- Opowiadanie: Dawidjan Wojciech Dąbrowski - Potyczka

Potyczka

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Potyczka

Opisana tu historia miała miejsce w krainie o nazwie Kraina. Nazwa brzmi może i głupio, ale w ten sposób nie będzie konfliktów między rasami. A tych jest sporo. W Krainie żyją bowiem Elfy, Ludzie, Krasnoludy, Syreny, Syreny Morskie, Jętki, Wielkie Ślimaki (potocznie nazywane po prostu Ślimakami), Dymy, Ryboki, Sercowi i tak dalej. Plotki głoszą, że łącznie istnieje nawet 150 ras, nie licząc nawet tych nieodkrytych. Kraina bowiem nadal zawiera wiele miejsc do zbadania.

 

Przejdźmy jednak do rzeczy. Spodziewacie się zapewne przygody z mieczami i potworami w tle. Mylicie się, albowiem będę opisywał… potyczkę sądową.

 

Jej bohaterem jest niejaki Marcin, będący z pochodzenia człowiekiem, ale posiadający w swej rodzinie kilka Dymów (rasa przypominająca ożywioną chmurę). Nasz bohater przez całe swoje życie mieszkał w stolicy Kraju Żon, ludzkiego państewka leżącego w całości na wyspie o takiej samej nazwie. Stolica nazywała się Hewy i posiadała własny uniwersytet na którym wykształcił się nasz bohater.

 

Ale Panie narratorze, co to ma do tej historii? Oj dużo, ponieważ Marcin ukończył prawo wszechrasowe (dział prawa, który zajmował się sprawami międzynarodowymi) i został prokuratorem.

 

Traf chciał, że miesiąc po zdobyciu tej pracy przez naszego bohatera, złapany został niejaki Hajho. Należał on do rasy Sercowych (Sercowi to rasa, która wykształciła się z ludzi. Z wyglądu są tacy sami, lecz różnica tkwi w ich sercu. Mogą mieć je albo płomienne [wtedy niesamowicie intensywnie przeżywają emocje] albo lodowe [wtedy są zimni i zamknięci na świat] albo kamienne [wtedy nie czują żadnych emocji].) i posiadał płomienne serce. 

 

Niestety był przy tym ogromnym rasistą, niecierpiącym każdej możliwej rasy oprócz ludzi i sercowych. Jego fanatyzm urósł do tego stopnia, że uznał Kasin (mniejszość etniczna ludzi, która mieszkając przez wieki w jednym z krasnoludzkich królestw, posługuje się dziś językiem krasnoludzkim jako ojczystym) za niegodnych istnienia i postanowił ich wygubić.

 

Hajho prędko zgromadził grupę istot mu podobnych i ruszył do Królestwa Onciu (tam gdzie mieszkają Kasini). Jego bojówki przez pięć tygodni mordowały bezbronnych wieśniaków, aż wreszcie do akcji wkroczył Krasnolud Michał. Był on kasztelanem na zamku pobliskiego szlachcica i co za tym idzie dysponował własnym wojskiem. Prędko wytropił i rozbił armię fanatycznych rasistów. Hajho jednak zbiegł, ale niezbyt długo cieszył się wolnością. Złapano go sześć dni później.

 

Zbrodniarz miał zostać osądzony przez sąd, ale potrzebny był do tego jakiś prokurator, który go oskarży. Głowy wielu państw (sprawa wywołała poruszenie w całej Krainie) sądziły, że zadaniem tym zajmie się niejaki Elf Edmund, który wielokrotnie osądzał różnych zbrodniarzy.

 

Jednak mężczyzna ten miał całkiem inny plan. Wykładał on bowiem na uniwersytecie w Hewy i właśnie tam dostrzegł talent w człowieku, który miał na imię…. Owszem, zgadliście. Marcin. Edmund zaczął, więc symulować chorobę i wskazał swego byłego studenta na kandydata.

 

Sąd uznał, że pierwszy raz musi w końcu być i zgodził się. Marcin był jednak przerażony. Jego pierwszą sprawą miało być wszak skazywanie zbrodniarza wojennego. Uznał jednak, że nie pozwoli aby uszło mu to na sucho i pomaszerował do sądu.

 

Gdy już dotarł na miejsce, przekazano mu dokumenty i przykazano nie denerwować się. Wreszcie na salę wkroczył Hajho. Rozpoczęła się rozprawa.

 

Marcin nie tracił czasu i rzekł:

 

-Oskarżony jest oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości. Przypisuje mu się przewodzenie bojówkom które mordowały obywateli Królestwa Onciu, a także nawoływanie do nienawiści. Czy oskarżony przyznaje się do owych zarzutów?

 

Hajho pokrzywił trochę ustami, po czym odpowiedział:

 

-Oczywiście, że nie. Nie było żadnego ludobójstwa. Ja tylko usuwałem skażone elementy ze społeczeństwa. Nie zrobiłem nic złego…

 

Przez następne pięć minut oskarżony opowiadał jakie to krasnoludy są podłe, lecz kiedy zamierzał przejść do wychwalania rasy ludzkiej, sędzia uderzył w blat i skazał go na karę śmierci. Wszak przyznał się do zarzutów.

 

Wyrok wykonano już następnego dnia. Publicznie wbito mu w pierś włócznię z piachału, metalu potrafiącego znacząco obniżać temperaturę. Broń natychmiast zgasiła jego ogniste serce. Jego towarzyszy stracono tego samego dnia.

 

Marcin został nagrodzony za swoją pierwszą udaną rozprawę, jednak uważał, że stać go było mimo wszystko na więcej.

 

Koniec.

 

Koniec

Komentarze

Muszę przyznać, że świetnie się bawiłem czytając to opowiadanie. :)

 

Opisana tu historia miała miejsce w krainie o nazwie Kraina.

Przykro mi, ale ta nazwa jest już zajęta. Pojawiła się po raz pierwszy w dziele o nazwie “Dzieło”.

Zmień oznaczenie na szort.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cześć, przeczytałem i nie do końca rozumiem, o czym to jest. Na początku spory rys świata, z którego większość nie została wykorzystana, akcji niewiele, tekst dosyć lekki, jakby na luzie, tytułowej potyczki tu nie widzę. Ot, takie beginner’s luck.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Jak dla mnie tekst jest jedynie szkicem. Chowają się tam ciekawe pomysły, ale to moja własna wyobraźnia popłynęła sobie. A co Ty planujesz? To nie jest zamknięta całość – fabuła szczątkowa i nie ma powodu, aby zainteresowała czytelnika. Odniesienia do rasizmu i ksenofobii są widoczne, ale co ma z nich wynikać? Bez fabuły już więcej nie dam rady napisać. Szorciak raczej powinien zostać w notatkach. 

Nie zachwyciło mnie. Na początku trochę śmieszkowatego światotwórstwa, które czyta się lekko, ale tekst pomknął ku banalnej, niezaskakującej historii. 

No już po pierwszym zdaniu, spodziewałem się czegoś dziwnego – nie myliłem się.

Ja też nie do końca zrozumiałem o co tu chodziło. Styl faktycznie miał być taki śmieszkowaty – no udało się pod tym względem, ale niestety nic więcej powiedzieć nie mogę ;p

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Nie. Zdecydowanie nie. Choć tekst fantasy o rasizmie mógłby być ciekawy. Sam kiedyś, kiedy byłem zagorzałym erpegraczem, popełniłem artykuł o przenoszeniu przez graczy rasizmu pomiędzy różnymi settingami. Ale Ty dałeś jedynie rys świata i suche fakty, jak z “Faktu”.

Known some call is air am

Opisana tu historia miała miejsce w krainie o nazwie Kraina.

 

Przykro mi, ale ta nazwa jest już zajęta. Pojawiła się po raz pierwszy w dziele o nazwie “Dzieło”.

 

Corrinn – mistrz :D

 

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka