- Opowiadanie: Leshek71 - Zając Amadeusz

Zając Amadeusz

Ku przestrodze

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Zając Amadeusz

Środek lasu przecinały dwa snopy samochodowych, świetlnych szperaczy, układających się w trójkąt opatrzności. Samochód pędził przez mrok. Cichociemny ciemną nocą… 

Było pusto. Żadnego poblasku, żadnego samochodu z naprzeciwka. Pędził coraz odważniej. Tylko las i nic ponad las…

Droga wiła się wśród drzew, w prawo, w lewo. Łagodnie to wznosiła się, to opadała. Senność nie dawała się we znaki. Atrakcja. Tu i teraz kierowca był panem sytuacji. Prawdziwym rajdowcem, Kubicą nocy.

 

* * *

 

Ciemność co chwilę rozświetlały niebieskie błyski kogutów wozów policyjnych i karetki. Samochód, który jeszcze niedawno pędził pewnie wśród lasów stał na uboczu grzecznie, pokornie wyciszony. Świetlny trójkąt znacznie zmniejszył swój zasięg, schudł nieco, kleił się tylko do jednego reflektora. Nie przypominał już trójkąta opatrzności. Pod butami chrzęściły okruchy szyby. Kilkadziesiąt metrów wcześniej rozbito nie-piknikowy tym razem niebieski parawan. Otulał pod białą płachtą ułożone na granicy światów – asfaltu i błotnistego pobocza – bezduszne już człowieka ciało. Kolejne pytanie jakim cudem, skąd się tam znalazł, wbrew rozsądkowi pośrodku lasu, daleko od jakiejkolwiek chaty – pozostało bez odpowiedzi.

W radiowozie pochylone głowy, w szoku i przerażeniu.. Bez myśli, bez perspektyw.

– W sytuacji recydywy, to chyba nie najlepszy dzień dla pana, panie kierowco – rzekł sierżant Nieszczęsny – ma pan szczęście. Gdyby nie ten zając…

 

* * *

 

Bóczek przymrużył oczy. Spojrzał na syna, który z poirytowaniem pokiwał głową… 

– A nie mówiłem? On się niczego nie nauczy…

– Czekaj. Daj mu szansę. Amadeusie ….

Anioł z uśmiechem skinął głową i zajęczym susem wskoczył pod nadjeżdżający samochód. Trzepnęło, przeturlało i wypluło w smrodzie dymu pojazdu. Kierowca zaklął i depnął na hamulec. Świat stanął w miejscu, a samochód pędził jeszcze. Tamtego dnia padał deszcz rozmywając klejący się do szyby mrok z odrodzonym wspomnieniem bólu i cierpienia. Wstrząsu na długie lata. Ponownie zaklął zwalniając jeszcze i pozwalając by świat ruszył ponownie w niezatrzymywalnym swym biegu życia. Już nie przyspieszył rozpamiętując chwile…

 

Po uderzeniu w zderzaku śladu żadnego nie było, ani rysy otarcia. Ale puste dziury po wyrwanych z impetem czujnikach paliły pustką przeszłych wspomnień i przyszłych kosztów… 

Ku przestrodze, ku pamięci… Bóczek pokiwał palcem, a zając pokicał dalej…

 

Koniec

Komentarze

Cześć,

niestety, ale Twoje opowiadanie mi nie podeszło. Chyba teksty filozoficzne nie są dla mnie. Gdyby nie to, że tekst jest krótki, pewnie nie dałbym rady dobrnąć do końca. Poniżej wrzucam parę błędów, które rzuciły mi się w oczy:

 

“bezduszne już człowieka ciało” – pozbawione duszy

“W radiowozie pochylone głowy, w szoku i przerażeniu.. Bez myśli, bez perspektyw.” – w wielokropku brakuje jednej kropki. Nie wiem też do czego odnosi się ta pogrubiona część. To było o gliniarzach?

“Kilkadziesiąt metrów wcześniej rozbito nie-piknikowy” – dalej

“Po uderzeniu w zderzaku śladu żadnego nie było, ani rysy otarcia” – z tym zdaniem jest coś nie tak

Szczerze mówiąc nie wiem, co się wydarzyło w opowiadaniu. Bohater jechał nocą przez las, miał wypadek, ale jednocześnie go nie miał, bo anioł pod postacią zająca wyskoczył na drogę i zmusił do zahamowania? O co chodziło z namiotem, który “tym razem” nie był piknikowy? Zrozumiałam to tak, że służby przybyłe na miejsce zasłoniły ciało, ale zaraz później przeczytałam, że policjanci są przerażeni… właśnie przez ten namiot?

Niektóre zdania wydały mi się mało sensowne, przepoetyzowane. Bóczek wygląda jak błąd ortograficzny, chociaż domyślam się, że miał być małym bogiem (chyba?).

Niestety, nie podeszło mi. :(

deviantart.com/sil-vah

Ja się podpisuję pod przedpiścami. Momentami purpurowo, dość chaotycznie i nie widzę uzasadnienia dla anioła-zająca, który wyskoczył przed pojazd. Chyba nie rozumiem zamysłu, jaki stał za tym opowiadaniem.

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Mam wrażenie, że gdzieś na skraju świadomości czuję, o co Ci chodzi w tym tekście, ale w obecnej formie ostatecznie mi to umyka niczym całkiem zwyczajny zając ;)

http://altronapoleone.home.blog

Cześć!

Niestety, nie zrozumiałem o co chodzi w tekście jako całości. Pierwsza część to opis jazdy, jeszcze ok, druga to wypadek, zwłoki pośrodku drogi, ale trzecia to zagadka. I brakuje podpowiedzi imho. Bóczek to nawiązanie do Boga, a zając ma mieć cechy anielski? 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Ja to rozumiem tak, anioły nasyłają zające na piratów drogowych, żeby ich jakoś przyhamować. Ale sporo rzeczy jest bardzo niezrozumiałych :/ A teraz technikalia.

Środek lasu przecinały dwa snopy samochodowych, świetlnych szperaczy

Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale szperacze są chyba tylko montowane w samochodach terenowych. Może lepiej zmienić “szperacze” na “reflektory”? Większość piratów drogowych nie jeździ terenówkami, więc czy nie lepiej byłoby to uogólnić? Sugeruję taki kształt zdania: “Środek lasu przecinały dwa snopy samochodowych reflektorów, układających się w trójkąt opatrzności.”

Żadnego poblasku, żadnego samochodu z naprzeciwka.

Nie czaję po co “poblask”, jeśli piszesz o samochodach z naprzeciwka. Raczej ich światło nie będzie się od czegoś odbijać. Pierwsze co zobaczy Twój bohater, to przebijające się reflektory między koronami drzew, ewentualnie już na samej drodze.

Ciemność co chwilę rozświetlały niebieskie błyski kogutów wozów policyjnych i karetki.

Albo usunąłbym “co chwilę”, bo słowo “błysk” samo z siebie ustala pewną cykliczność “rozświetlania”, albo zmieniłbym to zdanie na takie: “Ciemność mąciły niebieskie błyski kogutów wozów policyjnych i karetki.” Brzmi to znacznie lepiej.

Samochód, który jeszcze niedawno pędził pewnie wśród lasów stał na uboczu grzecznie, pokornie wyciszony.

Brakuje przecinka

Pod butami chrzęściły okruchy szyby.

Raczej “odłamki”.

Kilkadziesiąt metrów wcześniej rozbito nie-piknikowy tym razem niebieski parawan.

Z tym mam problem, raczej nikt na leśnej drodze nie rozbija pikników :P

bezduszne już człowieka ciało.

Przekombinowałeś :P Nie lepiej po prostu “zwłoki”? 

Kolejne pytanie jakim cudem, skąd się tam znalazł, wbrew rozsądkowi pośrodku lasu, daleko od jakiejkolwiek chaty – pozostało bez odpowiedzi.

To sygnalizuje pewną paranormalność wydarzenia, z tym że nigdzie tego dalej nie rozwijasz. 

W radiowozie pochylone głowy, w szoku i przerażeniu.. Bez myśli, bez perspektyw.

Ale dlaczego “bez myśli” i “bez perspektyw”? Policjanci są tak uczuciowi?

– W sytuacji recydywy, to chyba nie najlepszy dzień dla pana, panie kierowco – rzekł sierżant Nieszczęsny – ma pan szczęście. Gdyby nie ten zając…

No właśnie, o co chodzi z zającem??? Co by się takiego stało? Człowiek i tak zginął…

Trzepnęło, przeturlało i wypluło w smrodzie dymu pojazdu.

Samochody same z siebie nie “plują nagle dymem” czy “nagle trzeszczą” na widok zajęcy :P

Świat stanął w miejscu, a samochód pędził jeszcze.

Może podkreśl, że jest to perspektywa kierowcy. Bo brzmi to, jakby naprawdę świat się nagle zatrzymał.

Tamtego dnia padał deszcz rozmywając klejący się do szyby mrok z odrodzonym wspomnieniem bólu i cierpienia.

Czyjego “bólu i cierpienia”? Tamtego kierowcy? Ale przecież zmieniliśmy już płaszczyznę narracji, teraz śledzimy akcję z perspektywy aniołów. Oni też czują “ból i cierpienie” z powodu tamtego wydarzenia? Wygląda mi to bardziej na zawód.

Ponownie zaklął zwalniając jeszcze i pozwalając by świat ruszył ponownie w niezatrzymywalnym swym biegu życia. Już nie przyspieszył rozpamiętując chwile…

Ten fragment jest bardzo chaotyczny i ciężko go zrozumieć. Co sprawia, że świat się “zatrzymuje” i “rusza”? Emocje kierowcy? I jakie chwile ma niby rozpamiętywać?

Ale puste dziury po wyrwanych z impetem czujnikach paliły pustką przeszłych wspomnień i przyszłych kosztów… 

Jakich “czujnikach”? Prędzej bym tu widział albo zdarte opony, albo uderzenie czołowe z drzewem. I jakich “wspomnień”? Na przeżyty kilka chwil wcześniej wypadek nie patrzy się jak odległe wspomnienie :/

 

Ogólnie pomysł fajny, ale popracuj nad wykonaniem ;)

Słuchajcie. Dziękuję za wszystkie uwagi. Cenne.

Leshek Sr

Cześć. Przeczytałem i spostrzeżenia mam niestety podobne, co przedmówcy. Nie zrozumiałem zamysłu. Tytułowy zając, jak rozumiem, zapobiegł jakiejś tragedii, ale z tekstu nie wynika o co dokładnie chodzi. Może spróbuj napisać to bardziej dosadnie? Bo tak podskórnie czuję, że masz niezły pomysł :). Pozdrawiam.

Czekaj, czy facet miał już wcześniej wypadek, w którym kogoś zabił, a teraz znowu grzeje przez las z nadmierną prędkością i ma spotkanie z aniołem – zającem? Ale co tam robią gliniarze? Skoro wszyscy żyją i nawet zając dał dyla, to wystarczyłaby pomoc drogowa.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie mam pojęcia, jak mam tekst zinterpretować. Biorę pod uwagę dwie wersje: środkowa część to albo retrospekcja, albo jakaś wersja alternatywna, która mówi o tym, co by się stało, gdyby tytułowy Zając nie zapobiegł nieszczęściu. Niestety, tekst nie wyposaża mnie w dostateczną ilość wskazówek abym mógł powiedzieć, jaki był zamiar autora.

Zastosowałeś również, Leshku, bardzo ciężki styl, przynajmniej w moim odczuciu. Z tego też powodu nawet przez tak krótki tekst przebrnąłem z trudem :(

Obawiam się, Leshku71, że nie pojęłam, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

 

W ra­dio­wo­zie po­chy­lo­ne głowy, w szoku i prze­ra­że­niu.. ―> Jeśli zdanie miała kończyć kropka, jest o jedna kropkę za dużo, a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki. Wielokropek ma zawsze trzy kropki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hmmm… nie do końca wiem, co chcesz tym wszystkim przekazać. Ale próbuj dalej… :) 

N.S.N.P

Witaj.

Tekst mocno tajemniczy, pełen symboliki, niedomówień, chyba nawet nie do końca poprawnych chronologicznie układów wydarzeń, powiązań rozmaitych światów. Wszystko, jak się domyślam, to celowe zabiegi.

Rozumiem, że bohater tytułowy jest Aniołem, który pod postacią kicającego szaraka uratował życie nieroztropnemu kierowcy, znanemu już stróżom prawa. 

Opis zdarzenia dość malowniczy, choć bardzo zakamuflowany, jakby pisany szyfrem.

Ciekawy sposób przekazania w sumie zdarzenia zwykłego i powszedniego, jakim jest niedoszły wypadek.

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka