- Opowiadanie: dawidiq150 - Szatańska sztuczka

Szatańska sztuczka

Proszę o komentarze. Wiem, że tekst może się nie podobać. Moim rodzicom się nie spodobał. Tak więc traktuję to jako ćwiczenie. Napisałem to napisałem, nie będę wyrzucał czegoś nad czym długo pracowałem. Tekst ma głębokie przesłania.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Szatańska sztuczka

Rano budzi mnie ten sam co zawsze monotonny i konsekwentny głos matki.

– Daniel wstawaj!

Bardzo mi się nie chce wykonać tego nakazu. Na chwilę ponownie zasypiam. Mama potrząsa moim ramieniem. Ostatecznie po pięciu minutach dolegiwania wstaję. Jest wtorek rano i trzeba iść do szkoły. Robię te same powtarzające się pięć dni w tygodniu czynności; idę do łazienki, ochlapuję twarz zimną wodą. To zawsze wspaniale mi pomaga – senność momentalnie mija. Po kolejnych higienicznych czynnościach w samych majtkach idę zjeść śniadanie. Potem ubieram się, biorę tornister pełny podręczników i zeszytów, mama zapakowuje mi drugie śniadanie do bocznej kieszeni tornistra. Zakładam kurtkę i wzuwam buty. Żegnam się z mamą i wychodzę z domu.

Poranek jest ciepły. Idę więc radośnie, jest przyjemnie. Droga do szkoły trwa dwadzieścia minut. Ja jednak zbaczam z najkrótszej trasy i idę po Tomka i Konrada. Podchodzę pod blok Tomka, dzwonię domofonem i już po chwili dołącza do mnie mój szkolny kolega. Zadowoleni idziemy teraz tam gdzie mieszka Konrad. Tomek ma pewną zdolność, której nie mam ja i wielu innych uczniów. Bardzo głośno gwiżdże. Nie potrzebuje do tego nawet włożyć palców do ust. Na trzecim piętrze otwiera się okno, wychyla się Konrad.

– Już idę! – woła.

I tak już po chwili w trzy osoby idziemy do szkoły. W szkolnej szatni spotykamy resztę naszej klasy. Między innymi Łukasza. Jest to jeden z prymusów, który wszystko robi najszybciej. Nigdy nie mogę uwierzyć, że potrafi tak szybko się przebrać. Ja potrzebuję na to dwa razy więcej czasu. Łukasz zawsze pierwszy rozwiązuje zadania na lekcjach, nieważne czy to z matmy, chemii czy fizyki. Ma jednak skłonność do dokuczania innym.

Lekcje w szkole dłużą się niemiłosiernie. W przeciwieństwie do prymusów w domu prawie wcale się nie uczę. To co zapamiętam z lekcji wystarcza mi na średnią 4,3. Nauczyciele mówią, że mam dobrą pamięć. Między lekcjami ja i moi koledzy zachowujemy się jak urwisy. Gramy w „syfa”. Polega to na tym, że ganiając po szkolnych korytarzach rzucamy w siebie papierową kulą. Taka odmiana „berka”.

W szkole są jedynie dwie lekcje, które lubię. Jest to WF i godzina wychowawcza. No i może jeszcze katecheza. Ksiądz potrafi mówić i mówić bez przerwy przez całą lekcję. Ale robi to ciekawie.

Kiedy mija ostatnia ósma lekcja, ja i inni uczniowie bardzo się cieszymy. Wracamy do domu. Potem idziemy grać w piłkę nożną albo w koszykówkę. Ogromnie zmęczony wracam na kolację. Idę na balkon, gdzie leży skrzynia pełna butelek z oranżadą. Otwieram jedną i spragniony wypijam całą zawartość trzema haustami.

Oglądam jeszcze odcinek „Drużyny A”. Następnie około dwudziestej pierwszej trzydzieści idę spać. Zasypiam z radością oczekując pobudki.

Niewidzialna postać budzi mnie. Jest środek nocy.

– Wstawaj – mówi – już czas.

Z radością wychodzę z łóżka i idę do piwnicy. Drzwi jak zawsze nie są zamknięte na klucz. Otwieram je i po chwili jestem w środku. W pomieszczeniu stoi świetlista majestatyczna postać ubrana w złotoczerwone szaty. Na jej nieludzkiej twarzy widzę ten co zwykle uśmiech. Postać nie posiada oczu, uszu ani nosa. Zamiast tego nad jej ustami wiją się dziesiątki czułek takich jak u ślimaka.

– Dzisiaj odwiedzisz planetę o nazwie Colmonust – mówi mi dobrze już znany osobnik i wysuwa ręce do przodu. Z dłoni wydostaje się niebieski promień, który stwarza świecący portal na tyle duży bym mógł w niego wejść. – Rób to co zawsze.

– Dobrze – odpowiadam, ściągam pidżamę i nagi śmiało wchodzę w portal.

Chwilę trwa podróż do odległego świata, w tym czasie przechodzę metamorfozę, zmieniam się w „Gwiezdnego zabójcę”. Raz widziałem swoje odbicie w jeziorze. Wyglądem przypominam ogromnego pająka. Poruszam się na sześciu kończynach, posiadam też dwie pary rąk, które zamiast dłoni mają ostre poszczerbione szable na których gromadzi się zielony jad. Po dwóch minutach podróży w niebieskiej powłoce, przez którą widzę bezkresny kosmos wychodzę z portalu i staję na piaszczystym podłożu. Na tej planecie jest dzień. Rozglądam się. Widzę pustynię o zielonym piasku ze skupiskami drzew co kilkadziesiąt metrów. Są to oazy z podmokłym terenem. Woda zabarwia tereny oaz na pomarańczowo. Wszystko jest tu bardzo kolorowe. Dużo dalej widzę ogromne drzewo, sięga wysoko niczym drapacz chmur. Wokoło niego na pewno znajduje się miasto, byłem już na takich planetach. Niebo jest całkowicie bezchmurne. Świecą na nim trzy słońca. W niezwykłym tempie, nie tracąc czasu, podążam w stronę gigantycznego drzewa. Przede mną ukazują się pierwsze zabudowania. Przedmieścia. Są tu drewniane domy, a gdzieniegdzie bawią się dzieci, ktoś nosi wodę ze studni a jakaś kobieta wiesza pranie. Zaczynam to po co tu jestem. Morduję wszystko co się rusza. Moje zabójcze szable tną człekokształtnych mieszkańców na kawałki. Nie ma tu nikogo kto mógłby stawić mi jakiś opór. Idąc dalej w stronę górującego olbrzymiego drzewa natrafiam na plantację. Pracują tu setki człekokształtnych mężczyzn. Pomagają im niewolnicy, karłowate istoty o czerwonej skórze. Zaczynam jatkę. Krew leje się strumieniami. Tu również nie ma nikogo, kto mógłby mi jakoś zagrozić. Człekokształtni nie posiadają żadnej broni. Wielu udaje się uciec. Ganiam po polu na którym rosną grządkami jakieś rośliny wytwarzające duże żółte bulwy. Sieję śmierć przez kilka dobrych minut. Gdy nie ma wokół już nikogo żywego. Zwracam się w stronę, gdzie w oddali jest gigantyczne drzewo, lecz nagle niewidzialna postać szepcze mi do ucha:

– Wystarczy, wracaj.

Zadowolony z dobrze wykonanego zadania wracam tam, gdzie znajduje się portal. Wchodzę w niego i po dłuższej chwili w swojej normalnej postaci stoję sam w piwnicy. Cały jestem spocony i zmęczony. „Ale było fajnie – myślę”. Wkładam pidżamę i wracam na górę do łóżka.

Rano budzę się, mija kolejny zwykły dzień. Potem nadchodzi kolejna niezwykła noc. W piwnicy postać której imienia nie znam wita mnie uśmiechem.

– Gwiezdny zabójco – zwraca się do mnie – odwiedzisz dzisiaj Glatenom. Glanianie prowadzą wojnę i miasto jest bezbronne.

Znowu wchodzę w portal i po chwili jestem na obcej planecie. Tu dopiero budzi się dzień. Słońce jeszcze do końca nie wzeszło. Stoję nad kanionem, w dole uzbrojeni człekopodobni niczym mrówki idą walczyć z jakimś innym klanem. Idę w przeciwną stronę w kierunku miasta, które jest założone właśnie w nim. Po ostatnich żołnierzach brama miasta zamyka się. Wykonuję skok i ląduję na dole, zdążam przed zamknięciem bramy. W mieście są tylko kobiety i dzieci. Zaczynam rzeź. Nie mam wyrzutów sumienia, jestem przecież Gwiezdnym Zabójcą, za którym wystawiono list gończy w całym kosmosie. Gdy w zasięgu wzroku nie ma już nikogo żywego niewidzialna postać szepcze mi do ucha:

– Świetnie się spisałeś, wracaj.

Następnie przede mną ukazuje się niebieski portal. Wchodzę do niego.

Przygoda powtarza się co noc. Nie zliczę już planet, które odwiedziłem. Mijają cztery lata. Kończę szkołę podstawową. Zaczynam liceum. Jestem wysokim silnym chłopcem.

Z przyzwyczajenia organizmu budzę się w środku nocy. Martwię się, coś jest nie tak. Wstaję z łóżka. Pora na obowiązek Gwiezdnego zabójcy. Idę więc do piwnicy. Jestem w szoku, nie mogę znaleźć schodów. Obchodzę cały dom. W jednym z pokojów słyszę chrapanie moich rodziców. Zaczynam płakać. Muszę spełnić obowiązek Gwiezdnego zabójcy. Zdaję sobie sprawy, że jestem uzależniony. Ubieram się po cichu. Następnie z kuchni biorę największy nóż. Spokojnie by nie narobić hałasu, wychodzę z domu.

Jest noc, idę zabijać. Na Ziemi jeszcze tego nie robiłem.

 

***

 

Do pokoju przesłuchań w komendzie policji weszła Dorota Jałużniak psychiatra sądowy. W środku znajdował się piętnastoletni chłopak, który usiłował zabić w nocy kobietę. Na szczęście został powstrzymany. Był to niedoszły licealista. Nigdy nie sprawiał żadnych większych kłopotów. Nie chorował na żadną chorobę psychiczną. Miał dobre oceny w szkole. Kochających rodziców. A jednak chciał popełnić morderstwo.

– Danielu dlaczego chciałeś to zrobić? – spytała Dorota siadając przed roztrzęsionym chłopcem, który nic nie rozumiał.

– Bo jestem Gwiezdnym zabójcą – padła odpowiedź.

Koniec

Komentarze

No i jestem. 

– Już idę! – woła.

→ Jak tak woła, to przydałby się wykrzyknik po “idę”. 

 

– Dzisiaj odwiedzisz planetę o nazwie Colmonust. – mówi mi dobrze już znany osobnik i wysuwa ręce do przodu.

→ Po “Colmonust”, bez kropki. 

 

Zwracam się w stronę, gdzie w dali jest gigantyczne drzewo(,+) lecz nagle niewidzialna postać szepcze mi do ucha:

→ No przecinki to w tekście poszły w melanż. Np.

Przed “lecz”, przecinek. 

 

Nie mam wyrzutów sumienia(,+) jestem przecież Gwiezdnym zabójcą na którego wystawiono list gończy w całym kosmosie.

 

Stoję nad kanionem, w dole kanionu uzbrojeni człekopodobni niczym mrówki idą walczyć z jakimś innym klanem. Idę wzdłuż kanionu w stronę miasta, które jest założone właśnie w nim.

→ Trochę za dużo tego kanionu. 

 

Zwracam się w stronę, gdzie w dali jest gigantyczne drzewo…

→ Lepiej wyglądałoby “ w oddali”. 

 

Rano budzę się, mija kolejny zwykł dzień.

→ zwykły 

 

Nie zdaję sobie sprawy, że jestem uzależniony.

→ Bez sensu, skoro narrator pierwszoosobowy coś takiego mówi. Właśnie, że sobie zdaje sprawę ;p

 

Fabularnie jest dość powtarzalnie. Czytałem Twoje opko List do mamy? Chyba jakoś tak. Tam również wychodziło na koniec, że bohater to seryjny morderca, więc zakończenie nie zaskoczyło. 

Horror? No jeśli mam oceniać Twój tekst pod względem tego gatunku, to niezbyt mi siadło. Końcowe zdanie w dodatku zbiło mnie z tropu ;p 

Co do głębokiego przesłania – ja go tu nie widzę. Jest chłopak, który pod namową kogoś ( w sumie nawet do końca nie wiem kogo), morduje sobie ludzi. Robi to we śnie, w innym wymiarze, whatever… ale nic więcej. Domyślam się, że tekst raczej miał ukazywać psychopatyczne zachowania głównego bohatera, ukryte pod zasłoną fantastyki (stąd ta niewidzialna postać). 

W tym tekście nie widzę żadnego progresu pod względem stylistyki – ale przy niektórych lepiej się przykładasz, to of course przyznam. Ten tekst dla mnie stworzyłeś trochę na odpiernicz (bo niektóre teksty zdecydowanie wyglądały lepiej). Przy niektórych chwaliłem za progres, ale tutaj go tu nie ma. Musisz dłużej pracować nad tekstem. Pamiętaj – jak napiszesz, to od razu tego nie publikuj, tylko się przyjrzyj, tydzień, dwa… ile kto potrzebuje. Polecam również przysiąść do poprzednich komentarzy przy Twoich opowiadaniach – w takim przypadku unikniesz powielania błędów i będzie tylko lepiej. 

Do następnego, Dawid ;p 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

i wzuwam buty.

Wzuwam – literówka

 „Gwiezdnego zabójcę”.

Z małej litery wszystko, albo z wielkiej, jeśli to jakiś specjalny tytuł.

Zaczynam Liceum.

Z małej litery.

 

Po co główny bohater wszystkich morduje? Płacą mu za to, jest zmuszony czy jak? Nie ma tego w tekście. Ponadto tekst napisany jest dość rzeczowo, bohater zrobił to, bohater zrobił tamto. Jest nieomylny. Ponadto dość ekspresowo morduje całe miasto, przez co brakuje realizmu i rozwinięcia akcji. No i nie nazwałbym tego horrorem.

 

Przykro mi, ale takie historie mnie nie ujmują.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

ND, Sagitt,

 

i wzuwam buty.

 

gdzie wy tu widzicie literówkę, bo patrzę i patrzę i nie widzę @_@

 

Dawid,

a mnie się nawet podobało. Rzeczywiście jest mocno sprawozdawczo, ale taki suchy ton akurat pasował mi do bohatera i stworzył wrażenie jego bezemocjonalności. Bo nastrój i pomysł są fajne – zestawienie nierealnych nocnych łowów (choć realnych dla bohatera) z “prawdziwą” rzeczywistością, która dla bohatera jest właśnie mniej realna dobrze wybrzmiewają w tekście, szczególnie w końcówce. Z minusów to tekst jest rozwleczony przez co też miejscami nużący. Ja bym ten tekst skróciła i popatrzyła, gdzie wyliczenia czynności można wyciąć. Bo teraz masz fajny pomysł, fajną końcówkę, ale też ryzyko, że czytelnik do niej nie dotrwa przez rozwleczony środek.

Warsztatowo bez szału, ale tragedii też nie ma. Brakuje dużo przecinków.

 

Ubieram kurtkę → zakładam kurtkę

Tomek posiada pewną zdolność, której nie potrafię ja → …zdolność, której nie mam ja

 

It's ok not to.

Dogsdumpling 

→ W sumie to po raz pierwszy spotkałem się z tego typu wyrażeniem. Usunąłem. ;D 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Czyli od dzisiaj będziesz wzuwał buty ;-D

It's ok not to.

Trochę rozczarowany jestem.

Pierwsze zdanie jest bardzo ładne, pomyślałem więc, że dalej będzie równie dobrze. Ale niestety nie jest. Wspomniany przez ND “List do matki” był o wiele lepszy pod względem koncepcji. Tutaj mamy chłopaka, który sobie we śnie zabija radośnie całe populacje obcych planet, ot tak, bo mu kazał jakiś dedekowy ilithid. Wszystko to poprzedzone opisem dnia dziecka, a zakończone jakimś policyjnym motywem, który nie pomaga a wręcz przeszkadza.

Przeczytaj to opowiadanie, Dawidzie, kończąc na zdaniu:

Jest noc, idę zabijać. Na Ziemi jeszcze tego nie robiłem.

I powiedz, czy nie lepiej jest olać to, co po gwiazdkach? IMO lepiej.

 

Korzystaj z rady NearDeath i tej rrybaka, którą ten ostatni Ci udzielił niedawno na shoutboxie: napisz, odłóż, poczekaj przynajmniej tydzień. Potem, kiedy tekst nie będzie Ci świeżo w głowie wisiał, przeczytaj go dokładnie, nie pomijając nawet jednego słowa. Bowiem problem bycia autorem jest taki, że czytając swoje opowiadanie raz za razem, tak naprawdę go nie czytamy, a ślizgamy się po tekście. Myślimy co chcieliśmy napisać i tak sobie tekst “odczytujemy”, a de facto wiele fragmentów recytujemy z pamięci. A one często nie pokrywają się z tym co rzeczywiście zostało zapisane. Dlatego beta to taka fajna sprawa.

 

Powodzenia w dalszym pisaniu

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Dogsdumpling 

A no widzisz – klasycznie: Człowiek całe życie się uczy, ale teraz dzięki Tobie i Dawidowi będę miał to wyrażenie w głowie, kiedy będę te buty wzuwał. Za każdym [piiip] razem ;p 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Kurde mam mieszane uczucia. Z jednej strony ten styl mnie razi, a w drugiej mam trochę tak jak dogs, jest w tym jakiś nastrój, jak mantra powtarzana monotonnie. Trochę ten styl mi przypomina naiwne malarstwo, a trochę strumień świadomości. Może właśnie w tę stronę powinieneś iść?

 

Co do “oddychania” tekstu, niektóre moje opka leżą po kilka lat. Potem je biorę i czytam. I czuję, jakby napisała je inna osoba. Wtedy naprawdę potrafię je docenić ;)

Che mi sento di morir

NearDeath wszystko jest OK, pamiętaj, że ja jestem trochę chory. Na pewno następne opowiadanie będzie lepsze bo będę nad nim dłużej pracował :)

 

Sagitt dzięki chyba złe rzeczy sobie utrwaliłem :)))

 

dogsdumbling :D miłe to co piszesz

 

Outta Sewer naprawdę mi przykro. Tak jakoś wyszło :)

Jestem niepełnosprawny...

Ej, Dawid :)

 

Nie powinno być Ci przykro. To co piszę nie jest po to żeby Cię dołować albo wyzłośliwiać się na Tobie. Ostatnio pisałeś, że masz wątpliwości co do tego czy powinieneś pisać. Powinieneś, jesli sprawia Ci to przyjemności i pozwala Ci się rozwijać. Pisz więc i powodzenia raz jeszcze :)

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer pisanie sprawia mi ogromną przyjemność, codziennie piszę po kilka godzin. To jest tak jakby praca na pół etatu. Wiesz co planuję? :) Dłuższy tekst który będę zamieszczał fragmentami! Wy moi przyjaciele będziecie mogli mnie dopingować!!!

 

Oprócz tego niedługo zamieszczę tekst pt. “Opowieść zakonnika”

Jestem niepełnosprawny...

Dłuższy tekst który będę zamieszczał fragmentami!

Fragmenty akurat mają złą sławę tutaj :/

Che mi sento di morir

BK ma rację. W 99% przypadków omijam fragmenty szerokim łukiem.

Known some call is air am

Dawidq – znów z uporem godnym lepszej sprawy robisz to, przed czym Cię nieustannie przestrzegamy – wrzucasz na forum coś kompletnie niedopracowanego, w dużej mierze nieprzemyślanego. I czego oczekujesz? Zachwytów?

Nie da się robić wciąż tego samego i za każdym razem oczekiwać innych niż dotychczas rezultatów!

Uczciwie Cię informuję: na mnie nie licz, ja odpadam. Nie będę czytał kolejnych Twoich tekstów, bo prawie we wszystkich powtarzasz te same błędy, bez żadnej refleksji, że coś trzeba zmienić.

 

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

rrybak tutaj sytuacja jest trochę inna, naprawdę!!!

 

Przeczytałem tekst rodzicom i tata powiedział żebym go wymazał. I odeszła mi ochota na dalsze poprawianie. Proszę przyjacielu nie rezygnuj z czytania mich tekstów. Już niedługo wstawię nowy :) Przecież są krótkie.

 

Czuję się trochę tak jakbym dostał bana. :(

Jestem niepełnosprawny...

Ok

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

Podobało mi się. Poprzednie opko zostało lepiej napisane, ale wolę tę historię. Fajne zakończenie – bardzo naturalne. Jeśli tyle zabijał i uzależnił się (z tego, co wyczytałam w biografiach seryjnych morderców, zabijanie faktycznie mocno uzależnia), to “normalne”, że i na swojej planecie/wymiarze zaczął to robić. To musiało stać się prędzej czy później.

W pewien sposób rozumiem, że bohater posłuchał tej istoty – ewidentnie było z nim coś nie tak. Poza tym był bardzo młody, więc chciał być “kimś”, robić coś ważnego (bo pewnie tak właśnie sądził). Być może nawet nie do końca to rozumiał.

 

Trzy sprawy, do których się przyczepię: po pierwsze uważam, że skoro miał takie doświadczenie powinno było mu się udać zabić parę osób przed złapaniem. Przy okazji końcówka stałaby się mocniejsza.

Po drugie: powinni byli wykazać mu jakąś chorobę psychiczną, szczególnie patrząc na jego odpowiedź. Wcześniej zapewne też mówił coś dziwnego, gdy go złapali typu: “zostawcie mnie, mam ważną misję!” itp.

Po trzecie: posłuchaj przedmówców, dawidzie :) Daj tekstowi poleżeć przynajmniej parę dni, aby nabrać do niego dystansu i zauważyć błędy, bo “na gorąco” jest ciężko. Dałeś go komuś do przeczytania wcześniej, ale niestety opinia “podoba”/”nie podoba” mi się nie wystarczy. Może następnym razem zapytaj tę osobę, co jej się podoba albo nie podoba :)  

 

 

W szkole są jedynie dwie lekcje[+,] które lubię.

 

Kiedy mija ostatnia ósma lekcja. Ja i inni uczniowie bardzo się cieszymy.

Połącz te dwa zdania, bo po kiedy musi coś następować.

 

 

Pisz dalej, dawidzie, serio, bo ewidentnie sprawia ci to frajdę (to widać). Po prostu ucz się na błędach :) Dobrym sposobem, o którym kiedyś czytałam jest wzięcie jakiejś prostej sceny i próba jak najlepszego i najdokładniejszego jej opisania, np. obserwowanie nieznajomego w pociągu wpatrującego się w widok zza okna. Nie musisz tego później wstawiać, po prostu ćwicz.

 

Ps. Bardzo lubię to twoje pozytywne nastawienie! Zawsze poprawia mi dzień. 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

LanaVallen dzięki!!! Niezmiernie się cieszę. Już niedługo wstawię kolejny tekst.

 

Pozdrawiam!!!

 

Jeszcze raz dzięki, jest wielka przyjemność jak się UDA :)))

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Hmmm, powiem tak: strasznie ciężko mi się to czytało. Twój styl jest niezwykle monotonny, a tekst stanowi jeden wielki opis kolejnych czynności wykonywanych przez głównego bohatera. Na dodatek używasz głównie zdań prostych, co tworzy efekt wyliczanki i na dłuższą metę nuży. Masz również problemy z interpunkcją i zauważyłam pierdołę w zapisie dialogów: jeśli nie kontynuujesz zdania po wtrąceniu, to po wypowiedzi bohatera powinien być przecinek. Ale to drobnostka.

Za to bardziej ugodziło mnie nie przestrzeganie zasady decorum, szczególnie widoczne w tym fragmencie: “Ganiam po polu na którym rosną grządkami jakieś rośliny wytwarzające duże żółte bulwy.” W jednym zdaniu używasz stylu potocznego i technicznego (rośliny wytwarzające), który na dodatek jest niepotrzebny i nie pasuje. To sprawia, że tekst brzmi sztucznie.

Nie podoba mi się, że główny bohater nigdy nie kwestionuje otrzymywanych rozkazów, morduje zdaje się bez emocji, bez wyrzutów sumienia. Niby sugerujesz, że traktuje to jak dobrą zabawę, ale nie czuć tego w tekście.

Moim zdaniem źle też rozkładasz akcenty, ledwo przebrnęłam przez opis pierwszego dnia w szkole, który niczego nie wnosi. Można było to ograć znacznie krócej, osiągając ten sam efekt ukazania zwyczajnego, szarego życia twojego protagonisty.

Sam zamysł fabularny ma jakiś potencjał, choć niewyjaśnione pojawienie się kosmity zlecającego chłopakowi przeprowadzanie rzezi oraz równie niewyjaśnione jego zniknięcie, budzą konsternację.

Podobnie jak przedmówcy, nie widzę również tego głębszego przesłania. Jestem ciekawa co autor miał na myśli :)

 

Katiusza chodziło o to by wzruszało i poruszało. Szatan przez lata, co noc ćwiczy chłopaka by przyzwyczaił się do sposobu myślenia zabójcy. Wszystko jednak jest omamem. Po to by na końcu osiągnąć cel – morderstwo naprawdę. Chodzi jednak też o to, że by ludzie mieli sensację, by ci co żyją grzesznie mogli myśleć, że nie są tacy źli bo przecież “chłopak z liceum próbuje zamordować”. To jest bardzo ważne dla szatana. 

 

Takie tam :)

Jestem niepełnosprawny...

Wiem, że jestem głópi :D

Jestem niepełnosprawny...

A ja, mając w pamięci co pisałeś na Ciężki dyżur, widzę progres i pewne subtelne smaczki, których się po Tobie nie spodziewałem, Dawidiq150 (np. usypiająca czujność czytelnika i budująca zwodniczą normalność scena z oranżadą na balkonie lub naprawdę mocny fragment: „Muszę spełnić obowiązek Gwiezdnego zabójcy. Zdaję sobie sprawy, że jestem uzależniony. Ubieram się po cichu. Następnie z kuchni biorę największy nóż. Spokojnie by nie wzbudzić hałasu wychodzę z domu.

Jest noc, idę zabijać. Na Ziemi jeszcze tego nie robiłem.”

Po pierwsze podziwiam konsekwencję i pasję, jaką wykazujesz w probach pisarskich. Po drugie, Twój prosty i monotonny styl (który wynika z pewnych ograniczeń warsztatowych) akurat w tej opowieści dobrze się sprawdza. Narratorem jest dziecko, w pewien sposób nawiedzone i „skrzywione” swoimi nocnymi wizjami czy rzeczywistym działaniami w postaci Kosmicznego Zabójcy. I taka narracja w sumie pasuje.

Tłumaczysz w komentarzach, że chodzi o Szatana, ale ja bym porzucił takie wyjaśnienia. Obcy z mackami na twarzy jest wystarczającym ucieleśnieniem zła (choćby i wyimaginowanego przez chorą psychikę dziecka) i nie trzeba w to mieszać Szatana (w sumie robisz to także w tytule). Tekst jest w pewien sposób otwarty – z jednej strony możemy interpretować historię jako opowieść o dziecku, które mamione jest przez zło, które niejako preparuje mordercę nasyłanymi koszmarami, z drugiej możliwa jest wersja fantastyczna, w której jaźń bohatera naprawdę „przenosi” się i zabija w postaci Kosmicznego Zabójcy za sprawą jakiejś nieziemskiej postaci, co doprowadza do uzależnienie i tworzy mordercę atakującego na Ziemi, no i trzecia, w której mały chłopiec jest psychopatą z urojeniami i po serii morderczych wizji, w które święcie wierzy, atakuje w końcu w realnym świecie.

Technicznie jest, jak pewnie wiesz, mocno tak sobie… ale nie będę się czepiał przecinków czy zapisu liczb i dialogów, bo sam wiesz, że wciąż masz z tym spore problemy. Stylistycznie jest prosto, bez fajerwerków, nieco topornie, ale jak już powiedziałem wyżej, tutaj to nawet ma sens i chociaż wiem, że w sumie tak piszesz wszystkie teksty, to jednak mógłbyś w sumie tę okoliczność wykorzystać, tworząc właśnie takie fabuły i historie dopasowane do swojego stylu i możliwości warsztatowych.

Pomyśl jednak nad pierwszą częścią opowiadania – nawet jeśli chciałaś uzyskać efekt monotonności i powtarzalności w opisie codzienności bohatera i jeśli nawet zależało Ci na zaskoczeniu czytelnika tym zejściem do piwnicy i późniejszymi wydarzeniami, to jednak tak szczegółowy i nudny opis wyjścia do szkoły (oraz dokładna prezentacja szkolnych kolegów, którzy nie odgrywają w opowieści żadnej roli) jest jednak zbędny.

No i mała uwaga:

Na jej nieludzkiej twarzy widzę ten co zwykle uśmiech. Postać nie posiada oczu, uszu ani nosa.

– czym się uśmiecha twarz bez ust, nosa i oczu?

Ps. W sumie odrobinę niepokojące są te powracające w kolejnych tekstach mordercze ciągotki Twoich bohaterów i nie dziwię się, że rodzicom tekst nie przypadł do gustu (chodzi o tematykę).

Po przeczytaniu spalić monitor.

Dzięki mr.maras

plus za szczerość :) 

Jestem niepełnosprawny...

Niestety, Dawidzie, ten szort zupełnie do mnie nie trafił. Nie kupuję historii chłopca, który przeżywa osobliwe rojenia senne, a z czasem próbuje robić to na jawie. W ogóle nie dopatrzyłam się tutaj horroru.

Pod koniec tekstu piszesz: Nie cho­ro­wał na żadną cho­ro­bę psy­chicz­ną. Dopytam – nie chorował, czy raczej nigdy nie był badany pod tym kątem?

 

Wy­cho­dzę z domu i że­gnam się z mamą. ―> Wydaje mi się, że odwrotnie: Że­gnam się z mamą i wy­cho­dzę z domu.

 

nie ważne czy to z matmy… ―> …nieważne czy to z matmy

 

Tu rów­nież niema ni­ko­go kto mógł­by mi jakoś za­gro­zić. ―> Tu rów­nież nie ma ni­ko­go, kto mógł­by mi jakoś za­gro­zić.

 

Ubie­ram pi­dża­mę i wra­cam na górę do łóżka. ―> W co ubrał pidżamę?

Wkładam pi­dża­mę i wra­cam na górę do łóżka.

 

je­stem prze­cież Gwiezd­nym za­bój­cą na któ­re­go wy­sta­wio­no list goń­czy… ―> …je­stem prze­cież Gwiezd­nym Za­bój­cą, za którym wy­sta­wio­no list goń­czy

 

Za­czy­nam Li­ceum. ―> Za­czy­nam li­ceum.

 

Je­stem wy­so­kim sil­nym chłop­cem co uświa­da­miam sobie pa­trząc w lu­stro. ―> Czy nie widząc swojego odbicia w lustrze, a tylko porównując się z kolegami, nie zauważyłby, że jest od nich bardziej rosły?

 

Idę więc do piw­ni­cy. Je­stem w szoku, nie mogę zna­leźć scho­dów do piw­ni­cy. ―> Powtórzenie.

 

Spo­koj­nie by nie wzbu­dzić ha­ła­su wy­cho­dzę z domu. ―> Spo­koj­nie, by nie narobić ha­ła­su, wy­cho­dzę z domu.

Za SJP PWN: wzbudzićwzbudzać  1. «wywołać jakieś uczucia, emocje lub sprowokować jakieś zachowania» 2. «wytworzyć pole magnetyczne w maszynie elektrycznej przez zasilanie prądem elektrycznym jej uzwojenia»

 

Do po­ko­ju prze­słu­chań na ko­men­dzie po­li­cji… ―> Do po­ko­ju prze­słu­chań w ko­men­dzie po­li­cji

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy dzięki!!! Fajna z Ciebie dziewczyna, że można zawsze liczyć na twój komentarz z korektą :-) Kończę już pisać o mordercach… (w swoim czasie interesowałem się tym i bardzo dużo czytałem, dlatego tak, ale już z tym kończę) Aktualnie mam fajny pomysł i zacząłem pisać, mam dopiero jedną stronę, więc w konkursie Lovecrafta raczej nie wezmę udziału. 

 

Pozdrawiam. I jeszcze raz dziękuję :)

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo proszę, Dawidzie, i miło mi, że masz o mnie dobre zdanie. ;)

Cieszę się, że nieco zwolniłeś tempo wrzucania opowiadań. Mam nadzieję, że wyjdzie to na dobre i Tobie, i Twojej twórczości. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka