- Opowiadanie: tomaszg - Młoda krew

Młoda krew

Podziękowania dla osób, które pomagały mi przy tekstach (np. regulatorom), podobieństwa do osób istniejących najzupełniej przypadkowe, cytaty z Wikipedii wzięte.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Młoda krew

Fantastyka polega na kreowaniu świata przedstawionego, który w całości, lub w części różni się od rzeczywistości, na przykład przez dodanie elementów nadnaturalnych, lub stworzonej przez autora technologii”.

 

– Do dzisiejszego konkursu została zgłoszona jeszcze jedna praca. – Gruby, siedzący za stołem, przewodniczący komisji w tanim garniturku otarł spocone czoło materiałową chusteczką z monogramem, i zamilkł, patrząc po zgromadzonych w sali lekcyjnej gościach. – Autorem jest niejaki… – tu mężczyzna podniósł ze stołu monokl i przyłożył go do lewego oka, a potem popatrzył na listę. – Albert. Zapraszamy.

Ludzie zaczęli się niepewnie wokół siebie rozglądać, gdyż w stronę krzesła przed stołem nie zbliżał się nikt.

– Chodź chłopcze. No nie bój się – podnosiły się kolejne nieśmiałe głosy, aż w końcu wszyscy zaczęli klaskać i skandować:

– Albert!

– Albert!

– Albert!

Z tyłu spod ściany ze wzrokiem wbitym w podłogę ruszył do przodu chłopiec w niezbyt modnym, choć czystym ubranku, który niepewnie i nerwowo ściskał płaski okrągły kaszkiet.

– No dobrze. A teraz oceny szanownych jurorów. – Przewodniczący spojrzał na wszystkich, gdy chłopiec usiadł. – Proszę o ciszę, a państwa o zdanie.

W sali lekcyjnej liceum zrobiło się cicho.

– Przeczytaliśmy twoją opowieść o gwiazdach. To fantastyczna historia. Widać, że umiesz pisać, brakuje tu jednak mocnego zakończenia. Wszystko wygląda, jakby było częścią czegoś większego. Jeżeli ci ludzie wyruszyli w swoim cylindrze, to powinni się rozbić albo odkryć coś wielkiego. Drukowanie tego to tylko marnowanie papieru i farby. – Nauczyciel astronomii nie miał wątpliwości. – Poza tym tutaj napisałeś, że średnia temperatura planety wzrosła o zero koma trzy trzy jeden stopnia. To niedopuszczalne. Właściwa wartość wynosiła zero koma trzy trzy zero siedem, i pisałem o tym w swojej ostatniej książce, którą można kupić w księgarni na Bahnhofstrasse.

Wszyscy zaczęli klaskać, co nie było dziwne, bo pan Bilsztajn był znanym obywatelem, i wielu z nich miało u niego dług wdzięczności, a przez to na pewno nie chciało podważać jego słów.

– Tak. – Pan Otto obok niego uśmiechnął się zza grubych okularów. – Na drugiej stronie zapomniałeś o przecinkach, używasz półpauzy zamiast dywizu i dodatkowo nie potrafisz używać cudzysłowów. Chłopcze, do tego w kilku miejscach twoje słownictwo jest… jest… – Tu mężczyzna się zaczerwienił. – …po prostu niedopuszczalne. Ahh, słabo mi!

Otto położył rękę na wydatnej piersi, i odchylił do tyłu głowę zupełnie, jakby zaraz miał zemdleć. Trwał w tym stanie ze trzy sekundy, a widząc, że nikt się na to nie nabiera, wrócił do wyprostowanej pozy, prychając z lekką wściekłością.

Mieszkańcy miasteczka bardzo dobrze znali jego wybuchy, i dlatego nikt nie brał ich na poważnie. To był jeden z tych kawalerów z dobrych domów, którym brakowało baby w wyrku, i prawdę powiedziawszy od lat krążyły o nim legendy. Najpopularniejsza z nich mówiła, że w nocy roznosi jedzenie dla wszystkich kotów w okolicy i lata na miotle, zaś inne były nawet bardziej pikantne.

– Tak młody człowieku. W tamtym okresie, który chyba opisujesz, nie używano takiego słownictwa. A Surak w tym miejscu na końcu pierwszej strony powiedział słowa, które nie mają nic wspólnego z logiką. To niemożliwe, żeby mistrz, niech mu ziemia lekka będzie, był taki ordynarny. Na podstawie jego prac widać, że każda sekunda życia podporządkowana została dobru wspólnemu. To herezja, że mógł wykazywać zachowania przeciętnego człowieka. – Historyk, i nauczyciel od przedmiotów technicznych zarazem, zawsze mówił bardzo konkretnie i od razu dążył do istoty spraw. – A żelazo nie może topnieć pod wpływem dotyku. To są brednie, i w ogóle wstydziłbyś się, że chciałeś nam przedstawić coś takiego.

Chłopiec patrzył na nich z niedowierzaniem szczególnie, że jeszcze tydzień wcześniej nauczyciel od języka wręcz zmuszał ich, żeby puścili wodze fantazji i napisali, jak mogłyby wyglądać inne światy.

– Bóg był, jest i będzie. I choć nauka próbuje to obalić od wieków, jak dotąd całe to gadanie o innych planetach i podróżach do nieba jest bluźnierstwem. – Gruby ksiądz jak zawsze chciał mieć ostatnie słowo. – Pamiętaj synu! Wierzyć trzeba w dwie rzeczy: Biblię i dyscyplinę. Zaufaj Bogu.

– Dziękujemy. – Przewodniczący zaczął mówić. – Nie rozumiem tego działu techniki, ale czuję, że wszystko zostało opisane w sposób nieodpowiedni. A co ty myślisz o tym Joachimie?

Najlepszy uczeń w ostatnim roku spojrzał ze złośliwym uśmiechem, gdyż widział w Albercie mocnego konkurenta.

– Młodość ma swoje prawa i można jej sporo wybaczyć, ale nie wszystko. Zgadzam się z profesorami, że fantastyka musi być oparta na faktach.

– Tak! Tak! Zgadzam się! Młody człowiek dobrze mówi. Moja krew. Widzicie? To mój syn. – Jego ojciec wstał i zaczął mu bić brawa z pierwszego rzędu, a siedząca obok jego szanowna małżonka zaczęła ocierać łzy.

– Nie. – Po tym całym pokazie różnych zachowań wystarczyło, że właściciel jedynego browaru w okolicy powiedział tylko jedno słowo, żeby zapadła głucha cisza. – Nie ma tam mowy o ludziach z jedną ręką, i tego nie mogę ścierpieć. Może mógłbym przymknąć oko, gdybym zobaczył kogoś leworęcznego albo z jedną nogą, ale nie ma różnorodności, nie ma tekstu. Kropka.

– Papo. Obiecałeś mi wróżki i jednorożce. – Jego obrzydliwie gruba córeczka krzyknęła z pierwszego rzędu, tupnęła nóżką, wygięła ze złością usteczka i zaplotła ręce na piersiach. – Będę miała dzisiaj spazmy.

– Nie smuć się mój kwiatuszku. Dostaniesz ode mnie kucyka. – Człowiek interesu próbował ją uspokoić, a po chwili odwrócił się i wysunął oskarżycielsko palec w stronę Alberta. – A tobie młody człowieku samo fiu bździu w głowie. Weź się za jakąś pracę, a nie za takie banialuki.

 

Młody Albert wziął rękopis ze stołu komisji i wyszedł ze spuszczoną głową, a wychodząc wrzucił historię Feliksa do kosza. Na zewnątrz rozejrzał się po Marktgasse, uskoczył przed dyliżansem i ruszył w stronę Bundesplatz, gdzie zamierzał się napić.

W głowie świtała mu nieśmiała myśl, że to właściwie jest piekło tworzyć coś dla ludzi, którzy mają swoje przekonania i upodobania.

Żałował, że te wszystkie konkursy nie były anonimowe, dzięki czemu nie wszyscy skupiali się wyłącznie na dziełach, tylko na osobie twórcy. Miał wrażenie, że oceniający, nawet ci w jego wieku, kiedyś byli młodzi i pełni idei, ale zbyt szybko się zestarzeli, z czasem o wszystkim zapomnieli i zamknęli się na nowe idee. Szukali nowości, ale bali się zauważyć, że w tekstach nawet znane im osoby mogą być inne.

Wiedział, że się nie myli, i że jak nie słowem, to jakoś inaczej pokaże im, jak wygląda życie. Wpierw czekała go rozmowa o pracę w urzędzie patentowym, ale to już zupełnie inna historia…

 

Fantastykę cechuje duża swoboda w zakresie konstrukcji świata przedstawionego i postaci bohaterów, z zastrzeżeniem, że jej odbiorca powinien uznać dzieło jako spójną całość, działającą w ramach stworzonego przez autora świata.”

 

…Feliks podszedł do tele–optikonu, i wtedy z przodu wielkiej skrzynki pojawił się obraz, lepszy niż w najlepszym kinie. Mężczyzna naciskał przycisk na obudowie, az w końcu zdecydował się na pierwszy z zaproponowanych filmów o mistrzu sprzed wieków.

 

Na ekranie widać było Suraka, który na ulicy miasta zataczał się z butelką wina w ręku.

– Mistrzu, chcę wiedzieć, czy mam przebaczać aż pięć razy. – Zatrzymał go młody adept techniki medytacji.

– Pięć czy pięćdziesiąt, nikogo to nie obchodzi. Whip. Idź i nie rób źle więcej.

Był pijany i tak mocno samotny, bo mądrość nie była seksowna i nie szły za nią pieniądze, a co za tym idzie piękne panie.

Zajmował się problemami wszechświata i uczniów, a nie potrafił rozwiązać zagadki swojego życia.

Ostatnio znowu boleśnie zauważył, że czas jest względny. Wrócił z miasta swojego dzieciństwa, ShiKhar. Widział tam stare kąty, takie same, ale jakże inne. Był na pogrzebie swojego taty, który umarł sam w ciszy. Nie było przy nim nikogo, choć przez lata uczciwie zapracował na miano wspaniałego człowieka i geniusza.

I wtedy pomyślał, że życie to ciągła walka. Właściwie to od dawna krążyła mu w głowie myśl, że można by stworzyć taką grę o życiu, i nazwać ją SzachRa na wzór starego rytuału przejścia w dorosłość. Że muszą tam być królowie, i królowe, i gońce, które przekazują ich rozkazy, konie, które poruszają się jak na konie przystało, i wieże do ataku.

 

Choć Feliks był zafascynowany ruchomymi obrazami, te nie wydawały mu się na tyle ciekawe, żeby cokolwiek okazywać. Operator, który nadzorował jego odbiornik, wysłał jeszcze jeden impuls rozumowy i napis „Masz grać” do odbiornika, ale Feliks nawet wtedy nie zareagował.

– Obywatelu trzysta pięćdziesiąt. Jutro rano zgłosisz się do ministerstwa miłości – zabrzmiało ze skrzynki…

Koniec

Komentarze

No cóż, nie udało mi się domyślić, co miałam wynieść z lektury tego tekstu. Poza faktem, że początek zdaje się mocno zainspirowany doświadczeniami na portalu. I po co w to wszystko mieszać Orwella?

deviantart.com/sil-vah

I ja, Anonimie, podobnie jak Silva, nie zgaduję, co miałeś nadzieję opowiedzieć, prezentując Młodą krew.

Wykonanie, niestety, nie należy do najlepszych.

 

otarł spo­co­ne czoło ma­te­ria­ło­wą chu­s­tecz­ką z mo­no­gra­mem… ―> Raczej: …otarł spo­co­ne czoło bawełnianą chu­s­tecz­ką z mo­no­gra­mem

 

Pan Otto obok niego uśmiech­nął się zza gru­bych oku­la­rów. ―> Miał okulary na ustach?

 

Ahh, słabo mi! ―> Ach, słabo mi!

 

Otto po­ło­żył rękę na wy­dat­nej pier­si… ―> Na czym polega wydatność męskiej piersi?

 

w ra­mach stwo­rzo­ne­go przez au­to­ra świa­ta.” ―> …w ra­mach stwo­rzo­ne­go przez au­to­ra świa­ta”.

Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

 

Fe­liks pod­szedł do tele–opti­ko­nu… ―> …Fe­liks pod­szedł do teleopti­ko­nu

 

Męż­czy­zna na­ci­skał przy­cisk na obu­do­wie, az w końcu… ―> Literówka.

 

Ostat­nio znowu bo­le­śnie za­uwa­żył, że czas jest względ­ny. ―> Na czym polegała bolesność zauważenia?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Anonim, niestety chyba nie zrozumiałam. Niedoceniony twórca, nie może pogodzić się z krytyką. Planuje stworzyć grę na wzór życia, a okazuje się, że właśnie w nią gra? Pozdrawiam

Hej

 

Podziękowania dla osób, które pomagały mi przy tekstach (np. regulatorom)

~Anonim

 

I ja, Anonimie, podobnie jak Silva, nie zgaduję, co miałeś nadzieję opowiedzieć, prezentując Młodą krew.

Wykonanie, niestety, nie należy do najlepszych.

~regulatorzy

 

Czy tylko ja czegoś tu nie załapałem?

 

Jutro rano zgłosisz się do ministerstwa miłości

To brzmi dla mnie bardzo źle…

 

Kompletnie nie zrozumiałem trzech ostatnich akapitów chociaż przekaz poprzednich wydaje mi się jasny jak słońce. Mianowicie:

“Bądź wolny i twórczy tak długo jak się to nam podoba” oraz “Nie zawsze oceniana jest praca ale zawsze oceniany jest autor”.

(Mam nadzieje że dobrze zrozumiałem)

 

Pozdrawiam

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Czy tylko ja czegoś tu nie załapałem?

aKubo139 – przypuszczam, że Anonim dziękuję tym, którzy w jakiś sposób okazali się pomocni w jego wcześniejszych zmaganiach z literkami i stąd mój nick w przedmowie – pewnie robiłam łapanki we wcześniejszych tekstach Anonima. Natomiast opowiadanie Młoda krew powstało bez mojego udziału, nie znałam go wcześniej. 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

Chyba się starzeję, bo co i raz trafiam na teksty, których nie rozumiem. Wczoraj wierszyk o jeżu a dzisiaj to. Przeczytałem i nie wiem, co autor miał na myśli. Najpierw mamy konkurs, który jest chyba alegorią jakiegoś konkursu, który miał miejsce, potem mamy jakiś akcent s-f, a na koniec Minimiło z Roku 1984. Nie rozumiem… choć mam wrażenie, że czuję w tekście frustrację i jakąś tęsknotę.

Pozdrawiam autorze, jeżeli masz chwilę to daj jakieś wskazówki co miałeś na myśli.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej

 

aKubo139 – przypuszczam, że Anonim dziękuję tym, którzy w jakiś sposób okazali się pomocni w jego wcześniejszych zmaganiach z literkami i stąd mój nick w przedmowie – pewnie robiłam łapanki we wcześniejszych tekstach Anonima.

Dzięki wszystko jasne.

 

Pozdrawiam

 

Pisz to co chciałbyś czytać, czytaj to o czym chcesz pisać

Bardzo proszę, aKubo. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cóż, na 99% wiem, kim jest autor, ale nie zamierzam zdradzać. 

 

Żałował, że te wszystkie konkursy nie były anonimowe, dzięki czemu nie wszyscy skupiali się wyłącznie na dziełach, tylko na osobie twórcy. Miał wrażenie, że oceniający, nawet ci w jego wieku, kiedyś byli młodzi i pełni idei, ale zbyt szybko się zestarzeli, z czasem o wszystkim zapomnieli i zamknęli się na nowe idee. Szukali nowości, ale bali się zauważyć, że w tekstach nawet znane im osoby mogą być inne.

To kwintesencja tego tekstu. Pomysł na anonimowość już się pojawił (i to od autora), ale to szybko przestałoby mieć rację bytu. Po niedługim czasie na forum potrafię już poznać wielu autorów tekstów po samym stylu, a co dopiero tacy stali bywalcy, którzy tu od dawna urzędują? I wtedy konkurs i tak nie jest anonimowy. Która sztuka pozwala na zupełną anonimowość? Rysownika komiksów poznasz, muzyka, reżysera, pisarza, ba, nawet graficiarza!

Na NF nie widzę problemów z osobą autora, myślę, że to widać po komentarzach. Jak tekst jest słaby, to dostaje słabe noty i odwrotnie. Ale to tylko moje odczucia jako świezynki.

 

PS. Bardzo pomaga jak się odpowiada na komentarze pod swoim tekstem ;)

Nowa Fantastyka