- Opowiadanie: Roksolana - Niebiańska brygada

Niebiańska brygada

 

Witam państwo! Jestem młodą pisarką z Ukrainy (miasto Charków). Piszę swoje opowiadania po ukraińsku i tłumaczę po polsku. Wiem, że moja znajomość języka polskiego wciąż nie jest dostatecznie dobra - będę miałam dużo błędów gramatycznych i leksykalnych. Proszę o osobną ocenę pomysłu opowieści i stylu. Proszę wszystkich o napisanie do mnie krytyki i wskazanie, co należy poprawić.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Niebiańska brygada

W ten szary, deszczowy poranek kierowca karetki pogotowia zbierał sie do pracy wyjątkowo leniwie: budzik nie mógł go długo obudzić, w końcu mężczyźna wstał, umył się, ogolił, ubrał, spakował torbę roboczą, sprawdził prawo jazdy – ale zrobił to jak gdyby automatycznie, w myślach był gdzieś daleko. Jego żona to zauważyła.

– Co się z tobą dzieje? Cały ranek jesteś trochę dziwny. Martwisz się o coś? – zapytała podczas śniadania.

– Nie, wszystko w porządku – odpowiedział niepewnie mężczyzna – to tylko dziwny sen. Ale to nic waźnego. Nie zwracaj uwagi.

– Opowiedz mi o śnie – naciskała żona.

– To tak, jakbyśmy jechali z zespołem karetką i na początku wszystko jest w porządku. Nagle zauważamy w samochodzie dziwną kobietę, której na początku nie było. Z jakiegoś powodu wszyscy jesteśmy przerażeni jej obecnością. Mówi, że jest krewną chorego, który potrzebuje pomocy. Uspokajamy się, pytamy, gdzie jechać. Ta kobieta podaje adres. Mijamy znajome ulice i nagle znajdujemy się w gęstej mgle. Bardzo się baję, bo nie wiem, gdzie jechać. Próbuję się odwrócić, z całej siły pociągam kierownicę, ale ona się zacina i mnie nie słucha. Zdesperowany obracam się do kobiety, a ona wskazuje na niebo i mówi: „Idź tam teraz”. Wtedy obudziłem się.

– Nie myśl o tym – próbowała go pocieszyć żona. – Po prostu twój napięty harmonogram daje się odczuć. Jesteś zbyt zmęczony w pracy. Dlatego masz takie koszmarne sny. Musisz pomyśleć o wakacjach.

– Tak, z pewnością masz rację… Och, muszę uciekać – mężczyzna podskoczył, patrząc na zegarek.

Dopił herbatę, pocałował żonę na pożegnanie i pospieszył do pracy.

Początek zmiany roboczej dla jego zespołu wydawał się normalny. Lekarze, ratownicy medyczni i inni kierowcy przychodzili do pracy jeden po drugim. W wolnym czasie ktoś zrobił sobie herbatę, ktoś czytał gazetę, lekarz wyjaśniał u dyspozytora, kiedy ma wyjeżdżać. Kierowca i jego koledzy rozmawiali o różnych codziennych sprawach: ktoś myśli o kupnie nowej szafy, czyjś syn kończy w tym roku szkołę i pójdzie na studia, ktoś poprosił o radę, co dać chrześniakowi na urodziny… Jednak kierowca nie rozmawiał z nimi długo. Udał się do mechanika, który dzień wcześniej miał sprawdzić samochód. Mechanik powiedział, że z karetką wszystko w porządku. To trochę uspokoiło kierowcę. Kiedy jednak samochód z jakiegoś powodu uruchomił się dopiero za drugim razem, wróciło do niego jakieś niepokojące niejasne przeczucie inspirowane snem.

Ale kłopoty związane z pracą odciągnęły kierowcę od niepokojących  myśli i jego nastrój poprawił się.

Około godziny drugiej załoga trochę odpoczęła i miała czas na obiad. Kierowca miał jednak trochę pecha – po nalaniu sobie herbaty nieostrożnym ruchem ręki upuścił filiżankęi tylko cudem nie poparzył się. Koledzy natychmiast zapytali, czy nic mu się nie stało. Pzeklinając, zapewnił ich, że nic mu nie jest, i zaczął usuwać odłamki. Kiedy skończył sprzątać, zaparzył sobie drugą filiżankę herbaty, ale nie było mu przeznaczone ją wypić – rozległa się głos dyspozytora wzywający jego zespół do wyjazdu. Zdenerwowany kierowca zapytal adres i pobiegł do karetki.

Dyspozytor przekazał dane zespolowi – do szpitala należy przewieżć kobietę z rannym czteroletnim chłopcem. Kiedy kierowca zobaczył chłopca po raz pierwszy, w głowie z jakiegoś powodu zaświtała myśl: „Nie będzie żyć”.

Przestraszył się tej myśli i próbował wmówić sobie, że jest po prostu zmęczony i powinien posłuchać żony i wziąć urlop. Chłopiec nie może umrzeć od prostego złamania nogi – tłumaczył sobie.

Dziecko zostało zabrane do samochodu, matka i ratownik usiedłi na tylnim siedzeniu, lekarz obok kierowcy. Tym razem karetka zapaliła za pierwszym razem i ekipa pojechała. Początkowo wydawało się, że wszystko idzie dobrze, ale później kierowca zaczął myśleć, że samochód nie do końca słucha go na zakrętach. A czym dłużej jechali, tym trudniej było prowadzić samochód. Na następnym zakręcie karetka wpadła w poślizg, a pazsażerowie mogły to poczuć. Zatrzymując się na czerwonym świetle, kierowca obrócił się, aby sprawdzić, czy w kabinie wszystko jest w porządku. I nagle przeraził się – przez chwilę wydawało mu się, że matka chłopca wygląda dokładnie tak samo jak kobieta ze snu, wskazująca na niebo. Kierowca zamknął oczy, potrząsnął głową – wizja zniknęła.

Zielone świeciło się od dawna, a samochody natarczywie trąbiły i mijały karetkę, która stała. Okropności snu, których kierowca usiłował się pozbyć, natychmiast do niego wróciły. Starając się skoncentrować na drodze, pokonał kilka trudnych skrzyżowań, denerwując się. Potem śliska, dziurawa droga, dziwnie zachowujący się pieszy, którego na szczęście udało się ominąć. Samochód również dziwnie zarzucał na zakrętach. Wszystko to powodowało, że kierowca był bardzo poddenerwowany. Lekarz spojrzał na niego z niepokojem. Na jego ciche pytanie kierowca również szeptem odpowiedził koledze, że szmochód dziwnie się zachwuje, ale zapewnił, że da radę. Nie powiedział lekarzowi, że naprawdę się boi, że nie rozumie, skąd te problemy z karetką – bo przeciez mechanik sprawdził go rano i był pewien, że wszystko jest w porządku. Nie powiedział też o strasznym śnie, wizjach i myślach, które go prześladowały…

Po chwili w końcu wjechali na cichy, prosty odcinek drogi, na którym mężczyzna był w stanie odprężyć się. Wziął głęboki oddech, aby uspokoić szybkie bicie serca.

Wydawało mu się, że jest spokojniejszy. Czuł nawet coś w rodzaju letargu, który pojawia się po załamaniu nerwowym, nawet wszystkie dźwięki wokół niego stały się nieco stłumione. I wtedy, kiedy mężczyzna najmniej tego spodziewał, do jego uszu dobiegł głośny pisk – autobus jadący z naprzeciwka zahamował na przystanku. Ten pisk uderzył kierowcę w mózg, coś dźgnęło go w lewą stronę klatki piersiowej, w jego oczach zrobiło się czarno i odruchowo z całej siły nacisnał hamulec, wpadając na kierownicę.

Karetka wpadła w poślizg, wyleciała na przeciwnę stronę, z dużą prędkością i wbiła się w betonowy płot… Kierowca i lekarz zginęli na miejscu. Ratownik medyczny zmarł w drodze do szpitala. Co do chłopca, kierowca miał rację – wszystkich przeżył. O dwie godziny. Matka płakała i błagała, aby jej dziecko nie zostało tak wcześnie zabrane przez aniołów…

Minęło kilka tygodni. Tragedia wyleciała już z pamięci mieszkańców miasta. Ale zmarła brygada znowu o sobie przypomniała. Po mieście rozeszły się plotki, że tu i ówdzie ludzie widzą karetkę podobną do tej, której załoga miała śmiertelny wypadek. Ktoś nawet rozpoznał zmarłego kierowcę, który wysiadł z samochodu i dokładnie oglądał wgniecenie na jego boku. W końcu ludzie zaczeli mówić, że kierowca, lekarz i ratownik nie odeszli z pracy nawet po śmierci. – Powstała nawet plotka, że to aniołowie w niebie poinstruowali ich, aby dalej ratowali ludzi.

W mieście często zdarza się, że widmowa ekipa duchów przyjeżdża w ciągu kilku sekund do umierającej osoby i przywraca ją do życia: kierowca najkrótszą trasą przywozi kolegów do chorego a lekarz i ratownik wyskakują z samochodu. Lekarz kładąc rękę na czole lub klatce piersiowej pacjenta, od razu ustala diagnozę i mówi ratownikowi, co ma zrobić. Kiedy stan pacjenta ustabilizuje się, załoga, zwana teraz niebiańską, opuszcza miejsce tak szybko, jak się pojawiła.

Za kilka minut przyjeżdża prawdziwa karetka, i jedyne, co musi zrobić, to ustalić, do którego szpitala ma zabrać chorego.

 

Koniec

Komentarze

Roksolano, nieco ponad osiem tysięcy znaków to trochę mało na opowiadanie. Bądź uprzejma zmienić oznaczenie na SZORT.

Na tym portalu opowiadania zaczynają się od dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć

 

Przeczytałem tekścik, pomysł ciekawy jak dla mnie, budujący i w pewnym sensie dający nadzieję, zwłaszcza w obecnych czasach. Trochę gorzej z wykonaniem

 

Z kwestii edycyjnych mam póki co tyle, ale jest tego znacznie więcej (postaram się dziś wieczorem, lub jakoś jutro dokończyć, jeżeli nikt sprawniejszy mnie nie ubiegnie):

– Co się z tobą dzieje?

Brakuje się

– Nie myśl o tym.(+)Żona próbowała pocieszyć jego.

Kropka i potem z dużej litery (chyba), i jeszcze na koniec.

W wolnym czasie ktoś zrobił sobie herbatę, ktoś czytał gazetę, lekarz wyjaśnił u dyspozytora, kiedy jemu wyjeżdżać, kierowca i jego koledzy rozmawiali o różnych codziennych sprawach: ktoś myśli o kupnie nowej szafy, czyjś syn kończy w tym roku szkołę i wejdzie do instytutu, ktoś poprosił o radę, co dać chrześniakowi na urodziny…

Bardzo długie zdanie, zawiłe, w pogrubionym czegoś brakuje.

Wkrótce ich opuszczając udał się do mechanika, który dzień wcześniej musiał sprawdzić samochód.

W pogrubionym coś nie tak, może opuściwszy ich

Około godziny drugiej załoga trochę odpoczęła po pracę, a lekarz z sanitariuszem i kierowcą mieli czas na obiad.

Powinno być chyba pracy

(…) do szpitala należy zabrać kobietę z rannym,(+) czteroletnim chłopcem. Kiedy kierowca zobaczył je po raz pierwszy, spojrzał dziecku w oczy, w głowę, wbrew jego woli, z jakiegoś powodu błysnęła myśl: „Nie będzie żyć”.

To oni, nie one, więc ich; dalszej części nie do końca rozumiem.

 

Tyle póki co, pozdrawiam!

 

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć,

 

właściwie mam takie same przemyślenia, co krar85 – pomysł bardzo fajny, zwłaszcza końcówka i sama koncepcja widmowej karetki. Wykonanie niestety nie zadowala.

 

Wyżej masz już kilka uwag, ja wyjaśnię moje zarzuty na przykładzie tego zdania:

 

Potem droga stawała się coraz bardziej napięta – śliska po deszczu droga w ciągłych dziurach, pieszy, który z jakiegoś powodu, docierając do środka zebry, zaczął tu i tam zamiatać, nagle gwałtownie zahamował z przodu, z tym pieszym kierowca cudem uniknął kontaktu.

Błędnie stosujesz związki frazeologiczne, nie spotkałem się dotąd z takimi parami wyrazów jak: napięta droga, ciągłe dziury, zahamować z przodu. Zamiatać – to też nie jest dla mnie jasne, w jaki sposób pieszy zaczął zamiatać, wyciągnął nagle szczotkę i zamiatał asfalt?

Jako lek na wskazaną wyżej przypadłość polecam lekturę klasyków w rodzaju Myśliwskiego, Tokarczuk, Dukaja.

Che mi sento di morir

Cześć, już jestem (spóźniony jak zwykle). Zasiadam do czytania. Dobrze, że dodałaś informacje w przedmowie.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć!

 

Czytam i tak:

W ten szary,(+) deszczowy

Tu chyba przecinek

(…) w końcu wstał, się umył, ogolił,

„umył się”

– Nie, wszystko w porządku, – odpowiedział niepewnie mężczyzna, – to tylko dziwny sen.

Tu chyba bez przecinków przed ‘myślnikiem’.

Bardzo się bałem, bo nie wiem, gdzie jechać.

„bo nie wiedziałem”

(…), lekarz wyjaśnił u dyspozytora, kiedy jemu wyjeżdżać.

„jego kolej”, albo „ma wyjeżdżać”

Udał się do mechanika, który dzień wcześniej musiał sprawdzić samochód.

„miał sprawdzić” albo „sprawdził”

Kiedy jednak samochód z jakiegoś powodu uruchomił się tylko po raz drugi,

„dopiero za drugim razem”

(…) i jego nastrój się poprawił.

„poprawił się” będzie lepiej brzmiało

Około godziny drugiej załoga trochę odpoczęła po pracy, a lekarz z sanitariuszem i kierowcą mieli czas na obiad. Kierowca miał jednak trochę pecha – po nalaniu sobie herbaty upuścił filiżankę nieostrożnym ruchem ręki i tylko cudem nie spadła na niego wrząca woda. Koledzy natychmiast podbiegli do kierowcy, aby zapytać,

Może znajdź jakiś synonim do słowa kierowca, albo fragment: „lekarz z sanitariuszem i kierowcą” zmień na „załoga”. Zamiast „spadła na niego wrząca woda” może lepiej „poparzył się”

Kiedy kierowca zobaczył go po raz pierwszy, w głowę, wbrew jego woli, z jakiegoś powodu błysnęła myśl:

„w głowie”, i dalej może „zaświtała”, albo „pojawiła się”

„Boże, co za bzdury” – wtrącił się, – „chłopiec ma proste złamanie nogi, nawet bez przemieszczenia. . Oczywiście, będzie żył, będzie żył długo, przeżyje nas wszystkich. O czym myślę? Żona ma rację – nerwy są całkowicie wstrząśnięte. Prawie się poparzył – w rezultacie nie pił herbaty. Trzeba będzie porozmawiać z szefem o wakacjach. Muszę odpocząć… Jedźmy z żoną na wieś, będziemy smażyć kebaby, opalać się i pływać… Długo nie odpoczywaliśmy… Tak, dość! Przygotuj się do pracy” – przerwał sobie kierowca.

To trzeba by przebudować, nie do końca rozumiem, czy to myśl czy dialog?

Chłopiec został zabrany do salonu, jego matka (…)

Chyba „do samochodu”?

A czym więcej jechali,

„szybciej” albo „dłużej”

(…) że matka chłopca jest jak dwie krople wody, jak kobieta ze snu, wskazująca na niebo.

„wygląda dokładnie jak”

Zielone światło świeciło się od dawna, a samochody desperacko brzęcili i zaczęli jeździć wokół karetki, która zamarła w miejscu.

„trąbiły i mijały karetkę, która stała”

natychmiast wróciły do niego.

do niego wróciły

, pokonał kilka trudnych skrzyżowań z energicznym ruchem,

niepotrzebne

Potem droga stawała się coraz bardziej napięta – śliska po deszczu droga w ciągłych dziurach, pieszy, który z jakiegoś powodu, docierając do środka zebry, zaczął tu i tam zamiatać, nagle gwałtownie zahamował z przodu, z tym pieszym kierowca cudem uniknął kontaktu.

Potem śliska, dziurawa droga, dziwnie zachowujący się pieszy, którego na szczęście udało się ominąć.

W tym samym czasie na zakrętach musiał kontrolować niezbyt sprawny samochód. Nic więc dziwnego, że przejechawszy zaledwie połowę drogi, kierowca był już w takim stanie, jakby woził w workach ziemniaki.

Samochód również dziwnie się zachowywał. Wszystko to powodowało, że kierowca był bardzo zmęczony i zdenerwowany.

Na jego ciche pytanie kierowca szepnął, żeby nie było słychać w kabinie, powiedział koledze o problemie, ale zapewnił, że da radę z samochodem.

niepotrzebne

– bo mechanik zbadał go rano i był pewien, że wszystko w porządku.

„sprawdził”

I oczywiście nie powiedział o swoim strasznym śnie i wizjach i myślach, które go teraz prześladują…

3 x „i” w jednym zdaniu, trzeba to jakoś zmienić

Po chwili w końcu wyszli na cichy, prosty odcinek drogi, na którym mężczyzna był w stanie złapać odpoczynek.

„wjechali”; „odpocząć”

Wziął głęboki oddech, aby uspokoić szalone bicie swojego serca.

„szybkie bicie”, może tak

 

Zostały mi cztery akapity jeszcze, ale musze wracać do pracy. Postaram się dokończyć temat wieczorem.

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Jestem młodą pisarzką

Pisarką. :-)

 

karetki pogotowiej

Karetki (czego?) pogotowia. “Pogotowia” nie jest przymiotnikiem, choć, jak widać, z powodzeniem się pod niego podszywa. :-)

 

budzik nie mógł go długo obudzić, w końcu wstał

Budzik wstał?

 

– Nie, wszystko w porządku, – odpowiedział niepewnie mężczyzna, – to tylko dziwny sen.

W języku polskim nie stawiamy przed myślnikami przecinków.

 

Ale to prawda, małe rzeczy.

Nie rozumiem. Co jest prawdą? Czym są te “małe rzeczy”?

 

– Opowiedz mi o śnie – mowiła jego żona.

Zgubiła się kreska nad “ó” w “mówiła”. Nawiasem mówiąc, osobiście użyłbym czasownika dokonanego, czyli “powiedziała”.

 

– To tak, jakbyśmy jechali z zespołem karetką i na początku wszystko jest w porządku. Nagle zauważamy w samochodzie dziwną kobietę, której na początku nie było. Z jakiegoś powodu wszyscy jesteśmy przerażeni jej obecnością. Mówi, że jest krewną chorego, który potrzebuje pomocy. Uspokajamy się, pytamy, gdzie jechać. Ta kobieta podała (podaje) adres. Mijamy znajome ulice i nagle znajdujemy się w ciągłej mgle. Bardzo się bałem (boję), bo nie wiem, gdzie jechać. Próbuję się odwrócić, z całej siły pociągam kierownicę, ale ona się zacina i mnie nie słucha. Zdesperowany obracam się do kobiety, a ona wskazuje na niebo i mówi: „Idź tam teraz”.

W tym akapicie strasznie mieszasz czasy. Wydaje mi się, że dobrze byłoby całą relację ze snu poprowadzić w czasie teraźniejszym – należałoby w tym celu poprawić dwa czasowniki na wersje podane w nawiasach. Nie wiem też, co to właściwie znaczy, że mgła jest “ciągła”.

 

żona próbowała pocieszyć go

Myślę, że bardziej naturalny byłby szyk “go pocieszyć”.

 

– Tak, z pewnoszcia masz rację…

Z pewnością.

 

kiedy jemu wyjeżdżać

Może: “kiedy ma wyjeżdżać”? Zaimka “jemu” raczej nie stosuje się w środku zdania. Więcej na ten temat: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Dalem-mu-ksiazke-ale-Jemu-dalem-ksiazke-i-Dalem-ksiazke-jemu;17076.html

 

czyjś syn kończy w tym roku szkołę i wejdzie do instytutu

A nie chodziło przypadkiem o to, że pójdzie na studia?

 

Kiedy jednak samochód z jakiegoś powodu uruchomił się tylko po raz drugi

Do kontekstu bardziej pasowałoby mi “dopiero”.

 

Ale kłopoty związane z pracą odciągnęły kierowcę od niepokojących myszlij

Myśli.

 

Około godziny drugiej załoga trochę odpoczęła i miela czas na obiad.

Miała.

 

tylko cudem nie spadła na niego wrząca woda

Może “wylała się”? Albo inaczej: “…tylko cudem nie oblał się wrzącą wodą”?

 

Koledzy natychmiast podbiegli do kierowcy, aby zapytać, czy jest kontuzjowany.

Słowa “kontuzja” używa się w odniesieniu do urazów fizycznych, np. złamań kończyn. Do poparzeń raczej nie. Może: “…czy nic mu się nie stało”?

 

Pzekinając zapewnił ich

Przeklinając. Brakuje też przecinka po tym słowie.

 

wzięć urłop

Wziąć urlop.

 

Chłopiec został zabrany do salonu, jego matka i ratownik usiadłi na ławce obok niego, lekarz usiadł przed kierowcą.

Usiedli. A poza tym trochę mi nie pasuje ta ławka w salonie.

 

A czym dłużej jechali

Niekoniecznie jest to błąd, ale osobiście zamiast “czym” dałbym “im”.

 

Na następnym zakręcie karetka wpadła w poślizg, osoby znajdujące się w kabinie mogły to zauważyć.

Nie tylko zauważyć, ale i poczuć.

 

matka chłopca jest jak dwie krople wody, jak kobieta ze snu, wskazująca na niebo

Pełny związek frazeologiczny ma postać: “podobni/podobne do siebie jak dwie krople wody”. Żeby go nie kaleczyć, nie zmieniając zasadniczo struktury zdania, można byłoby to zapisać na przykład tak: “…matka chłopca jest łudząco podobna do kobiety ze snu, wskazującej na niebo”.

 

a samochody desperacko brzęcili i zaczęli jeździć wokół karetki

Nie ma takiego słowa jak “brzęcić”. Masz pewnie na myśli, że samochody trąbiłyzaczęły (nie zaczęli) jeździć wokół karetki.

 

z energicznym ruchem

Może po prostu “energicznie”? “…energicznie pokonał kilka trudnych skrzyżowań…”.

 

droga stawała się coraz bardziej napięta

Co to znaczy, że droga “stawała się napięta”?

 

Samochód również dziwnie zarzucał na zakretach.

Zgubiony ogonek od “ę” w “zakrętach”.

 

Na jego ciche pytanie kierowca rowniez szeptem odpowiedził koledze ze szmochod dziwnie sie zachwuje

Również, odpowiedział, że, samochód, się, zachowuje. Brakuje przecinka przed “że”.

 

Nie powiedział tez o strasznym śnie, wizjach i myślach, które go prześladowali

Też, prześladowały.

 

odpręzyć się

Zabrakło kropeczki nad “ż” w “odprężyć”.

 

I tutaj, kiedy mężczyzna najmniej tego spodziewał

Bardziej pasowałoby mi “wtedy”.

 

w jego oczach zrobiło się czarono i odruchowo z calej sily nacisnal na chamulec

Czarno, całej, siły, nacisnął, hamulec. “Na” przed “hamulcem” wydaje mi się niepotrzebne.

 

Karetka wpadła w poślizgwy

Poślizg.

 

wyleciała na przeciwnę stronę, z duzą prędkością i wrzuciła w betonowy płot…

W przeciwną stronę. Brakuje kropki nad “ż” w “dużą”. “Wrzuciła w” → “wpadła na”.

 

Na dwie godziny.

O dwie godziny.

 

Minął kilka tugodni.

Minęło kilka tygodni.

 

Ta tragedia

Wystarczy “tragedia”. Wiemy, o jaką tragedię chodzi.

 

tu i ówdzie ludzie widzą podobną karetkę, która miała śmiertelny wypadek

To należałoby przeformułować, bo przecież to nie sama karetka, tylko jej załoga miała śmiertelny wypadek, a konstrukcja zdania sugeruje, że chodzi o jakąś inną karetkę, która również uległa wypadkowi. Co powiesz na: “…tu i ówdzie ludzie widzą karetkę podobną do tej, której załoga miała śmiertelny wypadek”?

 

ludzie zacieli mowic, że kierowca, lekarz i ratownik nie odchodzą z pracy nawet po śmierci

Zjadło kreseczki w “mówić”. Jeżeli to tylko ta jedna, konkretna załoga pracuje dalej po śmierci, to bardziej na miejscu byłby czasownik w czasie przeszłym – “odeszli”. No, chyba że takie jest przeznaczenie wszystkich załóg karetek, przynajmniej tych tragicznie zmarłych, to wtedy okej.

 

fantomowa ekipa duchów

Osobiście napisałbym “widmowa”, ale to kwestia gustu.

 

kierowca najkrótszą trasą przyprowadza kolegów do chorego a lekarz i ratownik wyskakują z samochodu

Zamiast “przyprowadza” bardziej pasowałoby mi tutaj “przywozi”. Brakuje przecinka przed “a”.

 

tak szybko, jak się pojawila

Pojawiła.

 

Ogólnie rzecz biorąc, podobało mi się. Doceniam pomysł, choć mam nieodparte wrażenie, że czytałem już kiedyś coś podobnego – różnego rodzaju pojazdy widma to chyba całkiem popularny motyw opowieści o duchach. Nie znam realiów pracy karetki pogotowia, więc nie jestem w stanie ocenić, na ile trafnie zostały one odwzorowane. Co do warstwy językowej, to niestety, opowiadanie czytało mi się dość opornie z uwagi na błędy i niezręczności, których jest naprawdę dużo. Przypuszczam, że w twoim ojczystym języku jest napisane lepiej. Skąd pomysł, by przetłumaczyć je na polski?

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Witam, krar85! Dzięńkuje bardzo za twoi zauwagi! Postarałam się wszystko naprawić. 

Widzę swój problem – w niektórych miejscach robię zbyt dosłowne tłumaczenie.

Mam pytanie dotyczące gramatyki. Jeśli czasownik z partykułą ''się'' znajduje się na końcu zdania, czy partykuła może występować po czasowniku na samym końcu, czy w tym przypadku powinna występować przed czasownikiem?

Z radością przyjmuję twoją pomoc.

Pozdrzwiam.

Mam pytanie dotyczące gramatyki. Jeśli czasownik z partykułą ''się'' znajduje się na końcu zdania, czy partykuła może występować po czasowniku na samym końcu, czy w tym przypadku powinna występować przed czasownikiem?

To powinno pomóc: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Sie-na-koncu-zdania;19484.html

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Witam, Bolly! Bardzo dziękuję za pomoc – naprawdę jej potrzebuję.

Publikuję swoje historie na Ukrainie. Chciałam „wejść na świat” – zaciekawiło mnie publikowanie w innych krajach, żeby znali mnie nie tylko na Ukrainie. Uczę się polskiego, więc postanowiłam spróbować przetłumaczyć swoje opowiadania na język polski i opublikować coś w Polsce. 

Widzę, że wciąż mam wiele problemów językowych. Dlatego chcę usłyszeć jakąkolwiek zauwag krytycznych.

Pozdrawiam!

Twój polski nie jest wcale zły, ale tłumaczenie to jednak wyższa szkoła jazdy. A jak u Ciebie z angielskim? Może spróbowałabyś pisania w tym języku? Angielski jest zdecydowanie łatwiejszy od polskiego, a i krąg potencjalnych odbiorców miałabyś wówczas nieporównywalnie większy.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Bolly __ Gorzej znam angielski – chociaż też staram się go nauczyć. Nie myślałam jeszcze o pisaniu opowiadań po angielsku. Ale to ciekawy pomysł – może spróbuję w przyszłości. Najważniejsze jest zrozumienie logiki języka. Naprzykład, co jest normalne dla języka ukraińskiego, tłumaczę zbyt dosłownie na polski – i okazuje się to nieprawidłowo. Mogę powiedzieć, że ta opowieść na języku ukraińsku zajęła pierwsze miejsce na konkursie literackim w Charkowie…

Najważniejsze jest zrozumienie logiki języka. Naprzykład, co jest normalne dla języka ukraińskiego, tłumaczę zbyt dosłownie na polski – i okazuje się to nieprawidłowo.

Niby te nasze słowiańskie języki są do siebie podobne, a jednak różne. Zgadzam się co do zrozumienia logiki języka – robiąc przekład, trzeba właściwie napisać tekst od nowa, unikając wspomnianego przez Ciebie bezrefleksyjnego kalkowania.

"Moim ulubionym piłkarzem jest Cristiano Ronaldo. On walczył w III wojnie światowej i zginął, a teraz gra w reprezentacji Polski". Antek, 6 l.

Zgadznam się. Będę czytac różni teksty po polsku, żeby przyzwyczajić się do logiki języka i mój poziom był większy.

Nowa Fantastyka