- Opowiadanie: Zatrakus - Produkt

Produkt

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Produkt

Skóra na przedramieniu sprzedawczyni była gładka, oliwkowa, z kilkoma idealnie rozłożonymi pieprzykami. Tworzyła znakomite tło dla jasnoniebieskiego hologramu zegarka rzutowanego z nadgarstka. Miejscami światło zdawało się przenikać skórę na wskroś, aż do mięśni… Obraz zamrugał krótko z upływem minuty.

Widząc to, sprzedawczyni wyrwała się z zamyślenia i z profesjonalnym uśmiechem uniosła oczy na klientkę. Ta przyglądała się nadal hologramowi z niepewnością malującą się na wychudłej twarzy.

– Sama nie wiem… – wyjęknęła. – Czy naprawdę myśli pani, że to dobry pomysł? W naszej sytuacji? – Rozpostarła bezradnie dłonie wskazując na obskurne, betonowe ściany z prefabrykatu. Nie miała wielu mebli. Poza syntetykami, które dorzucano do mieszkań, tylko wybielony słońcem fotel, zwinięty w rogu hamak, półkę, a na niej zdjęcia klientki i jej żony na nieistniejącej już plaży. Sprzedawczyni doskonale wiedziała kim była druga kobieta ze zdjęć. Gdzie były zrobione. I kiedy.

Zawsze przychodziła przygotowana.

– Zwłaszcza w waszej sytuacji, pani White – odparła ze stanowczym, lecz łagodnym naciskiem. – Rozumiem, że podobny wydatek może teraz wydawać się luksusem, ale nic bardziej mylnego. Gospodarka odbija się właśnie od dna, jeśli mogę to tak ująć. – Ostatnie słowa podkreśliła ciepłym uśmiechem z nutką zakłopotania. – Wszyscy potrzebujemy pewności. Poczucia stabilizacji. Chcemy móc spojrzeć na sprzedawcę i zobaczyć poprawę, lepsze jutro. Każdy detal ma znaczenie. Między nami właśnie tak dostałam tą pracę, dbając o detale – dodała pół-szeptem.

Klientka zareagowała nerwowym śmiechem. – Przepraszam. To brzmi bardzo… mądrze, ale chyba nie jest tak źle. W sensie, jest ciężko. Czasem bardzo. Ale nie widzę powodu, by udawać, że jest lepiej. Wszyscy tu przeszliśmy wiele. Ludzie rozumieją raczej, jak jest naprawdę, dlatego wspierają się nawzajem. Pozowanie z czymś takim nie ma… – Przerwał jej łagodny, elektroniczny plusk, gdy kobieta o oliwkowej skórze stuknęła w hologram zegarka.

Hmm… oh, najmocniej przepraszam. – Głos sprzedawczyni stał się bardziej neutralny, wyraz jej twarzy bliski znużenia. – Cieszę się, że pani społeczność wspiera się nawzajem. Tym niemniej obie wiemy, uchodźców będzie przybywać. Odległych, obcych ludzi, których zaufania nie wzbudzi byle kto. W dłuższej perspektywie ta… wspólnota tragedii zacznie się rozpadać. Niestety. – Smutek zabrzmiał teatralnie w jej głosie. – Tak to już jest. Silne emocje nie mogą łączyć ludzi w nieskończoność. Prędzej czy później będą potrzebować bardziej praktycznych powodów, by ufać sobie nawzajem.

Sprzedawczyni uważnie obserwowała reakcję klientki. Jej najmniejsze drgnienie wyglądało jak szamotanie zapędzonej w róg zwierzyny. Wzrok uciekał na boki, ale odbijał się od obskurnych ścianach i nieubłaganie wracał do usadowionej naprzeciwko kobiety. Do eleganckiego stroju, oliwkowej skóry, idealnych pieprzyków, wreszcie – projektora w nadgarstku. Po chwili spojrzenie klientki opadło na jej własne, kościste, spracowane dłonie. W desperacji zwróciła się do zdjęć na półce, gdzie napotkała uśmiechniętą, ukochaną twarz.

Kobieta z oliwkową skórą wyciągała już umowę.

***

Panie pożegnały się serdecznie, po czym sprzedawczyni ruszyła do domu. Jej mieszkanie wykonane było z prefabrykatów lepszej jakości, lecz wciąż daleko mu było do domów bogaczy. Miała ochotę natychmiast położyć się spać, ale znała procedurę. Jej ciało krzyczało, gdy zaczęła rozdzielać warstwy skóry i sztucznych mięśni. Czaszka niemal eksplodowała, kiedy siatka zewnętrznych nerwów zaczepiła o nierówność czepka. Wreszcie, wychudła, blada kobieta trzymała przed sobą kombinezon udający oliwkową skórę. Ręce trzęsły się jej ze zmęczenia i tak bardzo chciała rzucić go w kąt, ale znała procedurę.

Starannie nałożyła kombinezon na wieszak szkieletowy. Zanim zamknęła szafę stała przed nią chwilę łapiąc oddech. Jej wzrok skupił się na słowach wdrukowanych w skórę po prawej stornie mostka. Motto firmy – „Nasz klient to nasz produkt. A produkt jest najważniejszy”.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Krótko, mocno, dosadnie. 

Jak się okazuje, zewnętrzny, nienaganny wygląd idealnego domokrążcy-profesjonalisty potrafi zdziałać cuda, a – co kryje się pod nim – tak naprawdę wie tylko on sam. :) Jako klienci stajemy się produktami, dlatego traktują nas czasem gorzej niż przedmioty. 

 

Z technicznych dostrzegłam:

odbijał się od obskurnych ścianach

i pewne drobne sprawy w zapisie dialogów

 

Pozdrawiam. 

Pecunia non olet

Hej, Zatrakus!

 

Łapanka:

Miejscami światło zdawało się przenikać skórę na wskroś, aż do mięśni… Obraz zamrugał krótko z upływem minuty.

Ten wielokropek niepotrzebny.

 

Nie miała wielu mebli. Poza syntetykami, które dorzucano do mieszkań, tylko wybielony słońcem fotel, zwinięty w rogu hamak, półkę, a na niej zdjęcia klientki i jej żony na nieistniejącej już plaży.

np. “…a na niej wspólne zdjęcia z żoną, na nieistniejącej już plaży” Piszesz te zdania z perspektywy klientki.

 

Między nami (+mówiąc,) właśnie tak dostałam tą pracę(-,)(+:) dbając o detale – dodała pół-szeptem.

(+– )Hmm… oh, najmocniej przepraszam.

Brak półpauzy.

 

dodała pół-szeptem.

półszeptem.

 

Mocne i obrazowe. Co tu dużo mówić, współcześnie przy sprzedaży niektórych dóbr, sprzedawcy muszą wyzbyć się sumienia, a i przywdziać odpowiednią maskę. Kto wie, w przyszłości, tak jak pokazujesz, może i cały kombinezon.

Technicznie kilka rzeczy do wygładzenia, mogłem wszystkiego nie wyłapać, bo daleko mi do Reg, ale czytało się dobrze.

 

Pozdrawiam!

 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Zatrakusie, niewiele ponad cztery tysiące znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

przekaz scenki interesujący, ale właściwie niewiele więcej mogę powiedzieć. Są tu ciekawe elementy świata.

Całkiem ciekawy szorciak, przywodzi na myśl instagramerów i ich fałszywe, idealizowane na pokaz życia.

Known some call is air am

Witam.

 

Czytało się dobrze. Kilka fajnych smaczków w tekście powodujących uśmiech :D

Przyznam, że nie zrozumiałam tego opowiadania. Na początku jest zbyt dużo niedopowiedzeń, żeby wczuć się w sytuację bohaterek.

Zatrakusie, utwierdziłeś mnie w przekonaniu, aby nie ufać tym, którzy usiłują coś mi sprzedać.

 

Klient­ka za­re­ago­wa­ła ner­wo­wym śmie­chem. – Prze­pra­szam. To brzmi bar­dzo… mą­drze, ale chyba nie jest tak źle. –> Wypowiedź dialogową zaczynamy w nowym wierszu:

Klient­ka za­re­ago­wa­ła ner­wo­wym śmie­chem.

– Prze­pra­szam. To brzmi bar­dzo… mą­drze, ale chyba nie jest tak źle.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przyzwoicie napisana mocna scenka. Dla mnie problem tkwi w tym, że tylko scenka. Na jej potrzeby wykreowałeś świat, który wydaje mi się ciekawszy, niż sama scenka. Pozostaję z uczuciem dużego niedosytu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć

 

Zgrabne. Doczepiłbym się tylko do zapisu dialogów, bo jest bałagan i przydałoby się tam kilka strategicznie rozmieszczonych enterów.

Narracja ciekawa. Dobrze rozegrane uczucia. Interesujące postaci. Jak rozciągniesz w dłuższą fabułę, to chętnie przeczytam, co się działo dalej. Jest potencjał na dobre opko. 

 

pozdro

M.

kalumnieikomunaly.blogspot.com/

Krótki, ciekawy, z odpowiednią bombą na koniec. Trafił w punkt.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Ogromnie dziękuję wszystkim za komentarze i konstruktywną krytykę stylu smiley Poprawki wprowadzę w najbliższych dniach (ucząc się z błędów na przyszłość).

Hmmm. Mam jak Irka – to scenka, a z niej niewiele wynika. No, sprzedawczyni wcisnęła klientce towar, którego w ogóle nie potrzebowała i na który nie było jej stać.

Jak się mają do tego imigranci? Puenta do mnie nie dotarła.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka