- Opowiadanie: Suweren - Głupiec

Głupiec

Do napisania tego tekstu zainspirowały mnie obserwacje poczynione podczas grania ze znajomymi w taką jedną popularną grę RPG.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Użytkownicy, Użytkownicy IV, NoWhereMan

Oceny

Głupiec

Trzech najemników – Blady, Wilk i Łysy – siedziało na swych stałych miejscach przy zabrudzonym stole w rogu zadymionej karczmy.

– Trafiło się ostatnio całkiem proste zleconko – chwalił się pierwszy z nich – a do tego zmiarkowałem po robocie, odbierając zapłatę, że zlecający zamożny, to przy okazji zdzieliłem go w łeb i ograbiłem z tego, co miał przy sobie. A było tego niemało.

– Ja podobnie – odparł Wilk, entuzjastycznie kiwając głową. – Za sporą sumkę ubiłem szkaradę, co się zalęgła na strychu domu ładnej damulki. A że po zlikwidowaniu poczwary zostałem w domostwie sam na sam z gładkolicą pięknością, to się z nią troszeczkę zabawiłem, he, he. Krzyczała, aż jej tchu zbrakło i wzbraniała się jak dzika, ale warto było. Zlecenie przysporzyło mi nie tylko złota, ale i nieco przyjemności, he, he.

Po tych słowach dało się słyszeć obrzydliwy, rubaszny śmiech dobywający się z trojga gardeł. Towarzysze zwilżyli je następnie piwem z brudnych kufli, po czym ostatni, Łysy, ocierając pryszczatą gębę wierzchem dłoni, otworzył usta, by pochwalić się z kolei swymi dokonaniami.

Wtem, z hukiem otwieranych drzwi, do zatłoczonej karczmy wkroczyła jednak postać, która zwróciła na siebie uwagę nie tylko trzech najemników, ale też znacznej części pozostałej klienteli, ucinając tym samym wszelkie rozmowy.

Był to młody jeszcze, wysoki mężczyzna, o sylwetce i muskulaturze, której nie powstydziliby się herosi z najbardziej przesadzonych legend i opowieści. Na całe jego odzienie składały się szare bawełniane spodnie, czarne skórzane buty i bransolety z ćwiekami na nadgarstkach. Poza tym nie miał przywdziane nic, dumnie wypinając odsłoniętą, jasną klatkę piersiową zbrązowiałą nieco od Słońca. Miał długie ciemnoczerwone włosy związane z tyłu w koński ogon i zielone oczy o bacznym spojrzeniu, które lustrowały wszystkich zebranych w śmierdzącej alkoholem izbie. Do pasa przytroczony miał potężny dwuręczny miecz o prostej rękojeści. Drugi, zdecydowanie krótszy i z o wiele bardziej okazałymi zdobieniami, nosił na plecach, w pochwie przymocowanej do przerzuconego skośnie przez tors rzemienia.

Wszyscy obecni w karczmie – same zabijaki i zakapiory – odsuwali się pośpiesznie na boki, by zrobić miejsce potężnemu młodzieńcowi, gdy ten pewnym krokiem ruszył w stronę tablicy ogłoszeń. Kiedy zatrzymał się przy niej i zaczął przeglądać poprzybijane tam różnymi sposobami kartki, Łysy splunął, jednak dyskretnie, tak by nie zwrócić na siebie jego uwagi.

– Gorzan – syknął. – Słyszałem już wcześniej, że ten wychowany przez dzikich zielonoskórych odmieniec przybył do miasta.

– Czego może tu szukać? – zapytał z niepokojem Wilk.

– Jak to czego? Spójrz, co robi. Szuka dobrego zlecenia. To najemnik, jak my.

Jakby na potwierdzenie słów Łysego, mężczyzna zwany Gorzanem zerwał jedną z kartek i bez słowa wyszedł z karczmy. Po jego zniknięciu atmosfera na powrót się ożywiła.

– No, no, no… – podjął Blady, leniwie sącząc piwo. – Kolejny, który chce się dorobić na ludzkiej niedoli.

 

***

 

Dni mijały, a trzech towarzyszy co wieczór obserwowało Gorzana, który wchodził do karczmy i podejmował się kolejnych zleceń. Podpatrzyli, że wybierał tylko te poważne – najbardziej ryzykowne, wymagające, ale też obiecujące najbardziej sowitą zapłatę. Z reguły nikt ich nie brał, bo po co aż tak nadstawiać karku, jeśli podejmując się nawet najbłahszego zadania, można dodatkowo wzbogacić się dzięki ufności lub naiwności zlecającego?

Niemniej jednak najemnicy nie zauważyli, by młodzieniec, zwany przez niektórych Barbarzyńcą, w sposób widoczny się bogacił. Nie przybywało mu nowego ekwipunku i tylko sporadycznie zamawiał podczas swych krótkich wizyt piwo.

Blady zauważył za to, że Gorzan jest obserwowany nie tylko przez nich. Tajemniczy podróżnik, który zawsze siadał stolik obok, również mu się przyglądał. Ten elegancko ubrany, starszy już jegomość, którego twarz zdobił okazały wąs i krótka bródka, jak sam twierdził, „szukał dobrych historii”. Siedział ze swym oprawionym w skórę dziennikiem i bez ustanku coś w nim gryzmolił, zerkając co chwila na siedzącego przy stole, zamyślonego młodzieńca.

 

***

 

– Nie uwierzycie! – wykrzyknął Łysy, siadając z impetem przy stole.

– W co? – chciał wiedzieć Blady.

– Ten cały Gorzan…

– Co z nim? – dopytywał Wilk.

– On wykonuje te zlecenia… i tyle.

– Jak to… „i tyle”? – Blady wyglądał na prawdziwie zagubionego. – Nie pobiera „dodatkowych opłat”? Nie przyciśnie damulki, jeśli nawinie się jaka ładna?

– Żeby tylko! – oburzenie Łysego było niemal namacalne. – On wykonuje zlecenia i nawet nie bierze za nie obiecanej zapłaty!

Przy stole zajmowanym przez trzech najemników zapadła cisza.

– Ale… – przerwał ją po chwili drapiący się w głowę Wilk – …ale jakże to tak? Tak… nic nie bierze?

Łysy pokiwał głową, wykrzywiając usta w bliżej nieokreślonym grymasie.

– Głupiec – skwitował Blady. – Tak zapłaty nie brać, to przecie nie jest mądre. Nie jest zdrowo… zdroworo… rozsądkowe. Niemodne w dzisiejszych czasach. Tera trzeba mieć łeb na karku. Nie ograbić bogatego naiwniaka z kilku dodatkowych miedziaków? Nie wychędożyć ufnej dziewki, która, głupia, liczyła na księcia z bajki pomagającego jej z problemem? Toż to by była czysta głupota. Kto tak robi?

– No właśnie! – odparł Łysy. – Dziękuję! No kto tak robi!? Głupiec, a któż by inny!? Bo jak inaczej nazwać gościa, co w dzisiejszych, trudnych przecie czasach, nie tylko ewidentnie nie myśli o sobie, ale nawet nie bierze tego, co mu się należy? Szaleńcem? Jeleniem? No jak?

Na te słowa siedzący jak co wieczór przy stoliku obok podróżnik skończył wreszcie bazgrać w swym dzienniku. Zamknął go ostrożnie, dopił piwo i podniósł się, nieśpiesznie kierując swe kroki ku drzwiom. Tak się złożyło, że po drodze mijał miejsce zajmowane przez trzech gadatliwych najemników. Przystanął przy nich na chwilę i uśmiechając się serdecznie, rzekł tylko:

– Bohaterem.

Następnie wyszedł ze śmierdzącej alkoholem karczmy w ciemną noc. Więcej już go nie widzieli.

Koniec

Komentarze

Trzech najemników – Blady, Wilk i Łysy – siedziało na swych stałych miejscach przy zabrudzonym stole w rogu zadymionej karczmy.

Niepotrzebnie ich przedstawiasz. Lepiej zrobić przy okazji dialogów. Jeszcze lepiej, jakbyś wyjawił wtedy, dlaczego mają takie a nie inne przydomki, powstałaby z tego fajna narracja. 

 

Poza tym nie miał przywdziane nic

Dziwnie to brzmi. Może: Nie przywdział niczego więcej? 

 

Hmm, szorciak jest poprawnie skonstruowany, dobrze napisany, błędy jeśli są, to nie rzucają się w oczy, klimat takiej rpg'owej sesji czy wzorowanego na d&d fantasy oddany. Jest nawet syn Conana i Geralta z Rivii (ciekawe, kto w tym związku był kobietą), czyli wszystko jest. Tylko nie wiem, czy to wszystko, to aby nie za mało… 

Puenta boleśnie oczywista, może stąd moje wątpliwości. Twistu też nie było, ale nie jest to warunek konieczny. Nie mniej jednak brakuje mi tu takiej kropki nad i. 

… ale nad tym niech się głowią inni, szczególnie ostatni kliker. Ja daję pierwszego klika i zobaczmy, jak to się rozwinie. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Gekikara – bardzo dziękuję za przeczytanie, uwagi i docenienie. W szczególności szczegółów, na których szczegółowości mi zależało :)

Co do przedstawiania najemników to faktycznie, przyznaję, Twój pomysł jest o wiele lepszy, trafne spostrzeżenie. Gdybym miał coś rzec na swą obronę, to takie a nie inne rozwiązanie wynikło najprawdopodobniej z faktu, że starałem się ów tekst jak najbardziej skrócić. I dlatego tak od razu podałem, jak każdy się zwie. Do poprawy na przyszłość.

 

Jeszcze raz dzięki za poświęcenie chwili memu tekstowi. Pozdrawiam!

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Suweren, bardzo mi miło, że uwagi okazały się przydatne. 

Wrzucony tekst możesz edytować dowolną ilość razy, więc jeśli planujesz jakieś zmiany – śmiało! Im wcześniej, tym lepiej, bo kolejni czytelnicy będą widzieć już zaktualizowaną wersję. 

 

Polecam też komentować opowiadania innych. :) 

"Odpowiedz najpierw na jedno ważne pytanie: czy umysł istnieje?" - Golodh, "Najlepsze teksty na podryw, edycja 2023"

Przyjemny szorcik, gadające głowy w karczmie. Jak dla mnie warsztat i historia bez zastrzeżeń, czytało się przyjemnie. Trzej bohaterowie, jak na takich zabijaków pozbawionych skrupułów, to strasznie wyrozumiali… Mam wrażenie, że w “normalnych” warunkach, to by się draby skrzyknęli i Gorzana zaciukali jak najszybciej, wszak psuje rynek. Ale może kodeks związku zawodowego rozrabiaków tego zabrania? ;-)

 

Z kwestii językowych:

Tak zapłaty nie brać, to przecie nie jest mądre.

Nie wiem, czy to błąd, i powinno być mądrze, czy też to celowe działanie (Może Łysy właśnie tak mówi?)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Gekikara – dzięki za wskazówki, chyba jeszcze brakuje mi obycia, bo na tym forum jestem od niedawna. Do tej pory jak wprowadzałem jakieś poprawki do tekstów, to już prywatnie u siebie, bo nie chciałem tak edytować tutaj po wrzuceniu, żeby było widać, do czego uwagi innych się odnosiły. Ale w takim razie w wolnej chwili wprowadzę poprawki i tutaj. Co do komentowania opowiadań innych to podobnie jak z powyższym – przez na razie krótką tu obecność nie czuję się uprawomocniony, by komentować teksty innych. Ale czytam rzecz jasna.

Jeszcze raz dzięki za pomocne uwagi i za klika!

 

krar85 – dziękuję za przeczytanie i uwagi. Co do “delikatności” zabijaków, to starałem się podkreślić, że Gorzan jest postacią, która, cóż, wzbudza strach i respekt, nawet wśród bandziorów. Może i przeszkadza najemnikom, ale żaden z nich nie chce być tym, który “zacznie” i dlatego każdy czeka na ruch kolegów :p

Z tym “mądre” to celowe działanie – chciałem takimi zabiegami nadać specyficznego charakteru wypowiedziom najemników.

 

Przepraszam za marny refleks w odpisywaniu – akurat taki dzień się trafił, że obowiązków nad wyraz dużo ;)

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Suweren, napisałeś w komentarzu, że starałeś się ten tekst jak najbardziej skrócić, czego nie rozumiem. Ten szort aż prosi się o rozszerzoną wersję:-) 

Czytało się płynnie, językowo bardzo dobrze. Realia i klimat– jak najbardziej. Podoba mi się postać podróżnika z dziennikiem, przedstawiłeś ją z odpowiednią dozą tajemniczości, wypowiada jedno kluczowe słowo i znika:-) ale czy Gorzan w rzeczywistości był bohaterem to nie jestem pewna:-) Ale jego postawa i styl na pewno mogą wprawiać w zdumienie.

polecam do biblioteki i pozdrawiam

 

 

Olciatka – bardzo dziękuję za przeczytanie i polecenie :)

Co do skracania tekstu – wszystko przez mój zamysł, żeby był to właśnie tekst krótki. Chciałem spróbować swoich sił w pisaniu czegoś możliwie jak najkrótszego, bo poprzednie opowiadania wychodziły mi raczej długie, albo przynajmniej w miarę długie.

Niemniej jednak po Twoim komentarzu zacząłem się zastanawiać, czy by jednak nie spróbować i nie “rozszerzyć” w przyszłości także tego opowiadania :)

Gorzan może faktycznie nie jawi się jako jakiś wielki bohater, ale przynajmniej przejawia do bohaterstwa skłonności ;)

Pozdrawiam również!

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Czuć wiedźmiński klimat, ale nie ten powieściowy, a z "Dzikiego Gonu" za sprawą napomknięcia bohatera o zleceniu na potwora, no i tablicy ogłoszeń ;D również z chęcią przeczytałabym więcej, szczególnie o tajemniczym podróżniku.

Saulė – bardzo dziękuję za przeczytanie. Nie ukrywam, że po części taki klimat chciałem uzyskać. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spełnić życzenie przeczytania więcej :p

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Dołączam do tych czartów, które szepczą do ucha: “rozwinąć, rozwinąć”. 

Mam parę fobii… ale może Ci się to przydać.

Miał długie ciemnoczerwone włosy związane z tyłu w koński ogon i zielone oczy o bacznym spojrzeniu, które lustrowały wszystkich zebranych w śmierdzącej alkoholem izbie. Do pasa przytroczony miał potężny dwuręczny miecz o prostej rękojeści.

I nawet nie rzecz w powtórzeniu. Jako czytelnik mam alergię na “miał”, “był”. Nie pytaj dlaczego. Z alergią tak jest, że się przypałęta, nie wiadomo skąd i jedyne nad czym człowiek myśli to to, że przeszkadza.

“U pasa zwisał dwuręczny miecz…”

Wszyscy obecni w karczmie – same zabijaki i zakapiory – odsuwali się pośpiesznie na boki, by zrobić miejsce potężnemu młodzieńcowi, gdy ten pewnym krokiem ruszył w stronę tablicy ogłoszeń.

Niby pierdoła, ale usuwanie zbędnych słówek, a zaimki są najlepszymi kandydatami do usunięcia, może się przydać podczas pisania drabelków.

Łysy pokiwał głową, wykrzywiając usta w bliżej nieokreślonym grymasie.

Jak chcesz wkurzyć czytelnika, to rób tak dalej, a osiągniesz sukces. Teraz siedzę i kombinuję w wyobraźni, jak wyglądała twarz tego gościa. I mam teraz dwie opcje. Albo przyznać się do tego, że nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić, albo zrzucić winę na autora, że sam nie wiedział. Jak myślisz, co wybierze przeciętny “czytacz”?

Z zaleceń z katalogu “IMO”: pisz.

 

 

ManeTekelFares – tradycyjnie bardzo dziękuję za przeczytanie i uwagi. Każdy kolejny tekst staram się pisać z myślą o Twoich wskazówkach, ale, jak widać, w niektórych miejscach wciąż nie mogę tych potknięć wyłapać.

To “miał” bym usunął od razu, tylko rzecz w tym, że to “zwisał” też jakoś mi tam nie pasuje – jeszcze nad tym pomyślę :/

Co do “bliżej nieokreślonego grymasu” to zapewniam, że nie była to złośliwość z mej strony. Po prostu wydaje mi się, że ów grymas faktycznie był na tyle niejednoznaczny, że nawet narrator miał problemy z jego dookreśleniem :p Ale będę o tym pamiętał na przyszłość.

I cóż mogę rzec – jeśli okaże się, że wypunktowane przez Ciebie potknięcia przeszkadzają nie tylko Tobie, to śmiało będzie można stwierdzić, że to wcale fobie nie są ;)

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

to śmiało będzie można stwierdzić, że to wcale fobie nie są ;)

Ależ podobne fobie może mieć więcej osób, a nawet tłumy i nadal to będą fobie. :-)

że nawet narrator miał problemy z jego dookreśleniem

Narrator wie, o ile nie przedstawia świata oczami bohatera.

 

 

ManeTekelFares – co do fobii to oczywiście masz rację, ale chciałem, żeby wybrzmiało to nieco bardziej optymistycznie :p

Jeśli chodzi o narratora to wiem, wiem, ale tu chciałem odpowiedzieć tak z przymrużeniem oka ;) Ponownie – będę o tym pamiętał na przyszłość.

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

"Poza tym nie miał przywdziane nic, dumnie wypinając odsłoniętą, jasną klatkę piersiową zbrązowiałą nieco od Słońca." – jakoś mi to zdanie nie leży :( Taki zgrzyt, bo poza tym przyjemnie się czyta. Historyjka ma potencjał. Mógłbyś nieco rozbudować. Może coś na temat zleceń, jakie altruistyczny zabijaka wykonywał. Może jakieś plotki o tym, czemu nie bierze kasy. Jakiś taki niedosyt pozostaje.

Lanied – dzięki za przeczytanie, uwagi i sugestie. Co do rozbudowania to tak, wygląda na to, że niestety (albo stety) faktycznie będę musiał rozszerzyć tę historię :p

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Opowieść całkiem ciekawa, szkoda, że jej nie rozbudowałeś. Na początku dobrze prezentujesz charaktery najemników przez dialog. Później mamy wejście Gorzana, które wiele obiecuje. Tu przydałoby się więcej scen, rozwinięcie tej historii.

Zazgrzytały mi dwie rzeczy. Po pierwsze – zachowanie najemników. IMO, powinni chociaż próbować wyeliminować konkurenta mieczem. Po drugie – kartki ze zleceniami. Trudno sobie wyobrazić, że w czasach, które opisujesz, zwykły najemnik umiał czytać, a zlecający potrafili pisać. Raczej dowiadywaliby się o robocie od kogoś, pewnie bezpośrednio od osób, które potrzebują pomocy, albo np. od karczmarza.

Jednak całkiem przyjemnie czytało się Twój tekst.

ANDO – bardzo dziękuję za przeczytanie i uwagi.

Co do zachowania najemników to jak pisałem wyżej – wygląda na to, że po prostu póki co wszyscy za bardzo boją się Gorzana i żaden nie chce być tym, który pierwszy z nim zacznie. Co nie wyklucza, że teraz, kiedy już utwierdzili się w przekonaniu, że ów barbarzyńca “psuje im rynek”, jakoś nie spróbują temu zaradzić. To tak w kontekście ewentualnego rozbudowania opowieści na przyszłość ;)

Co do kartek – nie wykluczone, że nie są jakoś obszernie zapisane. Osobiście wyobrażam to sobie tak, że większość najważniejszych informacji jest tam przekazywana za pomocą obrazków i dużych cyfr oznaczających wartość nagrody za wykonanie zadania. Niemniej jednak celna uwaga na przyszłość, żebym może bardziej zwracał uwagę na takie szczegóły, dzięki.

Cieszę się, że przyjemnie się czytało :)

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Fajne opko, sympatyczne. Taka nieco naiwna historia, w której są jeszcze, nie tylko bohaterowie, ale i ci, którzy potrafią ich docenić :)

Mi akurat przypomniał się książkowy Wiedźmin i opko “Granice możliwości”. W tymże opku pojawia się postać Eycka z Denesle, szlachetnego rycerza, który wyprawia się na smoka bez nadziei na zysk, tylko po to, żeby ubić potwora. Jakie zdanie ma o nim Geralt? Że psuje interes, bo za darmo wykonuje zadanie, za które ludzie mogliby obfcie zapłacić. I ja myślę, że Blady, Łysy i Wilk (notabene, prawie jak Dobry, Zły i Brzydki) mogliby się również zastanowić, jaki jest wpływ Gorzana na rynek zleceń w mieście ;)

 

Uwagi to tekstu ode mnie:

 

Trzech najemników – Blady, Wilk i Łysy – siedziało na swych stałych miejscach przy zabrudzonym stole w rogu zadymionej karczmy.

 

– IMO, nazwy najemników nie powinny być tak skonstruowane, żeby móc z nich utworzyć jedną nazwę: "Blady, łysy wilk". Od razu mi się to rzuciło w oczy.

 

– Trafiło się ostatnio całkiem proste zleconko – chwalił się pierwszy z nich – a do tego zmiarkowałem po robocie, odbierając zapłatę, że zlecający zamożny, to przy okazji zdzieliłem go w łeb i ograbiłem z tego, co miał przy sobie.

 

– ale gęste to zdanie i trochę mi zgrzyta, głównie przez podobne słowa: zleconko i zlecający. Propozycja: – “Trafiło się ostatnio całkiem proste zleconko – chwalił się pierwszy z nich. – A do tego zmiarkowałem już po robocie, odbierając zapłatę, że pracodawca może być zamożny. To przy okazji zdzieliłem go w łeb i ograbiłem z tego, co miał przy sobie.”

 

Krzyczała, aż jej tchu zbrakło i wzbraniała się jak dzika, ale warto było.

 

– podobnie brzmiące słowa obok siebie nie brzmią najlepiej. Btw, “zbrakło” ma być, czy miało być “zabrakło”?

 

Zlecenie przysporzyło mi nie tylko złota, ale i nieco przyjemności, he, he.

Po tych słowach dało się słyszeć obrzydliwy, rubaszny śmiech dobywający się z trojga gardeł.

 

– może zrezygnować z drugiego "he, he", jeżeli zaraz potem mamy, że rozbrzmiał rubaszny śmiech?

 

Wtem, z hukiem otwieranych drzwi, do zatłoczonej karczmy wkroczyła jednak postać, która zwróciła na siebie uwagę nie tylko trzech najemników, ale też znacznej części pozostałej klienteli, ucinając tym samym wszelkie rozmowy.

Poza tym nie miał przywdziane nic, dumnie wypinając odsłoniętą, jasną klatkę piersiową zbrązowiałą nieco od Słońca.

 

– ale Adonis :) Jakiś tutaj dostrzegam chaos w tym zdaniu, już wcześniej było powiedziane, że nie ma niczego na sobie prócz spodni i bransolet, po co powtarzać? Dodatkowo jeżeli klatka piersiowa jest jasna, to raczej nie może być zbrązowiała. Propozycja: “Poza tym nie miał przywdziane nic, Dumnie wypinał nagą, szeroką jak stół w karczmie klatkę piersiową, zbrązowiałą nieco od Słońca.”

 

Do pasa przytroczony miał potężny dwuręczny miecz o prostej rękojeści. Drugi, zdecydowanie krótszy i z o wiele bardziej okazałymi zdobieniami, nosił na plecach, w pochwie przymocowanej do przerzuconego skośnie przez tors rzemienia.

 

– Panie kochany, toż on jeszcze miał pochwę z pasem z mieczem przy portkach oraz drugą pochwę z mieczem na rzemieniu. Wypadałoby o tym wspomnieć wcześniej, nie był taki nagi jednak.

 

Siedział ze swym oprawionym w skórę dziennikiem i bez ustanku coś w nim gryzmolił, zerkając co chwila na siedzącego przy stole, zamyślonego młodzieńca.

***

– Nie uwierzycie! – wykrzyknął Łysy, siadając z impetem przy stole.

 

– trzy razy siedzenie w różnych odmianach.

 

 

Che mi sento di morir

BasementKey – dziękuję za przeczytanie i uwagi.

Wspomniane opowiadanie wiedźmińskie oczywiście znam. Ewidentnie Blady, Łysy i Wilk muszą pójść za tokiem rozumowania Geralta i dojść do podobnych wniosków, ale wygląda na to, że są nieco mniej lotni i dłużej im to zajmuje :p

 

Co do nazw najemników to faktycznie, wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, ale z drugiej strony jakoś mi już “siadły” te imiona – niby każde to jedno słowo, ale odwołujące się do na tyle charakterystycznej cechy, że całą trójkę łatwo można sobie wyobrazić.

 

W przypadku powtarzających się podobnych słów to wiem, że nie czyta się tego zbyt wygodnie, ale po części był to zabieg celowy – najemnicy mieli mówić właśnie z taką “niewygodną” manierą.

 

“Zbrakło” było celowo.

 

W przypadku “he, he” ponownie – to nie tyle ma przedstawiać śmiech, co manierę mówiącego. Takie jakby wtrącenie, odruchowo dodawane przez niego do zdania.

 

W opisie Gorzana faktycznie nieco się pogubiłem – zapewne przez wrażenie, jakie ów osobnik na mnie wywarł :p Pomyślę jeszcze nad tym, ale co do skóry, to “jasna” jest tam dlatego, ponieważ chciałem podkreślić, że Gorzan ma jasną karnację. No i piękną opaleniznę do tego ;)

 

O mieczach faktycznie wypadałoby wspomnieć wcześniej – trafne spostrzeżenie.

 

“Siedzenie” to niestety świadectwo tego, że cały czas mam problem z wyłapywaniem powtórzeń :/

 

Jeszcze raz dzięki za uwagi!

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

YO :)

 

Przeczytałem. Całkiem sympatyczna lektura, ale brak plot twistu na końcu lekko mnie rozczarował. Jest kilka potykaczy, kilka zdań o dziwnej konstrukcji, trochę rzeczy do wyrzucenia, ale nie będę analizował po kolei. Największy zgrzyt miałem przy zwisającym u pasa dwuręcznym mieczu. Sorry mate, ale to jest fizycznie niemożliwe, chyba, że chłop jest prawdziwym gigantem. Jeśli nie jest, to dwurak ciągnie się za nim po ziemi.

Pytanie: w jakiego erpega graliście? Dedeki, Młotek, forgoteny?

 

Poniżej podam Ci obszerny fragment, w którym znajdziesz sugetie, co można by zmienić:

 

Wtem, z hukiem otwieranych drzwi, do zatłoczonej karczmy wkroczyła jednak postać, która zwróciła na siebie uwagę nie tylko trzech najemników, ale też znacznej części pozostałej klienteli, ucinając tym samym wszelkie rozmowy.

Był to Młody jeszcze, wysoki mężczyzna, o sylwetce i muskulaturze, której nie powstydziliby się herosi z najbardziej przesadzonych legend i opowieści. Na całe jego odzienie składały się szare bawełniane spodnie, czarne skórzane buty i bransolety z ćwiekami na nadgarstkach. Poza tym nie miał przywdziane nic, dumnie wypinając odsłoniętą, jasną klatkę piersiową zbrązowiałą nieco od Słońca. Miał długie ciemnoczerwone włosy związane z tyłu w koński ogon i zielone oczy o bacznym spojrzeniu, które lustrowały wszystkich zebranych w śmierdzącej alkoholem izbie. Do pasa przytroczony miał potężny dwuręczny miecz o prostej rękojeści. Drugi, zdecydowanie krótszy i z o wiele bardziej okazałymi zdobieniami, nosił na plecach, w pochwie przymocowanej do przerzuconego skośnie przez tors rzemienia.

Bransolety miały ćwieki na nadgarstkach. To właśnie wynika z Twojego tekstu.

Kolejne zdanie do przeróbki, bo jak już zauważył Lanied, to “nie miał przywdziane nic” brzmi dziwnie.

Dlaczego “Słońca” z dużej litery?

Oczy nie moga mieć bacznego spojrzenia. To młodzian może mieć baczne spojrzenie.

Tutaj ten nieszczęsny dwurak. Prosta rękojeść sugeruje, że mogą być też krzywe, a pewnie chodziło Ci o to, że nie jest ozdobna.

Sugestia: “Drugi, zdecydowanie krótszy i bardziej zdobny (…)”

 

Polecam wrzucać teksty na betę, bo to tam się można powyżywać na tekście przed jego publikacją.

 

Pozdrawiam serdecznie :)

Q

 

Known some call is air am

Outta Sewer – bardzo dziękuję za przeczytanie i uwagi.

Co do dwuręcznego miecza, to Gorzan z całą pewnością jest olbrzymi, ale po tym, jak to napisałeś, to faktycznie myślę, że nie aż tak.

W kilku miejscach, o których wspominasz, faktycznie moje intencje były inne, a jak spojrzeć z boku, to można różnie (opacznie) zrozumieć – dzięki za zwrócenie na to uwagi.

Co do erpega, to osobiście gram czasami ze znajomymi w Młotka, ale do napisania tego tekstu zainspirowało mnie akurat wspólne granie w komputerowego erpega, Divinity: Original Sin II.

 

Jeszcze raz dzięki i również pozdrawiam! :)

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Co do erpega, to osobiście gram czasami ze znajomymi w Młotka, ale do napisania tego tekstu zainspirowało mnie akurat wspólne granie w komputerowego erpega, Divinity: Original Sin II.

W erpegi komputerowe grałem daaawno temu i skończyłem z nimi przygodę, bodajże na IWD II. A Młotek na propsie, pierwsza edycja była moim pierwszym erpegiem w którego grałem i którego prowadziłem. Ale to było też dawno, bo chyba tak około 1998 roku.

Pozdrawiam :)

Q

Known some call is air am

Ach, to ja w drugą edycję Młotka grałem. Z tym, że nawet całkiem niedawno :p

Również pozdrawiam ;)

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Humoreska z pomysłem. Trochę moim zdaniem jednak przydługa – w sensie trochę mocno przeciągnąłeś środek (wiem, opis). W efekcie końcówka nie brzmi tak mocno, jak powinna, bo ja, jako czytelnik, już się spodziewam zakończenia od momentu “braku zapłaty”.

Technicznie czasem coś chrzęściło, ale czytało się nieźle.

Podsumowując: lekko nierówny, ale przyjemny koncert fajerwerków.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

NoWhereMan – dzięki za przeczytanie i uwagi. Właśnie tego się obawiałem, że wyjdzie trochę przydługo i przez to będzie zbyt oczywiste, ale z drugiej strony teraz serio myślę o poszerzeniu tekstu, zgodnie z sugestiami. Zobaczę, może powstanie kilka różnych wersji tego tekstu :p

,,Być może nie urodził się odważny, ale to nie znaczy, że musi taki umrzeć." - K. Paterson

Hmmm. Brakowało mi tu fantastyki. Siedzą zbiry do wynajęcia, chlają, obgadują innych. Nawet nie wspominasz, że oni zajmują się polowaniem na potwory – to pozostaje niedopowiedziane, trzeba się domyślać. Najbardziej fantastyczne jest to, że facet nie bierze zarobionej kasy. Z czego w takim razie żyje? Fakt, że na ubrania zbyt wiele nie wydaje, ale jeść musi. ;-)

Jakiś twist też by się przydał. Niechby chociaż facet przy stoliku obok okazał się autorem Conana Barbarzyńcy…

Aha, mnie też zgrzytnęło to zdanie, że nie miał nic przywdzianego. Jeśli tak maksymalnie ciąłeś, to czemu to nie wyleciało? Wymieniłeś wszystko łącznie z bransoletami – znaczy, że koszuli nie było.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka