- Opowiadanie: tomaszg - Lo-li-ta

Lo-li-ta

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Lo-li-ta

Niedaleka przyszłość

– Że la poduseeee, don’t mo ba boduse…

Pięć radosnych nastolatek na ekranie wyginało się kusząco w rytm bardzo energetycznej, lekko latynoskiej, muzyki. Młode dziewczyny tańczyły w obcisłych lateksowych sukienkach i seksownych lakierowanych kozakach, zarówno ciałem jak i dłońmi wiernie naśladując falowanie wody, a jedna z nich nie tylko się uśmiechała, ale również śpiewała do małego mikrofonu przy ustach, prezentując seksowny, zalotnie-hipnotyzujący, lekko zachrypnięty głos:

– Żemek labuse, żą–ri…

– Teraz plansza! Trzy! Dwa! Jeden! Helikopter! Film od świadków! Płomienie też! Breaking News! Na dół! NA DÓŁ! – W okrągłej sali z monitorem słychać było teraz gorączkowe komendy reżysera w małych okrągłych okularkach i berecie z antenką, który stał w centralnym miejscu i dyrygował jak prawdziwy kapitan, uważnie obserwując obraz transmitowany do milionów telewidzów. – Nina! Widzisz mnie? Wchodzisz! Do cholery, wcho-dzisz! Sztuka nie uznaje kompromisów! Nie obchodzi mnie to! Trzy! Dwa! Jeden! Już!

– Z ostatniej chwili! Jak donoszą dobrze poinformowane źródła, znana i lubiana artystka Denizée trafiła do szpitala świętego Marka w Barcelonie. – Utalentowana młoda reporterka rozpoczęła relację spoza studio, prezentując idealnie ułożoną fryzurę i równie wspaniały makijaż. – Panie nadinspektorze, co się właściwie stało?

 

Liverpool

– Denizée, jak możesz skomentować plotki, że w przyszłym roku masz polecieć na chińską stację kosmiczną? – Pytanie zostało zadane z tłumu dziennikarzy na konferencji prasowej na odbudowanym pirsie, spod którego odpłynął Olimpic, przez lata niesłusznie nazywany Titanikiem.

– Jestem szczęśliwa, że fani chcą, żebym dała koncert równocześnie dla całego świata. – Dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha.

– Czyli nie zaprzeczasz?

– Myślę Dominique, że powinieneś dać szansę również innym – wtrącił się menadżer artystki, który pokazał kogoś obok. – Pan chyba długo czeka.

– Czy na pokładzie Gigantica naprawdę będziesz dawać codziennie koncerty?

– Mam zaplanowane kilka występów, które będą transmitowane, ale chciałabym też trochę odpocząć po wypadku.

– A jakie to uczucie płynąć statkiem wszech czasów?

– Nie wiem, powiem po rejsie. Na pewno dowiecie się pierwsi.

Wszyscy na wybrzeżu zaśmiali się, podczas gdy z pokładu odezwała się syrena.

– Komu w drogę, temu czas. Ostatnie pytanie. Może pan w niebieskiej koszuli?

– Kiedy przewidujesz nowe tournée?

– Mogę tylko powiedzieć, że w opracowaniu jest nowy repertuar.

– Dziękujemy państwu – podsumował menadżer.

 

Koncert

– To pierwszy koncert, na którym przewidujemy frekwencję jak podczas „Live Aid” z osiemdziesiątego piątego.

– Czy powinniśmy porównywać go do maratonu, na którym mieliśmy do czynienia z najsłynniejszym występem zespołu Queen?

– Denizée zasłużenie porównywana jest talentem do Eddiego i stawiana powyżej Madonny i innych gwiazd. – Prezenterka w studio na chwilę przerwała, przycisnęła słuchawkę do ucha i powiedziała: – Tak. Proszę państwa. Łączymy się ze statkiem.

Gigantic z zewnątrz wyglądał podobnie jak trojaczki White Star Line, jednak wielkością przewyższał je mniej więcej dwukrotnie. W środku miał odtworzone klasyczne wnętrza poprzedników, zawierał również nowe pokłady i był na wskroś nowoczesny.

Główna sala koncertowa mocno przypominała najlepsze filharmonie na świecie. Panowała tam cisza i ciemność, i nagle bez zapowiedzi reflektor punktowy pokazał kobiecą sylwetkę w eleganckiej czerwonej sukni. Cała sala wstała i zaczęła bić brawa, podczas gdy artystka przeszła na środek sceny i zaczęła kłaniać się na lewo i prawo.

Trwało to pięć minut, potem reflektor zgasł i obok Denizée pojawiły się towarzyszące dziewczyny.

– Są pada du na żur kimi bada kamur…

Rozpoczęło się widowisko, będące ucztą dla oczu i uszu, jak również węchu, bo tym razem wraz z muzyką w sali rozpylano przyjemne zapachy. Nagle artystka upadła… muzyka grała jeszcze chwilę, po czym umilkła jak ucięta nożem. Słychać było coraz większy szum ludzi, którzy wstawali z miejsc i patrzyli na próby reanimacji, i kolejne osoby, które wbiegały z profesjonalnym sprzętem medycznym na scenę.

– Proszę państwa, stała się rzecz niebywała… – Głos prezenterki w studiu transmisyjnym był pełen emocji i urywał się, zupełnie jakby miała płakać. – Przypomnę, że oglądamy relację na żywo. Lekarze pomagają Denizée, która zasłabła podczas pierwszego występu po zamachu. Widzimy, że gwiazda jest właśnie zabierana.

– Co o tym myślisz Moniko?

– Prawdopodobnie potrzebuje dodatkowej rekonwalescencji. Helikopter co prawda wylądował, ale był strzaskany. Pamiętajmy o przebitym płucu i połamanej ręce. Na pewno na statku jest bardzo dobra pomoc. Ale zaraz. – Prezenterka przycisnęła słuchawkę. – Udało się ją ocucić. Jest w drodze do pokładowego szpitala. Pamiętajmy, że nigdzie nie rusza się bez swojego lekarza. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie potrzebować większej pomocy.

– Jak myślisz, czy wróci do śpiewania?

– Na pewno, to przecież Denizée. Zobacz, z całego świata widać wyrazy współczucia. – Prezenter wziął do ręki tablet. – Fred, Dred, a nawet Donald Trump Jr, który jest jej wielkim fanem. Musimy czekać i… – tu się mocno zawahał – …modlić. Na pewno ma najlepszą możliwą opiekę. Będziemy państwa na bieżąco informować… co ciekawe na jej oficjalnym profilu pojawiła się propozycja fanów, żeby zrobić składkę, z której aż połowa ma pokryć koszty jej leczenia, a druga trafić do jej fundacji pomocy biednym.

 

Dzień po

– Co myślicie o tym, co się stało? – zapytała Oprah kolejnych ludzi w studio.

– To wielka strata i tragedia.

– Okropne.

– Jesteśmy z nią.

– Zobaczmy, co mówią zwykli Amerykanie na ulicach.

Na ogromnym telebimie w studio pokazała się Piąta Aleja w Nowym Yorku, gdzie stały tysiące z ogromnymi transparentami „Kochamy cię!”.

– Dlaczego demonstrujecie? – Reporterka na ekranie zapytała jedną z dziewczyn.

– To nie demonstracja, tylko wyraz poparcia. Denizée, słyszysz nas? Jesteśmy z tobą… iiiiii… – Dziewczyna zaczęła histerycznie piszczeć, za nią kolejne, aż w końcu dziennikarka złapała się na chwilę za uszy, a po chwili sama zaczęła krzyczeć do mikrofonu:

– Słyszą państwo! Tego się nie da opisać słowami! To prawie jak na koncercie!

Pisk ustał, zamieniony na głośne okrzyki „De-ni-zée, De-ni-zée, De-ni-zée”.

– To po prostu obłęd! Oddajemy głos do studia!

– Dziękuję Moniko. A teraz łączymy się z Anną z Paryża.

Obraz został przełączony i pojawiła się kolejna prezenterka, która z kolei musiała przekrzykiwać głośną muzykę:

– Proszę państwa! Władze stolicy Paryża spontanicznie przygotowały dziesiątki mobilnych telebimów, na których widać jeden z największych koncertów artystki. Ludzie gromadzą się, tańczą i śpiewają, mając nadzieję na wyzdrowienie swojej ulubienicy. Proszę zobaczyć.

Na ekranie widać było szerszy plan. Furgonetki z ekranami stały pod wieżą Eiffla, gdzie zgromadziły się tysiące ludzi, którzy śpiewali wraz z artystką słowa jej wielkiego przeboju „Veni Vidi Vici”.

– Dziękujemy. Przełączamy się do Watykanu, gdzie odprawiana jest msza za zdrowie Denizée.

 

Z ostatniej chwili

„Szok, niedowierzanie i łzy. Policja aresztowała jedną z dziewczynek, które występowały z Denizée. Do Internetu wyciekło nagranie, na którym widać, jak pijana krzyczy „Ta suka nami pomiata, a nie ma nawet głosu. Nie wierzcie jej. Trzeba ją zabić”. Sprawdzana jest autentyczność nagrania, tymczasem po nocy w celi odkryto jej zwłoki. Prowadzone są obecnie dwa oddzielne śledztwa w tej sprawie”.

 

Rok później

– Eli Wallace? – Trzydziestoletni mężczyzna spojrzał bez zainteresowania na blondwłosą reporterkę z długimi włosami, spodniami rurkami i butami na średnim obcasie, która stała przed drzwiami jego domu z brodatym zarośniętym kamerzystą z wielką kamerą na ramieniu i od razu przeszła do rzeczy. – Był pan na statku, prawda?

– Dziękuję, nie rozmawiam z prasą. – Próbował zamknąć drzwi, ale ona odruchowo włożyła stopę w szczelinę, czego już po chwili żałowała: – Cholera!

Otworzył drzwi.

– Czy wyglądam jak ktoś, kto by tu stał, nie wiedząc wszystkiego, co trzeba o panu wiedzieć?[1]

Spojrzał na nią:

– Skoro pani pyta, to nie wie wszystkiego. Czego pani chce?

– Alice z kanału piątego. Chcę tylko porozmawiać.

– Każdy tylko czegoś chce. Dziękuję, już wszystko powiedziałem, zarówno prasie jak i policji – Zatrzasnął drzwi, korzystając z tego, że się trochę odsunęła.

– Wiemy o taśmie! – krzyknęła.

Za drzwiami nie było nic słychać.

– Cholera! – Znów zaklęła, wyciągając i zapalając papierosa.

– I co teraz? – zapytał kamerzysta.

– A co niby ma być? – odpowiedziała, wyjmując z torebki wizytownik, z wizytownika kartonik, i wciskając go w szparę drzwi. – Bob zostaje i obserwuje, a my jedziemy na lunch.

– A jak nie będzie chciał mówić?

– Wszyscy w końcu mówią. Rozejrzyj się wokół. To umieralnia, w której każdy czegoś chce. Wystarczy znaleźć, co to jest. – Pokazała ręką na otoczenie, w którym widać było tylko tanie jednopiętrowe domki, przed którymi nie stały nawet samochody.

 

***

 

– Co jest Bob? – Alice potrzebowała dłuższej chwili, żeby wyciągnąć z przepastnej torebki komórkę i odebrać połączenie przychodzące. – Tylko się streszczaj, bo płacę jak za zboże.

– Nie wychodzi z domu. Właśnie zamówił pizzę.

– Siedź tam dalej.

– Nie zmieni mnie ktoś? Też bym chciał coś zjeść.

– Nie marudź. Przyda ci się zrzucić kilka kilogramów.

– Tak szefowo.

 

***

 

– No i jak Bob?

– Cholera szefowo.

– Co jest?

– Z rana przyniósł mi kawę. To swój chłop. Pogadaliśmy o motorach. Na koniec mi powiedział, że ma w dupie nasze śledztwo i twoją karierę.

– Cholera.

– No właśnie.

– Pytanie, czego chce?

– Nie wiem. Nie mogłem go wyczuć. Na pewno nie kasy.

– Siedź tam dalej. Jack cię zmieni za godzinę.

 

***

 

– Co z tym Wallace? Potrzebujemy hitu. – Szef Alice Jake był poirytowany, gdyż przyszedł czas na ustalanie budżetu na kolejny rok, a on nie miał pewniaka.

– Nie wiem jeszcze jak go podejść.

Mężczyzna wstał zza biurka i stanął, patrząc na widok za oknem.

– Co wam potrzeba?

– Zostawiłam chłopaków. Nie wiemy, czy chodzi o pieniądze, sławę czy coś innego.

– Co ty właściwie chcesz od tego gościa? Płacę za bezczynne siedzenie ludzi, niech lepiej da to jakiś rezultat.

– Nie możemy rozkodować pliku. Potrzebujemy klucza, który powinien mieć.

– Dlaczego akurat on?

– Był jej kochankiem.

– I myślisz, że nikt wcześniej na to nie wpadł? Naiwna jesteś moja droga.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała i tylko zacisnęła zęby.

 

***

 

– Facet codziennie wychodzi do stołówki szkolnej na rogu.

– Chodzi tam jakiś jego znajomy?

– Nie widziałem, żeby się z kimś spotykał.

– Daje komuś jakiś uzgodniony sygnał?

– Może. Ciężko powiedzieć.

– Widział ciebie?

– Jasne. Ale nie podchodził.

 

***

 

– Co jest Bob?

– Szefowo, on znowu przyszedł do mnie. I chce się spotkać w jakimś publicznym miejscu.

– Niech przyjedzie na parkingu przy Macu, dwie przecznice dalej, o drugiej.

 

***

 

Alice siedziała przy stoliku na zewnątrz restauracji i jedząc hamburgera patrzyła, jak Eli zbliża się, a potem siada naprzeciwko niej.

– Zamówiłam dla pana Big Maca. – Przesunęła w jego stronę czerwoną tacę z kanapką.

– Cóż za szczodrość – zakpił. – Dziwię się, że pani w ogóle jada takie świństwa. Z pani figurą to samobójstwo.

– Od czasu do czasu nie zaszkodzi. To takie dobre.

– Kiedyś były tańsze i lepsze – powiedział, podnosząc do ust jedzenie. – I świat był inny.

– Na pewno – zauważyła, potem powoli odłożyła swoją kanapkę i delikatnie wytarła kąciki ust papierową chusteczką. – Słucham.

– Marisee była dobrą dziewczyną. – Zbliżył twarz do jej twarzy. – To nieprawda, że podrzuciła nowiczoka Denizée.

– To niech pan ujawni taśmę.

– Nie wiem, o czym pani mówi.

– Dziewczyna była niewinna? To niech pan ujawni prawdę. Kody do wideo proszę.

– Jakiego wideo?

Rzuciła mu pełne dezaprobaty spojrzenie.

– Możemy się tak długo bawić, a pan chce wyraźnie coś powiedzieć. Oszczędźmy sobie czasu.

– Jak człowiek ma dwadzieścia lat, to myśli, że dobrocią sam zmieni porządek na świecie. – Zawahał się. – Potem okazuje się że są układy i układziki, i naprawdę mądre kobiety nie szukają wszystkich. Przychodzi szok, że wielkie pieniądze nie idą do idealistów, tylko do tych, którzy lepiej łżą w żywe oczy. I że we wszystkim liczy się tylko zysk. I potem jak przychodzi czterdziestka i ktoś widzi kobietę, która naprawdę go kocha… to się zdarza raz w życiu.

– Papierosa? – Wyciągnęła w jego stronę paczkę, bo zobaczyła, że wyraźnie się rozkleja i potrzebuje kilku minut ciszy.

– Dziękuję. – Eli zapalił i zaciągnął się, a po dłuższej chwili kontynuował. – Marisee chciała założyć rodzinę. Musiała znosić upokorzenia i wychodzić na cholerną scenę, tańczyć lepiej jak to beztalencie, i siedzieć cicho. Doskonale śpiewała, ale była pionkiem, zawsze w cieniu, bez szansy na sukces. Pani mnie teraz uważnie posłucha. Jak ujawnię taśmę, to mnie zabiją, żeby przestrzec innych.

– Damy panu bilet.

– Naprawdę tak nisko mnie cenicie? Myślicie, że to wystarczy? – prychnął. – Ciągle mam jakieś trzaski w telefonie. Czasem w trakcie rozmów słyszę w głośniku nagranie wcześniejszych słów. Na ulicy mam wrażenie, że ktoś chodzi za mną. W domu, że różne rzeczy są przestawiane, i że ktoś grzebał w moich śmieciach.

– Wynajmiemy najlepszą firmę ochroniarską.

– Na jak długo? Miesiąc? Dwa? Trzy? I co potem? Mam dosyć tego wszystkiego. Trzecia ławka od lewej przy Washington Square. Wydrążona skrytka od dołu i karta pamięci w opakowaniu. Tylko proszę pamiętać, że ostrzegałem. Ci ludzie dużo mogą.

 

***

 

– Gotowe. Wideo odkodowane. – Technik odezwał się z uśmiechem do Alice, która nerwowo paliła papierosa. – Klucz jest poprawny.

– No to pokaż, a nie pieprz. – Spojrzał na nią bez słowa i nacisnął przycisk, a na ekranie na konsoli pokazał się obraz.

– Wejdźmy tam, hi hi hi. – Marisee zaśmiała się i pokazała wnętrze luksusowej kajuty, w której w środku w jakimś aparacie medycznym leżała Denizée.

– Nie słyszy nas. Coś jej robią. Lepiej śpiewa, a ludzie do niej lgną.

– Pomocy. – Denizée zachrypiała.

– Nie rozumie tego, co się wokół niej dzieje. Nie ma co się bać.

Obraz na ekranie zmienił się. Kolejny urywek również pokazywał film z kajuty, ale tym z kamery najwyraźniej ukrytej w kratce wentylacyjnej. Marisee leżała na łóżku. Wstrząsały nią drgawki, a mężczyzna obok wyciągał igłę z jej ramienia i zdejmował opaskę uciskową.

– Jezu. Dają im narkotyki. A to przecież dzieci. – Zdążyła wykrztusić Alice, a chwilę potem widać było kolejny przeskok.

– Ta suka nami pomiata, a nie ma nawet głosu. Nie wierzcie jej. Trzeba ją zabić. – Marisee rzucała z wściekłością przedmiotami w ścianę kajuty, a po chwili obraz się urwał.

– Tu jest jeszcze jeden – stwierdził technik i nacisnął coś na konsoli.

– Czołgaj się. No czołgaj się. – Denizée z pejczem w ręku trzymała smycz przywiązaną do szyi jednej z dziewczyn.

Dziewczyna na ziemi nagle rzuciła się na Denizée, która skaleczyła się.

 

***

 

– Co to kurwa ma być? Nikt tego nie kupi. – Jake był autentycznie wściekły po obejrzeniu nagrań. – Dziewczyna ot tak sobie wchodzi do kajuty znanej artystki?

– Tam każdy miał wejście wszędzie.

– Kupujesz to? Jedna nienawidziła drugiej, i miały niby do siebie dostęp? To fake.

– Ale oni wpływają na ludzi dźwiękami. Odpowiednie sekwencje poprawiają nastrój i powodują, że ludzie kochają Denizée.

– No i co z tego? Zobacz sobie konferencję jej menedżera. – Kliknął coś na ekranie laptopa i odwrócił go w jej stronę, a ona zobaczyła mężczyznę mówiącego do wielu mikrofonów:

– Artystka przeszła kurację, dzięki której może żyć, tworzyć i wzrastać. Efektem ubocznym jest to, że starzeje się wolniej. Wkrótce spodziewane są kolejne albumy, zaś nasi partnerzy Chińczycy wprowadzą na swój rynek możliwość zakupu własnej Denizée. Każdy będzie mógł sobie kupić dziewczynę, która spełni najskrytsze fantazje. Dziękuję.

– Jezu, to jak pedofilia. – Alise odpaliła papierosa.

– Po tym oświadczeniu mam w dupie, co było na statku. – Jake był konkretny jak zawsze. – Za dużo hajsu tu się przewija. Przed klinikami już ustawiają się kolejki chętnych, choć ceny za zabieg dochodzą do pięciu milionów dolarów.

– Ogromny biznes. Naprawdę sprzedają lalki? – zapytała zamyślona Alice.

– To podobno sztuczne organizmy. Widziałem materiały.

– Gdzieś o tym też czytałam. Ale to miało być niemożliwe przez lata.

– No i co z tego?

– Na tych wideo ze statku był urywek, że to będzie normalna ludzka dziewczyna po operacjach plastycznych. Miliony Chińczyków nas zaleją, a my sami pewnie będziemy tego chcieć.

– Stop. – Jake wzruszył ramionami. – Ty naprawdę jesteś głupsza niż ustawa przewiduje. Nie interesuje mnie, co robią w Chinach.

– Ale…

– To śmierdzi, a żółtki mają forsy jak lodu i mogą zamknąć nas w każdej chwili. Odpuść.

– Ale…

– Wiesz dobrze, że nie chcę dla ciebie źle.

 

***

 

„Z ostatniej chwili: w Chinach odkryto kolejne wcielenie Freddiego Mercurego, zaś w całej Europie trwają demonstracje. Ludzie chcą mieć legalną możliwość kupienia Denizée. Zapotrzebowanie rynku szacowane jest na miliony sztuk”.

 

Od autora

J'en Ai Marre https://www.youtube.com/watch?v=HeWF_fy8tLE

J'ai pas vignt ans https://www.youtube.com/watch?v=I5nDsRLYfBA

 

1 “Do I look like someone who'd be standing here if I didn't already know everything there is to know about you?”

Koniec

Komentarze

Twoje ostatnie teksty są dość szczególne – bardziej przywodzą na myśl reportaże niż tradycyjne opowiadania. Lo-li-ta jest tego kolejnym przykładem i cóż, znowu muszę powiedzieć, że chyba nie do końca pojęłam, co tam się wydarzyło, nie wiem, co chciałeś opowiedzieć.

 

– Denizée za­słu­że­nie po­rów­ny­wa­na jest ta­len­tem do Ed­die­go… ―> Czy tu aby nie miało być: – Denizée za­słu­że­nie po­rów­ny­wa­na jest ta­len­tem do Fred­die­go

 

Nagle ar­tyst­ka upa­dła… mu­zy­ka grała jesz­cze chwi­lę… ―> Muzyka nie gra, grają muzycy na instrumentach.

Proponuje: Nagle ar­tyst­ka upa­dła… mu­zy­ka brzmiała jesz­cze chwi­lę

 

Zo­bacz, z ca­łe­go świa­ta widać wy­ra­zy współ­czu­cia. ―>> Co to znaczy, że coś widać z całego świata?

A może miało być: Zo­bacz, z ca­łe­go świa­ta płyną wy­ra­zy współ­czu­cia.

 

stały ty­sią­ce z ogrom­ny­mi trans­pa­ren­ta­mi „Ko­cha­my cię!”. ―> …stały ty­sią­ce z ogrom­ny­mi trans­pa­ren­ta­mi „Ko­cha­my Cię!”.

 

Wła­dze sto­li­cy Pa­ry­ża spon­ta­nicz­nie przy­go­to­wa­ły… ―> Od kiedy Paryż ma stolicę?

 

na blon­d­wło­są re­por­ter­kę z dłu­gi­mi wło­sa­mi, spodnia­mi rur­ka­mi i bu­ta­mi na śred­nim ob­ca­sie… ―> Brzmi to fatalnie. Czy reporterka miała spodnie i buty ze sobą, czy może raczej na sobie?

Proponuję: …na długo­wło­są blond re­por­ter­kę w spodnia­ch rur­ka­ch i bu­ta­ch na śred­nim ob­ca­sie

 

wyj­mu­jąc z to­reb­ki wi­zy­tow­nik, z wi­zy­tow­ni­ka kar­to­nik, i wci­ska­jąc go w szpa­rę drzwi. ―> Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …wyj­mu­jąc z to­reb­ki wi­zy­tow­nik, a z niego kar­to­nik, który wcisnęła w szpa­rę drzwi.

 

Ko­lej­ny ury­wek rów­nież po­ka­zy­wał film z ka­ju­ty, ale tym z ka­me­ry naj­wy­raź­niej ukry­tej… ―> Tu chyba miało być: Ko­lej­ny ury­wek rów­nież po­ka­zy­wał film z ka­ju­ty, ale tym razem z ka­me­ry naj­wy­raź­niej ukry­tej

 

Alise od­pa­li­ła pa­pie­ro­sa. ―> Alise za­pa­li­ła pa­pie­ro­sa.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Początek obiecujący, ale z czasem robi się coraz gorzej. Widzimy tu mnóstwo urwanych scen, które składają się w jedną historię, ale szczerze mówiąc, niezbyt mnie ona porywa przez sposób, w jaki jest zapisana. Rozgrywa się tu jakiś dramat, ale robi na mnie wrażenie postrzępionego. Pomysł ma potencjał, ale nad wykonaniem trzeba popracować.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Zgadzam się z obserwacją Reg. Tekst swoją konstrukcją przypomina mi mniej opowiadanie, a bardziej coś idącego w stronę czegoś pokroju reportażu. W efekcie nie do końca zrozumiałem treść, zwłaszcza że sporo tutaj elementów urwanych, niedopowiedzianych. No cóż, ten koncert fajerwerków nie zachwycił.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Nowa Fantastyka