- Opowiadanie: fanthomas - Potwór w mojej głowie

Potwór w mojej głowie

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Potwór w mojej głowie

Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. To nie mogło być nic dobrego. Czułem, jakby po moim mózgu pełzało coś oślizgłego. Podszedłem do lustra i stwierdziłem, że zamiast łepetyny mam wielkie jabłko. To na pewno sen, pomyślałem.

 – Wcale nie – odpowiedział mi robak, wystawiając główkę z wnętrza jabłka, to znaczy, mojej głowy. – Wpadłem sobie na śniadanko.

 – Ty wredny mały… – Lecz on wcale nie był mały. Przeraziłem się, bo przecież siedział wewnątrz mnie. Jak się go pozbyć? Zwykły lekarz na pewno nie pomoże. No i co jest nie tak z moją głową?

 Robak zaśmiał się tylko. Skurczybyk wygryzał mi dziurę w czaszce, a raczej w miąższu. Zacząłem szukać środków chemicznych, by spryskać gada. Nie, to nie pomoże, zaszkodzi tylko mojej skórze… skórce. Trzeba wziąć drania sposobem. Wywabić na zewnątrz, złapać i wyciągnąć.

 – Hej, robaczku, robaczku. Wyjrzyj na chwilkę – zacząłem.

 – Potrafię czytać ci w myślach. Wiem, że to pułapka.

 – Ty łajzo.

 Nie wiedziałem jak się go pozbyć. Z czasem przyzwyczaiłem się do ruchów wewnątrz głowy i cierpkiego głosu robaka. Zostaliśmy czymś na kształt przyjaciół, bo dzieliliśmy jedno ciało i wszystkie troski dnia codziennego. On stał się mną, a ja nim. Był moimi myślami i emocjami, pragnieniami i potrzebami, aż w końcu odszedł, kiedy nie wyobrażałem sobie już życia bez niego. W czasie spaceru po parku nagle wysunął się i popełznął za przechodzącym obok mężczyzną ze znacznie dorodniejszym jabłkowym łbem niż mój. Bo tamten miał głowę, a z mojej został tylko ogryzek. Zostawił mnie samego, pustego w środku, pozbawionego własnego ja.

Koniec

Komentarze

Zacznijmy od tego, że niespecjalnie przypadł mi do gustu ten szort.

To nie o to chodzi, że on jest zły, ale o to, że strasznie nie podoba mi się sposób narracji. Początkowo jest taka swojska, jakby próbująca być zabawną, ale urwana w pół drogi do celu. A na końcu zaczyna być patetyczna i górnolotna – “Zostawił mnie samego, pustego w środku, pozbawionego własnego ja.”

I w sumie tyle :)

 

Pozdrawiam

Known some call is air am

Hej :)

 

A mi się podoba. I w sumie zgadzam się z Outtą, że można by inaczej stylistycznie rozegrać tę końcówkę – ja bym to zrobił tak, że bohater patrzy w lustro i widzi tam ogryzione ścianki jabłka/głowy i ogryzek. I wtedy byłoby git dla mnie :)

Ale i tak jest nieźle, w tej historii absurd ma sens, jest narzędziem do ukazania czegoś więcej. I to mi się podoba :)

 

Che mi sento di morir

Istotnie, groteska pełną gębą. :)

Ale cóż, jednych nadgryza ząb czasu, innych toczy robak.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tylko ząbek czasu ochroni przed wampirami energetycznymi.

A robak w jabłku kołem się toczy.

 

Wybaczcie, nie mogłem się powstrzymać ;)

Che mi sento di morir

Ciekawy pomysł, ale mam trochę podobne odczucia jak Outta Sewer. Na początku było luźno, zabawnie, a końcówka zrobiła się zbyt poważna, przez co puenta jakoś do mnie nie trafiła.

Niezłe. Zaczyna się dość lekko, ale ostatecznie przesłanie wyszło bardzo gorzkie. 

 

Nie wiedziałem jak się go pozbyć. → brakuje przecinka

W tekście doszło do stylistycznego przełamania i podejrzewam, że specjalnie. Czy mi pasowało? Niekoniecznie. Mam poczucie, że sporo da się włożyć do tego szorta, na różne sposoby zinterpretować. Nie wiem czy ta pojemność rozwiązań jest dla mnie, ale samo posiadanie takiej głowy nasunęło mi ciekawy obraz przed oczyma wyobraźni. Ale to tyle – jest fajny opis, niby tekst zamknięty puentą, ale nie ma tego kopa. 

zaszkodzi tylko mojej skórze… skórce

xD

 

 – Ty łajzo.

xD

 

Lubię absurd, toteż mi się spodobało. Owszem, nie ma kopa, ale robala można zinterpretować na różne sposoby, ot, choćby – literacką kreatywność, pragnienie tworzenia. Miłość. Dążenie do kariery, itp., itp.

Albo – dosłownie. ;)

She was with me. She did all those things and so many more, things I would never tell anyone, and she never even loved me. Now that’s love.

Zaczyna się lekko. Kończy się gorzko i poważnie. Szkoda, że nie na odwrót.

Hmm. Nie mam pojęcia, czy właśnie przeczytałem świetną metaforę ideologii, wgryzających się w głowę, zastępujących twoje własne myśli i w końcu odrzucających cię niczym nikomu niepotrzebną, pustą skorupę, czy też szalony sen indukowany nadmiernym spożyciem Cydru Lubelskiego.

Ale tak czy inaczej podobało się :-)

Nowa Fantastyka