- Opowiadanie: dawidiq150 - Ostateczna bitwa

Ostateczna bitwa

Proszę wytykajcie błędy, nie boję się krytyki :) Pozdrawiam tych co mnie często komentują!!!

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Ostateczna bitwa

Ta niezwykła historia zdarzyła się w wieku czternastym, gdy na największym z kontynentów od dawna w pokoju i harmonii istniało dwanaście państw.

Trzeci stycznia, tysiąc trzysta dwudziestego drugiego roku, tego dnia królowej największego z państw o nazwie Broxton, położonego na wschodnim półwyspie urodził się syn. Dano mu na imię Konrad. Był zdrowym dzieckiem. Już w bardzo młodym wieku zauważono, że jest wyjątkowo zdolny. Siedemnaście lat później, po śmierci ojca objął tron. Wtedy to zaczął wprowadzać kardynalne polityczne zmiany w swoim państwie, a panujący tak długo na kontynencie pokój został złamany. Żądny całkowitej władzy Konrad, zaczął podbijać po kolei sąsiadujące państwa. Szło mu to łatwo, gdyż był urodzonym strategicznym geniuszem. Gdy minęło pięć lat, połowa kontynentu należała już do niego. Niepodbite państwa zjednoczyły się przeciw niemu. Jednak armia Konrada była liczniejsza, do tego dużo lepiej wyszkolona. Miało dojść do ważnej, może i ostatecznej w przypadku wygrania przez agresora bitwy. Zjednoczonym wojskiem miał dowodzić król największego z niepodbitych jeszcze państw Baryntii, Zdzisław Rozmyślny.

 

***

 

Na niebie świecił księżyc. Twarze pięciu osób jadących konno owiewał przyjemny wietrzyk. Był środek nocy a oni jechali powoli, jeden za drugim gęstym lasem. Pierwszy jeździec trzymał w dłoni czarodziejski przedmiot, lampę świecącą wyłącznie wtedy, kiedy podążali w dobrą stronę.

Drugim jadącym był król Zdzisław Rozmyślny. Celem ich podróży miało być spotkanie z anonimową osobą, która parę dni temu przysłała królowi zaklęty przedmiot, do którego dołączony był list. Zdzisław czytając go, był zaskoczony przenikliwością nadawcy, który zdawał się wiedzieć o strachu króla przed wielką bitwą, a ta miała odbyć się już za kilka dni. Sprawiał wrażenie jakby dokładnie znał jego każdy lęk. Oferował pomoc, w zamian za kilka drobnych przysług. Spotkanie miało odbyć się w nocy, w środku lasu.

Po podróży trwającej dobre kilka godzin, jeźdźcy ujrzeli w końcu przed sobą polanę na której stała średniej wielkości podniszczona chata. Po bokach drzwi, umieszczone były pochodnie dające nieco światła. Gdy zsiedli z koni, nagle drzwi otwarły się i ukazała się w nich przygarbiona, stara kobieta. Miała siwe, rozpuszczone włosy sięgające do ramion. Ubrana była w łachmany i podpierała się laską. To co zwróciło największą uwagę przybyszów to jej jarzące się na czerwono oczy. Były nieludzkie i demoniczne.

Staruszka uśmiechając się i ukazując resztkę zepsutych zębów powiedziała głosem niezwykle silnym i równie przerażającym co jej oczy.

– Witaj królu, zapraszam do środka, twoi towarzysze niech zaczekają.

Następnie obróciła się i wykonując zapraszający gest zniknęła w środku.

Zdzisław Rozmyślny bez słowa wszedł za nią do chaty. Po chwili znalazł się w dużym pomieszczeniu, na środku którego stał stół z czterema krzesłami, przy jednej ze ścian na palenisku trzaskał ogień. Pomieszczenie umeblowano rozpadającymi się teraz szafkami i półkami, w których znajdowały się słoje z różnymi ziołami, żywymi owadami i substancjami niewiadomego pochodzenia. Było tu też wyjście do drugiej izby.

– Usiądź – powiedziała – chcesz napić się wina albo coś zjeść?

– Nie po to tu przybyłem – odpowiedział Zdzisław.

– Dobrze, więc usiądź.

Król posłuchał i po chwili siedzieli naprzeciwko siebie a stara kobieta patrzyła nieludzkimi oczami, które oprócz straszności wydawały się niezwykle przenikliwe.

– Wiem, że się bardzo lękasz o wynik bitwy. Zdaję sobie sprawę bardziej niż przypuszczasz jak ważna ona jest. Mogę ci pomóc i zrobię to prawie całkiem bezinteresownie. Jest tylko jedna sprawa, którą możesz dla mnie zrobić, taki drobiazg. Czy mam mówić dalej?

– Tak – odpowiedział król.

To co chcę uczynić byś wygrał z wojskiem Konrada to czarna magia. Dlatego jest jeden warunek, który na pewno ci się nie spodoba. Ale jest to absolutna konieczność. – Wiedźma uniosła pytająco brwi.

– Jaki to warunek? – spytał król.

– Trzeba złożyć ofiarę z ludzi.

Zdzisław skrzywił się na twarzy, był bowiem osobą pobożną. Ale słuchał dalej. A stara kobieta kontynuowała:

– I do tego muszą to być dzieci. Chłopak i dziewczyna. Nie mogą mieć więcej niż piętnaście lat.

Król zasmucił się lecz spytał:

– Czy na pewno dzięki temu wygram bitwę? Wiesz, że jeśli nie to umrzesz i to w męczarniach?

– Wątpię. – Kobieta zdawała się być rozbawiona groźbą. – Ale możesz mi spokojnie zaufać. Praktykuję czary od bardzo, bardzo dawna.

Władca długo bił się z myślami w końcu uderzył pięścią w stół i powiedział:

– Dobrze! Dostarczę ci chłopaka i dziewczynę, ale czy muszą być zdrowi?

– Mogą mieć jakieś defekty ale nic ma im nie dolegać, żadna gorączka czy coś podobnego rozumiesz?

– Tak – Zdzisław lekko odetchnął, ta perspektywa była dużo bardziej do przyjęcia – Rozumiem, że mam dostarczyć ich jak najszybciej?

– Przed bitwą, najpóźniej pojutrze, ale to nie wszystko – kobieta popatrzyła na wejście do drugiej izby – Jest jeszcze pewien drobiazg ale nie dotyczy ciebie.

– Słucham. – król zaciekawiony zapomniał na moment o swoich frasunkach.

– Mam dwie córki i jakby to powiedzieć – stara wiedźma roześmiała się – dawno nie miały mężczyzny. Natomiast w twojej eskorcie zauważyłam bardzo przystojnych. Muszą dać im rozkosz. Teraz.

Król wyszedł z chaty i wydał stosowne rozkazy dwóm rycerzom wskazanym przez wiedźmę. Obaj mężczyźni nie wiedzieli czy się cieszyć czy martwić. Weszli do środka i gdy ujrzeli córki wiedźmy, zrzedły im miny. Nie wiedzieli jakim cudem, ale kobiety wyglądały dużo dużo starzej niż ich matka. Musiały mieć co najmniej osiemdziesiąt lat. Nie można było jednak odmówić wykonania rozkazu króla. W drodze powrotnej ich kompani pękali ze śmiechu.

Leżąc w łożu przed zaśnięciem król rozmyślał. Czy dobrze robi skazując na śmierć dwójkę niewinnych dzieci? Cel uświęca środki, pomyślał i zasnął.

 

***

 

Następnego dnia, z samego rana córki wiedźmy zabrały się do przygotowania do diabolicznego obrzędu. Matka, która nie wychodziła z chaty za dnia, wyjęła z dużego leżącego w rogu jednej z izb worka, magiczne runiczne kamienie, które należało ustawić w okrąg zachowując odpowiednią kolejność. Następnie kazała przekopać ziemię w środku okręgu i posypać ją zebranym w środku nocy z cmentarza zmielonym brzypanem.

Stara wiedźma wyciągnęła z dużej zamkniętej na klucz szkatuły bardzo wiekowy zwój. Znajdował się on na samym spodzie, nie dotykany od setek lat. Rozwinęła go. Papier był błyszczący i wyglądał jak nowy. Na lewym dolnym rogu widniała szatańska pieczęć. Z powrotem zwinęła go i położyła na jednej z półek.

Kilka godzin później wszystko było gotowe.

 

***

 

Po południu przybyli rycerze wioząc ze sobą dwójkę przerażonych, związanych dzieci przeznaczonych na ofiarę. Tak jak można było oczekiwać, król wybrał upośledzone. Dwunastoletni chłopak był niedorozwinięty umysłowo a dziesięcioletnia dziewczynka nie mogła chodzić z powodu powykręcanych kończyn.

– Bardzo dobrze – powiedziała wiedźma – patrząc na nich z wnętrza chaty. Bądźcie tu jutro o tej samej porze i pamiętajcie, żeby wziąć ze sobą dodatkowego konia.

Gdy nadeszła noc stara wiedźma wyszła z chaty. Usiadła na ławeczce nieopodal i czekała. Przez dwie godziny ani raz się nie poruszyła. Była jak posąg. Wewnątrz jednak nie czuła się spokojna, przeżywała coś o czym bardzo dawno zapomniała, czy był to lęk? Może, nie była pewna.

Wreszcie podniosła głowę ku niebu i popatrzyła na księżyc.

– Zaczynajmy – powiedziała

Jej córki wiedziały co należy robić, wszystko było wcześniej uzgodnione. Wzięły związaną dziewczynkę i położyły w okręgu z runicznych kamieni. Tymczasem matka dzierżąc w dłoni duży, naostrzony nóż podeszła do przerażonego dziecka i przecięła mu szyję. Krew zaczęła tryskać z aorty a ona rozpoczęła czytanie pierwszej części bluźnierczej formuły. Robiła to na okrągło, aż dziewczynka straciła przytomność wskutek upływu krwi.

Wtedy usunięto ją z kręgu i ułożono w nim drugą ofiarę. Powtórzono wcześniejsze czynności. W pewnym momencie runiczne kamienie zaczęły świecić silnym czerwonym światłem.

– Szybko usuńcie ciało z kręgu – powiedziała wiedźma do swoich córek. Polecenie wykonano.

Z kamieni wystrzeliły w górę czerwone promienie. Tworząc walec bez górnej podstawy.

– Trzymajcie kciuki – poprosiła wiedźma i weszła do środka otworzonego portalu.

Gdy znalazła się wewnątrz, doszło do czegoś co wyglądało jak wyładowania elektryczne. Przechodziły one przez ciało starej kobiety. Aż w pewnym momencie w środku walca doszło do eksplozji żółtego światła, zaczęło śmierdzieć siarką i kobieta znikła.

Ofiara jakiej dokonano i wypowiedziane zaklęcia sprawiły, że wiedźma posiadła na niedługo moce najsilniejszych z demonów. Mogła przemieszczać się w czasie zarówno w przeszłość, jak i w przyszłość. Obserwować jednocześnie tysiące miejsc na ziemi. Przemieściła się dziesięć wieków do przodu. Po chwili poszukiwań znalazła to, czego szukała – wojnę. Walczący żołnierze posiadali różne rodzaje oręża. Były tu też wielkie, przedziwne maszyny. Wiedźma wiedząc, że nie ma wiele czasu zbliżyła się do jednego z żołnierzy, który dzierżył w rękach dziwną broń. Co kilkanaście sekund przedmiot wystrzeliwał niebieski promień, wybuchający w zetknięciu z celem. Chwyciła jego dłoń i momentalnie przeniosła się z powrotem w inne miejsce i czas tam, gdzie znajdował się otwarty portal.

Córki widząc, że wszystko poszło dobrze ucieszyły się. To nie był jednak jeszcze koniec. Wiedźma czując, że za paręnaście sekund straci demoniczne moce musiała jeszcze porozumieć się z żołnierzem, który z pewnością nie mówił w tym samym języku. Myślami wtargnęła mu do głowy i przekazała dokładnie co ma zrobić a także obietnicę powrotu, gdy wykona zadanie. Trwało to zaledwie kilka sekund.

Mężczyzna nie mógł uwierzyć w to co się stało, był zdezorientowany i w lekkim szoku. Żeby wrócić z powrotem do swojego świata musiał pomóc wygrać bitwę. Tylko to było dla niego jasne.

 

***

 

Po chwili zaczarowane kamienie runiczne przestały świecić, pionowe promienie zniknęły. Można było opuścić krąg.

Żołnierz chciał się porozumieć, porozmawiać o tym co się stało. Lecz nie było to możliwe z powodu innego języka jakim władał. Dano mu jeść i wskazano miejsce na spoczynek. Biedak nie mógł jednak usnąć.

Wiedźma natomiast zaczęła wymiotować krwią.

– Muszę odpocząć – powiedziała i gdy się położyła na łóżku momentalnie usnęła.

 

***

 

Następnego dnia przybyło trzech jeźdźców od króla z dodatkowym koniem. Wiedźma była nadal niedysponowana. Jej córki jednak wszystko im wytłumaczyły.

– Ten mężczyzna będzie walczył dla was, macie go wypuścić od flanki, będzie wiedział co robić. Nikomu tego nie zdradzajcie. To ma być całkowita tajemnica. Z pewnością zwyciężycie. Po bitwie macie go tu z powrotem przyprowadzić.

Wysłannicy króla ze zdziwieniem patrzyli na dziwnie ubranego, mającego przewieszony przez ramię jakiś przedmiot. Jednak posadzili go na konia i odjechali.

 

***

 

Dwa dni później naprzeciwko siebie stanęły olbrzymie armie liczące po stronie zjednoczonych państw pięćdziesiąt tysięcy rycerzy a po stronie Konrada o dziesięć tysięcy więcej.

Ruszyli na siebie ubrani w żelazne zbroje i dzierżąc w dłoniach miecze. Część na koniach część pieszo.

Gdy starli się ze sobą bitwa rozpoczęła się na dobre.

Wtedy czekający w zagajniku żołnierz z przyszłości, ruszył pieszo w stronę oznaczonych na bordowo wojsk Konrada. Nikt nie zwracał na niego uwagi do momentu gdy zdjął z pleców swoją nowoczesną broń. Wycelował w grupę maszerujących wrogów i zaczął ich ostrzeliwać. Jego broń była przeciwpancerna dlatego z atakowanych zostawała miazga. Żołnierz szedł i zabijał za każdym wystrzałem kilkudziesięciu rycerzy. Tak naprawdę nikt nie rozumiał tego co się dzieje. Jednak rycerze Zdzisława widząc, że wrogowie wpadli w panikę ruszyli na nich z większą werwą i radością spodziewanego zwycięstwa. To co się działo było niesamowite, ale wiadome było, że sprzyja wojskom Zjednoczonych państw. Jedynie król Zdzisław rozumiał, że wiedźma wywiązała się z obietnicy. Był jej niezwykle wdzięczny.

 

***

 

Klęska wojsk Konrada była całkowita on sam zbiegł, złapano go tydzień później i stracono. Jak na ironię mówiło się o boskiej interwencji, pomocy bogów w zwycięstwie. Na kontynencie zapanował znowu pokój.

Król w zamian za pomoc oferował wiedźmie wszystko co sobie tylko zażyczy. Ona jednak poprosiła jedynie o zachowanie wszystkiego w tajemnicy. Odjechał więc zostawiając żołnierza z przyszłości. Córki wiedźmy gestem wskazały by wojownik wszedł do chaty. Gdy znalazł się w środku czarownica w ułamku sekundy pokonała dzielącą ich odległość dwóch metrów i wgryzła się w jego szyję ostrymi kłami, które wyłoniły się z jej dziąseł. Długo piła odzyskując siły, które utraciła podczas magicznego obrzędu.

Koniec

Komentarze

Przystępując do lektury spodziewałam się scen batalistycznych, a okazało się, że bitwy tu tyle, co kot napłakał, choć może to i dobrze, bo za opisami walki nie przepadam.

Znowu dałeś popis wyobraźni, oszczędzając na opowieści. Bardzo skrótowo zasygnalizowałeś, że wśród spokojnie współistniejących dwunastu państw, w jednym pojawił się nagle zły król, pragnący podbić cały kontynent i podporządkować go sobie, po czym opisałeś spotkanie czarownicy z królem, pragnącym położyć kres poczynaniom Konrada, skutkiem czego skupiłeś się na okrutnych praktykach czarnoksięskich i wędrówce w czasie.

Kompletnie nie rozumiem, czemu miał służyć incydent z córkami wiedźmy, które zażyczyły sobie kontaktów seksualnych z wybranymi rycerzami z orszaku króla…

 

w po­ko­ju i har­mo­nii żyło dwa­na­ście państw. ―> …w po­ko­ju i har­mo­nii istniało dwa­na­ście państw.

 

przy­sła­ła kró­lo­wi list, razem z za­klę­tym przed­mio­t. Zdzi­sław czy­ta­jąc list za­sko­czo­ny był prze­ni­kli­wo­ścią nadaw­cy. Autor listu zda­wał się wie­dzieć o stra­chu króla przed wiel­ką bitwą, która miała odbyć się już za kilka dni. ―> Powtórzenia.

Proponuję: …przy­sła­ła kró­lo­wi za­klę­ty przed­mio­t, do którego dołączony był list. Zdzi­sław, czy­ta­jąc go, był za­sko­czo­ny prze­ni­kli­wo­ścią nadaw­cy, który zda­wał się wie­dzieć o stra­chu króla przed wiel­ką bitwą, a ta miała odbyć się już za kilka dni.

 

po­la­nę w któ­rej stała… ―> …po­la­nę na któ­rej stała

 

na pa­le­ni­sku trza­skał pa­lą­cy się ogień. ―> Brzmi to fatalnie. Czy ogień mógł trzaskać, nie paląc się?

Wystarczy: …na pa­le­ni­sku trza­skał ogień. Lub. …na palenisku trzaskały płonące szczapy.

 

Po­miesz­cze­nie ume­blo­wa­no roz­pa­da­ją­cy­mi się teraz szaf­ka­mi i puł­ka­mi… ―> Jestem pewna, że w izbie nie było żołnierzy, że były tam półki.

Sprawdź, co to pułki, a co półki.

 

sub­stan­cja­mi nie wia­do­me­go po­cho­dze­nia. ―> …sub­stan­cja­mi niewia­do­me­go po­cho­dze­nia.

 

a stara ko­bie­ta pa­trzy­ła tymi swo­imi nie­ludz­ki­mi ocza­mi… ―> Zbędne zaimki – czy mogła patrzeć tamtymi cudzymi oczami?

 

– Wąt­pię – ko­bie­ta zda­wa­ła się być roz­ba­wio­na groź­bą – Ale mo­żesz mi spo­koj­nie za­ufać. ―> – Wąt­pię.Ko­bie­ta zda­wa­ła się być roz­ba­wio­na groź­bą. – Ale mo­żesz mi spo­koj­nie za­ufać.

Przypomnij sobie, jak należy zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

– Przed bitwą naj­póź­niej po ju­trze… ―> – Przed bitwą, naj­póź­niej poju­trze

 

córki wiedź­my wzię­ły się za przy­go­to­wa­nia do dia­bo­licz­ne­go ob­rzę­du. ―> …córki wiedź­my zabrały się do przy­go­to­wa­nia dia­bo­licz­ne­go ob­rzę­du.

 

ze­bra­nym w środ­ku nocy z cmen­ta­rza zmie­lo­nym Brzy­pa­nem. ―> Dlaczego wielka litera?

 

Stara wiedź­ma wy­cią­gnę­ła z dużej za­mknię­tej na klucz szka­tu­ły bar­dzo stary zwój. ―> Powtórzenie.

 

Na lewym dol­nym roku wid­nia­ła sza­tań­ska pie­częć. ―> Literówka.

 

za­rów­no prze­szłość jak i w przy­szłość. ―> …za­rów­no w prze­szłość, jak i w przy­szłość.

 

do mo­men­tu jak zdjął z ple­ców… ―> …do mo­men­tu, gdy zdjął z ple­ców

 

za­bi­jał za każ­dym wy­strza­łem kil­ka­dzie­siąt ry­ce­rzy. ―> …za­bi­jał za każ­dym wy­strza­łem kilkudziesięciu ry­ce­rzy.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Techniczne błędy Regulatorzy już wyłapała, a przynajmniej znaczną część z nich. Tekst pozostawia wiele do życzenia, ale moim zdaniem robisz postępy. Sam pomysł jest ciekawy, za to wykonanie należałoby jeszcze ulepszyć. Mało tu opisów i emocji – nawet decyzję, czy poświęcić dwie niewinne dusze, król podejmuje, zdawałoby się, bez zastanowienia. Musisz popracować nad tym, aby opowiadanie, poza suchymi informacjami, przekazywało coś więcej – uczucia na przykład – i zdecydowanie nad poprawnością.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

regulatorzy bardzo dziękuję za poprawienie błędów. Czuję się też bardzo dowartościowany tym, że uważasz, że mam wyobraźnię :) Jeśli chodzi o incydent z wiedźmami, to kiedyś się pytałem chyba na shoutboxie co powinno być w opowiadaniu a co nie. Napisałem to jako element fabuły po prostu. Nie potrafię jeszcze wyczuć czy dany opis itp. powinienem wywalić albo zostawić. 

 

Jeszcze raz bardzo dziękuję i pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Verus ponad wszystko cieszy mnie, że sądzisz że robię postępy. A rady biorę do serca by je wykorzystać!

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć,

 

ciekawa historia i, jak już wskazano wyżej, pozostawia pewien niedosyt. Myślę, że warto byłoby dodać trochę informacji o córkach wiedźmy, dlaczego wyglądały tak staro i nieatrakcyjnie, jaki był sens ich kontaktów cielesnych z rycerzami. Zasygnalizowałbym wcześniej również potencjalny wampiryzm wiedźmy, w mojej ocenie czerwone oczy to trochę mało, może gdzieś w jej domu mogłoby być zwierciadło, w którym nie widać by było jej odbicia?

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Opowiadanie ma całkiem ciekawy, nieszablonowy pomysł. Jednak wydaje się takie… niepełne. Zaczynasz od, może nie szczegółowych, ale mało ogólnych opisów, aby potem rozstrzygnąć bitwę w 4 krótkich i bardzo ogólnych akapitach. Końcówka “Ostatecznej bitwy” bardzo przypomina mi finał “Przedziwnego organizmu” – zaczynasz od w miarę skomplikowanej fabuły, aby na końcu konflikt rozstrzygnąć niemal natychmiast.

Pozdrawiam

All in all, it was all just bricks in the wall

Dziękuję za komentarze!!! Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy :)

 

Pozdrawiam!!!!!

Jestem niepełnosprawny...

Cześć!

Przeczytałem. Pomysł fajny, dosyć mroczny, trochę gorzej z wykonaniem. Z kwestii warsztatowej jest ok (wszystko jest zrozumiałe), bardziej chodzi o formę. Jak dla mnie tekst ma formę sprawozdania z wydarzeń. Brakuje mi napięcia i rysu jakichkolwiek emocji. No i przydało by się jakoś zarysować świat – choć trzy dodatkowe zdania, coś co pozwoli go sobie wyobrazić, jakieś punkty zaczepienia. Postaraj się może wrzucić jakiś swój tekst na betę, i popracuj nad nim w oparciu o wskazówki betujących. Zobacz, jak zmiany w tekście wpływają na odbiór opowiadania.

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dzięki krar85 za rady!!! Proponujesz powrót do bety? Zobaczę może to i dobry pomysł :)

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka