- Opowiadanie: dawidiq150 - Przedziwny organizm

Przedziwny organizm

Puściłem nieco wodze fantazji i chciałbym zapytać czy idę w dobrą stronę. Pozdrawiam moich drogich recenzentów!!! :)

 

Zapraszam do przeczytania.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Przedziwny organizm

Był bardzo wczesny wtorkowy ranek. Adam spał jeszcze smacznie, gdy Edyta ze swoją mamą przygotowywały się do wyjścia na grzyby, do pobliskiego lasu. Na zewnątrz zalegała gęsta mgła. Mogło padać, więc założyły peleryny. W kaloszach, z koszykami, wyposażone w małe noże opuściły dom.

By dotrzeć do lasu należało przez półtora kilometra iść lekko pod górę asfaltową drogą, następnie skręcić w dobrze wydeptaną ścieżkę znajdującą się za ostatnim domostwem.

 

***

 

Dom Kulalskich znajdował się we wsi Barówki, w województwie mazowieckim. Mieszkało w nim małżeństwo Adam i Edyta, razem ze swoimi rodzicami i czteroletnim Maciejem ich synem. Tworzyli kochającą się, spokojną rodziną. Edyta nie mogła mieć więcej dzieci, co było dla nich bardzo smutne, gdyż zawsze chcieli mieć ich gromadkę. Adam pracował w warsztacie samochodowym, w pobliskim mieście. Edyta natomiast zajmowała się domem, mieli bowiem duże gospodarstwo.

 

***

 

Kobiety nie spiesząc się szły rozmawiając o babskich sprawach. Nagle zauważyły przed sobą na samym środku drogi duży, wiklinowy kosz. Ktoś musiał go tu rozmyślnie zostawić. Zaciekawione podeszły do niego i ujrzały w środku niemowlę. Było zawinięte w szmatki i płakało. Wyglądało słodko. Edyta wyjęła je z koszyka i zaczęła mu się z czułością przyglądać. Matka Edyty, przeszukała koszyk mając nadzieję znaleźć jakiś list, jednak nic więcej w nim nie było.

– Co z nim zrobimy? – Edyta spytała matkę.

– Weźmy je do domu, zastanowimy się.

Włożyły z powrotem niemowlę do kosza i udały się w drogę powrotną, rozmawiając o swoim znalezisku. Gdy były blisko domu, Edyta powiedziała:

– Jeśli jest zdrowe, chciałabym je zatrzymać. Tak bardzo chcieliśmy z Adamem mieć więcej dzieci.

– Dobrze, razem wszystko przemyślicie i zdecydujecie.

Po powrocie kobiet do domu, Adam jeszcze spał. Gdy wstał, Edyta pokazała mu znalezione dziecko. Adam się spieszył, ale wychodząc spytał:

– Może byśmy je zatrzymali?

Po południu, gdy wrócił z pracy przedyskutowali całą sprawę. Zdecydowali się, że je adoptują. I tak też zrobili.

 

***

 

Po załatwieniu wszystkich spraw formalnych Robert, bo tak dali chłopczykowi na imię, stał się członkiem ich rodziny.

Radość była ogromna, z młodszego braciszka cieszył się również Maciej.

Minęły dwa tygodnie. Pewnego razu, gdy niemowlę leżało nagie na łóżku, a Edyta zmieniała mu pieluchę, Maciej zainteresował się dużą brodawką którą malutki Robert miał z tyłu szyi.

– Mamo popatrz – powiedział. – Co to jest?

Edyta odwróciła się i ujrzała jak Maciej trzymając w palcach dużą brodawkę, ciągnie ją jednocześnie wyjmując z szyi metalowy drut. Wyjął go cały. Drut miał około trzydziestu centymetrów długości. Lecz dopiero po chwili stały się prawdziwe cuda.

Dziecko zaczęło się zmieniać. Z tułowia po bokach wolno wyrastały mu trzy pary cienkich zakończonych czterema chwytnymi palcami kończyny. Ludzkie ręce i nogi zaczęły się zmniejszać aż zniknęły wchłonięte do wewnątrz ciała. Głowa rozdzieliła na trzy części, każde kształtem przypominające jajo. Pojawiły się na nich setki malutkich, czarnych wypustek. Trzy jajowate głowy, obrosły gęsto żółtymi włoskami i zaczęły pulsować niczym ludzkie serce. Skóra zmieniła kolor na jasnozielony. W dolnej części tułowia z tyłu wyrósł półmetrowy ogon zakończony oślizgłym zgrubieniem żółtego koloru. Transformacja nie trwała dłużej niż minutę. Edyta i jej syn Maciej byli w szoku, na łóżku leżał do niczego niepodobny, przedziwny stwór.

Zwołali wszystkich. Po chwili cała rodzina wpatrywała się w potwora, który jeszcze przed chwilą był człowiekiem.

Boże co to jest? Czy to jakieś zmutowane zwierze? Może to przybysz z kosmosu? – zastanawiali się.

 

***

 

Dziwny organizm trafił w ręce polskich naukowców. Umieszczono go w specjalnie przygotowanym, dość dużym pomieszczeniu, które wyposażono w najbardziej nowoczesny sprzęt diagnostyczny. Niezwykle podekscytowani specjaliści zaczęli go badać, uważając przy tym by nie został uszkodzony. Prowadzono obserwacje dwadzieścia cztery godziny na dobę. Rzeczą, którą można było bez obawy zrobić, to prześwietlenie rentgenem. Okazało się, że osobnik również wnętrzem nie przypomina żadnego żyjącego na Ziemi organizmu. Dalsze badania i obserwacje wykazały, że ma olbrzymi, bardzo skomplikowany układ oddechowy. Nie ma natomiast układu pokarmowego. Żywił się i istniał wyłącznie dzięki pochłanianiu dużych, znacznie większych niż dorosły człowiek, ilości tlenu. Pobierał go trzema jajowatymi głowami, które cały czas pulsowały. Dziwne było, że ten organizm również nie miał czegoś, co mogłoby być systemem rozrodczym. Kropki na jajowatych głowach musiały być oczami. Osobnik cały czas leżał bez ruchu, jedynie co jakiś czas lekko poruszył swoimi cienkimi kończynami. Jednak, gdy zostawiono go samego sobie zaczął badać swoje otoczenie. Niczym owad potrafił chodzić po ścianach i suficie używając do tego przyssawek, które były ukryte wewnątrz jego tułowia. Po kilku dniach obserwacji zdecydowano pobrać z jego ciała materiał do badań. Zrobiono to bardzo ostrożnie. Oczekiwano na wyniki z laboratorium.

Jednocześnie technicy badali dziwny drut wyciągnięty z ciała, które wcześniej było ludzkie. To z czym się spotkano okazało się niezwykłą, bardzo rozwiniętą technologią i niespotykaną rośliną. Brodawka, którą zainteresował się Maciej, chwycił ją i wyciągnął, była małym organizmem symbiotycznym pobierającym tlen i wysyłającym go za pomocą drutu do rdzenia kręgowego. Dalsze wyniki badań nie mieściły się w głowie. Ten krótki drut o średnicy trzech milimetrów pełnił niezwykłą funkcję. Zrobiono eksperyment, wbito go w rdzeń kręgowy świnki morskiej. Zwierzę zaczęło się przeobrażać w ludzkie dziecko. Nie przeobraziło się do końca, jak podejrzewano z powodu niedokładnego umieszczenia drutu. Przed zszokowanymi naukowcami leżał, od głowy do brzucha, ludzki noworodek, natomiast reszta była ciałem gryzonia.

 

***

 

W pomieszczeniu gdzie trzymano i poddawano badaniom dziwnego osobnika, chwilowo nikogo nie było. Jeden z naukowców nie mogąc się doczekać pewnego doświadczenia wszedł tam o drugiej w nocy. Założył gumowe rękawiczki i przygotowywał się do eksperymentu, chciał bowiem porazić organizm lekko prądem. Leżący na stole twór nagle, niespodziewanie zaatakował go. Z oślizgłej bulwy na ogonie wysunął się ostry szpikulec, stworzenie wbiło go w szyję naukowca. Bulwa pomniejszyła się, gdy wstrzyknięty został cały, wytworzony w niej jad. Naukowiec przewrócił się na podłogę. Wstrzyknięta substancja rozpoczęła swoje niezwykłe działanie. Miliony niezwykłych żyjątek, które znajdowały się w jadzie zaczęły wnikać do komórek i zmieniać ludzki organizm. Kości stwardniały, powiększając swoje rozmiary o dwadzieścia procent. Paznokcie zamieniły się w równie twarde, ostre szpony, włosy zaczęły wypadać a skóra rogowaciała. Transformację przeszły również oczy i mózg. Gałki oczne po wyjściu z orbit, powlekły się twardą przeźroczystą błoną. Mózg zmienił się w inaczej działający organ.

Po paru minutach przeobrażony człowiek ożył i wstał. Opuścił pomieszczenie i rozpoczął poszukiwania innych naukowców. Przedziwny organizm, który został w pomieszczeniu gdzie doszło do ataku, zaczął mocniej oddychać, jego trzy głowy pulsowały jeszcze intensywniej. Trwało pięć minut, zanim bulwa na ogonie znowu wypełniła się jadem.

 

***

 

Pół człowiek, pół potwór, opuściwszy pokój w którym prowadzono badania nad niezwykłym organizmem, gdy natrafił w korytarzu na innego naukowca szybko uśmiercił go wbijając szpony w klatkę piersiową. Następnie zawlókł go tam gdzie był chwilę wcześniej. W drugie, ludzkie ciało została wstrzyknięta kolejna dawka powodującej metamorfozę substancji.

Nim zorientowano się co się dzieje, w budynku były już trzy agresywnie usposobione przeobrażone z ludzi stwory. Naukowcy i personel w panice opuszczali to miejsce. W niespełna pół godziny informacja rozprzestrzeniła się, przybyła policja a niedługo potem wojsko i otoczono budynek.

Potwory starannie obszukiwały placówkę i gdy nikogo już nie znalazły jeden z nich wyszedł na zewnątrz. Rozglądnął się i wielkimi susami próbował uciekać, wtedy otworzono do niego ogień. Osobnik padł trupem. Istoty były na tyle inteligentne, że nie popełniły błędu swojego kolegi.

Obie strony czekały. Znajdujące się w budynku stwory były w beznadziejnej sytuacji jednak nikt nie podejrzewał o czym myślały i co planowały. Jeden z naukowców, który od początku miał styczność z dziwnym organizmem zaproponował rozpylenie w środku jakiegoś gazu bojowego, gdyż istnieje duże prawdopodobieństwo, że mogą być właśnie na to wrażliwe.

Tak też zrobiono. Rozbijając okna wrzucono do środka dużą ilość granatów gazowych. Poczekano dziesięć minut i skierowano do wnętrza latającego drona z kamerą.

Okazało się, że pomysł z zagazowaniem budynku był strzałem w dziesiątkę. Na obrazie, który przesyłał dron ujrzano najpierw leżące w korytarzu dwie wcześniej siejące śmierć przeobrażone z ludzi istoty, potem w głównym pomieszczeniu również wyglądający na martwy badany na początku organizm.

 

***

 

Przestrzegając wszelkich środków ostrożności dokonano oględzin denatów. Wszystkie były na prawie sto procent martwe.

Teraz można było badać organizmy bez strachu, że można im zaszkodzić.

Wyniki były fascynujące, biorąc pod uwagę również niezwykły drut znajdujący się w kręgosłupie dziwnego osobnika wysnuto wnioski, że organizm musi pochodzić z kosmosu. Od teraz zaczęto bez wątpliwości wierzyć, w istnienie obcych, którzy nawiedzają Ziemię. Jednak to co się zdarzyło nie napawało optymizmem. Co chcieli osiągnąć podrzucając ten dziwny organizm na wiejskiej ulicy, nikt nie miał pojęcia. W wielu ludziach zagnieździł się lęk.

Koniec

Komentarze

Cześć! Przeczytałem tekścik i jakoś do mnie nie trafił. Sam pomysł ciekawy, ale przedstawiasz go w formie jakby sprawozdania, co jak dla mnie nie pokazuje emocji. Dla ludzi, zwłaszcza kobiet, znalezienie dziecka w lesie to zazwyczaj przeżycie. Pokaz te emocje. Z kolei adopcja znalezionego dziecka to w Polsce trudny temat (zwłaszcza, jak tylko jedno z rodziców pracuje).

Motyw z brodawką świetny na swój sposób, i trochę obrzydliwy i fantastyczny. Jest potencjał. Później to już klasyka – badania, wymknięcie się z pod kontroli, no i w końcu ludzie wygrywają. Historia niepokojąca, ale emocji budujących ten niepokój jak dla mnie brakuje trochę.

Z kwestii formalnych, zastanawiam się czy to fantasy, czy raczej s-f (przemiana, badania, opis organizmu) oraz czy to opowiadanie czy short, wszak opka są chyba od 10k znaków. Może dorzuć do tego jakieś dialogi albo inną formę dobudowania emocji, to tekścik (jak dla mnie przynajmniej) sporo zyska.

No i łapanka by się przydała (jak nikt inny, bardziej w tym ogarnięty, się z nią nie pojawi to postaram się przysiąść, ale dopiero w sobotę najwcześniej)

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Dzięki krar85 dla mnie takie wskazówki są bardzo ważne. Będę miał na uwadze w przyszłości. Z tego co się orientuję to short jest znacznie krótszy. Na s-f zmienię chyba masz rację. Zobaczę może ktoś inny podejmie temat.

 

Czytałem ostatnio Lovecrafta i próbowałem go trochę naśladować, taki eksperyment jak mi to wyjdzie. Dlatego chyba nie skupiłem się na emocjach itp.

 

Fajnie, że zdecydowałeś się przeczytać i zostawić komentarz ja teraz bardzo żyje pisaniem, zobacz co kilka dni mam nowy tekst :) 

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Opowiadanko krótkie, ale może to i dobrze. Nie wiem czy dłuższa wersja nie zanudziłaby mnie na śmierć. Po prostu nie mam dla porównania dłuższej opcji.

Samo rozwiązanie problemu było trochę zbyt banalne. Nie wiem czy dobrze to ująłem, ale mam na myśli, że SPOILER START pokonanie kosmitów poprzez użycie granatów gazowych przyszło bohaterom z łatwością. I zamiast emocjonującego pojedynku wyszło takie coś. SPOILER STOP

Sam pomysł całkiem ciekawy, szczególnie przypadł mi do gustu opis transformacji. No i to zderzenie “normalnych” ludzi z nadprzyrodzonymi siłami. Klisza, ale uwielbiam takie motywy.

Raczej nie piszę za dużo o błędach językowych, bo przy opowiadaniach skupiam się głównie na fabule, ale tutaj przeszkadzało mi nadużywanie czasownika “być”. Przykład:

Dom Kulalskich znajdował się we wsi Barówki, w województwie mazowieckim. Mieszkało w nim małżeństwo Adam i Edyta, razem ze swoimi rodzicami i czteroletnim Maciejem ich synem. Byli kochającą się, spokojną rodziną. Edyta nie mogła mieć więcej dzieci, co było dla nich bardzo smutne, gdyż zawsze chcieli mieć ich gromadkę. Adam pracował w warsztacie samochodowym, w pobliskim mieście. Edyta natomiast zajmowała się domem. Miała wiele obowiązków, gdyż ich gospodarstwo było duże.

Pozdrawiam!

 

 

 

All in all, it was all just bricks in the wall

Simeone dzięki, poprawiłem.

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, nadal podziwiam Twoją fantazję, ale wybacz – tego opowiadania nie kupuję. Mam wrażenie, że wszystko co Ci się wymyśli układasz w mniej więcej prawdopodobny ciąg zdarzeń i tym sposobem tworzysz opowiadanie. Tyle że tym razem wyszła historia, moim zdaniem, zupełnie nieprawdopodobna. Tu nic się kupy nie trzyma – ani znalezienie koszyka z niemowlakiem, ani sprawa adopcji, ani sytuacja w ośrodku naukowym, że o akcji wojska nie wspomnę.

Przykro mi to pisać, Dawidzie, ale opowiadanie nie podoba mi się.

 

Mogło padać, więc ubra­ły pe­le­ry­ny. ―>> W co ubrały peleryny???

Winno być: Mogło padać, więc założyły pe­le­ry­ny.

Peleryny, tak jak żadnej odzieży, nie ubiera się! Można pelerynę włożyć, założyć, przywdziać, ubrać się w nią, okryć się nią, ale nie można jej ubrać!

 

Wy­glą­da­ło, że ktoś go tu roz­myśl­nie zo­sta­wił. Za­cie­ka­wio­ne po­de­szły do niego i uj­rza­ły w środ­ku nie­mow­lę. Było za­wi­nię­te w szmat­ki i pła­ka­ło. Wy­glą­da­ło słod­ko. ―> Powtórzenie.

 

Matka Edyty, prze­szu­ka­ła ko­szyk szu­ka­jąc ja­kie­goś listu… ―> Brzmi to fatalnie.

Proponuję: Matka Edyty prze­szu­ka­ła ko­szyk, mając nadzieję znaleźć jakiś list

 

na łóżku leżał do ni­cze­go nie po­dob­ny, prze­dziw­ny stwór. ―>  …na łóżku leżał do ni­cze­go niepo­dob­ny, prze­dziw­ny stwór.

 

wy­su­nął się ostry szpi­ku­lec, stwo­rze­nie wbiło go w szyję na­ukow­ca. Bulwa po­mniej­szy­ła się, gdy wstrzyk­nię­ty zo­stał cały, wy­two­rzo­ny w niej jad. Na­uko­wiec osu­nął się na pod­ło­gę. Wstrzyk­nię­ta sub­stan­cja roz­po­czę­ła swoje nie­zwy­kłe dzia­ła­nie. Mi­lio­ny nie­zwy­kłych ży­ją­tek, które znaj­do­wa­ły się w ja­dzie wstrzyk­nię­tym szpi­kul­cem… ―> Powtórzenia.

 

Isto­ty były na tyle in­te­li­gent­ne, że po­peł­ni­ły błędu swo­je­go ko­le­gi. ―> Tu chyba miało być: Isto­ty były na tyle in­te­li­gent­ne, że nie po­peł­ni­ły błędu swo­je­go ko­le­gi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł jak dla mnie ciekawy, ale nieco gorzej z wykonaniem. Niemniej czytało się przyjemnie ;)

BTW w pierwszej chwili tytuł przeczytałem jako “Przedziwny orgazm” laugh Nie, wiem… Głodnemu chleb na myśli?

Życie jest zbyt krótkie, aby czytać słabe książki...

regulatorzy dzięki, jak zawsze jesteś bardzo miła i dziękuję ci za korektę i miłe słowa. Ale jak tak się zastanowić to cała fantastyka jest nieprawdopodobna. Ja się chyba uzależniłem od pisania ale czy to jest złe jeśli idzie mi lepiej. Może tego nie widać z opowiadania na opowiadanie ale ja widzę, że uczę się ciągle. I zdaję sobie z tego sprawę, że jeszcze nie czas na pisanie “na serio” dlatego na razie ćwiczę warsztat wykorzystując każdy pomysł jaki przyjdzie mi do głowy :)

 

Oczywiście wszystko poprawiłem! Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!!!

 

Amadeus mam nadzieję, że jesteś szczery :) Ja nie wiem co to jest orgazm :P

Jestem niepełnosprawny...

Tak, Dawidzie, fantastyka bywa nieprawdopodobna, ale też powinna mieć ręce i nogi. A w Twoim przypadku, z powodu mnogości tworzonych opowiadań odnoszę wrażenie, że produkujesz je taśmowo – ot, wpada Ci do głowy pomysł, dorabiasz mu jakąś tam fabułkę, dodajesz kosmitę czy innego potwora i voilà – opowiadanie gotowe.

A ja bym wolała, żebyś przeprowadzał selekcję pomysłów, wybierał najlepsze i nie tłukł ich jakbyś pisał na akord. Mówiłam Ci to już po wielokroć – niech ważna będzie jakość, nie ilość.

Powodzenia. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Popieram Reg, Dawidzie. Po dwóch poprzednich opowiadaniach, które czytałem, a w których pokazałeś, że umiesz lepiej, to jest niestety powrotem tego, co było wcześniej. Pozwól tym pomysłom dojrzeć, przemiel je w głowie kilkanaście razy, rozłóż na kawałki i ekstrapoluj, co innego mogłoby się wydarzyć i jakie będzie miało konsekwencje. Potem je napisz. Potem je zostaw i wróć po kilkunastu przynajmniej dniach – wtedy wyłapiesz kolejne rzeczy, które trzeba poprawić. Nie pisz na akord, to nie sa wyścigi :)

 

Pozdrawiam

Q

Known some call is air am

Outta Sewer dzięki, ja się już nauczyłem, że z dnia na dzień jest lepiej. Jestem coraz bardziej zdrowy i obiecuję, że moje opowiadania będą lepsze :)

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Cóż, ciąg zdarzeń zdecydowanie mało prawdopodobny. Znalezione dziecko zostałoby dokładnie przebadane i odkrytoby zarówno brodawkę, jak i drut. Skoro udało się to kilkulatkowi, to wpadliby na to i lekarze.

Mam wrażenie, że czasem zbyt się śpieszysz z publikacją swoich opowiadań. Daj im trochę odleżeć, zastanów się, co jest możliwe, a co nie.

Powodzenia :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Zabrakło mi bardziej wyszukanych konkluzji w twoim tekście, nie mniej jednak podobało mi się. Ciekawie zbudowane zdanie, ciekawa atmosfera, widać, że masz wyobraźnię. Także, dziękuję za twoją pracę.

dosis facit venenum

Nowa Fantastyka