- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Gadałem z diabłem w Polsce B, wszystko będzie git

Gadałem z diabłem w Polsce B, wszystko będzie git

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Gadałem z diabłem w Polsce B, wszystko będzie git

Odzyskuję świadomość – jebie tu jaraniem trzeciego sortu uprawianym pod lampą metalohalogenkową o barwie światła 5000K. Adrian, właściciel tego towaru, zawinął się już pewnie dawno temu, ale jego smród został. Ja też zostałem, bo to moja chata.

Otwieram wolno oczy – boję się, co zobaczę wokół. Powieki rozklejają się niesymetrycznie, muszę przetrzeć prawą. Sypialnia jest w jako-takim stanie, coś się rozlało na dywanie. Podnoszę się i coś innego zatrzymuje mój łeb, ból przychodzi dopiero po chwili. Narasta jak skurwiel, ale zaraz ucieka, jakby nic się nie stało. Sajdy po ciągu fenta? Możliwe. Uderzyłem się o szafkę nad łóżkiem, mam ten lokal od niedawna i często o tym zapominam. Macam głowę – guz będzie wielki.

Szukam chwilę telefonu. Trochę panikuję, gdy nie ma go na szafce nocnej ani na podłodze, ale znajduje się pod jakąś skarpetą. Mój palec jest tak brudny, że nie mogę odblokować na odcisk – muszę użyć wzoru, który z trudem udaje mi się przypomnieć. Coś w rodzaju pentagramu, no nieważne.

Dwieście pięćdziesiąt powiadomień, ponad połowa z YouTube’a, kilkanaście z SoundClouda. Nie na darmo zrobiliśmy imprezę z okazji wypuszczenia klipu. Wyjebało nas, kurwa, w kosmos. Pięćdziesiąt koła na SC, a sam klip dobił ma w tym momencie prawie sto tysięcy. W jednej chwili znika cała faza i zmęczenie. Udało się, cholera!

Piszę do mojego ziomka, pseudonim „młodyartek”.

 

mati: bracie udało nam się

 

Wyświetla, ale nie odpisuje. Mija chwila, a ja patrzę się tępo w telefon. W końcu zaczynają tańczyć te trzy messengerowe kropki i przychodzi wiadomość. Dość, powiedziałbym, frapująca.

 

artek: smutno mi. mogę wbić???

mati: syf na chacie jak chuj

artek: i co z tego stary sprawa jest pilna

 

Wzruszam ramionami. Umyję się, zanim przyjdzie, może zjem jakąś bułkę.

Nagle czuję, jak mi się cofa wszystko z żołądka. Gdzie jest kibel? Tam.

Wyścig: start.

 

*

 

– O której poszedłeś?

– Wcześnie, chłopie, nie mogłem tu wytrzymać… Coś mi odpierdala ostatnio…

Siedzimy w tak zwanym salonie, czyli jednocześnie w kuchni. Patrzę na niego i nie rozumiem, w czym rzecz, więc muszę podpytać.

– A co jest?

– Nie wiem… – Wzdycha głęboko. – To nie jest jedna sprawa, stary. To jest wiele spraw. Włączałeś ostatnio telewizor?

– Ni chuja. Widzisz tu jakiś telewizor? Miałem kupić, ale nie mam czasu.

– Wiesz, co się odpierdala w Stanach? Portland, Kenosha…

Co on gada, kurwa, jakieś zaklęcia?

– Nie wiem, co ty do mnie mówisz.

– Chaos, stary. Zamieszki i tak dalej, bo policja zabija ludzi… A o pandemii wiesz?

Nic nie mówię, po czym kręcę wolno głową.

– Nie pierd-…

– Żartuję, Artek – uspokajam. – Żartuję.

– Już myślałem, że ci łeb usmażyło, chłopie. Jak ten dziadek z filmu „my brain is fried” na YouTube.

– Jeszcze nie.

– Ale rozumiesz, o co chodzi, nie? Świat jest na skraju przepaści. Coś się dzieje konkretnego, zachód jest na krawędzi, ludzie oszaleli, wszystko naraz wybuchło, zaraz umrzemy, a ze wschodu nadciąga wojna, mój Boże!!!

Zastanawiam się, od czego ma tak przekrwione oczy. Może faktycznie od smutku, a nie jarania.

– I co z tego? – pytam głupio.

Bierze ten podarty, śmierdzący plecak, który przytargał tu ze sobą, i wyciąga z niego nie lepiej wyglądającą książkę. Ogromną, zakurzoną kobyłę.

Chuj jeden wie, co jest napisane na okładce.

– Księga Świętej Magii Abramelina Maga – mówi Artek.

Niezły towar.

– I co to robi?

– W środku jest opis rytuału, w którym przywołujesz swojego anioła stróża, i możesz poprosić go o cokolwiek. Co chcesz.

– No i co dalej?

Dostrzegam szaleństwo w jego oczach.

– Tupac Amaru Shakur – szepcze. – On by to wszystko zakończył. On by zaprowadził pokój na świecie. Ale żeby to zrobić, musielibyśmy pościć przez sześć miesięcy, powstrzymać się od współżycia, środków psychoaktywnych, przygotować mój dom na wsi do…

– Wypierdalaj, Artek – przerywam. – Ja już nie wytrzymuję, a ty mi jeszcze dokładasz. Bądź człowiekiem.

 

*

 

Lęki nocne to bardzo głupia, polska nazwa na fenomen, który po angielsku nazywają night terror. Wstaję z łóżka i przeżywam jakąś absurdalną halucynację, chodząc po pokoju. Trzęsę się cały, zimno mi na przemian i gorąco. Świat faktycznie stoi nad przepaścią. Artek miał rację – zaraz naprawdę umrzemy. Niesamowite.

Istota, która się ze mną kontaktuje, zna odpowiedzi na wszystkie pytania – ma też rozwiązanie każdego problemu. Jedyne co muszę zrobić, to…

 

*

 

– Nie sześć miesięcy, a dwa tygodnie. I tak długo. Powstrzymamy się od współżycia, ale nie powstrzymamy się od środków psychoaktywnych.

– No… w porządku. To przyjeżdżaj.

Artek zawsze był zgodny.

 

*

 

Wieś Artka i chałupa jego zmarłych dziadków to naprawdę inny wszechświat. Nienawidzę, kurwa, miasta – jakiegokolwiek. Przyjeżdżając tu, mam ochotę wypowiedzieć umowę najmu. Kocham kurki, koguty, krowy na łące nieopodal i smród gówna.

– Masz kredę?

– Mam, zaraz rysujemy.

Przez ostatni tydzień nic nie jadłem, a teraz będę rysował krąg magiczny. I tak się żyje – ale ledwo co. Ssie jak cholera.

Postępuję zgodnie z instrukcjami. Nie możemy już wyjść poza ten krąg. W oryginale jest wiele tygodni przygotowań, ale ja dostałem informacje, żeby to wszystko skrócić. Teraz wszystko jest szybsze, starożytni magowie nie przewidzieli takiego wzrostu tempa życia. Pewnie gdyby żyli teraz, to opracowaliby rytuał na jedno kliknięcie.

Zostało więc tylko sześć dni. Coś się powinno zaraz dziać.

 

*

 

Dzień drugi od narysowania kręgu: wielki szczur znaleziony martwy w kiblu.

– Dlaczego chcesz zbawić wszechświat? – pytam Artka. – W końcu jest lepiej, wybijamy się, a ty komplikujesz.

– Nie wiem.

 

*

 

Dzień szósty: wszystkie krowy na łące leżą brzuchami do góry. Nikt po nie nie przychodzi.

 

*

 

Potężne siły zaczynają działać, kiedy wypijam z kieliszka swoją własną krew. Smakuje jak kodeina po ekstrakcji z Antidolu – tylko ta myśl przechodzi przez moją głowę, nim pandemonium uderza w domek. Światło gaśnie, potężna wichura trzęsie całą wsią. Moja morda jest sparaliżowana lodowatym, niespodziewanym wiatrem.

– Widzisz to? – Artek pokazuje na cień, który materializuje się w pomniejszym magicznym kręgu. Mam nadzieję, że dobrze go wcześniej narysował. – Musisz mu powiedzieć, stary. Musisz przekazać mu swoją prośbę. Tupac Amaru Shakur. Tupac Amaru Shakur.

Z trudem odwracam twarz w jego kierunku i pokazuję na swoje martwe usta, a później na kredę, którą on dalej ma w ręku.

– Napiszesz mu? Dobra, to napisz.

Biorę do ręki kredę i kreślę litery na podłodze. Teraz dopiero widzę, jak wielka jest postać – jak ogromny jest nasz niezwykły, cudowny gość.

Wskrześ

– Tupac Amaru Shakur, Tupac…

XXX…

– Co ty, kurwa, robisz? Tupac Amaru Shakur…

Tenta

– Tupa-…

cion

Wszystko zamiera, Artek znika. Widzę tylko anioła stróża – wielkiego, kosmicznego wojownika. Uśmiecha się do mnie.

– Jak sobie życzysz – mówi piskliwym głosem.

I ucieka do swoich zajęć.

Telefon mi brzęczy, zaraz chyba wybuchnie. XXX żyje – piszą ludzie. Wstał z grobu. Włącz wiadomości.

Ale Artek nie żyje. Chyba. Jebany truskulowiec.

W sumie nie dziwne – jak na tak krótki rytuał, to i tak było mało komplikacji.

Koniec

Komentarze

No i mamy pierwsze opowiadanie konkursowe na “RAPort”, co mnie ogromnie cieszy “ :)

 

Na razie się nie wypowiem, co o nim sądzę i jak je odbieram. Napiszę jedynie: moty fantastyczny jest, motyw rapowy również, choć miałem w pewnym momencie wątpliwości, ale końcówka je rozwiała i wyprowadziła mnie z błędu.

 

No i zostawiam jeszcze coś takiego. Bo jestem j*any oldskulowiec/truskulowiec a podlinkowany kawałek jest adekwatny do fabuły.

 

Pozdrawiam :)

Q

Sypialnia jest w jako-takim stanie, coś się rozlało na dywanie.

Dobry flow

 

Eee… jak na opowiadanie o rapie, to bardzo mało w nim rapu i całej otoczki kultury hiphopowej. Nie ma tu slangu, nie ma tu lansu, nie ma tu jojczenia na ciężkie dzieciństwo ani szastania zielonymi (do wyboru wersja polska i amerykańska), samego rapu też tu nie ma. Można byłoby podstawić pod Tupaca… kogokolwiek sławnego, choćby Michaela Jacksona. 

Fabuła sama w sobie bardziej jal zaczątek jakiejś historii, niż sama historia, a tytuł był taki obiecujący. 

Bardzo mi się podoba :)

 

Ja widzę całkiem fajną otoczkę, choć może taką ugrzecznioną i bardziej na miarę bogatego społeczeństwa. Ale klimat poczułem. Plus za ukazane absurdy współczesnego świata: gonienia za hajsem, fejmem, relacji z ziomkami, spraw społecznych typu BLM, mistycyzmu vel domorosłej magii oraz na koniec specyficznej relacji z idolami. To ostatatnie, zwłaszcza w kontekście końcówki, baaardzo fajnie rozegrałeś, drogi anonimie :D Choć w kontekście wydarzeń w USA, pewnie ja bym myślał o wskrzeszeniu Martina Luthera Kinga ;)

 

IMO, historia ma początek, rozwinięcie i koniec. Mi się to spina.

 

Wstrzymuję się na ten moment z gwiazdkami, będę jeszcze czekał na kolejne konkursowe teksty. Ale jako się rzekło, me gusta ;)

 

Na koniec podrzucam jeden z moich ulubionych utworów XXXTentetacion, zachęcam, drogi anonimie, do podzielenie się Twoim ulubionym utworem ;)

 

Kilka uwag do samego tekstu:

 

Narasta jak skurwiel, ale zaraz ucieka, jakby nic się nie stało

 

– moze naiwne pytanie: dlaczego skurwiel narasta? Kim/czym w tym wypadku jest skurwiel?

 

Uderzyłem się o szafkę nad łóżkiem, mam ten lokal od niedawna i często o tym zapominam.

 

– składnia do poskładania: zapominam o czym? O szafce czy o tym, że mam lokal od niedawna?

 

Trochę panikuję, gdy nie ma go na szafce nocnej ani na podłodze, ale znajduje się pod jakąś skarpetą.

 

– to “znajduje się” nie gra mi. Może "w końcu znajduje się"? Nie wiem, czy to rytmu nie zakłóci, pomyśl.

 

Pięćdziesiąt koła na SC, a sam klip dobił ma w tym momencie prawie sto tysięcy.

 

– "dobił", czy "ma"?

 

Kocham kurki, koguty, krowy na łące nieopodal i smród gówna.

 

– Matą trochę zajechało ;)

 

Moja morda jest sparaliżowana lodowatym, niespodziewanym wiatrem.

 

– tutaj trochę śmiechłem, przyznaję ;) Biały wędrowiec puścił mu bąka w twarz? Sorry!

 

Hm… Krótki żart, napisany przyzwoicie jeśli wziąć pod uwagę specyficzną konwencję konkursu. Pomysł nie powala, puenta też nie. Takie raczej na szybko sklecone, nie? Flow jednakowoż jest.

poprawek nie będę wprowadzał, bo to nie fair w stosunku do innych uczestników konkursu; poza tym tekst został napisany na czas i dla zabawy. dziękuję jednak, że wskazałeś te potknięcia.

mój ulubiony utwór tego martwego amerykańskiego artysty

hejterom nie odpowiadam bo życia by nie starczyło

peace!

;’))))))))))))))))))))))))))))))))))

Anonimie, w większości forumowych konkursów poprawki można wprowadzać aż do zakończenia przyjmowania prac. Jeśli jurorzy nie napiszą inaczej, sugeruję to zrobić, by uprzyjemnić lekturę kolejnym czytelnikom.

 

To jest ładna wprawka, jeśli jesteś początkującym autorem. Tekst wydaje mi się pisany na szybko, bez ładu i składu, misz-masz motywów pozbawiony większego sensu, zakończenie pozostawia ze zmarszczonymi brwiami, pomysł pozbawiony oryginalności (ile ja tylko w tym roku przeczytałam opowiadań z magicznymi książkami do przyzywania demonów!). Fajnie, że osadziłeś historię mocno w rzeczywistości, realistycznie brzmią esemesy wymieniane między kolegami (czy kochankami?).

 

Ode mnie taka sama ocena, jak od Mytrixa, pozdrawiam.

Wprowadzaj poprawki, jeśli uważasz że sugestie komentujących mają sens i są słuszne. Ja nie widzę problemu.

Ja również nie widzę problemu. Poprawiaj, jeżeli przychylasz się do uwag, wyjdzie to na dobre wszystkim.

Yo!

Kurczę, przypomniałem sobie daaawne lata, kiedy sam chadzałem po dzielni w szerokich spodniach ze zwisającym krokiem. Napisać coś trzeba na ten konkursik musowo.

Co do tekstu:

Napisane naprawdę fajnie, leciutko się czyta i nie jeden raz się uśmiechnąłem. JEDNAK…

Rzeczywiście, za mało rapu w rapowym konkursie. A w zasadzie całkowity jego brak, pomijając wspomnianą postać tupaca i wypuszczony klip (w zasadzie nie zaznaczasz jaki – równie dobrze mógł być disco polo). To, że ktoś przeklina, jara, robi grube imprezy itd. nie czyni go z marszu raperem.

Nie zgodzę się z kam, gdyż dla mnie historia była spójna. Chodzi o coś innego. Do połowu było naprawdę dobrze, później z kolei miałem wrażenie, że zacząłeś pędzić na złamanie karku, byle do mety. Zamiast pisać,, na czas i dla zabawy” można było uspokoić się na chwilkę, podkręcić to i owo, i byłoby całkiem, całkiem dobrze!

W tym wydaniu: Ode mnie czwóreczka :) -1 punkcik za marginalny rapowy motyw i -1 punkcik za zbyt szybkie rozwinięcie i zakończenie, które nie zrobiło odpowiedniego wrażenia.

P.S.

Kocham kurki, koguty, krowy na łące nieopodal i smród gówna. – Jesteś pewien, że ktoś kto kocha wszelkie uciechy związane z miastem, dodatkowo jest niby raperem, miałby takie stanowisko? Hm… W zasadzie znam jednego. Nie do końca rapera, choć nawijacza, o ksywie Junior Stress. W co drugim utworze chwali zalety wsi nad miastem i prosi o wyłączenie telewizorów i telefonów. Ale to raczej wyjątki…

Pozdrawiam do.Ob

A tak dobrze się czytało a tu bach. Koniec i nie wiem o co kaman. :-) Podbijam uwagę poprzednika, że docisnąłeś tempo i miałem wrażenie, że chcesz ten tekst mieć z głowy, wrzucić do poczekalni i spokojnie zajarać.

Dodam od siebie, że jestem “szeryfem” dla wulgaryzmów w tekstach i tępię je furią. W ostatnim czasie przeczytałem tylko dwa teksty, w których uznałem, że ich brak zniszczyłby odbiór. Ten drugi to Twój właśnie. 

Aaa, na rapie się nie znam.

Sypialnia jest w jako-takim stanie, coś się rozlało na dywanie.

Ta rymowanka celowa? Jeśli tak, to chyba mogłoby być ich więcej. Jeśli nie, to zgrzyta.

Szkoda, że nie ma pięcio, albo siedmiostopniowej skali ocen, bo byłby neutral. Zatem trójeczka.

Całkiem niezłe, choć nie przemówiło w stu procentach. Wydaje mi się, że rym akurat był zamierzony, a kompozycja opowiadania miała przywodzić na myśl utwór muzyczny. Chyba. 

Zazdroszczę umiejętności napisania przyzwoitego tekstu w tak krótkim czasie.

Poległam, choć to nie Twoja wina. Zrozumienie opka wymagało licznych konsultacji z wujkiem Guglem. Tupac Amaru kojarzył mi się jedynie z Inkami, pana z trzema iksami też musiałam sprawdzić, a że nie znam twórczości, to nie widzę różnicy między oboma dżentelmenami i być może nie chwytam puenty. Truskulowiec też wymagał wyjaśnień, a nawet po nich nie jestem pewna, czy rozumiem o co biega.

Napisane całkiem przyzwoicie, szczególnie biorąc pod uwagę tempo, w jakim opko powstało :)

Oceniać na razie nie będę, bo nie czuję się na siłach. Zobaczymy, czy z innych opek zrozumiem więcej.

Dochodzę natomiast do przekonania, że to chyba konkurs nie dla mnie.

Średnio mi się podobało, ale to – jak u Irki_Luz, to raczej moja wina niż opowiadania. Całość ma sens i klimat, chociaż na rapie się nie znam, więc pewnie i nie wszystko załapałam. Z ocenianiem poczekam, aż przeczytam więcej opowiadań i bardzo wkręcę się w klimat. 

Joł! :)

#teamIrka

Ja też musiałam poguglać, zanim załapałam puentę. No, nieźle wykorzystał dwa tygodnie umartwiania.

Wprowadzaj korekty, nie pękaj. To normalna praktyka, jakiś bonus Ci się należy za szybkie ogarnięcie konkursu.

a sam klip dobił ma w tym momencie prawie sto tysięcy.

Tu coś się posypało albo slang mnie przerósł.

Nawet pomysłowy tekst, ale po mnie spłynął – choć po prostu widzę, że nie jestem adresatem tego typu urban fantasy. Choć podoba mi się motyw przygotowań przed rytuałem oraz ceny jego przeprowadzenia :)

Cześć!

Zgrabnie napisane, lecz to nie moje klimaty niestety. Pięknie pokazane co towar robi z głową. Mieszanka fazy i nadziei z lekką nutą humoru. Motyw z księgą trochę sztampowy, ale podejście do niego ciekawe. Przywołanie anioła stróża… Wskrzeszać Tupaca się zachciało, na skróty. Z oceną wstrzymam się do czasu przeczytania większej ilości tekstów.

Pozdrawiam!

Hejka! 

No w końcu mnie tu przywiało. Pierwszy tekst na konkurs – przyznam, że szybko się uporałeś Anonimie. 

To co muszę powiedzieć, to że tekst ma fajne fragmenty :

– Tupac Amaru Shakur – szepcze. – On by to wszystko zakończył. On by zaprowadził pokój na świecie. Ale żeby to zrobić, musielibyśmy pościć przez sześć miesięcy, powstrzymać się od współżycia, środków psychoaktywnych, przygotować mój dom na wsi do…

– Wypierdalaj, Artek – przerywam.

→ :D 

 

Bardzo sprawnie się czyta, nie ma nudy, jest taki pasujący humorek – spoko. Akurat do załapania puenty googlować nie musiałem, więc tym lepiej. 

Jak wcześniej ludziska zauważyli, Rapu może niezbyt wiele, tak lekko o niego zahaczyłeś, lecz… konkursowe wymogi jednak zostały spełnione. 

Nie mam większego problemu z fabułą, spójnością tekstu, choć również odczułem jakiś pośpiech? Dla mnie szort, mógłby być nieco dłuższy, bo w ostatnich fragmentach coś nam za szybko do końca to pędzi. 

Wulgaryzmy w mojej opinii umiejscowione w sam raz. Nie rażą, nie mamy ich w przesadzonej ilości – chociaż no wiadoma sprawa, Rapy to parę ostrych słówek musi polecieć ;p 

Może oryginalność co do tej księgi, byłaby małym minusem w tekście, ale również mimo dość często wykorzystywanego schematu ksiąg, rytuałów nie jest to dla mnie coś wielkiego, do czego musiałbym się czepiać. W takiej odsłonie w jakiej zapodałeś – nawet nieźle się wkomponowało. 

Tyle ode mnie. Wystawię notę i dzięki za udział w konkursie! 

Pozdro! 

 

No i jestem z oficjalną oceną :)

 

Tekst jest niezły. Nie porywa, nie grzeszy jakąś oryginalnością, ale jest jakiś pomysł i masz kilka naprawdę dobrych wstawek. Postacie potraktowane trochę po macoszemu, mało o nich wiemy, ciężko mi było się zorientować, że Artek to truskulowiec – bardziej stawiałbym na popapranego foliarza :) Opis domu, te wstawki z lampą metahalogenkową czy kodeiną maja w sobie pewien, oderwany od reszty opowiadania, urok. Moty rapowy jest – a to był główny wymóg, jaki postawiliśmy tekstom. Chociaż Brzytwie Tupaca by się całość nie oparła i podmienienie Shakura na Lennego Killminstera, a XXXTentacion na Karela Gotta nie zrobiłoby krzywdy opowiadaniu.

Czytało się dobrze, tylko ta końcówka jakoś strasznie pędzi i jest mocno poszarpana.

Moja ocena: solidna trójka, która mogłaby być czwórka, gdybyś, drogi Anonimie, trochę bardziej rozwinął końcówkę.

 

Pozdrawiam serdecznie i dziękuję szczerze za wzięcie udziału w konkursie :)

Q

Cześć Anonimie,

początek bardzo fajny, zaciekawia. Podoba mi się motyw fantastyczny, rytuał. Czyta się płynnie, wulgaryzmy jakoś bardzo nie rażą:-) Szkoda tylko, że historia taka krótka, myślę, że warto by było ją rozbudować.

Ode mnie trójeczka, pozdrawiam

Dobrze się czytało :)

Nowa Fantastyka