- Opowiadanie: tomaszg - Znacz-one

Znacz-one

„Je­że­li mó­wi­my (...), że lu­dzie umie­ra­ją, to nie mo­że­my mówić o pod­sta­wach praw­nych, mu­si­my chro­nić każde ludz­kie życie. Dzi­wię się, że kto­kol­wiek pyta o pod­sta­wy praw­ne, my mu­si­my się na­wza­jem chro­nić”

Sy­tu­ację do­sko­na­le ob­ra­zu­je https://youtu.be/4c3acNg3Es8

Mam na­dzie­ję, że znaj­dzie tu coś za­rów­no zwo­len­nik ostat­nie­go listu dusz­pa­ster­skie­go jak i wy­bit­nej gry z https://youtu.be/PxTWG3wK8M8

Ca­łość pro­szę po­trak­to­wać z lek­kim przy­mru­że­niem oka.

Fan­ta­sty­ka de­li­kat­na i lekka, może tro­chę teo­rii spi­sko­wych na ząb.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Znacz-one

– Bo to jakiś pojeb był. – Młodszy aspirant Tomasz Krawczyk z odrazą spojrzał na dzieło szaleńca.

– No i cyk. Jedno słówko, i egzamin oblany. – Zdzisław Musiał pstryknął palcami i zaczął się śmiać.

– Co też pan znowu, panie komisarzu? Toż to pięć słów.

– Błędne założenia synku. Mówisz pojeb, a to oznacza, że wykluczasz kobiety. A jak to była pojebka? Albo pojebkowie?

– No co pan? Myśli pan?

– Ja nic nie myślę, ja tylko analizuję fakty. No dobrze, co widzisz?

– Kobieta, koło trzydziestki. Rasy białej. – Tu aspirant się zawahał, poświecił latarką po twarzy denatki, i kontynuował: – Brak śladów przemocy. Trudno powiedzieć, czy się zgodziła i czy jest naga.

– Dobrze. A jak popatrzysz na całość? Odejdź ze dwa kroki i spójrz na to jak na większe dzieło.

– To jest pojebane.

– Ale ma swój chory smak, co nie?

– No co pan, panie komisarzu. Kto normalny krzyżuje kobietę i jeszcze zatapia ją w wosku?

– Dama zraniona jest mocno wkurwiona. – mruknął Musiał.

– Co pan powiedział?

– Nic, nic, mówię tylko, że kobieta zdolna jest do wszystkiego. Przypomina mi się taka sprawa sprzed dwudziestu lat. Facet zdradzał, a jego zazdrosna baba ubzdurała sobie, że to kochanka go uwiodła. Resztę sobie dośpiewaj.

– No ale coś takiego?

– Nie wiadomo, czy jest przywiązana, czy nie. Nie wiadomo, czy jest naga. Na pewno była karmiona. A skąd to wiadomo?

– Bo z tyłu są rurki, całe umazane w gównach.

– Nie o tym myślałem, ale też prawda. Czyli ktoś ją karmił.

– Panie komisarzu, a co, jeśli miała w ustach karmidło?

– No to też ktoś musiał do niej przyjeżdżać. Mnie bardziej zastanawia, czy nie znajdziemy gdzieś jakiejś spermy, czy czegoś takiego.

– No co pan?

– Wyobraź sobie młody, że to jednak był mężczyzna. Że regularnie uprawiał z nią seks. Kontrolował sytuację, a ona w każdej chwili mogła mu amputować interes. To dopiero ekscytacja. Jeśli by to zrobiła, to zostałaby sama. Ryzykować czy nie ryzykować?

– No ciekawe. Nie miała jaj czy jak? – Tym razem mruknął Krawczyk.

 

Iteracja pierwsza

Mateusz, wieloletni kierowca autobusów miejskich, delikatnie wdusił przycisk zamykający drzwi pojazdu. Mężczyzna upewnił się, czy pasażerowie są bezpieczni, potem włączył kierunkowskaz i spojrzał w lusterko, czekając, aż ktoś go litościwie wpuści. Po dłuższej chwili zobaczył włączone na chwilę długie światła białego nissana note, więc do oporu skręcił ogromną kierownicę i zdecydowanie wcisnął pedał gazu.

Niezawodny żółto-czerwony przegubowy solaris ruszył płynnie i po chwili jechał swoim pasem, a on podziękował jednym mrugnięciem świateł awaryjnych.

Jechał teraz Mostem Grota. Miał dokładnie trzy minuty do kolejnego przystanku, a to przy niewielkim popołudniowym ruchu w zupełności powinno wystarczyć.

Za pierwszym zjazdem za Wisłą autobus nagle skierował się pomiędzy pasy, wprost na barierki. Wspaniała, prawie nowa maszyna wyskoczyła w górę jak zrywający się do galopu źrebak, a potem ciężko upadła niczym śmiertelnie zmęczona chabeta.

Nie uległ rozerwaniu przegub pojazdu, i cały pierwszy człon znalazł się na ziemi, drugi zaś zmienił w zwisającą z mostu rzeźbę sztuki nowoczesnej.

Zadziałały automatyczne systemy zderzeniowe. Zgasł zalany gaśnicami silnik, ulotnił dwutlenek z klimatyzacji i włączyły światła awaryjne.

Ze środka słychać było tylko kapanie płynów, odgłosy stygnięcia brutalnie schłodzonego metalu i głośne jęki ludzi.

 

***

 

Tomasz jechał za feralnym pojazdem i widział, jak ten spada z mostu. Natychmiast po wypadku zatrzymał na światłach awaryjnych swoją starą wysłużoną skodę, zatarasował pas i jeszcze siedząc w środku zadzwonił pod numer alarmowy:

– Sto dwanaście, słucham.

– Dzień dobry, komisarz Tomasz Krawczyk. Numer legitymacji sześć dziewięć dziewięć jeden. Na Grota był wypadek. Autobus z przegubem spadł z wiaduktu. Są ranni, może zabici.

– Gdzie?

– Zjazd na Janki.

– Ile ludzi?

– Nie mam pojęcia. Już tam idę. Da mi pani chwilę.

– Czekam. Proszę być ostrożnym.

Mężczyzna wyszedł ze skody i ruszył w kierunku rozbitego pojazdu.

– Idę. Cały autobus rozbity. Jedna część na dole, druga, nie wiem, jak to powiedzieć, zwisa pod kątem z jezdni na górze.

– Ile ludzi?

– Nie mam pojęcia. Pewnie ze dwadzieścia czy trzydzieści osób.

– Wysyłam straż, karetki i policję.

– Policja już tu jest. Wystarczy jeden radiowóz.

– Dziękuję. Do widzenia.

– Do widzenia.

Podjął ryzyko, wszedł na dach pojazdu i zaczął się zsuwać na dół.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było wyłączenie prądu przez przełącznik awaryjny w okolicy przegubu.

Potem zeskoczył na ziemię i rozejrzał się wokół. Widział ludzi, którzy w środku w szoku trzymali się za głowy i kończyny, ale jakoś pomagali sobie nawzajem.

Ruszył w kierunku kabiny.

Kierowca siedział za kierownicą z głową pochyloną do tyłu. Nie widać było krwi. Przednia szyba została zbita, więc zaczął ją odciągać, równocześnie krzycząc:

– Halo! Proszę pana! Słyszy mnie pan?

Mężczyzna jęknął, ale dalej nie otwierał oczu, więc Tomasz odchylił szybę i dotknął jego szyi, próbując wybadać puls. Ten się wzdrygnął i w końcu otworzył oczy:

– Co? Co się stało?

– Autobus spadł z mostu. Pomoc już w drodze. Jak się pan czuje?

– Nic nie pamiętam. Jezu. To ja? Kurwa mać. – Zaczął płakać.

– Proszę o tym nie myśleć. Czy może pan wyjść? Coś pana boli?

– Głowa. Głowa mnie boli. Reszta chyba w porządku.

– Dobrze. Proszę podać mi rękę.

 

Iteracja druga

– Zdzisiek, już jest! Cho no! – Żona emerytowanego policjanta krzyknęła do męża, który od kilkunastu minut robił, co trzeba, w ich świeżo odnowionej łazience.

– Dobry wieczór państwu. Dzisiaj w studio pani Izabela T – zagrzmiało z głośno ustawionego telewizora.

– Dobry wieczór.

– Czy czuje się pani zadowolona z wyników ostatniego filmu o działaniach rządu?

Zapytana kobieta spokojnie wypiła trochę wody ze szklanki, odstawiła ją, podniosła i z całej siły rzuciła w prowadzącą. Przez chwilę jakby nie wierzyła w to, co właśnie zrobiła, a potem skoczyła na zszokowaną dziennikarkę, krzycząc z wściekłością:

– Ty zdziro! Ty jędzo! Ty suko! Ty kurwo! Szmato! Ściero! Ty bladź! Wypierdalaj ty do tej swojej Rosii!

Obraz na ekranach tysięcy odbiorników zmienił się w planszę „Przepraszamy za usterki”.

 

Iteracja trzecia

– Krawczyk, ci mi tam gwiazdorzycie? Dzwonili do mnie aż z Rakowieckiej. – Starszy mężczyzna w pokoju w Komendzie Głównej Policji znacząco zawiesił głos. – Kazali was podziękować. A tak między nami mówiąc, to się z nimi zgadzam. Dobra robota z tym autobusem.

– Eee tam, ja tylko byłem we właściwym miejscu o właściwej porze. Każdy by zrobił to samo na moim miejscu.

– Każdy, nie każdy. Jak chwalą, to się mówi dziękuję.

– Dziękuję.

– Proszę. Masz sprawę. Kobieta, lat trzydzieści pięć. Mówi, że nic nie pamięta. Utrzymuje, że zaczęła pić wodę, potem poczuła nienawiść, a jeszcze potem obudziła się na podłodze ze związanymi rękami.

– Brała coś?

– Nic w krwi. Żadnych narkotyków, żadnych dopalaczy.

– No to co mi do tego?

– Przejrzyj. – Nadkomisarz Brytalski przesunął w jego stronę teczkę.

– Teraz?

– A jak myślisz?

Komisarz otworzył teczkę i zaczął przeglądać papiery.

– Trzy przypadki to jeszcze nic.

– Wszystkie osoby nienotowane, bez skłonności. Jednemu to nawet pomagałeś.

– Na moście. Fakt. Facet nagle zjechał w dół.

– No widzisz. Jeśli wzorowy pracownik próbuje zabić trzydzieści osób, a szanowana polityk kończy karierę na oczach milionów, to coś jest na rzeczy.

– Coś mi mówi, że góra dzwoniła w tej sprawie

– Nie pyskuj. Ustal, co jest grane.

– Nikt by się nie przejmował babą z opozycji ani gościem od bydłowozów. Obstawiam, że ta trzecia to nieślubna córeczka premiera, czy jak?

– Oficjalnie pan premier ma szczęśliwe małżeństwo i udane pożycie, kochającą żonę i trójkę dzieci. Zajmij się tylko tym, co ważne dla śledztwa.

– No dobra. Inaczej. Pojedyncze przypadki to sprawa dla krawężników. Co tak naprawdę jest grane, panie nadkomisarzu?

– Facet z autobusu nie zawsze nim był.

– Ale… ale…

– Tak. Tego nie ma w papierach, bo nie może być.

– A jak nic nie znajdę?

– To przyjdziesz i powiesz. I jeszcze jedno. Weź Włodarczyk, ale nikogo innego. Ludzie mają nie wiedzieć.

 

***

 

– Widziałam to w telewizji. – Marzena Włodarczyk łączyła urodę z wynikami, przez co budziła zazdrość męskiej części wydziału. – Obstawiałabym prochy, ale… byłaby cały czas na haju. Słuchaj, może to woda?

– Woda?

– G-H-B.

– Że co?

– Jezu. Pigułka gwałtu plus słuchawka w uchu. Helou. Mówi ci to coś? Trzeba przesłuchać ludzi z reżyserki.

– Sprawdzeni przez kolegów. Woda też czysta jak łza… – Tomasz jakby się zamyślił. – Ale…

– Co jest?

– Wzrost przestępczości o czterdzieści dwa procent przez ostatnie dwa tygodnie. – Funkcjonariusz sięgnął do notatek. – Trzydzieści siedem to kobiety. To już nie jest przypadek. I to jest wielki problem. Panie są na wszelkich stanowiskach. Nikt tego nie łączy, a nie wsadzimy przecież połowy społeczeństwa.

– Nie przesadzasz?

– Trochę mi się przypomina historia ze świeczką.

– Z czym?

– Naga, naprawdę ładna panna zatopiona w wosku na krzyżu. Nie mogliśmy ustalić, czy chciała umrzeć, czy ktoś ją zmusił. Nic w sumie nie ustaliliśmy. Miejsce czyste jak łza. Sekcja bez sensacji. Brak śladów.

– I co to ma wspólnego z nami?

– Wtedy też mieliśmy kilkanaście bardzo trudnych spraw. Winne były tylko kobiety.

– Jezu, jak ktoś winny, to od razu kobiety. Szowinistyczna świnia z ciebie.

– A z ciebie głupia pizda. Możemy to już mieć za sobą? Pamiętam, jak mnie wtedy wprowadzał w robotę obecny emeryt.

– Kto?

– Zdzisiek Musiał. Nie znasz. Pojadę do niego, a ty pojedź do szkoły tej, jak jej tam – Tomasz zajrzał do akt – Mularskiej.

– Tak jest panie szefie. – Funkcjonariuszka zasalutowała.

 

***

 

Tomasz stał przed drzwiami dawnego pryncypała i dzwonił, i dzwonił, ale nikt nie otwierał.

– Panie, starego Musiała to już ze drugi dzień ni ma. – Jakaś starowinka wchodziła po schodach i sama z siebie udzieliła mu cennych informacji.

– Policja. – Pokazał jej blachę. – Wyjechał gdzieś?

– Panie, nie musisz pan tym błyskać. Gliną pan na kilometr śmierdzisz. A Zdzisiek to siedzi w szpitalu. Baba mu zwariowała i zaczęła się rzucać. Jakoś ją tam usadził, ale panie, pogotowie aż trzeba było wzywać.

– Wie pani, jaki to szpital?

– A na co mi to?

– Jest pani sąsiadką.

– Ja nie wtrącam nosa w nieswoje sprawy.

– Nic takiego nie mówiłem.

– No i dobrze, młody człowieku.

Kobieta poszła w swoją stronę, a Tomasz zszedł na dół do służbowego auta, gdzie wsiadł i sięgnął do radiostacji:

– Siedem siedem do dwadzieścia. Sprawdźcie mi wezwania karetek na Rydygiera trzydzieści trzy na dwanaście wczoraj lub przedwczoraj.

– Czekaj.

– Dwadzieścia do siedem siedem. Banacha. Wczoraj około dwudziestej drugiej.

– Dziękuję.

Komisarz ruszył przez miasto i podjechał do szpitala klinicznego, gdzie udał się na izbę przyjęć.

– A nie powinno być was dwóch? – Dyżurny lekarz szczerze się zdziwił, gdy zobaczył jego blachę. – Facet ma sto osiemdziesiąt wzrostu i ze sto dwadzieścia kilo. Dostał prochy, ale i tak… Sam jeden pan go nie weźmie.

– Doktorze Jastrzębia. – Tomasz odczytał nazwisko z plakietki. – Chyba mnie pan z kimś pomylił. Ja nie w tej sprawie. Wczoraj przywieźli tu kobietę karetką. Nazwisko Musiał. Około dwudziestej drugiej trzydzieści. A z nią był mąż. Ona lekko pobita, on krwawiący.

– A przywieźli. Pamiętam. Byli jak dwa gołąbeczki. Kobieta się zarzekała, że ma dziurę w pamięci. Od razu wezwałem patrol na okazję pigułki gwałtu.

– Do starszych ludzi?

– Nie takie rzeczy tu widzieliśmy. – Lekarz machnął ręką. – A kobieta to czysta była, i patrol potwierdził, że facet był znanym gliną z czystą kartoteką. Pomyślałem nawet, że go chronicie. Dlatego zabroniliśmy mu wchodzić na oddział.

– Wie pan, gdzie może być? – Policjant wszedł mu w słowo.

– Pewnie siedzi na górze. Psycholog potwierdził, że to nie syndrom sztokholmski, więc daliśmy mu spokój. A dzisiaj odwiedziny potrwają – Spojrzał na zegarek – jeszcze ze dwie godziny, no chyba, że da komuś w łapę.

– Gdzie mam iść?

– Blok C, siódme piętro.

– Dziękuję.

Wjechał na górę windę i przy wejściu znów błysnął blachą dyżurnej pielęgniarce.

– Dzień dobry. Szukam pacjentki o nazwisku Musiał.

– Musiał, Musiał, Musiał. – Zaczęła wodzić brudnym paluchem w grubym zeszycie. – Siedemset trzydzieści pięć. W lewo.

– Dziękuję.

Podszedł do pokoju, gdzie z żoną siedział jego dawny przełożony, z którym rozstał się w nie najlepszych stosunkach.

Mężczyźni taksowali się wzrokiem, aż w końcu Zdzisław powiedział do zaniepokojonej kobiety:

– Pan jest w innej sprawie. Porozmawiamy i zaraz wracam.

Wyszli na korytarz, a tam emeryt rzucił jedno krótkie słowo:

– Fajek.

Zjechali na dół i stanęli na zewnątrz budynku, gdzie Tomasz poczęstował go papierosem.

– Zaczęło się?

– Co się zaczęło?

– Nie przyjechałeś na partyjkę szachów. Moja stara też dostała szału. Obstawiam, że macie powtórkę z zapałki.

– Ma pan jakąś teorię?

– I to niejedną. Czy myślałeś kiedyś o ubraniach strażaków z Czarnobyla?

– Pardon?

– Po tylu latach dozymetry przy nich szaleją.

– I co z tego?

– Pomyśl teraz, że nie znamy sposobu mierzenia tego promieniowania. I mamy jakieś szmaty, po włożeniu których ludzie giną. Czy to nie są czary?

– To jakieś głupoty.

– Jak byłem mały, to fascynowały mnie wielkie pożary. A wiesz dlaczego?

– Nie.

– Takie wieżowce na przykład. Masz ogień, a zaraz obok zapalone światła. Albo jeszcze lepiej, jak ogień jest wokół, a w jakimś mieszkaniu ciągle normalnie. Teoretycznie nie powinno być to możliwe, ale…

– Możesz się jaśniej wyrażać?

– Mamy czynnik iks. I wrażliwe są głównie kobiety. Ale objawia się to tylko raz na jakiś czas. I przychodzi taki premier, i mówi, że mamy go znaleźć. Ale tego się tak łatwo nie da zrobić. Obstawiam, że w tym roku będzie gorzej. Wszystko się dzieje mniej więcej raz na dwadzieścia osiem lat. Sprawdź, co się zmieniło przez ten czas.

– Żarcik chyba. Wszystko się zmieniło.

– I właśnie dlatego to się nazywa służba, a nie praca. Nie przerzucasz papierków od ósmej do piątej, tylko taplasz cały dzień w gównie, a tego ciągle przybywa.

– Zaszczytna praca na rzecz odnowionej demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej.

– Dokładnie.

– Zły jesteś?

– A jak, kurwa, myślisz? – Zdzisław się zirytował. – Ale po tylu latach już mi trochę przeszło. Starą się muszę zająć, bo niedomaga. I nie mówię o tym tam jej drobnym fochu.

 

Iteracja czwarta

– Trzeci operator sieci komórkowej uruchomił w Warszawie usługi komercyjne w nowej technologii.

– W dniu wczorajszym w wielu miastach miały miejsce demonstracje kobiet, które wyszły na ulicę po przemówieniu prezydenta. Łączymy się z reporterem radia Szok FM, który był na jednej z nich… – Tomek jechał akurat autem i wyłączył radio, bo chciał mieć chwilę na zastanowienie się nad słowami emerytowanego milicjanta.

Dziesięć minut później wchodził do swojego pokoju, w którym Włodarczyk gapiła się na ekran laptopa.

– Widziałeś?

– Co niby miałem widzieć?

Kobieta bez słowa podsunęła mu ekran, na którym widać było kolejne tekturki z demonstracji:

„Czarek kobiet boi się, z koniem śpi i nie jest źle”

„In vitro to nie pizzeria”

„Gdy ołówek podpisuje, cipka mówi, głupie uje”

„Nie jesteśmy wkurwione, tylko istotnie zdenerwowane”

„Czarek, Czarek, chcesz kobietę, zamiast wkurwiać, zrób minetę”

„Baba wkurwiona dojedzie kutafona”

„Świnie przy korycie nie wiedzą co to życie”

– Urocze. Przypomnij mi, że mam ciebie nie wkurwiać.

– To chyba się rozumie samo przez się.

– Masz coś z Mularczyk?

– Byłam i w szkole, i w domu. Dziewczyna miała osiemnastkę. Duża impreza i te sprawy. Bawiła się w piątek, a w poniedziałek pojawiła się w szkole i zaczęła dźgać nauczyciela. Nic ponad to, co w aktach.

– Dobra, czyli góra dała nam trzy sprawy i uważa, że są powiązane. Mamy billingi?

– Tak.

– Widziałaś coś ciekawego?

– Żadnych prawidłowości, żadnych wspólnych znajomych. Trzech operatorów.

– Takie głupie pytanie. Dziewczyna miała osiemnastkę?

– No tak.

– Duża impreza? Dragi?

– Nic z tych rzeczy. Prywatka w domu. Jej starzy, a właściwie matka nie ma kasy. Mówiła mi z dziesięć minut, że dwa miesiące składała się na prezent.

– A co to niby było? Samochód?

– Komórka.

– Komórka mówisz? – Tomasz zaczął intensywnie myśleć. – A wiesz jaka?

– No jakiś tam iPhone.

– Mam taki głupi pomysł. Pokaż no mi te billingi. – Tomasz nie zdążył nic zrobić, bo zadzwonił telefon na biurku, a on usłyszał głos dyżurnego:

– Pan przyjdzie do nadkomisarza.

 

***

 

– Macie jakieś postępy w śledztwie? – Brytalski przetarł zmęczone oczy.

– Żadnych konkretów.

– Niedobrze. Będziecie mieli z Marzeną dzisiaj spacerek. Kobiety będą znów protestować w nocy. Pójdziecie tam w cywilu i porobicie trochę zdjęć. Przy Sejmie będą też nasi koledzy z ABW. Nie wchodźcie im w drogę.

– Wiedzą o nas?

– Nie.

– To po co tam idziemy?

– To przekracza moje i twoje kompetencje. Góra chce mieć wszystkie możliwe informacje. Po prostu pójdźcie tam i uważajcie na siebie.

 

***

 

– Ba-ba gorąca! Wal-czy bez końca! Ba-ba gorąca! Wal-czy bez końca! – Co pięćdziesiąt metrów szła kobieta z bębnem, a panie wokół głośno skandowały, wkładając w to całe serce i pasję.

Tomasz z Włodarczyk wyglądali jak całkiem normalna para dwojga zakochanych w sobie ludzi. Szli obok siebie w tłumie i udawali, że krzyczą wraz ze wszystkimi, a tak naprawdę bardzo uważnie obserwowali całe otoczenie.

Cały marsz był spokojny, i jak dotąd przyciągnął głównie panie w młodym i średnim wieku, w tym znane działaczki przeróżnych organizacji i środowisk mniejszościowych.

„Skakał Czaruś razy kilka, wyjebią z rządu buca debilka”

„Czarek bez pusi szuka mamusi”

„Nosił Czarek razy kilka, wezmą cipy się za wilka”

Pochód szedł Alejami Ujazdowskimi, a policjanci z pałkami stali obojętnie z boku. Wyglądało to jak piknik, dokładnie do momentu, gdy nagle gdzieś z przodu dało się słyszeć piski, i tłum zaczął falować.

Zadziała psychologia tłumu. Jak na komendę wszyscy ruszyli i zaczęli biec w stronę Sejmu, gdzie stanęli niczym w transie.

 

Iteracja piąta

– Dwie ofiary. Góra jest wściekła. – Włodarczyk przekazała najnowsze plotki, gdy weszła z rana do pokoju na komendzie.

– Rozmawiałem ze swoim kumplem ze studiów. Przy Sejmie były zagłuszaczki sygnału komórkowego. Popatrz. Dwudziesta czterdzieści dwie. Wtedy je włączyli. Tłum biegnie i nagle się zatrzymuje dokładnie o tej samej godzinie.

– Co sugerujesz?

– 5G.

– Myślałam, że nie jesteś jednym z foliarzy.

– Dzień przed wypadkiem na Grota włączono trzy testowe stacje na mikrofale. – Zaczął wyjaśniać ze znużeniem. – Napad w studio miał miejsce dwa dni po odpaleniu instalacji w siedzibie stacji.

– I co? Sam niby to znalazłeś?

– Właściwie to jedna z teorii spiskowych, które zobaczyłem w sieci. Dosyć dobrze udokumentowana.

– No dobrze, teoretycznie wyłączenie stacji powinno pomóc. Wiesz, ile będzie z tym problemów?

– Pani komisarz pytała, pani dostała odpowiedź. – Policjant wzruszył ramionami. – Ja jestem tylko prostym wyrobnikiem i nie obchodzą mnie takie szczegóły.

– Ale to przecież niemożliwe. To testowano i w ogóle. Musi być jeszcze jakiś inny czynnik.

– Musiał mówił, że to okresowe.

– Jeszcze tylko brakuje czarownic na miotle.

– Jedna Włodarczyk wystarczy. – Tomasz się zaśmiał i zaraz spoważniał. – Ale fakt. To może być reakcja kilku składników jak w „Batmanie” z osiemdziesiątego dziewiątego.

– Faktycznie jesteś nie z tej epoki.

 

Iteracja szósta

– Skandal w znanym serwisie YouTube. Hakerzy z Rosji udowodnili, że wiele filmików zawiera pojedyncze klatki z przekazem podprogowym. Według nich możliwe jest dzięki temu wpływanie na zachowanie osób.

Tomasz jechał właśnie samochodem do pracy. Mężczyzna się zamyślił. Sam na swoim komputerze widział, że serwis ni stąd ni zowąd kilka dni wcześniej włączył mu na miesiąc okres próbny na wersję Premium.

Nagle zadzwonił umieszczony w zestawie głośnomówiącym telefon.

Policjant odruchowo odebrał połączenie i, lekko ziewając, rzekł:

– Słucham.

– Tomku, Zdzisiek. Popytałem się tu i tam w sprawie kobiet. Zadzwoń do profesora Zenona Leśniaka. Numer sześćset dwa dziewięćset sześćdziesiąt dwieście.

– Zaskoczyłeś mnie, że dzwonisz. Co on niby może mi podpowiedzieć?

– Zobaczysz. Potraktuj to jak przysługę. Umówić się i podjechać zawsze możesz.

 

***

 

– Słyszałeś? – Włodarczyk była jak zawsze niezawodna i miała coś nowego do przekazania.

– Co znowu?

– Podobno słońce narodu było wczoraj na prochach, jak wygłaszało to swoje, pożal się Boże, przemówienie.

– Nie oglądałem.

– Telewizora jeszcze się nie dorobiłeś? Czasu nie było?

– Telewizja kłamie. Nie interesuje mnie propaganda.

– Bla, bla, bla. Stary kawaler.

– Kurwa, zejdź ze mnie. Nie każdy facet bez fury za dwieście i plazmy jak stodoła jest niedorajdą.

– Chyba bez microLED-ów. Jesteś nie na czasie. O YouTube też nie słyszałeś?

– A czy ja robię w ogóle cokolwiek dobrze?

– I właśnie dlatego stary przydzielił mnie do ciebie. Ehhhh. – Zacisnęła usta. – Dlaczego faceci są tacy ślepi?

 

Iteracja siódma

– Dzień dobry. – Tomasz przywitał się ze starszym szpakowatym panem w sali cyklotronu na Banacha.

– Dzień dobry.

– Dzwoniłem do pana wczoraj. Od Zdzisława.

– A, pan komisarz. Proszę usiąść i się rozgościć.

– Pan się czym zajmuje?

– Fizyka problemów jądrowych. I przejdę od razu do rzeczy. Jest wiele teorii na temat wszechświata. Jedna mówi, że ten się rozszerza. Chociaż tego nie widzimy, to przestrzenie między komórkami się zwiększają. Inna wspomina o falowaniu materii.

– To ciekawe… – Zaczął Tomasz, ale profesor Leśniak uciszył go ręką i kontynuował:

– Rozmawiałem wielokrotnie z pana kolegą. Fakt faktem, że kobiety są bardziej uczuciowe. Widzą więcej kolorów i czują więcej zapachów. Całe ich życie podporządkowane jest pewnemu cyklowi. Mówię o miesiączce, która pojawia się mniej więcej co dwadzieścia osiem dni. Myślę, że panie widzą, albo bardziej czują pewne subtelne zmiany w materii. Według mnie te zmiany można opisać falowo. Maksimum pojawia się mniej więcej co dwadzieścia osiem lat. Każdy kolejny cykl jest coraz bardziej widoczny, bo wszechświat się rozszerza, a my pogarszamy sprawę promieniowaniem elektromagnetycznym.

– Komórki – mruknął Tomasz.

– Właśnie.

– Załóżmy, że to wszystko prawda. Co niby miałbym zrobić?

– Demonstracje szybko się skończą. Jak zapałka, która się gwałtownie spaliła. Nastanie okres głupoty. Trzeba się będzie pilnować, wykładać wszystko wszystkim jak kawę na ławę, i zabezpieczać, zabezpieczać, zabezpieczać…

– Panie, ale my mamy kobiety nawet w policji.

– Zakładam, że to nie filigranowe istotki, tylko herod-baby, które kładą facetów na łopatki. Im to nie grozi.

– Panie, nie obrażaj pan płci pięknej.

– Nie, nie. Kobiety są najwspanialsze.

– To czego pan mówi, jakby były gorsze?

– Ja tylko mówię, że widzą wszystko inaczej. Chcą osiągać swoje cele i nic więcej ich nie interesuje. Nie cofną się przed niczym. Naprawdę nie wiem, czy w ostatecznym rozrachunku to gorzej czy lepiej.

– No to po co ta cała mowa o głupocie?

– Podam przykład. Gównoburza z kiepskim tekstem w pewnym miesięczniku kilka miesięcy temu. Miała być zadyma i nic nie mogło tego zmienić. Nieważne, że ileś lat tradycji poszło do kosza. Tak samo jest z tym, że recenzentki nie rozumieją różnych tekstów, bo te nie mówią o ich wspaniałości. Teksty mogą być doskonałe, ale są z góry skreślone.

– Ale że to kobiety są winne wszystkiemu?

– Oczywiście, że nie. Wszyscy podlegamy okresowym prawom natury. Faceci też tracą rozum przy paniach, które im się podobają. Pocieszenie w tym, że słabe czasy tworzą mocnych facetów, mocni faceci dobre czasy, dobre czasy słabych facetów, i tak dalej, i tym bliżej…

 

 

Część druga

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/26078

Koniec

Komentarze

Czesc. Kilka uwag: W drugim dialogu zbedny przecinek. /// Pierwsza rzecz, jaką zrobił na dole, było wyłączenie prądu przez przełącznik awaryjny w okolicy przegubu. – to mnie troche zaskoczylo. Czy to wiedza powszechna? Kazdy policjant to wie? /// Chociaż tego nie widzimy, to przestrzenie między komórkami się zwiększają. – tego naukowo nie kupuje ani odrobinę. Nie na tym polega rozszerzanie sie wszechswiata :] /// Ale ogolnie mi sie podobalo. Jest jakies napiecie, nieco zartow niezlych, niektore wulgaryzmy dobrze wpasowane w wypowiedzi. Niezla dynamika calosci i… klops na samym koncu. Na pewno cos Ci sie nie ucielo? Bo mam wrazenie, ze do wielkiego i ciekawego finalu to zmierzalo, ale go nie doczekalo. Podsumowujac: napisane niezle, wciagajace, ale koncowka nieco mnie rozczarowala…

Mam niejaki problem z tym opowiadaniem. Bardzo sprawnie i wciągająco napisane, jednak po wciągnięciu czytelnika, autor jak gdyby o nim zapomniał pochłonięty kontemplacją krajobrazu. Chcę przez to powiedzieć, że od pewnego momentu opowiadania czuję, że ten tekst donikąd nie zmierza, co zresztą w bardzo mocny sposób potwierdziło pojawiające się znienacka słowo “koniec”. Naprawdę oczekiwałem, że kobietą okaże się Ziemia, a może nawet Słońce. ????

Nie wiem, czy dobrze wyłapałem nawiązanie do pewnego znanego kryminału, jeśli tak, to niestety fabularnie nie udźwignąłeś tego Anonimie. Ale, jak już wspomniałem, technicznie zacne, humor i satyra jak dla mnie na dobrym poziomie a dialogi prima sort.

Wydaje mi się, że opowiadanie jest w stanie zaciekawić również czytelnika nie znającego faktów, chociaż oczywiście do nawiązania do rzeczywistości dodają smaku.

I jeszcze na koniec: Niestety nie rozgryzłem znaczenia tytułu oraz kolejnych iteracji. Zdaję sobie sprawę, że może to znacząco zaburzać odbiór tego tekstu jako całości – może już za późno jest?

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Zaciekawiło, zaintrygowało i nieźle się czytało, ale co z tego, kiedy nagle zobaczyłam wielokropek kończący ostatnie zdanie i pozostałam z wrażeniem, że opowiadanie jest jak produkt niepełnowartościowy, bo kończy się niczym. ;(

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

dłu­gie świa­tła bia­łe­go Nis­sa­na Note… ―> …dłu­gie świa­tła bia­łe­go nis­sa­na note

Nazwy pojazdów piszemy małą literą: http://www.rjp.pan.pl/index.php?view=article&id=745

 

Nie­za­wod­ny żół­to-czer­wo­ny prze­gu­bo­wy So­la­ris… ―> Nie­za­wod­ny żół­to-czer­wo­ny prze­gu­bo­wy so­la­ris

 

drugi zaś za­wisł, smęt­nie zwi­sa­jąc z jezd­ni. ―> Brzmi to fatalnie.

 

To­masz je­chał za fe­ral­nym kur­sem i wi­dział, jak ten spada z mostu. ―> Czy dobrze rozumiem, że z mostu spadł kurs?

 

Nie widać było krwi, za to przed­nią szybę zbitą. ―> Raczej: Nie widać było krwi, za to przed­nia szyba została zbita.

 

– Zdzi­siek, już jest! Cho no! ―> Pewnie miało być: – Zdzi­siek, już jest! Chono tu!

https://www.miejski.pl/slowo-Chono+tu+%21

 

a potem rzu­ci­ła nią w pro­wa­dzą­cą i rzu­ci­ła się na nią samą… ―> Czy to celowe powtórzenie?

 

To­masz zszedł na dół do służ­bo­we­go auta, gdzie wsiadł i się­gnął do ra­dio­sta­cji: ―> A może: To­masz zszedł na dół, wsiadł do służ­bo­we­go auta i się­gnął do ra­dio­sta­cji:

 

– Dzień dobry. Szu­kam pa­cjent­ki o na­zwi­sku Mu­siał.

– Mu­siał, Mu­siał, Mu­siał. – Szu­ka­ła na­zwi­ska w ze­szy­cie. ―> Czy to celowe powtórzenie?

 

Jak dotąd cały po­chód szedł ale­ja­mi Ujaz­dow­ski­mi… ―> Jak dotąd cały po­chód szedł Ale­ja­mi Ujaz­dow­ski­mi

https://sjp.pwn.pl/zasady/82-18-25-Jedno-i-wielowyrazowe-nazwy-dzielnic-ulic-placow-rynkow-ogrodow-parkow-bulwarow-budowli-zabytkow-obiektow-sportowych;629401.html

 

ser­wis nie stąd nie zowąd kilka dni wcze­śniej… ―> …ser­wis ni stąd, ni zowąd kilka dni wcze­śniej

 

– Chyba bez mi­cro-le­dów. ―> – Chyba bez mi­croLED-ów.

 

tylko herod–baby… ―> …tylko herod-baby

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

słabe czasy two­rzą moc­nych fa­ce­tów, mocno fa­ce­ci dobre czasy… ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zaczęło się jak mocny kryminał i czytałam z autentycznym zainteresowaniem. A potem napięcie opadało miast rosnąć. Za dużo wrzucasz do jednego worka, nie posprawdzałeś zagadnień z fizyki. Zaprowadziłeś czytelnika w głęboki las i tam zostawiłeś. Nie podobało mi się :(

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

“– Ostatnie – Marzena odrzuciła pudełko i spokojnie wycelowała w nastolatkę, która jedną rękę chowała za plecami, a drugą kurczowo ściskała pluszowego misia.

Dziewczynka z warkoczykami i pieszczochą łakomie oblizała czarne usta i przestąpiła z nogi na nogę. Obcisła bluzeczka uwydatniała duży biust, skórzana spódniczka i wojskowe trepy odbijały się w szkle na jezdni, a ona sama zrobiła dwa kroki do przodu.

– Stój kurwo! Bo nie ręczę za siebie!…”

 

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/26078

 

Nie planowałem cyklu, ale wyszło, jak wyszło…

Wydawało mi się, że komentarze o ucięciu tekstu (czy też raczej jego niedokończeniu) najlepiej będzie zaadresować stworzeniem drugiej części. Nie było w planie, żeby ta historia była w częściach (i pomysł na zakończenie powstał w styczniu). Przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony takim załatwieniem sprawy…

Co do usterek technicznych – część pierwszą postaram się poprawić, gdy to będzie możliwe (dziękuję oczywiście za łapankę). Nie wiem, czy to będzie za tydzień, czy za dwa, czy za miesiąc, czy kiedy… Jeżeli podobne rzeczy znalazły się w części drugiej, to też przepraszam – staram się z całym sił znaleźć i styl, i pomysł, i warsztat, do tego miejcie na litość boską na względzie, że niektórzy ludzie mogą nie widzieć różnych literówek czy podobnych rzeczy… nie robią tego złośliwie.

A do tego… nie wszyscy siedzą non-stop na internetach :)

Czy tak czy inaczej, mam nadzieję, że część druga trzyma przynajmniej poziom pierwszej i że nie będziecie / nie jesteście zawiedzeni. Byłoby miło zobaczyć z jedno słowo w tym temacie. Nie oczekuję łapanki. Moją intencją było to, żeby przynajmniej nie trafić kulą w płot… Może mi i brakuje do sław / sław z tego portalu, ale… kto próbuje, w końcu zyskuje…

Dziękuję i pozdrawiam. Czasy są, jak to mówią, niepolityczne, i naprawdę nie ma co kruszyć kopii o różne takie rzeczy…

Poprzerabiałem, popoprawiałem… powinno być lepiej…

Po­prze­ra­bia­łem, po­po­pra­wia­łem… po­win­no być le­piej…

Nowa Fantastyka