- Opowiadanie: foxtrot - Oni i tak wrócą

Oni i tak wrócą

Witam, oto moje najnowsze opowiadanie. Zapraszam do oceny.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Oni i tak wrócą

Pierwszy sen jeszcze mnie tak nie przeraził. Było popołudnie. Siedzieliśmy na placu zabaw jak zawsze o tej porze. Nasz dom dziecka akurat zawsze o tej porze rzucał przyjemny cień na tą część placówki w upalne lata. Bawiliśmy się akurat na torze przeszkód z moimi dwoma najlepszymi kolegami: Pawłem i Igorem. Wszyscy mieliśmy po dziesięć lat, pewnie z tego powodu najlepiej się z nimi dogadywałem z pośród wszystkich dzieci w ośrodku.

Wtedy zjawili się oni. Grupka trzech nastolatków; mniej więcej w wieku czternastu lat. Jeden pryszczaty w niebieskiej bluzie, drugi nosił okulary i miał zeza, a trzeci w ciemnych włosach, chudy i najwyższy z nich. Przeskoczywszy dosyć niski płot, znaleźli się na terenie placówki.

Od razu zauważyłem, że nie są przyjaźnie nastawieni; gdyż w rękach trzymali kamienie, a już po chwili zaczęli nimi ciskać w dzieci bawiące się najbliżej ogrodzenia. Jeden z chłopców dostał w głowę i się przewrócił; na szczęście nie za mocno, bo był w stanie się podnieść. Od razu pobiegł z płaczem do ośrodka. Zacząłem wtedy szukać wzrokiem naszej opiekunki, ale nie mogłem jej jak na złość dostrzec. Zniknęła.

Widząc, że się zbliżają, zacząłem wycofywać się w stronę ośrodka, Igor ze mną. Jedynie Paweł stał niczym słup soli i patrzył na nich jak zahipnotyzowany. Pamiętam, że krzyczeliśmy do niego żeby biegł z nami, lecz ten stał dalej. Widać było, że się boi. Dopiero po kilku krzykach jakby się ocknął, lecz agresorzy byli już blisko. Paweł w ostatniej sekundzie odwrócił się na pięcie, lecz pryszczaty skrócił dystans i popchnął go z całej siły. Ten poleciał do przodu jak bramkarz rzucający się na piłkę. Po chwili wstał, zaczął biec w naszą stronę i razem pobiegliśmy do ośrodka. Wtedy nas jeszcze nie gonili.

Nazajutrz przy śniadaniu, zauważyłem, że Paweł ma zadrapanie na twarzy. Gdy go spytałem skąd to, odpowiedział, że nie wie; pewnie się podrapał w nocy.

Następny sen miałem jakiś miesiąc później. Znowu to samo. Bawiliśmy się na zewnątrz. Tym razem wspinaliśmy się po drzewie czereśniowym niedaleko budynku gdy jeden z dzieciaków krzyknął, że oni znowu idą. Nikt się długo nie zastanawiał o kogo chodzi. Opiekunki znowu nie było. Wszystkie dzieci zaczęły uciekać w popłochu. Ja i Igor zeskoczyliśmy z drzewa całkiem szybko i sprawnie, gdyż nie byliśmy wysoko. Inaczej było z Pawłem. On był prawie na samej górze.

Napastnikom tym razem przeskoczenie płotu przyszło z większą łatwością. Całość zajęła może sekundę. Widać też było, że są bardziej zdeterminowani, gdyż zaraz po znalezieniu się na terenie placówki zaczęli biec w naszą stronę, tak szybko jak tylko się dało. Paweł po zeskoczeniu z drzewa na domiar złego się przewrócił. Pryszczaty podbiegł do niego błyskawicznie. Gdy się obróciłem, zobaczyłem tylko, że Paweł klęczy a pryszczaty go dusi. Gdy byłem już daleko, nasze spojrzenia się spotkały, wtedy pryszczaty krzyknął, że oni i tak wrócą. Pobiegłem dalej, gdyż zauważyłem, że pozostała dwójka biegnie w naszą stronę. Gdy wbiegłem do budynku, nie zastałem tam też żadnego z dorosłych. Wtedy się obudziłem.

Następnego dnia Pawła nie było na śniadaniu. Spytałem się Igora czy wie gdzie podziewa się nasz kolega, ten oznajmił, że nie wie. Jego pokój był zamknięty. Któryś z dzieciaków powiedział, że widział w nocy karetkę pod budynkiem. Poszedłem wtedy do opiekunki. Ta się upierała, że Paweł trafił do rodziny zastępczej. Jednak któryś z dzieciaków podsłuchał rozmowę dorosłych z której wynikało, że Paweł był chory i udusił się własnymi wymiocinami w nocy. Byłem wtedy zdruzgotany.

Ciężko było mi się wtedy przyzwyczaić do życia bez jednego z najlepszych kolegów, ale na szczęście został mi jeszcze Igor. Te same sny pojawiały się jeszcze kilka razy, jednak wtedy nikomu z nas nie działa się krzywda. Zawsze udawało nam się uciec. Pamiętam, że nawet przez jakiś czas dostawałem jakieś tabletki, które miały mi pomóc na złe sny. Nie działały. Dopiero po jakimś czasie koszmary same ustały.

 Jakoś pół roku później rodzina zastępcza mnie adoptowała. Z Igorem jeszcze korespondowałem przez dwa lata, dopóki kontakt się nie urwał. Snów dalej nie miałem. Jeden mnie nawiedził dopiero dwa dni temu, piętnaście lat odkąd nie mieszkam w ośrodku.

W tym śnie znowu byłem małym chłopcem z domu dziecka, bawiącym się na zewnątrz. Banda jak zwykle pojawiła się znikąd. Tym razem mnie obrali na cel, wszyscy trzej pobiegli w moją stronę. O ile we wcześniejszych snach nie miałem problemu z bieganiem, teraz uciekając przed nimi, czułem się jakbym biegł w wodzie do pasa. Jeden z nich nawet uderzył mnie w twarz. Mimo wszystko i tak uciekłem.

Rano spoglądając w lustro, zauważyłem zaczerwienienie na twarzy. Teraz gdy to piszę, nie spałem dwie ostatnie noce. Boje się zmrużyć oko choć na chwilę. Nie wiem ile kaw wypiłem, choć jestem świadom tego, że odwlekam nieuniknione, bo prędzej czy później oni i tak wrócą.

Koniec

Komentarze

No, nie porwało. Sen który ma wpływ na nasz świat nie jest specjalnie nowym i oryginalnym pomysłem. Więc mamy chłopaka, który boi się zasnąć, w obawie, że stanie się coś złego. OK, bo pomimo oklepanego motywu, można to zrobić tak, że wciągnie i zaciekawi. Niestety tutaj tego nie znalazłem, ale to nie znaczy, że nie masz próbować dalej pisać. Wręcz przeciwnie, pisz jak najwięcej i korzystaj z rad i uwag, a na pewno uda Ci się napisać coś, co zadowoli takiego malkontenta jak ja :)

No i jeszcze wykonanie, które pozostawia sporo do życzenia, ale to też kwestia wprawy. Poniżej przykład:

 

Pierwszy sen jeszcze mnie tak nie przeraził. Było popołudnie. Siedzieliśmy na placu zabaw, jak zawsze o tej porze. Nasz dom dziecka akurat zawsze o tej porze rzucał przyjemny cień na tą część placówki w upalne lata. Bawiliśmy się akurat na torze przeszkód z moimi dwoma najlepszymi kolegami: Pawłem i Igorem. Wszyscy mieliśmy po dziesięć lat, pewnie z tego powodu najlepiej się z nimi dogadywałem z pośród wszystkich dzieci w ośrodku.

Powtórzenia, spośród. Zdania do przebudowy, na przykład tak: W upalne lata nasz dom dziecka rzucał przyjemny cień na tę część placówki.

 

Pozdrawiam serdecznie i powodzenia :)

Q

Known some call is air am

Całkiem fajne. Myślałem, że na końcu okaże się, że to główny bohater robi przez sen krzywdę kolegom.

Dzięki za rady, wezmę je pod uwagę :)

Całkiem fajne. Myślałem, że na końcu okaże się, że to główny bohater robi przez sen krzywdę kolegom.

dzięki, zmotywowało mnie to do pisania dalej :)

Drogi foxtrocie, opowiadanie jest napisane z pomysłem i w miarę spójne, jednak nie domaga warsztat, co boli prawie na każdym kroku. Doczytałem do końca, a od połowy nawet się ściągnąłem, ale historia jest przedstawiona zbyt wprost, dużo można i należałoby czytelnikowi pokazać/dać odczuć, a nie przedstawiać w formie suchej informacji. Opowiadanie składa się przy tym prawie wyłącznie z akcji, jest mało opisu i jeszcze mniej dialogu. Dlatego ciężko poczuć i klimat, i sympatię do bohatera. Temat opowiadania zakrawa i aż się prosi o otoczkę weird fiction, ale z powyższych powodów nie ma tu podstawowego elementu gatunku – przejmujące i narastająco poczucia niepokoju. Uważam też, że tempo akcji jest zbyt szybkie, nie daje czasu na rozwinięcie się opowieści. Reasumując – podoba mi się pomysł i setting (chociaż faktycznie nieco oklepany), ale przez niedomagania warsztatowe nie mogłem się tym należycie cieszyć.

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Przeczytałem i zakończenie uważam za dobre. Niby wyjaśnia wszystko, ale czytelnik chce widzieć co dalej. Fajny pomysł. Poniżej zostawiam uwagi do rozważenia:

 

W tekście jest: Pierwszy sen jeszcze mnie tak nie przeraził. Było popołudnie.

Można poprawić na: Pierwszy sen jeszcze mnie tak nie przeraził. Było w nim popołudnie.

 

 

W tekście jest: Od razu zauważyłem, że nie są przyjaźnie nastawieni; gdyż w rękach trzymali kamienie, a już po chwili zaczęli nimi ciskać w dzieci bawiące się najbliżej ogrodzenia. (przed gdyż lepiej dać przecinek)

 

Można też poprawić na: Od razu zauważyłem, że nie są przyjaźnie nastawieni. Prześladowcy trzymali w rękach kamienie, by po chwili ciskać nimi w dzieci bawiące się najbliżej ogrodzenia.

 

W tekście jest: Jeden z chłopców dostał w głowę i się przewrócił; na szczęście nie za mocno, bo był w stanie się podnieść.

Ten fragment jest niefortunnie zbudowany, bo wynika z niego, że: chłopak przewrócił się nie za mocno.

 

Proponuję poprawić na: Jeden z chłopców został trafiony w głowę, po czym upadł na trawę. Na szczęście cios nie był groźny – chłopak po chwili powstał i uciekł.

 

Podsumowując ogólnie opowiadania: pomysł dość ciekawy. Pozdrawiam.

Pomysł rzeczywiście nienowy i z gatunku tych oklepanych. Pewną nowością jest jedynie sposób, w jaki rzeczywistość snu wpływa na jawę – trzech podejrzanych nastolatków krzywdzi kogoś w snach bohatera, co przekłada się na rzeczywiste krzywdy po przebudzeniu. Kim byli napastnicy? Dlaczego akurat w snach bohatera działy się rzeczy mające swoje odbicie w realu? Za co i dlaczego owi intruzi krzywdzili postacie w tekście? Itd.

Gdzieś w tle pojawiają się pytania, które mogłyby przynieść czytelnikowi ciekawe odpowiedzi, ale ani odpowiedzi, ani ciekawych rozwiązań fabularnych nie dostajemy. W pewnym momencie naszły mnie skojarzenia ze świetnym filmem „Dark city”, ale to naprawdę baaaardzo odległe asocjacje. Poza tym wszystkie te napomknięte motywy to zaledwie niespełnione obietnice, a historyjka opisana w powyższym szorcie jest bardzo uproszczona, dosyć naiwna, zawieszona w fabularnym niebycie i mało sprecyzowanym otoczeniu (jakiś ośrodek dla dzieci, ktoś, coś, nie wiadomo po co).

Wygląda to trochę tak, jakby Autor opowiadania spisał swój własny sen, nie dbając szczególnie o czytelnika. A sama forma opowieści, czyli sucha relacja z wydarzeń, lektury nie uatrakcyjnia. Otwarte zakończenie również nie zaskakuje, to niestety bardzo klasyczny i spowszedniały motyw w literaturze grozy – Oni, którzy przyjdą po naszego bohatera (a on ze strachu przed Nimi będzie pił kawę, red bulle i wkładał zapałki w oczy, żeby nie zasnąć). 

Od strony technicznej jest niestety słabiutko. To nie jest na pewno grafomania, ale do znośnego stylu sporo brakuje. Liczne powtórzenia, nadmiar niepotrzebnych słów, suchy, małoliteracki styl, nie zawsze trafiony szyk zdania, specyficzna sztywność i nienaturalność narracji. Całość sprawia nieco wrażenie szkolnego wypracowania, próby pisania poprawnym językiem (nieudanej, bo błędów jest sporo), bardziej relacji (wyzbytej z emocji) niż soczystej opowieści (chociaż ten monotonny, sprawozdawczy styl można od biedy potraktować jako czynnik budujący pewne napięcie i klimat). Nie będę przytaczał zgrzytów i potknięć, bo w zasadzie każde zdanie w tym tekście można napisać lepiej.

Na koniec coś pozytywnego. Masz pomysły (przyjdzie czas na te bardziej oryginalne), masz pewne podstawy i widać, że przy pewnym wysiłku dasz radę pisać lepiej. Choć długa droga przed Tobą, to zaryzykuję stwierdzenie, że chyba będą z Ciebie ludzie.

Po przeczytaniu spalić monitor.

Cóż rzec, nie powaliło.

W mniej niż pięć tysięcy znaków otrzymał suchy opis, motyw snu pozbawiony ostatecznie wyjaśnienia. Bo została tajemnica, ale trudno się domyśleć, co, jak i dlaczego. Opisy napadów przez trójkę starszaków nie miały w sobie, pożądanej w tym wypadku, ilości dramatyzmu. Opowiadanie zyskałoby, gdyby były dialogi i rozwinięcie akcji, by trzymać czytelnika w napięciu.

Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. Powodzenia!

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Pomysł całkiem niezły, lubię taką tematykę snów. Zakończenie też nie najgorsze, chociaż trochę przewidywalne. Niestety, trochę ciężko się to czyta, napisane jest tak… ciężko, nie ma takiej płynności czytania. Zdarzają się powtórzenia, czy źle postawiona interpunkcja. No ale… ogólnie nie ma tragedii.

Pozdrawiam ;)

Cześć fox! Przeczytałem tekst i muszę z bólem przyznać, że nie był zbyt porywający. Widzę tutaj inspirację do “Koszmaru z Elm Street” ;) Tyle, że zamiast Freddiego, są dzieciaki. Podczas tekstu zauważyłem sporo powtórzeń ze słowem: “Gdy”, na początku zdań.

Pisz dalej, nie poddawaj się. To forum jest po to, aby sobie pomagać!

Nowa Fantastyka