ojca?

 Władza i bogactwo. Jeśli będziemy mieć złoto, ktoś przyjdzie po nas.

Mądre, acz uproszczone.

 Wstał i podszedł do stołu. Musiał jednak uronić kroplę

I jak to się wyklucza?

 Pobladły, aż w końcy zamieniły się w szary ołów.

W końcu.

 

Ej, jeśli chciałeś napisać powieść, to było napisać powieść. Bo widać na kilometr, że chciałeś. Udało Ci się stworzyć kawałek jednocześnie niedogadany (ile tu można rozwinąć!) i przegadany w nieco ponad 3 tysiącach znaków.

Treść sama się naprasza o coś dłuższego – upychając ją w takim szorciku, nie pozwalasz jej rozwinąć skrzydeł. Tyle.

Zaczęło się od prawie 5k (…) Może po zakończeniu konkursu wrzucę “pękatą” wersję.

TAK. Wrzuć. Ale 5 kilo – to jeszcze za mało. Polityka, ekonomia, filozofia, wszystko wymaga przemyślenia, przepracowania i dekompresji. Ot, choćby:

 Alchemik chował swoje najcenniejsze notatki za starą zakurzoną szafką? Tam gdzie zajrzeć mógł nadgorliwy pomagier?

Alchemik powinien je albo zaszyfrować (a uczeń zrozumieć piąte przez dziesiąte), albo trzymać wszystko w głowie. Wiem, czytanie tekstów alchemików to mordęga (kiedyś próbowałam, wytrzymałam parę stron), ale o szyfrach metaforycznych chyba każdy słyszał.

 Bo o ile myśl przewodnia bardzo mi się podoba – jak masz kasę i władzę, a szczególnie jak masz oba i masz ich dużo, to ktoś przyjdzie i cię zabije – o tyle cała reszta już mnie nie przekonuje.

Mnie też nie, ale raczej dlatego, że morał nie wynika z tekstu. A nie wynika, bo ścisnąłeś tekst gorsetem i nie miałeś gdzie tego wszystkiego pokazać. Sceny nie wynikają jedna z drugiej, są luźno rzucone na kupę – bo nie ma miejsca, żeby je powiązać. Podtucz ten tekst.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzięki za odwiedziny i za opinie. Napisałbym, że również za te krytyczne, ale innych tu chyba nie ma :/

Pomyślimy, popracujemy, zobaczymy co wyjdzie. Ale od razu uczciwie ostrzegam, że wszystkich nie zadowolę. Nie jestem zwolennikiem “trzymania juwenalii na wierzchu”, więc pewien poziom kalamburu pozostanie.

Ale od razu uczciwie ostrzegam, że wszystkich nie zadowolę.

Nawet nie próbuj, bo się nie da. Czy wysłałeś już tekst do Antologii?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ło panie! I to jest historia! Prosta, a jednak wartka, z kilkoma scenami, z intrygą, z twistem, z przekazem i z pokazaniem, jak czasem ludzie mogą mieć zaskakująco inne priorytety. Jak również, że świadomy wybór skromnego życia nie musi wynikać z dobra i skromności. Brawo! A już tym większe brawo, że scena otwierająca, choć wprowadza w nastój intrygi i nastraja na odbiór całości, na końcu okazuje się zmyłką i to bynajmniej nie a siłę. Ta zmyłka jest dobrze dopasowana. No generalnie dobra robota. Natomiast jest i pewna rzecz trudna do wytłumaczenia: jeśli formuła ma być tajna, to czemu w ogóle tak łatwo ją znaleźć?

PS. Wahałem się, czy nie dać tekstu wyżej. Technikalia technikaliami, ale tu się można wczuć, można wyobrazić sobie scenerię – i o dziwo dzieje się to pomimo braku szczegółowych opisów. Czyli udaje Ci się wbić czytelnika (a przynajmniej mnie) w miejsce akcji nawet bez pokazywania tego miejsca.

 

Wilk chwali, Tarnina gani…

Bądź tu mądry i pisz wiersze…

Możesz napisać na jutro :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Na wierszach bardziej zna się Tarnina ;P 

Rzecz dość zagmatwana i z liczną osadą, ale cóż, tak bywa na królewskich dworach. Na szczęście pod koniec rzecz się wyjaśnia, a finał satysfakcjonuje. ;)

 

aż w końcy zamieniły się w szary ołów. ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Na wierszach bardziej zna się Tarnina ;P 

Prawie jak kura na pieprzu :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cześć,

 

Dzieje się w tym Twoim tekście. Liczba wątków i postaci może wprowadzać małe zamieszanie, ale końcówka ratuje sytuację. Ogólne wrażenie są jak najbardziej pozytywne. Choć nie miałbym nic przeciwko przeczytaniu tej historii w rozszerzonej wersji.

 

Pozdrawiam!

Zgadzam się z przedpiścami – początek mocno chaotyczny, wydaje mi się, że z niektórych wątków można zrezygnować. Na przykład z picia wina. Ale potem tekst ładnie wychodzi na prostą i końcówka już jest całkiem w porządku.

Babska logika rządzi!

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Raczej nie zaglądasz, ale zostawię ślad, że czytałem.

A właśnie, że zaglądam… czasem:)

Dzięki za zerknięcie.

To przypomnę, że masz dobre pióro. A jedyne co mi przeszkadzało w tym szorcie to to, że troszkę mi się to czytało, jak książkę telefoniczną. Dużo bohaterów w krótkim czasie.

No, ale limity potrafią zamordować najlepszy nawet pomysł.

Nowa Fantastyka