- Opowiadanie: Agroeling - Kraina bez jutra

Kraina bez jutra

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Kraina bez jutra

Kraina bez jutra

 

Do krainy bez jutra wstąpiłem o północy. Pomroczność za oknem była jak szuler, który zwodzi, kluczy i na końcu pokazuje środkowy palec. To tylko bezkresna noc o zmieniającym się obliczu. Ułuda bądź rzeczywistość. Dualizm niewiedzy.

Nie chciałem żyć pod egidą wszechwładnego systemu, ustalonej hierarchii i narzuconej społeczeństwu nomenklatury. Na szczęście w niektórych miejscach system wciąż się zawieszał bądź nie domykał.

Gdzieniegdzie otwierały się szczeliny.

Pewnego razu zmęczony nawałą dnia postanowiłem odejść. Bynajmniej nie daleko ani jeszcze nie na tamten świat. Odszedłem tuż obok.

Każdy ma kiedyś dość. Ja miałem. Chodzenia do idiotycznej pracy, płacenia haraczy bankom czy tym podobnym instytucjom, dość mówienia "tak" osobom, których najchętniej zdzieliłoby się w pysk. Wreszcie dość świata, pędzącego w kierunku digitalnego autorytaryzmu.

Byłem znużony życiem. Czułem się, jakby mnie zanurzono w bulgoczącej czarnej magmie. Uznałem, że nastał czas na przerwę. Może urlop, może wczasy na rajskiej wyspie.

Ale to były oczywiście bzdury, żarty z samego siebie. Wcale nnie miałem ochoty na żadną pieprzoną rajską wyspę ani na żadne balangi w modnych kurortach. Nie miałem ochoty na nic, bo nie czekałem na nic. Wszak nie rysowała się przede mną jakakolwiek przyszłość. Byłem człowiekiem nie tyle bez właściwości, ile bez przyszłości. Człowiekiem bez jutra.

Każdego obywatela pożerał system. Ten przerażający, reptiliański system, który po strawieniu delikwenta wypluwał z pogardą jego nędzne resztki. I ja, będąc takim właśnie nie przeżutym do ostatka kęsem, mogłem już tylko liczyć na ekwiwalent w depozycie rzeczywistości.

Wślizgnąłem się pomiędzy obłe ściany roztargnienia i nieuwagi. Tam mieściła się szara, rozmyta kraina bez znaków drogowych, chronometrów i sprzętów domowych.

Wszedłem niepewnie w półcień, gdzie życie toczyło się i n a c z e j.

Koniec

Komentarze

O ile tekst o śniących grobach miał w sobie coś co trochę zaciekawiło, o tyle tutaj tego brakuje.

Ciekawe metafory, które niewiele znaczą, lub ich znaczenie jest na tyle rozmyte, że można to interpretować na wiele sposobów.

 

Wślizgnąłem się pomiędzy obłe ściany roztargnienia i nieuwagi. Tam mieściła się szara, rozmyta kraina bez znaków drogowych, chronometrów i sprzętów domowych.

Co to znaczy? Jak to odczytać? Odszedł pewnego dnia, gdzieś niedaleko, w zasadzie gdzieś obok. Pomiędzy obłe ściany (czemu obłe?) roztargnienia i nieuwagi, czyli gdzie? W stan psychiczny cechujący ludzi oderwanych od rzeczywistości?

Wybacz, ale ja tego nie kupuję. Napisane jest dość sprawnie, ale jest tekstem który zasnuwa półcień i czyta się je przez to inaczej ;) A może, nie jest po prostu dla mnie :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Dzięki za komentarz. Przyjmuję krytykę, ale niewiele na to poradzę… Może opowiadanie powinno być dłuższe, bardziej rozmyte, poetyckie może, czy ja wiem. Bo prostu sam nie byłem pewny, co ma z tego wyjść.

Bardziej rozmyte? :)

 W zasadzie, czemu nie? Tyle czy koniec końców, coś z jego treści będzie wynikać?

Pozdrawiam

Q

 

Known some call is air am

Też nie kupuję tego tekstu. Poetycko, wzniośle, a zarazem donikąd. Jeśli jest w opowiadaniu zawarty jakiś głębszy sens, to ja go nie odnalazłem. Przeczytałem i wzruszyłem ramionami.

I tyle.

Mastiff

Dość depresyjny szort, ale nie wiem czy na pewno właściwie go zrozumiałam, bo opisane sytuacje są mi zupełnie obce.

 

Wcale nnie miałem ochoty… ―> Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No jak poprzednikom, mi też bardziej przypadł do gustu poprzedni tekst, ale ten również nie uważam za jakiś słaby. 

Motyw depresji, samobójstwa – no przynajmniej ja to tak odbieram. Może mnie jakoś nie porwało, ale jest okej. 

Wcale nnie miałem ochoty na żadną pieprzoną rajską wyspę ani…

Poza tym – w porządku dla oka. 

Do góry głowa, co by się nie działo, wiedz, że każdą walkę możesz wygrać tu przez K.O - Chada

Przeczytałem, napisane ładnie, nie za długie, jak na takie metafizyczne rozkminy (sprawnie, jak ktoś napisał), ale nie złapałem, o czym to jest. Mam pewne typy, ale nie wiem… Alegoria ucieczki od rzeczywistości, gdy ta przytłacza? Czy też może obraz wypalenia, albo może raczej kryzys wieku jakiegoś, gdy uświadamiamy sobie coś tam… (przepraszam, że tak strzelam, ale depresyjny obraz mnie zaintrygował i zainteresował, a mam wrażenie, że czegoś nie złapałem). 

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Przyjemne :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka