- Opowiadanie: dawidiq150 - Przygoda Michaela

Przygoda Michaela

Zapraszam do czytania i komentowania!!!  :) Nie miałem za bardzo pomysłu na tytuł... Ale przecież tytuł nie ma wielkiego znaczenia.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Przygoda Michaela

Miasteczko Calico, Stany Zjednoczone, rok 1863

 

Wcześnie rano, gdy słońce na horyzoncie wyłoniło się dopiero w połowie, Michael jechał konno do pracy. Plantacja kukurydzy, gdzie był zatrudniony znajdowała się dziewięć mil od jego domu. W czasie podróży rozmyślał o swoim szesnastoletnim życiu. Sięgając myślami wstecz, na palcach jednej ręki mógł policzyć dni, w których czuł się w pełni szczęśliwy. Powodem tych trosk był ojciec, który się nad nimi znęcał. Człowiek zły do szpiku kości, który gdyby tylko mógł unieszczęśliwiłby wszystkich ludzi na ziemi. Miał on trzech kumpli i pił z nimi całymi dniami za pieniądze zabrane jemu i mamie. Gdy wracał z libacji wieczorem najczęściej działa się jedna z dwóch rzeczy. Jak był bardzo pijany walił się na łóżko w ubraniu i spał do rana, jeśli nie to bił mamę i dopiero potem walił się na łóżko.

By nie zostać spranym, należało go unikać.

 

***

 

Gdy Michael dotarł do plantacji zdziwiony zauważył, że nie ma nikogo z pracowników. O tej porze wszyscy się już schodzili. Po chwili ujrzał w oddali Roba, inwalidę bez ręki, którego zadaniem było pilnowanie by nikt się nie obijał. Jak się do siebie zbliżyli Rob poinformował Michaela, że wszyscy mają płatny tygodniowy urlop, bo szefowi urodził się syn i ma gest.

Ta wiadomość bardzo ucieszyła Michaela, wolny tydzień oznaczał wycieczkę ze swoją dziewczyną nad odległe o dwa dni drogi jezioro, którą planowali dopiero za dwa miesiące. Będąc w dobrym nastroju zawrócił konia i ruszył w drogę powrotną. Dotarł do domu i gdy zsiadał ze swojego wierzchowca, usłyszał podniecone, przyciszone głosy kilku osób, stojących za rogiem budynku. Rozpoznał, że jeden z nich należy do jego ojca. Zaczął podsłuchiwać, zaciekawiony, gdyż nigdy nie słyszał by ojciec był taki podekscytowany i niemal radosny.

Słuchał przez kilka minut i mimo że nie od początku, to zrozumiał o czym mówią. Trzech kumpli od kieliszka namawiało ojca, by razem napadli na dyliżans, który przewoził dużą ilość pieniędzy.

Wtedy zaświtała mu bardzo śmiała, ale jakże obiecująca myśl. Pojedzie do szeryfa i poinformuje o wszystkim, prosząc przy tym o anonimowość. Zrobią obławę i jego znienawidzony ojciec trafi za kratki.

 

***

 

Skończyli rozmawiać i czwórka pijaków w dobrych humorach ruszyła jak zwykle do baru. Michaela śmieszyła ta sprawa, czuł dla nich politowanie. Uważał, że porywają się z motyką na słońce i na pewno trafią do więzienia on jednak chciał mieć co do tego pewność.

Gdy się oddalili, chłopak ponownie wsiadł na konia i ruszył okrężną, rzadko uczęszczaną drogą. Wybrał ją by absolutnie nikt go nie widział.

Opuścił miasteczko i już po chwili bez pośpiechu jechał rozległą doliną. Z lewej strony miał las, natomiast z prawej suchy, górzysty step.

Rozmyślał i oglądał okolicę, gdy nagle, jakieś sto dwadzieścia stóp przed nim znikąd pojawiła się olbrzymia prostokątna ściana. Miała czarno srebrny kolor i unosiła się trzy stopy nad ziemią. Zbliżała się w jego stronę i po chwili Michael zrozumiał, że to nie ściana tylko olbrzymi obiekt, który przed chwilą niewidzialny, teraz powoli wyłaniał się z niczego.

Zatrzymał konia i wytrzeszczył oczy zdumiony. Kompletnie nie wiedząc, co miał o tym myśleć. Jakby tego było mało zauważył, że od lasu wysoko nad ziemią niczym ptak leciał w jego stronę mały przedmiot.

Zbliżał się bardzo szybko i gdy Michael miał pewność, że się z nim zderzy, było już za późno na jakąś reakcję. Obiekt wysunął igłę i wbił ją w ramię Michaela. Potem powtórzył czynność na jego koniu.

Prawie natychmiast chłopak stracił przytomność.

 

***

 

Gdy się ocknął i otworzył oczy, otaczała go ciemność. Był senny i by się nieco ocucić potarł mocno dłońmi twarz. Nie był skrępowany. Lecz gdy rękami badał otoczenie, szybko zrozumiał, że był uwięziony w bardzo małym pomieszczeniu o kształcie prostokąta mniej więcej pięć na cztery stopy. Ściany były gładkie a przed sobą na podłodze wyczuł jakiś średniej wielkości przedmiot, przyszło mu do głowy, że to koryto dla świń.

Nic nie mógł zrobić by zmienić swoją beznadziejną sytuację. Więc siedział i czekał. Nachodziły go różne myśli, niektóre powodowały, że strach ściskał mu żołądek.

Minęło może pół godziny, gdy usłyszał syczący dźwięk. Z lewej strony jakieś sześćdziesiąt stóp od niego zaczęło wpadać światło. Coraz więcej i więcej. Zrozumiał, że to drzwi budynku otwierają się. Po chwili światła było na tyle, że mógł dokładnie obejrzeć swoje otoczenie. Ściany jego celi były przeźroczyste, ujrzał dziesiątki pomieszczeń podobnych do siebie różniących się jednak wielkością. Były usytuowane w rzędach między którymi można było spokojnie przejść.

W środku uwięziono przeróżne zwierzęta. Jednak zauważył, że gatunki nie powtarzały się. Nie było dwóch takich samych osobników. Zaraz obok niego rozpoznał swojego konia, a dalej zauważył świstaka, wilka, gazelę… Ujrzał też w mniejszych celach pająki, skorpiony i inne małe żyjątka. Obok niego było jeszcze sześć wolnych pomieszczeń.

U wejścia do wielkiego obiektu, tam skąd teraz dostawało się światło, pojawił się robot przypominający gigantycznego pająka. Cienkimi ramionami przymocowanymi do niewielkiego korpusu i zakończonych szczypcami trzymał nieprzytomnego dzikiego osła. „Kolejne zwierzę do kolekcji” – pomyślał Michael.

Robot mechanicznymi ruchami zbliżał się, aż doszedł do wolnej celi obok chłopaka. Gdy stanął przed nią jej ściany zaczęły się przesuwać w taki sposób by mogła pomieścić zwierzę. Potem szyba odsunęła się i pomieszczenie stanęło otworem. Następnie dziki osioł został w nim umieszczony.

Gdy robot opuścił obiekt, wielkie drzwi zamknęły się i znowu zapadła ciemność.

Minęły trzy godziny i sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie.

 

***

 

W pewnym momencie niespodziewanie na suficie zapaliły się setki lamp. To było coś nowego. Michael wstał, zastanawiając się co teraz nastąpi. Przez chwilę nic się nie działo, aż nagle w naczyniu, przypominającym koryto, w którym znajdowała się niewielka dziurka, coś zaczęło bulgotać. Zielona gęsta papka powoli wypełniała srebrne naczynie.

Chłopak domyślił się, że jest to pożywienie. Karmiono go. To wszystko było nieprawdopodobne, zrozumiał, że jest traktowany jak zwykłe zwierzę. W jego głowie kłębiły się dziesiątki pytań.

Dotknął palcem substancji. Była gorąca, niemal parzyła. Nie odczuwał dużego głodu, więc zdecydował się tylko jej skosztować. Miała dziwny smak, nigdy czegoś takiego nie jadł. Niczym grzanki znajdowały się w niej małe kuleczki. Była lekko słonawa.

Niektóre zwierzęta zaczęły jeść. Miał czas dokładniej przyjrzeć się swojemu otoczeniu. Poza grubymi kablami, które biegły po suficie, nie spostrzegł nic, czego by wcześniej nie zauważył.

Od tej chwili to co się działo było powtarzalne. Karmienie, gaszenie świateł, co jakiś czas wielkie drzwi otwierały się i robot o kształcie pająka przynosił kolejne zwierzę, włączanie oświetlenia na karmienie i tak w kółko. Musiało to trwać kilka dni. Michael zmuszony był do żywienia się tym, co mu podawano, a w rogu jego celi uzbierała się śmierdząca kupka odchodów.

Czas mijał, chłopak nie miał pojęcia ile czasu upłynęło od uwięzienia go. Całkowicie stracił rachubę. Jednak w końcu wszystkie cele miały swojego mieszkańca.

Niedługo po tym jak ostatnie pomieszczenie zostało zapełnione, obiektem zatrzęsło i dało się usłyszeć głośny, rzężący dźwięk.

Całkowicie zmechanizowany statek obcych, w którym znajdowało się wiele gatunków ziemskich zwierząt a także jeden człowiek włączył silniki i powoli zaczął się unosić. Nabierał prędkości, leciał coraz szybciej aż w końcu opuścił orbitę Ziemi.

Jego celem był olbrzymi statek – matka, baza znajdująca się w odległości trzystu tysięcy kilometrów od Ziemi. Technologia jakiej używali obcy była na tyle rozwinięta, że pokonał tę odległość w trzy doby. Potem zaczął hamować, zwalniał coraz bardziej aż będąc bardzo blisko prawie całkiem się zatrzymał. Drzwi hangaru czekały otwarte od dłuższego czasu. Wleciał więc powoli, ostrożnie.

Musiał osiąść w dokładnie wyznaczonym miejscu. Co przez operatora, który znajdował się w bazie wymagało staranności i skupienia.

Hangar ponownie został zamknięty a statek z ziemskimi zwierzętami na pokładzie w końcu poprawnie zadokował.

Minęło około pół godziny. Nagle w statku zaczynając od jednego końca cele niczym windy w odstępach około minuty zaczęły zjeżdżać w dół.

Przyszedł też czas na Michaela. Gdy jego cela zjeżdżała ujrzał olbrzymie pomieszczenie w którym znajdowały się różnej wielkości i kształtu obiekty których przeznaczenia nawet się nie domyślał. Potem winda przestała poruszać się w pionie tylko w poziomie. Przemieszczała się szerokim korytarzem po którego bokach co kilka metrów mijał drzwi. W końcu zatrzymała się, pokój po jego prawej stał otworem. Jedna ze ścian celi w której się znajdował rozsunęła się a inna poruszając wypychała go z taką siłą, że nic nie mógł zrobić i po chwili znalazł się w kolejnej celi a drzwi za nim zamknęły się.

Tym razem pomieszczenie miało duże większe rozmiary, jednak nie było w nim kompletnie nic oprócz naczynia do karmienia które wyglądało tak samo jak poprzednie. Na suficie znajdowała lampa dająca mocne oświetlenie.

 

***

 

Po chwili z jednej ze ścian wysunęło się coś jakby szuflada. Zaciekawiony Michael podszedł by się jej przyjrzeć. To co ujrzał w środku bardzo go zaciekawiło. Znajdowały się tam dziwne kostki w kształcie sześcianów. Było ich sześć, każda czarnego koloru. Wziął jedną do ręki. Na ściankach mieściły się białe kropki. Od jednej do pięciu na jednej ściance nie było nic. Gdy je oglądał zauważył, że kostki są identyczne.

Michael zrozumiał, że to jakiś test i nie zaszkodzi go dobrze rozwiązać. Ustawił więc kostki tak, że na pierwszej nie było nic i kolejno przybywało po kropce. Zadowolony z siebie popchnął szufladę która wsunęła się w ścianę i szczęknął jakiś mechanizm.

„Co się teraz stanie?” – Michael nie mógł się doczekać. Nie minęła minuta a szuflada ponownie wysunęła się. Tym razem na kostkach znajdowały się wielokąty. Ustawił je zaczynając od trójkąta. Potem był kwadrat i tak dalej. Kolejne zadania miały wyższy poziom trudności, kostki był różnokolorowe i na ich ściankach widniały różne znaki.

Rozwiązał pięć zadań. Szóste okazało się zbyt trudne. W ten sposób ten dziwny i ciekawy test się zakończył. Zamiast tego ściana naprzeciwko drzwi rozsunęła się i ukazał się okrąg o średnicy czterech stóp wewnątrz okręgu powierzchnia miała czarny kolor i działała jak lustro. Michael ujrzał w niej swoje odbicie.

Światło zgasło. W pokoju zapanowała całkowita ciemność. Nagle nastąpił błysk. Potem drugi i trzeci. Światło ponownie zapaliło się i wszystko wróciło do pierwotnej postaci. Nic nie działo się przez następne kilka godzin. Michaela zaczęła brać senność. Położył się i usnął.

Gdy się obudził poczuł zapach jedzenia. W korytku znajdował się pachnący i ciepły placek zwinięty niczym naleśnik. Miał żółto brązowy kolor. Chłopak wziął się za jedzenie odczuwał bowiem wielki głód. Smak potrawy był doskonały. Nie słony jak poprzednie tylko słodki. Chciało mu się pić i jak na życzenie naczynie zaczęło wypełniać się wodą. Gdy zjadł i wypił usiadł bezradny na podłodze. Co go jeszcze spotka? Nie miał pojęcia.

Po chwili drzwi jego celi otworzyły się i pojawił się w nich jakiś dziwny stwór. Mierzący około dwóch stóp pionowy pręt o czarnej barwie wokoło którego wirowały niezliczone ilości drobinek o różnym kolorze tworząc jakby gigantyczne, symetryczne jajko. Kosmita unosząc się nad podłogą wleciał do pokoju, za nim ukazał się następny identyczny z tym, że jego wirujące drobinki o różnych kolorach rozmieszczone były inaczej.

Te dziwne osobniki zaczęły wydawać różne dźwięki przy tym wymieniając się drobinkami o różnych kolorach. Trwało to nie dłużej niż minutę. Następnie wleciał robot którego Michael już znał. To on wbił mu igłę sprawiając, że stracił przytomność.

Chłopak cofnął się lecz i tak nie uniknął ponownego wbicia igły w rękę. Dziwne istoty znowu zaczęły się ze sobą porozumiewać. Michael tym razem nie stracił przytomności a zamiast tego czucie w członkach. Przewrócił się na plecy a potem przy pomocy robota ze szczypcami został umieszczony na unoszącej się w powietrzu platformie.

Cały czas był świadomy, gdy transportowano go przez wielkie korytarze i olbrzymie hale. Ponownie widział, przedmioty których przeznaczenia nie znał. Ostatecznie położono go na fotelu o lekko do tyłu odchylonym oparciu. Przed sobą widział szerokie na trzydzieści stóp i wysokie na dwanaście urządzenie którego funkcji nawet się nie domyślał.

Był to komputer o niezwykle rozwiniętej technologii którego moc obliczeniowa była tak ogromna, że ludzie nigdy nie mieli osiągnąć takiej techniki choćby w jednym procencie.

Potem otoczyły go roboty inne niż widział do tej pory i ku jego przerażeniu zaczęły coś robić z jego głową. Przy pomocy piły otworzono mu czaszkę. Następnie setki kabelków które przymocowane były do wielkiego komputera zostały w delikatny sposób wbite w jego korę mózgową.

Obecne przy tym były istoty stworzone z czarnego rdzenia wokoło którego wirowały kolorowe drobinki. Nie miały oczu jednak Michaelowi wydawało się, że w jakiś sposób wszystko obserwują.

Gdy operacja się zakończyła chłopak mógłby przysiąc, że te obce istoty były podekscytowane. Po dłuższej chwili włączono ogromny komputer. O jego pracy świadczyły głośno pracujące wentylatory.

 

***

 

Przy pomocy olbrzymiego komputera Michael zaczął komunikować się z obcymi. Polegało to na tym, że gdy chciał coś przekazać, musiał na tej myśli się mocno skoncentrować. Komputer impulsy elektryczne jego mózgu przetwarzał w taki sposób, że kosmici mogli je odczytać w ich języku.

Minęły dwie godziny, aż nauczył się to poprawnie robić.

Możliwość komunikacji działała w obie strony.

Od momentu kiedy wszystko zaczęło iść płynnie i bezproblemowo, codziennie po czternaście godzin obie strony opowiadały o sobie i dyskutowały. Gdy zachodziła taka potrzeba odłączano kabelki z mózgu i przykrywano go ochronną powłoką.

Po czterech dobach Michael miał obszerną wiedzę na temat obcej rasy. Sam też przekazał im wszystko co przychodziło mu na myśl, opowiadał o sobie i o życiu na Ziemi. Powiedział im też o swoim ojcu, który maltretował jego i matkę.

W końcu spytał co zamierzają z nim zrobić. Obcy odpowiedzieli, że nie ukończyli badań na Ziemi a także potrzebują dalej prowadzić badania na nim. Jednak istnieje szczęśliwe dla niego wyjście. Odstawią go na Ziemie, wróci bezpiecznie do domu zamiast tego wezmą jego ojca. Stwierdzili, że będzie to lepsze ze względów etycznych.

Tak też uczyniono. W środku nocy, gdy wszyscy smacznie spali. Michael wyposażony w strzykawkę ze środkiem usypiającym zakradł się i zaaplikował ją ojcu. Potem wywlókł go na zewnątrz, gdzie czekał mały statek z wystarczająco dużą ładownią zdolną zmieścić człowieka.

 

***

 

Rano, gdy matka ujrzała syna popłakała się ze szczęścia. Usiedli przy stole i jedząc chłopak opowiadał po kolei wszystko co mu się przydarzyło. Reakcja kobiety była naturalna, uznała bowiem, że jej syn postradał zmysły. Wtedy on pokazał jej bliznę wokoło głowy.

Potem udał się pieszo do swojej dziewczyny. Cieszył się na myśl, że zaimponuje jej dużą wiedzą.

Koniec

Komentarze

Cześć,

masz tutaj masę błędów. Sam nie jestem ekspertem od interpunkcji, ale nawet ja widzę, że w niektórych zdaniach, w ogóle nie ma przecinków. Do pewnego momentu wybierałem i zaznaczałem, gdzie powinny być, ale później się poddałem. Czasami zdarzało Ci się mylić czasy (był/jest). Historia niestety też mnie nie porwała. Trochę mi to przypominało opowieści “ofiar ufo” z pseudonaukowych programów.

Liczę, że następne Twoje opowiadanie bardziej mi podejdzie.

Poniżej wrzucam błędy:

 

Jak się do siebie zbliżyli Rob poinformował Michaela, że wszyscy mają płatny tygodniowy urlop bo szefowi urodził się syn i ma gest.” – Wydaje mi się, że bardziej pasowałoby „gdy się spotkali” I brakuje przecinka przed „bo”

 

„gdy zsiadał ze swojego wierzchowca usłyszał podniecone, przyciszone głosy kilku osób stojących za rogiem budynku” – przecinki przed „usłyszał” i „stojących”

 

„usłyszał podniecone, przyciszone głosy… nigdy nie słyszał by ojciec był taki podniecony” powtórzenie

 

„pojedzie do szeryfa i poinformuje o wszystkim prosząc przy tym o anonimowość.” – brak przecinak przed „prosząc”

 

„Zatrzymał konia i zaczął wytrzeszczać oczy zdumiony.” – wytrzeszczył

 

„Kompletnie nie wiedząc co ma o tym myśleć.” – brak przecinak przed „co” i „miał” zamiast ma.

 

„niczym ptak leci w jego stronę mały przedmiot” – leciał.

 

„Zbliżał się bardzo szybko i gdy Michael miał pewność, że się z nim zderzy zrobiło się za późno na jakąś reakcję.” – brak przecinak przed „zrobiło się”, chociaż ja bym to w ogóle zastąpił innym zwrotem.

 

„Obiekt wysunął igłę i wbił ją w ramię Michaela wstrzykując coś.” – przecinek przed „wstrzykując” i w ogóle tę pogrubioną część bym zamienił

 

„Gdy się ocknął i otworzył oczy otaczała go ciemność” – przecinek przed „otaczała”

 

„rozumiał, że jest uwięziony w bardzo małym pomieszczeniu” – był

 

„Zrozumiał, że to drzwi budynku w którym się znajdował otwierają się” – zdanie do poprawy

 

„Ściany jego celi były przeźroczyste ujrzał dziesiątki pomieszczeń podobnych do jego różniących się jednak wielkością” – przecinek przed „ujrzał” i „różniących”; „siebie” zamiast „jego”

 

„rozpoznał swojego konia a dalej zauważył” – przecinek przed „a”

 

„U wejścia do wielkiego obiektu tam skąd teraz dostawało się światło pojawił się robot przypominający gigantycznego pająka.” – przecinek przed „tam” i „pojawił”

 

„Minęły trzy godziny w czasie których sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie. Drzwi się otwarły, wszedł robot niosąc uśpione zwierzę, następnie umieścił je w celi i ponownie wyszedł.” – ten fragment mi się nie podoba. Pierwsze zdanie na pewno do przerobienia, a drugie jest zbędne, bo dublujesz przekaz.

 

„Michael wstał zastanawiając się co teraz nastąpi” – przecinek przed „zastanawiając”

 

„aż nagle w naczyniu przypominającym koryto w którym znajdowała się niewielka dziurka coś zaczęło bulgotać.” – przecinki przed „przypominającym”, „w którym” „coś”

 

„Poza grubymi kablami, które przytwierdzone biegły po suficie nie spostrzegł nic czego by wcześniej nie zauważył.” – przecinek przed „nie spostrzegł”, „czego”

 

„Michael zmuszony był do żywienia się tym co mu podawano a w rogu jego celi uzbierała się śmierdząca kupka odchodów.” – przecinki przed „co” i „a w rogu”

 

„Całkowicie zmechanizowany statek obcych, w którym znajdowało się wiele gatunków ziemskich zwierząt a także jeden człowiek włączył silniki” – przecinek przed „a także” i „włączył”

 

„Potem winda przestała poruszać się w pionie w dół tylko w poziomie” – „dół” zbędne

 

„Po chwili drzwi jego celi otworzyły się i pojawił się w nich jakiś dziwny twór. Mierzący około dwóch stóp pionowy pręt o czarnej barwie wokoło którego wirowały niezliczone ilości drobinek o różnym kolorze tworząc jakby gigantyczne, symetryczne jajko. Twór unosząc się nad podłogą wleciał do pokoju, za nim ukazał się następny identyczny twór z tym, że jego wirujące drobinki o różnych kolorach rozmieszczone były inaczej.” – powinno być “stwór” i powtarza się

 

„Michael wyposażony w strzykawkę ze środkiem usypiającym zakradł się i zaaplikował mu ją” – komu? Domyślam się, że ojcu, ale to powinno być wyraźnie zaznaczone

 

 

Aaron333 wielkie dzięki!!! Korekta była potrzebna. Nie wiedziałem, że aż tak dużo przecinków brakuje. Ja jestem niepełnosprawny i to dlatego.

 

Szkoda, że opowiadanie się nie spodobało. Czekam jednak na powody dlaczego? Bym mógł w przyszłości to zmienić. Już niedługo piszę nowe opowiadanie. Mam już nawet pomysł.

 

Pozdrawiam serdecznie bo poświęciłeś mi dużo czasu.

Jestem niepełnosprawny...

Witaj Dawidzie!

 

Na początek trochę spraw technicznych.

Skończyli rozmawiać i czwórka meneli

Nie wiem czy to słowo pasuje do treści i czasu, w którym dzieje się akcja. Może po prostu pijacy?

 

Robot

Nie wiem, czy Michael powinien znać to słowo, jeśli żyje w środku XIXw.

 

Było ich sześć, każda czarnego koloru, wziął jedną do ręki.

Po koloru dałbym kropkę.

 

Był to komputer o niezwykle rozwiniętej technologii którego moc obliczeniowa była tak ogromna, że ludzie nigdy nie mieli osiągnąć takiej techniki choćby w jednym procencie.

Skąd Michael wie czym jest komputer? W tamtych czasach jeszcze go nie wynaleziono. Narrator wybiega tutaj trochę przed szereg i odbiera postaci wiarygodności.

 

 

Potem otoczyły go roboty inne niż widział do tej pory i ku jego przerażeniu zaczęły coś robić z jego głową. Przy pomocy piły otworzono mu czaszkę. Następnie setki kabelków które przymocowane były do wielkiego komputera zostały w delikatny sposób wbite w jego korę mózgową.

Tak bez znieczulenia? Bez sali operacyjnej? Michael również nie brzmiał tutaj jak ktoś przestraszony czy zagubiony taką sytuacją.

 

Rano, gdy matka ujrzała syna popłakała się ze szczęścia. Usiedli przy stole i jedząc chłopak opowiadał po kolei wszystko co mu się przydarzyło. Reakcja kobiety była naturalna, uznała bowiem, że jej syn postradał zmysły. Wtedy on pokazał jej bliznę wokoło głowy.

Potem udał się pieszo do swojej dziewczyny. Cieszył się na myśl, że zaimponuje jej dużą wiedzą.

Ma też problem z zakończeniem. Matka w ogóle nie skomentowała faktu, że brakuje ojca – ani pozytywnie, ani negatywnie. Powinno jakkolwiek zareagować na takie coś.

Co do pogrubionego – tutaj też można było opisać reakcję matki na te blizny – uwierzyła mu czy stałą przy swoim?

Podkreślone – nie wiem, czy dziewczyna faktycznie byłaby pod wrażeniem jego wiedzy, prędzej zareagowałaby jak matka.

 

Jeszcze wracając do czasu i miejsca akcji – czy Calico znajduje się w Kaliforni i jest prawdziwym miastem? Jeśli tak, zostało ono wybudowane dopiero w 1881 roku. Jeżeli natomiast to jest Twoje fikcyjne miasteczko – w porządku.

Jednak gryzie mi się tutaj data – 1863. Był to środek wojny secesyjnej i nie wiem, czy miasteczko byłoby takie spokojne, a ludzie w ogóle by nie wspominali tych wydarzeń. Może zmień datę na trochę późniejszą? Tutaj też jest delikatny zgrzyt, jednak pamiętaj, nie jestem tutaj ekspertem:

 

Gdy Michael dotarł do plantacji zdziwiony zauważył, że nie ma nikogo z pracowników.

Wojna secesyjna tyczyła się między innymi problemu niewolnictwa i to właśnie to słowo pasowałoby tutaj bardziej. Jednak jak wspomniałem, nie jestem wielkim znawcą historii Ameryki, zdecydowanie wole Brytyjską.

Jednak forma ‘pracownik’ – pasuje do postaci Michaela – w końcu ma jakąś pracę i zarabia.

Jak już mówiłem, to tylko luźna sugestia, może poczytaj o tym więcej na internecie lub w książkach?

 

Co do całości opowiadania – podobało mi się. Akcja działa się bardziej logicznie i mniej chaotycznie jak w Cielesnym więzieniu. Tutaj nie było takich przeskoków, choć relacja Michaela z obcymi była trochę zbyt na jego korzyść – może następnym razem postać powinna jakoś przekonać swojego oponenta? Bo tutaj idą mu na rękę, choć jest tylko zwykłym człowiekiem, którego traktowali jak bydło. Sam fakt, iż ojciec się nad nimi znęca nie byłby przekonujący do takiej zmiany – chyba że to bardziej współczujący kosmici ;)

Podsumowując – moim zdanie dobre opowiadanie Dawidzie, fabuła prosta, lecz przyjemna. Oby tak dalej. Słuchaj wskazówek innych, czytaj książki i pisz, a będzie coraz lepiej!

Pozdrawiam!

 

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

DanielKurowski1 dzięki :)))

 

Faktycznie twoje uwagi są jak najbardziej słuszne i dziwię się, że tych nielogiczności nie zauważyłem. Ale spoko ja to wszystko na razie traktuję jako naukę! Bardzo dziękuję za wskazówki!!! Spieszę napisać, że jestem bardzo wdzięczny za poświęcony czas.

 

Masz rację, że moje opowiadania są proste, ja staram się żeby czytelnik wszystko dobrze rozumiał ale to też jest zasłona dymna bo np. nie byłbym w stanie napisać kryminału :) gdzie autor bawi się z czytelnikiem i jest niezwykle inteligentny.

 

Jeszcze raz dzięki, z takimi przyjaciółmi na pewno daleko zajdę :)

 

PS.

Ja już piszę nowe opowiadanie, mam uważam dobry pomysł.

 

 

Jestem niepełnosprawny...

@dawidiq150 Doceniam wysiłek włożony w ten utwór i trud, by uczynić go zrozumiałym, ale prawdę mówiąc czytało mi się go ciężko. Z początku zakładałem, że autor po prostu celowo stosuje tak wielką liczbę potknięć (o którym już wspomnieli poprzedni komentatorzy) – by osiągnąć jakiś efekt artystyczny – jednak nic takiego nie nastąpiło. Niestety, nie kupuję tego opowiadania zupełnie. To co by mogło pomóc to pewnie zmiana sposobu narracji na wszystkowiedzący (bo co prawda on czasem sugeruje wszechwiedzę, ale jednak nie czuje się tego – i rzeczywiście człowiek się zastanawia, skąd bohater mógł wiedzieć co to komputer, robot, czy skąd wie, że ten komputer jest tak zaawansowany, że ludzie nigdy nie osiągną nawet jednego procenta jego możliwości).

Fajnie, że piszesz kolejne opowiadanie, bo co do tego trudno mi cokolwiek więcej Ci doradzić – bo zmieniłbym w nim wszystko – chyba każdy znak, całą fabułę, kreację bohatera itp. ale to już nie byłoby to samo opowiadanie ;-)

Pozdrawiam i życzę powodzenia w kolejnych próbach!

entropia nigdy nie maleje

Jim dziękuję za przeczytanie i komentarz!!! Czasami niezwykle ciężko mi przelać na papier swoje pomysły. Myślę, główkuję, nad jednym zdaniem nawet i dwadzieścia minut. Muszę przyznać, że to wielka sztuka :)

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Cześć dawidiq150,

Szkoda, że opowiadanie się nie spodobało. Czekam jednak na powody dlaczego? Bym mógł w przyszłości to zmienić. Już niedługo piszę nowe opowiadanie. Mam już nawet pomysł.

 Jeśli chodzi o tematykę, to po prostu nie lubię historii o porwaniach przez kosmitów. To nie moja bajka. Dlatego o ile na błędy łatwiej mi przymknąć oko (pewnie przez to, że sam też je robię), to fabuła musi mi się spodobać. Inaczej, nawet pomimo dobrego warsztatu, całość może mi nie podejść. To jednak całkowicie subiektywna kwestia. Wszystkich nie zadowolisz :D

Jakbyś kiedyś napisał coś z zombie, to wtedy nawet daj znać w wiadomości prywatnej, jako psychofan zombie, z radością zapoznam się z każdym opowiadaniem, w którym występują :D

Przygoda Michaela niespecjalnie mi się spodobała, a to dlatego, że nie opowiedziałeś tutaj nic nowego – ot, jeszcze jeden przypadek chłopaka uprowadzonego przez UFO, a potem, w telegraficznym skrócie, przedstawiłeś szereg wzmianek o tym, co się z nim działo. Wszystko to zdało mi się mało wiarygodne i niezbyt ciekawe.

Wykonanie… No cóż, Dawidzie, zdarzało Ci się pisać znacznie lepiej.

 

Miała czar­no srebr­ny kolor… ―> Miała srebrzystoczarny kolor

 

Zaraz obok niego roz­po­znał swo­je­go konia… ―> Tuż obok roz­po­znał swo­je­go konia

 

Cien­ki­mi ra­mio­na­mi przy­mo­co­wa­ny­mi do nie­wiel­kie­go kor­pu­su i za­koń­czo­nych szczyp­ca­mi… ―> Cien­ki­mi ra­mio­na­mi przy­mo­co­wa­ny­mi do nie­wiel­kie­go kor­pu­su i zakończonymi szczyp­ca­mi

 

Jego celem był ol­brzy­mi sta­tek – matka… ―> Jego celem był ol­brzy­mi sta­tek-matka

W tego typu połaczeniach używamy dywizu, nie półpauzy; bez spacji.

 

Mu­siał osiąść w do­kład­nie wy­zna­czo­nym miej­scu. Co przez ope­ra­to­ra, który znaj­do­wał się w bazie wy­ma­ga­ło sta­ran­no­ści i sku­pie­nia. ―> Mu­siał osiąść w do­kład­nie wy­zna­czo­nym miej­scu, co od ope­ra­to­ra, który znaj­do­wał się w bazie, wy­ma­ga­ło sta­ran­no­ści i sku­pie­nia.

 

windy w od­stę­pach około mi­nu­ty za­czę­ły zjeż­dżać w dół. ―> Masło maślane – czy coś może zjeżdżać w górę?

 

Potem winda prze­sta­ła po­ru­szać się w pio­nie tylko w po­zio­mie. ―> Chyba miało być: Potem winda prze­sta­ła po­ru­szać się w pio­nie i zaczęła w po­zio­mie.

 

Na su­fi­cie znaj­do­wa­ła lampa da­ją­ca mocne oświe­tle­nie. ―> Na su­fi­cie znaj­do­wa­ła się lampa, da­ją­ca mocne oświe­tle­nie.

 

Mi­cha­ela za­czę­ła brać sen­ność. ―> Mi­cha­ela za­czę­ła ogarniać sen­ność. Lub: Michael poczuł senność.

 

Miał żółto brą­zo­wy kolor. ―> Miał żółtobrą­zo­wy kolor.

 

Chło­pak wziął się za je­dze­nie… ―> Chło­pak zabrał się do jedzenia

 

ko­smi­ci mogli je od­czy­tać w ich ję­zy­ku. ―> …ko­smi­ci mogli je od­czy­tać w swoim ję­zy­ku.

 

Od­sta­wią go na Zie­mie… ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka