- Opowiadanie: Irka_Luz - Ciężka dola patrioty

Ciężka dola patrioty

Uff, zdążyłam.

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy to jest bizarro, ale to już problem jurków. Na pewno jest obrazoburcze, absurdalne (mam nadzieję) i zawiera sporo fekalii oraz polityki.

Hasło: Polityk z ręką w nocniku

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Ciężka dola patrioty

Kto znieważa, niszczy, uszkadza lub usuwa godło, sztandar, chorągiew, banderę, flagę lub inny symbol państwowy, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Art. 137, par. 1 Kodeksu Karnego

 

Grzebiąc w wypełnionym gównem nocniku, Stasiek przeklinał dzień, w którym zgodził się kandydować do parlamentu. Jednocześnie przeklinał teściową brata, która wpadła na poroniony pomysł rodzinnego obiadu on-line. Przeklinał wreszcie siebie, bo nie przewidział, co ta świętojebliwa pinda wymyśli.

Z brązowej mazi wyciągnął poskręcaną tasiemkę. Obejrzał ją ze wszystkich stron. Tak, to zdecydowanie był kawałek poszatkowanej kapusty. Odłożył go do miseczki, zawierającej podobne znaleziska.

„Jeszcze tylko trochę i będzie po wszystkim” – pomyślał.

Odprężył się na moment, co zaowocowało niekontrolowanym głębokim wdechem. Cała zawartość żołądka podeszła mu do gardła. Odsunął się od nocnika, zamknął oczy, przełknął ślinę, czy co to tam było, i starał się uspokoić. Diabli wiedzą, ile zostało mu jeszcze w żołądku z wczorajszego obiadu. Nie miał ochoty grzebać i w tym.

 

*

 

Otaczanie symboli narodowych czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela oraz wszystkich organów państwowych, instytucji i organizacji.

Art. 1, pkt. 3 Ustawy o godle, barwach, hymnie i innych symbolach państwa

 

A było tak pięknie. Stasiek rozmarzył się na chwilę i zapomniał o gównianej robocie. Jak tylko zasiadł w ławach poselskich, w rodzinnej wsi przestali na niego wołać: Eee, Stachu, a zaczęli grzecznie: Panie Stanisławie. Pijaczkowie z knajpy U Bartka na jego widok zdejmowali kaszkiety. Proboszcz witał go przyjaznym skinięciem głowy. A baby… Ach, od bab nie mógł się opędzić, choć wcześniej różnie z tym bywało.

W stolicy też mu się podobało. Jak przywiózł do hotelu poselskiego swojskie baranie kabanosy i miodulę, co miesiąc leżakowała, miał przyjaciół i z prawa, i z lewa. Robota nie była ciężka, koledzy zawsze doradzili, kiedy rękę podnieść. Miał nawet ministrem rolnictwa zostać, że niby nowa twarz i takie tam, ale nagle wszystko poszło się jebać.

 

Chińczyki, zamiast trzymać się mocno, popuściły i toksyczne śmiercionośne świństwo rozlazło się po świecie, przenoszone w nochalach ludzi, którzy nie potrafią docenić piękna własnego kraju. Przez chwilę jego kumple z rządu mieli jeszcze nadzieję, że zaraza nie dotrze do Kwiriphabliki, bo to przecież zadupie, choć centralnie położone. Jednak przybyła, przywleczona – a jakże! – z kraju tysiącletniego wroga.

Jakby tego było mało, w międzyczasie wypadła inwazja biedronek, roznoszących jakieś chujstwo. Chwilę potrwało, zanim je spacyfikowali.

Wskutek epidemii (chińskiej, nie biedronek) całe państwo stanęło. Obywatele, zamiast się bogacić, musieli siedzieć w domach, a że nie mieli co robić, to zaczęli szemrać, że władza nieprzygotowana, że pieniądze przepuszcza, że to, że siamto. Trzeba było coś szybko wymyślić, żeby społeczeństwo zająć. I wtedy ktoś pierdolnął: Bigos! A inni podchwycili i wprowadzili. Ze skutkiem, którego nikt się nie spodziewał, bo oto naród wyszedł na ulice i zaczął protestować. Im bardziej ludzie się stawiali, tym ostrzej władza (czyli kumple Staśka) reagowała i tym mocniej przykręcała śrubę.

W efekcie Stasiek grzebał w nocniku.

 

*

 

Potrawą narodową i symbolem kulinarnym Kwiriphabliki jest Bigos.

Art. 28, pkt. 5 Konstytucji Kwiriphabliki

 

 

Choć trzeba przyznać, że bezpośrednio odpowiedzialna za cierpienie posła była teściowa brata i jej pomysł rodzinnego obiadu. Kiedy zaproponowała, że upichci coś pysznego, co potem rodzina zje, łącząc się w czasie posiłku internetowo, zgodził się od razu, bo gotowała rewelacyjnie. Nie przyszło mu do głowy zapytać, co właściwie chce przyrządzić. Zorientował się dopiero, gdy zobaczył dostarczony przez kuriera słoik. Jako znany (no, przynajmniej na wiosce) polityk i patriota nie mógł odmówić spożycia symbolu narodowego. Zresztą bigos lubił i nawet, gdyby chciał, nie zdołałby się oprzeć roznoszącej się po domu woni. Wcinał więc, aż mu się uszy trzęsły.

Niestety, choć Stasiek lubił kapustę, ta nie darzyła go podobnym uczuciem. Już po południu usłyszał charakterystyczne gulgotanie w trzewiach i czuł, że warzywo szturmuje wyjście. Nie mógł na to pozwolić. Dom miał własne szambo, a wiadomo do czego zdolni są przeciwnicy polityczni, żeby człowieka udupić.

Poszedł spać wcześniej, mając nadzieję, że przez noc jelita się uspokoją. Nic z tego. O trzeciej nad ranem przegrał bitwę, kapusta sforsowała wszystkie jego linie obrony i z głośnym pierdnięciem wydostała się na zewnątrz. Miał tyle szczęścia, że ze względu na problemy z prostatą i sporą odległość do toalety, pod łóżkiem zawsze trzymał nocnik.

 

*

 

Formuła: „jestem właścicielem swoich trzewi” nie dotyczy sytuacji, w której obywatel dobrowolnie zgodził się na spożycie bigosu. Wprawdzie każdy jest właścicielem swoich organów wewnętrznych, ale jeśli w żołądku bądź jelitach znajduje się bigos, obywatel przestaje być wyłącznym dysponentem tych organów, gdyż bigos jest symbolem narodowym, i jako taki nie może być znieważany ani usuwany. Musi pozostać tam, gdzie jest, dopóki nie zostanie całkowicie wchłonięty przez organizm.

Fragment wywiadu z politykiem związanym z partią rządzącą Kwiriphabliki

 

Następnego poranka Stasiek zabrał się do roboty, starannie przetrząsał gówno, w poszukiwaniu śladów bigosu. Zamierzał zakopać dowody przestępstwa ciemną nocą za stodołą. Jednak, jako że konspirator był z niego jak z koziej dupy trąbka, zupełnie zapomniał sprawdzić, czy drzwi wejściowe są zamknięte na klucz. Zajęty pracą, nie usłyszał gościa wchodzącego po schodach.

– Ja pierdolę, co ty robisz, zboku?!

Stasiek zerwał się przestraszony i stanął twarzą w twarz z szefem swojego klubu poselskiego.

– J-ja, ja nie chciałem. N-nie dałem rady, kapusta mnie pokonała. Zresztą ten bigos to nie tak całkiem d-dobrowolnie – wyjąkał.

Na twarzy przewodniczącego odmalowało się najpierw zrozumienie, a potem coś, czego Stasiek nie potrafił nazwać.

– Kurwa, Stasiu – zaczął gość łagodnym, spokojnym tonem, który sugerował jednocześnie mocny wkurw. – Jak długo jesteś już w parlamencie?

– No, d-drugą kadencję.

– I jeszcze żeś się, frajerze, nie nauczył, że to całe gówno nas nie dotyczy? – Gość machnął ręką, dając do zrozumienia, że nie chodzi mu jedynie o zawartość nocnika, ale całokształt prawny.

– Nie?! – zapytał oszołomiony Stasiek, a w jego serce wstąpiła nowa nadzieja, że jeszcze może będzie pięknie.

Przewodniczący tylko pokręcił głową z politowaniem.

– Weź się ogarnij, sprzątnij to. Jedziemy do stolicy. Trzeba zrobić porządek we własnych szeregach, będziesz ministrem sprawiedliwości – zarządził.

 

Koniec

Komentarze

A mówiłem już, że bizarro to nie synonim fekaliów :) no właśnie, tekst mną niestety nie wstrząsnął ani nie zmieszał.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Ech, tak to jest, jak się coś wymyśla na ostatni moment ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć Irka, no ładnie pojechałaś z tym gównem:-) autentycznie obrzydliwe, nie hamowałaś się:-) ale to dobrze, bo mi się podobało:-)

świetnie wplatasz artykuły z kodeksu karnego oraz Konstytucji Kwiriphabliki:-) Bigos i nocnik mnie zauroczył. No i do tego jak gówno, to nie mogło zabraknąć polityki. 

Jest absurdalnie i fekalnie i z humorem:-)

polecam zatem do biblioteki, pozdrawiam

i powodzenia w konkursie:-)

Dobrze się czytało :)

Przynoszę radość :)

Ładne. Obrzydliwe, ale ma swój urok. Niczym jaskrawogranatowy żuk gnojarz. W założeniach strukturalnych nawet trochę podobne do wiadomego tekstu Chrościska – bierzemy zastany stan prawny, dodajemy jakiś drobny fragment, oglądamy, jak szambo wybija. A teraz przejrzę ten nocnik i wygrzebię błędy językowe…

ze wczorajszego obiadu

Raczej z wczorajszego, choć mogą tu występować różnice regionalne.

Pijaczki z knajpy U Bartka na jego widok zdejmowali kaszkiety.

Niespójność podmiotu i orzeczenia. Pijaczki zdejmowały lub pijaczkowie zdejmowali.

Proboszcz witał go przyjaznym kiwnięciem głową.

Wolałbym skinięciem głowy, na pewno bardziej literackie, może i poprawniejsze.

od bab nie mógł się odpędzić

Opędzić.

w międzyczasie wypadła inwazja biedronek

Nie lubię międzyczasu, chociaż już od dwudziestu lat jest uznawany za poprawny. W pewnych kontekstach trudniej się go pozbyć, ale tutaj zupełnie wystarczy około tego czasu.

że to, że siamto

Że to, że tamto lub nawet że to, że tamto, że siamto.

Im bardziej ludzie się stawiali, tym ostrzej władza (czyli kumple Staśka) reagowała, i tym mocniej przykręcała śrubę.

Przecinek przed “i” zbędny, ponieważ tym ostrzej władza reagowała nie jest tutaj wtrąceniem.

no, przynajmniej na wiosce

Poprawniej byłoby w wiosce, chociaż to może być kwestia stylizacji.

ze względu na problemy z prostatą i sporą odległość do toalety pod łóżkiem zawsze trzymał nocnik

Napisałbym zawsze trzymał pod łóżkiem nocnik, inaczej można się zawahać, czy aby toaleta nie znajdowała się pod łóżkiem.

Musi pozostać tam, gdzie jest, dopóki nie zostanie całkowicie wchłonięty przez organizm.

To bezsensowne zdanie, ale to Twoja decyzja – nie trzeba oczekiwać sensu medycznego od wypowiedzi polityka.

Zamierzał dowody przestępstwa zakopać ciemną nocą za stodołą.

Znów dziwny i chyba niecelowy szyk przestawny. Zamierzał zakopać

konspirator był z niego, jak z koziej dupy trąbka

Zawsze spotykałem w tym frazeologizmie trąbę, ale to znów może być kwestia różnic regionalnych. Przecinek jest pewnie tutaj dopuszczalny, ale mnie wydaje się zgrzytać.

Zajęty pracą nie usłyszał gościa wchodzącego po schodach.

Tutaj przecinek po zajęty pracą powinien być, bo lekko różnicuje znaczenie. Byłoby bez przecinka, gdyby imiesłowowy równoważnik zdania stanowił zamiennik podmiotu, wprowadzał nową postać w kontekście: W biurze siedziało dwóch urzędników. Zajęty pracą nie usłyszał gościa wchodzącego po schodach, a obibok spostrzegł go natychmiast. Kiedy zaś narracja trzyma się przy jednej postaci i podrzędność gramatyczna fragmentu jest z tego powodu silniej wyrażona, jak tutaj, przecinek stawia się prawie zawsze.

Jedziemy do stolicy.

W tym miejscu zaświtała mi dodatkowa gra słów, której pewnie nie zaplanowałaś. Po słowacku, o ile dobrze pamiętam, stolica to nie tylko ośrodek sprawowania władzy, ale i jej przedstawiciel oraz – jakżeby inaczej – stolec, czyli kał. W narodzie o równie długich tradycjach podległości taki homonim nie może chyba być zupełnym przypadkiem.

 

Główny bohater wprawdzie nie błysnął intelektem, prościej byłoby zakopać en masse zawartość nocnika za stodołą lub może dodać do obornika, ale też nikt nigdy nie twierdził, że to intelektualista. Na ministra sprawiedliwości pewnie się nada. Ogółem, wykreowałaś ciekawą rzeczywistość, nie utrudniając zbytnio interpretacji w odniesieniu do naszego świata, i przedstawiłaś ją w zgrabnym, trochę turpistycznym stylu. Mam nadzieję, że moje uwagi okażą się w jakiejś mierze przydatne. Dziękuję za lekturę!

Dobre, chociaż niesmaczne. Albo właśnie dlatego. Głupim politykom powinno zawsze wiać w oczy. I to prosto od chlewni albo jakiejś fabryki chemikaliów, jeśli kandydują z okręgu miejskiego.

Ładnie absurdalne prawo.

Zdradzisz, skąd pochodzi nazwa kraju?

Babska logika rządzi!

Podobało mi się. :)

Krótki tekst a konkretny, moim zdaniem w punkt. 

Mamy fekalia i absurd. Politykę i problemy rodzinne. Bardzo ładnie to wszystko przeplotłaś. To gówno i bigos można traktować nie tylko dosłownie, ale również, a może zwłaszcza, metaforycznie, prawda? :)

Językowo miodek, bez zacinki. 

 

Powodzenia w konkursie!

Cześć Olciatko, fajnie, że wpadłaś i się podobało, bo po komciu fanthomasa myślałam, że poleciałam za bardzo :)

nie hamowałaś się:-)

No jak nie? Hamowałam się i to jak diabli :)

Dzięki za kliczka :)

 

Anet, dziękuję :D

 

Hej, Ślimaku, no wiem, że trochę pbrzydliwe i cieszę się, że mimo tego ma swój urok. Konstrukcyjnie faktycznie trochę podobne do opka Chrościska i nawet się zastanawiałam, czy ktoś to zauważy :) Bohater rzeczywiście wielkim myślicielem nie jest, ale pewnie jeszcze niedawno w knajpie z pijaczkami przesiadał.

 

Babolki poprawione, prawie wszystkie :)

Raczej z wczorajszego, choć mogą tu występować różnice regionalne.

Jak się komuś język ze zmęczenia plącze, to potrzebuje dodatkowych samogłosek ;) Poprawiłam.

 

Niespójność podmiotu i orzeczenia. Pijaczki zdejmowały lub pijaczkowie zdejmowali.

A tu dam zdecydowany odpór. Też mi nie pasowało, zapytałam w wątku pomocy językowej i odpowiedziała mi Reg. Jak to faceci to pijaczki zdejmowali, jak kobiety – zdejmowały. A w kwestii poprawności jęzkowej z Reg się nie dyskutuje :)

 

Nie lubię międzyczasu, chociaż już od dwudziestu lat jest uznawany za poprawny. W pewnych kontekstach trudniej się go pozbyć, ale tutaj zupełnie wystarczy około tego czasu.

No, ale kiedy to faktycznie było między ;)

 

Napisałbym zawsze trzymał pod łóżkiem nocnik, inaczej można się zawahać, czy aby toaleta nie znajdowała się pod łóżkiem.

Psiakostka, faktycznie, ale myślę, że przecinek po toalecie też załatwi sprawę :)

 

To bezsensowne zdanie, ale to Twoja decyzja – nie trzeba oczekiwać sensu medycznego od wypowiedzi polityka.

Ech, no przecież cała ta wypowiedź niespecjalnie koleguje się z logiką ;)

 

Zawsze spotykałem w tym frazeologizmie trąbę, ale to znów może być kwestia różnic regionalnych.

Sprawdzałam i zdaje się, że dopuszczalna jest i trąba i trąbka, a nawet rzyć zamiast dupy ;)

 

W tym miejscu zaświtała mi dodatkowa gra słów, której pewnie nie zaplanowałaś.

Przyznam, że tego nie planowałam :)

 

 

Cześć, Finklo, no wiem, że niesmaczne, ale politykom faktycznie się należy :)

Ładnie absurdalne prawo.

Ech, prawo właściwie nasze, tylko konstytucja Kwiriphabliki. Problem jest zawsze z interpretacją :)

 

Zdradzisz, skąd pochodzi nazwa kraju?

A wiesz, że istnieje język khosa, choć, zabij, nie wiem kto i gdzie go używa, ale fajnie brzmi :)

 

Hej, Saro, cieszę się, że dolączasz do grona zadowolonych czytelników :)

Krótki tekst a konkretny, moim zdaniem w punkt.

Miodzio na moje serducho.

 

 bigos można traktować nie tylko dosłownie, ale również, a może zwłaszcza, metaforycznie, prawda? :)

Metaforycznie zawsze można :)

 

 

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ten jeden raz, choć z sercem w gardle, ośmielę się rzucić wyzwanie Reg, gdyż zaglądam teraz do Zasad pisowni polskiej Jodłowskiego i Taszyckiego, znajdując tam naprawdę uroczą listę rzeczowników, które “mimo znaczenia osobowego, stylistycznie są traktowane bądź jako osobowe, bądź jako nieosobowe”:

Dławiduda, frant, grotołaz, grubas, intruz, lizus, lowelas, wagabunda, warchoł, wiarus, cudak, łajdak, pachołek, żarłok, drab, drapichrust, golas, łobuz, sługus, głodomór, łotr, łazęga, przedszkolak, zawadiaka, bliźniak, nieborak, żołdak.

“Pijaczek”, chociaż nieobecny na liście, wyraźnie należy do tej samej kategorii. I dalej czytamy wyraźnie:

Opisanemu dwojakiemu zastosowaniu poszczególnych wyrazów towarzyszy też odpowiedni dobór osobowej lub nieosobowej formy przydawki i orzeczenia.

Wobec tego pijaczki zdejmowały, pijaczkowie zdejmowali.

 

A co do wspomnianego języka, wygląda mi na Afrykę Południową:

Rzekł Zulus do niego –

wierz w Butelezziego –

rzekł Xhosa – to ty wierz w Mandelę.

(Limeryki o narodach)

Wobec tego pijaczki zdejmowały, pijaczkowie zdejmowali.

<grzebie szybciutko w internatach>

No, nie wiem. Wygląda na to, że przy odmianie dopuszczalne są obie formy, to znaczy pijaczki i pijaczkowie. A to oznacza, że zarówno pijaczkowie jak i pijaczki zdejmowali.

Bo pamiętaj, że pijaczki to też liczba mnoga słowa pijaczka, czyli pijaczki zdejmowały, będzie oznaczało kobiety.

 

A co do wspomnianego języka, wygląda mi na Afrykę Południową:

<grzebie szybciutko…>

Trafiony, zatopiony, Afryka Południowa i Lesotho :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ech, prawo właściwie nasze, tylko konstytucja Kwiriphabliki. Problem jest zawsze z interpretacją :)

Ale w naszym prawie chyba nie ma bigosu? Znaczy, jest, ale metaforyczny. A do tego pasztet, kaszana i kiszka. Jak się dobrze pogrzebie, to i do figi z makiem się można dokopać.

Babska logika rządzi!

Ale Symbole sa chronione :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ale bigos nie należy do symboli.

A jeśli dla wielu Polaków symbolem polityki jest bajzel (co fantaści.pl wiedzą nie od dziś), to czy należy chronić domy publiczne?

Babska logika rządzi!

:D

Dobry pomysl na opko z tymi Domain publicznymi :) Bigos zas jest w opku wartoscia dodana, faktycznie nalezy do prawa Kwiriphabliki.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Może nie wyraziłem się do końca jasno. Istnieje spora grupa rzeczowników, które – w sensie merytorycznym męskoosobowe – mogą odmieniać się zarówno osobowo, jak i nieosobowo. Nazywa się to czasami odmianą przez deprecjatywność, wyraża się tak pogardę lub czułość (wiem, dosyć przeciwstawne) i forma rzeczownika dyktuje formę czasownika, jak zresztą w każdym związku rządu. Powstańcy rozbili obóz nad jeziorem, powstańce rozbiły obóz nad jeziorem. Bliźniacy poszli do szkoły, bliźniaki poszły do szkoły. Pachołcy szczękali bronią przez całą noc, pachołki szczękały bronią przez całą noc. Pijaczkowie zdejmowali kaszkiety, pijaczki zdejmowały kaszkiety.

A że ostatnie zdanie nie pozwala rozróżnić płci opisywanych (określić, czy był wśród nich choć jeden pijaczek-mężczyzna), to już czysty pech gramatyczny. Masz więc rację, że przy odmianie dopuszczalne są obie formy, ale nie zwróciłaś uwagi na to, iż w każdym przypadku podmiot musi pozostać w związku rządu z orzeczeniem. Wiem, że mogę wydać się zbytnio szczegółowy, ale kiedy już analizuję tekst pod kątem językowym, staram się to zrobić najlepiej, jak potrafię.

Kiedy naziści gramatyczni zdają sobie sprawę ze swojej niewybaczalnej pobłażliwości oraz odchyleń lewicowo-leseferystycznych, wali im się światopogląd i uciekają z płaczem do mamusi, wiem, że wykonałem dobrą robotę. Może to jest pomysł na metaopowiadanie?

Skojarzenie z miejsca z tekstem Chróściska. Bo i tematyka podobna, tyle, że pokrętnie przeinaczona, i forma podania też zbliżona. Podobało mi się, bo tekst jest upolityczniony w inteligentny i prześmiewczy sposób, czyli tak jak lubię.

Co do jakichś zawirowań językowych, na które zwraca uwagę Ślimak, ja mówię fukitol, bo tekst jest napisany dobrze, zawiera krytykę ustroju a w puencie znajduje się coś, co jest prawdą, której intelektualne betony nie potrafią sobie przyswoić, uważając, że obecna władza to sami dobrzy wujaszkowie. Dobre, mocne, prawdziwe.

 

PS. Spotkałem się z takim ładnym memem wczoraj, w którym – analogicznie do tej własności trzewi/ własności macicy – autor napisał: czyli kiedy wsadzę sobie w dupę brzozowy kijek, moja dupa przestaje być moją własnością, a zaczyna należeć do parku krajobrazowego. Ujęłaś temat równie celnie.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Najbardziej podoba mi się pomysł dopisania narodowej potrawy do listy symboli narodowych. I to, że na pewno, układając ten przepis, jak zwykle (nie tylko w Kwiriphablice) nikt nie pomyślał o konsekwencjach. Generalnie ta satyryczna strona bardzo udana.

Nocnik i jego zawartość rozbawiły mniej, ale też chyba przedawkowałam na dziś opka konkursowe XD

ninedin.home.blog

Hej, Ślimaku,

Wiem, że mogę wydać się zbytnio szczegółowy, ale kiedy już analizuję tekst pod kątem językowym, staram się to zrobić najlepiej, jak potrafię.

I dobrze robisz, jeśli to jest babol, to trzeba poprawić ;) Rzecz w tym, że mam w tej chwili dwie zupełnie odmienne opinie, to znaczy Reg, a jej znajomości języka polskiego bardzo ufam i Twoją, popartą mocnymi argumentami. Sama mam do dyspozycji internet, a wiadomo, jak to z nim bywa i intuicję, która podpowiada mi, że jest dobrze, jak jest. To oczywiście nie oznacza, że moja intuicja jest nieomylna. Mało tego, sam fakt, że się zawahałam i pytałam, może świadczyć o tym, że się mylę.

Proponuję chwilowe zawieszenie broni i zaraz postaram się wezwać eksperta numer trzy ;)

 

Outta,

Dobre, mocne, prawdziwe.

Dziękuję :)

 

autor napisał: czyli kiedy wsadzę sobie w dupę brzozowy kijek, moja dupa przestaje być moją własnością, a zaczyna należeć do parku krajobrazowego.

O, a tego nie słyszałam, podoba mi się :)

 

Ninedin,

Generalnie ta satyryczna strona bardzo udana.

Dziękuję :)

 

Nocnik i jego zawartość rozbawiły mniej, ale też chyba przedawkowałam na dziś opka konkursowe XD

Przyznaję, że było obrzydliwie ;) Ale pocieszam się tym, że zawartość nocnika nie była wciśnięta w opko na siłę ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Wiem, że to może niekoniecznie pasuje, ale: urocze.

Bizarro (w sumie bardziej groteska) w służbie aktualnej satyry bardzo udane. Wybitnie nawet.

A ponieważ lekturę konkursowych opek zaczęłam od strony, po której jest stosunkowo mało nocników i ich treści, to też przełknęłam (ekhem, ekhem) bezboleśnie.

 

Aha, w kwestii pijaczków: jak dla mnie

 

Pijaczki z knajpy U Bartka → Pijaczkowie z knajpy U Bartka

 

i po problemie :)

http://altronapoleone.home.blog

Albo menele, żule, bywalcy knajpy…

Babska logika rządzi!

Drakaino,

Wiem, że to może niekoniecznie pasuje, ale: urocze.

:)

 

Bizarro (w sumie bardziej groteska) w służbie aktualnej satyry bardzo udane. Wybitnie nawet.

Dziękuję. Szczerze mówiąc zawsze mam problem przy mocno aktualnych i wywołujących emocje tematach, ale tutaj autor oryginalnej wypowiedzi sam się podłożył ;)

 

A ponieważ lekturę konkursowych opek zaczęłam od strony, po której jest stosunkowo mało nocników i ich treści, to też przełknęłam (ekhem, ekhem) bezboleśnie.

:)

 

Jeśli chodzi o pijaczków, zmienię na pijaczkowie i faktycznie po kłopocie, ale nadal jestem ciekawa, jak jest w końcu poprawnie z pijaczkami ;)

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ech ta satyra polityczna…

Straszne to i śmieszne, zwłaszcza, jak sobie człowiek pomyśli, że to w zasadzie nie jest już fikcja (w pewnym sensie). Wstawki z przepisów przepięknie się komponują z resztą tekstu. Napisane sprawnie imho, polityka z wyczuciem, bez zbędnego przejaskrawienia. Zakończenie straszne, takie ludzkie, prawdziwe. Niecałe 7k znaków, a tworzy zgrabną historię.

3P dla Ciebie: Pozdrawiam, powodzenia w konkursie i polecam do biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Niepokojąco współczesne, ;) 

 

Jest w tym dziwny obłęd, który wprawia czytającego w nastrój analityczny, acz wnioski są wymieszane niczym składniki bigosu.

 

Technicznie rzecz biorąc w dobrym bigosie kapusta jest tak rozgotowana, że po pogryzieniu i przejściu przez żołądek i resztę przewodów nie powinno z niego zostać nic. Stąd wniosek, że teściowa brata nie gotowała tak dobrze jak poseł zakładał. :)

 

Brnąc w temat dalej. Politycy zwłaszcza początkujący są zazwyczaj bardzo ostrożni, stąd wniosek że poseł a zwłaszcza dziewiczy minister zabezpieczałby się w jakiś wyrafinowany sposób, np oczyszczalnia przydomowa z młynkiem na wejściu, lub instalacja odzyskiwania metanu stabilizująca proces rozkładu za pomocą kiszonki. Najlepiej te dwie metody na raz. Wówczas resztki bigosu nawet wylanego do zlewu byłyby zmielone i nierozróżnialne od zielonej kiszonki opartej na lucernie i trawie. 

 

Podchodząc do tematu od tyłu strony standardowe nocniki dostępne na rynku są dostosowane do potrzeb odbiorców w wieku 1-4 lata, posłem zaś można zostać w wieku lat minimum 18, co sprawia, że wyposażenie to byłoby niedostosowane do potrzeb ministra i mogłoby nie wytrzymać jego masy, lub ciśnienia produktów odpadowych opuszczających jego ciało.

 

I tym komentarzem , jak liczę w klimacie opowiadania zakończę.  

Cholera, powinnam przestać czytać komentarze w pracy, bo potem zapominam odpowiedzieć :)

 

Krar, dziękuję, cieszę się, że szorcik się spodobał. Dziękuję za polecajkę do Biblio :)

 

MPJ,

Niepokojąco współczesne, ;)

No, niestety.

Co do analizy…

Technicznie rzecz biorąc w dobrym bigosie kapusta jest tak rozgotowana, że po pogryzieniu i przejściu przez żołądek i resztę przewodów nie powinno z niego zostać nic. Stąd wniosek, że teściowa brata nie gotowała tak dobrze jak poseł zakładał. :)

Zależy, jak poszatkujesz ;)

 

np oczyszczalnia przydomowa z młynkiem na wejściu, lub instalacja odzyskiwania metanu stabilizująca proces rozkładu za pomocą kiszonki.

Nie miał, gdzie kupić. Lockdown ;)

 

Podchodząc do tematu od tyłu strony standardowe nocniki dostępne na rynku są dostosowane do potrzeb odbiorców w wieku 1-4 lata

Hmm, tu mnie masz. Chociaż nie… nocnik po pradziadku ;)

 

Fajnie, że się podobało :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Irko, powiedz, jak to jest, że jak Cię tylko pochwalę za wyczucie, odpowiednie zarządzanie i wyważenie paskudztw, to w następnym tekście wyrzucasz to wszystko do kosza i prowadzisz szturm… fekaliowy? :D

Czyżby jakaś tajna umowa ze stowarzyszeniem Malkontentów i Hipochondryków, żeby CM mógł wyrobić swoją normę czepów? ;)

Dobra, ale bez żartów.

Szort mi nie podszedł, ale zwyczajnie nie mógł. Nie chcę pisać, że jest zły, ale to zwyczajnie nie moja bajka. Nie tego oczekiwałbym od opowiadania, nawet o takiej charakterystyce.

Jeśli tekst nazwiemy pewną metaforą politycznej młócki, jest ona niestety zbyt dosłowna. Jeśli przyjmiemy, że jest to satyra polityczna, wypada ona jednak zbyt ciężko. Siermiężnie. Po takiej satyrze spodziewałbym się więcej lekkości, ciętości. Może nieco mniej oczywistej, głębszej metafory. Tymczasem tutaj jest bardzo bezpośrednio. Za dużo jest ciężkich, odrzucających obrazów, za mało myśli i głębszej refleksji.

Można napisać, że taka jest właśnie polityka. I pewnie będzie w tym sporo racji. Jednocześnie, niechby przyjąć i takie spojrzenie, wtedy tekst nie przedstawia właściwie niczego nowego. Zwyczajnie bardzo dosadnie obrazuje to, co przecież i tak już widzimy, Czym się w pewien sposób brzydzimy.

I tak, jak piszę, może to i jest niezły pomysł na bizarro, ale też, co tu dużo ukrywać, ja nigdy nie będę odbiorcą. Tak czy inaczej, co pokazał poprzedni tekst, potrafisz dużo lepiej i dużo więcej. A ten szort, jak dla mnie, jest pewną próbą, która mogła się sprawdzić, która jest odważna, ale też w tej swojej odwadze chyba jednak ciut przestrzelona. :)

Samozwańczy Lotny Dyżurny-Partyzant; Nieoficjalny członek stowarzyszenia Malkontentów i Hipochondryków

Irko, powiedz, jak to jest, że jak Cię tylko pochwalę za wyczucie, odpowiednie zarządzanie i wyważenie paskudztw, to w następnym tekście wyrzucasz to wszystko do kosza i prowadzisz szturm… fekaliowy? :D

Hi, hi, tak właśnie myślałam, że coś takiego napiszesz :)

Rozumiem, że nie podeszło i rozumiem, dlaczego nie podeszło. Staram się być grzeczną i miłą dziewczynką, ale czasem mnie ponosi i takie są potem efekty ;) A tu to była szybka riposta kogoś mocno zirytowanego.

 

Tymczasem tutaj jest bardzo bezpośrednio.

Ech, ja mam czasem wrażenie, że inaczej się po prostu nie da.

 

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Mocny tekst. Na początku myślałam, że to kolejna zabawna, lekka historia bizarro. Zastanawiałam się, po co Stasiek grzebie w nocniku. Na koniec wyjaśniasz, czym był ów symbol narodowy. Celny strzał, z dużego kalibru, z jasnymi nawiązaniami do rzeczywistych problemów.

Całość w atmosferze fekaliów, nie tylko dosłownych, również metaforycznych. Niby nie łamiesz żadnego tabu, ale właśnie to opowiadanie wyjątkowo porusza z powodu tak dosłownego i krytycznego ujęcia sytuacji. Poza tym pokazujesz, w jaki sposób absurd wkracza do realnego życia. Moim zdaniem, tekst w pełni zasługuje na bibliotekę.

Hej, ANDO, cieszę się, że się spodobało. Tym bardziej, że tekścik faktycznie wali z dużego kalibru i w przenośni, i dosłownie ;) Nie każdemu taka dosłowność odpowiada.

Poza tym pokazujesz, w jaki sposób absurd wkracza do realnego życia.

Ech, no niestety wkracza.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Witaj, Irko_Luz.

Zdecydowanie wiernie oddałaś ducha wybranego hasła. :)

Mocne w wyrazie i kontekście opowiadanie.

Gratuluję poczucia humoru.

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Witaj, Bruce,

Zdecydowanie wiernie oddałaś ducha wybranego hasła. :)

No wreszcie ktoś to zauważył ;)

 

Mocne w wyrazie i kontekście opowiadanie.

Dziękuję :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Jednego dnia polityk z ręką w nocniku, drugiego – na topie… ;)

Zapomniałam napisać o przewrotnym w sumie pomyśle na ten tekst. Najpierw dużo piszesz o fekaliach w sensie dosłownym. Aż wylewają się z nocnika. Później w kilku zdaniach uświadamiasz czytelnikowi, że to jeszcze nic w porównaniu z tym:

– I jeszcze żeś się, frajerze, nie nauczył, że to całe gówno nas nie dotyczy? – Gość machnął ręką, dając do zrozumienia, że nie chodzi mu jedynie o zawartość nocnika, ale całokształt prawny.

Celna puenta. Twoje opowiadanie skojarzyło mi się z filmem “Polityka”.

ANDO, aż się prosiło o takie zakończenie :)

 

Morteciuszu, faktycznie pośpiech był, od pomysłu do publikacji nie minęło wiele czasu. Ostatnio takie tempo miałam w przypadku wiadra.

Wbrew pozorom nie jest też zbyt obrzydliwie

Uważam, już raz dostałam po nosie ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Witaj, Irko!

Wybacz, że tak późno i już po konkursie :/

Twoje opowiadanie jest krótkie, ale przyjemne w czytaniu ;) Zabawne odniesienia do politycznych, ale i współczesnych realiów („to gówno nas nie dotyczy”, chińska pandemia itp.) Realizacja hasła jest dobra, aczkolwiek liczyłem na coś więcej, na jakieś „dziwniejsze” lub „gęstsze” to bizarro.

Niemniej ciekawa lektura ;)

Pozdrawiam!

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

Witaj, Danielu, cieszę się, że się podobało :)

Zabawne odniesienia do politycznych, ale i współczesnych realiów („to gówno nas nie dotyczy”, chińska pandemia itp.)

Nie zapomnij o biedronkach ;)

 

Realizacja hasła jest dobra, aczkolwiek liczyłem na coś więcej, na jakieś „dziwniejsze” lub „gęstsze” to bizarro.

Moje pierwsze bizarro w życiu, na dodatek pisane na ostatni moment. Muszę kiedyś spróbować jeszcze raz, tym razem na spokojnie ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Chętnie się zapoznam ;)

A proszę bardzo :)

Tylko uprzedzam, że mało komu się podobało i zostało zjechane z góry na dół. Co nie zmienia faktu, że fajnie się przy pisaniu bawiłam ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Reality show :(

:)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Obrzydliwie udana satyra fantastyczna, niepokojąco bliska realności. :D

Nowa Fantastyka