- Opowiadanie: Konrad1399 - Opowieści z Wszechdrzewa - Kres

Opowieści z Wszechdrzewa - Kres

Mój pierwszy szort osadzony w moim uniwersum. Uważam to za próbę, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.

 

Tekst edytowany chyba ze dwa razy.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Opowieści z Wszechdrzewa - Kres

Zły dziś dzień nastał dla drzewa.

Pośrodku pustej przestrzeni, na niby tafli wody, zebrali się niemal wszyscy. W sercu Wszechdrzewa. Wszyscy opiekunowie już przybyli i wyczekiwali w napięciu. Nie licząc dwóch.

Pierwszy – Medius, stał na piedestale, z którego nieustannie trzymał pieczę nad tym miejscem. Był opiekunem serca – najważniejszej części Wszechdrzewa. A wyglądał on na starca, nosił białą szatę z kapturem. Był, jednym z najdłużej żyjących opiekunów.

Drugi zaś, czekał nieco oddalony od reszty. To na niego spadł ten niewdzięczny obowiązek. Na imię mu Lethanel.

Prezentował się jako młody mężczyzna, lecz ci którzy go znali wiedzieli, że jego wygląd w żadnym stopniu nie oddaje jego prawdziwego wieku. Miał krótkie, ciemne włosy oraz, gdyby się mu lepiej przyjrzeć, intensywnie niebieskie oczy. Nosił długi, czarny płaszcz, ze srebrnymi haftami, które układały się we wzór drzewa na jego plecach. Jak zawsze, miał przy sobie swoją laskę, narzędzie którego będzie dziś wielokrotnie używać.

 – Zaczynajmy – ogłosił Medius.

Lethanel skinął mu potwierdzająco. Potem spojrzał w górę. W powietrzu lewitowały niezliczone, szklane kule, w których co chwila pojawiały się najrozmaitsze scenerie – ludzie, miasta, morze. Obrazy w niektórych bryłach kontrastowały między sobą tak bardzo, że niektórych nie sposób zinterpretować na pierwszy rzut oka.

Lethanel zmierzył wzrokiem jedną z wyżej zawieszonych i wyciągnął ku niej laskę. Z początku zbyt krótka, by sięgnąć kuli, jednak w następnej chwili jej trzonek zaczął się rozrastać. Przypominało to wzrastające pnącze, które zmierzało prosto do przejrzystej bryły. Gdy dosięgło ono celu, oplotło się wokół niej, a Lethanel szarpnął . Pnącze stopniowo powracało do pierwotnego kształtu, a sfera powoli zbliżała się do opiekuna, by na koniec zawisnąć tuż przed nim. Przyglądał się jej chwilę z ledwie zauważalnym żalem, a następnie spojrzał wyczekująco na Mediusa. Ten w odpowiedzi tylko skinął głową.

Teraz miała się zacząć następna część.

Lethanel rozpoczął przemianę. Wśród opiekunów, na przestrzeni eonów zdarzały się już podobne przypadki, gdy śmiertelnik, wybrany przez Wszechdrzewo na opiekuna, doznał rozdwojenia jaźni. Tak powstawali opiekunowie o wielu osobowościach, wielu twarzach i co najważniejsze – wielu filarach. Wszystkie zamknięte w jednym ciele by pojawiać się naprzemiennie w różnych okolicznościach.

Obecna postać Lethanela nie była ludzka. Zachował człekokształtną formę, nie licząc długiego ogona. Jego skórę porosło czarne futro, na palcach rąk i nóg wyrosły mu szpony a jego głowa przybrała kształt rogatej czaszki, z ostro zakończonymi kłami. Jedyne, co mu pozostało po poprzedniej formie to strój, oraz błękitne oczy, jarzące się teraz jak dwa ogniki.

Reszta opiekunów wzdrygnęła się na skutek obserwowanej przemiany. Ale nie tę Lethanela, tylko jego laski, która zmieniła się w miecz w jego ręku.

To ten przedmiot budził w nich skrywany lęk. Opiekunowie zwykle nie nadawali nazw swym narzędziom i Lethanel również tego nie robił. Lecz z czasem, wśród rozmów i zaczęło pojawiać się pewne miano – „Kres”, gdyż wszystko, w co trafi jego czarne jak obsydian ostrze, czeka niechybna zagłada. Nie są to tylko opowieści wyssane z palca, bo jak sam Lethan niegdyś wspomniał: „ten miecz może przeciąć, zabić, zniszczyć wszystko, co jestem w stanie ogarnąć swoim umysłem”.

Wyprostował się i chwycił oburącz rękojeść swojego miecza. Dla zebranych opiekunów był to sygnał, że czas się przygotować. Otoczyli więc wybraną kulę, z pewnej odległości by nie wpaść przypadkiem pod śmiercionośne ostrze.

Gdy uniósł klingę, serca wszystkich wokół zaczęły bić jak szalone. Ale zachowali skupienie, musieli. Choć najmłodsi wśród nich najchętniej odwróciliby wzrok od opadającego miecza. Obecny Lethanel nigdy nie zwlekał z tym cięciem, przeciwnie, starał się je wykonać jak najszybciej. Odkąd przybrał tę formę nie minęło nawet pół minuty.

Ostrze przepołowiło kulę z metalicznym brzękiem. Została przecięta, ale nie zniszczona, jeszcze nie.

 – Ruszajcie! – zawołał Medius.

Niektórzy, bardziej doświadczeni nie czekali na znak, przenieśli się od razu, gdy tylko ujrzeli szramę na kuli. Właśnie teraz rozpoczął się wyścig z czasem.

Cała reszta wyczekujących opiekunów wyruszyła do kuli, a raczej do świata, który przedstawiała. Świata, którego los został przesądzony, wraz z cięciem czarnego miecza.

Zadaniem opiekunów było teraz ocalenie wszystkich nieskalanych dusz, zanim pochłonie je Dolina Cieni – twór chaosu, przedsionek do nicości. Nie wszystkie dusze da się uratować, gdyż te zbyt skażone, są silnie ściągane przez Dolinę. W tym świecie było ich tak dużo, że ta zaczęła przedzierać się do tamtej rzeczywistości i ją całą pochłaniać. Razem ze wszystkimi duszami.

W obliczu takiej tragedii, opiekunom pozostało jedynie ocalić tyle dusz, ile się da. By zabrać je do zaświatów nim będzie za późno.

Rzecz w tym, że mogli zabrać tylko dusze zmarłych.

 – Kupię im trochę czasu – rzekł niskim głosem Lethan, po czym rozpoczął kolejną przemianę.

Nastąpiła szybko i płynnie.

Rzadko się zdarza, żeby opiekun miał dwie osobowości, gdyż wymaga to od wybranego niezwykle silnej woli, jak i samoświadomości. Lethanel jednak posunął się jeszcze dalej.

Teraz nie był ani monstrum, ani brunetem z wcześniej. Mimo że postać wyglądała na ludzką, to było w niej coś, co odróżniało go od wszystkich śmiertelników.

Jasna, czysta skóra, platynowe włosy sięgające nieco poniżej ramion. Łagodne rysy twarzy, na której zazwyczaj widniał promienny uśmiech. Oraz te same, błękitne oczy jak u jego poprzedników. Swoją osobowością natychmiast zdobywał sympatię wszystkich, bo żadna z jego postaci nie pragnęła obdarzać szczęściem tak bardzo jak on.

Wciąż miał na sobie czarny płaszcz. Zazwyczaj zmieniał jego kolor gdy się zjawiał, bo uważał czerń za zbyt pesymistyczną i ponurą.

Przemianie uległ też czarny miecz, teraz będący długim, pięknie rzeźbionym kosturem.

Lethanel skierował jego koniec w rozpadającą się kulę i przelał do niej swoją energię. Nazywano ją esencją, gdyż była podstawą każdego istnienia. Teraz została użyta by jeszcze na chwilę utrzymać upadający świat.

Opiekunowie zaczęli powracać do serca. Najpierw jeden, potem trzech, aż w końcu wrócili wszyscy. Lethanel jednak wciąż z całych sił podtrzymywał kulę.

 – Wystarczy, już po wszystkim. – upomniał go Medius. Bezskutecznie.

Opadał z sił, a wciąż przelewał esencję.

 – Lethanie, przestań!

Opiekun wreszcie opuścił swój kostur. Ale nie z czyjegoś polecenia. Żadna z jego postaci nigdy nie przejawiała chęci do wypełniania rozkazów. Po prostu był wykończony. Stał teraz pochylony, opierając się oburącz na drzewcu i przyglądał się jak kula obracała się w proch.

Medius widząc, że wszyscy wrócili cało, uznał to za odpowiedni czas by zabrać głos.

 – Wykonaliśmy dziś swój obowiązek.

Opiekunowie zwrócili się w jego stronę. Poza Lethanelem, który wciąż dochodził do siebie.

 – Ale nie możemy być z tego dumni. Dziś zawiedliśmy. Zawiedliśmy tamten świat i jego mieszkańców. Możecie mówić, że sami na siebie ściągnęli ten los. Ale nawet jeśli to prawda, to po to właśnie tu wszyscy jesteśmy. Powinniśmy zmienić ich los. Nie udało nam się.

Opiekunowie spojrzeli po sobie, albo spuszczali wzrok.

 – I nie ważcie się zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach. Musimy pamiętać z czym walczymy, i dlaczego walczymy.

Zaprawdę, żaden z nich nie zapomni. Dla wielu było to pierwsze odcięcie świata. Na własne oczy widzieli ciemność i wyłaniające się z niej bestie – przeklęte twory doliny, pożerające wszystko co zobaczą.

 – Zebranie uważam za zakończone. – dodał jeszcze.

Następnie, w podobny sposób co wcześniej, opiekunowie jeden po drugim zaczęli przenosić się do innych światów za pomocą kul. Mieli inne zadania do wykonania.

Na koniec zostali tylko we dwóch – Medius i Lethan.

On zdążył już zmienić formę na ludzkiego bruneta, gdyż właśnie ta postać mówiła w imieniu całej trójki. Medius obserwował jak z kamienną twarzą przeciera palcami łzy, pozostawione przez jego poprzednika.

 – Któregoś razu naprawdę się wykończy. Chyba powinieneś z nim o tym porozmawiać – stwierdził Medius.

 – Nie, nie powinienem – odparł ze stoickim spokojem. – On już taki jest. Nigdy nie pogodzi się z krzywdą. Nigdy nie straci nadziei.

 – Skoro tak uważasz. Znasz go najlepiej. Ale wiem, że pozostała dwójka też nie znosi tego dobrze. Wbrew temu co myśli reszta.

 – Twój filar współczucia co? Nie przejmuj się nimi. Ja się nie przejmuję.

– Wiem też jak o tobie mówią.

– „Kres Wszechdrzewa". Jakby nazywanie mi miecza to za mało. – skomentował przewracając oczami.

 Medius przyglądał mu się przez chwilę szukając oznak niepokoju. Bezskutecznie.

 – Może niepotrzebnie się martwiłem.

 – Niepotrzebnie.

Mógłby przysiąc że jeszcze przed chwilą wyczuwał w nim wielkie cierpienie. Zaiste, jesteś więcej niż jedną osobą – pomyślał. Godność, ego i nadzieja – trzy filary, trzy twarze, trzy osobowości. Jego żal wciąż istnieje, jednak pozostał w poprzednim wcieleniu.

 – Do następnego razu – pożegnał się Lethan. – Ja też powinienem wracać do swoich obowiązków.

– Bywaj.

Tak jak je poprzednicy, Lethanel wybrał jedną z kul i za jej pomocą opuścił serce. „Kres Wszechdrzewa” – pomyślał Medius. Zaprawdę niewdzięczny to obowiązek.

Koniec

Komentarze

Opowiadanie dobrze się czytało. Ciekawy świat wykreowałeś.

Poniżej wstawiam uwagi do rozważenia.

 

Po pierwsze: dużo jest powtórzeń; zobacz na poniższy fragment:

Lethanel skinął mu potwierdzająco. Potem spojrzał w górę. W powietrzu unosiły się niezliczone, szklane kule, w których co chwila pojawiały się najrozmaitsze scenerie – ludzie, miasta, morze. Obrazy w poszczególnych kulach mogły różnić się od siebie tak bardzo, że niektórych kul nie sposób zinterpretować na pierwszy rzut oka.

Lethanel zmierzył wzrokiem jedną z wyżej zawieszonych kul i wyciągnął ku niej laskę. Z początku zbyt krótka, by sięgnąć kuli, jednak w następnej chwili trzonek laski zaczął się rozrastać. Przypominało to wzrastające pnącze, które zmierzało prosto do wypatrzonej kuli. Gdy dosięgło ono celu, oplotło się wokół niej, a Lethanel pociągnął za trzonek laski. Pnącze stopniowo powracało do pierwotnego kształtu, a kula powoli zbliżała się do opiekuna, by na koniec zawisnąć tuż przed nim.

 

Postaraj się stosować przemiennie: kula, sfera, szklana kula, przezroczysta sfera

Możesz pisać wymiennie: laska, kij, kostur, drewniana broń, 

 

 

Po drugie: wpisuję poniżej to, na co najbardziej zwróciłem uwagę:

 

w tekście jest:

Drugi zaś, czekał nieco oddalony od reszty, gdyż to na niego spadł ten niewdzięczny obowiązek. Na imię mu Lethanel.

Trochę nie wiadomo co jest tym niewdzięcznym obowiązkiem.

Zdania brzmi jakby to czekanie w oddali od reszty było tym niewdzięcznym obowiązkiem.

 

w tekście jest:

Nosił długi, czarny płaszcz, z wyhaftowanym na plecach, srebrną nicią wzorem drzewa. Zawsze, podobnie jak reszta opiekunów nosił ze sobą swoje narzędzie.

można napisać:

Nosił długi, czarny płaszcz, z wyhaftowanym na plecach wizerunkiem starego drzewa. Zawsze, podobnie jak reszta opiekunów, nosił ze sobą swoje narzędzie (wstawiłem przecinek).

 

w tekście jest:

Przemianie uległ też czarny miecz, teraz będący pięknie rzeźbionym kosturem.

Wreszcie pojawia się inne słowo określające kij. Dlaczego dopiero teraz?

 

w tekście jest:

Medius widząc, że wszyscy wrócili cało, uznał że to odpowiedni czas by zabrać głos. (małe powtórzenie).

można poprawić na:

Medius widząc, że wszyscy wrócili cało, postanowił zabrać głos.

albo na:

Zaraz po ich szczęśliwym powrocie Medius uznał, że czas zabrać głos.

 

w tekście jest:

 Powinniśmy zmienić ich los. Nie udało nam się. (taki układ zdań jakoś spowolnił mi czytanie)

można zmienić na:

Powinniśmy zmienić ich los, lecz to nam się nie powiodło.

 

w tekście jest:

 – I nie ważcie się zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach. Pamiętajcie. Nigdy nie zapominajcie, z czym walczymy i dlaczego walczymy.

Zaprawdę, żaden z nich nie zapomni. (znowu powtórzenia)

 

można poprawić na:

 – I nie ważcie się zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach. Pamiętajcie, z czym walczymy i dlaczego walczymy.

Zaprawdę, wszystko co właśnie usłyszeli, na wieki odciśnie się w ich pamięci.

 

To były uwagi – takie do rozważenia.

A ogólnie, to nastrój otoczenia w opowiadaniu wytworzyłeś bardzo mroczny i tajemniczy. Świetnie dopasowane opisy. Była to miła lektura.

+Geeogrraaf

Dziękuję za twój komentarz i uwagi. Przejrzę tekst i pomyślę, co i jak można by pozmieniać.

Dlaczego dopiero później użyłem słowa “kostur”? Laska i kostur to osobne przedmioty. Mianem “laska” określa się zazwyczaj krótki kij, gdzie człowiek opiera się o jego końcówkę. Kostur jest dłuższy, i to tak naprawdę jedyna różnica, jeśli chodzi o wygląd, czy zastosowanie.

Aczkolwiek faktycznie powinienem użyć jakiegoś zamiennika na ”kostur”.

Cieszę się, że ci się podobało.

Przeczytałem :)

Teraz pytam, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałem. Jest jakieś wszechdrzewo w gałęziach którego (jak w koronie Yggdrasila) znajdują się światy reprezentowane w postaci kul pełnych obrazów. Jest główny opiekun i są też opiekunowie światów. Oni mieszkają w tych światach a do wszechdrzewa się przenoszą? Czy każdy świat ma opiekuna? Z fabuły wynika, że rozbijają kulę żeby uratować ludzi z tego świata wewnątrz, bo tam są jakieś cienie które ten świat pochłaniają. Nie udaje im się. Dobrze rozumiem? Co z opiekunem tamtego świata, który uległ zniszczeniu? Lethaniel jest opiekunem w jednym z takich światów?

Uwagi techniczne. Sporo do poprawy, jeśli chodzi o styl. Fabuła dosyć ciekawa, jak na wyciętą z większej całości.

Spójrz na to:

Ostrze przeszyło kulę z brzmieniem metalu. Została przecięta, ale nie zniszczona, jeszcze nie.

 – Ruszajcie! – zawołał Medius.

Niektórzy, bardziej doświadczeni nie czekali na znak, przenieśli się od razu, gdy tylko ujrzeli rysę na kuli. Właśnie teraz rozpoczął się wyścig z czasem.

Przeszyło, czyli pchnął je sztychem? Może “rozłupało”? Co to jest brzmienie metalu? Może “z metalicznym brzękiem”? Ktoś się przeniósł kiedy ujrzał rysę? Ale nie było żadnego zarysowania, tylko od razu pierdut mieczem i kula została przecięta. Mało składne logicznie.

 

Co do filarów: Twój pomysł, czy bazowałeś na czymś? Grałeś kiedyś w “Lady Blackbird”, bo to opowiadanie pasowałoby mi nomenklaturą na adaptację do tego RPGa ;)

 

Pozdrawiam

Q :)

Known some call is air am

Cześć, Konradzie1399. :-)

Przeczytałam Twoje opko jako piątkowa dyżurna. 

Najpierw o moim nastawieniu słów kilka: szort z uniwersum – lubię; światy równoległe i 2os – lubię, ale wyostrzam warunki konieczne, czyli czytaj – podnoszę poprzeczkę, bo są trudne, aby zabrzmiały sensownie. Jeśli plus z minusem się znosi i równo waży to, zaczynam neutralnie.

Po pierwszych zdaniach od razu Ci napiszę, że narracji w drugiej osobie nie widzę. Zajrzyj do szorta Issandera (piórkowego), bo ze znanych mi na forum najlepszy w tej narracji, takiej mega czystej. Pewien Anonim też ostatnimi czasy jedno takie popełnił – bardzo dobre, lecz tam narracja jest bardziej zawikłana.

Drzewa, las, puszczę lubię, najlepiej aby nie hodowlana (sosnowa), więc kupujesz mnie na wstępie. Pierwsze zdania: so-so, bo przegadane i za mało skoncentrowane na tym, co chciałbyś przekazać.

 

Po przeczytaniu.

Będę zrzędzić, więc przygotuj osłony i tarcze. Pokrótce: wizja jest, świat rysuje się, ale nad warsztatem trzeba byłoby popracować. Zdaje mi się, że sporo niepotrzebnego zamieszania robi tu stylizacja na „nie wiem co”. Moim zdaniem – im prościej, tym lepiej i trzeba byłoby dopracować szczegóły z tymi kulami i Opiekunami. Kule – planety? czy zamieszkałe przez ludzi, czy inne istoty-formy życia? Kim są Opiekunowie, co jest ich zadaniem, sensem, który nadaje znaczenie ich egzystencji i pracy? Naturalnie, nie musisz zdradzać wszystkiego, opisywać swojego pomysłu w zaledwie zajawce uniwersum, ale w głowie warto składać/układać sobie takie rzeczy, bo raz, że pomagają pisać, a dwa, że świat ożywa, staje się realny dla czytelników. Nie wiem, jak to się dzieje, ale im więcej widzisz migawek ze swojego uniwersum, tym bardziej staje się realny dla czytelników.

 

A teraz odnośnie zamieszczonej przez Ciebie historii. Napiszę silniej: musisz widzieć to miejsce – serce; poszczególnych Opiekunów (też w tłumie); sam rytuał, jak często, jak przebiega, typowe i nietypowe zdarzenia w nim; pozycje dwóch figur najważniejszych (ich charakterystyki), dzień codzienny, też dobrze byłoby znać.

Brakuje kontekstu, choć nie musiałbyś go dokładnie opisywać, lecz mieć w głowie (już to napisałam, lecz powtórzenie celowe). W czasie czytania odnosiłam wrażenie, że figury reagują, czyli reakcja, a przecież to Ty piszesz scenariusz tej gry i wiesz, co będzie/może się zdarzyć dalej.

 

Poniżej znajdziesz trochę moich wybranych przeróbek i zatrzymań.

Zły dziś dzień nastał dla drzewa.

Pośrodku pustej przestrzeni, na niby tafli wody, zebrali się niemal wszyscy. W sercu Wszechdrzewa. Większość zebrana w jednej grupie stała i wyczekiwała w napięciu na dwóch, którzy mieli ich dzisiaj poprowadzić.

Stylu/składni nie będę tykała, choć uważaj, bo niekiedy mogę robić to bezwiednie. ;-)

W tym akapicie kłopot dla mnie stanowi dawkowanie informacji, kiedy można je zebrać, aby stały się jaśniejsze, szybkie, nie wlokące się. Nie będę zaznaczała, tym razem, co wydaje mi się zbędne/niekonieczne, lecz podrzucę swoją wersję – niedoskonałą i nie Twoją.

Wskazówka, bardziej techniczna – próbuj blokować zdania i nie układaj ich o jednakiej długości i jednorodności. Spróbuj pisać i nie zastanawiać się nad poprawnością, złożeniami, wyjaśnianiem. Możesz pisać z kilku pozycji: jednego z bohaterów, bezimiennej postaci, narratora wszechwiedzącego lub tylko częściowo znającego sprawy. 

Propozycja z mojej wyobraźni, niedoskonała:

„Zły dzień nastał.

Pośrodku pustej przestrzeni, w sercu Wszechdrzewa zebrali się niemal wszyscy. Stali jeden obok drugiego i czekali. Dwóch zajęło uprzywilejowane pozycje.”

 

Pierwszy Medius, stał na piedestale, z którego nieustannie trzymał pieczę nad tym miejscem. Był opiekunem serca – najważniejszej części Wszechdrzewa. A wyglądał on na starca, nosił białą szatę z kapturem i jak wskazywał jego wygląd, był on jednym z najstarszych żywych opiekunów.

Drugi zaś, czekał nieco oddalony od reszty, gdyż to na niego spadł ten niewdzięczny obowiązek. Na imię mu Lethanel.

Wyglądał na młodego mężczyznę, lecz ci, którzy go znali wiedzieli, że jego wygląd w żadnym stopniu nie oddaje jego prawdziwego wieku. Miał krótkie, ciemne włosy oraz, gdyby się mu lepiej przyjrzeć, intensywnie niebieskie oczy. Nosił długi, czarny płaszcz, z wyhaftowanym na plecach, srebrną nicią wzorem drzewa. Zawsze, podobnie jak reszta opiekunów nosił ze sobą swoje narzędzie. Laskę, w jego przypadku, której będzie musiał dziś wielokrotnie używać.

Wyboldowane są słowami, wyrażeniami, które mnie zatrzymywały. Podkreślenia są powtórzeniami. Uważaj na wtrącenia typu: w żadnym stopniu, gdyby mu się lepiej przyjrzeć, w jego przypadku.

Poprowadziłabym ten fragment mniej opisowo, w znaczeniu wyjaśniania – co Autor miał na myśli, np.:

„Medius stał w samym centrum tłumu. Górował nad nim, wyniesiony przez swój wiek i żyłę Drzewa. To on trzymał teraz pieczę nad tym miejscem, był opiekunem serca – najważniejszej części Wszechdrzewa. Twarz ginęła pod białym kapturem.

Drugi, oddalony od reszty, czekał na znak. Na imię było mu Lethanel. Czarnowłosy, w ciemnej szacie z wyhaftowanym srebrną nicią wizerunkiem drzewa na plecach i piersiach. W ręku trzymał swoją laskę, którą miał się posłużyć.”

 

Co było dalej… przemiana i akcja – praca Opiekunów. Podrzucę jeszcze dwa fragmenty, a dalej już sam kombinuj. ;-)

W powietrzu unosiły się niezliczone, szklane kule, w których co chwila pojawiały się najrozmaitsze scenerie – ludzie, miasta, morze. Obrazy w poszczególnych kulach mogły różnić się od siebie tak bardzo, że niektórych kul nie sposób zinterpretować na pierwszy rzut oka.

Lethanel zmierzył wzrokiem jedną z wyżej zawieszonych kul i wyciągnął ku niej laskę. Z początku zbyt krótka, by sięgnąć kuli, jednak w następnej chwili trzonek laski zaczął się rozrastać. Przypominało to wzrastające pnącze, które zmierzało prosto do wypatrzonej kuli. Gdy dosięgło ono celu, oplotło się wokół niej, a Lethanel pociągnął za trzonek laski. Pnącze stopniowo powracało do pierwotnego kształtu, a kula powoli zbliżała się do opiekuna, by na koniec zawisnąć tuż przed nim. Przyglądał się jej chwilę z ledwie zauważalnym żalem, a następnie spojrzał wyczekująco na Mediusa. Ten w odpowiedzi tylko skinął głową.

Wyboldowane, standardowo – zatrzymania. Moje sugestie, kierunek, poniżej:

„Pojawiły się kule. W każdej – ludzie, miasta, morza. Obrazy były ruchome, żyły. Lethanel wybrał jedną z najwyżej położonych kul i wyciągnął ku niej laskę. Trzon laski zaczął się wydłużać. Gdy dotarł do celu, oplótł się wokół niej, a Lethanel szarpnął. Kula powoli zbliżała się do opiekuna, by na koniec zawisnąć tuż przed nim. Przyglądał się jej chwilę z żalem, a następnie spojrzał wyczekująco na Mediusa. Ten skinął głową.”

Lethanel rozpoczął przemianę. Wśród opiekunów, na przestrzeni eonów zdarzały się już podobne przypadki. Gdy śmiertelnik, wybrany przez Wszechdrzewo na opiekuna, doznał rozdwojenia jaźni. Tak powstawali opiekunowie o wielu osobowościach, wielu twarzach i co najważniejsze – wielu filarach. Wszystkie zamknięte w jednym ciele by pojawiać się naprzemiennie w różnych okolicznościach.

Obecna postać Lethanela nie była ludzka. Zachował człekokształtną formę, nie licząc długiego ogona. Jego skórę porosło czarne futro, na palcach rąk i nóg wyrosły mu szpony a jego głowa przybrała kształt rogatej czaszki, z ostro zakończonymi kłami. Jedyne, co mu pozostało po poprzedniej formie to strój, oraz błękitne oczy, jarzące się teraz tymże światłem.

Reszta opiekunów wzdrygnęła cię na obserwowaną przemianę. Ale nie tę Lethanela, tylko jego laski, która zmieniła się w miecz w jego ręku.

To ten przedmiot budził w nich skrywany lęk. Opiekunowie zwykle nie nadawali nazw swym narzędziom i Lethanel również tego nie robił. Lecz z czasem, wśród rozmów innych opiekunów zaczął pojawiać się pewien przydomek – „Kres”. Nazwa wzięła się stąd, że wszystko, co natknie się na jego czarne jak obsydian ostrze, czeka niechybna zagłada. Nie wzięło się to znikąd, bo jak sam Lethan niegdyś wspomniał: „ten miecz może przeciąć, zabić, zniszczyć wszystko, co jestem w stanie ogarnąć swoim umysłem”.

Drugi fragment, dotyczący przemiany, bo rozumiem, że ważna. Wyboldowane – zatrzymania i przegadanie. 

“Lethanel rozpoczął przemianę. Gdy śmiertelnik, wybrany przez Wszechdrzewo na opiekuna, doznawał rozdwojenia jaźni, powstawali opiekunowie o wielu osobowościach, wielu twarzach. Jego skórę pokryło czarne futro, paznokcie u rąk i nóg zmieniły się w szpony, z półotwartych ust błyskały kły. Jedyne, co pozostało po poprzedniej formie to strój oraz błękitne oczy.

Reszta opiekunów zadrżała, gdy laska zmieniła się w miecz. Lęk. Opiekunowie zwykle nie nadawali nazw narzędziom, lecz z czasem wśród rozmów innych opiekunów zaczął pojawiać się „Kres”, bo wszystko, na co natknie się Lethanowe, czarne jak obsydian ostrze, czeka zagłada. Ten miecz przecina, zabija, niszczy wszystko, czego dotknie.”

 

Oki, doki. Podsumowanie.

Pomysł misię, wykonanie – niekoniecznie. Likwidowałabym w pierwszej kolejności powtórzenia. Powtórzę, że dla mnie to ekspozycja bohaterów. Nad warsztatem trza popracować, a najłatwiej komentując opki innych i czytając uwagi do nich. :-)

 

pzd srd:-)

piątkowa asylum, komentująca w niedzielę. 

Logika zaprowadzi cię z punktu A do punktu B. Wyobraźnia zaprowadzi cię wszędzie. A.E.

+Alysum, Outta Sewer

Ok, od czego by tu zacząć. 

Ten szort jest sceną wyciętą gdzieś z mojego uniwersum. Nie ma tu wszystkich konkretów. Nie ma nawet połowy, więc rozumiem, że po przeczytaniu pozostaje masa pytań. A to dlatego, że mój świat jest dość złożony, przez co wyjaśnienie wszystkich kwestii zajęłoby mi drugie tyle tekstu co ten szort. Zatem chciałem podać informacje, które odnoszą się bezpośrednio do przedstawionej sytuacji. Gdzieniegdzie pozostają luki co prawda, ale z czasem dojdę i do nich. 

+Outta Sewer

Dziękuję za zwrócenie mi uwagi z danym fragmentem, pomyślę i poprawię.

Odpowiadając na twoje pytania(częściowo, bo nie chcę teraz za dużo zdradzać)

– Tak, chodzi o drzewo światów podobnie jak Yggdrasil (choć Yggdrasill to przy nim sadzonka:),

– Kule to “okna” do innych światów,

– Jest trzech głównych opiekunów,

– Nie, nie jest tak, że każdy świat ma swojego opiekuna,

–  Nie mam pojęcia, co to Lady Blackbird, ale zapewniam że bazowałem tu na swojej wyobraźni:).

+Alysum

Wiem, że mam tu problem z powtórzeniami, ktoś mi już to pokazał. Jeśli chodzi o styl – nie mam jeszcze swojego stałego/wyrobionego, ale już teraz mogę powiedzieć, że taki prosty to nie jest.  W tym tekście dla przykładu jest sporo zdań które z pozoru nie mają większego znaczenia i mogą wyglądać na nie do końca udane(oczywiście nie wszystkie, błędy się zdarzają). Jednak ich treść i dobór słów będą nieść za sobą długotrwałe konsekwencje.

Ale rozumiem, że pomysł ci się spodobał. Zamierzam się go trzymać. A nad warsztatem pracuję przy każdej nowej treści.

 

Dziękuję wam za rady i opinie.

 

Herezja! ;-) Cześć! Ciekawa hybryda, Yggdrasil i tajemniczy opiekunowie, z których jeden ma trzy postaci: Godność, ego i nadzieja… Czyżby to było nawiązanie do Trójcy Świętej, czy też coś bardziej subtelnego? W tle zbieranie owocu (żniwa?), które ma w sobie coś z Apokalipsy, i coś z ragnaröku. Podniosła atmosfera i jakaś niewypowiedziana groza towarzysząca temu wszystkiemu. Brakowało trochę akcji, ale to przecież short, i rozumiem, że to ma być głównie rys świata. Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Interesująca wizja, dość obrazowo pokazana. Trochę widać fragmentaryczność tekstu – nie wiadomo, co dalej z opiekunami, czy faktycznie ten dobry w głównym bohaterze kiedyś go wykończy, jak wygląda praca opiekunów… No, widać, że to bardziej wstęp niż zamknięta całość.

Styl masz jeszcze niewyrobiony, nieco chropowaty. Uderzyło mnie używanie “on”, kiedy wcale nie jest niezbędny. IMO, warto trochę poeksperymentować z podmiotem domyślnym, bo ładowanie zaimka przy każdej okazji wygląda lekko szkolnie.

Babska logika rządzi!

Cześć.

Długie masz teksty, więc zacznijmy od najkrótszego ;)

 

Pośrodku pustej przestrzeni, na niby tafli wody, [zebrali] się niemal wszyscy. W sercu Wszechdrzewa. Większość [zebrana] w jednej grupie stała i wyczekiwała w napięciu. Nie licząc dwóch.

Wyeliminowałbym powtórzenie.

A to pogrubione wydaje się być wyrwanym z kontekstu.

Co w Sercu Wszechdrzewa?

Podkreślone usunąłbym.

Poza tym większość kogo?

 

A wyglądał on na starca, nosił białą szatę z kapturem i jak wskazywał jego wygląd, był on jednym z najstarszych żywych opiekunów.

Powtórzenie. I w ogóle cały ten akapit to taki infodump, opis.

 

Zawsze, podobnie jak reszta opiekunów, miał ze sobą swoje narzędzie. Laskę, w jego przypadku, której będzie musiał dziś wielokrotnie używać.

Zawsze, podobnie jak reszta opiekunów, miał ze sobą swoją laskę, narzędzie, którego będzie musiał dziś wielokrotnie używać.

Jakoś tam mniej zawiłe staje się to zdanie.

 

Lethanel zmierzył wzrokiem jedną z wyżej zawieszonych kul i wyciągnął ku niej laskę. Z początku zbyt krótka, by sięgnąć kuli, jednak w następnej chwili trzonek laski zaczął się rozrastać. Przypominało to wzrastające pnącze, które zmierzało prosto do wypatrzonej kuli. Gdy dosięgło ono celu, oplotło się wokół niej, a Lethanel pociągnął za trzonek laski.

Ponownie nieco powtórzeń.

 

Teraz miała się zacząć następna część.

To zdanie jest właściwie zupełnie zbędne.

 

 

Wśród opiekunów, na przestrzeni eonów zdarzały się już podobne przypadki. Gdy śmiertelnik, wybrany przez Wszechdrzewo na opiekuna, doznał rozdwojenia jaźni.

Tu nie powinno być rozdzielenia zdań – lub inna konstrukcja. Dlaczego? Bo drugie zdanie samo w sobie nie ma wtedy sensu.

 

Jego skórę porosło czarne futro, na palcach rąk i nóg wyrosły mu szpony a jego głowa przybrała kształt rogatej czaszki, z ostro zakończonymi kłami.

Otoczyli więc wybraną kulę, z pewnej odległości by nie wpaść przypadkiem pod śmiercionośne ostrze.

Masz sporo pracy w związku z interpunkcją, np. – jw. Ale nie przejmuj się. Ja też.

 

Jedyne, co mu pozostało po poprzedniej formie to strój, oraz błękitne oczy, jarzące się teraz tymże światłem.

Co znaczy “tymże światłem”? Masz na myśli “błękitem”, tak? Czyli ewentualnie: jarzące się teraz tym kolorem.

Kolor nie jest światłem, tylko raczej jego cechą.

 

Reszta opiekunów wzdrygnęła się na obserwowaną przemianę.

Wydaje mnie się, że “na skutek obserwowanej przemiany”.

 

Opiekunowie zwykle nie nadawali nazw swym narzędziom i Lethanel również tego nie robił. Lecz z czasem, wśród rozmów innych opiekunów zaczął pojawiać się pewien przydomek – „Kres”.

Dlaczego innych? A tych nie?

Miecz nie może mieć przydomka. Przydomek to określenie osoby.

 

Nazwa wzięła się stąd, że wszystko, co natknie się na jego czarne jak obsydian ostrze, czeka niechybna zagłada. Nie wzięło się to znikąd, bo jak sam Lethan niegdyś wspomniał: „ten miecz może przeciąć, zabić, zniszczyć wszystko, co jestem w stanie ogarnąć swoim umysłem”.

Miecz przecinający i zabijający wszystko, to takie nieco oklepane, ale ok. Pewnie można to fajne przełożyć na swój świat.

Powtórzenia.

Ale stwierdzenie: “wszystko, co natknie się na jego czarne jak obsydian ostrze, czeka niechybna zagłada.” brzmi dziwnie – jakby gość wyciągnął miecz, a wszystko inne na niego wpadało. Raczej ostrzem się uderza w coś, a nie coś natyka się na ostrze.

 

Choć najmłodsi wśród nich najchętniej odwróciliby wzrok na opadający miecz.

Ponownie zdanie brzmiące dziwnie przez to Choć. Lepiej brzmiałoby: Co prawda najmłodsi…

Poza tym odwrócić wzrok to raczej od czegoś, a nie na coś. Więc:

Co prawda najmłodsi wśród nich najchętniej patrzyliby / zerknęli / spojrzeliby na opadający miecz.

 

Zadaniem opiekunów było teraz ocalenie wszystkich nieskalanych dusz, zanim pochłonie je Dolina Cieni – twór chaosu, przedsionek do nicości. Nie wszystkie dusze da się uratować. Gdyż te zbyt skażone, są silnie ściągane przez dolinę.

Kolejne zdanie błędnie rozdzielone kropką.

I raz “dolina”, a raz “Dolina”.

 

 – Kupię im trochę czasu. – rzekł niskim głosem Lethan, po czym rozpoczął kolejną przemianę.

Błędnie zapisujesz dialogi.

 

Teraz nie był ani monstrum, ani brunetem z wcześniej. Mimo że postać wyglądała na ludzką, to było w niej coś, co odróżniało go od wszystkich śmiertelników.

:D

Co to za wcielenie: brunet z wcześniej? ;)

 

Swoją osobowością natychmiast zdobywał sympatię wszystkich, bo żadna z jego postaci nie pragnęła obdarzać szczęściem tak bardzo jak on.

Włącznie z opiekunami, którzy przed chwilą trzęśli portkami na widok jego i jego miecza?

Trochę się to nie klei, jeśli sama zmiana wizerunku już sprawia, że wszyscy go kochają.

 

Opiekunowie nazywali ją esencją, gdyż była podstawą każdego istnienia. Teraz została użyta by jeszcze na chwilę utrzymać upadający świat.

Opiekunowie zaczęli powracać do serca.

Opracuj sobie synonim na użytek własny. Wymyśl sobie coś, czym będziesz mógł zastąpić słowo Opiekunowie. Na wstępie użyj słownika synonimów, może coś podpasuje.

 

 

On zdążył już zmienić postać na ludzkiego bruneta, gdyż właśnie ta postać mówiła w imieniu całej trójki.

On zdążył już powrócić do postaci człowieka, gdyż właśnie ta forma…

 

 – Któregoś razu naprawdę się wykończy. Chyba powinieneś z nim o tym porozmawiać – stwierdził Medius.

 – Nie, nie powinienem – odparł ze stoickim spokojem.

Kto odparł?

 

Lethanel skinął mu potwierdzająco. Potem spojrzał w górę. W powietrzu unosiły się niezliczone, szklane kule, w których co chwila pojawiały się najrozmaitsze scenerie – ludzie, miasta, morze. Obrazy w poszczególnych bryłach mogły różnić się od siebie tak bardzo, że niektórych nie sposób zinterpretować na pierwszy rzut oka.

Przykład siękozy.

 

Ok.

Coś jest w Twojej historii, lecz wykonanie i zdecydowany nadmiar opisów mocno utrudniał czytanie.

Niestety, wybrałeś taki fragment, z którego ciężko coś wywnioskować. Nawet interpretacja Outty rodzi więcej pytań niż odpowiedzi.

 

Piszesz:

W tym tekście dla przykładu jest sporo zdań które z pozoru nie mają większego znaczenia i mogą wyglądać na nie do końca udane(oczywiście nie wszystkie, błędy się zdarzają). Jednak ich treść i dobór słów będą nieść za sobą długotrwałe konsekwencje.

Jeśli postać nie mówi poprawnie – to ok. Jeśli robi to narrator, to nie ok.

 

Przedstawiasz akcję (za wiele jej nie było) chaotycznie. Przeczytałem kiedyś czyjąś świetną radę: czytelnik nie jest w Twojej głowie. Ty możesz myśleć, ze wszystko jest jasne i oczywiste, gdyż znasz swój świat.

Czytelnik za cholerę nie ma pojęcia, o czym piszesz, więc w miarę możliwości daj mu to zrozumieć.

 

Cześć pomysłów ciekawa, część oklepana, ale jest potencjał!

Życzę dużo powodzenia!

 

 

Nowa Fantastyka