- Opowiadanie: tomaszg - Mesjasz

Mesjasz

Były plan, jest nawet czę­ścio­wo na­pi­sa­ne opo­wia­dan­ko (który pew­nie się w końcu uro­dzi), ale... ra­czej nie zdążę do 21.03 i stąd (bo się nie pod­da­ję jak każda ro­ga­ta dusza) zmu­szo­ny je­stem umie­ścić tekst jakże od­mien­ny od za­mie­rzo­ne­go... oso­bom wraż­li­wym i draż­li­wym nie po­le­ca się czy­tać.

 

Hasło: “Kosmita na pokładzie” i “Transformacji czas”

Dyżurni:

brak

Oceny

Mesjasz

Małe nie­bie­skie zoo

Roz­dzie­ra zimną pust­kę wo­ko­ło

Przy­cią­ga prze­róż­nych sza­ra­ków

Pie­nia­czy i nie­bo­ra­ków

 

Jak cho­in­ka na świę­ta świe­ci

Mówi, chodź­cie do stołu dzie­ci

Mamy cu­kier­ki dla ga­wie­dzi

Bierz­cie, co chce­cie, dro­dzy są­sie­dzi

 

Jak la­tar­nia drogę wska­zu­je

Każdy pod korek tu za­tan­ku­je

Za darmo wszyst­ko do­sta­nie

Bo u nas wszyst­ko cią­gle na sta­nie

 

Tyle tu prze­cu­dow­no­ści

Głu­po­ty, spra­wie­dli­wo­ści

Zabaw, za­so­bów i mi­ne­ra­łów

De­mo­kra­cji, Adol­fów i li­be­ra­łów

 

I biała dama śle w nie­byt dusze i lice

By­dlę­ta nisz­czą swe oko­li­ce

Pi­łu­ją gałąź bez uwa­ża­nia

Kopią nu­mer­ki bez skrę­po­wa­nia

 

Żrą się i że­brzą o śmie­ci dzier­lat­ki

Za darmo gną w ka­mer­kach nie­lat­ki

Choć mogą wię­cej, to mniej robią

Cie­szą, jak smy­cze w kaj­dan­ki prze­ro­bią

 

Śli­nią, że bę­dzie wię­cej be-de-es-ema

W dupę, z przo­du, i że to nie ście­ma

Aż wszyst­kie gra­ni­ce już prze­kro­czo­ne

A ryje ta­pe­tą cią­gle skle­jo­ne

 

I nie­wia­do­mo, czy dzie­się­cio­lat­ka

Czy do­ro­sła już na­sto­lat­ka

A po trzy­dzie­stu la­tach wy­cho­dzi

Że re­ży­ser w nie­let­nią ra­do­śnie wcho­dzi

 

To gor­sze od gwał­tów jest w sztu­ce

Gdzie aktor z ma­słem na mło­dej suce

Od nie­win­nych ku­re­wek lo­li­tek

Mło­dych dupek i chęt­nych psi­tek

 

Od tego jak ar­tyst­ka naga

Mówi, rób­cie, co nie wy­pa­da

Na dwie go­dzi­ny macie mnie całą

Po­tnij­cie, jak chce­cie, żywą, wspa­nia­łą

 

Teraz każdy ma gnata, drze ryj o wol­no­ści

Wy­cie­ra dupę wspo­mnie­niem god­no­ści

Cie­szy bez­den­ną głu­po­tą in­nych

Ko­rzy­sta z krucz­ków ma­łych nie­win­nych

 

Nawet w ko­ście­le się już nie kryją

Że cza­sem czę­sto z dzieć­mi współ­ży­ją

Że za­bie­ra­ją auta od bez­dom­ne­go

Co daje, choć nie zmu­sza­ją go do tego

 

Bo z góry za­wsze przy­kład przy­cho­dzi

De­mo­kra­cja od głowy mocno się smro­dzi

A jak przy­pły­nie albo przy­le­ci

Agen­ta oran­ge spu­ści na dzie­ci

 

To wszę­dzie zo­sta­wia apa­rat­czy­ki

Co na mło­dych wkła­da­ją wnyki

Nie pa­trzą na re­zul­ta­ty

Cie­szą, że pie­niądz jest jakby z waty

 

Star­tu­ją wpierw od glo­ba­li­za­cji

Mówią, że Dar­win nie miał racji

I he­li­kop­te­rem można być do tego

Życie w grze­chu to nic w sumie złego

 

I wy­wo­łu­ją ostre re­ak­cje

Wra­bia­ją do­brych w prze­róż­ne akcje

Ma­ni­fe­stu­ją, o pier­do­łach krzy­czą

Ze skut­ka­mi nigdy nie liczą

 

A tłusz­cza się cie­szy z igrzy­ska wiel­kie­go

Za pięć stów chla, ma w dupie do tego

Co bę­dzie za rok, za dwa, za trzy lata

Czy bę­dzie coś jesz­cze czy ko­niec świa­ta

 

Ważne, że kupi no­we­go smart­fo­na

Na któ­rym nic nie do­ko­na

Nową kon­so­lę czy gówno ni­ja­kie

Co lans da i emoji wsze­la­kie

 

I tacy wiel­cy i świa­tli lu­dzie

De­cy­du­ją o przy­szło­ści cu­dzie

Wy­bie­ra­ją ko­nu­sów, co mocno się czują

Na wszyst­ko, co ważne, szcza­ją i plują

 

W czas za­ra­zy do­rzu­ca­ją do pieca

Mówią, co le­karz każ­de­mu za­le­ca

Wy­sy­ła­ją do sądów i try­bu­na­łów

I pie­przą non stop masę ba­na­łów

 

Na­sy­ła­ją in­spek­cje, a nawet księ­dza

Krzy­czą, że czeka nas tylko nędza

I choć szczyt­ne są ide­ały

Ta­niec cho­cho­ła to złego znak cały

 

Skłó­cić, znisz­czyć, prze­jąć za gro­si­ki

W zdro­ju w ma­lin­kach mieć fiki miki

Na­pu­ścić jed­nych sza­ra­ków na dru­gich

Uto­pić w roz­pra­wach prze­róż­nych dłu­gich

 

Żeby rzy­ga­li pra­wo­rząd­no­ścią

Żeby praca na za­wsze sta­nę­ła ko­ścią

Żeby do końca w ubó­stwie żyli

Na wa­ci­ki do uszu nie mieli mili

 

A mnie tak mocno to boli

Dobrze, że w Polsce nie ma tylko patoli

Z mądrymi wra­cam do mło­do­ści

Bez ko­mó­rek, hejtu i ner­wo­wo­ści

 

Do łąk i pól prze­pięk­nych ca­łych

Bez izo­to­pów sza­lo­nych ma­łych

Co od braci nam przy­le­cia­ły

I upa­dek sys­te­mu oznaj­mić miały

 

Do tych łąk ma­lo­wa­nych żytem

Pe-ge-erów i au­to­sa­nów przy­tem

Bo choć cięż­ko wtedy się dzia­ło

Za­miast uczyć się stu­dio­wa­ło

 

Ma­gi­ster nie był na pa­pie­rze

Kle­pa­li­śmy nawet wieże

Naj­waż­niej­sze jed­nak było

Że żar­cia z pla­sti­ku się nie ku­pi­ło

 

Na­uczy­ciel miał po­słuch jak gość

Cho­ciaż dawał cią­gle w kość

Nikt nie na­rze­kał na trud­no­ści

Każdy szu­kał praw­dzi­wej mą­dro­ści

 

Aż sta­nął w ogniu nasz wiel­ki dom

I za­mknął Bi­blii na placu tom

Za­koń­czy­ła się pewna era

Przy­szedł czas na de­ve­lo­pe­ra

 

Nie ma be, nie ma ku­ku­ry­ku

Ważne, co na pudlu lub w kur­ni­ku

Co Apart na świę­ta wci­ska

Czy dłu­go­pis widzi lo­do­wi­ska

 

Czy Ci­cho­pek ma męża

Czy rząd dzie­sią­tą falę zwy­cię­ża

Kto da wię­cej w in­fla­cji wy­ści­gu

Pięć­set dzie­więć­set w OFE po­dry­gu

 

Życie zna­cze­nia wy­pa­cza

Su­per­stra­ight nor­mal­nych ozna­cza

Lu­dzie są jak otę­pia­li

Idio­kra­cję wciąż widzą wiel­cy i mali

 

Bo po do­brym złe za­wsze przy­cho­dzi

Ohydą na­peł­nia, na stra­ce­nie nas wodzi

I po­ka­zu­je, kto w opór szla­chet­ny

Kto gnida, ka­na­lia, muł szpet­ny

 

Kto wier­ny nie­zmien­nym jest ide­ałom

Kto nuci śpiew­kę nie­zmien­ną starą

Że winni rzy­mia­nie, ston­ka, cy­kli­ści

Dzie­ci, ko­mu­na i ma­so­chi­ści

 

A jak już się cał­kiem roz­krę­ci­ło zoo

I zro­bi­ło cał­kiem we­so­ło

To wpa­dli nasi nad­zor­cy w wiel­ką pa­ni­kę

Że przy­nie­sie­my im po­li­ty­kę

 

Bo zo­ba­czy­li Teslę Elona Muska

Co rąbek nieba po­wo­li muska

I ra­dio­we stat­ków sy­gna­ły

Co ko­mu­nizm ra­do­śnie oznaj­miać miały

 

Ze­szli więc ze swej me­na­że­rii

Wy­sła­li kogoś do na­szej pre­rii

A że spryt­ne be­stie są nie­sły­cha­nie

Wie­dzą, że w zoo jest po­je­ba­nie

 

Wie­dzą, że pró­bo­wa­li róż­nych stra­te­gii

I po­wsta­li lu­dzie z każ­dej tra­ge­dii

Im więk­szą śrub­kę nam do­krę­ci­li

Tym szyb­ciej żeśmy się od­ro­dzi­li

 

Żeby więc smut­no nie było

To ja­kieś licho ich pod­ku­si­ło

Żeby nie­ła­two było wy­my­ślić

Co ma się lu­dziom teraz przy­śnić

 

Stąd nie wie­dzą nasi mę­żo­wie ucze­ni

Kogo wy­sła­li par­szyw­cy zie­le­ni

Czy od nich dobre czy złe są cha­rak­te­ry

Czy mi­lio­ner czy dziad że­brak szcze­ry

 

I nie wiemy co nas czeka

Czy wirus, po­wódź czy rzeka mleka

Jedno tu tylko pa­su­je

Lu­dzie do­praw­dy są szuje

 

I mamy fał­szy­wych pro­ro­ków

Eks­per­tów od grzy­ba i od tik-to­ków

Od wszy i od kra­dzie­ży

Co mówią, co ważne jest dla mło­dzie­ży

 

I sta­nął świat cał­kiem na gło­wie

Po pre­zy­den­ta nie­jed­nym sło­wie

Wpu­ścił bi­zo­na na sa­lo­ny

A on nie cał­kiem taki sza­lo­ny

 

Ka­ry­ny przy tym mocno pła­ka­ły

Że służ­by kwiat­kiem ich nie wi­ta­ły

Tra­ge­dia to na­ro­do­wa

Kon­fe­de­ra­cja pra­wie na ostrzu słowa

 

Bo słowo cia­łem się stało

Hi-tech czło­wie­ka nam od­je­ba­ło

Choć wcze­śniej nie był po­two­rem

Tylko dla od­słon nie­do­ści­głym wzo­rem

 

Ale teraz na ko­niec ka­den­cji

Po­ka­za­li praw­dę o swo­jej aten­cji

Jak równo idą po ban­dzie

Wal­czą o prawa ludzi w Ugan­dzie

 

Jak cho­rą­giew­ka są na wie­trze

Myślą, że masy to tylko wie­prze

Za­ak­cep­tu­ją nowe po­li­ty­ki

Godzą się na kne­ble i wnyki

 

A ci na górze ich po­pie­ra­li

Bo dzię­ki nim dzi­siaj wy­gra­li

Razem wy­rzu­ci­li spra­wie­dli­we­go

Który pró­bo­wał cze­goś in­ne­go

 

Po­wie­dzie­li, że to jego słowa

A pro­ce­du­ra usu­nię­cia była go­to­wa

I cheł­pi­li się swoją wy­gra­ną

Za­mknę­li drogę do sto­li­cy sta­nom

 

Stłu­mi­li swej tłusz­czy pro­te­sty

W nosie mieli nie­za­leż­ne testy

Żoł­da­kom ka­za­li spać na pod­ło­dze

Bied­ni za­wie­dli się na nich sro­dze

 

Po­mo­gli, a oni prze­ję­li wła­dzę kra­jo­wą

Hymn za­śpie­wa­ła z ko­so­gło­wa głową

Baba co się nie­szcze­rze śmia­ła

Mówią, że ze złym może spała

 

Wpro­wa­dza­li ogra­ni­cze­nia

Pro­mo­wa­li biz­nes co nie­wie­le zmie­nia

Swoim wciąż hoł­do­wa­li

Coraz mniej li­czy­li się mali

 

I dzie­ci ro­dzi­ców po­wy­da­wa­ły

Srebr­ni­ki za to po­do­sta­wa­ły

Ni­czym w sta­rej braci kul­tu­rze

Gdzie prawi czę­sto stali przy murze

 

A dzia­du­nio się tylko śmiał

Z czy­ta­niem z promp­te­ra pro­ble­my miał

Ale i tak plan był taki

Że zmie­nić go wkrót­ce mają le­wa­ki

 

I za­pła­ka­ła Karen z Ka­ry­ną

Co za­ja­da­ła się jakby strych­ni­ną

Miała po kilo dwie­ście

Jeź­dzi­ła wóz­kiem po całym mie­ście

 

Cięż­ko wes­tchnę­ła z prze­klę­te­go fo­te­la

Że serce, wiel­kie i tłu­ste, cięż­ko na­pie­ra

I zro­zu­mia­ła z fo­te­la bo­le­ści

Że zło się nigdy nie pie­ści

 

Po­pa­trzy­ła jak prze­bu­dzo­na

Że łapa coś po­więk­szo­na

Wiel­ka jak bo­chen chle­ba

Żo­łą­dek też więk­szy niźli po­trze­ba

 

I prze­je­cha­ła łapą po pro­chów pu­deł­ku

Wy­rzu­ci­ła colę w ogrom­nym wia­der­ku

Nug­ge­ty i ham­bur­ge­ry

Fry­tek kar­to­ny sto dwa i czte­ry

 

Zro­bi­ła kro­czek ku do­bre­mu

Ze­chcia­ła wró­cić ku sta­re­mu

Gdy gibka była i nie­na­pa­sio­na

I z życia za­do­wo­lo­na

 

Ta­kich Karyn po­wsta­ło wiele

Na gaba wcho­dzą nie tylko w nie­dzie­le

Co go Polak szyb­ko po­sta­wił

Czym w zdu­mie­nie świat wpra­wił

 

A u ko­smi­ty uśmiech znów gości

Wie, że zło się teraz wy­po­ści

Świat się zmie­ni na pewno cały

Nie będą śmie­ci wraki wpie­prza­ły

 

I bie­rze za­mach na polu gol­fo­wym

Myśli o ka­sy­nie ko­lej­nym nowym

Co go po­sta­wi, jak bę­dzie spo­koj­nie

Po nowej ludz­kich umy­słów woj­nie

 

Jak wy­ło­ży wszyst­ko na tacy

Wię­cej was pracy czeka ro­da­cy

Pokój na świe­cie w końcu na­sta­nie

Jak na wy­bie­gu szep­czą panie

 

Kraj bę­dzie znów wiel­ki cały

By różne wszy miesz­kać tu chcia­ły

I mur na gra­ni­cy też po­wsta­nie

Jak to nie­gdyś było w pla­nie

 

Taki to bę­dzie nowy po­rzą­dek świa­ta

Co zmie­ni wszyst­ko na lata

Gdy małe nie­bie­skie zoo

Krzy­czeć bę­dzie w pust­kę we­so­ło

 

Bo jak Ma­rian do­brze prawi

Gówno ru­szyć, to się po­pra­wi

Nie trze­ba zbyt wiele

By zmie­nić nam cele

Koniec

Komentarze

Przeczytałem. Zero fantastyki. Nie wiem nawet jakie miałeś hasła, bo nie podajesz. A cały tekst to takie trochę gorzkie żale, wylewane na co popadnie. I choć pod częścią bym się podpisał, to jednak, zdaje się, że mam nieco inne spojrzenie na rzeczywistość.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Zerknęłam do wątku z wyborem haseł. Twoje to “Kosmita na pokładzie” i “Transformacji czas”. Warto byłoby podać je w przedmowie.

Jak zostały wykorzystane w wierszu? Ot, mamy w bardzo drobnej roli kosmitę obserwującego zoo, jakim jest Ziemia oraz opis zmian zachodzących w społeczeństwie. Nie ma tu historii, jedynie narzekanie na wszystko, co złe w dzisiejszych czasach i jak to cudownie było kiedyś. O poczynionych w tekście obserwacjach nie zamierzam się wypowiadać.

Nie mam też zdania co do formy, bo na poezji się nie znam, ale łatwo się czyta.

Czytałem kiedyś bodajże opowiadanie. Po upadku cywilizacji (Atlantydy zdaje się) kapłani z wiedzą techniczną próbowali podnieść poziom “okolicznych” plemion, ale ludzie traktowali ich jak niespełna rozumu. W końcu zdesperowani kapłani zaczęli stawiać totemy z opisami, co i jak robić. Wiedza zaczęła ginąć, z czasem litery na totemach przestały być widoczne… i w kolejnych pokoleniach stawiano już tylko słupy… tylko nikt nie wiedział, po co i dlaczego.

Nie chciałbym gdybać, po której stronie tej historii jestem (krzywa Krugera-Dunninga), ale kiedyś popełniłem taki oto tekst https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/24223, w którym część pierwsza/początkowa połączona została ściśle z drugą/główną. W tekście podałem wskazówki, ale… głównym zarzutem było to, że każdy chciał mieć wszystko wyłożone jak krowa na miedzy.

Jeżeli dosyć podobne (mocne w moim odczuciu) wskazówki dotyczące kosmity w obecnym tekście są niewidoczne, to:

 

  1. nie piszę w języku polskim (to co robię jest bardzo niskiej jakości) albo
  2. stoję po stronie kapłanów jak we wspomnianym na początku komentarza opowiadaniu

Był sobie taki pan Lem, który poniekąd miał problemy z przebiciem się… ale w końcu trafił na odpowiednich ludzi.

Na tym portalu był taki pan, który próbował przebić się z książką w odcinkach (poniekąd zgrabnie napisaną). W pewnym momencie ucichł i mam nadzieję, że nie oznacza to, że dopadł go ulubiony mikrob.

Wczoraj czytałem, że na krzyk-pudle była dyskusja, w której wspomniano o towarzystwach wzajemnej adoracji (nie, nie, nie ja to zrobiłem). Było to też trochę słów o tym, jak to na fantastyka.pl jest zajebiście i fajnie. Jak jest, to widać (nie mówię tylko o archaicznej stronie z dziurawym oprogramowaniem).

 

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Nie wie, o czym piszę, ten, kto nie poznał smaku własnej kiełbaski z masą niezdrowo-pysznych dodatków z domowej wędzarni. W tym znaczeniu na pewno kiedyś było lepiej. Nie wie też, o czym piszę, ten, kto nie śledzi polityki i wielu innych rzeczy. Próbowałem z Cykadą i różnymi rzeczami również tu i wychodzi, że stoję albo mocno na lewo albo mocno na prawo w krzywej Krugera-Dunninga. Jeśli na lewo, to przepraszam za publikację tekstu niegodnego czytania. Jeśli mocno na prawo, to jest gorzej niż myślałem, a odbiór tekstu tylko to potwierdza… (albo alternatywnie – zupełnie nie trafiam do innych lub młodszych odbiorców, bo ich świat jest po prostu z boku / nie potrafię przebić betonu i znaleźć odpowiednich ludzi, którzy zainspirowaliby i poprowadziliby mnie jak Lema)

Niestety zgadzam się z Outta, że takie trochę podszyte dydaktyzmem gorzkie żale wyszły. Autorze, może spróbuj spojrzeć na świat w nieco jaśniejszych barwach i wtedy coś napisać ;-).

It's ok not to.

Serwus,

Nie znam się na poezji, więc powiem tylko, co przeczuwam. To moja subiektywna opinia, zaznaczam. I obudowuję się tak, bo chcę Ci powiedzieć, że to jest tragicznie napisane. Nigdy nie ośmieliłbym się opublikować wiersza rymowanego, bo to sztuka naprawdę trudna, wybacz, ale chyba jej nie podołałeś.

Przede wszystkim tekst jest długi, a zatem masz w nim bardzo duużo miejsca na popełnianie niezręczności. Wersy są nierówne, szalone, bez ładu i składu, jeden 9 sylab, kolejny 10, jeszcze kolejny 12, a potem znowu 10 i to mogło być chyba spoko, gdybyś był konsekwentny, albo/i gdyby z rytmu nie wybijało (jak? nie wiem), ale wybija:/

Oczywiście, to nie jest błąd. To wiersz, wolność! Ale mnie nie smakuje…

Rymy. Bardzo często na siłę. Na przykład tu:

Żeby do końca w ubóstwie żyli

Na waciki do uszu nie mieli mili

Rymy na siłę są takie niesmaczne! Ble…

Jeśli przyjdzie tu Drakaina, to ktoś dostanie ochrzan, albo ja za swoje pseudouwagi, albo Ty za wiersz. W sumie życzę Ci, żebym to ja oberwał (choć może się zdarzyć, że polegniemy razem, wspólnotowość śmierci zawsze w cenie).

 

W tekście podałem wskazówki, ale… głównym zarzutem było to, że każdy chciał mieć wszystko wyłożone jak krowa na miedzy.

Rozumiem Twój ból, ale trudno zakładać, że anonimowy facet, publikujący na internetowym portalu ma do przekazania głębszą prawdę ukrytą za treścią opowiadania. Jest tutaj mnóstwo opowiadań, tysiące! Mogę się założyć, że gdybyśmy (czytelnicy) mieli poszukiwać w każdym drugiego dna, to… byśmy je znaleźli… w każdym…

Do interpretowania chyba potrzeba większego obeznania z twórczością autora, jego poziomem wykształcenia i intelektu, poglądami i kontekstami, co nie?

 

 

Ukłony

 

[...] chleb [...] ~ Honoriusz Balzac

Widzę, że Outta wskazał, że w tekście nie ma fantastyki. 

Chciałbym w tym miejscu mu pogratulować, bo to oznacza, że doczytał do końca. 

Ja nie dałem rady. 

 

Nie wystarczy każdą linijkę zakończyć rymem, by powstał wiersz. Tekst gubi rytm tak często, że powątpiewam w co, czy jakikolwiek rytm posiada. Bardzo proste, banalne rymy w wielkim natężeniu, a do tego coś, co mi najbardziej przeszkadzało, czyli brak kontroli nad tym, co opowiada podmiot liryczny. Skaczesz z tematu do tematu, z myśli do myśli, chyba po to, by wcisnąć pierwszy rym, który przyszedł ci do głowy.

Czytało się źle. Chciałbym, naprawdę chciałbym, znaleźć jakieś pozytywy, ale nie jestem w stanie. 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Witaj.

Tekst jest bardzo gorzki oraz przykry, zawiera mnóstwo wulgaryzmów, przynajmniej na początku, bo niestety nie zdołałam doczytać do końca.

Jak rozumiem, masz głęboko w sobie zakorzenione jakiejś pokłady żalu, pretensji, zarzutów i starasz się w ten sposób przelać je na papier. 

Na pewno wartym uznania jest fakt podjęcie tematu nietypową formą, ponieważ poezja ma zawsze spore wymagania i jest trudna.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia. :)

 

Pecunia non olet

Cześć, Tomaszu!

Hm, zajrzałam tu jako niedzielna fanka rymowania, ale niestety nie urzekło. Rytm i rozłożenie akcentów zostały potraktowane bardzo po macoszemu. Ponadto w tekście nie ma fantastyki, a przesłanie niekoniecznie trafiło. Niemniej brawa za odwagę, bo formą wyróżniasz się na tle innych tekstów konkursowych.

Pozdrawiam

Z trudem i dużym samozaparciem przeczytałam rymowankę i obawiam się, Tomaszug, że taką twórczością raczej nie zdobędziesz wiernych czytelników.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Drakaina przyszła i przybija piątkę TYRANOTYTAN-owi 3000, nie mając w zasadzie nic więcej do dodania.

http://altronapoleone.home.blog

Cześć, tomaszg.

 

Doczytałem do końca i nie wiem co mam napisać. Sam czasami używam wulgaryzmów w tekstach, ale tu jest tego przesadnie za dużo. Spróbuj może przeredagować tekst (usuwając 95 % wulgaryzmów i zobacz co z tego wyjdzie) 

 

Ps. Najlepiej nie używać wcale, wiem z doświadczenia.

 

Pozdrawiam.

Cześć!

 

Tekst napisany “wierszem” to i “wierszem” go skomentuję:

 

Szybko przeczytam, myślałem

Niestety, nie przeczytałem

Bo im dłużej czytałem

Tym więcej nie rozumiałem

 

Niby tylko 8k znaków

A poruszonych wątków jak w lesie krzaków

Z co drugiej zwrotki gorycz się wylewa

I głowę biednego czytelnika zalewa

 

Tyle. Z góry przepraszam, nastrój przeczytanej części tekstu mi się udzielił. Albo może mam wesoły wieczór… 

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Niestety, Tomaszu, przez utwór brnąłem z dużym trudem. Ogólne poczucie chaosu i szarpany rytm bardzo utrudniały, a momentami wręcz uniemożliwiały lekturę.

Pozdrawiam!

Cześć

Nie za bardzo wiem, co jeszcze mogę napisać, bo uczucia mam podobne, jak osoby przede mną. Trudno się czytało, nie znalazłam tu ani fabuły, ani fantastyki.

Pozdrawiam

Hmmm. Więcej tu polityki niż fantastyki.

Może i część z tego jest absolutną prawdą, może i z niektórymi rzeczami się zgadzam. Ale i tak nieprzyjemnie brnęło się przez ten strumień narzekań. Jak w kanale.

Babska logika rządzi!

Nie czytało się dobrze :(

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka