- Opowiadanie: Wicked G - Podróż bez ruchu

Podróż bez ruchu

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Podróż bez ruchu

Cruhnus zbliżała się do wielkich drzwi na końcu korytarza, prowadzona przez wąsatego przewodnika, który wciąż mówił, jak się zachowywać. Chciałaby móc powtórzyć choćby jedno zdanie z tego, co powiedział. Nawet nie zapamiętała jego imienia – Wulbrah albo Walburh. Lęk mielił wszystkie słowa w jej umyśle. Tuż za nią szła Alays, równie przerażona.

W tamtej komnacie żył potwór. Dziwaczna istota rodem z plotek powtarzanych przez wszystkich – handlarzy, chłopów, rzemieślników. Bestia kryjącą się w mroku, ściśle powiązana z jakąś kabałą. Pupilek władcy kraju chętnie wysyłającego poddanych na szafot.

Ojciec Cruhnus, drobny szlachcic, uznał wysłanie córki do tego miejsca za świetny pomysł. Snuł wizję, jak dzięki temu ich rodzina wreszcie zacznie coś znaczyć. Na wyobraźnię dziewczyny bardziej działały inne opowieści, zwłaszcza te o ściętych głowach i kałużach krwi.

Dotarli do drzwi, przewodnik zastukał kołatką. Z wnętrza dobiegło przytłumione „wejść”, o dziwo wypowiedziane ludzkim głosem, a nie demonicznym skrzekotem. Zawiasy zaskrzypiały i nagle potwór z opowieści przeistoczył się w drobną kobietę o prostych, czarnych włosach i malachitowych oczach.

Wyglądała na nieco starszą od Cruhnus. Ubrana w białe, luźne szaty tonęła w przepychu zdobionego klejnotami łoża, na którym siedziała. Wulbrah albo Walburh najpierw recytował wszystkie jej tytuły, a potem informował nowe służące o obowiązkach. Mówił i mówił, dopóki czarnowłosa kobieta nie przerwała mu i nie poleciła odejść, by doglądał innych dworskich spraw.

Zostały same. Cruhnus, Alays i Duttis, wszystkie tak samo niepozorne. Strój księżniczki nie wyróżniał się na tle uniformów Cruhnus i Alays, nie miała na sobie perfum ani pudru na twarzy. Zupełnie jakby sama też tylko tutaj służyła.

– Usiądźcie, proszę. – Wskazała na dwa fotele obok stolika zastawionego ciastami i owocami. – Skąd pochodzicie?

– Z Ladrif na północy kraju, moja pani – odezwała się niepewnie Alays.

– Z Ghabrat na zachodzie, moja pani. – Cruhnus podążyła jej śladem.

– Nie dziwne więc, że jesteście takie wystraszone – stwierdziła księżniczka. Wstała i zaczęła przechadzać się po komnacie. – Ubogie szlachcianki z dalekich prowincji. Zastanawiam się, co też opowiadano wam na mój temat, jakie to historie powstają w umysłach skutych strachem i niezrozumieniem. Przypuszczam, że żadna z was tak naprawdę nie chciała się tu znaleźć…

Cruhnus czuła, jak jej ręce zaczynają dygotać.

– I słusznie. Nie powinno was tu być – ciągnęła Duttis. – Nie prosiłam o to. Nie chcę kolejnych służących. Lecz ojciec tego nie pojmuje, dlatego sprowadza tu takich jak wy. Młodych, zagubionych, których rodziny mylnie sądzą, że płaszczenie się przed czyimiś butami to niebywały zaszczyt. Nie pragnę biżuterii, bogactw. Nie chcę, żeby pluto pustymi tytułami przy każdej rozmowie ze mną. – Podeszła do okna i wlepiła wzrok w szybę. – A jednak wciąż tkwię tutaj, bo inni nie chcą zobaczyć tego, co ja widzę. Znają tylko tradycje i obyczaje latami wtłaczane na siłę do ich głów.

Służące spotkały się wzrokiem, obie blade na twarzach. Księżniczka jakby na powrót stała się potworem przez dziwność jej zachowania, przez śmiałość jej słów. Swym sposobem bycia burzyła święty obraz władzy, jednak pod tym bluźnierstwem kryło się coś, co poruszyło Cruhnus i Alays.

– Czego tak naprawdę chcecie? – zapytała księżniczka. – Harować tu dla cudzej wygody z nadzieją na to, że kiedyś spadnie wam ochłap splendoru?

Cisza. Duttis odstąpiła od okna i stanęła przed służącymi.

– Nie bójcie się. Jestem tylko człowiekiem, tak jak wy.

– Nie, mo… – Tym razem Cruhnus pierwsza przełamała milczenie. – Nie. Nie chciałam tu przyjeżdżać, ale ojciec mnie zmusił. Ja wolałabym zostać w Ghabrat, poślubić jednego z tamtejszych mężczyzn, mieszkać w chacie w lesie i malować obrazy.

– A ja – podjęła Alays. – Chciałabym podróżować. Popłynąć na południe, do ciepłych krain.

– Byłam tam. Byłam niemal wszędzie – rzekła z naciskiem Duttis. – Bargon, Nittin, Dai-Saler. – Jej dłoń wędrowała na wszystkie strony świata. – I wszędzie ludzie cierpią z tego samego powodu. Książęta, hrabiny, magnaci wpleceni w sieć rodzinnych więzi i nieistotnych rytuałów, robiący to, czego się od nich wymaga, a nie to, czego pragną… Przed tym nie można uciec. Nie w tym skalanym niedoskonałością świecie.

Istotnie potwór był częścią jakiejś kabały, lecz teraz nie wydawała się straszna, a wręcz przeciwnie – fascynująca.

– Jest jednak inny sposób… Chcecie go poznać?

Alays i Cruhnus nieśmiało skinęły głowami.

– Odkąd tylko ludzka dusza wyłoniła się z chaosu, poszukiwała czegoś, co przyniosłoby jej absolutne spełnienie. Lecz nie mogła znaleźć go w naturze ani w dziełach, które z tej natury wyrzeźbiła. Uciekała więc do snów i do marzeń, do własnych fantazji.

Służące uważnie słuchały, nieco już uspokojone, powoli zaczarowywane opowieścią Duttis.

– Fantazje to echa przestrzeni, gdzie nie ma już pragnień, gdzie nikt nie jest skazany na łaskę otoczenia, bo staje się otoczeniem, czasem i sprawczą siłą w jednej osobie.

Alays zamknęła oczy. Cruhnus też już powoli odpływała w nieznane, wiedziona słowami księżniczki.

– Każdy może odwiedzić to miejsce. Wystarczy spojrzeć w głąb siebie, by podróżować bez ruchu, by sięgnąć najdalej, a zarazem najbliżej.

Komnata zawirowała i zapadła się w niewielką drobinę. Cruhnus czuła, jakby i ona sama zaczęła się kurczyć, aż została tylko małą kropką. Potem te dwa punkty splotły się w tańcu, z łączącej je eterycznej nici wysnuły się cienie, z cieni wychynęły przestrzenie, w których zakwitł czas i zakwitły kwiaty, wzrosły drzewa i wplotły swe wzorzyste korony w nieboskłon. Las zatętnił ukojeniem, zapalił się słodką ciszą, aż cały rozbłysnął i znów przeistoczył się w Cruhnus, skonfundowaną, siedzącą z szeroko otwartymi oczyma na fotelu w komnacie księżniczki.

– Widzicie teraz? Nasze dusze są fragmentami Boga, elementami mozaiki poszukującymi miejsca, do którego pasują – objaśniała Duttis spokojnym głosem. – Miejsca, do którego wszyscy podróżują sami, choć inni mogą wskazać drogę. Mnie kiedyś ktoś ją wskazał, a ja wskazałam ją wam.

– To było wspaniałe… Ale co mamy teraz zrobić? – zapytała Cruhnus. – Jak wrócić do tego miejsca?

– Po prostu żyjcie – wyjaśniła księżniczka. – Żyjcie i myślcie, bo to miejsce to wy, wasz umysł. Musicie też zająć się zwykłymi sprawami. Nadal gramy w przedstawieniu. Mamy różne role, jednym one pasują, innym nie. Lecz kiedyś ta sztuka się skończy, a wtedy zapomnimy o tym, co działo się na deskach teatru, o wszystkich krzywdach, które jedni bohaterowie wyrządzili drugim. Zrozumiemy, że to była zmyślona opowieść, że teraz nie jesteśmy już aktorami spętanymi przez scenariusz, że teraz jesteśmy już tylko ludźmi. Istotami połączonymi jedną pasją: znajdowaniem samych siebie. Teraz… możecie odejść. Wulbarh na pewno ma dla was zajęcia.

Cruhnus i Alays popatrzyły po sobie, po czym wstały i ukłoniły się zamaszyście.

– Tak, moja pani – powiedziały jednocześnie.

Wyszły, zostawiając uśmiechniętą bestię w komnacie. Z zewnątrz ludzie zdawali się potworami, lecz we wnętrzu każdy z potworów krył własny świat. Świat, który wcale nietrudno było pojąć. Wystarczyło tylko podróżować bez ruchu; zrozumieć siebie, by zrozumieć innych.

Koniec

Komentarze

Ładna miniaturka. Czy jednak zrozumienie samego siebie jest takie proste? Polemizowałabym. ;) Lektura jak najbardziej satysfakcjonująca, może idącą trochę za bardzo w stronę bajki z morałem, jednak pozytywne wrażenie przeważyło. Klikam z przyjemnością.

Podróż w głąb siebie. Świat rozdanych ról, ale marzyć jeszcze w nim wolno póki co, więc wznośmy tą tarczę by broniła nas przed gehenną ziemskiego padołu… Albo niezła “gadka motywacyjna”, taka w stylu Junior Lead HR Managera, zależy jak patrzeć ;-)

“Ja jestem księżniczka, a wy służbą. Pokaże wam sztuczkę, dzięki której wasze położenie wyda się wam atrakcyjniejsze. Fajne, prawda? To dobrze. Wpadnijcie za jakiś czas, porozmawiamy. A teraz idźcie już, robota czeka.”

Pozdrawiam!

 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Ładnie napisany szorcik, z ciekawym “morałem”. Spodobał mi się :)

 

Mam tylko jedno zastrzeżenie, które trochę utrudniało mi czytanie: duża liczba obco brzmiących wyrazów. Przy tak krótkiej formie wydawały mi się przesadą, no ale to moje widzimisię ;)

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

Zgrabny szorciak z morałem i wycinkiem świata pokazanego tak, że nie jest ani zbyt skrótowo, ani zbyt z lekkim odchyłem w stronę przesady. W baśniowej otoczce przekazujesz treści, które może i nie są bardzo bajkowe, ale prawdziwe. I chyba otwierają bohaterkom oczy na coś, co inaczej umknęłoby ich uwadze.

Satysfakcjonująca lektura, więc klikam. I pozdrawiam.smiley

Spodziewałam się, że księżniczka każe dziewczynom wrócić do domu, aby mogły, korzystając z rad władczyni, żyć tak jak pragnęły, ale cóż, tak się nie stało i dwie nowe służące chyba nie będą narzekać na brak pracy na dworze. Czy jednak będą miały czas, aby znajdować siebie…?

 

o wszyst­kich krzyw­dach, któ­rzy jedni bo­ha­te­ro­wie wy­rzą­dzi­li dru­gim. –> …o wszyst­kich krzyw­dach, któ­re jedni bo­ha­te­ro­wie wy­rzą­dzi­li dru­gim.

 

Świat, który wcale nie trud­no było pojąć. –> Świat, który wcale nietrud­no było pojąć.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję za przeczytanie, komentarze i kliknięcia, wskazane błędy poprawiłem :)

W pierwotnym zamyśle służące nie miały zbyt bardzo wyboru, a nawet gdyby Duttis chciała je odesłać, to jej ojciec zapewne by na to nie pozwolił (a nawet jeśli, przy ewentualnym powrocie pewnie rozprzestrzeniłyby się plotki o wygnaniu z dworu i na dziewczynach zaciążyłaby hańba, więc też nieznalazłyby się w najlepszej sytuacji). Ale interpretacja o “gadce motywacyjnej” zaproponowana przez Krara85 też jest ciekawa :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Hmmm. Zbyt wiele się nie dzieje. Chciałabym dowiedzieć się, na czym właściwie polegała podróż bez ruchu. Uruchomienie wyobraźni? Telepatyczne przesłanie obrazów?

Czy tak łatwo znaleźć siebie? Czy może to narzucić osoba z zewnątrz?

Bardzo dużo monologu pani, a to obciąża krótkie opko.

Babska logika rządzi!

@Finkla

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Podróż bez ruchu w założeniu jest kreowaniem własnego wewnętrznego świata przy pomocy wyobraźni, tworzenie ostoi we własnym umyśle, która pozwala na oddzielenie się od problemów doczesności i lepsze zrozumienie samego siebie poprzez medytację nad własnymi marzeniami.

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nastrojowa, smutna, pięknie napisana miniaturka. Nie jestem tylko pewna, czy to przepis na odnalezienie siebie, czy raczej zagubienie siebie. Pogrążenie się w marzeniach, szczególnie jeśli nie ma szans na ich spełnienie, zdrowe nie jest, przeszkadza w rzeczywistym życiu i może prowadzić do frustracji, kiedy rzeczywistość zbyt mocno odbiega od wymarzonego świata.

Najciekawsza wydaje mi się postać księżniczki. Dlaczego była powszechnie uważana za krwawego potwora? Czyżby rozmarzeni ludzie popełniali błędy, za które musieli potem płacić, albo chciali zmienić marzenia w rzeczywistość, za co płacili głową?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Albo niezła “gadka motywacyjna”, taka w stylu Junior Lead HR Managera, zależy jak patrzeć ;-)

O kurde, krar mnie rozwalił tą interpretacją :) Tzw. softskillowe pier…niczenie. Jak dla mnie, również trochę komunizmu przebija ze słów księżniczki. No i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że coś tam było palone. Jest takie opowiadanie LeGuin, Wycieczka do głowy, z tomu Wszystkie strony świata, to opowiadanie skojarzyło mi się z Twoją historią.

Z drugiej strony oczekiwałem, że jednak księżniczka każe te biedne laski ściąć ostatecznie, co byłoby niezłym finałem.

Podsumowując, jestem nieco rozczarowany, czemu dam jeszcze na koniec wyraz zaczepnym pytaniem: a gdzie tu fantastyka?

Che mi sento di morir

Chyba jesteś, Wickedzie, więźniem własnego stylu tworzenia opowieści. Jak nakombinujesz mocno, to jest rozmach, ale czasem hermetyczny. Jak mniej – niby jest zrozumiale, ale brak wtedy tych wszystkich elementów wynikających z rozmachu.

Tu widzę pomysł, z którego można było rozwinąć wiele (i jeśli się nie mylę, jest tu trochę inspiracji komiksami Andreasa). Można, ale został on jedynie szczątkowo zasygnalizowany – i to w sposób, który w zasadzie w ogóle nie mówi o tym, że można z niego sporo wycisnąć – że można i że prawdopodobnie miałeś to z tyłu głowy, domyślam się znając inne Twoje opowiadania.

Niestety, mnie ten konkretny tekst nie przekonał.

 

Edit: z drobnych technikaliów, czysto kosmetycznych:

" Cruhnus czuła, jak jej ręce zaczynają dygotać."

Nadmiarowa spacja przed akapitem.

 

 

Dziękuję za kolejne komentarze :)

@Irka_Luz

Również ciekawa interpretacja postaci księżniczki. W pierwotnym zamyśle było nieco inaczej – to miała być również opowieść o tym, jak wyobrażenia kreują rzeczywistość. Król wcale nie musiał być aż tak krwawym i bezwględnym władcą, jednakże plotki powtarzane przez niezbyt przychylnych koronie mieszkańców prowincji wytworzyły w głowie strachliwej Cruhnus obraz rodziny królewskiej jako potworów. 

@BasementKey

Tu jest raczej low fantasy, fantastyka przejawia się choćby w fikcyjnej krainie. Palone było, i to nie jedno ;)

@Wilk-zimowy

Błąd poprawiłem :) Komiksów Andreasa nie czytałem, jestem raczej mało komiksowym typem, chociaż Papcia Chmiela i Baranowskiego czytałem. Czy jestem więźniem własnego stylu? Myślę, że będą jeszcze teksty, które zaskoczą, i to na różne sposoby. Wszystkich kart jeszcze nie odkryłem, a do ręki co rusz wpadają nowe ;)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Początek nie ma haczyka. Nie wciąga. Jest jakaś kobieta idąca korytarzem, jest dużo bodźców i wiele obcych nazw. Opowiadanie zaciekawiło mnie dopiero od momentu, gdy księżniczka zaczęła mówić. Świat stał się zrozumiały, puzzle pozachodziły na siebie.

Końcówka taka sobie. Jest tu jakaś myśl, próbujesz przemycić morał i aluzje, ale chyba całość jest zbyt krótka, by mogło to do mnie trafić.

Napisane ładnie.

"Wolność polega na tym, że możemy czynić wszystko, co nie przynosi szkody bliźniemu naszemu". Paryż, 1789 r.

@Chrościsko

Dziękuję za przeczytanie, komentarz i bibliotekę :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

No, takie średnie. Nie jestem fanem opowiastek moralno-filozoficznych, ale jeśli już jakieś miałbym czytać, to raczej takie, które nie są wypchane tyloma (w mojej opinii zbędnymi) szczegółami świata przedstawionego… Napisane poprawnie, ale nic ponadto.

Pozdrawiam.

Precz z sygnaturkami.

@Niebieski_kosmita

Również dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Mało treściwe to opowiadanie. I wybacz, proszę, ale jak dla mnie dosyć bełkotliwe i naiwne. Ten motywujący podniosły monolog księżniczki zupełnie mi nie pasuje, jest strasznie sztuczny. Cała sytuacja też jest mocno abstrakcyjna. Dwie nowe służące poznają księżniczkę, która z niezrozumiałych dla mnie powodów ma opinię potwora, a ta od razu, prostu z mostu zdradza im TAJEMNICĘ! Nie kupuję tego.

Ale, żeby nie było, że tylko krytykuję: bardzo podobał mi się fragment dotyczący podróży Cruhnus wgłąb siebie. Ładne to!

@Katiusza

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ładne opowiadanie, ale miałam nadzieję na jakiś mocniejszy finał, chociaż taki, swoją prostotą i w sumie życiowy, też w pewien sposób zadowolił. 

Pozwolę sobie tu zacytować Twoją odpowiedź do wilka:

 

Myślę, że będą jeszcze teksty, które zaskoczą, i to na różne sposoby.

 

Czekam, wypatruję. :)

 

@SaraWinter

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

 

Czekam, wypatruję. :)

Uprzejmię proszę o cierpliwość :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

@Anet

Dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Ładny filozoficzny traktacik ujęty dla niepoznaki w fantastyczną miniaturkę. ;)

klik.

pozdr.

P.

Zwrócić piórko Sowom i Skowronkom z Keplera!

@Rrybak

Dziękuję za komentarz i bibliotekę :)

Those who can imagine anything, can create the impossible - A. Turing

Nowa Fantastyka