- Opowiadanie: Zqros - Narzucany temat

Narzucany temat

Witam!

Szort, który przedstawiam niżej, wrzuciłem kiedyś (chyba rok temu) na jakiś konkurs. Trochę od tamtego czasu poprawiłem tekst, chociaż zapewne nie widzę miliona błędów. :D 

Jestem ciekaw, jak go odbierzecie, bo temat jest dzisiaj na topie. Pisałem go, starając się nie obierać żadnej ze stron konfliktu, a tylko przedstawić możliwy (według mojego mózgu) przebieg akcji. Mam nadzieję, że to widać.

Z góry dziękuję za każdy komentarz, choć pewnie i tak podziękuję każdemu z osobna. :D

Pozdrawiam!

ps. Jeśli za wcześnie wrzucam tekst po ostatnim tekście, to przepraszam.

ps2. Teraz piszę długie opowiadanie-horror, który mam zamiar tutaj umieścić. Tak tylko mówię, jakby ktoś był zdenerwowany, że zaś wrzucam szorta. :D 

 

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Narzucany temat

Czternaście lat po aborcji. Sytuacja powtarza się. Kate milczy godzinami, lecz w tej chwili rejestruję ciche łkania w poduszkę. Podchodzę i siadam obok niej.

 – Co się dzieje? – pytam, doskonale wiedząc co się może dziać.

Pada standardowa odpowiedź. Ciszę przerywa ptak za oknem, który wyśpiewuje tylko mu znane treści.

 – Zaparzę melisę, dobrze?

 – Widziałam dziewczynkę.

Zaskakuje mnie otwarcie się Kate. Obejmuję ją i czekam aż powie więcej.

 – Miała czarne włosy jak ja i niebieskie oczy jak ty. Pięknie się uśmiechała, naprawdę. Urocza kruszynka.

Szukam w głowie odpowiednich słów. Czy w ogóle istnieją? Nim udaje mi się cokolwiek powiedzieć, Kate kontynuuje:

 – Ben, wiem że to głupie, ale… – Wzdycha – podeszłam do niej. Spytałam, jak ma na imię. 

Nie pierwszy raz wykręca taki numer. Raz jechałem na komisariat po nią, po tym, jak wyrywała dziecko z czyiś rąk.

 – Przecież wiesz, że…

 – Powiedziała mi Amber. Rozumiesz? Miała na imię Amber.

Patrzy na mnie. Spuchnięte oczy, bezustannym wylewaniem łez kontrastują z jej bladą twarzą. Tkwi w nich jakaś chora nadzieja, połączona z uporczywością nieznającej sprzeciwu.

Kiedyś, po pierwszym razie, wybieraliśmy imiona dla naszych przyszłych dzieci. Uzgodniliśmy, że chłopaka nazwiemy Mark, po jej wspaniałym dziadku, a dziewczynkę Amber (bursztyn jest ulubioną ozdobą Kate).

Tej drugiej doczekaliśmy się zbyt wcześnie. 

 – To zwykły zbieg okoliczności.

 – Nie wiesz co mówisz.

 – Wiem. Kate, posłuchaj…

 – Nie, to ty posłuchaj!

Wyrywa się z moich ramion.

 – Posłuchaj mnie choć raz, skurwielu. Jesteś mi to winien.

Po tych słowach kuli się na łóżku i wybucha płaczem. Skrępowany wyciągam rękę. Czuję potrzebę uspokojenia jej.

 – Odejdź – słyszę jej przytłumiony głos – zostaw mnie samą.

*

Wyczyszczenie wnętrza porsche zajęło kupę czasu, co teraz niewiele mnie obchodzi. Prawdę mówiąc mam to głęboko w dupie. Wypalam już czwartą z rzędu fajkę, za popielniczkę traktując wgłębienie na butelkę. Parę razy gaszę papierosa o kierownicę. Okna zostawiam zamknięte z myślą, że może uduszę się i problemy same odejdą.

Zatrzymuję się przed domem Witolda – mojego byłego pracownika. Uzbrajam się w cierpliwość i zaczynam wyczekiwać.

Chwilę później drzwi samochodu otwiera blondynka z jędrnym, pożądliwym ciałem – Anna.

 – Pojebało cię? – wylewa się z jej ust pogardliwy ton.

Uśmiecham się blado. Zapewne wyglądam jak ćpun.

 – Wydaje mi się, że tak. Jakoś… hmm… dawno temu. Nie mów, że dopiero teraz zauważyłaś.

 – A idź do diabła. 

Wchodzi do środka. Próbuje odgonić kłęby dymu, co przypomina starania Syzyfa. Kaszle kilkukrotnie. 

 – Proszę, otwórz te cholerne okna.

Włączam silnik, po czym – niczym złota rybka – spełniam życzenie. 

"Nie tym razem, Ben. Może jakiś pirat drogowy…" – myślę smętnie.

Udajemy się w stronę hotelu Norsca.

 – Gadaj co się dzieje.

Pierwsze skrzypce przejmuje rytmiczna praca silnika. Padające do środka powietrze wypełnia tło swoim zawodzeniem.

Ciężko przechodzą przez gardło sprawy, dotyczące bezpośrednio mnie. Co najgorsze Kate może mieć rację. "Jesteś mi to winien" – zlepek słów, na które nie istnieje tarcza. Działają jak joker w talii kart. Jak pieprzona "avada-kedavra" w Harrym Potterze.

 – Zaś ta sama bajka – odpowiadam po kilkunastu, może kilkudziesięciu sekundach.

 – Rozumiem. Słuchaj, Mój mąż przyjedzie rano, więc jest sporo czasu. Jak chcesz, możesz mi opowiedzieć o wszystkim.

Jak zwykle w hotelu – po kilku razach – narzucam temat.

Koniec

Komentarze

Cześć, Zqros. Przeczytałem szorta i mam mieszane uczucia na jego temat. Dotykasz głośnego w ostatnim czasie tematu (a może nie? rozmowa pomiędzy bohaterami w pierwszej części tekstu sugeruje, że dziewczynka przyszła na świat przedwcześnie i nie przeżyła), ale zupełnie nie wiem, jaki cel przyświeca Twojej pracy. Owszem, mamy tu cierpiącą Kate, która oczekuje wsparcia od swojego męża/partnera, jednak on nie umie się nią zaopiekować – i zamiast tego jedzie z kochanką do hotelu. Sytuacja nie jest czarno-biała, bo oczywiście widać, że facet jest zdenerwowany, potrzebuje się komuś wygadać. W mojej opinii to, co przedstawiłeś, jest bardziej impresją, dwoma wyobrażonymi scenkami, które dopiero można przekształcić w opowiadanie. 

Od strony wykonania: tekst odebrałem jako chaotyczny. Mimo niewielkiej objętości, pełno w nim dziwnie zapisanych zdań i sformułowań, jak chociażby tutaj:

Spuchnięte oczy, bezustannym wylewaniem łez kontrastują z jej bladą twarzą. Tkwi w nich jakaś chora nadzieja, połączona z uporczywością nieznającej sprzeciwu.

Pewnie miało być: Spuchnięte od wylewania łez oczy kontrastują z jej bladą twarzą. Tkwi w nich jakaś chora nadzieja, połączona z nieznającą sprzeciwu uporczywością.

Przeszkadzała mi też niekonsekwencja w doborze imion. Za mało wiemy o świecie przedstawiony żeby stwierdzić, gdzie rozgrywa się akcja, ale w pierwszej części pojawiają się imiona Kate, Amber, Mark, a w drugiej Witold i Anna. To trochę zbija z pantałyku :P Dlaczego były pracownik nie może mieć na imię na przykład Steve, a Anny nie zamienić w Annie? :D 

No i jeszcze jeden zarzut-nie zarzut, mianowicie w tekście nie ma ani grama fantastyki :(

Ogólnie na ten moment lektury nie uznaję za satysfakcjonującą, ale gdybyś zawarty w tekście pomysł dopracował, przemyślał, zadbał o jego schludniejsze wykonanie – masz już ciekawy punkt wyjścia do jakiejś historii. 

Pozdrawiam,

Amon

Przeczytałem Twojego szorta rano, żeby napisać Ci komentarz wieczorem. I nie umiałem sobie przypomnieć o czym on był, więc musiałem przeczytać raz jeszcze. I nadal nie jestem pewien co o nim mysleć.

Pierwsza scena jest jasna. Czternaście lat temu koleś narzucił żonie usunięcie ciąży i w czego wyniku do dzisiaj ona przeżywa tamto wydarzenie. Skoro odwala takie numery, jak wyrywanie komuś dziecka, to dlaczego jeszcze nie jest na terapii? Po wizycie na komisariacie powinien się nią zainteresowac psycholog. I skoro tyle lat minęło, to jak ona aż tyle czasu wytrzymała w związku z człowiekiem, przez którego cierpi, zapewne od samego początku? Ale temat dość ciężki i w aktualny, jednak w żaden sposób nie wykorzystany w drugiej części tekstu. Bo nagle jakieś porshe się pojawia, dom byłego pracownika, Witolda, potem jego żona, jakiś hotel i rozmowa na narzucony temat. To nagle wyskakuje z kapelusza i nie przekonuje mnie wcale w takiej formie, bo nie widzę tutaj puenty, za to bardziej próbę rozwinięcia całości, porzuconej w pół drogi i pozostawionej jako samodzielny, kompletny tekst.

Ta druga scena stanowi w domyśle, przynajmniej dla mnie, początek zaledwie kreślonego obrazu motywacji bohaterów, które można by rozwinąć w coś dłuższego i wchodzącego głębiej w przedstawiony problem, zamiast traktować go po łebkach.

Chyba potraktowałeś tę drugą część jako przedstawienie tego, kim są bohaterowie i jaki status społeczny posiadają i na podstawie czego motywowali swoje decyzje. Jeśli trafnie odgaduję intencję, to muszę przyznać, że to Ci akurat wyszło bez infodumpów. Masz tylko wzmianki o porshe, o byłym pracowniku firmy bohatera, hotelu do którego udaje się z kochanką, co świadczy o tym, że to dośc zamożni ludzie. Tacy, którzy skupili się na karierze, dobrej zabawie i życiu w dostatku, co poczytuję jako próbę umotywowania decyzji o aborcji – ważniejsze od pieluch, nocnego wstawania i ograniczonych kontaktów towarzyskich było co innego. I w tej interpretacji to gra, jednak pozostawia potężne wrażenie niedosytu i rozczarowanie, że nie dotarło dalej w eksploracji przyczyn i skutków przedstawionego problemu.

Reasumując, nieco się rozczarowałem.

Jeśli chodzi o warsztat, to żadnym ekspertem nie jestem, ale uważam, że masz jeszcze trochę rzeczy do doszlifowania, ale jakoś źle też nie jest :)

 

Pozdrawiam

Q

 

Known some call is air am

Hej!

Zaskakuje mnie otwarcie się Kate.

→ Jakoś dziwnie to zdanie brzmi. 

 

Raz jechałem na komisariat po nią, po tym, jak wyrywała dziecko z czyiś rąk.

→ Przestawiłbym szyk zdania na:

Raz jechałem po nią na komisariat, po tym…. 

 

Po tych słowach kuli się na łóżku i wybucha płaczem. Skrępowany wyciągam rękę. Czuję potrzebę uspokojenia jej.

-> Przestawiłbym te zdania, bo wychodzi, że rękę chce uspokajać. 

 

Wypalam już czwartą z rzędu fajkę, za popielniczkę traktując wgłębienie na butelkę. Parę razy gaszę papierosa o kierownicę.

→ What :D? Czemu nie gasi fajki w tym wgłębieniu a na kierownicy to nie wiem. 

 

Co do opinii no to się zgadzam z powyższymi. Jakoś tak bez puenty. No nie wiem, tematyka poważna, ale w tekście jakoś słabo to odczułem. No nie przemówił do mnie ten tekst nic a nic. 

Tekst dość krótki, ale stylowo nie powala na deski. Często szyk zdania brzmi jakoś dziwnie, przynajmniej ja to tak odczuwam, z przykładami wymienionymi powyżej. 

 

ps2. Teraz piszę długie opowiadanie-horror, który mam zamiar tutaj umieścić. Tak tylko mówię, jakby ktoś był zdenerwowany, że zaś wrzucam szorta. :D 

→ Horror mówisz. Dobrze, popieram. Wpadnę wtedy zobaczyć jak wyszło w porównaniu z tym szortem. 

Pozdro!

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Witam!

 

Pozwólcie, że postaram się wszystko w jednym komentarzu umieścić.

 

Dzięki za otworzenie mi oczu na błędy, które jakoś w mojej głowie brzmiały mi dobrze. W sensie gdzieniegdzie poprzestawiałem wyrazy, żeby tekst brzmiał specyficznie i aby wzrok płynnie po nim chodził (jeśli tak można powiedzieć). Faktycznie z tego co teraz widzę, niezbyt się to sprawdziło. No trudno, postaram się nie robić już takich rzeczy. 

 

Bardzo dziękuję za opinie na temat – że tak powiem – fabuły. Tekst był na konkurs, gdzie przyjmowano tylko krótkie utwory. Oczywiście nie tłumaczę się, bo jestem przekonany, że wprawny pisarz napisał by to ze sto razy lepiej i zrobiłby to sto razy bardziej sensownie. :D 

 

@OuttaSewer, miło mi, że doceniłeś tekst bez infodumpów. Ogólnie staram się bez nich pisać, bo według mnie tylko zaśmiecają. I tak, bardzo dobrze zrozumiałeś o co chodzi. 

 

@AmonRa, słuszna uwaga co do imion. Jak będę poprawiał (raczej nie, bo zajmę się innymi tekstami, no chyba że w ramach ćwiczenia), to nimi zajmę się w pierwszej kolejności. Prędzej spróbuję napisać go od nowa, tak jak powiedziałeś, bardziej przemyślanie.

 

@NearDeath, wpadaj, wpadaj! Wydaje mi się, że to co napisałem jest lepsze, ale pewnie się zdziwię jak wrzucę na forum. :D 

 

Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam!

 

 

Cześć,

wziąłeś się za ciężki temat. Czasami działa to na plus, czasami nie. W tym przypadku mam mieszane uczucia. Może dlatego, że tak jak wspomniał @AmonRa, nie ma tutaj żadnej fantastyki, więc ma wrażenie, że trafił nie tu gdzie powinien. Poniżej wymieniam błędy, które zauważyłem:

 

„ – Co się dzieje? – pytam, doskonale wiedząc co się może dziać.” – poprawiłbym to na „doskonale wiedząc, o co chodzi”

„Zaskakuje mnie otwarcie się Kate.” – to zdanie mi się nie podoba.

„spuchnięte oczy, bezustannym wylewaniem łez kontrastują z jej bladą twarzą” – przecinek przed „kontrastują”

„Tkwi w nich jakaś chora nadzieja, połączona z uporczywością nieznającej sprzeciwu.” – nieznającą (to się miało odnosić do uporczywości, tak?)

„Padające do środka powietrze wypełnia tło swoim zawodzeniem” – przecinek przed „wypełnia”

„ – Zaś ta sama bajka –” – zaś? Nie ucięło tam czegoś?

Cześć.

 

 

 – Ben, wiem że to głupie, ale… – Wzdycha – podeszłam do niej. Spytałam, jak ma na imię. 

Zły zapis dialogu. Jeśli “Wzdycha” to kropka po, a “podeszłam” wielką.

 

 – Odejdź – słyszę jej przytłumiony głos – zostaw mnie samą.

Ten zapis dialogu też mi się nie widzi.

 

Raz jechałem na komisariat po nią, po tym, jak wyrywała dziecko z czyiś rąk.

A tu nie powinno być “czyichś”?

 

 

Chwilę później drzwi samochodu otwiera blondynka z jędrnym, pożądliwym ciałem – Anna.

Pożądliwym?

SJP: pożądliwy «wyrażający pożądanie»

To jej ciało wyrażało pożądanie? Za pożądliwego w tej scence można uznać tego, kto zobaczył Annę, a nie ją samą.

 

– Pojebało cię? – wylewa się z jej ust pogardliwy ton.

– Pojebało cię? – Z jej ust wylewa się pogardliwy ton.

 

 

Jak dla mnie dziwny tekst. Nie jestem przekonany, o czym.

Raz sugerujesz, że dziecko wcześniak, raz, że aborcja – nie do końca wiem, o co w końcu chodzi.

A ogólnie wiem. Moja córka urodziła się z masą 700 gramów, w 29 tygodniu.

Nie wiem więc, kto zalecał aborcję w twoim przypadku i dlaczego. Tylko dlatego, że za wcześnie?

 

Właściwie nie wiem, co z tekstu wynika.

Poruszasz pewien temat, ale nie widzę tu żadnego przemyślenia.

 

Warsztatowo też odnoszę wrażenie, że zdania są budowane dziwnie, itd.

Cześć, @Aaron333 i @silvan.

 

Dziękuję za komentarze i uwagi.

 

Aaron, faktycznie, w tekście nie ma fantastyki, może faktycznie nie powinienem go tutaj wrzucać, ale też nie ma co tego tekstu bronić tym argumentem (albo raczej wszystko na ten argument zrzucać), bo jak na taki temat, powinienem go mocniej dopracować. Plus popełniłem wiele błędów, z których niektóre przedstawiłeś (dzięki serdeczne). 

 

Silvan, faktycznie można odnieść takie wrażenie. Jeśli uważasz (bo ja tam jestem mało doświadczony) że tekst może dotknąć kogoś bardzo mocno, to daj znać i go usunę. Co do dialogów to jeszcze mi się ta interpunkcja myli. Mniej więcej rozumiem o co chodzi, ale muszę sobie dopracować praktyką. Wpoić sobie nawyk budowania dialogów pod względem technicznym. Co to warsztatu, to chciałem troszkę poeksperymentować ze zdaniami i wyszło jak wyszło. 

 

 

Dziękuję serdecznie i pozdrawiam!

 

Jestem równie doświadczony, jak Ty ;)

Nie wiem, czy może kogoś dotknąć. Nie mogę wyrażać się za wszystkich.

Mnie nie dotyka.

Bardziej chodzi mi o zgłębienie tematu przez Ciebie (poruszasz trudne tematy, wypadałoby więc obeznać się z nimi), a także o moje większe zrozumienie Twojego tekstu.

Zmierzam do tego, że nie wiem, co się do końca wydarzyło.

 

Czternaście lat po aborcji.

Tej drugiej doczekaliśmy się zbyt wcześnie. 

Jak dla mnie te zdania ze sobą kolidują. W końcu aborcja, czy się doczekali (ale za wcześnie)?

 

Jeśli to aborcja tylko ze względu na spodziewane wcześniactwo, to się to zbytnio nie trzyma kupy.

 

Zqros, ani się waż usuwać tekstu, bo ktoś może poczuć się dotknięty :D Twoje opowiadania nie muszą być poprawne i wygodne dla wszystkich, w czym innym jest moim zdaniem rzecz. Po komentarzu Outta Sewer poczułem się głupio i pomyślałem, że może nie umiem czytać ze zrozumieniem, ale widzę, że nie jestem jedynym, który miał wątpliwości, do czego w sumie doszło w opowieści. Te dwa zdania wskazane przez silvana także i mnie zbiły z tropu. 

Wiadomo, że nie chodzi o to, żeby pisać dosłownie i wszystko tłoczyć czytelnikowi do łba łopatą, ale skoro jakaś część odbiorców tekstu nie zrozumiała, o co chodzi i poczuła się skonfundowana, to moim zdaniem znak, że trzeba by było nad tym obszarem trochę popracować :D

Powodzenia, będę czekał na kolejny tekst!

Hej,

 

taka zajawka ledwie, można by śmiało rozwinąć te wątki – tak jak wskazał Outta i inni. Gaszenie papierosa w aucie było dla mnie poruszające, ja nawet jeść nie pozwalam w moim w samochodzie ;)

 

Kilka jeszcze uwag do tekstu:

 

Pada standardowa odpowiedź. Ciszę przerywa ptak za oknem, który wyśpiewuje tylko mu znane treści.

Dobrze rozumiem, że odpowiedź jest ciszą? Jeśli tak to de facto nie ma odpowiedzi i nie można stwierdzić, że “odpowiedź pada”.

 

Spuchnięte oczy, bezustannym wylewaniem łez kontrastują z jej bladą twarzą.

Coś nie tak z szykiem zdania, dodatkowo co ma opuchlizna do bladości? Propozycja: “Oczy, czerwone od bezustannego wylewania łez, kontrastują z jej bladą twarzą.”

 

Tkwi w nich jakaś chora nadzieja, połączona z uporczywością nieznającej sprzeciwu.

“Nieznającą”? Czy o co chodzi? Kto nie zna sprzeciwu?

 

 – To zwykły zbieg okoliczności.

Hmm… Ja bym raczej powiedział, że sen lub urojenie. No chyba koleś nie wierzy w to, że laska naprawdę rozmawiała z tą dziewczynką?

 

Wypalam już czwartą z rzędu fajkę, za popielniczkę traktując wgłębienie na butelkę. Parę razy gaszę papierosa o kierownicę.

To jest absolutnie bulwersujące! Jak można tak traktować auto!? ;)

 

Chwilę później drzwi samochodu otwiera blondynka z jędrnym, pożądliwym ciałem – Anna.

Raczej: “budzącym pożądanie”. Albo może uprościć: seksownym, kobiecym, kształtnym? Sporo opcji.

 

Próbuje odgonić kłęby dymu, co przypomina starania Syzyfa.

Gdzie dym, a gdzie kamienia toczenie pod górę, Panie kochany? :)

 

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym pisaniu!

Che mi sento di morir

Nie bardzo wiem, Zgrosie, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia, jednak  nie widzę powodu by dołączać łapankę, skoro do tej pory nie poprawiłeś usterek wskazanych przez wcześniej komentujących.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie podobało mi się niestety.

Ten szort to raczej wstęp do czegoś większego, do szerszej historii dramatu. Tutaj dramat jest szczątkowy, a przez to niewyraźny. Jest bohater, który jest nieczuły i wulgarny – tylko tyle można o nim powiedzieć. A największym minusem jest to, że nie ma tu, chociażby nuty fantastyki.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

@AmonRa, Dobra, nie usunę w takim razie :D . Właśnie przedwczoraj skończyłem i zastanawiam się, czy wrzucić, czy jeszcze poczekać. Jak myślisz?

 

@BasementKey, dziękuję serdecznie za komentarz i od razu przepraszam za późną odpowiedź. Tylko mam jedną uwagę, a raczej pytanko do Ciebie odnośnie Syzyfa. Chciałem troszkę inaczej to napisać. Zamiast standardowego “Syzyfowa praca” to “Starania Syzyfa”, aby tekst ogólnie był taki inny. Jeśli dobrze rozumiem, moje myślenie za bardzo nie ma sensu? Prosiłbym o odpowiedź, bo, szczerze, lubię eksperymentować z tekstem (wiem, gdybym się uczył polskiego, to może odpowiedź byłaby oczywista. Teraz, jak jestem na inżynierce, pozostaje uczenie się na błędach xD). Z góry dzięki za odpowiedź.

 

@regulatorzy, Dziękuję za komentarz. Chciałem przedstawić nieszczęśliwą parę. Kobietę, która w młodym wieku zaszła w ciążę i mężczyznę, który wymógł na niej aborcję. On chciał na początku skupić się na karierze i wiedział, że dziecko zamknęłoby mu wiele dróg. Nie zdawał sobie jednak sprawy z konsekwencji tego wyboru. Tytuł i zakończenie miały wskazywać na to, że wybór (aborcja) którego dokonał, będzie go prześladował całe życie.

Też chciałem, żeby każdy wysnuł swoje wnioski. Bo według mnie, największym błędem tej pary było uprawianie seksu, bez pomyślunku o konsekwencjach.

Może płytkie, może nie, w każdym razie źle napisane.

Też uważam, że to nie ma sensu (jeśli chodzi o łapankę). Sam we wcześniejszych komentarzach sugerowałem, że nie będę tekstu poprawiał, a jak już, to napiszę – tak jak mi doradzano – od początku, bardziej przemyślanie. Uwagi biorę do serca i mam nadzieję, że coś z tego wyniosę. 

 

@Sagitt, dzięki za komentarz. Spoko, nie ma sprawy. Co do fantastyki to nigdzie nie było mowy, że jakaś będzie. Jednak chyba rozumiem skąd ten zarzut. W końcu jesteśmy na Nowej Fantastyce. Wezmę to pod uwagę.

 

Dzięki serdeczne za komentarze i pozdrawiam!

 

Zgrosie, dziękuję za wyjaśnienia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@silvan, wybacz, pominąłem Twój komentarz. Masz racje, trochę zbyt dwuznacznie to wszystko brzmi. Będę musiał na takie zdania uważać w przyszłości.

 

@regulatorzy, nie ma sprawy. :D

Zqros jakby nie patrząc, na forum creepypast nikt nie wrzuci romansu bez elementów horroru. Także tutaj teksty bez fantastyki z marszu dostają ten zarzut. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Zqros – hmm… brakuje mi jakiegoś “końca”, puenty, czegoś, co mocniej połączyłoby te dwie krótkie scenki. Rozumiem, że było pisane na konkurs i dlatego tak, a nie inaczej ;)

Jeśli chodzi o fabułę, to nie przeszkadzał mi ani temat, ani brak fantastyki, tylko właśnie brak zakończenia. Dla mnie szorcik w obecnej postaci jest po prostu niepełny ;)

Ale podobało mi się to, w jaki sposób przekazujesz emocje i jak budujesz napięcie. Idziesz w dobrym kierunku.

 

Warsztatowo – nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Widać, że lubisz eksperymentować, bawić się językiem, no i fajnie, jednak jeszcze troszkę masz do szlifowania ;) Warto następnym razem dać opowiadanie na betalistę, można się sporo nauczyć. 

Nowa Fantastyka