- Opowiadanie: Outta Sewer - Sad I'm

Sad I'm

Po­mysł po­ja­wił się dość dawno. Spi­sa­łem go przed­wczo­raj, a póź­niej prze­czy­ta­łem jedno z już opu­bli­ko­wa­nych opo­wia­dań kon­kur­so­wych i oka­za­ło się, że ktoś inny wpadł na po­mysł bar­dzo po­dob­ny. Wa­ha­łem się więc, czy to pu­bli­ko­wać, ale co tam... Naj­wy­żej mnie jeden użyt­kow­nik o pla­giat po­są­dzi.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Sad I'm

15.03.20..

Sa­mo­lot lą­du­je za trzy go­dzi­ny.

Jeśli prze­sła­ne ra­por­ty i filmy są ja­kimś po­krę­co­nym żar­tem, po­sy­pią się głowy. Jed­nak chcę wie­rzyć, że to prawda. Bo jeśli istot­nie tak jest, to albo mamy do czy­nie­nia z magią, albo z wy­so­ce za­awan­so­wa­ną tech­no­lo­gią, prze­kra­cza­ją­cą naszą wie­dzę na­uko­wą.

 

16.03.20..

To nie­sa­mo­wi­te! Prze­sła­ne ma­te­ria­ły były praw­dzi­we, ekipy drą­żą­ce tu­ne­le pod kolej próż­nio­wą rze­czy­wi­ście od­ko­pa­ły coś nie­wy­tłu­ma­czal­ne­go. Każdy obiekt, który opu­ści­li­śmy do dziu­ry, za­mie­nił się w czy­ste złoto. Dawno nie byłem tak pod­eks­cy­to­wa­ny!

Do­dat­ko­wy sprzęt już je­dzie, apa­ra­tu­ra do szcze­gó­ło­wych badań geo­de­zyj­nych też. Ze­spo­ły drą­żą­ce prze­nie­śli­śmy czter­na­ście ki­lo­me­trów dalej, teren za­bez­pie­czo­ny.

Je­stem tak na­bu­zo­wa­ny, że chyba nie zasnę.

 

18.03.20..

Stud­nia ma głę­bo­kość trzy­dzie­stu jeden me­trów, po­ni­żej znaj­du­je się sfe­rycz­ne po­miesz­cze­nie. Na jego ob­wo­dzie czte­ry gwiaź­dzi­ste pie­czę­cie ge­ne­ru­ją nie­zna­ne pro­mie­nio­wa­nie, które two­rzy ku­li­stą ba­rie­rę ener­ge­tycz­ną.

Do­kład­niej­sze ba­da­nia wska­zu­ją, że więk­szość wy­twa­rza­nej ener­gii sku­pia się na cen­trum, w któ­rym le­wi­tu­je ta­jem­ni­czy wie­lo­ścian.

Spro­wa­dzo­ne rano ma­szy­ny już pra­cu­ją, tunel oka­la­ją­cy grotę po­wi­nien być go­to­wy za trzy, czte­ry dni.

 

21.03.20..

O siód­mej spró­bu­je­my wgryźć się w ścia­ny groty od stro­ny tu­ne­lu i usu­nąć pie­czę­cie. Mam na­dzie­ję, że w ten spo­sób zneu­tra­li­zu­je­my ba­rie­rę i bę­dzie­my mogli do­stać się do wie­lo­ścia­nu. Jesz­cze tylko trzy­dzie­ści jeden minut.

 

16.04.20..

Nie mogę spać. Boję się.

Wczo­raj po­ja­wi­ły się prze­cie­ki do me­diów. Li­czy­li­śmy się z tym. Na szczę­ście nikt nie trak­tu­je do­nie­sień na serio, wkła­da­jąc re­we­la­cje ta­blo­idów mię­dzy bajki.

Spra­wa wy­glą­da nie­ste­ty po­waż­nie, pro­ces przy­spie­szył czte­ro­krot­nie. Mo­gli­śmy tego nie ru­szać.

 

24.04.20..

Jest świa­teł­ko w tym tu­ne­lu. Wa­ty­kan zgo­dził się prze­ka­zać wszyst­kie al­che­micz­ne wo­lu­mi­ny z taj­nych ar­chi­wów. Za cał­kiem sporą opła­tą. Nor­mal­nie szlag by mnie tra­fił, jed­nak po­peł­ni­li­śmy błąd, a teraz muszę wziąć na sie­bie od­po­wie­dzial­ność i za niego za­pła­cić.

Z żalem je­stem w sta­nie przy­znać, że to nawet spra­wie­dli­we.

 

25.04.20..

Znów nie spa­łem. To chyba po­czu­cie winy i prze­ko­na­nie, że się nie uda…

Nie wolno mi tak my­śleć. Za­wsze się uda­wa­ło. Muszę wie­rzyć, że spro­wa­dzo­na grup­ka po­pa­prań­ców, która uważa się za spad­ko­bier­ców al­che­micz­nej spu­ści­zny śre­dnio­wiecz­nych mi­strzów, wie, co mówi.

 

28.04.20..

Nie wie­rzę w Boga, ale całą noc żar­li­wie się mo­dli­łem… I będę się jesz­cze mo­dlił przez trzy go­dzi­ny, które zo­sta­ły do roz­po­czę­cia ry­tu­ału.

Boże… Po­zwól im się nie mylić.

 

17.09.20..

Czuję się, jak­bym nie spał od mie­się­cy. Coraz trud­niej od­dy­chać, coraz trud­niej cho­dzić. Każde ude­rze­nie pal­cem w kla­wia­tu­rę jest jak łup­nię­cie mło­tem.

Wy­la­tu­je­my o czter­na­stej. Ostat­ni dzwo­nek, póź­niej pręd­kość uciecz­ki prze­wyż­szy nasze moż­li­wo­ści.

 

23.12.20..

Jutro wi­gi­lia.

Za­miast wy­pa­try­wać pierw­szej gwiazd­ki, bę­dzie­my przy­glą­dać się na­szej oj­czy­stej pla­ne­cie, ośle­pia­ją­co ja­snej, świe­cą­cej siłą od­bi­tych pro­mie­ni sło­necz­nych.

Zie­mia razem z wszel­kim ży­ciem we­szła w swoją ostat­nią, złotą erę. Do­słow­nie. Jak roz­dmu­cha­ny do astro­no­micz­nej skali po­mnik, bę­dzie przy­po­mi­nać oca­la­łym, że pewne dą­że­nia by­wa­ją zgub­ne.

Pro­gno­zy są dobre, prze­trwa­my. Pod moją wodzą stwo­rzy­my pod­wa­li­ny spo­łe­czeń­stwa Ery Mar­sjań­skiej, a mimo to od­czu­wam smu­tek. Dziś chyba znów nie zasnę…

Koniec

Komentarze

Jeszcze nie przeczytałam opowiadania tego drugiego użytkownika z podobnym pomysłem, więc ten tekst jest pierwszy. ;)

I pomysł mi się podobał. Wykonanie również. 

To szort, limit znaków sprawia, że łzy cisną się do oczu (xD) ale dałeś radę. Wszak jest tu znowu trochę ogólników, ale w tym przypadku jakoś łatwiej mi to wszystko w głowie poukładać, lepiej to widać i sobie wyobrazić, wyczytać historię między wierszami. 

Ładnie. :)

Podobało mi się. Aż trochę prosiło się o rozbudowanie postaci narratora (kim on jest? dlaczego to pod jego wodzą będzie powstawać marsjańskie społeczeństwo?), ale rozumiem, że limit znaków jest nieubłagany ;)

Mi też się podobało, podziwiam każdego, kto bierze udział w tym konkursie, bo limit jest straszny (sam napisałem tekst, ale czekam na aprobatę kilko osób xD).

Wykonanie jak zawsze dobre, tutaj nie można nic powiedzieć. Historia jest ciekawa i wciąga, czytelnik chce dowiedzieć się, o co tak naprawdę tutaj chodzi i jaki jest ten kamień filozoficzny.

Podobało mi się wtrącenie alchemii i archiwum z Watykanu, nie wiem czemu, ale skojarzyłem sobie kardynałów z postaciami z Fullmetal Alchemist xD

Podobało się. ;)

Pozdrawiam!

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

Hej, Outta! 

Rzeczywiście, wczoraj czytałem opko z podobnym pomysłem i puentą, nie wiem, czy chodzi Ci o to samo, ale to chyba tekst Światowidera również mówił o rozczarowaniu i o tym, że pewne dążenia bywają zgubne. Tam jednak alchemicy cwanie wyszli z sytuacji, u Ciebie zaś ucierpiał cały świat, więc różnice jednak są :)

Pomysł mi się podoba, zarówna tam, jak i u Ciebie. Przyjemnie napisane, zakończenie satysfakcjonujące, marudzić nie będę bo i nie mam na co.

Zgłaszam,

Pozdrawiam,

Ahoj! ;)

W takich przypadkach złoto na światowych rynkach mocno straci na wartości.

Drugie podobne opowiadanie – zamiana ziemi w złotą kulę. Jeżeli będzie trzecie, to coś jest na rzeczy. Trzeba sprzedawać złoto póki jest coś warte…

Siema

 

@Sara

Wszak jest tu znowu trochę ogólników, ale w tym przypadku jakoś łatwiej mi to wszystko w głowie poukładać, lepiej to widać i sobie wyobrazić, wyczytać historię między wierszami. 

Kobiecie nie dogodzisz ;) Ostatnio było za dużo konkretów i tłumaczenia, poprzetykanego ogólnikami. Wziąłem sobie do serca te uwagi i ten tekst napisałem tak, żeby można było spomiędzy wierszy wyciągnąć jakieś wskazówki, zresztą ten drakoński limit sprzyjał takiemu zabiegowi. Tak więc dziękuję bardzo za uwagi pod tamtym tekstem i cieszę się, że tutaj jest lepiej :)

 

@PanDomingo

 

Fajna ksywa, tak na marginesie :)

(kim on jest? dlaczego to pod jego wodzą będzie powstawać marsjańskie społeczeństwo?)

Można mieć pewne podejrzenia ;) Ale pytanie właściwe, to nie kim on jest, ale jaki on jest. I w sumie da się to też spomiędzy wierszy wyczytać (to a propos pytania dlaczego pod jego wodzą).

 

@Daniel

Podobało mi się wtrącenie alchemii i archiwum z Watykanu, nie wiem czemu, ale skojarzyłem sobie kardynałów z postaciami z Fullmetal Alchemist xD

Ostatnio czytam dużo tekstów, pod którymi, w komentarzach, przewijają się porównania do Fullmetal Alchemist. Tydzień temu zamówiłem synowi jakieś dziesięć komiksów z tej serii i całą pierwszą serię Tokio Ghoul. I chyba tego Alchemista muszę sobie sprawdzić, bo już nie tylko syn mnie namawia ;)

 

@Realuc

 

Rzeczywiście, wczoraj czytałem opko z podobnym pomysłem i puentą, nie wiem, czy chodzi Ci o to samo

Pewnie tak. Niejaki Jaszczomp podobne napisał.

 

Tam jednak alchemicy cwanie wyszli z sytuacji, u Ciebie zaś ucierpiał cały świat, więc różnice jednak są :)

Akurat u Światowidera to inne opowiadanie, z nieco inną konkluzją i akurat o jego tekst mi nie chodziło.

 

@homar

Drugie podobne opowiadanie – zamiana ziemi w złotą kulę. Jeżeli będzie trzecie, to coś jest na rzeczy. Trzeba sprzedawać złoto póki jest coś warte…

Ano. Bardzo podobny pomysł, ale, jak pisałem już w przedmowie, nie inspirowałem się tamtym tekstem.

 

Dzięki wielkie za odwiedziny i podzielenie się wrażeniami i uwagami :)

 

Pozdrawiam

Q

 

 

 

Known some call is air am

Cześć Outta,

 

nie posądzam o plagiat. Jak już pisałam u siebie, odpowiadając na Twój komentarz, jesteśmy rzadkim przypadkiem jednorazowych bliźniaków umysłowych.

Tak więc Twój pomysł bardzo mi się podobał laugh

Wykonanie również – typowy pamiętnik jednak lepiej się czyta niż lity tekst ciurkiem.

 

Pozdrawiam

Cześć!

 

Zagłada na lekko. Przyjemne, niepokojące, przyzwoicie napisane. Przestroga dla tych, co zbyt szybko przechodzą do działania. Trzeba było wezwać saperów. Miło, że ludzie przetrwali na marsie. Szkoda, że bohater niewiele się nauczył, ale cóż, ludzie bywają ludźmi.

 

3P dla Ciebie: Pozdrawiam, powodzenia w konkursie oraz polecam do biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Witaj.

Mocno dołujący dziennik pokładowy. :)

Taka Kronika Wypadków. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Coś jakby połączenie mitu o królu Midasie z Vonnegutowskim lodem IX. Budzącym strach wspólnym elementem takich opowieści jest odmienność opisywanych zagrożeń od tych, na które przywykliśmy uważać i radzić sobie z nimi. Niemiłą zdaje się myśl, że Natura mogłaby gdzieś w strukturze rzeczywistości pozostawić pułapkę, która zniszczy nas na naturalnej drodze dążenia ku poprawie bytu. A tutaj jest jeszcze dodatkowy aspekt: przeciętnemu czytelnikowi bardzo trudno obalić sobie przypuszczenie, że tego rodzaju pułapka mogłaby gdzieś istnieć (nie piszę konkretnie o złocie czy lodzie, których własności fizykochemiczne są zbyt dobrze znane, lecz o pewnej ogólnej idei).

Spróbowałbym od takiej strony: układy fizyczne dążą samorzutnie do osiągnięcia najniższego stanu energetycznego, dlatego przekształcenie ich struktury wymaga zwykle dostarczenia (znacznej) energii z zewnątrz. Hipotetycznie można sobie wyobrazić, że żyjemy w pewnej “bańce” o energii wyższej od poziomu zerowego, która może się zapaść pod wpływem lada impulsu i dokumentnie zdezelować rzeczywistość, ale wówczas pojawia się naturalne pytanie probabilistyczne: czemu nie zapadła się przez ostatnie parę miliardów lat?

Rozumowanie na oko wygląda dobrze, ale może lepiej by było, gdyby rzucił na to okiem któryś rzeczywiście sprawny fizyk. W każdym przypadku, dziękuję za zajmującą lekturę!

Pozdrawiam,

Ś

Każdy obiekt, który opuściliśmy do dziury[+,] zamienił się w czyste złoto.

 

mistrzów, wie[+,] co mówi.

 

Coraz trudniej oddychać, coraz trudniej chodzić. Każde uderzenie palcem w klawisze jest jak łupnięcie młotem. – nie zrozumiałam, dlaczego bohaterowi trudniej jest oddychać i chodzić. I o jakie uderzanie palcem w klawisze chodzi?

 

Jak to mówią, ciekawość to pierwszy stopień do bogactwa i zagłady rodzaju ludzkiego, czy jakoś tak ;-P Zgrabny tekst ogrywający popularny motyw. Przyjemna lektura.

It's ok not to.

Yo!

 

@mortecius

 

chociaż coś czuję, że opędzlować w kilka miesięcy ucieczkę na Marsa dla całej ludzkości byłoby niezbyt łatwo.

Nie byłoby łatwo, bo to niemożliwe. I też nie to miałem na myśli, bo nigdzie nie pisze, że cała ludzkość przetrwa. Co najwyżej kilkaset osób, które stworzą nowe społeczeństwo.

 

Zastanawiam się też, czy daty zbieżne z pierwszym lockdownem w Polsce to specjalny zabieg i jest tu jakieś drugie dno, czy to tylko przypadek? :)

To akurat zbieżność niezamierzona. Zamierzone zbieżności były w tekście na bizarro ;) Natomiast w cyferkach jest pewna prawidłowość. Ale nie w tych, które są oznaczeniem dat wpisów.

 

@Jaszczomp

 

Na wstępie chciałbym przeprosić, że pisałem do Ciebie wcześniej, jakbyś była mężczyzną. Jakoś nie zerknąłem jaką płeć masz zaznaczoną przy nicku.

Jak już pisałam u siebie, odpowiadając na Twój komentarz, jesteśmy rzadkim przypadkiem jednorazowych bliźniaków umysłowych.

Uff, to mogę zluzować prawnika? ;) I chyba masz rację z tym bliźniactwem umysłowym :)

 

@krar

 

Szkoda, że bohater niewiele się nauczył, ale cóż, ludzie bywają ludźmi.

Cieszę się, że to zauważyłeś, bo bohater rzeczywiście nie jest fajnym człowiekiem.

Wybacz też, że się jeszcze u Ciebie na becie nie pojawiłem. Postaram się w weekend, bo mi czas inne sprawy ostatnio zżerają. A kiedy mam chwilę, to jest to chwila zbyt krótka, żeby siąść i uważnie przeczytać czyjś tekst, dlatego nawet nie próbuję.

 

@bruce

 

Polaroidy z zagłady :)

 

@Ślimak Zagłady

 

Coś jakby połączenie mitu o królu Midasie z Vonnegutowskim lodem IX.

Nawet telepatów tutaj mamy na forum NF? Dokładnie “Kocia kołyska” plus mit o Midasie (tytuł backward) były tym połączeniem, które leżało u podstaw. Tyle, że z Voneguta wziąłem tylko sam IceIX, bez otoczki. Choć bokononizm to fajna rzecz :)

 

Za grubo to rozkminiasz, Ślimaku :) To nie jest hard sf, na które nie porwę się nigdy z powodu zbyt małej wiedzy. To prosty pomysł, którego tło jest mniej więcej takie: alchemicy stworzyli kamień filozoficzny, zrozumieli, że może doprowadzić do zagłady. Nie potrafiąc go zniszczyć stworzyli pieczęcie, które zamknęły go w bańce, lewitującego, żeby nie dotykał niczego i nie zmieniał tego w złoto. Umieścili całość pod ziemią i zakopali, mając nadzieję, że nikt nigdy tego nie odkryje i nie naruszy. Bohater naruszył i wszystko trafił szlag. I tyle – niestety zbywa mi na wiedzy fizycznej, żeby całość naukowo uwiarygodnić, a poza tym ilość zmiennych jest zbyt duża, żeby przewidzieć, jak zachowałaby się nasza planeta podczas takiego procesu globalnej transmutacji.

 

@dogs

 

nie zrozumiałam, dlaczego bohaterowi trudniej jest oddychać i chodzić. I o jakie uderzanie palcem w klawisze chodzi?

Zmiana wszystkiego, całej materii w złoto olała fizykę i sprawiła, że Ziemia przybrała na masie, a co za tym idzie, zwiększyła się siła grawitacji. Dlatego wszystko ciężej, nawet stukanie w klawiaturę podczas pisania tych krótkich logów do dziennika :)

 

Dziękuję Wam wszystkim za przeczytanie i podzielenie się wrażeniami po lekturze.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Dziękuję i pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Bardzo spodobała mi się forma dziennika, dzięki temu całość nabrała lekko niepokojącego klimatu. I przy okazji łatwo i szybko chwyta uwagę czytelnika oraz trzyma do samego końca. Pomysł dobry i sam morał, że nie we wszystkim warto grzebać (a już na pewno nie tak bezmyślnie), też przypadł mi do gustu. Jeśli jeszcze brak Ci kliczków do Biblioteki, chętnie zgłoszę.

deviantart.com/sil-vah

Ciekawy pomysł, mnie również przekonała dziennikowa forma – w sam raz, żeby oszczędzić znaki na narracji ;P Może nie porwał mnie ten tekst jakoś bardzo, ale warto było się przy nim zatrzymać ;)

Pozdrawiam!

„Bóg jest Panem aniołów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tolkien

@Silva

@nati

 

Dzięki za przeczytanie. Cieszę się że ta dziennikowa forma Wam siadła, bo początkowo to miała być relacja głównego bohatera. Jednak kiedy usiadłem do tekstu i zacząłem pisać, zorientowałem się, że z powodu limitu nie dam rady tego w ten sposób ogarnąć, więc postanowiłem zrobić to w formie krótkich wpisów.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

@Mortecius – no dobra, jak chcesz to pokażę :)

 

Samolot ląduje za trzy godziny.

Zespoły drążące przenieśliśmy czternaście kilometrów dalej, teren zabezpieczony.

314

 

Studnia ma głębokość trzydziestu jeden metrów

Na jego obwodzie cztery gwiaździste pieczęcie.

314

 

tunel okalający grotę powinien być gotowy za trzy, cztery dni.

O 07:00 próbujemy wgryźć się w ściany groty od strony tunelu i usunąć pieczęcie.

3407

 

Jeszcze tylko trzydzieści jeden minut.

Sprawa wygląda niestety poważnie, proces przyspieszył czterokrotnie.

314

 

I będę się jeszcze modlił przez trzy godziny, które zostały do rozpoczęcia rytuału.

Wylatujemy o czternastej.

314

 

Teraz chyba jasne :)

Known some call is air am

Cześć, Outta.

 

Najpierw kilka luźnych uwag:

 

Bo jeśli istotnie tak jest, to albo mamy do czynienia z magią, albo z technologią zaawansowaniem przekraczającą naszą wiedzę naukową.

Przyznam, że mam problem z tym zdaniem. Po pierwsze: dlaczego zaawansowaniem? Zaawansowanie sugeruje, że jest jakiś proces, który się rozwija, a przecież wspomniana technologia może być zupełnie inna. Ale jeśli pozbyć się zaawansowania, to zdanie robi się trochę zbyt „ąę”.

 

To naprawdę niesamowite! Przesłane materiały były prawdziwe, ekipy drążące tunele pod kolej próżniową naprawdę odkopały coś niewytłumaczalnego.

Powtórzenia, być może celowe, ale dalej powtarzasz, już z pewnością celowo, „niewytłumaczalnego”, co, w moim odbiorze, psuje zamierzony efekt.

 

Każdy obiekt, który opuściliśmy do dziury(,+) zamienił się w czyste złoto.

W powyższej formie zdanie wydaje mi się czytelniejsze.

 

Na jego obwodzie cztery gwiaździste pieczęcie. Generują nieznane promieniowanie, które tworzy kulistą barierę energetyczną.

Bardziej dokładne badania wskazują jednak, że większość wytwarzanej przez pieczęcie energii skupia się na centrum, w którym lewituje tajemniczy wielościan.

Uważam, że niepotrzebnie wspominasz o pochodzeniu energii. Można to wywnioskować z poprzedniego zdania i wyeliminować (niezbyt rażące) powtórzenia.

 

O 07:00 próbujemy wgryźć się w ściany groty od strony tunelu i usunąć pieczęcie.

Albo „Od 7:00 próbujemy…”, albo „O 7:00 spróbujemy…

 

Boję się.

Pojawiły się pierwsze przecieki do mediów. Liczyliśmy się z tym.

Lekka siękoza.

 

…wkładając rewelacje tabloidów pomiędzy bajki.

Dlaczego pomiędzy, a nie między?

 

Jest światełko w tym tunelu.

Dlaczego „w tym”? Mam wrażenie, że gdzieniegdzie specjalnie dopowiadasz, by dobić do limitu.

 

Watykan zgodził się przekazać wszystkie alchemiczne woluminy z tajnych archiwów, oczywiście za sporą opłatą. Normalnie szlag by mnie trafił, jednak popełniliśmy błąd. Teraz trzeba za niego zapłacić.

Cholerne klechy, chciwe nawet w obliczu zagłady świata.

 

Zawsze mi się udawało i muszę wierzyć, że sprowadzona dzisiaj grupka popaprańców, która uważa się za spadkobierców alchemicznej spuścizny średniowiecznych mistrzów, wie co mówi.

Dlaczego tylko średniowiecznych. A co z mistrzami starożytnymi, renesansowymi i późniejszymi?

 

Boże… Pozwól im się nie mylić.

Dziwna konstrukcja. To tak, jakbym się modlił – Boże, pozwól mi nie grzeszyć.

 

Czuję się(,+) jakbym nie spał od miesięcy.

Tu mi czegoś brakuje.

 

Ostatni dzwonek, później prędkość ucieczki przewyższy nasze możliwości.

Niby OK, ale „później” nie pasuje mi do „ostatni dzwonek”. Jest statyczne i nieokreślone. Wiem, że się czepiam.

 

Jak rozbuchany do astronomicznej skali pomnik, będzie przypominać ocalałym, że pewne dążenia bywają zgubne.

Co znaczy, że pomnik jest rozbuchany?

 

 

Podobał mi się klimat, który uzyskałeś w prosty sposób. Lubię Twój styl, nie jest porywający, ale za to klarowny. Na plus powtarzające się liczby. Nawet sobie wypisałem, ale po kilku niepowodzeniach zaniechałem tej zabawy.

Niestety tekst mnie nie porwał. Przyznam, że za pierwszym razem z grubsza zrozumiałem, ale dopiero drugie, dokładne czytanie pozwoliło mi na pełne zapoznanie się z historią. I nie byłoby w tym nic złego, gdybym znalazł w niej coś więcej niż zgrabną opowiastkę. Poza tym nie wierzę, że facet, który przyczynił się do unicestwienia życia na ziemi, zostanie nowym wodzem. Ja bym mu nie zaufał.

Przy okazji – fany konkurs. Nawet wpadł mi pewien pomysł.

 

Pozdrawiam, Pop Lab.

 

P.S.

 

@Mortecius – no dobra, jak chcesz to pokażę :)

 

Samolot ląduje za trzy godziny.

Zespoły drążące przenieśliśmy czternaście kilometrów dalej, teren zabezpieczony.

314

 

Studnia ma głębokość trzydziestu jeden metrów

Na jego obwodzie cztery gwiaździste pieczęcie.

314

 

tunel okalający grotę powinien być gotowy za trzy, cztery dni.

O 07:00 próbujemy wgryźć się w ściany groty od strony tunelu i usunąć pieczęcie.

3407

 

Jeszcze tylko trzydzieści jeden minut.

Sprawa wygląda niestety poważnie, proces przyspieszył czterokrotnie.

314

 

I będę się jeszcze modlił przez trzy godziny, które zostały do rozpoczęcia rytuału.

Wylatujemy o czternastej.

314

 

Teraz chyba jasne :)

I tylko tyle? ((

 

EDIT. A, zapomniałem. Ciekawy pomysł na kamień, doceniam.

Ciekawa wizja apokalipsy. Przesłanie o tym, że dążenie do bogactwa bywa zgubne, nie jest może zbyt oryginalne, ale za to pomysł na pokrycie całej planety złotem podoba mi się, odważny i taki bez ogródek. Forma krótkich wpisów do dziennika też na plus. Świetnie opisane odczucia bohatera, nie wprost, ale za pomocą niedopowiedzeń.

Znam opowiadanie, o którym mówisz i rzeczywiście sam pomysł podobny, ale różni je wykonanie i skutki. Podoba mi się :) A czy głównego bohatera opierałeś na prawdziwej postaci?

Interesujące podejście, acz chyba tytuł za wiele zdradza.

Też mi się wydaje dziwne, że ten facet zostaje dowódcą. Ale jeśli zorganizował ewakuację, to ludzie mogą być wdzięczni…

Gdybyś pominął rok w pamiętniku (który i tak nic nie mówi), zaoszczędziłbyś na znakach.

Babska logika rządzi!

Cześć Outta.

 

Przyznaję, że nieco mnie zaskoczyłeś.

Dość oryginalne podejście do tematu.

I uważam, że dałeś radę tematowi mimo limitu znaków.

 

Bardzo zacnie :)

@PopLab

 

Siema, dawno Cię nie widziałem :)

Z wieloma uwagami się zgadzam i poprawiłem co nieco. Z tymi, z którymi się nie zgadzam:

 

Dlaczego „w tym”? Mam wrażenie, że gdzieniegdzie specjalnie dopowiadasz, by dobić do limitu.

Wręcz przeciwnie, compadre – ciąłem do limitu jakieś 150 znaków. I też się zastanawiałem, czy nie wywalić tego, ale stwierdziłem, że nie. “Jest światełko w tunelu” jest ogólnikowe, natomiast “Jest światełko w tym tunelu” jest bardziej osobiste, chodzi o ten konkretny tunel, ten do którego sam wlazł i teraz czuje ulgę bo widzi, że na końcu jest jakieś światełko.

 

Cholerne klechy, chciwe nawet w obliczu zagłady świata.

Jestem bardzo poważnie uprzedzony do kleru i instytucji kościoła katolickiego, dlatego to musiało się pojawić. Do chrześcijaństwa jako religii nic nie mam, jednak sformalizowanie wiary i ustalenie jakiejkolwiek hierarchii jest debilizmem, który ma na celu nic innego jak wyduszanie pieniędzy z naiwniaków. Stąd ta szpila.

 

Dlaczego tylko średniowiecznych. A co z mistrzami starożytnymi, renesansowymi i późniejszymi?

Dlatego, że bohater tak napisał. I tak, miałem świadomość, że byli też późniejsi niż średniowieczni mistrzowie alchemicy, jednak nie uznałem z stosowne wspominać o nich, bo to dopiero wyglądałoby jak nabijanie znaków do limitu.

 

Dziwna konstrukcja. To tak, jakbym się modlił – Boże, pozwól mi nie grzeszyć.

|Taka miała być. A jak się modlisz (jeśli się modlisz), to o co?

Załóżmy że o pokój na Ziemi. Czyli w tym momencie chcesz by wszelkie waśnie i animozje zniknęły. Ludzie mają ponoć wolną wolę, więc nie zmienisz ich nagle. Bóg podobno w tę wolę nie ingeruje, więc on magicznie ich nie zmieni. Co więc niby bóg robi? Pozwala nam być takimi jakimi chcemy. Więc jeśli Ci współcześni alchemicy twierdzą, że wiedzą co robią, to ich twierdzenia wynikają z przekonań. Bóg pozwala im mieć te przekonania, więc pozwala im się mylić albo nie mylić. Bohater modli się, by Bóg pozwalał im się nie mylić bardziej niż mylić. Wiem, pokręcone i cięzko mi to wytłumaczyć, ale dla mnie ma to sens i dlatego tak wygląda. Dodatkowo to pokazuje pewien dystans jaki bohater trzyma do kwestii wiary, jednocześnie w tym momencie twierdząc, że jego modlitwy są szczere. A nie są, bo wynikają ze strachu jaki odczuwa. Ale o bohaterze jeszcze za chwilę.

 

Co znaczy, że pomnik jest rozbuchany?

Rozbuchany = przesadny. W Świebodzinie stoi rozbuchany do gigantycznych rozmiarów pomnik, dla mnie będący szpecącym krajobraz dziwem, które mówi tylko tym, że w tym kraju są debile (jeśli kogoś w tym momencie obrażam, to musi z tym handlować, bo ja zdania w tej kwestii nie zmienię), uważający Jezusa za króla Polski. I tak, Ziemia jest rozbuchanym/przesadzonym w rozmiarze pomnikiem ludzkiej głupoty, wynikającej z pewnych zgubnych dążeń.

 

Lubię Twój styl, nie jest porywający, ale za to klarowny.

Fajnie, właśnie klarowny staram się być. Ale ukrywam zawsze w swoich tekstach wiele smaczków, z których znaczna większość nie zostaje odnaleziona. Jednak jeśli ktoś jakiś smaczek odnajdzie, wtedy odnajduje też kolejne znaczenie, lub jakąś wskazówkę do interpretacji, a ja cieszę się jak dziecko :)

 

Poza tym nie wierzę, że facet, który przyczynił się do unicestwienia życia na ziemi, zostanie nowym wodzem. Ja bym mu nie zaufał.

I masz rację. Zostawiłem w tekście kilka wskazówek na temat charakteru bohatera. Popatzr na przykład tutaj:

Normalnie szlag by mnie trafił, jednak popełniliśmy błąd. Teraz muszę za niego zapłacić.

Z żalem jestem w stanie przyznać, że to nawet sprawiedliwe.

On nie czuje się do końca winny, a przynajmniej nie przyznaje się przed innymi. O błędzie jakim było ruszanie tego czegoś mówi, że błąd “popełniliśmy” – my, nieokreślona grupka, czyli czuje się tylko współodpowiedzialnym. Ale kiedy mówi o płaceniu, mówi że płaci “on” – czyli za błędy jakiejś grupy osób on płaci solo, robi z siebie człowieka gotowego do poświęceń. Pisałem te dziennikowe logi tak, jak zrobiłby to megaloman, który podejrzewa, że kiedyś może się do nich dorwać i który w pokrętny sposób wybiela się i próbuje rozmyć prawdę. Popatrz na kolejny log:

Zawsze się udawało i muszę wierzyć, że sprowadzona przeze mnie grupka popaprańców,

Znów on sprowadził grupkę popaprańców, sam jeden, znalazł ich i przekonał do pomocy. Oczywisty bullshit, ale to ładnie wygląda, bo sugeruje że pomimo winy zbiorowej to on podjął najwyższy wysiłek, aby zażegnać katastrofie. Stąd też jego przekonanie, że ludzkość on poprowadzi. A jak będzie naprawdę? Tego nie wiem ja, nie wiesz Ty, on też nie wie. Tyle, że my mamy obraz działań pełniejszy niż ludzie, którzy przeżyli razem z nim. A on ma obraz zawężony, bo wierzy w swoje kłamstwa i jest przekonany o swojej wspaniałości. I ten komentarz dla Ciebie ma już więcej znaków niż sam tekst :)

 

I tylko tyle? ((

A czegoś, się, bro, spodziewał? :) Ja nie jestem jakiś numerolog, Ba!, ja nawet matematykę słabo ogarniam, żeby bawić się w jakieś głębsze szyfry. To tylko prosta prawidłowość :)

 

@Sonata

 

Cieszę się, że uważasz tę wizję za ciekawą. Ale bardziej z tego, że ta forma dziennika się przyjęła, bo to pierwszy raz kiedy jej próbuję. Prawdę powiedziawszy to bardzo prosty sposób na opowiedzenie historii, bo jakby rozpisany w podpunktach, w których do założeń głównych dokleja się strzępki fabuły. Całkiem spoko wyjście, ale w dłuższej formie byłoby bardzo męczące.

 

@Mortecius

 

Jak już pisałem wcześniej w odpowiedzi do PopLaba, ja tam żaden heavyweight thinker nie jestem, tylko prosty koleś, więc i pewne smaczki są proste, tylko po to by były, a niekoniecznie coś głębszego znaczyły.

 

@Monique

 

A czy głównego bohatera opierałeś na prawdziwej postaci?

Początkowo tak, jednak kiedy zacząłem pisac, pomyślałem, że to nie byłoby fair wobec tej prawdziwej postaci. Więc realna persona była tylko punktem wyjścia dla zarysu bohatera, potem juz poszło po mojemu bez trzymania się kurczowo początkowej koncepcji.

 

@Finkla

 

Interesujące podejście, acz chyba tytuł za wiele zdradza.

Tak, zdradza ten tytuł wiele. Ale, co ciekawe mało kto o Midasie w komentarzu wspomina :)

 

Też mi się wydaje dziwne, że ten facet zostaje dowódcą. Ale jeśli zorganizował ewakuację, to ludzie mogą być wdzięczni…

Na tę wątpliwość odpisałem wyżej, pod odpowiedzią dla PopLaba. Specjalnie dla Ciebie ją podkreślę tam u góry, żebyś nie musiała szukać :)

 

Gdybyś pominął rok w pamiętniku (który i tak nic nie mówi), zaoszczędziłbyś na znakach.

Masz rację. Ale jakoś, nie wiem, mam pewne natręctwa, które nie pozwoliły tego zrobić, nawet kiedy ciąłem ponad setkę znaków do limitu.

 

@silvan

 

I uważam, że dałeś radę tematowi mimo limitu znaków.

Forma logów w dzienniku mocno sprzyjała temu okropnemu limitowi, jaki narzucił Wilk. I w sumie spoko, że taki limit, bo opowiadania z tego konkursu czytam w pracy, pomiędzy kolejnymi tabelkami i raportami :)

 

Dziękuję wszystkim za przeczytanie i podzielenie się opiniami na temat tego szorta.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Krótkie ad vocem. ))

 

Wręcz przeciwnie, compadre – ciąłem do limitu jakieś 150 znaków. I też się zastanawiałem, czy nie wywalić tego, ale stwierdziłem, że nie. “Jest światełko w tunelu” jest ogólnikowe, natomiast “Jest światełko w tym tunelu” jest bardziej osobiste, chodzi o ten konkretny tunel, ten do którego sam wlazł i teraz czuje ulgę bo widzi, że na końcu jest jakieś światełko.

Ja bez “w tym” zrozumiałbym to zdanie dokładnie tak, jak napisałeś. Czytając nasunęło mi się wyobrażenie bohatera w środku tego konkretnego, fizycznego tunelu, o którym wspominasz kilka linijek wcześniej. Rzecz jasna zrozumiałem, że nie o to autorowi chodzi, ale zatrzymałem się na chwilę.

 

Jestem bardzo poważnie uprzedzony do kleru i instytucji kościoła katolickiego, dlatego to musiało się pojawić. Do chrześcijaństwa jako religii nic nie mam, jednak sformalizowanie wiary i ustalenie jakiejkolwiek hierarchii jest debilizmem, który ma na celu nic innego jak wyduszanie pieniędzy z naiwniaków. Stąd ta szpila.

Zastanowiłbym się nad tym debilizmem. Każde społeczeństwo potrzebuje kapłanów, z tym, że już nie kapłanów katolickich. To jest jeden z moich koników i mógłbym napisać wiele stron, którymi zmęczyłbym siebie, Ciebie i nieszczęśnika, który raczyłby to przeczytać. Ogólnie – mamy różne pojęcie natury ludzkiej.

 

Dlatego, że bohater tak napisał. I tak, miałem świadomość, że byli też późniejsi niż średniowieczni mistrzowie alchemicy, jednak nie uznałem z stosowne wspominać o nich, bo to dopiero wyglądałoby jak nabijanie znaków do limitu.

Można w ogóle wykreślić średniowiecznych, ale zdanie wymagałoby przebudowy. Gdy pierwszy raz zwróciłem na to uwagę, to wpadł mi pomysł na opowiadanie, więc powinienem Ci raczej podziękować, a nie czepiać się szczegółów. ))

|Taka miała być. A jak się modlisz (jeśli się modlisz), to o co?

Załóżmy że o pokój na Ziemi. Czyli w tym momencie chcesz by wszelkie waśnie i animozje zniknęły. Ludzie mają ponoć wolną wolę, więc nie zmienisz ich nagle. Bóg podobno w tę wolę nie ingeruje, więc on magicznie ich nie zmieni. Co więc niby bóg robi? Pozwala nam być takimi jakimi chcemy. Więc jeśli Ci współcześni alchemicy twierdzą, że wiedzą co robią, to ich twierdzenia wynikają z przekonań. Bóg pozwala im mieć te przekonania, więc pozwala im się mylić albo nie mylić. Bohater modli się, by Bóg pozwalał im się nie mylić bardziej niż mylić. Wiem, pokręcone i cięzko mi to wytłumaczyć, ale dla mnie ma to sens i dlatego tak wygląda. Dodatkowo to pokazuje pewien dystans jaki bohater trzyma do kwestii wiary, jednocześnie w tym momencie twierdząc, że jego modlitwy są szczere. A nie są, bo wynikają ze strachu jaki odczuwa. Ale o bohaterze jeszcze za chwilę.

Tutaj problem jest złożony. Zasadniczą kwestią jest pojmowanie Boga, bo Bóg rzymskokatolicki różni się diametralnie od Boga protestanckiego w wydaniu luterańskim, a protestantyzm rozbity jest na tysiące odłamów, które różnią, mniej lub bardziej, kwestie teologiczne.

Zostawmy moją modlitwę, bo to kolejny temat rzeka, z tym, że bardzo osobisty.

Dobrze, załóżmy, ale to modlitwa kontrowersyjna, bo pokój może nastać, jak się w końcu wyrżniemy. Wolna wola to jedno z zasadniczych pojęć antropologicznych, które różnią katolicyzm i protestantyzm. Twojemu rozumowani zdecydowanie bliżej do katolicyzmu (nie wiem, czy zastanowiłeś się nad pochodzeniem bohatera, bo musiał wyrastać w podobnej tradycji). Z tym, że z katolickiego punktu widzenia, ta modlitwa jest bez sensu, bo oni mają wolną wolę i mogą się równie dobrze mylić, jak i nie mylić, i Bóg nie musi im tego pozwalać. Wygląda to tak (po Twoim wyjaśnieniu), jakby bohater chciał, żeby Bóg zawiesił wolną wolę, ale nie całkiem, powiedzmy jakieś 80%.

Nawiasem, ja raczej myślałem, że chciałeś napisać: Boże, nie pozwól im się pomylić. Ale nie można przeoczyć tej przebrzydłej )) aliteracji, dlatego stworzyłeś tak dziwnie brzmiące zdanie.

 

Rozbuchany = przesadny. W Świebodzinie stoi rozbuchany do gigantycznych rozmiarów pomnik, dla mnie będący szpecącym krajobraz dziwem, które mówi tylko tym, że w tym kraju są debile (jeśli kogoś w tym momencie obrażam, to musi z tym handlować, bo ja zdania w tej kwestii nie zmienię), uważający Jezusa za króla Polski. I tak, Ziemia jest rozbuchanym/przesadzonym w rozmiarze pomnikiem ludzkiej głupoty, wynikającej z pewnych zgubnych dążeń.

Rozumiem to porównanie i do pomnika Jezusa w Świebodzinie pasuje jak ulał. Bo jest on rozbuchany dwojako: zarówno przez twórców, jak i przez media. Nie wiem za to, kto miałby rozbuchać Ziemię. Choć może się czepiam, w gruncie rzeczy zgadzam się z Tobą. Ale ja nie nazywałbym ludzi debilami, bo w coś tam wierzą. Są ludzie, który wierzą w komunizm (szczerze wierzą) oraz tacy, który wierzą w wolny rynek (niby wolne, ale, np. monopole są be). Nie zgadzam się ani z jedną opcją, ani z drugą. Dla mnie w gruncie rzeczy nie różnią się od siebie, a ich spory mnie bawią, ale nie nazwę ich, ot tak, w komentarzu, debilami, bo mógłbym kogoś urazić i to w najczulszy punkt.

Oczywiście nikomu nie będę mówił, co ma pisać pod własnym opowiadaniem, przedstawiam tylko swój punkt widzenia. A robię to dlatego, że zgadam się z Tobą i uznawanie Jezusa za króla Polski (pomijając szczegóły typu – dlaczego akurat Jezus miałby królować nam, a nie Niemcom) świadczy o głębokim niezrozumieniu rzeczywistości.

Nie wiem czy wiesz, ale Jan Kazimierz ogłosił Maryję Królową Korony Polskiej, co było później potwierdzane w oficjalnych dokumentach państwowych. A wtedy, dla współczesnych ludzi, ten akt miał swoją wagę. A III Rzeczypospolita w oczywisty sposób odwołuje się do tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów i kolejne rządy – a przecież rządzili postkomuniści, liberałowie, etc. – nigdy tego nie odwołały.

On nie czuje się do końca winny, a przynajmniej nie przyznaje się przed innymi. O błędzie jakim było ruszanie tego czegoś mówi, że błąd “popełniliśmy” – my, nieokreślona grupka, czyli czuje się tylko współodpowiedzialnym. Ale kiedy mówi o płaceniu, mówi że płaci “on” – czyli za błędy jakiejś grupy osób on płaci solo, robi z siebie człowieka gotowego do poświęceń. Pisałem te dziennikowe logi tak, jak zrobiłby to megaloman, który podejrzewa, że kiedyś może się do nich dorwać i który w pokrętny sposób wybiela się i próbuje rozmyć prawdę. Popatrz na kolejny log:

Niestety za dużo ode mnie wymagasz. Mógłbym czytać Twoje opowiadane dziesięć razy, a i tak bym na to nie wpadł. Czy to przez własne ograniczenia, czy przez to, że szukam w opowieściach czegoś innego niż fabularnych niuansów. Ale fajnie, że wyjaśniłeś. Teraz opowiadanie, w moich oczach, stało się spójne.

Człowiek orkiestra z Twojego bohatera. Bada, niszczy, ewakuuje i jeszcze chce przewodzić. ))

 

A czegoś, się, bro, spodziewał? :) Ja nie jestem jakiś numerolog, Ba!, ja nawet matematykę słabo ogarniam, żeby bawić się w jakieś głębsze szyfry. To tylko prosta prawidłowość :)

Nie chodzi o to, że to było trywialne. To duży plus, bo ktoś spokojnie może zgadnąć. Choć są w tym luki, np. zostaje 00, i dlaczego liczyć tylko te cyfry arabskie, a nie liczyć dat, no i co z Pierwszej Ery…

Nie potrzebnie Niepotrzebnie, moim zdaniem, wyjaśniłeś zagadkę.

 

P.S. Zastanawiałem się przez moment, dlaczego nazwałeś to opowiadanie tak dziwacznie. Cóż, nigdy nie byłem zbyt spostrzegawczy. Takimi smaczkami Twój tekst stoi, ale ja, niestety, mam chłopskie podniebienie.

Ogólnie – mamy różne pojęcie natury ludzkiej.

 

Może, niekoniecznie, nie wiem. żeby wyklarować swoje stanowisko najlepiej jest pogadać na żywo i nigdy nie lubiłem szczegółowo wyjaśniać swoich poglądów via internet, bo bardzo łatwo jest być źle zrozumianym. Chodzi mi o to, że wiara jest wiarą – wierzysz lub nie wierzysz, formalizowanie wiary, sprowadzanie jej do proceduralnych obrzędów, przekonywanie ludzi, że są tacy, którzy bardziej się Bogu podobają nie ze względu na uczynki, ale przez sam wzgląd na pełnienie funkcji jakiegoś pośrednika czy bożego posłańca, jest po prostu słabe i nie jestem w stanie pojąć katolicyzmu, tak przywiązanego do budowli z cegieł, gloryfikowania kapłaństwa, pouczania prostego według nich ludu i całej tej bajzlowatej otoczki.

Żeby Ci wyłuszczyć, co ja na ten temat myślę, też musiałbym użyć wielu słów, bez gwarancji, że zostaną dobrze zinterpretowane. Ale wiesz co mnie zawsze najbardziej bawiło? Skumaj sytuację:

Jaś jest bardzo pobożny, co niedzielę z pobożnymi rodzicami do kościoła chodzi, dziennie wieczorem zmawia modlitwę, sam, nie trzeba go do tego gonić. Jaś jest prawdziwym chrześcijaninem.

Małgosia chodzi do kościoła z mamą, kiedy mamie się przypomni, że jest chrześcijanką, czyli raz na dwa miesiące. Ojciec nie wierzy w ogóle i mówi o tym głośno. Małgosia niby jest chrześcijanką, ale taką z powodu tego, że matka jest i gdzieś jej tam z tyłu czaszki wychowanie dziecka w katolickiej wierze siedzi.

Jaś jest bystrym dzieckiem, ale ma słabą pamięć. Małgosia ma za to pamięć świetną i jest ambitna.

Ze sprawdzianu z religii Jaś dostał trójkę, Małgosia – jak zwykle – piątkę. Ewidentnie pytania o historię chrześcijaństwa nie siadły Jasiowi.

A pani katechetka twierdzi, że Małgosia pójdzie do bozi, bo taka pobożna jest, zaś Jaś to się cieszyć powinien jak do czyścca nie trafi. Tak wygląda nauka religii w szkołach, tak wygląda formalizowanie wiary.

 

nie wiem, czy zastanowiłeś się nad pochodzeniem bohatera, bo musiał wyrastać w podobnej tradycji

Tak, wiem, zastanowiłem się i uwzględniłem to :)

 

Dla mnie w gruncie rzeczy nie różnią się od siebie, a ich spory mnie bawią, ale nie nazwę ich, ot tak, w komentarzu, debilami, bo mógłbym kogoś urazić i to w najczulszy punkt.

Kiedyś bym się z Tobą zgodził, jednak już lata temu straciłem cierpliwość i tolerancję dla niektórych rzeczy i stąd ci kategoryczni “debile”. I w sumie miałem kilka zdań dalej napisanych, ale stwierdziłem, że usuwam, bo mógłbym być źle zrozumiany :)

 

Ale fajnie, że wyjaśniłeś. Teraz opowiadanie, w moich oczach, stało się spójne.

Spoko, Pop, rozumiem. Sam czasem przypadkowo pomijam potężniejsze wskazówki w cudzych tekstach, a to, przyznaję, słabo zauważalny niuansik :)

 

Nie chodzi o to, że to było trywialne. To duży plus, bo ktoś spokojnie może zgadnąć. Choć są w tym luki, np. zostaje 00, i dlaczego liczyć tylko te cyfry arabskie, a nie liczyć dat, no i co z Pierwszej Ery…

Nie potrzebnie, moim zdaniem, wyjaśniłeś zagadkę.

Tak, są luki, wiem. Szczególnie to 00, z kolei ta Pierwsza Era, damn, tu mnie masz, bo jakoś nie wyłapałem tego – we własnym opowiadaniu :D

 

Zastanawiałem się przez moment, dlaczego nazwałeś to opowiadanie tak dziwacznie. Cóż, nigdy nie byłem zbyt spostrzegawczy.

Weś, pszestań :) Kilka dni temu czytałem tekst “Alchemix i Obelix: Misja Kamień Filozoficzny”. W komentarzach ktoś tam wspominał, że fajne nawiązania do filmu, a ja zacząłem pytać o jaki film im chodzi, bo żaden tytuł w komentarzach nie padł. Tak, że, tego, no… Jest nas dwóch :)

 

Dzięki wielkie za wnikliwe i wielce zajmujące komentarze, PopLab :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Niezle, Outta. Zgodzę się z początkiem. 14 lat bylem w liturgicznej sluzbie oltarza, a im starszy jestem, tym mniej na kosciol moge patrzec… Rowniez jestem zdania, ze religie sluza sprawowaniu rzeczywistej wladzy i wyciaganiu kasy… Coraz wiecej faktow i obserwacji to potwierdza.

Tak, masz rację, sam się hamowałem, a i tak naskrobałem masę znaków.

Tutaj musiałbym zrobić dyletancki wywód o: Traktowaniu wiary poważnie (bo tak ją kiedyś traktowanie, podobnie jak dziś fizyczkę czy matematykę). Procesie historycznym, który uformował katolicyzm, i jego atrybutach. Opieraniu wiary na rozumie (oczywiście, na ile to możliwie), a nie na uczuciach.

A co do obrządków i budowli. Cóż, kiedyś, dla niepiśmiennego chłopa, ta godzina spędzona w kościele była jedyną chwilą obcowania z wysoką kulturą. Ale świat się zmienił, a KK jakby tego nie zauważył. Teraz, gdy próbuje rozpaczliwie coś zmienić, jedynie przyśpiesza własny upadek. A tak szczerze, to sądzę, że większość kleru, a zwłaszcza od biskupa wzwyż – zresztą tak, jak większość kulturowych katolików – po prostu straciła wiarę.

Przyznam, że historia jest dla mnie kuriozalna. No, nie cała, ale jej puenta, bo ani pani katechetka, ani Kolegium Kardynalskie, nie jest w stanie stwierdzić, czy ktoś zostanie zbawiony czy potępiony. Jasne, że katolicyzm przyjął kult świętych, ale tu sprawa znowu się komplikuje. KK nie potępił nawet Stalina czy Hitlera, bo nie znał stanu ich “duszy” przed śmiercią.

Chyba zgodzimy się, że ocena ze sprawdzianu daje pewien wzgląd wgląd w znajomość przedmiotu, a nie w stopień religijności.

A, co do katechetek. No, to już tragedia. Tak, jak zdarzają się księża gadający różne głupoty (nie wchodzę w politykę), tak rozsądna katechetka, która rozumie swoją profesję, to prawdziwa rzadkość. W moim liceum katechetka opowiadała, że dowodem na to, iż Żydzi są Narodem Wybranym, jest fakt, że II Rzeczypospolita była bogata (kobieto, kto cię uczył historii?). Potem przenieśli się do USA i proszę, tam jest bogactwo. Opowiadała też, że kiedyś zabobonnie wierzono, że dusza ludzka ukryta jest w nerkach, a nie jak teraz w sercu i może w tym coś jest, bo pacjenci po przeszczepach czują obecność innej osoby. I tylko te dwie głupoty zapamiętałem, a ile (na szczęście) mi umknęło?

 

P.S.

Czytałem Twoje pierwsze teksty i widzę, jaki zrobiłeś progres . Gratuluję!

Świetny tytuł, bo budzi niepokój, wprowadza i jest wieloznaczny (sadim touch), jest nawet taka firma handlująca zasilaczami. Forma logów wyszła, ładnie budowałeś napięcie przez kolejne wpisy. Pomysł na kamień zaciekawiał i chciało się podążać za historią. Jaka wizja ze złotą Ziemią! Jak to musiało wyglądać z oddali!

A ten wielościan, ile ma ścian?

Trochę skojarzyło mi się z profesorem Langdonem z „Aniołów i demonów” i cząstką antymaterii.

W biblio już jesteś. Podobało się! :-)

 

Powodzenia w konkursie!

 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Ciekawy tekst. Liczyłem trochę na rozwinięcie wątków, ale, wiadomo, limit. Lubię pomysły, na których opierasz swoje teksty i tym razem znowu się nie zawiodłem. Niespodziewanie dałeś radę pokazać jakieś emocje głównego bohatera, chociaż są nieco uproszczone na potrzeby szorta.

Pozdrawiam

All in all, it was all just bricks in the wall

@silvan – obserwacje podobne, nawet kiedyś tekst o tym napisałem (hiphopowy ;))

 

@PopLab

 

Ale świat się zmienił, a KK jakby tego nie zauważył.

KK wielu rzeczy nie zauważa. Kiedyś byłem radykalnym antyklerykałem, ale trochę rzeczy się pozmieniało. Chodzi mi oczywiście o mnie i to jak widzę rzeczywistośc, a nie o to, że pozmieniało się w KK, bo tam nic się nie zmienia, zabobon i ciemnota.

 

A tak szczerze, to sądzę, że większość kleru, a zwłaszcza od biskupa wzwyż – zresztą tak, jak większość kulturowych katolików – po prostu straciła wiarę.

Wypada się zgodzić, choć znam co najmniej dwóch księży, którzy są naprawdę sługami bożymi z powołania. I, co ciekawe, są sympatycznymi, wyluzowanymi ludźmi, choć jeden dobiega czterdziestki, a drugi jest po osiemdziesiątce.

 

Chyba zgodzimy się, że ocena ze sprawdzianu daje pewien wzgląd w znajomość przedmiotu, a nie w stopień religijności.

Jasne, Pop. Tyle, że w tym kraju ludzie zdają się tego nie dostrzegać. Nie ma rozdziału kościoła od państwa, nie ma różnicy pomiędzy złodziejem udającym wiarę i łożącym na kościół a kimś prawdziwie pobożnym, bo to nie o wiarę chodzi ale o biznes. I na tym samym absurdzie opiera się religia w szkołach, wiem co mówię, bo w szkole średniej chciałem się wypisać z tego przedmiotu, ale rodzice się nie zgodzili. Ksiądz mnie nie lubił, bo zadawałem niewygodne pytania i jechałem na jedynkach :)

 

I tylko te dwie głupoty zapamiętałem, a ile (na szczęście) mi umknęło?

Ja mam tak, że zapamiętuję te głupoty wszystkie, nawet nieintencjonalnie, tylko tak jakoś zostają. Jest potem co opowiadać :)

 

Czytałem Twoje pierwsze teksty i widzę, jaki zrobiłeś progres . Gratuluję!

Dzięki, Pop. Powiem szczerze, że ten komplement wiele dla mnie znaczy, bo sam niby poprawę widzę, lecz wciąż jestem niepewny czy ona mi się tylko wydaje. Dzięki raz jeszcze za to :)

 

@Asylum

 

Dzięki za odwiedziny, grl :)

A ten wielościan, ile ma ścian?

O to pytaj QARa ;)

 

@Simeone

 

Liczyłem trochę na rozwinięcie wątków, ale, wiadomo, limit.

Te wątki się jeszcze dobrze nie rozwinęły a limit kazał je już zwijać. Choć limit morderczy, to jakoś ostatnio mi te krótkie formy się coraz bardziej podobają :)

 

Dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny i pozostawienie po sobie komentarzy.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Pewnie, ze ocena ze sprawdzianu z religii o wierze nie swiadczy. W podstawowce katechetka wstawila mi banie z religii, bo "nie sluchalem". Wtedy zacytowalem jej niemal dokladnie ostatnie 5 min tego, o czym mowila. Podsumowala to, ze szatan tez Jezusowi cytowal Pismo Swiete :D

Cześć, Outta,

mocno zainteresował mnie tytuł, to tak na wstępie. Od razu miałam ochotę zerknąć do tekstu, no ale idę po kolei ;) Myślałam, że może będzie o androidzie i trochę szkoda, że jednak nie, ale twój pomysł też jest interesujący. Generalnie lubię teksty w formie zapisków i tobie wyszło, choć faktycznie mogłeś zaoszczędzić sobie znaków ucinając rok. Piękna jest ta początkowa satysfakcja, a później bezbrzeżny smutek. 

 

Bardziej dokładne badania wskazują jednak, że większość wytwarzanej przez pieczęcie energii skupia się na centrum, w którym lewituje tajemniczy wielościan.

Dokładniejsze? Twój zapis chyba nie jest super poprawny.

 

Powodzenia w konkursie! :) 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Nie ma rozdziału kościoła od państwa, nie ma różnicy pomiędzy złodziejem udającym wiarę i łożącym na kościół a kimś prawdziwie pobożnym, bo to nie o wiarę chodzi ale o biznes. I na tym samym absurdzie opiera się religia w szkołach

Nie ma rozdziału Kościoła od państwa i nie będzie. Znaczy, można wprowadzić regulacje prawne, ale albo będą one fikcyjne, albo posłużą do wyrugowania katolików z życia publicznego. Aby to uzasadnić musiałbym odwołać się do przyjętego przeze mnie poglądu na filozofię religii i, jak wspomniałem, mojego rozumienia natury ludzkiej.

Są kraje, które wprowadziły takie regulacje. Np. Francja albo USA. W Stanach, które odziedziczyły antykatolicyzm – częściowo uzasadniony – po Anglikach, w praktyce oznaczało to zablokowanie dostępu do wysokich urzędów dla katolików. Oczywiście był nawet katolicki prezydent, który skończył tragicznie. W sumie to Amerykanie wybrali na ten urząd kolejnego katolika, ale, jak sam przyznaje, jest katolikiem kulturowym, co przekłada się na to, że wierzy w to, co mu w katolicyzmie odpowiada. A Francja z chęcią wchłonęłaby Kościół, bo to bardzo praktyczne.

Znacznie ważniejszym podziałem był, bo już go nie ma, podział na władzę świecką i duchowną. Odegrał on, moim zdaniem, wielką rolę dziejową.

Kościół to ogromna instytucja. Unikalna w dziejach świata. Owa instytucja wielokrotnie się degenerowała. Tak było w XII wieku, w XVI, w XIX, historia Kościoła przypomina sinusoidę. Ale obecnie, w moim przekonaniu, jest w najgłębszym kryzysie, a nie ma już ani jednego społeczeństwa, które byłoby w większości katolickie i wątpię, aby znalazły się siły, zdolne do dźwignięcia, nie tyle moralnego – bo ono jest wtórne – co intelektualnego.

Sądzę, że Kościół w Polsce zostanie odsunięty od życia publicznego, a będzie tak, bo Polacy przestaną być katolikami. I oczywiście można przestać nauczać religii w szkołach, nawet byłbym za – bo w pewnym sensie szkodzi to Kościołowi – ale w gruncie rzeczy nie ma to znaczenia. Może o tyle, że jest to źródło utrzymania wielu księży z bardzo biednych parafii.

Zeskanuję i cześć, power boy’u. xd

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

Pop Lab – pewnie, szkoda ubogich, bo też znam kilku w miarę spoko kapłanów. Ale niech się z nimi Głódź podzieli hajsem… Zloty kran w wielkiej wannie, zaiste, rzecz niezbedna bożemu sludze… Albo Rydzyk… albo lepiej nie. Jeden proboszcz (moj ulubieniec przez lata, a ze 3 lata temu wyszlo, ze tez gwałciciel… ;///) chwalil się, ze kupil drzwi do plebanii za 50 tys. zl, super antywlamaniowe, itd. W kosciele biedy nie ma. Jest tylko wybitnie nierowne wzajemne traktowanie.

@silvan

 

Okropności i niepotrzebny przepych (bo, moim zdaniem, jest uzasadnienie budowania, np. Bazyliki św. Piotra – to nie jest najlepszy przykład, ale najbardziej jaskrawy) są faktem i zjawiskiem coraz częstszym. Jeśli Kościół nie zrobi z tym porządku, to upadnie, a jeśli upadnie, to huk będzie słychać na całym świecie, choć pewnie nie od razu.

Chciałbym zakończyć rozmowę na ten temat, bo nie wyczerpiemy tematu, a miejsce nie jest odpowiednie.

Slusznie prawisz, polać Ci ;) A szczerze tez mnie to boli. Mialem kiedys wiele lepsze wyobrazenie na temat kosciola i z kazdym rokiem upadalo i upadalo to wszystko… Dzieki za ciekawa dyspute wraz z przedstawieniem interesujacych pogladow.

Yo!

 

@silvan, Pop

 

Dobra, kończymy temat, kiedyś może obgadamy przy wódce ;) Bardziej, że nie, bo w Trójmieście bywam raz na dwa lata, w dodatku z rodziną. A skąd jest Pop to nawet nie wiem :)

 

@Lana

 

Myślałam, że może będzie o androidzie i trochę szkoda, że jednak nie, ale twój pomysł też jest interesujący.

O androidzie? Skąd taka myśl Lano? Ale wiesz co? Mam w głowie takie jedno smutne opowiadanie o steampunkowym androidzie-opiekunie, u którego budzą się uczucia. Więc może kiedyś jeszcze wpadniesz do mnie i się nie zawiedziesz, bo to będzie te ;)

 

Piękna jest ta początkowa satysfakcja, a później bezbrzeżny smutek.

W ogóle, chciałem przedstawić bohatera jako niezbyt fajną postać, która nie do końca uznaje swoją winę, wpychając wskazówki tu i ówdzie. Ten smutek i bezsenność wynikają z poczucia winy, jednak nie przeszkadza to bohaterowi nadal stawiać się za wzór i myśleć, że poprowadzi ocalonych ku nowej przyszłości.

 

Dokładniejsze? Twój zapis chyba nie jest super poprawny.

Masz rację. Jak ja tego wczesniej nie zauważyłem?

 

Wprowadziłem też kilka zmian zaproponowanych przez PopLaba. I rzeczywiście jest lepiej :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

O androidzie? Skąd taka myśl Lano?

Nie wiem, przeczytałam tytuł i od razu pojawiła mi się taka myśl ;) Steampunk, android-opiekun, który zaczyna czuć… Rozbudziłeś moją ciekawość. Jestem ogromną fanką Detroit: Become Human i uwielbiam steampunk, więc może wyjść naprawdę fajnie.

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Hej, Q! Ciekawa forma i intrygujący obraz złotej ziemi bardzo na plus. Nie skojarzyłam, który z tekstów konkursowych był oparty na podobnym pomyśle, ale pewnie jeszcze się nie dokopałam.

Pozdrawiam

Rzeczywiście pomysł jest podobny do „Klęski urodzaju”. Obie idee „wejścia” są dobre, tu lepsza realizacja „techniczna”, tam odrobinę lepszy pomysł i znacznie więcej wątków pobocznych (choć i tu znalazł się jeden smaczek). Ciekawie to powychodziło, i, cóż, końcówka jest wyjątkowo smutna, skoro przywódcą ma być sprawca problemu…

 

Hej :)

 

@oidrin

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz. A opowiadanie z podobnym pomysłem podlinkował już wilk :)

 

@Wilk

 

Dzięki raz jeszcze za zorganizowanie tego konkursu :) I dzięki za komentarz podsumowujący. Dwie sprawy jeszcze:

(choć i tu znalazł się jeden smaczek

Ciekaw jestem, o który smaczek Ci chodzi :)

końcówka jest wyjątkowo smutna, skoro przywódcą ma być sprawca problemu…

Ale czy on ma być tym przywódcą, czy tylko myśli, że zostanie przywódcą resztek ludzkości? To już zostawiam do interpretacji ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

Known some call is air am

Choć zapisy w dzienniku są nad wyraz skąpe, to waga zawartych w nich treści przygniata swoim ciężarem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Reg :)

 

Fajnie, że wpadłaś :) Opisy są skąpe, bo wilkowy limit nie pozwolił na ich rozwlekanie, choć z początku pomysł miał inną formę. Kiedy jednak zacząłem pisać, okazało się, że nie mam szans się zmieścić w limicie, musiałem więc coś wykombinować. I wyszedł dziennik. Patrząc na ten tekst, myślę, że ten limit i forma w jakiej go napisałem wyszły mu na dobre. Przynajmniej nie jest przegadany :D

A co do ciężaru treści, to wszystko wina trojańskich uncji ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Jestem przekonana, że przy tym limicie nadałeś opowiadaniu kształt najlepszy z możliwych. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej,

 

Wizja przykra, ale w pewnych aspektach zupełnie realna. Może nie grozi nam ozłocenie, ale budowa bunkrów i schronów przeciwatomowych to już przecież nieźle prosperujący interes. Być może w przyszłości bunkry odejdą do lamusa, a ratowanie ludzkości przed zagładą odbędzie się na promach kosmicznych. W jednym i drugim wypadku oczywistym jest, że nie dla wszystkich starczy miejsca.

 

Nie powiem, że mi się podobało, bo wizja zniszczenia świata to nie jest coś, co mogłoby przypaść mi do gustu. :D Ale przeczytałem z przyjemnością i chylę czoła przed sprawnie napisanym tekstem. :)

 

Pozdrawiam!

@Reg – dzięki :)

 

@Adek

Nie powiem, że mi się podobało, bo wizja zniszczenia świata to nie jest coś, co mogłoby przypaść mi do gustu. :D

Serio? A ja myślałem, że tutaj większość ludzi jest introwertycznymi mizantropami :D Zresztą, Jim na konwencie solipsystów powiedział mi, że i tak nie istniejecie. Ja zresztą też ;)

 

Dzięki wielkie za przeczytanie i komentarz.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

Known some call is air am

Złoto Zło to. Lepiej trzymać się daleko. Nie reklamować kamienia filozoficznego, bo może się zło to rozprzestrzenić :)

Dzięki za lekturę, Koalo :)

Known some call is air am

Przeczytałem. :-)

Dzięki za odwiedziny MTF :) 

Known some call is air am

Limity Wilka są mordercze dla tekstów, więc się nie rozwinę, tak jak Ty nie mogłeś.

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka