- Opowiadanie: dawidiq150 - Brama

Brama

Krótkie opowiadanie, czemu nie przeczytać? :) Pozdrowienia dla moich stałych czytelników!!! Dzięki wam istnieję.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Finkla

Oceny

Brama

Był ciepły czerwcowy dzień. Robert siedział na balkonie i po raz tysięczny zastanawiał się czy nie popełnić samobójstwa. Często był bardzo bliski podjęcia tej decyzji. Wystarczyło podsunąć stołek pod barierkę, wejść na niego i skoczyć.

Urodził się z powykręcanymi rękami i zrośniętymi palcami u rąk. Bardzo ubolewał, że nie ma choć jednej sprawnej dłoni. Niezwykle by to mu ułatwiło życie. Robert urodził się dwunastego lutego dwa tysiące sześćset czternastego roku i miał teraz siedemnaście lat. Jego żal wynikał również z tego, że chorobę dało się całkowicie wyleczyć. Operacja ta jednak była bardzo droga a jego nie było na nią stać.

Żył w niezwykłych czasach. Dwudziesty piąty i dwudziesty szósty wiek były czasem klęski ludzkości. Osiągnięto maksymalny poziom rozwoju nauki. Od dawna nikt nie dokonał jakiegoś przełomowego odkrycia ani nie stworzył wielkiego wynalazku. Rozwój techniki zatrzymał się w miejscu. Można było wyleczyć niemal każdą chorobę, jednak na bardziej skomplikowane operacje przeciętnego człowieka nie było stać. Żeby zostać lekarzem zaawansowanych specjalizacji trzeba było być bardzo uzdolnionym. Dlatego ci którzy pracowali w tym zawodzie za swoje usługi liczyli sobie drogo. A służba zdrowia była sprywatyzowana.

Ziemia od dwustu lat była ogromnie przeludniona, i nikt nie miał pomysłu jak rozwiązać ten problem. Robert żył z rodzicami i siostrą w dziesięciopiętrowym bloku mieszkalnym, w dwupokojowym mieszkaniu, jednak miliony ludzi musiało zadowolić się życiem w budynkach, gdzie mieszkało się w dużych grupach. Ludzie spali na ustawionych obok siebie piętrowych pryczach, nie mając w ogóle prywatności. Nie była to komfortowa egzystencja, ale wszyscy się już przyzwyczaili.

Rocznie na całej ziemi produkowano ponad sto miliardów ton odpadów. Ten problem akurat rozwiązano wywożąc je w kosmos. Cała ludzka populacja licząca dwieście miliardów mówiła w jednym języku, był to angielski i utworzyła jedno państwo. Na ziemi nie było wojen, pokój był jednym z sukcesów jakie osiągnięto.

Wszystko było skomputeryzowane. W Phoenix w USA znajdował się główny komputer, który zajmował blisko kilometr kwadratowy powierzchni i obsługiwał niemal każde urządzenie na całej planecie. Wszędzie zainstalowane były kamery a sztuczna inteligencja rozwinęła się do tego stopnia, że gdy ktoś popełniał przestępstwo program komputerowy sam to zauważał i alarmował o tym najbliższą placówkę policji. Gdy w jakimś mieszkaniu zepsuła się na przykład pralka komputer przesyłał tę informację do najbliższego miejsca odpowiedzialnego za takie naprawy.

 

***

 

Nadeszła noc i Robert położył się spać, lecz przed zaśnięciem jak zawsze żarliwie modlił się o to by rano obudzić się zdrowym. Przyśniło mu się, że nadszedł krytyczny moment dla ludzkości. Urodzone noworodki nie miały gdzie się podziać, właśnie skończyły się ostatnie zapasy węgla i żelaza. Brakuje żywności.

Po przebudzeniu okazało się, że jego siostra oglądała wiadomości w telewizji, gdy on spał. Te informacje doszły do niego w trakcie snu.

 

***

 

Tego samego dnia, gdy ogłoszono te przerażające informacje stało się coś niezwykle dziwnego. Na całym globie w miejscach największych skupisk ludzkich pojawiły się przedziwne elipsy. Miały wysokość trzech metrów i szerokość półtora. Wewnątrz były czarne i znajdowały się w nich białe falowane linie, które kręciły się dookoła jednego środkowego punktu. Zjawisko było niezwykłe i niewytłumaczalne. Nie znalazł się żaden człowiek, który potrafiłby wyjaśnić co się stało. Naukowcy, którzy zaczęli badać to dziwne zjawisko weszli do środka elipsy i już nie wrócili. Przepadli jak kamień w wodę. Zaobserwowano, że w odległości około dwudziestu metrów od dziwnej bramy, emitowała ona jakieś siły wpływające na umysł. Im bliżej, tym te siły były większe. Brama przyciągała ludzi by w nią weszli. Gdy ktoś włożył rękę w wirującą powierzchnię, nie potrafił już się oprzeć pokusie wejścia w nią.

Zaczęto snuć domysły czym jest brama. Jedni mówili, że to wejście do zaświatów, gdyż nastąpił koniec ludzkości. Inni, że stworzona przez naukowców iluzja, jakiś eksperyment. Jeszcze inni twierdzili, że bramę stworzyli obcy, którzy przybyli z kosmosu.

Czym by ona nie była, niektórzy ludzie zdecydowali się wejść w bramę. Znikali wtedy bezpowrotnie. Najbardziej chętni byli, chorzy, niepełnosprawni, biedni. Ale to nie była reguła.

 

***

 

Jedna z bram była w zasięgu wzroku Roberta. Często, gdy siedział na balkonie obserwował ludzi, którzy przez nią przechodzili. Było to ciekawe zjawisko. Znikali jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

W końcu i on się zdecydował na ten krok. Nikomu nie mówiąc, gdyż bał się, że jego bliscy będą temu przeciwni i go zatrzymają, wyszedł z domu i skierował się do czarnej elipsy, której powierzchnia kręciła się niczym jakiś portal z fantastycznej gry komputerowej. Gdy podszedł bliżej poczuł wielką radość, naszły go myśli, że za bramą może odnaleźć szczęście. Była to dla niego perspektywa nie do odrzucenia. Już dłużej się nie zastanawiał, podszedł blisko i włożył rękę w wirujące białe linie na czarnym tle. Następnie w nie wszedł.

 

***

 

Za bramą.

 

Robert poczuł się trochę tak, jakby jechał kolejką górską. Z wielką szybkością leciał przez kosmos. Lekko przestraszony i zszokowany zauważył, że nie posiada ciała, było to dziwne odczucie, gdyż widział wszystko wokół. Ziemia została w oddali i po chwili opuścił swój układ słoneczny, a potem przelatywał przez kilka innych. Trwało to nie więcej niż kilkanaście sekund. Nagle wszystko ogarnęło białe światło. Stracił przytomność.

Gdy się obudził była noc. Na niebie świeciły gwiazdy i cztery księżyce a on z powrotem miał ciało. Leżał na trawie. Fizycznie czuł się wyśmienicie, lecz bardzo kręciło mu się w głowie. Zorientował się, że jest nagi. Powoli dochodziło do niego, że przeniósł się w jakiś inny świat. Jakaż wielka była jego radość gdy zrozumiał, iż jest w pełni sprawny. Miał normalne ręce, mógł poruszać palcami.

Po prawej stronie w odległości jakichś stu metrów ujrzał sześć oddalonych od siebie ognisk i skupionych przy nich ludzi. Chwilę leżał czekając i mając nadzieję, że zawroty miną, bo w takim stanie nie mógłby ustać na nogach. Po kilku minutach zelżały. Wtedy podniósł się i stanął. Gdy rozmyślał co się stało wszystko nabierało sensu. Jakaś siła, może był to Bóg, dała ludziom możliwość przeniesienia się na inną dziewiczą planetę.

Skierował się w stronę jednego z ognisk. Gdy się do niego zbliżył ujrzał, że wokoło siedzieli i leżeli nadzy ludzie. Niektórzy prowadzili zażarte dyskusje, którym zaczął się przysłuchiwać.

Dowiedział się, że wszyscy zrobili to co on, weszli w portal. Że zostali uzdrowieni z każdej choroby, która ich trapiła. Dodatkowo starzy ludzie zostali odmłodzeni. Niektórzy przeliczali ile ich tu teraz jest. Było blisko sześćset, lecz przybywało średnio kilka osób na kwadrans nikt dokładnie tego nie badał. Znalazło się kilka mądrych osób, które rozpaliły ogniska tym samym skupiając wszystkich w jednym miejscu. Ta garstka homo sapiens zaczynała od całkowitego zera. Nie mieli najprostszych narzędzi kompletnie nic. Mieli jednak to czego nie mieli ich pierwsi przodkowie na ziemi, wiedzę i doświadczenie. No i jeszcze wspólny język w którym mogli się bez problemu dogadać. I rozmawiali. Między innymi jak zacząć, jak nie umrzeć z głodu i jak się zorganizować.

W końcu Robert usnął. Gdy się obudził świeciło słońce a świat wokoło był tak różny od tego, który pamiętał. Nie dość, że był całkowicie nienaruszony przez cywilizację to jeszcze żyły w nim inne niezwykłe gatunki fauny i flory.

 

***

 

Portale na Ziemi istniały przez około rok, każdy człowiek miał więc szansę dokonać wyboru. Ciekawe było, że tak naprawdę porzucić ziemię chciały przeważnie osoby inteligentne, zaradne, kreatywne. Nowa populacja składała się więc prawie wyłącznie z takich osób.

Potem drzwi do innego świata zniknęły nagle tak jak się pojawiły. Kiedy tu ludzkość ginęła, tam odradzała się. Nie było końca gatunku homo sapiens i nie było nikogo kto mógłby go przewidzieć.

Koniec

Komentarze

dawidiq150,

Na wstępie powiem, że czytałem kiedyś jedno z Twoich pierwszych opowiadań, które na długi czas zraziło mnie do Twojej twórczości, ponieważ miało dużo błędów i ciężko się je czytało.

Czytając opowiadanie “Brama”, moje odczucia były jednak zupełnie inne. To opowiadanie jest naprawdę dobre! Brakuje sporo przecinków, ale to nie jest teraz najważniejsze.

W tym opowiadaniu widać wyraźny progres. Naprawdę podobało mi się, i myślę, że jeśli będziesz się dalej rozwijał, będzie jeszcze lepiej.

Na początku tekstu robisz “zbliżenie” na Roberta, czyli opowiadasz jego indywidualną historię, po czym kadr nieco “odsuwa się”, aby ukazać sytuację na świecie w roku dwa tysiące sześćset czternastym. A sytuacja jest naprawdę kryzysowa, gdyż pomimo ogólnego rozwoju nauki, wielu ludzi nadal znajduje się na marginesie społecznym, są wykluczeni, gdyż nie stać ich na wygody i dobra “pierwszego świata”.

Potem wprowadzasz element fantastyczny, w postaci bramy, która leczy i przenosi biednych i chorych do “lepszego świata”.

Tekst, pomimo braku przecinków, czytało mi się płynnie i z lektury jestem zadowolony. Brak motywu diabła, który przewija się w wielu Twoich tekstach, także uważam za duży plus. :)

Powodzenia!

Tekst zgłaszam do biblioteki.

 

Hej,

 

ciekawa historia. Również doceniam, że nie było w tekście tym razem diabła, jak również mordowania i przemocy. Dużo lepiej sobie radzisz, dawidiqu150, podoba mi się Twój tekst.

 

Poniżej wypisałem kilka uwag, gdyby coś było niejasne, daj znać:

 

Operacja ta jednak była bardzo droga a jego nie było stać.

“Nie było na nią stać”.

 

Dwudziesty piąty i dwudziesty szósty wiek był czasem klęski ludzkości.

“Były”, bo mowa o dwóch wiekach, więc liczba mnoga.

 

Nie była to ciekawa egzystencja, ale wszyscy się już przyzwyczaili.

Może “komfortowa”, “wygodna”?

 

Urodzone noworodki żywcem nie miały gdzie się podziać, właśnie skończyły się ostatnie zapasy węgla i żelaza. Brakuję żywności i tak dalej.

“Brakuje”.

 

Gdy się obudził okazało się, że jego siostra oglądała telewizyjne wiadomości, gdy on spał. Te informacje doszły do niego w trakcie snu.

1. Powtórzone “się”.

2. Proponuję “wiadomości w telewizji”.

 

Tego samego dnia, gdy ogłoszono te przerażające informacje. Stało się coś niezwykle dziwnego.

Proponuję połączyć w jedno zdanie.

 

 

Zjawisko było niezwykłe i niewytłumaczalne. Nie znalazł się żaden człowiek, który by potrafił wytłumaczyć to zjawisko. Niektórzy naukowcy, którzy zaczęli badać to dziwne zjawisko weszli do środka i już nie wrócili.

Powtórzenia, może: który potrafiłby wyjaśnić, co się stało”.

Weszli do środka czego? Tej elipsy? Warto dookreślić.

 

Zaobserwowano, że w odległości około dwudziestu metrów od dziwnej bramy, emituje ona jakieś siły wpływające na umysł. Nim bliżej tym te siły są większe.

Polecam zachować czas przeszły w tekście, czyli “emitowała” oraz “były większe”.

“Nim” zmieniłbym na “Im”.

 

Co by to nie było, niektórzy ludzie zdecydowali się wejść w bramę.

Słowo brama, które znajduje się na końcu zdania, jest rodzaju żeńskiego, proponuję więc tak: “Czym by ona nie była”.

 

Robert od czasu pojawienia się bram, a jedna była w zasięgu jego wzroku gdy siedział na balkonie, obserwował ludzi, którzy w nią wchodzili.

Strasznie skomplikowane zdanie i dość chaotyczne. Proponuję taką przeróbkę: “Jedna z bram była w zasięgu wzroku Roberta. Często, gdy siedział na balkonie, obserwował ludzi, którzy przez nią przechodzili”.

 

Robert poczuł się jakby jechał w rollercoaterze.

“Rollercoasterem”, albo “kolejką górską”.

 

Robert poczuł się jakby jechał w rollercoaterze. Z wielką szybkością leciał przez kosmos. Lekko przestraszony i zszokowany zauważył, że nie posiada ciała. Widział wszystko wokół. Ziemia została w oddali. Opuścił swój układ słoneczny. Potem przelatywał przez kilka innych. Trwało to nie więcej niż kilkanaście sekund. Nagle wszystko ogarnęło białe światło. Stracił przytomność.

Bardzo krótkie zdania, postarałbym się je połączyć.

 

Chwilę leżał czekając i mając nadzieję, że zawroty minął, bo w takim stanie nie mógłby ustać na nogach.

“Miną”.

 

Gdy się do niego zbliżył ujrzał, że wokoło niego siedzieli i leżeli nadzy ludzie.

Powtórzenia.

 

Nie dość, że był całkowicie nienaruszony przez cywilizację to jeszcze obfitował w inne gatunki fauny i flory.

“Liczne”.

 

Ciekawe było, że tak naprawdę porzucić ziemię chciały przeważnie osoby inteligentne, zaradne, kreatywne i tak dalej.

Pisałeś jeszcze o osobach ułomnych, niepełnosprawnych, nie kłóci się to z tym zdaniem, że przeważnie przechodzili inteligentni, zaradni i kreatywni? Może jakoś podkreślić, że osoby niepełnosprawne właśnie takie były, bo musiały żyć w bardzo trudnych warunkach i borykać się ze swoim kalectwem.

 

Pozdrawiam i powodzenia!

Che mi sento di morir

Corrinn Super, bardzo się cieszę z takiej oceny. Znaczy to dla mnie bardzo bardzo wiele.

 

Pozdrawiam!!!

 

BasementKey dzięki!!! Ale się jaja dzieją w moim życiu :))) Pozdro. 

Jestem niepełnosprawny...

I mnie spodobała się Brama.

Mam nadzieję, Dawidzie, że to nowy etap Twojego pisania – opowiadanie jest nieźle wymyślone, zajmujące i prezentuje się o niebo lepiej od tych, które wrzucałeś wcześniej. Nie ukrywam, że ciekawi mnie, jak radzili sobie ci, którzy znaleźli się w nowym środowisku i nie miałabym nic przeciw temu, abyś napisał dalszy ciąg Bramy i opowiedział, jak w nowym wyglądało życie Roberta i innych.

 

Uro­dzo­ne no­wo­rod­ki żyw­cem nie miały gdzie się po­dziać wła­śnie skoń­czy­ły się ostat­nie za­pa­sy węgla i że­la­za. Bra­ku­ję żyw­no­ści i tak dalej. ―> Nie brzmi to najlepiej.

A może: Nie było miejsca dla noworodków, wła­śnie skoń­czy­ły się ostat­nie za­pa­sy węgla i że­la­za. Bra­kowało żyw­no­ści, brakowało wszystkiego.

 

Zja­wi­sko było nie­zwy­kłe i nie­wy­tłu­ma­czal­ne. Nie zna­lazł się żaden czło­wiek, który by po­tra­fił wy­tłu­ma­czyć to zja­wi­sko. ―> Powtórzenia.

Proponuję w drugim zdaniu: Nie zna­lazł się żaden czło­wiek, który by po­tra­fił je wyjaśnić.

 

Nie­któ­rzy na­ukow­cy, któ­rzy za­czę­li badać… ―> Nie brzmi to zbyt dobrze.

Może wystarczy: Naukowcy, któ­rzy za­czę­li badać

 

pod­szedł bli­sko i wło­żył rękę w wi­ru­ją­ce białe linie na czar­nym tle. Na­stęp­nie cały wszedł. ―> Czy mógł tam wejść tylko kawałek Roberta?

Proponuję: …zbliżył się i wło­żył rękę w wi­ru­ją­ce białe linie na czar­nym tle, na­stęp­nie w nie wszedł.

 

Że zo­sta­li uzdro­wie­ni z każ­dej cho­ro­by, która ich tra­pi­ła włą­cza­jąc w to po­de­szły wiek. ―> Podeszły wiek nie jest chorobą.

 

Ta garst­ka ho­mo­sa­piens za­czy­na­ła… ―> Ta garst­ka ho­mo­ sa­piens za­czy­na­ła

 

a świat w około był tak różny… ―> …a świat wokoło był tak różny

 

Por­ta­le na Ziemi ist­nia­ły przez około rok czasu… ―> Masło maślane – rok to czas.

Wystarczy: Por­ta­le na Ziemi ist­nia­ły przez około rok

 

każdy czło­wiek miał więc szan­se do­ko­nać wy­bo­ru. ―> …każdy czło­wiek miał więc szan­sę do­ko­nać wy­bo­ru.

 

Nie było końca ga­tun­ku ho­mo­sa­piens… ―> Nie było końca ga­tun­ku ho­mo ­sa­piens

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy bardzo, bardzo się cieszę. Szkoda, że robię tyle błędów bo ludzie nie traktują mnie zawsze poważnie :DDD

 

Bardzo dziękuję za korektę. Naprawdę was podziwiam, bo przecież tyle funkcji musicie włączyć by zrobić taką korektę. Ale widocznie się znacie. Poprawiłem więc to co byłem w stanie.

 

A ja już mam pomysł na następny tekst :)

Jestem niepełnosprawny...

Ogromnie się cieszę, Dawidzie, że mogę się przydać. ;)

Jednakowoż muszę wyprowadzić Cię z błędu – nie włączam żadnych funkcji, korzystam z wiedzy wniesionej ze szkoły i tego, co przez lata nagromadziło się w głowie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

OK, jest jakaś historia Roberta. Rozwiązanie problemów trochę bajkowo-czarodziejskie, ale niech Ci będzie.

Na miejscu naukowców nie badałabym elips metodą wchodzenia w nie. Posłałabym coś – drona, kamerę na sznurku, łazika marsjańskiego…

Mam wątpliwości, czy przez bramy przechodziliby ludzie najbardziej zaradni i inteligentni. Ciekawscy – tak. Ale oprócz tego samobójcy, desperaci, ścigani przestępcy…

Babska logika rządzi!

Finkla dziękuję!

 

Pozdrawiam Świątecznie :-)

Jestem niepełnosprawny...

Nowa Fantastyka