- Opowiadanie: lukkwiat - Przygarnięcie wlóczęgów

Przygarnięcie wlóczęgów

Opowiadanie o rosyjskiej szptunce i pomocnikach

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Przygarnięcie wlóczęgów

 – Która godzina? – zapytał Rostia

 – Wpół do siódmej – odparłem spoglądając na wyłudzoną od towarzysza z bidula pancerny telefon z klawiszami numerycznymi. 

 Robiło się ciemno i musieliśmy sobie szukać noclegu. Szliśmy skrajem świerkowego boru aż dotarliśmy do pierwszych zabudowań.

 Zabudowania stały wokół placu wyłożonego kostką hiszpańską, a na środku stała kasa biletowa kolejki wąskotorowej. Obok kasy siedział na taborecie o lekko eskimoskich rysach mnich w riasie, gumiakach i fufajce bez rękawów.

 – Gdzie tu można przenocować? – zapytałem.

– Mam dla Was we Władleno szkołę średnią przyklasztorną. Zamieszkatie u Matuszki Maruszy damoj. Jest ociemniała i trieba jij pomagać. Pamogy Wam Buran, Frunia i Geralt. Te sabaczki są świetnie wytresowane. Do Wladleno pojadzieta kolejku numer 4. Przystanek przy cerkwi Pokorowej. Mata dziengi na biljoty?

Uklękliśmy a mnich szukał nam w plecaku czym mogliby zapłacić., gdyż nie mieliśmy ani kopiejki. Dokopawszy się do harmonijki ustnej zapytał czy znamy romanse. Potwierdziłem, więc mnich jako opłatę wyznaczył koncert w wagonie środkowym. Rostia miał grać, a ja śpiewać barytonem.

Na przystanku stała jakaś starowinka w chustce i długiej spódnicy. 

– Jaki numer tam stoi zapytała w niezrozumiałym języku?

Mały Rostia pokazał cztery palce.

- Xtyry?(Cztery?) – starowinka wskazała dlonią. – Hilux xtyry? (tramwaj cztery?)

 Xtyry. – Rostia potwierdził. 

Gdy podjechał skład zgodnie z życzeniem mnicha wsiedliśmy do drugiego wagonu i kiedy wsiadł pierwszy pasażer rozpoczęliśmy koncert.

Dojechawszy na miejsce ukłoniliśmy się pasażerom i wyskoczyliśmy z pojazdu.

Trójkopuklasta cerkiew Pokorowa posiadała duży dziedziniec na którym mieścił również garaż ze strychem. 

– My bradiagi do szkoły ogrodowoj – oznajmiłem na widok batiuszki jadącego traktorkiem ogrodowym.

Archiéreí arbaítet la mongau janau. (Biskup pracuje tylko rano) – Żywo gestykulując rzekł duchowny.

Wracając do przystanku Rostia usłyszał ujadanie psa. 

-Łuka tam jest pies, może ranny. – oznajmił. mój towarzysz niedoli.

Podeszliśmy bliżej i urzekliśmy foksteriera, który na nasz widok się usopokoił.

Zdrav! – zaszczekał na przywitanie.

Odpowiedzieliśmy mu skinieniem głowy.

Piesek przedstawił się jako Buran i wraz z Fifi i Hermesem mieszka u Matuszki Maruszy, znarorki i szamanki. Buran zaprowadził nas na przystanek kolejki przy Narciarskiej i pojechaliśmy do mieszkania Matuszki. 

Matuszka Marusza otrzymała dar leczenia i białej magii za wzrok. Już na wstępie pogładziła nas po buziach, a Buran poprowadził do malutkiego urządzonego w stylu indyjskim pokoiku.

Tam się wypakowaliśmy a Buran łapą otworzył szufladę z naczyniami liturgicznymi.

 Mié madam faristé sou ( Moja pani jest duchowną) – zaszczekał foksterier.

Resztę dnia zleciało nam na nauce sandyjskiego z Buranem. i przyrządzeniu kolacji dla nas Matuszki i piesków.

Nazajutrz pojechaliśmy za pożyczone od naszej opiekunki pieniądze do cerkwi na ulicy Pokorowej. Archijerej dał nam śniadanie. 

 Ten wysoki chuderlawy duchowny miał jasne oczy a na nogach czarne. trampki taktyczne. 

Pokazawszy szkołę po drugiej stronie ulicy na rogu Prospektu Sistema Wostocznoj Bor'by odwióz do do cioci Maruszy i poprosił, żeby mu asystowali do wieczornego Akafistu przed ikoną świętego Serafima o zachodzie, a ja dodatkowo asystował przy agapie dla mnichów.

Wróciliśmy Matuszka miała pacjentów w poczekalni, ale o tym jak ich wyleczyła opowiem w opowiastce drugiej pt." Pacjenci szamanki"  

 

Koniec

Komentarze

odparłem spoglądając na wyłudzoną od towarzysza

Wyłudzony.

musieliśmy sobie szukać noclegu.

Usunąć, niepotrzebne.

 

Szliśmy skrajem świerkowego boru aż dotarliśmy do pierwszych zabudowań.

 Zabudowania stały wokół placu wyłożonego kostką hiszpańską, a na środku stała kasa biletowa kolejki wąskotorowej.

Zbyt blisko siebie powtórzone “zabudowania”. A potem to samo ze “stały”.

Obok kasy siedział na taborecie o lekko eskimoskich rysach mnich w riasie, gumiakach i fufajce bez rękawów.

Taboret o eskimoskich rysach :) Popraw szyk zdania.

 

Uklękliśmy a mnich szukał nam w plecaku czym mogliby zapłacić., gdyż nie mieliśmy ani kopiejki.

Po co uklękli? I dlaczego mnich szukał im w plecakach? A jeśli już to: “Uklękliśmy, a mnich szukał w naszych plecakach czegoś, czym moglibyśmy zapłacić, gdyż nie (…)”

 

więc mnich jako opłatę wyznaczył koncert w wagonie środkowym.

“w środkowym wagonie”. Tak będzie lepiej.

– Jaki numer tam stoi zapytała w niezrozumiałym języku?

– Jaki numer tam stoi? – zapytała w niezrozumiałym języku.

No, ale skoro język był niezrozumiały, to skąd wiemy o co zapytała?

 

Xtyry. – Rostia potwierdził. 

– Xtyry – potwierdził Rostia.

 

I po co ta kursywa?

 

Trójkopuklasta cerkiew Pokorowa posiadała duży dziedziniec na którym mieścił również garaż ze strychem. 

Trójkopulasta? Kurczę, nie wiem czy to jest poprawny zapis. Po “mieścił” zjadło “się”. “Również” niepotrzebne.

 

-Łuka tam jest pies, może ranny. – oznajmił. mój towarzysz niedoli.

– Łuka, tam jest pies, może ranny – oznajmił mój towarzysz niedoli.

 

który na nasz widok się usopokoił.

Uspokoił. Literówka.

 

znarorki i szamanki.

Znachorki

 

Już na wstępie pogładziła nas po buziach

Może po policzkach, twarzach, ale buziach? To małe dzieci są?

 

a Buran poprowadził do malutkiego urządzonego w stylu indyjskim pokoiku.

Szyk zdania. “…do malutkiego pokoiku, urządzonego w stylu indyjskim.”

 

Resztę dnia zleciało nam na nauce sandyjskiego z Buranem. i przyrządzeniu kolacji dla nas Matuszki i piesków.

“Reszta dnia zleciała nam na nauce sandyjskiego(?) z Buranem i przyrządzeniu kolacji dla nas, Matuszki i piesków.”

Ten wysoki chuderlawy duchowny miał jasne oczy a na nogach czarne. trampki taktyczne. 

Po co kropka po “czarne”?

 

Końcówka jest tak naszpikowana błędami, że nie chce mi się tego poprawiać.

 

Co do fabuły… Nie wiem o czym to jest. Jakiś wstęp do większej opowieści? Bo brak tutaj puenty, sama historia niespecjalnie ciekawa, gadające psy które nikogo nie dziwią i bohaterowie, o których w zasadzie nic ni wiemy.

 

Pozdrawiam

Q

 

Known some call is air am

Niestety wiele błędów. Outta Sewer wyłapał dużo ale to nie wszystko. Mi się w oczy rzucił: "…taborecie o lekko eskimoskich rysach" Wstawiasz dialogi i opisy nie tam gdzie trzeba. Nie wiadomo jak wyglądają chłopcy, za to odpisujesz babcię, czekającą na tramwaj, która już pewnie nigdy nie spotkają. Pobieżnie ale jednak. Dialog z tą babcią, też nic do fabuły nie wnosi. Natomiast, kiedy chłopcy spotykają Matuszkę, jak mniemam, jedną z ważniejszych postaci, brakuje szczegółowego opisu tego spotkania. No i gdzie emocje? Bez nich postacie są mdłe. Dwóch chłopców szuka noclegu. Nie mają pieniędzy. Nie wiedzą gdzie są. Boją się? Martwią? Przemyśl to, jak prowadzisz swoją opowieść, bo może masz dobry pomysł a nic fajnego z niego nie będzie

Lukkwiecie, niespełna trzy i pół tysiąca znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenia na SZORT lub FRAGMENT, jeśli to nie jest skończona historia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Po przeczytaniu opowiadania mogę napisać, że:

tekst zawiera trochę błędów wartych poprawki, natomiast ciekawie oddałeś nastrój rosyjskiej scenerii. Pewna nieokreślona tajemniczość też jest ciekawie wprowadzona do tekstu.

Pozdrawiam.

 

Podaję dwie uwagi do rozważenia:

W tekście jest: Trójkopuklasta cerkiew Pokorowa posiadała duży dziedziniec na którym mieścił również garaż ze strychem.

 

brak przecinka, powinno być:

Trójkopuklasta cerkiew Pokorowa posiadała duży dziedziniec, na którym mieścił również garaż ze strychem.

 

 

W tekście jest: Ten wysoki chuderlawy duchowny miał jasne oczy a na nogach czarne. trampki taktyczne.

 

brak przecinka, niepotrzebna kropka, powinno być: Ten wysoki chuderlawy duchowny miał jasne oczy, a na nogach czarne trampki taktyczne.

 

 

Warto jeszcze wspomnieć, że w tym jednym zdaniu opisujesz oczy postaci i jej obuwie – i nic więcej.

Takie zestawienie – kolor oczu+kolor trampek – wydaje się lekko kontrowersyjne.

 „– Która godzina? – zapytał Rostia” – brak kropki na końcu zdania.

 

„ – Wpół do siódmej – odparłem[+,] spoglądając na wyłudzoną od towarzysza z bidula pancerny telefon z klawiszami numerycznymi.” – Wyłudzony

 

„Zabudowania stały wokół placu wyłożonego kostką hiszpańską, a na środku stała kasa biletowa kolejki wąskotorowej.”

 

„Obok kasy siedział na taborecie o lekko eskimoskich rysach mnich w riasie…” – O bogowie, taboret o lekko eskimoskich rysach?

 

„– Mam dla Was we Władleno szkołę średnią przyklasztorną.” – „was” małą literą.

 

„Do Wladleno pojadzieta kolejku numer 4.” – Cztery.

 

„Uklękliśmy a mnich szukał nam w plecaku czym mogliby zapłacić., gdyż nie mieliśmy ani kopiejki.” – Mogliby? Cóż to za odmiana? Poza tym jest zbędna kropka przed przecinkiem.

 

„– Jaki numer tam stoi zapytała w niezrozumiałym języku?” – Przyjrzyj się temu zdaniu i sam oceń, co jest w nim nie tak.

 

Na pewnym etapie zrezygnowałam z łapanki, bo zwyczajnie do wyłapania jest zbyt dużo rzeczy. Interpunkcja kuleje, dialogi i ich zapis szaleją. Krótko mówiąc niestety podstawą dla Ciebie jest przyswojenie zasad polskiej pisowni. Wydaje się, że nie zwracasz żadnej uwagi na to, jak coś jest zapisane, byle to zapisać.

Druga kwestia – nie wiem, co właśnie przeczytałam. Na pewno nie opowiadanie, raczej fragment albo rozdział pierwszy czegoś. Problem tylko w tym, że tutaj nie ma praktycznie fabuły. Nic się nie wydarzyło. Dwóch bohaterów spotyka mnicha, jedzie kolejką grając na harmonijce, spotykają gadające psy i niewidomą „wiedźmę”, której robią kolację. Koniec planu wydarzeń. Po prostu nie ma o czym czytać, nic tu nie zachęca do sięgnięcia po ewentualne dalsze części – ani językowo, ani fabularnie.

Przemyśl, co i dlaczego chcesz napisać, ale dopiero wtedy pisz, kiedy będzie miał pewność, że masz do opowiedzenia historię wartą czytania. Pisz dużo, aby ćwiczyć, i jeszcze więcej czytaj, by oswoić się z językiem. Powodzenia.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

I jeszcze literówka w tytule. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Miłość do drzew iglastych każe mi zapytać, gdzie można w dzisiejszych czasach znaleźć świerkowy bór? Oby nie była to tylko fikcja literacka.

Błędów nie tykałem, choć miałem taki zamiar. Widzę jednak, że po pierwsze ich nie poprawiasz, po drugie jest ich mnóstwo. Wszelkiego rodzaju.

Rzadko wypowiadam się o tekstach w pełni krytycznie, ale tutaj inaczej nie potrafię. Tekst o niczym. Bez emocji, bez fabuły, bez wyraźnych bohaterów, chaotyczny i źle napisany. Co wynika z tego, że wędrowcy zostali zaproszeni na nocleg? Nic. Sam gadający pies nie sprawi, aby tekst okazał się interesujący :(

Pozdrawiam dO.ob

Nowa Fantastyka