- Opowiadanie: GabrielKorbus - Świniowiec spętany

Świniowiec spętany

Pierw­sza część opo­wie­ści o do­świad­cze­niach Świ­niow­ca, Twar­dzie­la z Me­tro­po­lis, Wiel­kie­go War­chlu­sia, War­chla­ków, Przy­du­pa i Be­to­no­we­go Króla. O tym jak Świ­nio­wiec i Twar­dziel z Me­tro­po­lis chcie­li uciec z Me­tro­po­lis.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Świniowiec spętany

I

– “Wol­ność, wol­ność, wy­zwo­le­nie się po nie­wy­czer­pa­nych tor­tu­rach, co za bzdu­ra” – po­wie­dział czło­wiek o ciele świni, można by po­świę­cić setki stron na opi­sy­wa­nie wy­glą­du i na­tu­ry tego stwo­ra, jed­nak naj­le­piej przy­to­czyć słowa czło­wie­ka, który sam na­zy­wa się Ary­ama­nem (cho­ciaż jest to naj­bar­dziej kłam­li­we imię jakie wi­dział świat):

 

„Stał tutaj Świ­nio­wiec, w czar­nym łachu ka­pła­na,

Cień rzu­cał się na jego twarz,

Na pulch­ne rysy świni,

Ra­ci­ce wy­su­wa­ły się z głębi ubra­nia.

Jego oczy były czer­wo­ne i małe,

Tylko na środ­ku stra­szył przy­szy­ty nos czło­wie­ka.

Był pulch­ny i gruby, pra­wie jak nos świni,

Był to jed­nak oso­bi­sty nos czło­wie­ka.

INNI NIE WIE­DZIE­LI, ŻE TO TYLKO MASKA”

 

To już był inny świat, inne re­gu­ły i inna aryt­me­ty­ka, świat Hy­per­bo­rei był tylko wy­dmusz­ką wobec Świ­niow­ca.

 

Świ­nio­wiec trzy­mał w ra­ci­cach szkla­ną pusz­kę o kan­cia­stych brze­gach. Była pusta, była w niej ni­cość, do­słow­nie nic, ale i wię­cej niż nic. Był tam tylko jeden mały czło­wie­czek i grup­ka in­nych ma­łych czło­wiecz­ków, któ­rzy szli przez to nic i wy­da­wa­ło im się, że do­kądś idą. Świ­nio­wiec skrzy­wił swój ryj, był za­do­wo­lo­ny, za­baw­ne to było.

 

– o! Ze­psu­ło się, jaka szko­da – po­wie­dział.

 

Rzu­cił pusz­ką o zie­mię, roz­trza­ska­ła się z grzmo­tem, który obiegł pla­ne­tę aż do sa­mych ko­rzon­ków. Ze szkła wy­ro­sła grup­ka ludzi. Świ­nio­wiec na­to­miast nie cze­kał, od­pad­ki nie były mu po­trzeb­ne. Kiw­nął ra­ci­cą i w mig War­chlacz­ki za­strze­li­ły z kusz przy­ja­ciół sza­leń­ca, po­dziu­ra­wie­ni le­że­li teraz i wy­glą­da­li jak świę­ty Se­ba­stian. Zwłasz­cza mar­twa le­ża­ła ta miła dziew­czy­na z Lon­dy­nu, nie­ste­ty dla niej Świ­nio­wiec za­zwy­czaj nie był sen­ty­men­tal­nym czło­wie­kiem.

 

Tu było już zu­peł­nie ina­czej niż w Hy­per­bo­rei.

 

Sza­le­niec, ten sław­ny re­zy­dent pod-świa­ta Hy­per­bo­rei, który latał przez setki lat po la­sach pla­sti­ko­wej ziemi i za­bi­jał zrzu­co­nych tam ludzi, za­bił­by oczy­wi­ście Świ­niow­ca, ale ten okiem roz­py­lił mu nad głową nar­ko­tyk Gamma, nisz­czą­cy wolną wolę. Sza­le­niec stał i nawet nie wie­dział, że musi stać.

 

– Srebr­ny Mitra – wy­są­czył z ust razem ze śliną sza­le­niec.

– nie, po kilku mi­liar­dach lat znu­dził się pa­trze­niem na cie­bie.

– więc kim je­steś?

– PRZY­JEM­NOŚĆ! Daruj sobie py­ta­nia, mnie nie ob­cho­dzą twoje prze­ży­cia, po­trze­bu­ję kogoś kto umie robić nożem, teraz je­steś moim nie­wol­ni­kiem, bę­dziesz na­zy­wać się teraz Śmieć, bla bla bla, bie­rze­my się do ro­bo­ty.

 

Świ­nio­wiec pod­szedł do Twar­dzie­la z Me­tro­po­lis i szep­nął mu na ucho.

– myśli, że jest Ary­ama­nem, a jest tylko wy­pierd­kiem Ary­ama­na, uży­je­my go a potem wy­rzu­ci­my z zamku w prze­paść.

 

Twar­dziel z Me­tro­po­lis, ten sław­ny po­grom­ca świa­ta Puszk-Lan­dii, który grze­bał pa­ty­kiem w cia­snej zupie na skra­ju be­to­no­we­go je­zio­ra, do­tknął ra­mie­nia na te słowa i po­ka­zał twa­rzą ulgę razem z krzy­wym uśmie­chem dupka.

 

Sza­le­niec sta­nął w roz­kro­ku, jak twar­dy gość.

– co trze­ba zro­bić?

– wiel­ki Bak­ter chce ode mnie wszyst­kich ludzi z tego świa­ta, po­trze­bu­je ich do tych swo­ich mrocz­nych pla­nów w to­a­le­tach, czy coś tam. Nie wy­pu­ści mnie do­pó­ki nie przy­pro­wa­dzę ich do Sigil. – ale tak na­praw­dę Bak­ter obie­cy­wał Świo­niow­co­wi ta­bu­ny nie­wol­nic (w tym Opa­lo­wą Nie­wol­ni­cę) bie­gną­ce od Orio­na, tylko tak dało się od­two­rzyć wiel­ką zorzę Szczę­śli­wo­ści, tylko tak Świ­nio­wiec mógł znowu wró­cić na ulice No­we­go Yorku i no­co-klu­bo­wać w sobie tylko wia­do­mym celu, bo jak wia­do­mo Świ­nio­wiec był czło­wie­kiem, który miał plany w pla­nach w pla­nach.

– jak to zro­bić?

– Bru­tal­ność Be­to­no­we­go Króla opie­ra się na jego wy­ma­zy­war­ce oso­bo­wo­ści, którą ktoś tak opi­sał:

 

„Po jego pra­wi­cy stała zaś ma­szyn­ka,

Szare pu­deł­ko z pla­sti­ku, które wy­glą­da­ło

Jak dru­kar­ka ku­pio­na za trzy­dzie­ści zło­tych

W prze­ce­nie od zdraj­cy, który zmó­wił się z wła­dza­mi,

By znisz­czyć rynek przez zalew gó­wie­nek.

Była to nisz­czar­ka dusz, wy­ma­zy­war­ka oso­bo­wo­ści,

Gdy wrzu­ci­ło się tam czło­wie­ka w dre­li­chu z Me­tro­po­lis

Sta­wał się on taki jak gdyby nie ist­niał.

Sam fakt, że mówię o tym jest już pa­ra­dok­sem,

Nie­od­kry­tym jesz­cze pra­wem fi­zycz­nym lub ma­te­ma­tycz­nym.

Wrzu­ce­ni nie po­zo­sta­wia­li po sobie pa­mię­ci,

Byli wy­obra­że­niem wtór­nie wy­dru­ko­wa­nym przez ma­szyn­kę.”

 

– Ma ona rów­nież opcję de­struk­cji bez śladu. Be­to­no­wy Król i armia płasz­czek-prze­ście­ra­deł jest prze­ra­ża­ją­cą mocą zła, ale to nisz­czar­ka po­wstrzy­mu­je ro­bot­ni­ków z Me­tro­po­lis przed po­wsta­niem. Od ty­się­cy lat gro­ma­dzą oni stare młoty, pałki do skro­ba­nia i no­ży­ki by się zbun­to­wać, nie boją się śmier­ci, ale bycia wy­ma­za­nym. Mu­sisz wkraść się i znisz­czyć nisz­czar­kę.

 

Słowa te ze­rwa­ły z sie­dze­nia Wiel­kie­go War­chlu­sia – naj­po­tęż­niej­sze­go świ­nia Świ­niow­ca. Pod­niósł on zwa­li­ste ciel­sko drga­ne pod­nie­ce­niem i krzyk­nął gło­sem se­na­to­ra.

– to sza­leń­stwo, jeśli nie bę­dzie­my uwa­żać sami skoń­czy­my w nisz­czar­ce.

– Dla­te­go po­trzeb­ne mu prze­bra­nie, coś co na za­wsze ode­rwie go od kon­tak­tu z nami i za­chę­ci do pracy. Po­wie­dział Świ­nio­wiec, pstryk­nął ra­ci­ca­mi i małe War­chlacz­ki wy­pro­wa­dzi­ły z cie­nia błysz­czą­cy dre­lich ro­bot­ni­ka z Me­tro­po­lis.

 

Wiel­ki War­chluś po­wie­dział na to gar­dło­wo

– fluła! Pi­ża­ma nie wy­star­czy.

– Wiem, dzię­ki Twar­dzie­lo­wi z Me­tro­po­lis zba­da­łem do głębi na­tu­rę nie­wol­nic­twa w świe­cie Be­to­no­we­go Króla – rzekł, i pod­szedł do Twar­dzie­la z Me­tro­po­lis i od­sło­nił mu ramię, był tam czar­ny ta­tu­aż, przed­sta­wia­ją­cy węża, owi­ja­ją­ce­go się o kij, z któ­re­go biły pro­mie­nie.), to jest wła­śnie klucz, ta­tu­aż, który łączy ro­bot­ni­ków z Me­tro­po­lis z Be­to­no­wym Kró­lem w sto­sun­ku pan-nie­wol­nik, i który ogra­ni­cza moż­li­wość buntu i nie­za­leż­no­ści do re­wo­lu­cji.

– Dla­cze­go wcale?

– Ge­ne­tycz­ne znie­wa­la­nie ludzi ma swoje ogra­ni­cze­nia – wy­krę­cił się, żeby nie po­wie­dzieć, że każde ma ogra­ni­cze­nia.

– i ten też jest znie­wo­lo­ny – Wiel­ki War­chluś do­tknął swoją tłu­stą ra­ci­cą czoła Twar­dzie­la z Me­tro­po­lis.

– ten ta­tu­aż zni­we­lo­wał ta­tu­aż ge­ne­tycz­ny, tam­ten jest pod spodem.

– A ten wąż?

– to dla mody – uciął Twar­dziel z Me­tro­po­lis, wy­si­lał się, żeby jego twarz nie zdra­dzi­ła ja­kie­goś uczu­cia, Świ­nio­wiec jed­nak wszyst­ko ro­zu­miał i wy­krzy­wił ryj w uśmie­chu, który za­krył wa­chla­rzem.

– tak więc nasze su­mie­nie jest czy­ste, bo nikt nas nie oskar­ży. To jest wła­śnie klucz mo­je­go wie­lo­mi­liar­do­we­go uni­ka­nia spra­wie­dli­wo­ści, nie ma winy jeśli pro­ku­ra­to­ro­wi nie ze­chce się jej zo­ba­czyć.

– Dla­cze­go po pro­stu nie za­bi­je­my Be­to­no­we­go Króla? – za­py­tał Wiel­ki War­chluś.

– za­bi­cie go nie wcho­dzi w grę, nie da się prze­bić tej skóry, nie prze­drze się nic przez isto­tę Be­to­nu. – zresz­tą nie wia­do­mo czy wiel­ki Bak­ter byłby za­do­wo­lo­ny – po­my­ślał Świ­nio­wiec.

 

Wiel­ki War­chluś nic nie po­wie­dział, ale nie był za­do­wo­lo­ny.

– A jak znisz­czę tą ma­szyn­kę?

– Bom­ba-gra­nat, wy­mie­ni­my ci duży palec u nogi, od­krę­cisz go gdy zo­sta­niesz wy­bra­ny do Dże­mi­fi­ka­cji.

 

Czy muszę po­wta­rzać, że to nar­ko­tyk Gamma po­zba­wił Śmie­cia wąt­pli­wo­ści co do za­stą­pie­nia pa­lu­cha gra­na­tem?

 

– Mu­sisz przy­brać, trze­ba ci wię­cej krze­py, mu­sisz prze­drzeć się przez płaszcz­ki prze­ście­ra­dła.

– Jak to zro­bi­my?

 

Świ­nio­wiec pstryk­nął pal­ca­mi i zni­kąd wy­ło­ni­ła się bańka, widać było w niej znie­kształ­co­ne na­rzę­dzia do ćwi­czeń.

 

– pod-świat, tak jak w Hy­per­bo­rei, czas pędzi tu ina­czej, wska­kuj i ćwicz.

 

Śmieć bez słowa wsko­czył i od razu wy­szedł, dużo le­piej zbu­do­wa­ny, mocny, ma­syw­ny, więk­szy od więk­szo­ści nie­wol­ni­ków, ale jed­nak wciąż na tyle mały, że nie bu­dził nie­po­trzeb­nych sko­ja­rzeń. I miał też ogo­lo­ną głowę, która teraz była ja­jo­wa­ta.

 

 

– je­dzie­my

– je­dzie­my

– je­dzie­my

– je­dzie­my

 

 

A wszyst­ko to dzia­ło się w zamku w gó­rach, zbu­do­wa­nym przez sza­lo­ny kult, czczą­cy nie­bie­skich ludzi o czer­wo­no-fio­le­to­wych oczach, któ­rzy za­mie­rza­li spro­wa­dzić apo­ka­lip­sę na świat. Teraz stał opusz­czo­ny, po­pa­dał w ruinę wśród świsz­czą­ce­go wia­tru, nio­są­ce­go słod­kie płat­ki śnie­gu. Wokół Świ­niow­ca stali czczą­cy go nie­wol­ni­cy i Twar­dziel z Me­tro­po­lis, który dłu­bał sobie pa­ty­kiem w zę­bach i pa­trzył na nie­wol­ni­cę, nie wie­dział, że miała ona pójść dzi­siaj na uto­pie­nie w chmu­rach. Wszy­scy tutaj byli pod wpły­wem nar­ko­ty­ku Gamma, z wy­jąt­kiem Twar­dzie­la z Me­tro­po­lis i War­chla­ków. Świ­nio­wiec nie mógł sobie po­zwo­lić by wszy­scy mieli spłasz­czo­ne mózgi, ktoś mu­siał mieć wolną wolę by móc się­gnąć myślą dalej. War­chla­ki były dzieć­mi Świ­niow­ca, spło­dzo­ny­mi przez mi­liar­dy lat jego he­do­ni­stycz­ne­go życia, mieli ciała zmie­sza­ne, po czę­ści z formy pięk­nych nie­wol­nic (ich matek), które już od dawna szy­bo­wa­ły mar­twe, uto­pio­ne w chmu­rach, a po czę­ści z ciała sa­me­go Świ­niow­ca.

 

Twar­dziel z Me­tro­po­lis był brzyd­ki, ale miał mocną szczę­kę. Po­wi­nien być ma­syw­ny, ale nie był przez po­cho­dze­nie z Me­tro­po­lis. Szyb­ko nad­ra­biał braki, je­dząc pusz­kę sar­dy­nek. Już ma­rzy­ło mu się życie na ca­łe­go, zbrod­nie, któ­rych nie bę­dzie ża­ło­wać, po­tę­gi i ta­jem­ni­ce, ukry­wał to jed­nak pod sztyw­nym spoj­rze­niem i tymi swo­imi moc­ny­mi ocza­mi. Był jesz­cze cien­kim Bol­kiem, ale Świ­nio­wiec wie­dział, że się przy­da. Twar­dziel z Me­tro­po­lis był pseu­do­ar­ty­stą i to było naj­waż­niej­sze, żył pozą.

 

II

 

Wszy­scy zbrod­nia­rze byli teraz w be­to­no­wym pa­ła­cu Be­to­no­we­go Króla. Ta część be­to­no­we­go pa­ła­cu była wiel­ką halą, wspar­tą ko­lum­na­mi, więk­szość była za­peł­nio­na przy­wle­czo­ny­mi tu ro­bot­ni­ka­mi z Me­tro­po­lis, wej­ścia strze­gły wiel­kie Be­to­nia­ki, zaś w środ­ku uno­si­ły się płaszcz­ki-prze­ście­ra­dła. Twar­dziel z Me­tro­po­lis jak zwy­kle krył się za ko­lum­ną. Świ­nio­wiec stał z deską klo­ze­to­wą na szyi przy Be­to­no­wym Królu (Bru­tal­niak tak chciał go upo­ko­rzyć). Obok Świ­niow­ca stał stał Wiel­ki War­chluś i cała resz­ta dzie­ci-nie­wol­ni­ków Świ­niow­ca.

 

Obok Be­to­no­we­go Króla stała nisz­czar­ka oso­bo­wo­ści, mała jak dru­kar­ka.

 

W tłu­mie razem z in­ny­mi ro­bot­ni­ka­mi z Me­tro­po­lis stał Śmieć.

 

W po­wie­trzu uno­si­ły się płaszcz­ki-prze­ście­ra­dła.

 

Be­to­no­wy Król stał z be­to­no­wą ma­czu­gą, miał twarz pła­ską i bru­tal­ną, jakby był wcie­le­niem Bru­tal­no­ści, obok niego łasił się Przy­dup (nie py­taj­cie nawet jakie były jego za­da­nia). Przy­dup wy­glą­dał jak pla­stuś ulany z ka­mie­nia, był ża­ło­sny i każdy nim po­gar­dzał a on o tym wie­dział. Wy­cią­gnął tłu­stą rękę z ja­kimś pa­pie­rem w ręku, Be­to­no­wy Król spoj­rzał na niego z po­gar­dą. Przy­dup wy­czy­tał.

 

– Śmieć

 

Śmieć wy­szedł z tłumu, po­de­szło do niego dwóch Be­to­nia­ków – duży błąd, Śmieć miał ty­ta­nicz­ną siłę, ukrę­cił głowę jed­ne­mu, wy­cią­gnął mu nóż zza pasa i dźgnął dru­gie­go, nóż zła­mał się na straż­ni­ku, ale wdarł mu się do środ­ka i ro­ze­rwał wnętrz­no­ści. Śmieć wy­cią­gnął nóż zza pasa tego dru­gie­go, sko­czył w górę, zła­pał płaszcz­kę prze­ście­ra­dło i wbił jej metal, była oszo­ło­mio­na, krzy­cza­ła a jej krzyk le­ciał przez ty­sią­ce ki­lo­me­trów, nie wie­dzia­ła co robić, a on le­ciał na niej, szy­bo­wał, ze­sko­czył gdy zna­lazł się nad nisz­czar­ką.

 

Be­to­no­wy Król nie cze­kał, mach­nął ma­czu­gą by in­tru­za zdże­mi­fi­ko­wać, ale on był za twar­dy uchy­lił się i jed­nym moc­nym po­cią­gnię­ciem urwał sobie duży palec ze stopy i rzu­cił w nisz­czar­kę, nie udało się, Be­to­no­wy Król odbił gra­nat ma­czu­gą i uła­mał ma­czu­gą rękę Śmie­cio­wi.

 

– zabić, zabić ich wszyst­kich, każ­de­go, Świ­niow­ca, War­chlu­sia i wszyst­kich in­nych, wszyst­kich znisz­czyć w nisz­czar­ce, na za­wsze, bez opcji dru­ko­wa­nia.

 

Ze­wsząd do wiel­kiej sali be­to­no­we­go pa­ła­cu za­czął na­pły­wać potok Be­to­nia­ków i płasz­czek-prze­ście­ra­deł. Schwy­ta­li wszyst­kich, to był długi dzień, ale pod jego ko­niec znisz­czo­ny był już każdy zbrod­niarz – Śmieć, Świ­nio­wiec, Twar­dziel z Me­tro­po­lis, nawet War­chluś. A Be­to­no­wy Król był dalej bru­tal­ny i szczę­śli­wy, po zdraj­cach i mor­der­cach nie było ani śladu, nie zo­sta­ło po nich nawet wspo­mnie­nie, nisz­czar­ka ich znisz­czy­ła i nawet sam Be­to­no­wy Król nie mógł już ich pa­mię­tać, nie ist­nie­li za­rów­no w te­raź­niej­szo­ści, przy­szło­ści, jak i prze­szło­ści, nie byli nawet za­pi­sa­ni na kart­ce pa­pie­ru.

 

A wszyst­ko to, całe to wzra­sta­nie i upa­da­nie wszech­świa­tów, byt tych wszyst­kich bytów, zma­ga­nia się Śmie­cia, Świ­niow­ca i Twar­dzie­la z Me­tro­po­lis, całe ich ist­nie­nie było po to, żeby praw­dzi­wy Świ­nio­wec mógł do­rzu­cić sobie jeden neu­ron ob­li­cze­nia w swoim kom­pu­te­ro­wym mózgu do swo­je­go planu. Wszyst­kie te byty bocz­ne­go wszech­świa­ta zgi­nę­ły a praw­dzi­wy Świ­nio­wiec stał opar­ty o ścia­nę w zamku w gó­rach, obok niego stali jego dzie­ci-nie­wol­ni­cy, Twar­dziel z Me­tro­po­lis, Śmieć i Wiel­ki War­chluś, jak zwy­kle nie­za­do­wo­lo­ny, ale w taki fajny spo­sób, który jest cool.

 

Świ­nio­wiec w końcu po­wie­dział.

 

– to nie da rady.

– no mó­wi­łem – po­wie­dział w ten swój uni­ka­to­wy spo­sób Wiel­ki War­chluś.

– mam lep­szy po­mysł.

Koniec

Komentarze

To tylko moje zdanie, ale:

Albo przeniosłeś się z przyszłości i prezentujesz mi literaturę, na którą nie jestem gotowy, albo totalnie nie skumałem kontekstu. Sam nie wiem, czy to jakiś narkotykowy trip, geneza tego świata, czy kompletnie wyrwany z kontekstu dzień. Świetna baza, pomysł goni pomysł, tylko nie mam pojęcia czy to gdzieś zmierza, czy po prostu ma być „weird”. 

Czekam na kolejną część, która może będzie bardziej treściwa :)

Co do błędów, kilka rzeczy rzuciło mi się w oczy, ale zostawię to mądrzejszym od siebie.

Zawsze coś da się poprawić

Gabrielu, skoro to tylko pierwsza część, a nie skończone opowiadanie, bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na FRAGMENT.

Masz też nieczytelnie zapisane dialogi. Tu znajdziesz wskazówki, jak zrobić to poprawnie: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeszcze nie ogarniam mechaniki strony, więc odpowiem, tutaj.

 

Do Kulosława – dzięki za uwagę. Jeśli chodzi o kontekst to jest opowiadanie, które tłumaczy genezę Śmiecia i świata Hyperborei. Nie wstawiłem go bo wydawało mi się trochę sztywniejsze od tego, ale skoro tak piszesz, to je poprawię i wstawię tutaj. Są też dwa poematy – Cantos 7 i Cantos 8, Cantos 2, które tłumaczą genezę Świniowca, skąd wziął się w świecie Betonowego Króla i kim jest wielki Bakter, nie wstawiłem ich bo… no bo to są poematy, dobre poematy, ale tutaj się wstawia opowiadania, chętnie bym to wstawił. Myślę też, że całość stanie się też bardziej przejrzysta, gdy wstawię następne opowiadanie, które już napisałem czyli Świniowiec Tryumfator – Podstępny Świniowiec.

 

Do regulatorzy – Nie wstawiłem jako fragment bo jako opowiadanie jest to całość, tylko, że chciałem wstawić kilka opowiadań, które byłyby częściami jednej historii, więc nie wiem w końcu jak powinienem to zrobić. Dzięki za informację o dialogach, postaram się to szybko poprawić.

Gabrielu, odniosłam wrażenie, że to początek opowieści, zaledwie jej pierwsza część. Jeśli jednak tekst stanowi zamkniętą całość, przywróć oznaczenie OPOWIADANIE.

Rozumiem, że kolejne części cyklu będziesz dodawać sukcesywnie, co kilka, kilkanaście dni.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeszcze nie ogarniam mechaniki strony, więc odpowiem, tutaj.

Jest to zasadniczo jedyny słuszny i zgodny z mechaniką tej strony sposób odpowiadania na komentarze ;)

 

Więcej rad jak (prze)żyć znajdziesz tutaj: Portal dla żółtodziobów

 

Z technikaliów: wyrzuć tytuł tekstu, bo edytor portalowy wstawia go automatycznie, podobnie jak znacznik “koniec”.

 

Powodzenia!

http://altronapoleone.home.blog

Tekst osobliwy, raczej nie dla mnie. Dlatego ciężko mi będzie ocenić i się tego nie podejmę. Jednak ode mnie chwytaj przydatne linki, które pozwolą Ci następne wyszlifować od strony technicznej :)

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

No cóż, Gabrielu, przeczytałam tekst ze sporym wysiłkiem, albowiem jest napisany w sposób doskonale utrudniający jego zrozumienie i na tyle specyficzny, że nie udało mi się pojąć, co miałeś nadzieję opowiedzieć. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj.

Twój tekst odbieram, jako oderwane strzępy pewnych snów, wspomnień o sennych zjawiskach, jakich doświadczyłeś i próbowałeś zapisać, aby Ci nie umknęły. Uważam, że dopisując sporo między te fragmenty oraz starając się dostosować całość do wymogów, zawartych w licznych linkach pomocniczych (ja także się ich uczę :) ), możesz stworzyć świetne opowiadanie sf, czego serdecznie Ci życzę. :)

 

Pozdrawiam. 

 

Pecunia non olet

Może i tak, dzięki za wiarę. Zapewne zrobię tak jak mówisz. Muszę jednak napisać coś innego, trochę odpocząć od tej stylistyki, złapać trochę świeżego oddechu zanim powrócę do tego.

 

Może i wbrew pozorom, ale dosyć dokładnie wiem co poszczególne rzeczy tutaj oznaczają, to są wszystko elementy większego świata, który mam w głowie a nie tylko elementy jakiegoś strumienia świadomości, więc raczej nie będę miał problemu z rozbudowaniem tej wizji.

 

Najpierw jednak wstawię Wyspę Hyperborei, która jest prequelem do tej opowieści i opowiada o tym skąd wziął się Śmieć. gdy już to wstawię, będę myślał nad poprawą całości.

 

Z tego co widzę, główne problemy z tym tekstem wynikają z trudności zrozumienia tych wszystkich elementów, poeksperymentuję więc trochę, rozbuduję całość i się zobaczy co wyjdzie.

GabrielKorbus

 

dosyć dokładnie wiem co poszczególne rzeczy tutaj oznaczają, to są wszystko elementy większego świata, który mam w głowie a nie tylko elementy jakiegoś strumienia świadomości, więc raczej nie będę miał problemu z rozbudowaniem tej wizji.

Dokładnie tak to właśnie odebrałam.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka