- Opowiadanie: dawidiq150 - Złodziej z siłowni

Złodziej z siłowni

Zapraszam do przeczytania. Proszę o komentarze!!

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Złodziej z siłowni

Idąc dziarskim krokiem Marzena dotarła do nowo wybudowanego budynku na ulicy Krawieckiej. Mieściła się tu siłownia firmy „Gwiazda”, przeniesiona z innego miejsca. Powodem była coraz większa liczba chętnych i podniesienie standardu. Budynek był dwukrotnie większy, pomalowany na jaskrawą czerwień z wielkim napisem firmowym. Obok znajdował się duży parking. Wokoło były zasadzone krzewy i trawa. Wszystko prezentowało się bardzo schludnie i nowocześnie.

Marzena będąc czterdzieści minut przed czasem wyciągnęła pęk kluczy i po znalezieniu odpowiedniego otworzyła drzwi. Była tu pierwszy raz. Przed nią ukazał się hol wyłożony białymi płytkami z wzorkiem. Na końcu holu znajdowała się recepcja – jej miejsce pracy. Podeszła bliżej i po lewej stronie ujrzała duże pomieszczenie w którym znajdowały się przyrządy do ćwiczeń. Na podłodze była zielona wykładzina. Rzuciło się jej w oczy, że między atlasami można wygodnie chodzić. Nie tak jak w poprzednim budynku, gdzie wszystko było bardzo ściśnięte. Następnie Marzena zaszła do szatni z szafkami na klucze, a potem łazienki. Gdy obeszła już wszystkie kąty w nowej siłowni usiadła na swoim miejscu w recepcji i czekała.

O dziesiątej siedem przyszedł stały klient Tomek. Był to średniego wzrostu blondyn o krótko obciętych włosach, bardzo muskularny. Posiadał już karnet, więc tylko przywitał się z Marzeną i po zabraniu kluczyka poszedł do szatni przebrać się a następnie zaczął ćwiczyć.

Co kilka minut ktoś przychodził. Byli to sami stali bywalcy. Między innymi Marek, Patryk i mało sympatyczny Krystian. Tak więc o jedenastej ćwiczyło już siedem osób. Później przyszły dwie nowe klientki. Niewysoka grubaska o blond włosach z koleżanką, nieco bardziej atrakcyjną brunetką podobnego wzrostu. Zapłaciły za jednorazowy wstęp.

O dwunastej zjawił się ponownie nowy klient. Tym razem wysoki rudy chłopak z dużą nadwagą. Także wykupił jednorazowy wstęp.

O trzynastej dwadzieścia sześć gdy w sali było już sporo ludzi, jeden ze ćwiczących o imieniu Max krzyknął:

– Ktoś zajebał mi komórkę!

Większość ludzi w sali popatrzyła na niego z zainteresowaniem. Natomiast dwaj jego najlepsi koledzy, Romek i Krystian, przestali ćwiczyć i podeszli do niego.

– Jak to? Gdzie ją miałeś? – spytał Romek

– Tutaj, położyłem ją na parapecie.

Krystian wyciągnął swój telefon i wybrał numer.

– Miałeś włączony? – spytał

– Tak

– To zobaczymy czy zadzwoni.

Czekali chwilę, jednak nadaremnie.

– Kto to mógł zrobić? Przecież jak złapię to zajebię. – Max był wściekły.

Na sali zapanowało teraz ogólne podniecenie. Marzena usłyszała z recepcji podniesiony ton Maxa, przyszła więc i powiedziała:

– Tylko trzy osoby skończyły już ćwiczenia.

– Kto? – warknął Max.

– Nowy chłopak, taki wysoki i rudy, a także Marek i Szymon.

– A to pewnie któryś zrobił ci kawał – wtrącił jeden z nowych klientów.

– A ja widziałem, że ten rudy kręcił się koło parapetu – powiedział niski chudy chłopak o imieniu Bartek.

– Dzwońcie do Marka i Szymona. Kurwa ja w pracy bardzo potrzebuję komórki.

Krystian miał numery do obu. Zadzwonił najpierw do Szymona. Rozmowa trwała krótko.

– Mówi, że to nie on, że on takich rzeczy nie robi.

– To dzwoń teraz do Marka.

– Dobra – powiedział Krystian i wybrał kolejny numer na swoim telefonie.

Tutaj rozmowa trwała dłużej. Okazało się, że Marek jak usłyszał o zdarzeniu od razu powiedział, że ten nowy rudy wyglądał mu na złodzieja.

– Jejku, może wziął ją przez pomyłkę? – Do rozmowy dołączył Piotrek, wysoki i posiadający wspaniałą muskulaturę.

– Pozostaje mi poczekać do jutra. Mam nadzieję, że jutro wszystko się wyjaśni.

 

***

 

Następnego dnia do siłowni przyszło równie wielu klientów. Przeważnie byli to ci sami. Pojawił się też podejrzany.

Wykupił miesięczny karnet i wszedł na salę. Wszyscy skupili na nim wzrok. Gdy to zauważył, spytał zaskoczony:

– O co chodzi? Co się tak patrzycie?

Max miał zamiar rozkwasić mu nos, lecz widząc zaskoczenie chłopaka spytał tylko:

– Nie zabrałeś przez przypadek mojej komórki, leżała tam na parapecie, gdzie wczoraj ćwiczyłeś?

– Nie, popatrz mam swoją. – Rudy chłopak wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał wszystkim. Jednak wszyscy nadal patrzyli na niego podejrzliwie. Więc powiedział:

– Jak bym ci ją ukradł, to czy bym tu teraz przychodził? Przecież byście mnie pobili.

– No to co się z nią stało? Kurwa, tutaj na tej sali jest złodziej i radzę mu się przyznać!

 

***

 

O godzinie czternastej ofiarą kradzieży stała się kolejna osoba, teraz jednak zaginął kluczyk do szafki. Sytuacja zakrawała już na żart. Ponownie przeprowadzono małe dochodzenie i znowu podejrzenie padło na rudego chłopaka, gdyż ćwiczył w pobliżu zguby i opuścił siłownię piętnaście minut temu.

– Pierdolony kleptoman, teraz już na sto procent wiadomo, że to on przywłaszcza sobie cudze rzeczy. – powiedział Max.

– Ma tupet, żeby tu jeszcze przychodzić, ale trzeba mu przyznać, że jest odważny.

 

***

 

Następnego dnia rudy chłopak przyszedł na siłownię jako pierwszy. Zachowywał się zwyczajnie. Marzena nic mu nie mówiła w obawie, że weźmie nogi za pas. Zaczął więc ćwiczyć. Po godzinie pojawił się Max i Michał któremu ukradziono klucz do szafki.

Max podszedł do ćwiczącego chłopaka, którego podejrzewano o kleptomanię. Chwycił go za podkoszulek i rzucił na podłogę. Następnie usiadł na nim i brutalnie zaczął masakrować pięściami jego twarz. Krzyczał przy tym:

– Dlaczego to kurwa robisz? Dlaczego kradniesz?

– Ja nic nie ukradłem, naprawdę. Nic nie ukradłem. – powtarzał bity.

Chłopak zasłonił się ręką i gdy siedzący na nim Max uderzał go raz za razem wykrzykując obelgi, sam krzyknął:

– Popatrz, głupku! Popatrz pod kaloryfer!

Max spojrzał w miejsce, które wskazywał chłopak. Faktycznie na podłodze wciśnięty pod kaloryfer leżał kluczyk do szafki. Okazało się, że pod innym kaloryferem tak samo leży komórka Maxa.

– Kto więc to zrobił? – Max popatrzył na Marka, a potem na Szymona. – Czy to jeden z was?

Wtedy poobijany na twarzy chłopak wstał i mając dziwny wyraz twarzy powiedział:

– Ja już rozumiem, wszystko rozumiem – powiedział. – To złośliwy duch. Tydzień temu brałem udział w seansie spirytystycznym, ostrzegali przed tym. Przywołany duch może przywiązać się do człowieka i robić mu różne psikusy.

– Ale i tak to była twoja wina – powiedział Max.

Koniec

Komentarze

No hejka, Dawid! 

– Jejku, może wziął ją przez pomyłkę? – do rozmowy dołączył Piotrek, wysoki i posiadający wspaniałą muskulaturę.

– Pozostaje mi poczekać do jutra. Nawet jeśli wziął przez pomyłkę to i tak oberwie.

→ Jak dla mnie bardzo nienaturalny dialog. Wysoce nieprawdopodobne, aby dwóch facetów pomyślało w taki sposób. No ale dobra… może tak bardzo wierzą w ludzką moralność ;p 

 

Wykupił miesięczny karnet i wszedł na salę, wszyscy skupili na nim wzrok.

→ Proponowałbym kropkę przed zaznaczonym zdaniem i zaznaczony fragment rozpocząć od nowego zdania. 

 

– O co chodzi co się tak patrzycie?

→ Raczej na jednym wdechu w taki sposób pytania by nie zdał. 

Może:

O co chodzi? Co się tak patrzycie?

 

– Nie, popatrz mam swoją. – rudy chłopak wyciągnął z kieszeni swój telefon i pokazał wszystkim.

→ Rudy 

 

Pierdolony kleptoman, teraz już na sto procent wiadomo, że to on przywłaszcza sobie cudze rzeczy. – powiedział Max.

→ Po “rzeczy” bez kropki.

 

Max podszedł do ćwiczącego chłopaka(,) którego podejrzewano o kleptomanię.

→ Czasami gubisz przecinki. 

 

– Ja nic nie ukradłem, naprawdę Nic nie ukradłem. – powtarzał bity chłopak.

 

→ nic z małej, a po ukradłem bez kropki.

 

 

Dawid… wyszło pastiszowo. Końcówka jest kompletnie od czapy. Nic nie wskazywało na to, aby historia miała cokolwiek wspólnego ze zjawiskami paranormalnymi, a zamieściłeś te ostatnie zdania w tak bezpośredni i wręcz komiczny sposób, że psuje to całkowicie całą historię. Liczyłem raczej na intrygę, ale według mnie zabrakło pomysłu i na siłę wcisnąłeś tutaj duszki. Więc wyszło ani komediowo, ani tajemniczo. 

Znów powielasz te same błędy. Streszczasz, nie opisujesz:

“Masakrował mu twarz” → może lepiej opisać to zdarzenie? No już nie wspomnę o tym, że po tej “masakracji” gość wstaje gdyby nigdy nic. 

Poprzednie teksty zdecydowanie lepiej mi się czytało, a ten uważam za najgorszy. 

No gorzki ten komentarz dzisiaj, no ale piszę o tym tak dosadnie, bo pewne błędy powielasz z opowiadania na opowiadanie. 

No, ale będę śledzić kolejne i wierzę, że będą zdecydowanie lepiej napisane i z lepszym pomysłem :) 

A tak w ogóle… miałem kiedyś “podobną” historię, bo ktoś włamał się do mojej szafki w trakcie treningu i zawinął mi telefon… ehhhh. Ale to chyba nie był duch. Nie wiem. W szatni monitoringów u mnie nie ma ;D 

Tak więc pozdrawiam i życzę pomyślności w dalszym tworzeniu! 

 

 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

„Rzuciło się jej w oczy, że między atlasami[-,] można było wygodnie chodzić. Nie tak jak w poprzednim budynku, gdzie wszystko było bardzo ściśnięte. Następnie[-,] Marzena zaszła do szatni z szafkami na klucze[+,] a potem łazienki, gdzie były prysznice. Gdy obeszła już wszystkie kąty w nowej siłowni[+,] usiadła na swoim miejscu w recepcji i czekała.”

 

„Zapłaciły one za jednorazowy wstęp.”

 

Po co te wolne linijki pomiędzy poszczególnymi częściami tekstu?

 

„O trzynastej dwadzieścia sześć, gdy w sali było już sporo ludzi[+,] jeden ze ćwiczących o imieniu Max krzyknął:”

 

„Natomiast dwaj jego najlepsi koledzy[+,] Romek i Krystian[+,] przestali ćwiczyć i podeszli do niego.”

 

„Marzena usłyszała z recepcji podniesiony ton Maxa[+,] przyszła więc i powiedziała[-.+:]

 

„– Nowy[-,] chłopak, taki wysoki i rudy[+,] a także Marek i Szymon.”

 

„– Dzwońcie do Marka i Szymona – kurwa ja w pracy bardzo potrzebuję komórki.” – Jaką funkcję pełni tu ta półpauza? Po „Szymona” powinna być kropka, a potem powinno być drugie zdanie.

 

„Krystian miał numery do obojga.” – Nie do obojga, do obu. „Obojga” miałoby sens gdyby chodziło o dwie osoby o różnej płci.

 

„– To dzwoń teraz do Marka[+.]

 

„– Jejku, może wziął ją przez pomyłkę? – [-d+D]do rozmowy dołączył Piotrek, wysoki i posiadający wspaniałą muskulaturę.

– Pozostaje mi poczekać do jutra. Nawet jeśli wziął przez pomyłkę[+,] to i tak oberwie.”

 

Skąd pomysł, że złodziej pojawiłby się ponownie w miejscu, w którym coś ukradł, zaraz następnego dnia? Nieprawdopodobne.

 

„równie liczna ilość klientów.” – Nie. Ludzie są policzalni, więc liczba, a nie ilość. „Liczna liczba” nie ma zaś sensu. Przyszło równie wielu klientów.

 

„Gdy to zauważył[+,] spytał zaskoczony[-.+:]

– O co chodzi[+,] co się tak patrzycie?”

 

„widząc zaskoczenie chłopaka spytał tylko[-.+:]

 

„– Nie, popatrz mam swoją. – [-r+R]udy chłopak wyciągnął z kieszeni swój telefon i pokazał wszystkim. Jednak wszyscy nadal patrzyli na niego podejrzliwie. Więc powiedział[-.+:]

– Jak bym ci ją ukradł[+,] to czy bym tu teraz przychodził? Przecież byście mnie pobili.

– No to co się z nią stało? Kurwa[+,] tutaj na tej sali jest złodziej i radzę mu się przyznać[-.+!]

 

„– Pierdolony kleptoman, teraz już na sto procent wiadomo, że to on przywłaszcza sobie cudze rzeczy[-.] – powiedział Max.

– Ma tupet[+,] żeby tu jeszcze przychodzić[+,] ale trzeba mu przyznać, że jest odważny.”

 

„Max podszedł do ćwiczącego chłopaka[+,] którego podejrzewano o kleptomanię.

 

„Krzyczał przy tym[-.+:]

 

„– Ja nic nie ukradłem, naprawdę[+! Lub .] Nic nie ukradłem[-.] – powtarzał bity chłopak.

Chłopak zasłonił się ręką i gdy siedzący na nim Max uderzał go raz za razem wykrzykując obelgi[-.+,] [-S+s]am krzyknął[-.+:]

– Popatrz[+,] głupku!”

 

„Max popatrzył na Marka[+,] a potem na Szymona.”

 

„Wtedy poobijany na twarzy chłopak wstał i zauważyli, że teraz się zaczerwienił i wyglądał na zatroskanego.”

Został dotkliwie pobity i dopiero teraz się zaczerwienił? I wyglądał na zatroskanego? Serio?

 

„Tydzień temu brałem udział w seansie spirytystycznym[+,] ostrzegali przed tym.”

 

Tekst jest krótki, więc przerobiłam cały. Jak widzisz stanowczo musisz popracować nad przecinkami, uważać na zapis dialogów i pamiętać o dwukropkach, kiedy piszesz, że ktoś coś powiedział tuż przed opcją dialogową.

Treściowo… tekst jest, niestety, o niczym. Po co miejscem akcji zrobiłeś nowy budynek siłowni, skoro to było wszystko jedno, czy budynek jest nowy czy stary? Cały opis nowoczesnego budynku nie ma sensu i nic nie wnosi, tylko niepotrzebnie zajmuje miejsce. Zachowanie bohaterów jest dość bezsensowne. Puenta jest może i niespodziewana, ale naprawdę niczego nie tłumaczy, powoduje tylko wzruszenie ramion – wyobraź sobie taką sytuację w prawdziwym życiu. Ktoś w Twoim otoczeniu mówi, że przyczepił się do niego złośliwy duch, żeby pozbyć się podejrzeń o coś niemiłego. I co, wierzysz mu?

Zgadzam się z NearDeathem, że zamieniłeś historię, w której czaił się jakiś pomysł na sprytną kradzież, w niezbyt pomysłowy żart.

Nie każda historia, która przychodzi nam do głowy, jest warta opowiedzenia. Dobrze byłoby mieć w miarę spójną i sensowną koncepcję, zanim zacznie się pisać. Tutaj tego niestety zabrakło.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

dawidiq150 – przeczytałem opowiadanie, czytało mi się całkiem dobrze. NearDeath wypisał już wiele cennych spostrzeżeń, więc wiesz już od czego zacząć poprawienie swojego opowiadania. Ja dorzucę jeszcze jedną uwagę – do rozważenia.

Mianowicie, w tekście napisałeś:

 

Następnego dnia do siłowni przyszła równie liczna ilość klientów. Przeważnie byli to ci sami. Pojawił się też podejrzany.

 

Zestawienie słów równie liczna ilość razi nadmiarem informacji.

Zamiast powyższego fragmentu, można napisać np:

 

Następnego dnia w siłowni pojawili się stali bywalcy, a oprócz nich zawitał również podejrzany.

 

albo

 

Następnego dnia na siłowni – oprócz stałych bywalców – pojawił się również podejrzany.

 

Ogólnie, całość tekstu czytało się płynnie, ale oczywiście trzeba poprawić wszystko wg uwag NearDeath oraz przyszłych czytelników. Pozdrawiam

NearDeath bardzo się cieszę, że zawsze reagujesz na mój tekst nawet jak jest bardzo zły. Spoko, spróbuję się odbić od dna tym razem :)

 

W tym opowiadaniu chodziło mi wyłącznie o to, że czytelnik nie przewidzi zakończenia jeśli faktycznie tak się stało to i tak jestem zadowolony :)

 

Pozdrawiam.

 

PS.

Bynajmniej nie zamierzam skończyć pisać.

Jestem niepełnosprawny...

joseheim dziękuję!!! Wszystko zaraz popoprawiam. Popełniłem ten tekst tak, żeby trochę urozmaicić.. To był taki trochę żart.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Geeogrraaf dziękuję również za Twój komentarz. Pozdrawiam. Nie wiedziałem, że tak szybko pojawią się aż trzy komentarze. :)))

Jestem niepełnosprawny...

Noooo… nie. :)

 

Sorka, ale nie podobało mi się. Z jednej strony początek nawet zaciekawił, ale potem było coraz słabiej. Suche fakty o Marzenie i jej miejscu pracy a potem wyliczanka z klientami jakoś mi się głosem Wołoszańskiego w głowie odzywały – jakbym nie czytał opowiadania, ale zapis wydarzeń. I to z początku mnie zaciekawiło, bo wyglądało na celowy zabieg. Niestety późniejsze dialogi i interakcje między postaciami przegoniły pana Bogusława z głowy i opowiadanie przestało intrygować. Końcówka – jak już wcześniej ktoś zauważył – z czapy.

Ale pisz, brachu, pisz :) Może kolejne zainteresuje takiego malkontenta jak ja ;)

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Outta Sewer dzięki. W przyszłości będzie lepiej :)))

Jestem niepełnosprawny...

No, poprawiłem wszystko. Mimo, że tekst wypadł słabo to nadal moje dziecko i je kocham. Jeszcze raz dziękuje za korektę. Za poświęcony czas i rady.

Jestem niepełnosprawny...

PS.

Bynajmniej nie zamierzam skończyć pisać.

→ No i dobrze, bo inaczej wzbudziłbyś gniew NearDeatha ;D 

Pisz, pisz – kibicuję. Co prawda ten tekst według mnie wypadł słabo, ale to nie oznacza, że z innymi będzie podobnie. 

No po poprawkach nieco lepiej to wygląda – fajnie, że się zaleciłeś. 

Tylko następnym razem spróbuj nieco bardziej fabułę rozkręcić, niż spłycać zakończenie, intrygę do wyjaśnienia w dwóch zdaniach. Polecam, abyś nieco dłużej popracował nad tekstem i przemyślał, czy wszystko wygląda tak jak należy. Wypuszczanie opowiadania chwilę po napisaniu, może okazać się nie najlepszym pomysłem – ale oczywiście to Twoja wola. 

Kilka moich opowiadań również skończyło w koszu, bo jak zacząłem pisać wydawały mi się one dobrym pomysłem, a rano… nie mogłem na nie patrzeć ;p 

Do następnego! 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Cześć Dawidzie. Tym razem… nie. Bywało lepiej. O wiele lepiej. Okropnie sucha relacja przepełniona słowami typu: była. Nie czyta się dobrze i z zaciekawieniem czegoś napisanego w ten sposób. Błędy już pominę, bo nadal jest sporo. Końcówka taka, jakbyś pisząc ostatnie zdanie uświadomił sobie, że trzeba wpleść coś fantastycznego – a to wcisnę ducha! Tym razem: 3 razy na nie. Dawaj dalej, nie poddawaj się :)

Realuc faktycznie dałem ciała. Sam to widzę. Ale to może i dobrze bo teraz może być tylko lepiej.

 

Pozdro.

Jestem niepełnosprawny...

Hej. Wiesz co, mam wrażenie, że widać efekty Twojej pracy i tego, że dużo i często piszesz. Jakoś mniej jest rażących błędów, idzie się przez to, a nie brnie, przynajmniej w tej wersji po poprawkach wyciągniętych Ci przez czytelników błędów. 

Ta historyjka mnie nawet wciągnęła i serio byłem ciekaw, cóż to tam wysmażysz na koniec. Jest trochę surrealistycznie, trochę copypastowo, zaintrygowąło mnie.

No, ale zakończenie to taki strzał znikąd, że dajże spokój, no. Przecież w ogóle nie podprowadziłeś na takie wyjaśnienie całej sprawy, tylko wrzuciłeś ducha tak wiesz, z d. 

Widzę, że regularnie Near Death Ci daje naprawdę świetne rady pod tekstami, dostajesz na tacy prawdziwe złoto, bierz, korzystaj. 

Ode mnie, po raz kolejny: PRZECINKI! 

 

 

Dziękuję Łosiot

 

Będę się bardzo, bardzo starał by moje kolejne opowiadania były dużo lepsze. A rady zapamiętuję.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Przykro mi, Dawidzie, ale powiększę grupę czytelników, którym opowiadanie nie przypadło do gustu. Duch, który w finale pojawia się jak królik wyciągnięty z kapelusza, niestety, nie jest nawet namiastką fantastyki.

Wykonanie też nie jest najlepsze.

 

O dwu­na­stej zja­wił się po­now­nie nowy klient. ―> Skoro to był nowy klient, to nie mógł zjawić się ponownie.

 

na niego z za­in­te­re­so­wa­niem. Na­to­miast dwaj jego naj­lep­si ko­le­dzy, Romek i Kry­stian, prze­sta­li ćwi­czyć i po­de­szli do niego. ―> Czy wszystkie zaimki są konieczne?

 

– Nie, po­patrz mam swoją. – Rudy chło­pak wy­cią­gnął z kie­sze­ni te­le­fon i po­ka­zał wszyst­kim. Jed­nak wszy­scy nadal pa­trzy­li na… ―> Powtórzenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka