- Opowiadanie: Joker246 - Zło

Zło

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Zło

Erik przykucnął za murkiem i ostrożnie wyjrzał. Było bardzo ciemno, ale mimo wszystko zobaczył, że nikt nie czai się na ulicy. Wyszedł z ukrycia i, stawiając powolne kroki, zaczął iść w stronę swojego domu. Mieszkał na końcu tej ulicy, do przejścia zostało mu niecałe dwieście metrów. Rozejrzał się dookoła, ale nic nie przykuło jego wzroku. Zaczął iść dalej, ostrożnie i cicho. Oddychał ciężko, drżał na całym ciele, był śmiertelnie przerażony. Gdyby spotkał Zło…

Coś po prawej stronie huknęło i zaczął szczekać pies. Chłopiec, bez chwili wahania, runął do rosnących przy drodze krzaków i pozostał tam przez chwilę, nieruchomy. Zdawało mu się, że usłyszał kroki, powolne, ale nie tłumione. Ktoś gwizdał… to był on. Zło przechadzało się sąsiednią ulicą. Chłopiec poczekał chwilę, póki kroki nie ucichły w oddali i wyszedł. Z czterech lamp, paliły się już tylko dwie. Zawsze tak było, gdy Zło przechodziło obok. Elektryka szalała, zwierzęta skomlały… ludzie umierali. Chłopiec przemknął za pobliski dom i przywarł plecami do ściany. Wyjrzał na ulicę, ale nie zobaczył Zła. Nie usłyszał też jego kroków. Dom był już niedaleko…

Chłopak ruszył dalej, gorączkowo trąc ramiona, przemarznięte, ale ze strachu, nie z zimna. Raz za razem przechodziły go dreszcze, szczególnie, gdy w pobliżu odzywał się pies. Skomlał i piszczał, jakby ktoś łamał mu wszystkie kości. Ale dom był już niedaleko… czerwone dachówki uśmiechały się do niego z drugiego końca ulicy, wystarczyło tylko…

– Co tu robisz? – warknął półszeptem stary pan Wiggins. Chłopiec drgnął ze strachu i zadarł wysoko głowę, by zobaczyć łysiejącą głowę mężczyzny wychylającą się z okna na pierwszym piętrze. – Czemu nie jesteś w domu?!

– Mój pies poleciał za jakimś kotem, myślałem że szybko go złapię i razem wrócimy do domu! – chłopak rozejrzał się rozpaczliwie. Było bardzo ciemno, mimo dosyć wczesnej godziny. Czar zimowych wieczorów. – Ale boje się, proszę pana. Chyba już go dzisiaj nie znajdę, więc wracam do domu!

– Nie możesz… wiesz co będzie, jak On cię zobaczy, prawda? – mały powoli kiwnął głową. W świetle ulicznych latarni wyraźnie było widać łzy spływające po jego twarzy – Właź do mnie, otworzę ci drzwi. Wrócisz do domu za dnia…

– Ale moi rodzice – uparł się chłopak i niemal krzyknął, gdy coś huknęło po drugiej stronie ulicy, w gęstwinie przy drodze.

Erik puścił się biegiem, nie zwracając uwagi na rozpaczliwe nawoływania staruszka z piętra. Jego własny dom był niedaleko, Zło nie napatoczy się przecież właśnie teraz. Coś po raz drugi głośno huknęło, naraz też odezwał się ten sam pies, co poprzednio. Chociaż wydawało się po niemożliwe, skomlał jeszcze bardziej, niż wcześniej. Erik, płacząc i niecierpliwie strącając łzy, które zaczęły szczypać go w oczy, był już blisko, wyciągnął rękę, by chwycić za klamkę i wbiec do domu. Poczuł zimny metal, zacisnął pięść…

Dom, jakby był na kółkach, odjechał od niego na sto metrów i stanął tam, ponownie nawołując, by chłopiec do niego biegł. Ale Erik stanął w miejscu i przerażonymi oczami patrzył na swój dom z czerwonymi dachówkami. Po prostu odjechał, jakby był kamperem… ale nie był. A to mogło oznaczać tylko jedno!

– Coś nie tak? – zapytał gruby, basowy głos zza pleców chłopaka. Erik poczuł, jak serce podjeżdża mu do gardła, był pewny, że gdyby tylko odkaszlnął, wyplułby je na brudny bruk. – Halo, przyjacielu! Wyglądasz na strapionego. Chcesz do mnie dołączyć?

Erik czuł się jak sparaliżowany, ale jego nogi zaczęły się obracać wbrew jego woli. Chłopiec zaczął ciężko dyszeć, chciał krzyczeć, wrzeszczeć, by ktoś mu pomógł, ale głos uwiązł mu w gardle. A może coś nie pozwalało mu krzyczeć… to samo, co teraz obracało go o sto osiemdziesiąt stopni. Gdy w końcu stanął w miejscu, zobaczył mężczyznę. Był bardzo wysoki, miał może nawet ponad dwa metry. Przy tym musiał sporo ważyć, ale posiadał głównie mięśnie. Twarz miał spokojną, ale jakoś dziwną, jakby… nieobecną. Miał gładko zaczesane do tyłu włosy, czarne jak noc i brodę. Wielką i krzaczastą. Trzymał wielkie dłonie w kieszeni złotego płaszcza, zapiętego pod samą szyje mężczyzny, na ostatni guzik.

– Podejdź tu i pogadamy – zaproponował mężczyzna, ale chłopak nie mógł odmówić. Siła tego głosu i strach, a wręcz istne przerażenie… Zło nie potrzebowało mocy, by ściągnąć Erika do siebie. Chłopak sam do niego podszedł – Usiądziemy?

Erik nawet nie zdołał pokiwać głową. Nie był nawet pewny, czy dziwny chłód w spodniach był potem, czy po prostu nie popuścił. Zło kiwnął lekko palcem, a ławka, stojąca na rogu ulicy, przyleciała do nich z prędkością błyskawicy. Mężczyzna ciężko na nią opadł, po chwili Erik przysiadł na krawędzi, jak najdalej od Zła.

– Powiedz mi, Eriku – chłopiec ukradkiem rzucił mu spojrzenie, ale zaraz spuścił wzrok – Czy twoi rodzice są odpowiedzialni?

– Tak – wychrypiał chłopak natychmiast, chcąc ochronić rodziców. Gardło miał wyschnięte na wiór.

– Chyba jednak nie wpoili ci wszystkich zasad, co? – tym razem chłopak nie umiał odpowiedzieć – Powiedz mi… czy mówili kiedyś o czymś, co nosiło nazwę Godzin Zakazu?

– Tak – ponownie powiedział Erik. Zło nieznacznie się uśmiechnął, zadowolony z odpowiedzi.

– Świetnie! Zatem, popraw mnie, jeśli się mylę, nie powinieneś być teraz w domu? No dobrze, weźmy się za to z innej strony. Powiedz mi, czym są Godziny Zakazu, Eriku.

– To… to jest… mówili… – Erik chciał złożyć na szybko jakieś sensownie zdanie, ale w jego głowie panował chaos. Naraz wymyślał plan ucieczki i starał się to ukrywać. Zło chyba był niepocieszony takim obrotem spraw. Przysunął się nieznacznie do chłopca, a jego twarz wykrzywiła się nieco w groźnym grymasie.

– Chciałbym, Eriku, żebyś ze mną porozmawiał. Będziesz odpowiadał na pytania… po dobroci? – Erik skwapliwie pokiwał głową i odetchnął głęboko – Świetnie! To pierwszy krok do tego, żebyśmy zostali przyjaciółmi! Więc? Czym są te Godziny?

– To… to znaczy… – na widok miny Zła, chłopak natychmiast się opamiętał – Godziny Zakazu nie pozwalają nam chodzić po ulicach miasta od godziny dwudziestej do szóstej rano. Za dnia za to nie ma żadnych ograniczeń względem przemieszczania się.

– Kto chciałby robić coś po nocach, prawda? – Zło zaśmiał się. Jego śmiech brzmiał jak warczenie wściekłego psa – Tylko bandyci i ludzie, którzy chcą coś ukryć. Jak więc widzisz, dbam o to miasto jak o własny dom! Odkąd tu jestem, a jestem tu bardzo długo, dłużej niż możesz sobie wyobrazić, to właśnie wasze miasteczko ma najniższy wskaźnik przestępczości na całym świecie! Jesteście dumni z takiego wyniku?

– Z pewnością.

– Ale życie w dobrobycie wymaga poświęceń. Dlaczego więc opuściłeś nocą swój dom? – jego głos zmienił się. Z przyjacielskiego i pełnego otuchy stał się zimny i bezwzględny. Erik poczuł, jak wzbierają w nim mdłości – Dlaczego?!

– Bo mój pies się zgubił! – wykrzyknął chłopak i zaczął łkać. Płakał bardzo głośno, ale po chwili nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku. Jakby ktoś go po prostu przyciszył. Zło w zamyśleniu spoglądał na przerażonego chłopca.

– Twój pies, mówisz? – Erik powoli pokiwał głową – Chciałeś go… odnaleźć? Sprowadzić do domu? – chłopak potwierdził to wszystko – Ale wiesz, że gdybym złamał własną zasadę, przegrałbym. A to miasto… potrzebuje mnie, Eriku!

Siedzieli w milczeniu. Erik kątem oka widział, jak Zło zaciska i otwiera swoje wielkie pięści. Jego twarz nic nie wyrażała, chociaż może… złość. Fascynacje. Pragnienie!

– Eriku – jego głos był taki beznamiętny, że Erik krzyknął głośno. Nikt go nie usłyszał – Uważasz się za dobrego chłopca?

– Błagam – powiedział chłopiec, patrząc prosto w ciemne oczy Zła – Błagam, proszę pana. Nie chcę umierać, a moi rodzice… będą bardzo smutni, jeśli nie wrócę już do domu. Wybaczy mi pan? Nigdy więcej nie opuszczę domu w czasie Godzin, przyrzekam!

– Czy byłeś dobrym chłopcem?

– Tak sądzę…

Zło popatrzył na głowę Erika, a na jego twarzy pojawił się ohydny uśmiech. A twarz zaczęła się wydłużać i wydłużać i wydłużać, aż zamieniła się w wielką paszczę. Erik wrzasnął przerażony i zerwał się na równe nogi. Co sił w nogach pognał w stronę domu o czerwonych dachówkach, ale ziemia wręcz uciekała mu spod stóp, jakby biegła w innym kierunku. Chłopiec nagle skręcił w lewo i wskoczył w krzaki przy drodze. Wyskoczył z nich w ostatniej chwili, na sekundę zanim stanęły w płomieniach. Wbiegł za róg jakiegoś starego domu i przylgnął do ściany. Zrobiło się cicho.

Żadnego kroku, żadnego słowa, nawet drobnego wiatru. Pot strumieniami lał się z Erika, jego serce waliło, jakby ruszane młotem pneumatycznym. Ale starał się oddychać jak najciszej się dało… może Zło nie umie patrzeć przez ściany.

– Eriku – odezwał się zimny głos, jakby we wnętrzu jego głowy. Chłopiec padł na kolana i zatkał uszy, ale nic to nie pomogło – Nie chowaj się przede mną, proszę. Jesteś grzecznym chłopcem, więc wiesz, że musisz zapłacić na swoją zbrodnię! Złamałeś prawo, Eriku. Jesteś… przestępcą!

– Nie! – wrzasnął Erik i usłyszał śmiech Zła. Zlokalizował go, jak mógł być taki głupi!

Chłopiec zerwał się szybko i pobiegł za następny budynek. Zło wyrósł przed nim, niczym drzewo. Śmiał się, tak głośno się śmiał. Erik odwrócił się na pięcie i pognał z powrotem na ulicę, cudem unikając lecącego w jego stronę metalowego kija. Wybiegł na ulicę i zaczął biec do swojego domu. Jeśli będzie wystarczająco szybki…

Zło złapał go za ramię i obrócił do siebie. Nie był teraz mężczyzną. Przypominał wielkiego, owłosionego robala z wielką paszczą i rzędem białych, ostrych kłów. Uśmiechał się, to na pewno.

– Eriku – warknął, oblizując wargi wielkim, sinym językiem – Tak dawno nie jadłem. Nikt nie chce opuszczać domów po dwudziestej… dobrze, że rodzice cię nie nauczyli o mnie więcej!

– Puść mnie – zapłakał Erik – Błagam, chcę żyć! Czemu jesteś taki zły?

– Czemu? – robal udawał, że myśli, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej – Kto mi zabroni?

*

– Kochanie, to nie jest dobry pomysł – powiedziała ostatni raz kobieta, ale mężczyzna tylko potrząsnął głową, przerywając jej wypowiedź.

– On tam jest, na zewnątrz! – krzyknął i narzucił na siebie kurtkę – Nie pozwolę, żeby to… coś… go dopadło.

– A jeśli dopadnie i ciebie?

– Nie dopadnie!

Nim zdążyła zaprotestować, mężczyzna wybiegł na zewnątrz.

Nie zrobił kilku kroków, nim dostrzegł siedzącego na ławce mężczyznę. Miał na sobie złoty płaszcz i oblizywał się, jak po dobrym posiłku. Mężczyzna kucnął za krzakiem i przez chwilę patrzył z nienawiścią na Zło. Chciał go napaść, udusić, pociąć na kawałki! Prawie się zdecydował…

Cicho wrócił do domu, by Zło go nie dostrzegł. Oblizywał się z taką namiętnością… był już po posiłku.

 

Koniec

Komentarze

Horror, powieści, opowiadania grozy są u mnie ulubionym gatunkiem. Sam nie lubię ich pisać. Po prostu w tym nie gustuję, ale czytać, owszem. 

Muszę od razu na wstępie powiedzieć, że sam popełniam wiele błędów i dopiero zaczynam swoją przygodę z pisaniem różnych historii, ale chciałbym jednak napisać co według mnie tutaj zabrakło, a co mi się podobało – bo i były takie momenty. 

Staram się czytać dużo. Nie zawsze mi to wychodzi, ponieważ staram się szlifować swój warsztat, ale jak można trenować pisanie mało czytając? Nie da się. Ale kiedy czytam opowieść, jeśli jest fajnie napisana to widzę ją przed oczami. Czytając twoje opowiadanie miałem to samo. Potrafiłem sobie wyobrazić główną postać oraz czarny charakter. Nawet i okolicę. Więc to na plus.

Jednak moim zdaniem mało wiem. Mało wiem trochę na temat tej historii. Niby są przedstawione pewne zasady i jest pewien “strażnik” . Wszyscy się go boją, bo jak ktoś złamie przepisy to zostanie zjedzony? Ja bym postarał się o lepszy wstęp. Bardziej wprowadzający w historię. Bardziej chodzi mi o powstanie tego “Zła”

 Ostatnią rzeczą jaka mi się nie podobała to, że po prostu nie czułem tego strachu. Fakt. Ten gatunek wydaję się ciężki do pisania, więc nie oczekuję za wiele. Drugim jednak faktem jest to, że wciągnąłem się mimo wszystko w tą historię. Trochę moim zdaniem jest za krótka. 

Powodzenia i pisz dalej!

Serdeczne dzięki za komentarz i również życzę powodzenia w pisaniu!

Opowiadanie jest bardzo fajne. Nie lubię horrorów – oglądać, czytać, tym bardziej pisać, ale czytało się dobrze. Może dlatego że jest krótki albo po prostu lekki. Tak czy siak czerpałam przyjemność z lektury. No więc fabuła i styl na plus i wiem, że może być tylko lepiej. Jedyne, czego mi brakowało, to wspomnianego już wyżej tła fabularnego. Lubię krótkie formy, ale żeby taka forma była dobra nie wystarczy mała ilość znaków. Po prostu byłam ciekawa historii tego Zła. Ja piszę opka na powyżej 20k, bo nie umiem kondensować treści :)

Jeszcze coś. Nie stawiasz czasem kropek i zdarza ci się źle zapisać dialog. To co wyłapałam: 

 

– Mój pies poleciał za jakimś kotem, myślałem że szybko go złapię i razem wrócimy do domu! – Chłopak rozejrzał się rozpaczliwie.

Chłopak powinien być z dużej litery, ponieważ nie jest to czynność gębowa jak powiedzieć, zażartować itd.

 

– Nie możesz… Wiesz, co będzie, jak On cię zobaczy, prawda? – Mały powoli kiwnął głową. W świetle ulicznych latarni wyraźnie było widać łzy spływające po jego twarzy. – Właź do mnie, otworzę ci drzwi.

 

– Podejdź tu i pogadamy – zaproponował mężczyzna, ale chłopak nie mógł odmówić. Siła tego głosu i strach, a wręcz istne przerażenie… Zło nie potrzebowało mocy, by ściągnąć Erika do siebie. Chłopak sam do niego podszedł. – Usiądziemy?

 

– Powiedz mi, Eriku.Chłopiec ukradkiem rzucił mu spojrzenie, ale zaraz spuścił wzrok. – Czy twoi rodzice są odpowiedzialni?

Jak napisałam jest poprawnie, ale nie wiem, czy nie mogłoby być również: – Powiedz mi, Eriku – chłopiec ukradkiem rzucił mu spojrzenie, ale zaraz spuścił wzrok – czy twoi rodzice są odpowiedzialni?

Wydaje mi się, że wstawka pomiędzy dialogami mogłaby być wtrąceniem, ponieważ dwie części tego dialogu są mocno powiązane. Takie wtrącenie pisze się z małej litery bez kropki i dalsza część dialogu również jest z małej litery. Typu: – Czy mógłbyś – zaczął ostrożnie – podać mi sól? No ale nie jestem pewna, ponieważ mówi Zło, a chłopiec rzuca spojrzeniem. Gdyby to Zło rzucało spojrzeniem, jak najbardziej ta druga wersja.

 

– Chyba jednak nie wpoili ci wszystkich zasad, co? – Tym razem chłopak nie umiał odpowiedzieć. – Powiedz mi… czy mówili kiedyś o czymś, co nosiło nazwę Godzin Zakazu?

 

– To… to znaczy… – Na widok miny Zła, chłopak natychmiast się opamiętał. – Godziny Zakazu nie pozwalają nam chodzić po ulicach miasta od godziny dwudziestej do szóstej rano.

 

– Kto chciałby robić coś po nocach, prawda? – Zło zaśmiał się. Jego śmiech brzmiał jak warczenie wściekłego psa. – Tylko bandyci i ludzie, którzy chcą coś ukryć.

 

– Ale życie w dobrobycie wymaga poświęceń. Dlaczego więc opuściłeś nocą swój dom? – Jego głos zmienił się. Z przyjacielskiego i pełnego otuchy stał się zimny i bezwzględny. Erik poczuł, jak wzbierają w nim mdłości. – Dlaczego?!

 

– Twój pies, mówisz? – Erik powoli pokiwał głową. – Chciałeś go… odnaleźć? Sprowadzić do domu? – Chłopak potwierdził to wszystko. – Ale wiesz, że gdybym złamał własną zasadę, przegrałbym. A to miasto… potrzebuje mnie, Eriku!

 

– Eriku.Jego głos był taki beznamiętny, że Erik krzyknął głośno. Nikt go nie usłyszał. – Uważasz się za dobrego chłopca?

 

– Błagam. – powiedział chłopiec, patrząc prosto w ciemne oczy Zła. – Błagam, proszę pana. Nie chcę umierać, a moi rodzice… będą bardzo smutni, jeśli nie wrócę już do domu. Wybaczy mi pan? Nigdy więcej nie opuszczę domu w czasie Godzin, przyrzekam!

 

– Eriku – odezwał się zimny głos, jakby we wnętrzu jego głowy. Chłopiec padł na kolana i zatkał uszy, ale nic to nie pomogło. – Nie chowaj się przede mną, proszę.

 

– Eriku – warknął, oblizując wargi wielkim, sinym językiem. – Tak dawno nie jadłem.

 

– Puść mnie – zapłakał Erik. – Błagam, chcę żyć! Czemu jesteś taki zły?

 

– Czemu? – Robal udawał, że myśli, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Kto mi zabroni?

 

– On tam jest, na zewnątrz! – krzyknął i narzucił na siebie kurtkę. – Nie pozwolę, żeby to… coś… go dopadło.

 

Widzisz, o co mi chodzi? Pozjadałeś mnóstwo kropek :)

 

Powodzenia! :) 

Nie wysyłaj krasnoluda do roboty dla elfa!

LanaVallen dzięki za komentarz i wskazówki. Rzeczywiście trochę tych kropek brakło. Jak najszybciej to poprawie. I cieszę się, że ci się podobało.

Nastrojowo prowadziłeś fabułę; ulica i okolice, w których mieszkał chłopak z rodzicami, wyraźnie przedstawiłeś. Podczas czytania tego opowiadania wyczuwa się nastrój osaczenia, którego doświadczał główny bohater.

 

Uwagi do rozważenia:

w tekście jest:

 

– Ale moi rodzice – uparł się chłopak i niemal krzyknął, gdy coś huknęło po drugiej stronie ulicy, w gęstwinie przy drodze.

Dwa podobne słowa blisko siebie.

 

Można poprawić na:

 

– Ale moi rodzice – uparł się chłopak i niemal krzyknął, gdy coś huknęło w gęstwinie po drugiej stronie ulicy.

w tekście jest:

Chociaż wydawało się po niemożliwe,

można poprawić na:

Chociaż wydawało się to niemożliwe,

 

w tekście jest:

Za dnia za to nie ma żadnych ograniczeń względem przemieszczania się.

Dziwne powtórzenie, można poprawić na:

Natomiast za dnia, macie pełną swobodę przemieszczania się.

albo

Tylko od rana do wieczora każdy mieszkaniec może bezpiecznie przechadzać się ulicami.

 

To tyle co udało mi się zauważyć,pozdrawiam.

Dzięki, postaram się jak najszybciej poprawić błędy.

Cześć, 

Przeczytałem i nie czułem dreszczyku, a to pewnie dlatego, że nie utożsamiałem się z chłopcem. 

Moim zdaniem czytelnik boi się w horrorach bo się utożsamia z kimś.

Pełno błędów i niestety większość wynikająca z braku przeczytania kilkukrotnego swojej pracy.

Niedopuszczalne powtórzenia. Wpadło mi słowo wielki/wielka → wielokrotnie nawet 2 razy w jednym zdaniu. Ogólnie lubię powtórzenia i uważam, że budują rytm, ale tutaj nie wynikały z rytmu tylko braku pracy nad tekstem.

 

Pozytywy:

  1. przeczytałem do końca więc coś w tym było, coś wzbudziło ciekawość
  2. nastrój ok
  3. plastyczność opisów

Pozdrawiam, 

BS

 

Jak na mój gust, brakło trochę horroru w tym horrorze. Opis trzęsącego się ze strachu chłopca, zatrzymanego przez pana Zło, który jest nie wiadomo czym i nie wiadomo skąd się wziął, w dodatku nie wiadomo dlaczego terroryzuje miasto – z jednej strony zabrania wychodzić w nocy, a z drugiej cieszy się, że gdy kogoś spotka, będzie miał co jeść – to dla mnie trochę za mało.

Wykonanie, zwłaszcza zapis dialogów, mogłoby być lepsze. Tu znajdziesz wskazówki, jak poprawnie zapisywać dialogi: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/

 

wy­cią­gnął rękę, by chwy­cić za klam­kę i wbiec do domu. ―> …wy­cią­gnął rękę, by chwy­cić klam­kę i wbiec do domu.

 

by ktoś mu po­mógł, ale głos uwiązł mu w gar­dle. A może coś nie po­zwa­la­ło mu krzy­czeć… ―> Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

Był bar­dzo wy­so­ki, miał może nawet ponad dwa metry. Przy tym mu­siał sporo ważyć, ale po­sia­dał głów­nie mię­śnie. Twarz miał spo­koj­ną, ale jakoś dziw­ną, jakby… nie­obec­ną. Miał gład­ko za­cze­sa­ne… ―> Lekka miałoza.

 

Wiel­ką i krza­cza­stą. Trzy­mał wiel­kie dło­nie w kie­sze­ni zło­te­go płasz­cza, za­pię­te­go pod samą szyje męż­czy­zny… ―> Powtórzenie. Literówka. Zbędne dopowiedzenie – czy rzeczony mężczyzna mógł mieć płaszcz zapięty pod sama szyję kobiety?

Proponuję: Wiel­ką i krza­cza­stą. Trzy­mał dło­nie w kie­sze­ni zło­te­go płasz­cza, za­pię­te­go pod samą szyję

 

– Po­dejdź tu i po­ga­da­my – za­pro­po­no­wał męż­czy­zna, ale chło­pak nie mógł od­mó­wić. ―> Chyba miało być: – Po­dejdź tu i po­ga­da­my – za­pro­po­no­wał męż­czy­zna, a chło­pak nie mógł od­mó­wić.

 

cho­ciaż może… złość. Fa­scy­na­cje. Pra­gnie­nie! ―> Literówka.

Bo nie wydaje mi się, aby twarz Zła wyrażała kilka fascynacji.

 

Nie zro­bił kilku kro­ków, nim do­strzegł sie­dzą­ce­go na ławce męż­czy­znę. ―> Nie zro­bił nawet kilku kro­ków, gdy do­strzegł sie­dzą­ce­go na ławce męż­czy­znę. Lub: Nim zrobił kilka kroków, do­strzegł sie­dzą­ce­go na ławce męż­czy­znę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Pomysł jest, trochę brakuje Ci umiejętności budowania klimatu. Nie miałam poczucia narastającego lęku. Może dlatego, że od razu przechodzisz do rzeczy. A na dodatek czytelnik nie wie, co się właściwie dzieje, kim jest pan Zło, czemu właściwie ustalił taką godzinę, skoro potrzebuje posiłku z ludzi. I czemu właściwie rodzice pozwolili chłopcu wyjść z domu.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Joker246 – nie będę kopiować przedpiśców (powtórzenia, literówki, itd.), więc wspomnę, że na portalu fantastyka.pl istnieje możliwość umieszczenia swojego tekstu na “betaliście”. Wtedy nie widzą go wszyscy, a jedynie wybrane osoby, które będą betować Twój tekst, czyli wskazywać błędy, komentować co im się podobało lub nie, nad czym warto pracować. I gorąco polecam Ci umieszczenie kolejnego opowiadania na betaliście, bo można się bardzo wiele nauczyć właśnie w taki sposób. A kiedy opowiadanie będzie już wyglądało tak, jak powinno, wtedy można udostępnić je pozostałym czytelnikom.

Sam pomysł na opowiadanie nawet mi się podobał, nie przeszkadzają mi niedopowiedzenia, nie muszę wiedzieć “kto, co i dlaczego”, bo tekst tworzy zamkniętą całość, w dodatku tworzoną dla klimatu. Potrafiłam sobie wyobrazić opisywane przez Ciebie sceny, podobała mi się zwłaszcza przemiana Zła w robala (scary!). Ale jednak do wystraszenia czytelnika jeszcze trochę brakuje. Pisz, trenuj, ćwicz, czytaj i rozwijaj się :)

Wiele już został powiedziane, wypada mi się zgodzić. Spory potencjał, fajnie zarysowałeś klimat, ogólnie mi się podoba. Dobrze wypadła taka swoista beznadzieja, charakterystyczna dla horrów/thrillerów – brak możliwości dostania się do domu przez chłopca, wycofanie się ojca Erika ze spotkania ze Złym.

 

Tytuł dodatkowo przywodzi mi na myśl dwie godne polecenia pozycje: Zło i Zły.

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka