– Tato…?
– Tak?
– Skąd się biorą dzieci?
– Mówiłem ci już – zazgrzytał zębami podczas majstrowania przy drewnie. – Znajdują je w jaskiniach i przynoszą do domów bociany. Kiedy byłaś mała, z tyłu głowy miałaś nawet jego ugryzienie.
– Ale już nie jestem. I nie wierzę w te bajki! – zamanifestowała. Zabrakło tylko złowieszczego przytupu.
Ojciec westchnął. Odłożył młotek szewski na stół roboczy, pochylił się, chwycił za nogę taboretu stojącego obok i przysunął go do siebie.
– Usiądź, Anno. – Poklepał siedzisko.
Podwinęła ona czarną, kwiecistą spódnicę z fartuchem zawiązanym z lewej strony i zrobiła, jak ojciec powiedział. Młode to dziewczę. Gorset jeszcze długo nie będzie przynosić owoców, toteż twarz rzucała się w oczy najbardziej, a jej były wielkie i zielone jak porastające mchem pnie grabów.
– Z lasu – odpowiedział na wcześniej postawione pytanie, będąc śmiertelnie poważnym i nachylając się nad córką. – Nie wszystkie, ale ty stamtąd jesteś.
– Nie wierzę. – Na moment odwróciła wzrok i prychnęła, poniekąd poirytowana. Ale doskonale wiedziała, kiedy ojciec rzecze kłamstwa, a kiedy prawdę.
– Na własne oczy widziałem, jak zostawiał cię u progu.
– Kto?
– Król.
– Wilhelm?
– Nie – odpowiedział stanowczo. – Król z lasu.
Zapadła chwila ciszy. Z zewnątrz dochodziło ujadanie psa. Nikt się nie przejął.
– Jak wyglądał?
– Nosił koronę.
– To jak każdy król – wtrąciła ze słusznością Anna.
– I wlókł za sobą płaszcz.
Anna mruknęła.
– Mówił coś? Jak mnie zostawiał? – zapytała wyraźnie stropiona.
– Niewiele – spuścił wzrok i położył dłonie na udach.
– Matka też go widziała?
Ojciec zamilkł, ale znów zaczął wodzić oczami po swojej latorośli.
– Nie lękaj się, kiedy sama go zobaczysz.
– Ale kazałeś nie chodzić mi po lesie samej – dodała, podnosząc powieki.
– I właśnie dlatego jesteś moją bystrą dziewczynką – rozświetlił się i wtem wyjrzał przez okno piwniczne, a zaraz potem skierował wzrok z powrotem na córę – Już późno. Wracaj na górę, pościel miejsce do spania i się połóż.
Anna nie była pewna, czy usłyszała satysfakcjonującą odpowiedź, wobec tego parę razy zawahała się, zanim poskromiła ciekawość i wróciła do swojego pokoju.
Nazajutrz ojciec Anny rąbał kłody za domem, a na horyzoncie, gdzie zaczynał się las – jawił się także elfi król. Następnego ranka obudził się jak gdyby nigdy nic.
Anna też go widziała.