- Opowiadanie: Shani - To, co najważniejsze

To, co najważniejsze

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

To, co najważniejsze

– Chłopcy! Babcia Amelia i dziadek Antek już tutaj są! Zaparkowali swój nowy aeromobil, możecie zobaczyć przez cyberwizjer – zawołała Aniela. 

– Dzięki, mamo! – odpowiedzieli chórem. 

– Wow! Fajny ten nowy model Mazdy – dodał najmłodszy Staś. 

Aniela policzyła nakrycia na stole. "Wszystko się zgadza, jest też dodatkowe miejsce, matka na pewno zwróci na to uwagę" – pomyślała.

– Dzień dobry wszystkim! – przywitali się dziadkowie. 

– Cześć! – odkrzyknęli chłopcy sprzed komputerów. 

Antek po kolei ucałował ich zaaferowane grą głowy, przywitał się z Markiem i Anielą. Amelia usiadła w fotelu z wyraźnie zniesmaczoną miną. Kręciła się chwilę nerwowo, po czym odezwała się z wyrzutem do wnuków:

– Czy wy nawet w Wigilię musicie siedzieć przed tymi ekranami?

– Babciu – zaczął średni Józek – zaraz się zacznie wigilijny rodzinny event "Karpie i śledzie" w naszej wędkarskiej grze. 

– Właśnie! – potwierdził najstarszy Jaś i dodał: – Dziadku, zagrasz z nami? Im więcej członków rodziny zagra, tym większe szanse na wygraną. Jesteśmy już połączeni z wujkiem Jackiem i ciocią Marysią. Mama i tata też będą grać.

Amelia przewróciła oczami i tym razem zaatakowała córkę:

– Naprawdę bierzesz w tym udział? W ogóle ich nie wychowałaś. Powinni teraz siedzieć przy stole i… 

– Próbować wszystkich dwunastu potraw – dokończyła za nią Aniela. – Tak, jak ja i Jacek, gdy byliśmy mali. Mimo że połowa nam nie smakowała i byliśmy już najedzeni po pierwszej. Tak było zawsze i to był dla nas horror, ale ciebie to nigdy nie obchodziło, bo ważniejsza była tradycja.

Żałowała, że dała się wciągnąć w tę rozmowę. Co roku obiecała sobie, że nie da się sprowokować matce i jak co roku się nie udało. 

– No tak – nie dawała za wygraną babcia – u was nigdy nie ma tylu potraw, nawet sama tego nie robisz, tylko pomaga ci to blaszane pudło.

– Mamo! – zganiła ją córka. – To jest Marta. Wiem, że jest robotem, ale bardzo mi pomaga w kuchni i mogłabyś okazać jej trochę szacunku. 

– Wstyd! W tych czasach, kiedy większość potraw drukuje się ze spożywczych drukarek, mogłabyś chociaż w Święta przygotować coś sama, a nie przy pomocy robota. 

– A właśnie w Święta chcę odpocząć i spędzić czas z rodziną, a nie w kuchni. 

Aniela zakończyła bolesną wymianę zdań i poszła dołączyć do eventu "Karpie i śledzie". Bawili się świetnie, nawet dziadek szybko złapał bakcyla. Wszystko wskazywało na to, że w tym roku mają sporą szansę na wygraną. Tylko babcia siedziała naburmuszona w fotelu i na ich gromkie okrzyki triumfu prychała wymownie. 

– No dobrze, zgrana ekipo – odezwał się Marek – runda zakończona, więc zapraszam wszystkich do stołu. Posilimy się, a później wymienimy prezentami. 

– No nareszcie – burknęła pod nosem Amelia. 

Chłopcy zjedli trochę barszczu, skubnęli karpia i dopadli do ulubionych klusek z makiem, reszty nie ruszyli, ku dezaprobacie babci. Marek pochwalił kuchennego robota:

– Dziękujemy ci Marto za tę kolację, wszystko jest pyszne. Ta nowa drukarka spożywcza jest rewelacyjna. 

– Dzię-ku-ję! – odpowiedział robot. – Prze-pi-sy za-pro-gra-mo-wa-ła A-nie-la. 

Wszyscy się roześmiali serdecznie, a Józek dodał dokuczliwie:

– Mamo, naprawdę wpisałaś jej ten tekst? Biedna Marta, nadrukowała się, a zasługi są twoje. 

– No co? W końcu cały sukces w dobrym wprowadzeniu przepisu do systemu, synku. Poza tym Marta wie, że ją doceniam. Bez niej nie miałabym kiedy odpocząć, moje kochane głodomory.

– A teraz… Prezenty! – wykrzyknął Staś. 

Zaczęli wzajemnie wręczać prezenty, składając sobie przy tym życzenia, ściskając się i całując. Babcia oczywiście musiała wtrącić swoje trzy grosze, bo byłoby zbyt miło. 

– O Mikołaju też im nie powiedzieliście? Biedne dzieci, są okradzione z prawdziwych tradycji.

Aniela znosiła kolejne zarzuty matki w milczeniu, bo nie miała siły spokojnie wyjaśniać, a kłócić się nie chciała.

W pewnym momencie babcia zakończyła wizytę jednym zdaniem:

– Antku, musimy już jechać, chcę zdążyć na pasterkę. 

W aeromobilu Amelia odetchnęła z ulgą. Chciała być już na mszy, mimo że ludzi zawsze była garstka, prawie nikogo już nie obchodził Kościół.

– Nie wiem po co my tam jeździmy. Aniela wydaje się być taka obca, jakby nie wyszła spod naszych skrzydeł. A chłopcy są zupełnie zepsuci. Nie mam tam już z kim normalnie porozmawiać.

Antek zaciskał coraz mocniej ręce na kierownicy, nie chciał się kłócić w ten dzień. Pozwolił jej kontynuować:

– Nie dość, że czasy są podłe, karpie wyginęły przez zanieczyszczenia jezior i rzek, rolnictwo upadło przez gwałtowne zmiany klimatyczne, całą żywność hoduje się w laboratoriach i drukuje potrawy, to oni nawet nie potrafią kultywować tradycji, które można utrzymać, jak za dawnych lat. Widziałeś ten hologram choinki? Nawet żywego drzewka nie chciało im się zorganizować. Polskich kolęd nie znają, w Mikołaja nie wierzą, a o pasterce już nawet nie wspomnę. Zapomnieli, czego rocznicą są te Święta, jaki jest ich prawdziwy sens.

Antek kochał Amelię, ale na starość robiła się nieznośnie zrzędliwa. Nie mógł już tego dłużej słuchać. Zaczął najdelikatniej, jak mógł:

– Kochanie, z całym szacunkiem, ale to chyba ty zapomniałaś jaki jest sens tych Świąt. Nie ukrywam, że też brakuje mi dawnych tradycji, ale świat się zmienił i nic na to nie poradzimy, możemy tylko się dostosować i odnaleźć szczęście w tym, co jest.

Widział kątem oka, jak Amelia naburmuszyła się jeszcze bardziej, ale jej milczenie oznaczało, że słucha, a to już połowa sukcesu. Odważył się dokończyć swój wywód, skoro i tak będzie na niego obrażona przez kilka dni:

– W tym roku nie idę na pasterkę. Już od wielu lat ten Kościół do mnie nie przemawia. Podwiozę cię i wrócę zagrać z wnukami kolejną rundę "Karpi i śledzi". Chcę się nacieszyć tym, co najważniejsze – czasem spędzonym z najbliższymi, w zgodzie i radości.

Koniec

Komentarze

Cześć, Shani!

 

Twoja wizja przyszłych świąt jest bardzo spójna i interesująca, a opowiadanie oparte w sumie na dialogu przy stole wigilijnym zgrabnie napisane. Zabrakło mi chyba jakiejś mocniejszej puenty, ale stworzyłaś tu ładny świąteczny obrazek.

Pozdrawiam

– Dzię-ku-ję! – odpowiedział robot – Prze-pi-sy za-pro-gra-mo-wa-ła A-nie-la.

Kropka po słowie robot.

Może przyda Ci się poradnik zapisu dialogów.

 

A wiesz, podobało mi się. Zwykle, przy tego typu opkach autorzy narzekają, że konsumpcjonizm, że rozpad więzi rodzinnych, że tradycje się zapomina. A Ty mówisz: No dobra, i co z tego, nawet grając w Wigilię w jakąś gierkę można być razem. Jest w tym optymizm :)

Przyjrzyj się zapisowi dialogów, popraw, to kliknę na Bibliotekę.

 

Z kwestii technicznych: do tysiąca znaków to szort, nie opowiadanie. Zmień tag.

Może Ci się jeszcze przydać poradnik przetrwania na portalu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję za komentarze i cenne wskazówki. Poprawiłam dialogi i zmieniłam tag, chociaż nie mogłam dotrzeć do tego poradnika przetrwania na portalu – coś nie działa albo ja nie umiem w internety ;-) Chętnie go przeczytam, jeśli ktoś mnie jeszcze raz pokieruje. Jestem tu nowa, a piszę też od niedawna, więc wszelkie wskazówki i uwagi będą mile widziane :-)

Cześć.

Odwieczny problem. Nasze pokolenie chyba ma dość zapieprzu i tyrania do świąt wyłącznie po to, aby tradycji stało się zadość.

Jestem za – w sensie za tym, aby przedkładać rodzinę, nad tyranie.

Czyta się dobrze, prosto, ale fajnie ukazana przyszłość :)

 

I może tylko nie pasuje mi jedno zdanie:

Chciała być już na mszy, mimo że ludzi zawsze była garstka, prawie nikogo już nie obchodził Kościół.

 

To “prawie nikogo…” zrobiłbym już nowym zdaniem.

Z kolei: “mimo, że ludzi…” – tu bym to zmienił na coś w stylu:

Chciała być już na mszy, choć wiedziała, że w tych czasach spotka tam tylko garstkę ludzi.

 

Pozdrawiam!

Przyjemny tekst z dobrym przesłaniem. Może to nie tak, że bym grał w wigilię, ale fajnie przedstawione jest tutaj to, co jest zdecydowanie najważniejsze w tym czasie. A i podobał mi się też spójny obraz zrzędliwej starszej pani. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Całkiem zgrabny szort.

Napisany gładko, przeczytałem szybko. Dobrze nakreśliłaś zagęszczoną przez niepotrzebne napięcie atmosferę świąt, a przede wszystkim podobało mi się przesłanie :)

Dziękuję za komentarze. Silvan, dzięki za uwagi, faktycznie nie jest to najlepiej skonstruowane zdanie ;-)

Przeczytałem to raz, przeczytałem drugi, świat spójny, technicznie ok. Tylko wiesz to chyba najsmutniejsze opowiadanie świąteczne, które czytałem. Nie zrozum mnie źle postacie są literacko ok, ale z ludzkiego punktu widzenia są totalnie pustakami. Nie umiem tego lepiej określić. Dlaczego tak sądzę? To proste. 

Nie ważne czy to chrześcijańskie Boże Narodzenie, słowiańskie gody, czy rzymskie sol invictus, chiński nowy rok, wiązały się z konkretnym wydarzeniem to je świętowano. Cała reszta rodzinne spotkanie, prezenty nietypowe/lepsze niż co dzień jedzenie, lepsze ubrania, miało jedynie podkreślać niezwykłość tego dnia. Cała praca, wysiłek włożony w przygotowania, były osobistym wkładem, formą ofiary, w to by ten konkretny dzień był niezwykły.

Tymczasem u ciebie święta są zupełnie nieświąteczne. W domu z opowiadania nie ma ni grama atmosfery niezwykłego dnia. Ot kolacja: robot wydrukował jedzenie, rodzinka plus dziadkowie usiedli zjedli, wymienili się prezentami w przerwach pomiędzy graniem w “Karpie i śledzie”, jest gdzieś holograficzna choinka, która niewykluczone, że jeszcze przed chwilą wyświetlała paprotkę albo Wenus z Milo. Co ci ludzie świętują? 

Jeśli dobrze zrozumiałem wedle ciebie sensem świąt jest wspólne granie w event z gierki. Na prawdę to sens świąt? Bo sorry ale oni nawet nie są razem nawet gdy siedzą przy jednym stole.

 

Hej, Shani!

Zdecydowanie moje ulubione konkursowe opowiadanie pod względem przekazywanych treści. Stylistycznie szału nie ma, ot, taki zwykły tekst, ale wizja jak najbardziej na tak. Tak, tak i jeszcze raz tak!

Już można wywnioskować przez mój konkursowy tekst i to jak komentuję, że raczej nie lubię Świąt. Nie lubię tradycji w przypadku, gdy jest wymuszana. Nienawidzę kultu dwunastu potraw (większości nie znoszę); śpiewania kolęd, gdy kogoś to krępuje; wiary w Mikołaja, bo dzieci grzeczniejsze i tak nie są, a tylko wychodzi niepotrzebny zamęt; chodzenia na pasterkę; bycie kochanym i miłym dla siebie tylko przez jeden dzień; mycia okien (jest zima, kurczę!); generalnego zamętu, krzyków i tyranii.

Dziękuję ci za to opowiadanie, jest piękne :) Liczy się tylko wspólne spędzanie czasu i to zdanie jest wspaniałe:  

– A właśnie w Święta chcę odpocząć i spędzić czas z rodziną, a nie w kuchni. 

Właśnie!

 

Cieszę się, że jest ktoś, kto myśli podobnie do mnie.

 

 

Jeszcze z błędów:

 

– Dzięki[+,] mamo! – odpowiedzieli chórem. 

 

– Kochanie, z całym szacunkiem, ale to chyba Tty zapomniałaś jaki jest sens tych Świąt.

 

Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to zbyt podobne do siebie imiona i ciężko było mi je rozróżnić. Oczywiście nie zmieniaj ich teraz, ale tak na przyszłość. No chyba że oto chodziło ;)

 

Powodzenia w konkursie! :)

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Dziękuję za komentarz i wytknięcie błędów ;-) Tak, ta wielka litera jako forma grzecznościowa często mi się przytrafia, muszę być bardziej czujna. Przecinki, to w sumie wstyd, że się przytrafiają lub właśnie ich brak – poprawię się i tekst też oczywiście :-) O podobnych imionach pomyślałam dopiero, gdy opowiadanie było już wklejone i przeczytane przez kilka osób, nie chciałam już tego zmieniać. Cieszę się, że Ci się podobało :-)

Dziadek, który w święta stawia się babci zasługuje na pośmiertny order z ziemniaka. Bo ryzykuje, że do Nowego Roku nie dożyje ;-)

Podoba mi się zwrócenie uwagi na problem kurczowego trzymania się tradycji w świecie, w którym zwyczaje i obrzędy zmieniają się gwałtownie. Podoba mi się zabieg polegający na wsadzeniu dziadka w nowe rytuały beztrosko skupione na spędzaniu razem czasu. Natomiast język i sposób napisania jest taki mało emocjonujący, choć poprawny.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ladna grafika :)

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję za odwiedziny i przeczytanie tekstu :-) Pozdrawiam!

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Przeczytałam, poszło gładko, bo opowiadanie jest bardzo poprawnie napisane, ale jednocześnie mocno mnie przygnębiło. Rzeczywistość i postacie są wyprane z emocji, choć myślę, że niezamierzenie, a wizja świąt wyprana jest z humanizmu. No i nie ma tu fantastyki, bo drukarki czy hologram, czy grę trudno uznać za fantastyczne.

Pozdrawiam!

Podobało mi się przesłanie. :-)

Takiego robota to bym chciała mieć…

Mnie też trochę przeszkadzały imiona. Warto różnicować pierwsze litery, a u Ciebie większość na A.

BTW, niektóre wyrazy masz napisane dużą literą, chociaż powinny być małą. Na przykład mazda. Przy świętach też bym tak nie szarżowała, ale tu już chyba dopuszczalne ze względów emocjonalnych.

Babska logika rządzi!

Bardzo sympatyczna opowiastka, która pokazuje co jest najważniejsze w duchu świąt, nawet, gdy tradycje ulegają zmianie. Święta przyszłości pokazane w bardzo delikatnym duchu sf.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Dziękuję za komentarze i klik do biblioteki :-)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka