- Opowiadanie: All - Katakagonia

Katakagonia

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Katakagonia

 

 

Bardzo ciężki krok, by do niego dotrzeć, jednostka musi przejść przez proces, którego sam do końca nie rozumiem. Jest on przepełniony cierpieniem, jednak bardzo dużo pozytywnej materii, wynikającej ze szczęścia również tam jest. Nigdy nie skończę tej książki, tak dużo do przekazania. Poniższy tekst został zapisany na Naglifmarze, urządzeniu, które usłyszane wyrazy rzeźbi na kamieniu.

 

I wtedy postawiłem swój pierwszy krok, żałowałem, że zostałem do tego zmuszony

 

Wiązki światła uderzyły w moje widzenie, doznałem szoku, jednak mogłem iść dalej.

Nie wiedziałem wtedy jeszcze, co na mnie czeka. Jedynie świadomość, że muszę dotrzeć do następnej chwili, gdy żółto-pomarańczowe światło znowu we mnie uderzy. Podczas mroku i ciemności, kryłem się we własnym komforcie. We własnej jaskini, gdzie czułem się dobrze. Nie było jednak schronu przed istnieniem i funkcjonowaniem w społeczności. Ludzie nie byli dla mnie zrozumiali, czułem się obco. Wrażenie, że nie jestem mile widziany bądź słyszany, każdy dźwięk, jaki ze mnie się wydobywał, kończył się na powiększającym się stresie i niepewności. Ale przecież, musiałem.

 

 

 

Powitaliście mnie w swoje kręgi, bym mógł poczuć, czym jest ból.

 

 

Powiedz mi, jaki jest sens by istnieć? Czemu tak ciężko odebrać sobie życie?

Robiłem, co wszyscy inni, nie mogłem jednak znaleźć w tym radości.

Dlatego zacząłem robić rzeczy, które im się nie podobały.

Widziałem w okropnościach szczęście, ale jednocześnie oddalałem się od reszty.

Byłem obśmiewany za to, że znalazłem małą cząstkę radości.

Ale to nie było coś, co podobało się im.

Zacząłem mieć własne zdanie, zacząłem mówić.

Ale ten, który w grupie nie dzieli wszystkiego.

W grupie się nie znajdzie.

Dlatego też odszedłem.

 

 

Pozwól mi odejść, powitaj mnie z otwartymi ramionami, gdy przekonam się, że samemu się nie da.

 

 

Biedne zwierzę stawiało kroki coraz wolniej.

Przez śnieżyce ciągnęło, łapa po łapie.

Było tak zimno, a wilk był tak głodny.

Oddalony od swojego stada.

Skowyt przy każdym upadku na mroźny śnieg.

„Nie idź dalej wilku, nie idź dalej, zostań”

W oddali wycie matki, jej miłość nie starczała.

I nastał powolny koniec zwierzęcia.

Padł wilk na śnieg, w sił ostatku, złożył się jak do snu.

Łapę oprał na łapie, głowę oparł, zamknął oczy.

Życie zgasło, serce przestało bić.

Wszystkie świece zgasły.

I słychać było tylko wycie, przepełnione smutkiem.

 

 

I gdy znowu będziemy razem, nie pomożesz mi przeżyć, pomożesz zobaczyć, że pomóc się nie da.

 

 

Dlatego moje dni polegają nie na życiu, lecz na spędzaniu.

Dzień po dniu to samo, ciągłe powtarzanie.

A co staje się z nami, gdy umieramy?

Czego tak naprawdę chcę?

Nie ma odpowiedzi na te pytania.

Dlatego nie ma potrzeby ich zadawania?

Sarna była bardzo wrażliwa.

Słyszała wszystko wokół siebie.

Wiedziała, że rodzice się nie kochali.

Wiedziała, że matkę ojciec bił.

Jak to jest, jako dziecko usłyszeć za ścianą słowo – rozwód?

Jak to jest, utapiać morze łez podczas mroku?

Mając nadzieje, że udusi się w poduszce.

Z dnia na dzień bez nadziei na zmianę.

Tyle, że sarnę przynajmniej ktoś zabił.

 

 

I gdy przez życie nikt nie pomoże, po śmierci przynajmniej o mnie pomyśli.

 

 

Gdy stałem przed taranem.

W płaczu swą matkę widziałem.

Moja babcia dołączyła już do mnie.

Cóżem uczynił, sprawiłem tyle bólu.

Jak sobie mama teraz poradzi?

Być może dołączy do siostry.

Wszystko kończy się na śmierci.

Nigdy nie ma szczęśliwego końca.

Od tego jest fantazja.

Byłem gotowy, jednak brakowało odwagi.

Przyjechała pomoc czerwono biała.

Obśmiany zostałem, zacząłem żałować, że się nie udało.

Nie przestawał, więc uderzyłem.

I wtedy taran uderzył, pobił, związał w kajdanki i napluł.

 

 

Gdybyś wiedział, że po śmierci czeka na ciebie wszystko, czego pragniesz.

Nie chciałbyś porzucić tego okropnego świata, by do niego się udać?

 

 

Rzeczywistość jest jedną wielką raną.

Stary niedźwiedź dobrze o tym wiedział.

Chciał jedynie pospać w spokoju.

Wyjść i znaleźć coś do jedzenia.

Bo do sklepu udać się nie mógł.

Musiał zawsze uważać na sidła.

Na pociski znikąd, czyhające na jego życie.

Skoro tak łatwo zwierzęciu je odebrać.

Czemu zabijanie jest karalne?

 

 

Zaakceptowałem fakt, że jestem zwierzyną, kierowaną wbudowanymi potrzebami.

 

 

Na początku pragnąłem miłości.

Bliskości drugiej osoby i jej uwagi.

Wspólnego szczęścia i radości.

Potem chciałem jedynie zaspokoić potrzeby.

Dlatego wmawiałem sobie, że pragnąłem miłości.

Następnie, chciałem po prostu kogoś mieć.

Żeby móc przytulić i troszczyć się o drugą osobę.

Wtedy zacząłem zadawać sobie pytanie.

Czego tak naprawdę chcę?

Gdy moje hormony osiągają pewien poziom.

Chcę po prostu je wyregulować.

A gdy są wyregulowane, odczuwam pustkę.

Dlatego jestem zwierzęciem.

 

 

Doszedłem do wniosku, że przyczyną cierpienia jest myślenie.

 

 

Chciałem znaleźć sposób by nie myśleć.

Wmawiałem sobie, że to, co robiłem sprawiało mi radość.

Lecz wszystko to nie miało sensu.

Nie boje się przyznać, że to koniec.

Poddaje się.

Nie umrę dopóki wyższa siła nie zadecyduje, że to koniec.

Nie umrę z całego serca zapragnę by po prostu przestać oddychać.

 

 

Prawdziwym sposobem na ból, jest zadanie samemu sobie jeszcze większego.

Ekstaza życia, to momenty bliskiego kontaktu ze śmiercią.

Poczucie swojego ciała, to ilość wytoczonej z niego krwi.

Szlachetna drogą, jest doprowadzenie siebie do końca.

Można umrzeć na tyle sposobów.

Każda śmierć jest piękna.

Każde samobójstwo jest aktem zaakceptowania życia.

Tylko ten, co życie zrozumie, je sobie odbierze.

Prawda nie istnieje. Pomoc to tylko iluzja.

Bo jak można pomóc komuś, komu po idea życia się nie podoba.

Bo gdybym poprosił abyś mnie zabił, jak zareagujesz?

 

Czy da się żyć tylko ciałem?

 

Dlatego pragnę nie czuć.

Pragnę nie wiedzieć.

Chcę niczego.

Używaj mnie jak chcesz.

Będę twoim niewolnikiem.

 

 

 

Spoczywaj w pokoju.

 

Koniec

Komentarze

Myślę, że nikt dotąd nie skomentował tego tekstu, bo nie bardzo wiedział jak. Ni to opowiadanie, ni to coś w rodzaju szczątkowej poezji. Miejscami niestety bardziej przypomina strumień świadomości, zdania losowo przyklejone do siebie, niż cokolwiek innego. Wydaje mi się, że widzę w tym wszystkim zarys zamysłu… ale tylko zarys. trudno się to czyta, nieciekawie i niemiodnie. Czytelnicy nie lubią musieć się domyślać “co autor miał na myśli”. Brak tu spójności oraz, hm, historii, która by zaciekawiała.

 

“Bardzo ciężki krok, by do niego dotrzeć…” – Co to znaczy? Jak można dotrzeć do “ciężkiego kroku”?

 

“…wyrazy rzeźbi na kamieniu.” – Rzeźbi się w kamieniu, nie na nim.

 

“I wtedy postawiłem swój pierwszy krok, żałowałem, że zostałem do tego zmuszony” – brak kropki na końcu zdania.

 

“Wiązki światła uderzyły w moje widzenie” – Czy to android, że ma “widzenie”, a nie oczy?

 

“Powitaliście mnie w swoje kręgi” – Można kogoś powitać w kręgu. Albo przyjąć ewentualnie w kręgi. 

 

“Powiedz mi, jaki jest sens by istnieć?” – Raczej: jaki jest sens istnienia?

 

„Przez śnieżyce ciągnęło” – Wiele śnieżyc czy jedną śnieżycę?

 

„Nie idź dalej[+,] wilku”

 

„Mając nadzieje, że udusi się w poduszce.” – nadzieję

 

„Mając nadzieje, że udusi się w poduszce.

Z dnia na dzień bez nadziei na zmianę.

 

„Przyjechała pomoc czerwono biała.” → czerwono-biała.

 

„Nie przestawał, więc uderzyłem.

I wtedy taran uderzył…”

 

W kajdanki się nie związuje, tylko zakuwa.

 

„Nie chciałbyś porzucić tego okropnego świata, by do niego się udać?” – Do niego, czyli do czego?

 

„Chciałem znaleźć sposób[+,] by nie myśleć.”

 

„Nie boje się przyznać, że to koniec. → boję

Poddaje się. → poddaję

Nie umrę[+,] dopóki wyższa siła nie zadecyduje, że to koniec.

Nie umrę[+,] z całego serca zapragnę[+,] by po prostu przestać oddychać.”

 

„Prawdziwym sposobem na ból[-,] jest zadanie samemu sobie jeszcze większego.”

 

„Ekstaza życia[-,] to momenty bliskiego kontaktu ze śmiercią.”

 

„Poczucie swojego ciała[-,] to ilość wytoczonej z niego krwi.”

 

„Szlachetna drogą[-,] jest doprowadzenie siebie do końca.”

 

„Bo jak można pomóc komuś, komu po idea życia się nie podoba.”

 

„Bo gdybym poprosił[+,] abyś mnie zabił, jak zareagujesz?”

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Okey, więc tak, bardzo podoba mi się ogólna konwencja w jakiej jest to pisane. Jednakże, masz bardzo słabą ortografię i często zdania są nie do zrozumienia(stylistyka). Popracuj nad tym, a myślę, że może ci wyjść coś serio fajnego.smiley

 I jeszcze jedno! Postaraj się wyzbyć tego troszkę tandetnego dramatyzmu. Myślę, że te emocje u ciebie są nieco zbyt przerysowane. Unikaj tego. Ale nie rezygnuj z emocji! Po prostu nie dramatyzuj jak dziecko które nie dostało batona.

 

Witaj.

W Twoim tekście widzę mnóstwo pourywanych myśli, masę emocji, mieszankę wybuchową wielu odczuć, jakie opisuje główny bohater. 

Są tu skrajności, jakby do końca nie był pewien tego, co czuje i czego pragnie. 

Targany miliardami słów, rozsadzających jego głowę, próbuje przenieść je na papier, lecz z góry zakłada, że nie zdoła.

Przeczytaj tekst na spokojnie kilka razy, spróbuj sam sobie na głos przedstawić go tak, jakbyś to robił przed większym audytorium. Wtedy na pewno dostrzeżesz, które fragmenty wymagają jeszcze dopracowania.

I po raz kolejny piszę, abyś się nie zniechęcał. :)

 

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka