- Opowiadanie: Adek_W - Cierpienia Młodego Pisarza

Cierpienia Młodego Pisarza

Pod­ko­lo­ro­wa­na i uro­man­tycz­nio­na hi­sto­ria o wąt­pli­wo­ściach, które miewa (chyba) każdy aspi­ru­ją­cy twór­ca.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Cierpienia Młodego Pisarza

Od dłuższej chwili gapił się w gasnący ekran laptopa. Okienko mignęło ostatni raz; na czarnej matrycy pozostało jedynie wykrzywione odbicie twarzy.

W skro­niach czuł pul­so­wa­nie. Kark ze­sztyw­niał mu zu­peł­nie, pro­mie­niu­jąc bólem w dół krę­go­słu­pa. Nogi mro­wi­ły zdrę­twie­niem. A to wszyst­ko nie było nawet w po­ło­wie tak bo­le­sne, jak trzy go­dzi­ny pi­sa­nia za­koń­czo­ne za­zna­cze­niem ca­łe­go tek­stu i wci­śnię­ciem kla­wi­sza back­spa­ce.

Nie będę pi­sa­rzem, po­my­ślał. Trze­ba skoń­czyć z mrzon­ka­mi i wziąć się do nor­mal­nej ro­bo­ty. Kre­dyt sam się nie za­cią­gnie, ro­dzi­na nie za­ło­ży, dom nie wy­bu­du­je, drze­wo nie za­sa­dzi. Ocze­ki­wa­nia spo­łecz­ne nie speł­nią się same z sie­bie. Pi­sa­rzy i tak jest na­tłok, prze­bi­cie się za­kra­wa na cud. Le­piej wziąć się za coś bez­piecz­ne­go.

Za­mknął lap­top i dopił reszt­kę zim­nej kawy. Sie­dział w wy­god­nym fo­te­lu, któ­re­go nie znał, za rów­nie obcym, sze­ro­kim biur­kiem. Znaj­do­wał się w ob­szer­nym po­miesz­cze­niu wy­peł­nio­nym re­ga­ła­mi z książ­ka­mi. W szybę bęb­nił je­sien­ny deszcz, po nie­bie su­nę­ły oło­wia­ne chmu­ry. To­wa­rzy­szy­ło mu dziw­ne po­czu­cie, że jest tu po raz pierw­szy, choć wszyst­ko wy­glą­da­ło bar­dzo zna­jo­mo.

– Chcesz tak po pro­stu zre­zy­gno­wać?

Obok biur­ka zma­te­ria­li­zo­wał się Byt. Był jed­no­cze­śnie męż­czy­zną i ko­bie­tą. Stary i młody za­ra­zem, wy­so­ki i niski, szczu­pły i otyły. Miał nos, usta, oczy, które zmie­nia­ły kształ­ty i ko­lo­ry, gdy tylko ode­rwa­ło się od nich wzrok. Twarz, raz po­dłuż­na i groź­na, raz owal­nie pu­cu­ło­wa­ta, nie da­wa­ła się ogar­nąć jed­nym spoj­rze­niem. Zło­ci­ste włosy opa­da­ły grzyw­ką na czoło isto­ty, prze­cho­dząc w po­ło­wie głowy w rude loki, a koń­cząc siwym war­ko­czem sta­rej ko­bie­ty, się­ga­ją­cym do pasa.

– Kim je­steś? – za­py­tał, dzi­wiąc się spo­ko­jo­wi w swoim gło­sie.

– Opo­wie­ścią, którą pi­szesz.

– Je­steś… Dziw­na. Nie mogę cię do­strzec.

– Bo jesz­cze mnie nie skoń­czy­łeś. Gdy mnie na­pi­szesz, zo­ba­czysz, czym je­stem.

– Nie dam rady. – Wstał z fo­te­la i pod­szedł do okna. – Nie umiem. Tam, w gło­wie, wszyst­ko jest jasne, płyn­ne i dobre. A kiedy piszę… Zresz­tą, po­win­naś to wie­dzieć. Czy może po­wi­nie­neś?

– Nie wiem. Po­win­nam czy po­wi­nie­nem?

– Wi­dzisz? Nawet nie wiem, czym je­steś. Jak mam cię na­pi­sać?

– Zda­nie po zda­niu, aka­pit po aka­pi­cie, stro­na po stro­nie.

– Gdyby to było takie pro­ste.

Byt rów­nież pod­szedł do okna i razem wpa­try­wa­li się w paź­dzier­ni­ko­wy wie­czór.

– Na­ro­dzi­łam się w two­jej pod­świa­do­mo­ści. Z woli two­rze­nia, im­pul­su i mocy spraw­czej. Stam­tąd prze­nio­słeś mnie do świa­do­mo­ści, ubie­ra­jąc w ko­lej­ne war­stwy bo­ha­te­rów, dia­lo­gów, miejsc i fa­bu­ły. Teraz, po raz pierw­szy w życiu, pró­bu­jesz ująć w słowa i prze­trans­fe­ro­wać do świa­ta re­al­ne­go twór z po­gra­ni­cza du­cho­wo­ści i ro­zu­mu. Dzi­wisz się, że to trud­ne? Czy Da­Vin­ci de­biu­to­wał Ostat­nią Wie­cze­rzą?

– A co się sta­nie, jeśli po pro­stu cię po­rzu­cę i nigdy wię­cej nie siądę do pi­sa­nia?

– Nic, po pro­stu za jakiś czas znik­nę. Ale ty zmar­nu­jesz cały swój po­ten­cjał.

– Jaki po­ten­cjał?

Opo­wieść otwo­rzy­ła okno. Za nim nie roz­cią­ga­ła się jed­nak desz­czo­wa pa­no­ra­ma, a glob. Wi­szą­ca w prze­strze­ni kula ziem­ska, wy­peł­nio­na bar­wa­mi, z ogrom­ną prze­wa­gą błę­ki­tu, rzecz jasna. Choć zda­wa­ło się, że pa­trzą na glob z ko­smo­su, wy­raź­nie do­strze­gał za­ry­sy wiel­kich miast, po­tęż­nych stat­ków, gi­gan­tycz­nych bu­dow­li, jakby pro­por­cje tych­że były za­bu­rzo­ne.

– To miej­sce, w któ­rym ży­jesz. Mo­żesz w nim zro­bić to, co ze­chcesz. Stwo­rzyć, co tylko ze­chcesz. Masz nie­mal nie­skoń­czo­ne moż­li­wo­ści. Jeśli po­sta­no­wisz zmie­niać świat, to świat w ja­kiejś czą­st­ce się zmie­ni. Je­dy­ne, co cię ogra­ni­cza, to upły­wa­ją­cy czas. Od cie­bie za­le­ży, jak go spę­dzisz. Gdy umrzesz, wszyst­ko znik­nie, a moż­li­wo­ści się skoń­czą. Hi­sto­rie, które w sobie no­sisz, nie wzru­szą, nie za­chwy­cą, nie za­in­spi­ru­ją, nie po­cie­szą, jeśli ich nie uwol­nisz. Twoje pięt­no znik­nie razem z tobą, za­miast od­ci­snąć się w świe­cie. Nie mu­sisz wie­dzieć, czym je­stem. Po pro­stu zde­cy­duj, a wła­śnie tym się stanę. To jest po­ten­cjał.

Dry­fu­ją­ca w próż­ni kula po­wo­li ob­ra­ca­ła się wokół wła­snej osi. Jej widok dzia­łał na niego uspo­ka­ja­ją­co. Spoj­rzał na Opo­wieść, która wciąż zmie­nia­ła się i for­mo­wa­ła na nowo, gdy tylko pró­bo­wał objąć ją wzro­kiem.

– Czyli to tylko mój wybór?

– Tak. Tylko i aż.

– Skąd to wszyst­ko wiesz?

– Od cie­bie. Je­stem wy­two­rem two­jej pod­świa­do­mo­ści, wiem to, co wiesz ty.

Kiw­nął głową i ode­rwał spoj­rze­nie od okna. Ro­zej­rzał się po po­ko­ju.

– Gdzie my w ogóle je­ste­śmy?

– W twoim ga­bi­ne­cie.

– Nie mam ga­bi­ne­tu. Wy­naj­mu­ję ka­wa­ler­kę na Bie­la­nach. Mniej­szą niż ten pokój, wy­da­je mi się.

– A opo­wie­ści nie wy­cho­dzą z głów twór­ców, aby z nimi po­roz­ma­wiać, praw­da?

– Czyli to tylko sen?

– Tak. Tylko i aż.

Opo­wieść pstryk­nę­ła pal­ca­mi.

Obu­dził się, pod­no­sząc głowę z blatu stołu. Za oknem pa­no­wał mrok. Deszcz szu­miał usy­pia­ją­co, w akom­pa­nia­men­cie świ­stów po­ry­wi­ste­go wia­tru. W kubku za­sty­gła nie­ru­szo­na kawa. Otwar­ty lap­top prze­szedł w stan uśpie­nia, obu­dził go więc stuk­nię­ciem w kla­wisz.

Pusta stro­na edy­to­ra tek­stu za­chę­ca­ła peł­nią moż­li­wo­ści. Była polem dla przy­gód, po­dró­ży, roz­mów, ro­man­sów, re­la­cji, wspo­mnień. Mi­ga­ją­cy nie­cier­pli­wie kur­sor mel­do­wał go­to­wość do pracy. Cała resz­ta za­le­ża­ła od niego.

Koniec

Komentarze

Cześć,

W pierwszym akapicie coś chyba nie gra, wygląda to jakby ekran laptopa był bohaterem ;) 

Poza tym czyta się przyjemnie, taki styl jest mi bliski. Tylko treściowo trochę mało odkrywcze, ale za to nie przegadane.

 

Pozdrawiam i życzę połamania klawiszy przy następnych opkach ;)

Cześć!

Dzięki za zwrócenie uwagi, faktycznie tak to trochę brzmiało. Zmieniłem. :) Miło mi, że lektura, choć mało odkrywcza, była przyjemna. :D

 

Pozdrawiam! 

Cześć

To, co wyłapałem okiem dyletanta ;] 

 

W skroniach czuł pulsowanie, kark zesztywniał mu zupełnie, promieniując bólem w dół kręgosłupa, zaś nogi mrowiły zdrętwieniem.

Co za dużo, to niezdrowo. Spróbuj przyciąć to zdanie i sam zobacz, czy nie brzmi zgrabniej ;]. 

 

Nie będę pisarzem, pomyślał.

https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#zapis_mysli – tu jest fajny poradnik, jak poprawnie i zrozumiale zapisywać myśli bohatera. Polecam, bo sam mam z tym problem :]. 

 

Siedział w wygodnym fotelu, którego nie znał, za równie obcym, szerokim biurkiem, w obszernym pomieszczeniu, wypełnionym regałami z książkami.

To samo, co w pierwszym cytacie – przystrzyż, albo chociaż rozbij na kilka zdań. 

 

Co ciekawe, im dalej, tym lepiej. W dalszej części nic widzę nic złego, za to sporo dobrego. Fajne zbudowana atmosfera snu i dialogu z kimś/czymś nierealnym. Całkiem nieźle mi się przeczytało ;]. 

 

Pozdrawiam

M.

 

 

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Cześć, Adku! Temat opowiadania jest bliski chyba każdemu z portalowiczów ;) Helmut zwrócił uwagę na pierwsze dwa zdania, ale jak dla mnie wciąż nie grają i mam tak samo poczucie, że podmiotem drugiego zdania jest ekran laptopa. Może chociaż nowy akapit dla rozgraniczenia?

A tak to napisanie ładnie – i mądrze. Żeby jeszcze człowiek wprowadzał w życie to, o czym tak dobrze wie…

Ogólnie nie lubię wyświechtanej kliszy “to był sen”, ale niech będzie, że tutaj pasuje.

Bardzo ładna końcóweczka.

Jak to z szorciakami bywa, jakoś wiele fabuły nie ma, ale jako taka mini przypowieść – sprawdza się. Kliknę do biblioteki.

deviantart.com/sil-vah

Witaj!

Napisałeś to opowiadanie dobrze – w mojej skromnej opinii. Przeczytane z przyjemnością i bez większych problemów ;)

Fajny i mądry morał. Krótko i na temat. Sam mam teraz ochotę usiąść i pisać dalej swoje fragmenty czy opowiadania. Dzięki za motywację!

 

Co do błędów:

W skroniach czuł pulsowanie. kark zesztywniał mu zupełnie,

Kark chyba z dużej litery, pewnie przy edycji o czymś zapomniałeś (i tak, ja też pomarudzę na ten laptop, bo wygląda to jakby on czuł to pulsowanie).

 

Obok biurka zmaterializował się byt.

Nie błąd ale sugestia – może ‘byt’ dać z dużej?

 

Opowieść otworzyła okno. Za nim nie rozciągała się jednak deszczowa panorama, a świat. Wisząca w przestrzeni kula ziemska, wypełniona barwami, z ogromną przewagą błękitu, rzecz jasna.

A świat co? To ucięte zdanie czy powinno być ‘na świat’ ? ‘Jednak’ nie wydaje mi się tutaj potrzebne.

 

Ode mnie to tyle, podobało się, z chęcią zgłoszę do biblioteki ;)

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia na dalszej drodze pisania!

 

 

,,Celuj w księżyc, bo nawet jeśli nie trafisz, będziesz między gwiazdami,, ~ Patrick Süskind

Cześć Adku!

 

Zacznę od zlepków słownych, które mi się podobały, lubię je wyłapywać: 

 

(…) razem wpatrywali się w październikowy wieczór.

Wpatrywanie się w październikowy wieczór heart

 

Deszcz szumiał usypiająco, w akompaniamencie świstów porywistego wiatru.

To też ładne.

 

Tak patrzę na ten tekst i myślę sobie, że mamy tu coś ciekawego: krótka, prosta scenka rozpisana na dwóch aktorów, ot taki teatralny dialog, która nie mówi o niczym nowym oraz wykorzystuje ograny motyw snu ale… działa. Dotyka, gdzie ma dotknąć. A ja lubię gdy tak się dzieje; gdy skomplikowana forma, wybujały styl czy rozbuchana fabuła nie pożerają treści, którą – jak widać – czasami najlepiej przekazać wprost. Taka bezczelna przypominajka o tym co wszystkich gryzie, tylko nie każdy chce się przyznać.

Myślę, że tę refleksję można rozszerzyć z grona cierpiących pisarzy, na wszystkich twórców lub – a co, jedziemy po bandzie – na ludzi w ogóle. 

Podoba mi się ten fragment, o tu:

 

– To miejsce, w którym żyjesz. Możesz w nim zrobić to, co zechcesz. Stworzyć, co tylko zechcesz. Masz niemal nieskończone możliwości. Jeśli postanowisz zmieniać świat, to świat w jakiejś cząstce się zmieni. Jedyne, co cię ogranicza, to upływający czas. Od ciebie zależy, jak go spędzisz. Gdy umrzesz, wszystko zniknie, a możliwości się skończą. 

 

Niby wszyscy to wiemy.

Tylko co z tego. 

 

Dzięki i pozdrawiam serdecznie! 

 

PS: teraz rozumiem czemu na krzykpudle pisałeś, że cierpisz na bezsenność ;) Jak muza nachodzi, to się nie śpi. Wstawaj i pisz! 

 

PS 2: Właśnie widzę, że to moje setne opowiadanie, które skomentowałam. Ładna przypowieść na taki kamień milowy :) 

Hej!

 

Czytało się szybko i przyjemnie. Nic, co by zwaliło z fotela, ale jednocześnie motywująca i na swój sposób pokrzepiająca. Nie będę pisał, co nie do końca zagrało, bo wiesz już to z wpisów powyżej. Krótko, zwięźle, na temat. Od początku do końca wiadomo o co chodzi. Cytując Piotra Żyłę: Fajne, fajne. 

 

Tym tekstem udowodniłeś, że najbardziej banalny pomysł można ładnie opakować i sprzedać. Oby każdy z nas miał możliwość rozmowy z własną twórczością, szczególnie w czasie kryzysu. 

 

Nic więcej zrobić nie mogę, ale łap wirtualnego żółwika :)

Cześć.

 

Ekran laptopa mignął ostatni raz, po czym zgasł, zostawiając na czarnej matrycy wykrzywione odbicie twarzy. W skroniach czuł pulsowanie, kark zesztywniał mu zupełnie, promieniując bólem w dół kręgosłupa, zaś nogi mrowiły zdrętwieniem.

Zdecydowanie nie gra sprawa z podmiotem ;)

Na pewno do poprawki :)

 

Ale ogólnie całkiem spoko i dość udane :)

Trochę, jakbyś wyciągnął wątpliwości dziesiątek użytkowników z portalu.

Uważaj – być może będziemy musieli Cię zlikwidować ;)

Morderco,

Co za dużo, to niezdrowo. Spróbuj przyciąć to zdanie i sam zobacz, czy nie brzmi zgrabniej ;]. 

Przyciąłem, podzieliłem. Długie zdania to moja zmora, brak mi umiaru i świadomości, kiedy postawić kropkę. Nie Ty pierwszy mi o tym mówisz. Ale ćwiczę! :D Dziękuję za podrzucenie linku. Zastosowałem zamieszczone tam porady. Teraz chyba wygląda to nieco bardziej przejrzyście. :) 

 

Silvo,

Żeby jeszcze człowiek wprowadzał w życie to, o czym tak dobrze wie…

W sedno.

Pierwszy akapit rozbiłem na dwa. Mam nadzieję, że wątpliwości dotyczące podmiotu zostały rozwiane. :D Bardzo dziękuję za polecenie do biblioteki. :)

 

Danielu,

Cieszę się, że mogłem Cię choć odrobinę zmotywować. :)

Kark chyba z dużej litery, pewnie przy edycji o czymś zapomniałeś(…)

Tak, zagapiłem się, dzięki. :)

‘Jednak’ nie wydaje mi się tutaj potrzebne.

“Jednak” znajduje się tam na takiej zasadzie, iż Opowieść i Bohater stali przed oknem, widząc październikowy wieczór. Kiedy Opowieść otworzyła okno, należałoby się spodziewać zimna, deszczu i wiatru. Jednak zastali coś innego. Wydaje mi się, że ta konstrukcja nie jest błędna.

A świat co? To ucięte zdanie czy powinno być ‘na świat’ ? 

Świat zmieniłem na glob, zdanie wygląda teraz tak:

Opo­wieść otwo­rzy­ła okno. Za nim nie roz­cią­ga­ła się jed­nak desz­czo­wa pa­no­ra­ma, a glob.

Czyli znowu, nie zastali tego, czego można było się spodziewać, a coś innego. Takie sformułowanie. Myślę, że czytelne. :)

Nie błąd ale sugestia – może ‘byt’ dać z dużej?

Sugestia dobra, dziękuję, tak zrobiłem. :)

 

Koimeodo,

Przede wszystkim mam nadzieję, że dobrze odmieniłem Twój nick :D Bardzo się cieszę, że tekst przydał Ci do gustu. Choć wizja teatralnego dialogu nie przyświecała mi podczas pisania, to podoba mi się ta obserwacja. Czuję się zaszczycony, że setny z Twoich komentarzy przypadł na moje opowiadanie. :) 

PS: teraz rozumiem czemu na krzykpudle pisałeś, że cierpisz na bezsenność ;) Jak muza nachodzi, to się nie śpi. Wstawaj i pisz! 

Rzadko udaje mi się pisać pod wpływem natchnienia i przy wsparciu nagłego ataku muzy. Zwykle dlatego, że dopadają mnie w sytuacjach, gdy nie mogę lub nie mam zbyt wiele czasu na pisanie. Zapisuję wtedy w notatniku myśli, pomysły, zdania. Ale akurat ten tekst rzeczywiście powstał w nocy i pod wpływem impulsu. :)

 

Solidzie,

Cytując Piotra Żyłę: Fajne, fajne

Podsumowanie opowiadania takim klasykiem to przyjemność i zaszczyt. :D

 

Slivanie,

Zdecydowanie nie gra sprawa z podmiotem

Jak pisałem wyżej, rozbiłem ten akapit na dwa osobne.

Uważaj – być może będziemy musieli Cię zlikwidować ;)

Uznam to za śmierć w służbie Sztuki. Są gorsze sposoby na rozstanie się z tym światem. :D

 

 

Nie chciałem się powtarzać przy każdym komentarzu, więc teraz, wszystkim razem i każdemu z osobna, chciałbym bardzo podziękować za czas poświęcony na lekturę, opinie, rzekę ciepłych słów oraz kliknięcia do biblioteki. Uwagi biorę do serca i postaram się pamiętać o nich w przyszłości. :)

 

Pozdrawiam!

Przede wszystkim mam nadzieję, że dobrze odmieniłem Twój nick :D

→ perfekcyjnie. A mało komu się to udało za pierwszym razem ;) Na przyszłość, jeśli będzie wygodniej, wystarczy Koi.

 

Zwykle dlatego, że dopadają mnie w sytuacjach, gdy nie mogę lub nie mam zbyt wiele czasu na pisanie.

→ achh prawda! Muza to taki byt humorzasty, lubi sobie przyjść bez zapowiedzi, ni z tego, ni z owego, zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie. Ale jest też łasa i wiecznie nienasycona. Wystarczy ją skusić, podkarmiać regularnie słowami, by prędzej czy później, w końcu przyszła. Najtrudniejsze to nie dać się przerażeniu na widok migającego niecierpliwie kursora. ;)

 

Cześć Adek:-)

ciekawie opisujesz Byt, który ukazuje się bohaterowi, tę jego nieokreśloność. Działa na wyobraźnię. Sam pomysł bardzo fajny. Wątpliwości, które rodzą się w głowie bohatera. Fakt, że potrzebuje wsparcia i zachęty i przez to rozmawia ze swoją opowieścią kupuję. Natomiast nie kupuję zakończenia, że wszystko to mu się przyśniło. Zepsuło mi to cały efekt, niestety. 

Myślałam, że może będą pisać tę opowieść razem i że ona będzie się na jego oczach zmieniać, przekształcać, aż w końcu nabierze konkretnego wyglądu. A tu tylko sen… szkoda jak dla mnie.

pozdrawiam

Cześć!

Przeczytałem, i aż się uśmiechnąłem, choć też mitingi motywacyjne przypomniały się… Ale na szczęście pod koniec nikt nie kazał mu sprzedawać ubezpieczeń tym wszystkim ludziom na tej wolnoobracającej się planecie;-) Trochę nie pasuje mi tu słowo cierpienia w tytule, bardziej pasowało by wyzwania, albo perspektywy może. No i trener powinien być płci przeciwnej, to zazwyczaj skuteczniej skupia uwagę rozmówcy ;-)

Trochę motywujące, całkiem śmieszne, choć zabrakło mi trochę fantastyki, bo to był (chyba tylko) sen. Ale całkiem zgrabne, choć pod koniec zbrakło jakiegoś twistu, bo mam wrażenie, że zbudowałeś do tego niezłe podłoże, a tu pusta strona tylko.

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

hej :)

Podobało mi się. Opowiadanie jest ładnie napisane i zaciekawia. Szczególnie dobrze wyszedł Ci opis Bytu, jednocześnie można go sobie dobrze wyobrazić, a wciąż jest tajemniczy i pozostawia pole wyobraźni. Poza tym, świetnie motywuje do pisania :D

Pozdrawiam :)

Olciatko,

 Opowieść pokazała mu, jakie ma możliwości wyboru. Może pisać, może to zostawić. Ale ostatecznie nie mogła mu pomóc, bo tę pracę musi wykonać sam. Jeśli nie zdecyduje, czym Opowieść ma być, to ona nie stanie się w ogóle. Dlatego musiał ukształtować ją samodzielnie, bez pomocy. :)

 

Krarze,

Powiedziałbym, że to tylko i aż pusta strona. :D

 

Oluto,

Cieszę się, że dało radę zmotywować, pobudzić wyobraźnię i ogólnie przypadło do gustu. :D

 

Wszystkim ponownie dziękuję za opinie, uwagi i znalezienie chwilki na przeczytanie. :)

 

Pozdrawiam!

Nie lubię opowieści, które okazują się snem, a tu, o dziwo, zupełnie mi to nie przeszkadzało.

Choć opowiadanko jest krótkie, pomieściłeś w nim całkiem sporo i przy okazji, co zauważyłam we wpisach wcześniej komentujących, zmotywowałeś innych do tworzenia. ;)

 

a koń­cząc siwy war­ko­czem sta­rej ko­bie­ty, wi­szą­cym do pasa. ―> …koń­cząc się siwym war­ko­czem sta­rej ko­bie­ty, sięgającym pasa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ładnie napisany tekst, motywujący dla pisarzy. Kilka zdań-perełek, prostych, ale prawdziwych. Spodobały mi się zwłaszcza dwa fragmenty:

Nawet nie wiem, czym jesteś. Jak mam cię napisać?

– Zdanie po zdaniu, akapit po akapicie, strona po stronie.

Tam, w głowie, wszystko jest jasne, płynne i dobre. A kiedy piszę…

Postać bytu ciekawie wykreowana, szczególnie jej niedookreśloność. Warszatowo opowiadanie bez zarzutu, dobrze i szybko się je czyta. W krótkiej scence udało Ci się zawrzeć głębokie przemyślenia. Zgłaszam do wąku bibliotecznego.

No jest to bardziej impresja “motywacyjna” niż stricte fabularne, pełnoprawne opowiadanie, ale czytało się przyjemnie, napisane jest ładnie i z klasą, świadczy o dobrym warsztacie. Będę śledzić kolejne Twoje teksty. 

ninedin.home.blog

Ładna metafora procesu twórczego, na dodatek dyskretnie pokazująca erudycję autora :)

 

Doklikam do Biblioteki, ofkors, aczkolwiek mam pewne drobne zastrzeżenia.

 

Po pierwsze wpadasz w pułapkę (aż za dobrze mi znaną z autopsji), którą nazywam sobie “pułapką Everymana”. Nie chcesz konkretyzować bohatera/punktu widzenia, więc ani razu go nijak nie nazywasz, zawsze pozostaje podmiotem domyślnym. Tylko że to się nader często kończy tak:

 

Ekran laptopa mignął ostatni raz, po czym zgasł, zostawiając na czarnej matrycy wykrzywione odbicie twarzy.

W skroniach czuł pulsowanie.

Logiko-gramatyka wskazuje, że to ekran laptopa czuł pulsowanie w skroniach i tak dalej… Polszczyzna niestety nie jest stworzona do takich zabiegów, bo z powodu fleksji czasownika bardzo rzadko używamy zaimków jako podmiotów, co pozwala na pewną neutralność, a z kolei opuszczanie podmiotu prowadzi do niezręczności i nieporozumień :(

Czasem w takich sytuacjach lepiej użyć narracji pierwszoosobowej, bo ona pozwala uniknąć konkretyzacji narratora/bohatera/punktu widzenia.

 

Znajdował się w obszernym pomieszczeniu, wypełnionym regałami z książkami.

Przecinek wydaje mi się zbędny, bo masz tu raczej rozbudowaną przydawkę, a nie wtrącenie czy imiesłowowy równoważnik zdania.

 

a kończąc siwym warkoczem starej kobiety, wiszącym do pasa.

Literówka + lepszy chyba byłby zwisającym do pasa albo w ogóle sięgającym pasa.

 

Ale ogólnie językowo, stylistycznie, a także jeśli chodzi o ubranie pomysłu w obrazową scenkę – całkiem dobrze :)

 

Powodzenia!

 

PS. Doklikałam, ale na przyszły raz dawaj tagi i fragment reprezentacyjny – wtedy lądujące w Bibliotece opowiadanie będzie też reklamowane na stronie startowej portalu

http://altronapoleone.home.blog

Reg,

Wdzięcznym za lekturę i uwagi, poprawione. :) 

 

Ando,

Dziękuję za klik i dobre słowo. Cieszę się, że opowiadanie trafiło tam, gdzie trzeba. :)

 

ninedin,

Postaram się nie zawieść następnymi tekstami. Dziękuję za Twój czas i opinię. :)

 

drakaino,

Czasem w takich sytuacjach lepiej użyć narracji pierwszoosobowej, bo ona pozwala uniknąć konkretyzacji narratora/bohatera/punktu widzenia.

Zapiszę, zapamiętam, dzięki. :)

 

Przecinek wydaje mi się zbędny, bo masz tu raczej rozbudowaną przydawkę, a nie wtrącenie czy imiesłowowy równoważnik zdania.

Został tam po rozbiciu długiego zdania, ale moja wina, że nie dostrzegłem. Już znikł.

 

PS. Doklikałam, ale na przyszły raz dawaj tagi i fragment reprezentacyjny – wtedy lądujące w Bibliotece opowiadanie będzie też reklamowane na stronie startowej portalu

Serdecznie dziękuję za klik. :) O tagach i fragmencie reprezentacyjnym doczytałem trochę później. Ponownie – moja wina. Teraz będę już wiedział, może w przyszłości coś do biblioteki jeszcze wskoczy. :D

 

Pozdrawiam!

Ponieważ teraz doczytałam wcześniejsze komentarze i oczywiście nie tylko ja zwróciłam uwagę na to, że ekran laptopa jest bohaterem opowiadania ;), można się zastanowić, jak to obejść.

Po pierwsze przed tym akapitem można by dodać jedno zdanie, w którym wprowadzasz bohatera. A następnie przeformułować następne zdania, żeby nie było zgodności rodzaju. Nie bierz tego dosłownie, ale chodzi o coś w tym kierunku:

 

Od dłuższej chwili gapił się/siedział przed w ekran/em laptopa. Okienka mignęły ostatni raz; na czarnej matrycy pozostało jedynie wykrzywione odbicie twarzy.

Wtedy przy przejściu do “W skroniach czuł pulsowanie.” raczej nie ma wątpliwości, że chodzi o podmiot w rodzaju męskim, liczbie pojedynczej z pierwszego (niezgrabnego) zdania, a w drugim zdaniu mamy to, co ten podmiot nieliryczny widzi, podane w takiej prawie że mowie pozornie zależnej. A w każdym razie w znacznie bardziej spersonalizowanej narracji niż w oryginale. Oczywiście w pierwszym zdaniu może być coś bardziej abstrakcyjnego, a w drugim np. “okienka na ekranie/światełka ekranu laptopa mignęły…”

 

http://altronapoleone.home.blog

Ponieważ portalowa etykieta preferuje edycję komentarzy, a nie wklejanie dwóch pod rząd przez tę samą osobę, to ponieważ sytuacja jest szczególna, pozwalam sobie przekleić wypowiedź autora z krzyczącego pudełka:

 

drakaina, nie chcę już spamować komentarzami, więc tu Ci napiszę: wprowadziłem zmianę w tym pierwszym zdaniu. Jak znajdziesz chwilę, to możesz zerknąć i dać znać, czy jest sensowniej. Nie chciałem kopiować 1:1 Twojej sugestii, więc pokombinowałem troszkę. :P

 

No i znowu źle XD

 

Wyświetlacz mignął po raz ostatni, po czym zgasł. Na czarnej matrycy ujrzał wykrzywione odbicie własnej twarzy.

 

W zdaniu o ekranie musisz mieć jako podmiot słowo w innym niż męski rodzaju, inaczej to ono będzie podmiotem następnego zdania :( Sorry, taki mamy język

http://altronapoleone.home.blog

Dobra, zaczaiłem. xD Edytowanie tekstów w pracy, na szybko, bez wczytania się, to jednak zło. No i użyłem Twojej sugestii niemal dosłownie.

A ja tylko dodam, że odnalazłem w tym opowiadaniu fragmenty siebie i że starzy pisarze też cierpią. wink

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Cześć, Adek!

Świetny tekst, przeczytałam jednym tchem (nie zawsze niewiele znaków to gwarantuje) i z pewnością się utożsamiłam. Mnie również zmotywowałeś ;) Szczególnie spodobało mi się samiutkie zakończenie:

 

Pusta strona edytora tekstu zachęcała pełnią możliwości. Była polem dla przygód, podróży, rozmów, romansów, relacji, wspomnień. Migający niecierpliwie kursor meldował gotowość do pracy. Cała reszta zależała od niego.

 

:)

 

Mam tylko zastrzeżenie/pytanie, jak zarabia bohater, bo nie pisaniem, a pracy nie ma. “Trzeba skończyć z mrzonkami i wziąć się do normalnej roboty”. No chyba że ma pracę i musi w końcu do niej iść?

 

Powodzenia w dalszym pisaniu!

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Fizyku,

Nie wątpię i nie próbuję umniejszać cierpienia starych pisarzy! Myślę jednak, że pisarz, który już przeszedł jakąś drogę, był publikowany, cierpi trochę inaczej. Nie mniej boleśnie. Ale inaczej. :)

 

Lano,

 

Dziękuję za dobre słowo. Miło mi, że tekst zadziałał motywacyjnie. :)

Mam tylko zastrzeżenie/pytanie, jak zarabia bohater, bo nie pisaniem, a pracy nie ma. “Trzeba skończyć z mrzonkami i wziąć się do normalnej roboty”. No chyba że ma pracę i musi w końcu do niej iść?

Nie myślałem o tym szczegółowo, ale w moim wyobrażeniu rzucił niesatysfakcjonującą pracę i, mając oszczędności, postanowił na poważnie spróbować pisania. Wątpliwości jednak nie chcą go opuścić. :)

 

Pozdrawiam!

Nie myślałem o tym szczegółowo, ale w moim wyobrażeniu rzucił niesatysfakcjonującą pracę i, mając oszczędności, postanowił na poważnie spróbować pisania.

Takie rzeczy to chyba tylko w Ameryce. ;) Ale wizja kusząca.

deviantart.com/sil-vah

Silvo,

 

Owszem, inspiracja poszła z książki o tytule Doskonały dzień, która, rzecz jasna, rozgrywa się w Ameryce. :D Mimo wszystko, jeśli mam wierzyć w cuda, to właśnie w takie. W których ktoś, w tak nieprawdopodobny sposób, spełnia marzenia. :)

Tytułu nie znam, polecasz? :)

deviantart.com/sil-vah

Tylko w przypadku, jeśli lubisz obyczajówki o spełnianiu marzeń i związanych z tym trudnościach. Bo tam nic więcej nie ma. Lekka lektura, trochę bazująca na znanych z filmów schematach typu: artysta w końcu się wybił, ale sypie mu się reszta życia. :D Dziesięć lat temu uznałem za całkiem przyjemne. Nawet nie będąc fanem literatury obyczajowej. 

Poczułam się zmotywowana! Takie to miłe było. Proste, sympatyczne, być mało mało odkrywcze, ale akurat dziś bardzo mi to było potrzebne :) Dziękuję!

Kitty, cieszę się! Skoro jest motywacja, to trzeba pisać. Owocnej pracy. :)

Nic merytorycznego już od siebie nie dodam, ale napiszę, że mnie też szort zainspirował. Coś czuję, że będzie to jeden z tych tekstów, który zapada w pamięć i wraca się do niego od czasu do czasu :)

Dziękuję za komentarz i dobre słowo. Cieszę się, że tekst zainspirował i poruszył pewne nuty. Wracaj do niego ilekroć poczujesz, że może Ci pomóc na Twojej twórczej drodze. :)

gapił się w gasnący

Aliteracja. I – gasnący? What? Facet wyłącza komputer i się na niego gapi? Dlapoczemu?

 na czarnej matrycy pozostało jedynie wykrzywione odbicie twarzy

Hmm. Matrycy?

 Nogi mrowiły zdrętwieniem.

Hmm.

 zakończone zaznaczeniem

Aliteruje słabo, ale zaznaczam dla porządku.

 Trzeba skończyć z mrzonkami i wziąć się do normalnej roboty.

… z czego on żyje?

 Znajdował się w obszernym pomieszczeniu

Hmmmmmm…

 oczy, które zmieniały kształty i kolory, gdy tylko oderwało się od nich wzrok

To skąd wiadomo, że się zmieniają, skoro ich nie widać? Znaczy, rozumiem, że ten Byt ma logikę w głębokim poważaniu, ale mimo to?

 owalnie pucułowata

https://sjp.pwn.pl/szukaj/pucułowata.html

 Nie mogę cię dostrzec.

Angielskawe. "Dostrzec" jeszcze pogłębia dziwne wrażenie.

 twór z pogranicza duchowości i rozumu

Rozum należy do sfery duchowej.

 Twoje piętno zniknie razem z tobą, zamiast odcisnąć się w świecie.

https://sjp.pwn.pl/szukaj/piętno.html

 Nie musisz wiedzieć, czym jestem. Po prostu zdecyduj, a właśnie tym się stanę.

Problem filozoficzny – jeśli to od jego decyzji zależy, czym Opowieść jest, to Autor nie może wiedzieć, czym ona jest, dopóki tej decyzji nie podjął. Bo jeszcze nie jest niczym. Oczywiście, skoro do niego gada, więc (trochę?) istnieje, musi być już trochę (?) czymś… ale to trochę nie ma znaczenia? Czy ma?

 objąć ją

Zamieniłabym.

 świstów porywistego

Przeczytaj na głos?

 

Dlaczego mi się podoba? Bo powiedziałeś parę niegłupich rzeczy.

Dlaczego mi się nie podoba? Bo zrobiłeś to po łebkach, w formie wykładu w sumie, a nie pokazałeś.

Dlaczego mi się podoba? Bo czuję tu szczerą chęć podtrzymania bliźnich na duchu.

Dlaczego mi się nie podoba? Bo dobre chęci to nie wszystko.

Ale poza tym, to sercu memu się podoba. Choć głowie się nie podoba.

I tak dalej. I tym podobne. Sama nie wiem…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Hmmm. Faktycznie, trochę jak gadka trenera. Wydaje mi się, że to nie jest takie proste – coachowy sen i od razu wszystko staje się łatwe.

Nie przepadam za historiami, które kończą się “to był tylko sen”.

Ale doceniam, że to ku pokrzepieniu pisarskich serc.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka