- Opowiadanie: kasjopejatales - Strażnicy Niepamięci

Strażnicy Niepamięci

Poznajcie, proszę wysoko rozwiniętą, samowystarczalną cywilizację, która śmiało patrzy w przyszłość i nie boi się sięgać tam, gdzie nikt inny by się nie odważył. Stworzyli już tak wiele, a tyle jeszcze mogą zrobić... Czujecie podstęp? Prawidłowo...

 

*Uwaga: Tekst nie ma nic wspólnego ze szczęśliwymi świętami. Tak tylko uprzedzam :)

Serdeczne podziękowania dla betujących: dzięki wam udało się zachować spójność tekstu, a motyw muzyczny dodaje klimatu.

 

Wersja audio dostępna na kanale Oczytany Kameleon, anchor i Spotify

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Strażnicy Niepamięci

– I oto nadeszła ta chwila! – zawołała prezenterka.

Rozmowy przy stole zastawionym wykwintnymi potrawami ucichły, a goście spojrzeli na holograficzny sześcian wiszący w powietrzu. Również dzieci siedzące na podłodze uniosły wzrok.

– Będziemy świadkami jedynego takiego wydarzenia w historii Ziemi. – Prowadząca zniknęła, a pojawił się świerk. – Dziś symbolicznie odetniemy się od świata, nad którym nie panowaliśmy i dumnie wkroczymy w przyszłość.

Sześcian mignął ponownie, ukazując mężczyznę. Jedną ręką machał do zebranego tłumu, a w drugiej trzymał uniwersalny przecinak, który ciął nawet grube bloki metalu, jakby były z pianki aerożelowej.

– Już teraz jesteśmy całkowicie samowystarczalni. Wytwarzamy atmosferę i niestraszne nam kaprysy przyrody – oznajmiła kobieta. Jak na zawołanie pojawił się obraz gęstych chmur, ulewnego deszczu a chwilę później powodzi pochłaniającej miasto. – Ukróciliśmy barbarzyńskie praktyki hodowania i zabijania zwierząt na mięso czy skórę. Nowoczesne laboratoria wytwarzają pełnowartościową, syntetyczną żywność. – Hologram pokazał białe pomieszczenia wypełnione sprzętem oraz uśmiechniętymi ludźmi. – Codziennie przesuwamy kolejne granice, nie boimy się eksperymentować i śmiało… – Nagle na wizji pojawiło się drzewo i mężczyzna w garniturze. – Co? Już? Proszę państwa, dostaliśmy sygnał, że zaraz nastąpi ścięcie ostatniego drzewa na świecie!

Dorośli, którzy stracili zainteresowanie podczas propagandowej wyliczanki, ponownie spojrzeli na transmisję. Wiedzieli oczywiście, że świerk nie był naprawdę ostatnim drzewem. Większość flory i fauny już od dawna zamknięta była w strzeżonych Labo–Rezerwatach, ale przecież chodziło o silny przekaz, a nie o prawdę.

Mężczyzna wykonał szybki zamach i drzewo upadło. Powietrze wypełniły oklaski publiczności.

– I tak oto na naszych oczach dokonują się zmiany – zawołała prezenterka. – A teraz niespodzianka! Aby upamiętnić ten dzień, każdy obywatel dostanie nasz najnowszy gadżet: bańkę czasoprzestrzenną. – Hologram pokazał wiszącą w powietrzu przeźroczystą kulę, która zachowywała się jak woda w stanie nieważkości. – Tak, dobrze słyszeliście! Sami przekonacie się, że wbrew temu, co mówią ci fanatycy z TimeProtect, to przyjemna i bezpieczna zabawa. Wasze okno na przeszłość. Zapomniałaś, gdzie położyłaś kartę? Nie wiesz, co obiecałeś żonie? Nie martw się…

Gospodarze wyłączyli dźwięk transmisji i puścili w tle hit: „Carol of the Bells”. Kiedyś nazywano go kolędą, ale odkąd ludzie odrzucili wiarę, stał się zwykłą piosenką. Dorośli wrócili do ucztowania i rozmów, a dzieci do zabawy. Nikt nie zwracał już uwagi na holograficzny projektor pokazujący coś, co miało zmienić ich przyszłość.

 

(Nie)odległa przyszłość

 

Dwóch członków Straży teleportowało się na zniszczony plac w dzielnicy biedoty. Czujniki wbudowane w czarne przyłbice szybko wykryły zgrupowanie kilku osób w jednym z mieszkań.

– To tam. – Ovil wskazał kierunek dowódcy.

– No co ty nie powiesz, młody – zamruczał Wren, kręcąc głową. Tylko w tym lokalu widać było światło, które skutecznie przyciągało wzrok w ciemności. – Słuchaj: staraj się jak najmniej mówić.

– Oczywiście. Jestem przygotowany.

– Jasne – parsknął, ale zaraz spojrzał chłopakowi w oczy. Przyłbice zakrywające ich twarze pozostawały nieprzeniknione dla wzroku obcych, ale Strażnicy widzieli się doskonale. – Służba w Święta jest wyjątkowo trudna – dodał, ruszając w stronę mieszkania.

– Nie zawiodę.

Wren nie wierzył w te zapewnienia. Teoretyczna wiedza i wzniosłe ideały wyniesione z Akademii często nie wytrzymywały starcia z rzeczywistością. Wtedy, gdy trzeba było spojrzeć w oczy ludziom i zrobić to, co trzeba. Nie wahać się, nie okazywać litości.

„Ovil będzie musiał się tego bardzo szybko nauczyć” – pomyślał dowódca, stając przed drzwiami mieszkania. System bezpieczeństwa rozpoznał przepustki obu Strażników i dwupokojowy lokal stanął otworem. Pierwsze z pomieszczeń, wypełnione meblami z przydziału, nie różniło się od innych należących do biedoty. Stałym widokiem były też holograficzne zdjęcia i notatki. Te miały wyciszoną opcję głosowego odczytu.

– To jest ich sposób na zachowanie wspomnień – szepnął Ovil.

– Nie zwracaj na to uwagi. Tak jak uczyli cię w Akademii.

W drugim pokoju mężczyźni znaleźli duży stół zastawiony skromnymi potrawami. Pod ścianami stało dwanaście osób w wieku od dwudziestu do trzydziestu lat oraz szóstka dzieci. Niepewnie zerkali na drzwi, przez które weszli Strażnicy.

„Jak trwoga to do Boga” – Wren przypomniał sobie stare powiedzenie, patrząc, jak kolorowy blask holograficznej choinki oświetla nijakie wnętrze i blade twarze. Ludzkość już dawno porzuciła wiarę, ale gdy tylko świat znalazł się na krawędzi zagłady, ponownie zwróciła oczy ku Bogu. Cóż z tego, że ponad wszelką wątpliwość udowodniono, że coś takiego nie istnieje? Zdesperowani obywatele karmili się zabobonami i przekazywali je innym za pomocą prywatnych transmisji, stale przekłamując fakty. Jednak czy ktokolwiek mógł ich potępiać za próbę radzenia sobie z rzeczywistością?

Wren był od tego daleki. Wolał skupić się na danych wyświetlanych wewnątrz przyłbicy związanych z Pęknięciem pośrodku pokoju. Do tej pory wyrwa w teraźniejszości zdążyła już pochłonąć cały środek stołu oraz część ze świątecznych ozdób i potraw. Wolno rosła, pełznąc we wszystkich kierunkach i pulsując tak, że trudno było uchwycić jej granice. Jedynie wnętrze, które wypełniała nieprzenikniona pustka, pozostawało stabilne. Pęknięciu jak zwykle towarzyszyła niesamowita cisza, która pogłębiała się za każdym razem, gdy anomalia traciła stabilność.

– Strażnicy Wren – przedstawił się dowódca – oraz Ovil. – Dłonią odzianą w rękawiczkę wskazał partnera.

Nie czekając na odpowiedź, przeniósł wzrok na pierwszą z brzegu osobę. Na wewnętrznej stronie przyłbicy zobaczył biogram oraz dane biologiczne obywatela.

– Strażnicy Niepamięci – szepnął ktoś.

Wren skrzywił się pod osłoną, ale nie przerwał skanowania. Ludzie stale przekręcali nazwę ich organizacji, zdążył więc przywyknąć. Nawet nauki Straży Pamięci, przekazywane podczas dwudziestoczterogodzinnej, obowiązkowej transmisji nie mogły zmienić nastawienia ludzi. Głównie dlatego, że były to suche fakty dotyczące historii oraz prawa, niemogące oddać idei, która przyświecała działaniom Straży.

I jak dla Wrena przepełnione wściekłością szepty i nienawistne spojrzenia nie były niczym nowym, tak obawiał się o Ovila. Chłopak nigdy wcześniej nie uczestniczył w interwencji. Dopiero co skończył Akademię, a nawet ona nie mogła przygotować przyszłego Strażnika na spojrzenia dzieci. One, w przeciwieństwie do rodziców, wszystko pamiętały.

Nagle wnętrze przyłbicy dowódcy zapulsowało czerwonym światłem, sygnalizując odnalezienie celu.

– Anna Fal – Wren utkwił wzrok w kobiecie siedzącej na krańcu stołu. – Anna – powtórzył, ale zamilkł, gdy zobaczył pełne dane obywatelki.

Kobieta nie odpowie, nawet gdyby chciała. Zbyt wiele straciła, aby kojarzyć własne imię i nazwisko, czy choćby ośmioletnią córkę stojącą z boku. W tym stadium Zapomnienia, gdzie zniszczeniu uległa większa część czasu przeszłego, nie pomogą nawet holograficzne informacje z drugiego pokoju. Niewiele już zostało Anny w Annie, a Strażnicy musieli zabrać nawet tę odrobinę.

– Anno Fal. – Wren podszedł do kobiety. Głos miał spokojny i pozbawiony emocji. – Na mocy danego mi prawa zabieram ci około ośmiu godzin przeszłości. Zostanie ona użyta wyłącznie do zamknięcia Pęknięcia. Wyrwa teraźniejszości pojawiła się w przestrzeni przypisanej do ciebie, więc masz obowiązek ją zamknąć. – „Mimo, że to nie twoja wina. Ktoś, kiedyś uszkodził w tym miejscu bańkę czasoprzestrzenną, przez co struktura rzeczywistości została osłabiona”.

Szum podniesionych głosów nie mógł przerwać oświadczenia, które Wren musiał wygłosić. Prawo było bezwzględne, ale nie ustanowiono go bez potrzeby. Obywatele nie mieli nic do powiedzenia, bo tylko dzięki niemu Strażnicy utrzymywali rzeczywistość w ryzach i zapewniali naukowcom czas, aby rozwiązali problem Pęknięć. Ustawa nie dotyczyła oczywiście członków Straży, inaczej nie mogliby efektywnie pracować.

– Mam jednak obowiązek poinformować, że Zapomnienie wynosi u ciebie ponad dziewięćdziesiąt pięć procent. Istnieje więc niezerowe prawdopodobieństwo, że ta czynność całkowicie pozbawi cię przeszłości i doprowadzi do śmierci. W takim przypadku pytam świadków, czy ktoś chciałby zastąpić Annę Fal w wykonaniu jej powinności.

Szepty zamarły. Wren czekał na odpowiedź, wpatrzony w kolorowe światełka choinki. Nagle poczuł, jak coś szturcha go w nogę.

– Dzieci do lat dwunastu nie mogą o sobie decydować, a więc i oddawać przeszłości – oświadczył Ovil pozbawionym emocji głosem. Tak jak go uczono.

Szlochając, córka Anny wtuliła się w matczyny bok. Kobieta pogłaskała dziecko po włosach, nie odrywając pustego spojrzenia od talerza. Naukowcy ciągle nie potrafili wyjaśnić, jakie mechanizmy kierowały zachowaniem osób w znacznym stopniu pozbawionych przeszłości. Większość z nich niemal całkowicie traciła podstawowe umiejętności i potrzebowała nieustannej pomocy, ale niektóre odruchy pozostawały – szczególnie u matek.

– Ja to zrobię. – Młody mężczyzna podszedł do Anny, wlepiając wzrok w nieprzeniknioną powierzchnię przyłbicy Strażnika.

– Adrian Wolf. – Wren sprawdził dane obywatela. Stopień Zapomnienia zbliżał się u niego do niebezpiecznego poziomu. – Którą część przeszłości mamy zabrać? – zapytał, zdziwiony tą ofertą.

– Bierz, co chcesz – wysyczał.

– Rozumiem. Ovil, czy jesteś świadkiem dobrowolnego przekazania około ośmiu godzin przeszłości Adriana Wolfa na rzecz Anny Fal?

– Jestem.

– Za pozwoleniem więc. – Wren przyłożył dłoń do skroni mężczyzny, a drugą wyciągnął w stronę anomalii.

W następnej chwili urządzenie zamontowane w rękawicy zaczęło pruć najbardziej odległy obraz przeszłości Adriana i uzyskaną z niego nicią powoli łatało Pęknięcie. Wśród potwornej ciszy anomalia zachłannie pochłaniała każdą sekundę dostarczanego jej czasu.

Długo nic się nie działo, aż zupełnie nagle powrócił dźwięk. Wszyscy poczuli ulgę, jakby zatkane wodą uszy się odblokowały. Pęknięcie zaczęło się zmniejszać, powoli oddając brakującą część przestrzeni: wrócił stół, ozdoby oraz jedzenie. A po chwili anomalia zniknęła, pozostawiając w powietrzu falującą, trudną do zauważenia bliznę.

Wren opuścił ręce i wymijając oszołomionego mężczyznę, podszedł do Ovila. Ich przyłbice wymieniły się danymi, a system automatycznie wypełnił niezbędne formularze i wraz z zapisem interwencji przesłał je do centrali Przeszłego Fortu. Głównej siedziby Straży Pamięci, dawniej nazywanych TimeProtect, i miejsca przechowywania wiedzy oraz wspomnień ludzkości. To właśnie tam, naukowcy pracowali nad sposobem naprawy struktury czasu i przestrzeni, a Strażnicy dbali o to, żeby świat się nie skończył, zanim mądre głowy tego nie osiągną.

– Dziękujemy za państwa współpracę oraz poświęcenie poczynione na rzecz naszego świata. – Głos Strażników rozbrzmiał równocześnie, a towarzyszył mu płytki ukłon. Po zastanowieniu Wren dodał jeszcze: – A także wesołych…

– Jak możecie nam to robić?! – krzyknęła nagle córka Anny.

– My… – zaczął Ovil, ale dowódca wszedł mu w słowo.

– Żeby uratować teraźniejszość i mieć szansę na jakąkolwiek przyszłość, musimy zużyć naszą przeszłość. Czas jest zasobem tak jak w dawnych czasach ropa czy węgiel – wyrecytował standardową formułkę. „Stał się nim, bo nasi przodkowie nie potrafili przewidzieć konsekwencji swoich czynów” – pomyślał Wren, ale powiedział coś innego. – Wszyscy płacimy za błędy przeszłości, której nie byliśmy nawet świadkami. Nikt z nas nie ma wyboru – dodał, po czym ruszył do wyjścia.

– Poza bogaczami. – Padło ciche oskarżenie.

– I wami. – Dodał ktoś inny.

Młody Strażnik otworzył usta, ale widząc wzrok dowódcy, szybko je zamknął. Nie było przecież sensu dyskutować z prawdą. Choć od jakiegoś czasu nie dotyczyła ona już bogatych. Kiedyś rzeczywiście wkupywali się w łaski Straży, ale ukrócono ten proceder. Głównie dlatego, że średnia ich wieku była znacznie wyższa niż przeciętna w populacji. A to oznaczało, że mieli więcej czasu do zużycia niż biedniejsi obywatele. Ostatnio przeszłość bogaczy stała się zasobem cenniejszym od waluty.

A co do Strażników… to przecież nikt nie pytał, czy chcą nimi zostać. Ich przodkowie zostali wybrani ze względu na idealny zestaw cech i od tamtej pory przekazywali ten obowiązek swoim dzieciom.

Nie komentując coraz głośniejszych oskarżeń i przekleństw, członkowie Straży opuścili mieszkanie.

– Oni nic nie rozumieją – szepnął Ovil drżącym głosem.

– Nie – potwierdził Wren. – Ale to nasza wina, nie ich.

Bo ludzie pozbawieni przez Strażników przeszłości nie pamiętali przyczyn katastrofy. Nie kojarzyli wysokorozwiniętej, samowystarczalnej cywilizacji, której członkami niegdyś byli. Tej samej, która miała zbyt wiele pychy, a za mało rozsądku i wiedzy, aby rozumieć, że nie należy bawić się strukturą czasu i przestrzeni.

„Ale nie oni za to zapłacą, tylko my” – Wren poczuł, jak krew z przygryzionego policzka rozchodzi się w ustach. Mimo że zamknął tysiące Pęknięć, za każdym razem czuł się tak samo brudny. A ostatnio doszło do tego jeszcze potworne uczucie bezradności. Bo tego świata nie dało się już uratować. Teraz to wiedzieli, jednak na samym początku kryzysu TimeProtect wierzyło, że to możliwe. Jeszcze zanim doszło do katastrofy, robili wszystko, aby uświadomić ludziom i władzy zagrożenia związane z bańkami czasoprzestrzennymi. Ale nikt nie słuchał. Dopiero, gdy wszystko się posypało, przywódcy Ziemi poprosili ich o pomoc. Członkowie TimeProtect nie odmówili, ale postawili kilka warunków.

Z początku wszystko szło dobrze, a przynajmniej tak im się wydawało. Jednak z każdą odrzuconą strategią i niedziałającym systemem, tracili nadzieję. Odrzucano plan po planie, aż w końcu nic nie zostało. „Całe to poświęcenie poszło na marne” – pomyślał Wren, zerkając na mieszkanie Anny. Światła holograficznej choinki mieniły się wszystkimi kolorami tęczy. Cichy śpiew wypełniał powietrze. Zniekształcone przez ściany i Zapomnienie słowa „Carol of the Bells” kryły w sobie wielką moc.

– Wren? – Ovil spojrzał na dowódcę.

– Tak?

– Nie powinniśmy im powiedzieć?

– Czego?

– Że to będą nasze ostatnie Święta?

Wren milczał, zasłuchany w melodyjny śpiew. Taka właśnie była gorzka prawda. Naukowcy próbowali wszystkiego, by naprawić strukturę teraźniejszości, ale ona ciągle się rwała. Zasoby przeszłości kurczyły się w zastraszającym tempie, przez co Strażnicy nie mogli zamknąć wszystkich nowo powstałych Pęknięć. Już nie wspominając o gigantycznych anomaliach na północy oraz południu gdzie zagęszczenie ludności było minimalne. Nawet umierający ze starości członkowie Straży nie mieli tyle przeszłości, aby je załatać. Świat umierał, a oni desperacko próbowali dać mu jeszcze odrobinę czasu.

– Nie możemy im powiedzieć. – Zaprzeczył Wren. – Tego jednego im nie odbierzemy.

– Czego?

– Nadziei – szepnął, nawiązując kontakt z centralą i pobierając współrzędne kolejnego Pęknięcia. Dla wszystkich Strażników zapowiadała się kolejna pracowita noc.

Koniec

Komentarze

Mroczna wizja. Podarowanie każdemu zabawki do mieszania w czasie jest takie głupie, że aż mi niewiara zgrzytała. Co ofiarodawca chciał w ten sposób osiągnąć? Łatwiej byłoby to łyknąć, gdyby jakiś badass wykorzystywał bańkę dla zdobycia władzy, pieniędzy czy czegoś tam. Jakaś partia, korporacja, cokolwiek, ale nie rozdawanie tykających bomb za frajer.

Babska logika rządzi!

Finkla dzięki za czytanie i kilczek :)

Podarowanie każdemu zabawki do mieszania w czasie jest takie głupie, że aż mi niewiara zgrzytała. Co ofiarodawca chciał w ten sposób osiągnąć? Łatwiej byłoby to łyknąć, gdyby jakiś badass wykorzystywał bańkę dla zdobycia władzy, pieniędzy czy czegoś tam. Jakaś partia, korporacja, cokolwiek, ale nie rozdawanie tykających bomb za frajer.

Może źle to ujęłam, ale nigdzie nie jest napisane, co ta bańka robi (ale w założeniu nic złego). Dla nich to był tylko gadżet, zabawka – coś jak tamagotchi czy smartfon. Według wiedzy władz/rzędu to nie jest niebezpieczne. Ot kolejny wynalazek, którym mogą się pochwalić i pokazać, jacy to oni są pomysłowi (zależało mi, żeby cywilizacja jawiła się jako aż zbyt pewna siebie).

To nie jest bomba i nie tak była traktowana. W dalszej części tekstu było napisane, że gdzieś tam po drodze doszło do uszkodzenia takiej bańki, więc one same w sobie nie były zagrożeniem. Dopiero w pewnych warunkach, których władza nie przewidziała (bo byli zbyt pewni siebie).

Edit: Podkreśliłam bardziej, że miał być to tylko gadżet/zabawka.

A poza tym, jak rząd mówi, że to bezpieczne to przecież nie może być inaczej ;D Jakby mógł kłamać?

Hmmm. Mnie się wydaje, że zabawa z potężnymi siłami fizyki (albo ogólniej: natury) jest mniej bezpieczna i rozsądna niż berek z przedwiecznymi. ;-)

Babska logika rządzi!

Ano, jednak ta cywilizacja (według ich własnych słów) jest u szczytu drabiny ewolucyjnej. Nad wszystkim panują. Własna atmosfera? Jest. Całkowita kontrola nad procesami planety? Jest. To co, czas będzie się nam opierał? Nie! Z tym też coś trzeba zrobić! Co może pójść nie tak? No co?

I tak właśnie kończy się pycha i przekonanie o własnej wartości, podniesione do skali ludzkości ;)

Co może pójść nie tak? No co?

A wszystko. :-)

Kto mógł przewidzieć, że przez słodkie tamagotchi ludzie zagłodzą własnego niemowlaka? A jednak chyba coś takiego miało kiedyś miejsce.

Babska logika rządzi!

Co może pójść nie tak? No co?

A wszystko. :-)

Ja to wiem, ty to wiesz. Każdy z IQ powyżej płyty chodnikowej to wie, ale rządy/korporacje i tak swoje. Ważne, żeby się kasa zgadzała. Teraz bańka za darmo, a potem portal z nowymi funkcjami za grubą kasę. Ech, za dużo cyberpunka.

Kto mógł przewidzieć, że przez słodkie tamagotchi ludzie zagłodzą własnego niemowlaka? A jednak chyba coś takiego miało kiedyś miejsce.

Żartujesz, prawda? Powiedz, że żartujesz… @@_

No właśnie – każdy średnio kumaty to wie. Dlatego mi zazgrzytało to rozdawnictwo.

Niestety, to nie żart. Sprawa była głośna ileś tam lat temu. Bodajże koreańskie małżeństwo tak dopieszczało zabawkę, że na karmienie własnego dziecka już im zabrakło czasu.

Babska logika rządzi!

No właśnie – każdy średnio kumaty to wie. Dlatego mi zazgrzytało to rozdawnictwo.

Niby tak, tylko oni traktowali ten gadżet właśnie, jak takie tamagotchi. Fajna zabawa, znalezienie zagubionej karty czy sprawdzenie, kto co powiedział w kłótni kilka lat temu ;) Taka retrospekcja na żywo, tylko podglądamy czas przeszły w teraźniejszości (dodałam jedno zdanie wyjaśnienia). Ale to tylko podgląd, nic więcej. A przynajmniej tak im się wydawało, dopóki coś się nie zepsuło :/ Choć też nie wiemy co i kiedy (raczej to nie stało się z dnia na dzień).

A może to nie rząd, tylko jakiś zapaleniac-amator przy tym grzebał? Tak jak przy kablówce co by odblokować płatne kanały ;D bez płacenia. A jego ostatnie słowa to: Ups.

Niestety, to nie żart.

Hlip :(

(Na początek przepraszam, czytając na komórce, naklikałam jakichś głupot i chyba wstawiłam jedynkę. Potem się zorientowałam, że dodałam ocenę i usunęłam ją.)

Bardzo fajne opowiadanie. Napisane gładko, nigdzie się nie potknęłam. Spodobały mi się Pęknięcia i pomysł z ich “łataniem”. Na tyle to wszystko ciekawe, że chętnie poczytałabym coś dalej na temat losów tego świata.

Nie mam problemu z faktem, że korporacja praktycznie rozwaliła uniwersum. To bardzo korporacyjne, nie patrzeć na konsekwencje, tylko liczyć hajs. (Przypomina mi się historia o kobietach pracujących w fabrykach zegarków z radem…) Natomiast do końca nie rozumiem, czemu ludzie oburzają się o raptem osiem godzin. Właściwie, to chyba do końca nie wiem, czemu konsekwencje zabrania czasu były takie straszne. Z tego, co zrozumiałam, to ludzie po prostu zapominają o wszystkim, co się wydarzyło w tym czasie. Ale przecież osiem godzin mogło im pójść z nocy, kiedy spali. Albo z siedzenia w jakiejś kolejce, czy jazdy komunikacją miejską, czy z siedzenia w pracy. No ogólnie wydaje mi się, że w swojej przeszłości znalazłabym całe mnóstwo godzin, za którymi bym nie tęskniła zbytnio. :P Gdyby to było osiem lat, o, to by było smutno i bardziej uderzyłaby mnie wzmianka o zachowywaniu wspomnień dzięki zdjęciom.

Ale całościowo pomysł bardzo mi podszedł. Dodatkowy plus za to, że nie jest słodko, a i koniec też nie jest różowy – fajnie zobaczyć trochę inne podejście do motywu świąt.

No i polecę do Biblioteki.

deviantart.com/sil-vah

Hej, Silva :) Dzięki za komentarz i klika.

(Na początek przepraszam, czytając na komórce, naklikałam jakichś głupot i chyba wstawiłam jedynkę. Potem się zorientowałam, że dodałam ocenę i usunęłam ją.)

Widziałam. Spoko, w końcu zawsze marzyłam, żeby przeżyć swój pierwszy zawał przed czterdziestką ;)

Natomiast do końca nie rozumiem, czemu ludzie oburzają się o raptem osiem godzin.[…] Właściwie, to chyba do końca nie wiem, czemu konsekwencje zabrania czasu były takie straszne. Z tego, co zrozumiałam, to ludzie po prostu zapominają o wszystkim, co się wydarzyło w tym czasie. Ale przecież osiem godzin mogło im pójść z nocy, kiedy spali.

Tym razem było osiem godzin, bo to była mała anomalia. Problem w tym, że tu nie chodzi o wspomnienia a o faktyczną przeszłość (czas). Strażnicy zabierają im go, prują i zużywają na nowo, aby wypełnić luli w teraźniejszości (coś jak crittersy zżerające czasoprzestrzeń). Co więcej, w tym momencie ludzie już tej przeszłości prawie nie mają. U Anny Zapomnienie wynosi 95%, te osiem godzin pochodzi z dnia obecnego. Ona już teraz ledwo kontaktuje, nic nie rozumie, nie umie sama się sobą zająć, nic nie pamięta. Więc gdyby jej zabrali te osiem godzin, to znikłaby całkowicie. Dlatego ludzie się denerwują – dla nich Strażnicy to czyste zło, mordercy.

Co więcej Zapomnienie u większości ludzi, zwłaszcza biedoty zbliża się do 100%. Ludzkość utraciła większość swojej przeszłości (czasu). A są anomalie które są zbyt duże by je zamknąć. Dlatego Strażnicy mówią, że to ich ostatnie święta. Przeszłość ludzkości niemal się wyczerpała i zwyczajnie zaraz jej zabraknie. A wtedy – kolaps :/

Kurczę, miałam nadzieję, że nie zdążyłaś tego zobaczyć. Teraz mi strasznie głupio, przepraszam XD Co do zabierania czasu, to tak, wiedziałam, że zabierają im czas naprawdę, ale na konsekwencje wyglądało mi tylko zapominanie. Ale rozumiem, biednemu odjąć tę niewielką część, która jeszcze mu została, to duża strata. Teraz wyobrażam sobie, jak musiały wyglądać naprawdę spore anomalie i ile czasu pochłaniały…

deviantart.com/sil-vah

Kurczę, miałam nadzieję, że nie zdążyłaś tego zobaczyć. Teraz mi strasznie głupio, przepraszam XD

E tam ;D Nic się nie stało.

Teraz wyobrażam sobie, jak musiały wyglądać naprawdę spore anomalie i ile czasu pochłaniały…

Na tyle źle, że dziewięćdziesięcioletni Strażnik (tylko oni mogli dożyć w tym świecie takiego wieku), nie miałby szansy zamknąć żadnej z nich. Cała Straż pewnie nie dałaby rady :/ Ta cywilizacja zużyła już swój czas.

Yo!

 

Moje wrażenia z bety już znasz, więc nie będe się rozpisywał.

Świetny motyw z tym potraktowaniem przeszłości jako zasobu i użyciem świątecznego motywu w mało wesoły sposób.

Lecę polecić do biblioteki :)

 

Pozdrawiam serdeczenie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer, witaj ponownie :)

Dzięki za klika i cieszę się, że nadal ci się podoba zabawa z czasem.

Cześć!

Mroczne i smutne, ale piękne. Oj w tym roku chyba moda na dystopię. Strażnicy niepamięci starający się odwlec nieuniknione i uratować ostatnie święta na planecie. Trochę nie kupuję tego motywu ze wspomnieniami. Rozumiem, że wspomnienia mają łatać anomalie czasoprzestrzenne, ale jakoś mi to nie leży logicznie. Kumam, że jest to “ładny motyw”, ale zwyczajnie mi to nie pasuje.

Napisane zgrabnie, zgrzytów nie stwierdziłem.

Także 3P dla Ciebie: Pozdrawiam, polecam do biblioteki i powodzenia w konkursie!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

krar85 dzięki za wizytę i polecajkę :)

Trochę nie kupuję tego motywu ze wspomnieniami. Rozumiem, że wspomnienia mają łatać anomalie czasoprzestrzenne, ale jakoś mi to nie leży logicznie. Kumam, że jest to “ładny motyw”, ale zwyczajnie mi to nie pasuje.

Strata wspomnień następuje przy okazji utraty czasu przeszłego. To nie wspominania łatają wyrwy, ale czas przeszły tej osoby (a dokładniej czas i przestrzeń). Właśnie to jest zabierane, przez co człowiek traci wszystko (umiejętności, wiedzę, wspomnienia itp.)

Ok, to w takim razie czemu nie mogli zabrać czas przeszły od kamieni, albo jakiś zwierząt… to by było dużo prostsze. Można by zacząć na nowo hodować trzodę w celu generowania czasu przeszłego i okiełznać anomalie.devil

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Interesująca koncepcja. Pierwszy lepszy kamień to ma taką przeszłość, że ho ho!

Babska logika rządzi!

Ok, to w takim razie czemu nie mogli zabrać czas przeszły od kamieni, albo jakiś zwierząt… to by było dużo prostsze.

A może próbowali ;) i z jakichś przyczyn nie działało? (lub niewystarczająco dobrze działało). A może przy 15 tysiącach znaków, nie ma co się wdawać w szczegóły? Ale jak spotkam jakiegoś Strażnika to go zapytam XD

Edit: ale Finkla ma rację, jest to ciekawy motyw :)

Długo nie się nie działo,

Długo nic się nie działo?

 

Bardzo mocny przeskok, od bezrefleksyjnego konsumpcjonizmu i zachłyśnięcia się własną potęgą do ponurej, dystopijnej wizji świata, który okazuje się zmierza w złym kierunku i nie ma szans zawrócić. I święta. I ludzki strażnik. I w ogóle świetnie napisany kawałeczek krótkiej fantastyki, który przed czymś przestrzega – nie tylko przed pychą, ale i przed zapomnieniem.

 

Początkowe obdarowanie w sumie niebezpieczną zabawką mieszkańców planety traktuję jako hiperbolizowaną prezentację owej pychy właśnie, samozachwytu i przymykam oko na powody tejże akcji.

 

A kliknę Bibliotekę, bo o takie króciaki nic nie robiłem.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Huh, z potencjałem na mocne, ale niestety potencjał niewykorzystany i zostało tylko ponure – acz nadal dobre.

Tym niemniej i daje do myślenia i pokazuje, co sobie jako cywilizacja robimy. W sumie nawet bez żadnych anomalii, sama ewolucja przepływu informacji sprawia, ze coraz bardziej zachłystujemy się teraźniejszością, jednocześnie “rwąc ją” w sensie tego, co kto wyławia z szumu informacyjnego. Tu pokazałaś to przez technologię, ale… w gruncie rzeczy jest coś wspólnego między tymi dwiema sprawami.

 

 

Zrobiło mi się żal strażników, bardzo ludzcy Ci wyszli. Czytało się dobrze, choć wizja z tych mało optymistycznych. Fajna apokalipsa, przynajmniej coś nowego, czego jeszcze nie było ;) I należy zawsze pamiętać, że jak dają coś za darmo, to jest to z reguły barachło ;)

Technologii nie uważam za zło, przynajmniej jeśli nie służy tylko i wyłącznie do zaspakajania ludzkiej potrzeby posiadania.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

PsychoFish, witaj :)

Dzięki za komentarz, klika i cieszę się, że się podobało.

Początkowe obdarowanie w sumie niebezpieczną zabawką mieszkańców planety traktuję jako hiperbolizowaną prezentację owej pychy właśnie, samozachwytu i przymykam oko na powody tejże akcji.

Dokładnie o to mi chodziło :D Pokazanie społeczeństwa, które tak bardzo wierzy w siebie, że przestało nawet dopuszczać możliwość porażki. Myślą, że są najlepsi i jak do tej pory wszystko wskazywało na to, że mają rację. Ale wiadomo, jak to się kończy – zabawą tym, co nie powinno być nigdy tykane :)

 

wilk-zimowy, dzięki za przeczytanie i dobrze, że chociaż jest dobrze ;)

Huh, z potencjałem na mocne, ale niestety potencjał niewykorzystany i zostało tylko ponure – acz nadal dobre. Tym niemniej i daje do myślenia i pokazuje, co sobie jako cywilizacja robimy.

W sumie miało być ciężkie i refleksyjne z dość nietypową katastrofą ekologiczną.

Niektórych moglibyśmy uniknąć, gdyby tylko myśleć na kilka kroków do przodu. Jednak opisywana tu cywilizacja była zbyt pewna siebie. Takie podejście dla pojedynczego człowieka potrafi być groźne, a co dopiero dla całej ludzkości :/

 

Hej, Irka_Luz :)

Wiem, że wolałabyś coś bardziej optymistycznego, dlatego tym bardziej dzięki za wizytę.

Zrobiło mi się żal strażników, bardzo ludzcy Ci wyszli.

No, nie mieli najprostszej pracy na świecie :/

I należy zawsze pamiętać, że jak dają coś za darmo, to jest to z reguły barachło ;)

Technologii nie uważam za zło, przynajmniej jeśli nie służy tylko i wyłącznie do zaspakajania ludzkiej potrzeby posiadania.

To rozdawnictwo było stanowczo na pokaz, taka darmowa kawa w hipermarkecie ;) Człowiek podchodzi, a potem musi wysłuchać wywodu o tym, jaki cudowny płyn właśnie siorbie. Zawsze jest cena, nawet jeżeli jej nie widać. Poza tym zakładam, że niektórzy ludzie odmówili przyjęcia darmochy, ale pewnie niewielu.

Ale jak spotkam jakiegoś Strażnika to go zapytam XD

Zapytaj, mi się to od kilku dni w głowie telepie, ale nic nie wymyśliłem niestety…

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Przeczytałam.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Powitać jurorkę :)

Powitała kolejną jurorkę :)

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Najpierw pomyślałam, że strażnicy mają ciężką pracę i poniekąd muszą być pozbawieni serca. Jednak myliłam się. Bardzo ciekawa apokaliptyczna wizja. Funkcja strażników okropna, która dodatkowo nie pozostawia złudzeń, co do przyszłych losów planety. Podobało mi się budowanie wizji, udało Ci się zaciekawić czytelnika i zbudować odpowiedni ponury nastrój. Bardzo udane opowiadanie.

"Myślę, że jak człowiek ma w sobie tyle niesamowitych pomysłów, to musi zostać pisarzem, nie ma rady. Albo do czubków." - Jonathan Carroll

Morgiana89 od razu wybacz późną i krótką odpowiedź :) Niezmiernie mi miło, że opowiadanie uznajesz za udane, ciekawe i klimatyczne, bo na tym ostatnim najbardziej mi zależało!

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję, Anet :)

Nowa Fantastyka