- Opowiadanie: rubato - Kolejny koniec świata

Kolejny koniec świata

Moje pierwsze opowiadanie :)

 

Wszelkie podobieństwa do prawdziwych postaci i zdarzeń są przypadkowe :) 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Kolejny koniec świata

“…opierając się za załączonych raportach – MMXX, wnioskuję o anulowanie 7.655.034.343 obiektów i rozpoczęcie procesu ponownego zaludniania zgodnie z wytycznymi Nowego Wielkiego Planu…”

Kurwa, czy oni oszaleli – pomyślał Zedekiel – i ja mam to zatwierdzić.

“…wnioskujący

Uriel

Dyrektor Planowania”

 

Nie darzył Uriela wielkim szacunkiem, a wręcz przeciwnie: skrywaną pogardą i nienawiścią. Kariera Uriela poszybowała po Wielkim Potopie, czego Zedekiel nigdy nie mógł zrozumieć. Raptem pomógł Noemu zbudować łódkę, o mało nie zniszczył całej planety i nagle ni z tego ni z owego stał się bohaterem Firmy. Czasami awanse nie miały zupełnie sensu, ale nie to było głównym powodem niechęci Zedekiela.

Był to incydent w Sodomie i Gomorze. Jeden z największych skandali w historii Firmy. Obydwa miasta stanowiły wzór cnót do naśladowania, były tak idealne, iż zdecydowano się wysłać tam dwóch posłańców z autoryzacją na kilkadziesiąt cudów. Wszystko szło dobrze, aż do momentu, kiedy posłańcy zdecydowali, że miasta zasługują na zagładę i po Sodomie i Gomorze zostały tylko dwa kratery.

Działowi Public Relations zajęło kilka stuleci, zanim sprawę udało się wyprostować.

Posłańcy twierdzili, iż działali pod bezpośrednim rozkazem swojego managera, jednak ten wszystkiemu zaprzeczył. Uznano ich za szalonych i nieprzydatnych Firmie, a w związku z tym spotkała ich najwyższa kara, zostali skazani na Zapomnienie.

To byli najlepsi przyjaciele Zedekiela, a teraz nie mógł nawet przypomnieć sobie ich wyglądu ani imion, a jeszcze kilka eonów i w ogóle zapomni, że kiedykolwiek istnieli. Nawet oni sami, gdziekolwiek teraz są nie pamiętają swojej przeszłości i tak przez całą wieczność.

Z tego co jeszcze pamiętał o nich, wiedział i czuł, że nie zrobiliby niczego bez zgody przełożonych, ale w Firmie, słowo managera wygrywa w większości przypadków…ich ówczesnym zwierzchnikiem był Uriel.

A teraz Zedekiel miał zatwierdzić wniosek o totalną zagładę ludzkości w trybie natychmiastowym, tylko dlatego, że dokument opatrzony był pieczątką “PILNE”?

O nie, będzie rozpatrzony jak każdy inny, wolno i skrupulatnie.

Przeglądał jeden z załączonych raportów. Wszystkie mniej więcej mówiły to samo, ludzkość zmierza do samozagłady i żadna ingerencja nie jest w stanie zmienić tego toru rzeczy, a więc w imię dobra Firmy i oszczędzania zasobów, ekonomicznej będzie przyśpieszyć zagładę i zresetować życie na ziemi.

Wydało mu się to trochę dziwne. Z tego co pamiętał z ostatniego pobytu wśród śmiertelników to radzili sobie całkiem nieźle. Skąd taka nagła zmiana i tak duże odchylenia od Wielkiego Planu?

Zedekiel nie popierał kataklizmów jako form kontroli, oczywiście tylko nieoficjalnie, nie chciał przecież sobie zrujnować kariery. Uważał, że ludzkość powinna iść własnym torem rozwoju, bez zbędnych ingerencji i założeń Wielkiego Planu.

Czytał dalej.

Jeden z załączonych raportów był autorstwa Sapiela. Pracowali kiedyś razem przeprowadzając inspekcje na Ziemi, i tworzyli całkiem niezły duet. Sapiel wciąż był posłańcem niższej klasy, ale z tego co pamiętał Zedekiel nigdy mu zbytnio nie zależało na karierze. Uznał, że byłoby warto odwiedzić starego kolegę.

Szybka wizyta w Departamencie Zatrudnień i już wiedział gdzie go szukać. Uśmiechnął się do siebie, czytając ostatnie znane miejsce pobytu przyjaciela: Mazurska Pijalnia Piwa. Nic się nie zmienił – pomyślał.  

***

– Jeszcze jednego browara. – Skinął na barmana łysawy czterdziestolatek i w tym samym momencie poczuł znajomą obecność.

– Witaj, Bracie – krzyknął, odwracając się w kierunku drzwi.

– Witaj Sapielu – odpowiedział brunet o szmaragdowych oczach. To był ziemski wizerunek Zedekiela. Fizjonomia posłańców różniła się trochę od ludzkiej, więc aby nie siać zbędnego zamieszania, gdy posłaniec pojawiał się na Ziemi przybierał ludzką formę automatycznie. Co było w tym jednak najciekawsze, posłańcy nie mieli żadnego wpływu na swoja ziemską płeć lub wygląd, za każdą wizytą aparycja była inna. Z ich naturalną formą łączył ich tylko kolor oczu, zostawał zawsze ten sam.

– Czym sobie zasłużyłem na ten honor? Ile to już lat minęło od naszej ostatniej roboty razem. – Sapiel udawał, że liczy w pamięci. – Jakieś 2-3 tysiące lat?

– Ach, pamiętam – nostalgicznie uśmiechnął się Zedekiel.

– Piwko?

– A dlaczego nie, za stare czasy, ale tylko jedno, pamiętasz co się stało ostatnim razem, jak troszkę pofolgowaliśmy.

A jakże, Sapiel pamiętał doskonale i z chęcią by to powtórzył. Zadanie było stosunkowo proste: mieli przekazać ludziom wyznaczniki zachowań zgodne z Wielkim Planem, ale dzień wcześniej zasmakowali w winie, a na Ziemi miało na nich taki sam wpływ jak i na ludzi. Sapiel wpadł na pomysł, że lista instrukcji jest za nudna i trzeba dodać kilka nowych, dokładnie dwie i tak też zrobili:

 * Nie będziesz drapał się za prawym uchem.

 * Pamiętaj by w drugi dzień tygodnia chodzić na czworakach.

Gdyby to dotarło do managementu, nagana byłaby murowana. Na szczęście dla nich, człowiek któremu przekazali wyznaczniki, niejaki Abraham, potknął się i rozbił pierwszą wersję wyrytą na kamiennych płytach, zanim jeszcze zdążył ją przekazać reszcie swojego plemienia. Wersja druga miała już tylko dziesięć wyznaczników – wszystkie zgodne z Wielkim Planem.

– To były czasy – westchnął Sapiel. – A teraz proszę, słyszałem że szycha z Ciebie, posłaniec drugiej klasy, jakim to departamentem teraz rządzisz?

– Departament Pozwoleń, Ty też mogłeś ze mną iść, ale nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego wtedy odmówiłeś.

– Podoba mi się tutaj. Ludzkość całkiem dobrze sobie radzi, a tam jest inaczej. – Sapiel zadumał się przez chwilę. – To już nie ta sam Firma od kiedy Szef odszedł. A poza tym nikt nie lubi tej roboty, więc nie muszę się przejmować, że mnie zdegradują – zaśmiał się. Ale dość tych uprzejmości, trudno mi uwierzyć, że jesteś tu tylko po to, żeby powspominać stare czasy.

– Tak, słuchaj jeżeli tak Ci się tu podoba, to dlaczego twój raport mówi co innego?

– Co innego, to znaczy co? – zaciekawił się Sapiel.

Zedekiel streścił pokrótce cel swojej wizyty i wątpliwości co do wniosku, który obecnie rozpatrywał.

– Eksterminacja – wykrzyknął Sapiel. Jego oburzenie było tak głośne, iż nagle wszystkie oczy bywalców baru zwrócone były na nich.

– Ale mój raport mówił co innego – kontynuował prawie szepcząc. Był pozytywny ludzkość szła zgodnie z Wielkim Planem i kto wymyślił Nowy Wielki Plan, skoro Szefa nie ma? Nie rozumiem. Nawet wspomniałem w raporcie, że jakakolwiek ingerencja jest zbędna. Co się tam do cholery dzieje, Zedekiel?

– Nie mam pojęcia. – Zadumał się na chwilę. – Nie mam pojęcia, ale dowiem się, dziękuję za informacje, przykro mi ale muszę wracać do Firmy. Spodziewaj się wezwania na świadka, będę potrzebował twoje pomocy.

– Zawsze możesz na mnie liczyć, Bracie. Hej, nie dokończyłeś piwa.

 ***

Zedekiel jeszcze raz przeglądał podanie i załączone raporty, dokładnie dwanaście – minimalna liczba wymagana, przy tego typu wnioskach, zastanawiał się ile z nich było tak naprawdę wiarygodnych. Imiona pozostałych autorów niewiele mu mówiły, ale i tak warto będzie ich sprawdzić…jednak nie teraz, nie miał na to czasu.

Jak najszybciej trzeba było wysłać odmowę, a potem dalej kontynuować śledztwo.

“…w związku ze źle zinterpretowanym raportem posłannika Sapiela, z przykrością stwierdzam, że wniosek nie posiada minimalnej liczby raportów wymaganych do zatwierdzenia.

 

Status: ODMOWA

 

Dyrektor Działu Pozwoleń

Zedekiel”

 

– Tak, to Cię zatrzyma na dłuższa chwilę – myślał. – Tym razem nie pójdzie Ci tak łatwo jak w Sodomie i Gomorze. Wiedział, że oficjalnie nie mógł zarzucić zafałszowania raportu, poza tym to i tak było to za mało, żeby wyrządzić krzywdę Urielowi, był posłannikiem pierwszej klasy, i żeby go usadzić na dobre będzie potrzebował dużo więcej. Miał nadzieje, że znajdzie coś w starych aktach zniszczonych miast.

– Nic, nic! – Przeglądał dziesiątki zwojów związanych z zamierzchłym skandalem. – Nic, nic, do jasnej cholery nic! Zrezygnowany miał już zamiar wrócić do swojego departamentu, gdy nowa myśl zawitała do jego głowy:

– Wielki Potop, to był przełom w karierze Uriela, jestem idiotą, dlaczego nie pomyślałem o tym wcześniej.

W przeciwieństwie do poprzedniego raportu, dokumentacja tego zdarzenia to były setki zwojów. Zapewne przeraziło by to niejednego posłańca, ale nie Zedekiela, który nawykł do tego typu roboty, kiedy jeszcze pracował w Departamencie Bezpieczeństwa. Otóż okazało się, że niektóre archiwalne zwoje dostępne dla ogółu, zawierały destrukcyjne procedury, choćby takie jak Zapominanie. Co prawda trzeba było posiadać umiejętność werbalizacji (Zedekiel był jednym z niewielu, którzy potrafili to zrobić), ale uznano, że i tak należy chronić przeciętnego posłannika przed zbędną wiedzą.

Ileż to potężnych procedur znalazł Zedekiel, niektóre były tak groźne, iż sam bał się je czytać, by przypadkowo nie zwerbalizować jednej z nich. Jego zadaniem było zlokalizować je i zniszczyć. Przeanalizował wtedy setki tysięcy zwojów, teraz miał nadzieję, że umiejętności szybkiej analizy, które wtedy nabył pomogą mu znaleźć jakiś punkt zaczepienia.

Wniosek niestety był sporządzony prawidłowo, wszystko tam było, wszystko oprócz…autorów załączonych raportów.

 

“…

1. Zapomniany

2. Zapominany

…”

I tak cała dwunastka, jak to możliwe, że wszyscy zostali skazani na najwyższy wymiar kary i dlaczego? – Zastanawiał się. Ktoś mógłby to nazwać niefortunnym zbiegiem okoliczności, ale Zedekiel, wiedział, że w Firmie nic nie dzieje się przypadkowo. Uriel nie byłby w stanie sam tego zorganizować, musiał mieć pomoc i to pomoc kogoś z góry.

Na szczęście Zedekiel również miał wysoko postawionego przyjaciela, Gabriela – posłannika pierwszej klasy, bliskiego współpracownika Szefa i zarazem mentora Zedekiela, był przekonany, iż razem coś wymyślą.

– O cholera , Sapiel! – Zedekiel uświadomił sobie, że naraził go na ogromne niebezpieczeństwo. Musiał udać się na Ziemię i jak najszybciej ostrzec przyjaciela.

– Witaj Zedekielu! – usłyszał zza pleców. Gdyby miał listę głosów, których nie chciał usłyszeć, ten byłby na pierwszym miejscu.

– Witaj Urielu – odpowiedział.

– Bardzo mi przykro, iż mój wniosek został odrzucony przez tak małe niedopatrzenie. – Czarne jak węgiel oczy świdrowały Zedekiela.

– Małe niedopatrzenie – oburzył się Zedekiel. – Źle zinterpretowany raport to więcej niż niedopatrzenie.

– Och, każdemu może się zdarzyć, ale już naprawiłem ten błąd i poprawiony wniosek jest już na Twoim biurku.

– Jak to poprawiony? – Zedekiel nie mógł ukryć zdziwienia. – Czytałem oryginalny raport Sapiela i…

– Och, Sapiel – przerwał mu Uriel, a jego oczy stały się się jeszcze ciemniejsze, przy nich czarna dziura wydawała się słońcem. – Nie słyszałeś? Został oskarżony o przeprowadzenie nieautoryzowanych anulowań na Ziemi i skazany na Zapomnienie.

– Co? – wykrzyknął Zedekiel. – Nie masz prawa!

– Ja nic nie zrobiłem, po co te nerwy – kontynuował monotonnym głosem Uriel. – To był posłannik niskiej klasy, mała strata dla Firmy. Życzę miłej pracy Zedekielu.

Zedekiela ogarnęła złość, chciał chwycić Uriela i wykrzyczeć mu prosto w twarz:

“Ty skurwielu, dorwę Cię, słyszysz dorwę Cię i zniszczę!”. Niestety jedyne co wydostało się z jego ust to:

– Wzajemnie, rozpatrzę wniosek jak tylko wrócę do biura.

Zedekiel został sam, musiał działać szybko, Sapiela mógł teraz tylko uratować Gabriel.

Znalazł go w bibliotece, siedział za biurkiem pogrążony w czytaniu, podobnie jak Zedekiel, uwielbiał studiowanie starych zwojów, i historii Firmy. W każdych innych okolicznościach Zedekiel zapytałby się o to co jest obecnym obiektem zainteresowania menotra i wywiązałby się z tego jedna z tych długich, zajmujących rozmów, które Zedekiel tak bardzo uwielbiał. Tym razem nie było na to czasu, wypalił od razu:

– Gabrielu, Firma jest w ogromnym niebezpieczeństwie, podejrzewam, że istnieje spisek, nie wiem dokładnie jaki ma cel, ale mam powody sądzić, że są w to zaangażowani posłannicy pierwszej klasy, między innymi Uriel.

– Spokojnie, przyjacielu – ciepłym i opanowanym głosem odpowiedział Gabriel. – Wyczuwam w Tobie dużo emocji. Usiądź i opowiedz mi wszystko. 

I Zedekiel opowiedział wszystko, nie szczędząc detali i nie wyrafinowanych określeń, których używał w stosunku do Uriela. Gabriel słuchał uważnie, nie przerywał, jego oczy były skupione na Zedekielu.

– Jeżeli to co mówisz jest prawdą, to niedobrze dzieje się w Firmie, musimy mieć dowody.

– Gabrielu, ale mamy, przecież lista raportów z Wielkiego Potopu, oni wszyscy…raport Sapiela…Gabrielu musimy odroczyć egzekucje i wezwać Sapiela na świadka, tylko ty masz władzę, żeby to zrobić.

– Oczywiście, oczywiście – odpowiedział pośpiesznie były mentor. – Może to nam wystarczy na początek, a teraz wróć do siebie i przygotuj dokumentację, będziemy jej potrzebować, zaniosę tę sprawę przed Trybunał.

– Dziękuję, wiedziałem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć.

– Zawsze zrobię wszystko dla dobra Firmy, żegnaj.

 ***

Zedekiel czytał właśnie co doręczony zwój:

“… na podstawie wyżej wymienionych zasług, pragniemy zaproponować nobilitacje

na posłańca pierwszej klasy.

 

Trybunał“

 

To było wszystko o czym marzył Zedekiel, to była już inna liga. Zedekiel – posłannik pierwszej klasy…oczyma wyobraźni już widział nową plakietkę na swoim biurku, złotą aureolę otaczającą głowę. Chwilowe zachłyśnięcie się wizją awansu przeszło tak nagle jak się zaczęło. 

– Nie to przecież nie ma sensu. Oni chcą mnie uciszyć. Muszę powiadomić Gabriela – pomyślał. Nie było takiej potrzeby, mentor właśnie wszedł do jego gabinetu.

– Gratulacje – uśmiechał się Gabriel.

– Ty już wiesz? – zdziwił się Zedekiel. – Oni to zrobili, żeby przepchnąć wniosek, nie mogą mi nic zrobić, bo jako Dyrektor mam immunitet, dlatego mnie promowali. Jestem przekonany, że już mają kogoś na moje miejsce, kogoś kto nie będzie zadawał pytań.

– Zedekielu – jacy oni, jesteś zdolnym i ambitnym posłannikiem, a Firma ceni takich jak Ty. Podpisz zgodę na awans i wszyscy będziemy szczęśliwi. W tym momencie Zedekiel zrozumiał i zdziwił się, że zajęło mu to tyle czasu, Gabriel wiedział o spisku od początku, był posłannikiem z bezpośrednim dostępem do Trybunału, musiał wiedzieć o rozkazach Zapomnienia związanych z raportem Wielkiego Potopu.

– Co z Sapielem? – zapytał zrezygnowany.

– Niestety nic nie mogłem zrobić, egzekucja odbędzie się wkrótce.

– Ale, ale tak nie…

– To już postanowione – przerwał mu Gabriel i wyszedł.

Zedekiel został sam, przegrany a może wygrany, a na pewno bezradny, tak dokładnie się czuł, nie mógł już zrobić nic.

 ***

 Zedekiel snuł się nieskończenie długimi korytarzami firmy, nie miał konkretnego celu ani miejsca gdzie chciałby dotrzeć. Powinien być zadowolony, został posłannikiem pierwszej klasy, spełniło się jego największe marzenie, a jednak daleki był od szczęścia.

Myślał o Sapielu, którego wyrok miał być wykonany wkrótce, błagał Gabriela jeszcze kilka razy, ale rezultat był za każdym razem ten ten sam, odmowa.

– Po co ja się w to mieszałem – myślał. – Co mnie tak naprawdę obchodzi los ludzkości? To tylko robota, mogłem poczekać. Uriel na pewno popełnił by kolejny błąd, a teraz Sapiel.

– Wybacz mi bracie – powiedział na głos. Jakaś mała cząstka Zedekiela chciała wierzyć, iż Sapiel to usłyszy i odpowie – “Hej nie ma sprawy, a może browca ?”, ale odpowiedziało mu tylko echo korytarzy.

 Nagle zdał sobie sprawę, iż znajdował się w najstarszej części firmy, stał naprzeciw starego Działu Archiwum. Posłannicy niższych stopni nie mieli tu wstępu, chyba, że z autoryzacją. Nie zawsze tak było, zaostrzenia te wprowadzono jakiś czas po Wielkim Potopie, uznano, iż wiedza zgromadzona w tym skrzydle Firmy nie powinna być ogólnodostępna. Teraz to nie miało znaczenia, mógł wejść wszędzie, nie potrzebował już żadnych przepustek.

– A niech mnie – wymamrotał. Tu znajdowały się wszystkie zwoje dotyczące historii i prawa, niedostępne dla ogółu, tu mogła się kryć szansa na uratowanie Sapiela.

Czas uciekał, a Zedekiel wciąż nie miał żadnych rezultatów, początkowy przypływ energii przerodził się we frustrację. Nie mógł znaleźć żadnego paragrafu, który mógłby chociaż pozwolić na opóźnienie egzekucji Sapiela. W przypływie złości chwycił jeden ze zwojów i cisnął nim przed siebie. Zwój uderzył w przeciwległa półkę i stracił kilka innych na podłogę archiwum.

Co ja robię? Tracę rozsądek – pomyślał. Podszedł, aby odłożyć strącone dokumenty na ich miejsce, ale jego uwagę przykuł jeden z nich, a raczej jego kolor, był czerwony.

Zaciekawiony zaczął czytać i gdyby miał włosy, to zjeżyły by mu się dęba.

W wielkim skrócie to była procedura opisująca proces zaludniania, mógł ją przeprowadzić jedynie Szef…lub posłannik któremu Trybunał nada tytuł Szefa.

– O cholera!! – wykrzyknął.

Wszystko było jasne, Uriel planował to od tysięcy lat, sabotował ludzkość, wszystko po to aby uzyskać władzę absolutną. Teraz kiedy jego plan został zatwierdzony w Departamencie Pozwoleń, nic go nie powstrzyma, Gabriel i cała reszta okrzykną go nowym Szefem, kto wie co im naobiecywał. To już nie obchodziło Zedekiela, uświadomił sobie, że był otoczony kłamcami i zdrajcami, jedyne o czym mógł myśleć to zemsta.

Wiedział już co musi zrobić, coś na co żaden inny posłannik nigdy by się nie odważył, coś o czym żaden posłannik nigdy nie odważyłby się nawet pomyśleć.

 ***

– Witaj przyjacielu – uśmiechnął się Zedekiel.

– Witaj Zedekielu – odpowiedział zaskoczony nagłą wizytą Uriel.

– Wiem wszystko o twoim misternym planie, o twoich chorych aspiracjach bycia Szefem, widziałem zwoje w Archiwum.

– Och – bez zbędnego zdziwienia odpowiedział Uriel. – Trybunał właśnie nadał mi tytuł Szefa, więc jak zawsze jesteś spóźniony Zedekielu.

– Ile posłanników wysłałeś w Zapominanie, żeby zaspokoić swoją chorą ambicję?

– Tylu ile trzeba było, i wyśle jednego więcej. Jak to mawiają na Ziemi, jesteś wrzód na dupie Zedekielu, a wrzody się wycina. Straż!

Do gabinetu wbiegło kilkunastu posłanników, straż przyboczna nowego Szefa.

– Aresztować go – wskazał na Zedekiela. – Jest oskarżony o Zdradę firmy i skazany na Zapomnienie, wyrok wykonać natychmiast.

Zedekiel wybuchnął śmiechem szaleńca.

– Głupcze! – krzyczał. – Głupcze, Twój plan nie jest nic wart, chciałeś być Szefem, ale będziesz nikim, wszyscy będziecie! – Spojrzał na zbliżająca się do niego straż przyboczną. – Zanim tu wszedłem zwerbalizowałem procedurę Zapomnienia. Ale nie przejmuj się, nie tylko dla Ciebie, dla Gabriela, dla nas wszystkich!

– Jak, jak to – zaczął jąkać się Uriel.

– Zaczyna działać – triumfował Zedekiel. – Czujesz to?

– Co ty zrobiłeś, co…kim ja jestem? Postać Uriel stawała się z każdą sekundą coraz bardziej przezroczysta, aż w końcu całkowicie rozpłynęła się w powietrzu. Podobny los podzieliły miliony innych posłanników, nieważna już była klasa czy departament, wszystkich bez wyjątku dosięgła procedura Zapomnienia.  

 

I tak pierwszy raz od eonów Firma była zupełnie pusta, a ludzkość zostawiona samej sobie.

 ***

To był ciepły majowy wieczór, w powietrzu unosił się zapach konwalii. Pod rozłożystym dębem na drewnianej, troszkę skrzypiącej ławeczce dwoje młodych ludzi oddawało się namiętnemu pocałunkowi.

– Kocham Cię – powiedział chłopak, patrząc w nieprzeniknione, czarne jak węgiel oczy dziewczyny. Poznali się kilka tygodni temu, ale czuł jakby znali się całą wieczność, nie potrafił już sobie wyobrazić życia bez niej.

– Ja też Cię kocham – powiedziała dziewczyna zatopiona w zielonych niczym szmaragd oczach chłopaka.

Koniec

Komentarze

No, cóż. Bez tego się nie obejdzie.

Nie ukrywam, że treść niemal mi umknęła pod całą masą najróżniejszych błędów, przez które przedzierałam się jak przez dżunglę. Jest tego za dużo, by wymienić wszystko, ale co zdążyłam sobie skopiować do notatnika, to wyszczególnię i poprawię. Cierpi przede wszystkim interpunkcja, dialogi to czasem wolna amerykanka, ale najbardziej chyba ubodło mnie częste stosowanie przecinków tam, gdzie naturalniejsza byłaby kropka.

Przykłady:

Przeglądał jeden z załączonych raportów, wszystkie mniej więcej mówiły to samo,

Proponowałabym: “Przeglądał jeden z załączonych raportów. Wszystkie…”.

Wydało mu się to trochę dziwne, z tego co pamiętał z ostatniego pobytu wśród śmiertelników to radzili sobie całkiem nieźle, skąd taka nagła zmiana i tak duże odchylenia od Wielkiego Planu?

Czy nie lepiej wyglądałoby: “Wydało mu się to trochę dziwne. Z tego, co pamiętał z ostatniego pobytu wśród śmiertelników, to radzili sobie całkiem nieźle. Skąd taka nagła zmiana i tak duże odchylenia od Wielkiego Planu”?

Jeden z załączonych raportów był autorstwa Sapiela, pracowali kiedyś razem przeprowadzając inspekcje na Ziemi, i tworzyli całkiem niezły duet, Sapiel wciąż był posłańcem niższej klasy, ale z tego co pamiętał Zedekiel nigdy mu zbytnio nie zależało na karierze.

A to zdanie to już w ogóle combos. Moim zdaniem lepiej byłoby: “Jeden z załączonych raportów był autorstwa Sapiela. Pracowali kiedyś razem, przeprowadzając inspekcje na Ziemi, i tworzyli całkiem niezły duet. Sapiel wciąż był posłańcem niższej klasy, ale z tego, co pamiętał Zedekiel, nigdy nie zależało mu zbytnio na karierze”.

Inne błędy:

Kurwa czy oni oszaleli – pomyślał Zedekiel – i ja mam to zatwierdzić.

→ Kurwa, czy oni oszaleli – pomyślał Zedekiel. – I ja mam to zatwierdzić?

Nie darzył Uriela wielkim szacunkiem, a wręcz przeciwnie skrywaną pogardą i nienawiścią.

→ …a wręcz przeciwnie: skrywaną…

Był to incydent w Sodomie i Gomorze. Jeden z największych skandali w historii Firmy. Obydwa miasta były wzorem cnót do naśladowania, były tak idealne

Byłoza, lepiej na to uważać.

Działowi Public Relations zajęło kilka stuleci zanim sprawę udało się wyprostować.

→ …kilka stuleci, zanim…

Uśmiechnął się do siebie czytając ostatnie znane miejsce pobytu przyjaciela: Mazurska Pijalnia Piwa, nic się nie zmienił – pomyślał.

→ Uśmiechnął się do siebie, czytając ostatnie znane miejsce pobytu przyjaciela: Mazurska Pijalnia Piwa. Nic się nie zmienił – pomyślał.

– Witaj Bracie – krzyknął – odwracając się w kierunku drzwi.

→ – Witaj, Bracie – krzyknął, odwracając się w kierunku drzwi.

– Czym sobie zasłużyłem na ten honor, ile to już lat minęło od naszej ostatniej roboty razem – Sapiel udawał, że liczy w pamięci – jakieś 2-3 tysiące lat.

→ – Czym sobie zasłużyłem na ten honor? Ile to już lat minęło od naszej ostatniej wspólnej roboty… – Sapiel udawał, że liczy w pamięci. – Jakieś dwa, trzy tysiące lat?

A jakże Sapiel pamiętał doskonale i z chęcią by to powtórzył.

→ A jakże, Sapiel…

Zadanie było stosunkowo proste mieli przekazać ludziom

→ Zadanie było stosunkowo proste: mieli…

Gdyby to dotarło do managementu, nagana byłaby murowana, ale na szczęście dla nich, człowiek któremu przekazali wyznaczniki niejaki Abraham, potknął się i rozbił pierwszą wersję wyrytą na kamiennych płytach zanim jeszcze zdążył ją przekazać reszcie swojego plemienia. Wersja druga miała już tylko 10 wyznaczników – wszystkie zgodne z Wielkim Planem.

Kolejne zdanie-kosmos. No to zobaczmy, jak wyglądałoby po skróceniu: “Gdyby to dotarło do managementu, nagana byłaby murowana. Na szczęście dla nich człowiek, któremu przekazali wyznaczniki, niejaki Abraham, potknął się i rozbił pierwszą wersję wyrytą na kamiennych płytach, zanim jeszcze zdążył przekazać ją reszcie swojego plemienia. Wersja druga miała już tylko dziesięć wyznaczników – wszystkie zgodne z Wielkim Planem”. Liczebniki zapisujemy słownie.

– Podoba mi się tutaj, ludzkość całkiem dobrze sobie radzi, a tam jest inaczej – Sapiel zadumał się przez chwilę – to już nie ta sam Firma od kiedy Szef odszedł, a poza tym nikt nie lubi tej roboty, więc nie muszę się przejmować, że mnie zdegradują – zaśmiał się, ale dość tych uprzejmości, trudno mi uwierzyć, że jesteś tu tylko po to, żeby powspominać stare czasy.

→ – Podoba mi się tutaj. Ludzkość całkiem dobrze sobie radzi, a tam jest inaczej. – Sapiel zadumał się przez chwilę. – To już nie ta sama Firma, od kiedy Szef odszedł. A poza tym nikt nie lubi tej roboty, więc nie muszę się przejmować, że mnie zdegradują – zaśmiał się. – Ale dość tych uprzejmości. Trudno mi uwierzyć, że jesteś tu tylko po to, żeby powspominać stare czasy.

usłyszał z zza pleców

→ zza pleców.

Natomiast jeśli chodzi o treść, całość wydaje mi się wtórna względem serialu “Cudotwórcy”. Nie ma tu wystarczająco błyskotliwej myśli, by odróżnić od tamtego utworu. Nie bardzo załapałam, o co chodziło z tym planem zaludniania i czemu miałby zapewnić Urielowi stołek Szefa. No i to trochę dziwne, aby Zapomnienie dało się zastosować przez byle pracownika Firmy wobec całej reszty – przy takich możliwościach już dawno jakiś renegat powinien “skasować” całą Firmę.

No, niestety, nie przypadło mi do gustu :(

deviantart.com/sil-vah

Silva, bardzo Ci dziękuję za komentarz i bardzo konstruktywną krytykę. Biorę się do pracy i poprawiam smiley Szczerze mówiąc to nawet nie zdawałem sobie sprawy jak słaba stała się moja gramatyka, tym bardziej jestem wdzięczny za Twój czas spędzony nad moim opowiadaniem.

Co do treści to nigdy nie słyszałem o serialu “Cudotwórcy”, więc ciężko mi jest powiedzieć czy podobieństwa są duże. 

Nie bardzo załapałam, o co chodziło z tym planem zaludniania i czemu miałby zapewnić Urielowi stołek Szefa. No i to trochę dziwne, aby Zapomnienie dało się zastosować przez byle pracownika Firmy wobec całej reszty – przy takich możliwościach już dawno jakiś renegat powinien “skasować” całą Firmę.Nie bardzo załapałam, o co chodziło z tym planem zaludniania i czemu miałby zapewnić Urielowi stołek Szefa. No i to trochę dziwne, aby Zapomnienie dało się zastosować przez byle pracownika Firmy wobec całej reszty – przy takich możliwościach już dawno jakiś renegat powinien “skasować” całą Firmę.

 

Masz rację, wydaje mi się, że za słabo zaznaczyłem te aspekty w opowiadaniu. Ten tekst poniżej miał wyjaśnić dlaczego Zedekiel mógł zwerbalizować procedurę Zapomnienia.

W przeciwieństwie do poprzedniego raportu dokumentacja tego zdarzenia to były setki zwojów, zapewne przeraziło by to niejednego posłańca, ale nie Zedekiela, który nawykł do tego typu roboty, kiedy jeszcze pracował w Departamencie Bezpieczeństwa. Otóż okazało się, że niektóre archiwalne zwoje dostępne dla ogółu, zawierały destrukcyjne procedury, choćby takie jak Zapominanie, co prawda trzeba było posiadać umiejętność werbalizacji (Zedekiel był jednym z niewielu, którzy potrafili to zrobić), ale uznano, że i tak należy chronić przeciętnego posłannika przed zbędną wiedzą.

Ten z kolei miał wytłumaczyć motywy działania Uriela:

Zaciekawiony zaczął czytać i gdyby miał włosy, to zjeżyły by mu się dęba.

W wielkim skrócie to była procedura opisująca proces zaludniania, mógł ją przeprowadzić jedynie Szef…lub posłannik któremu Trybunał nada tytuł Szefa.

– O cholera!! – wykrzyknął.

Wszystko było jasne, Uriel planował to od tysięcy lat, sabotował ludzkość, wszystko po to aby uzyskać władzę absolutną. Teraz kiedy jego plan został zatwierdzony w Departamencie Pozwoleń, nic go nie powstrzyma, Gabriel i cała reszta okrzykną go nowym Szefem, kto wie co im naobiecywał.

 

 

 

rubato

Co do treści to nigdy nie słyszałem o serialu “Cudotwórcy”, więc ciężko mi jest powiedzieć czy podobieństwa są duże. 

No właśnie tam cały “niebiański biznes” też jest firmą, a motyw z pomocnikami jest prawie że identyczny, co tutaj :D Tak to już bywa, że czasem się człowiek wstrzeli w coś, co zostało już zrealizowane. Ale ogólnie sam pomysł jest spoko, tam było to zabawne, tutaj w sumie taka korporacyjna otoczka też nieźle wypada, choć na mnie – po owym serialu – takiego wrażenia już niestety nie zrobiła.

Okej, ten pierwszy fragment faktycznie uzasadnia, czemu nie było to takie proste. Ale z tego drugiego dalej jakoś nie mogę wykminić, na czym plan Uriela polegał. No, jakoś to do mnie nie dociera.

Proszę bardzo, rubato, cieszę się, że moje uwagi się przydały. Pewnie gdyby tekst był ładnie wyszlifowany, całkiem by mi podszedł, choć treść – z wiadomego względu – by mnie nie powaliła. Ale może w następnych Twoich opowiadaniach bardziej się wkręcę :)

deviantart.com/sil-vah

Silwa, objerzałem zwiastun “Cudotwórców”. Faktycznie pomysł podobny frown sad

rubato

Cześć, rubato.

Strony technicznej nie tykam, gdyż błędów jest masa a widzę, że jeszcze nie zastosowałeś się do zaleceń Silvy. Literówki, źle zapisane dialogi (ogarnij sobie portalowy poradnik, bardzo przydatny a masz w tej materii wiele do nadrobienia), interpunkcja i tak dalej. Czyli wszystko to, co towarzyszy pierwszym pisarskim próbą, norma :) Szlifuj i będzie tylko lepiej!

Co do treści. Cóż, pomijając fakt, że osobiście mam uczulenie na taką tematykę (rządzące ludźmi anioły i demony – nawet w wersji korpo. Było tego już sporo) to fabularnie nie jest najlepiej. O co chodzi? A o to, że wszystko dzieje się w sposób do bólu oczywisty i prosty. Nie ma zaskoczeń, bohater nie trafia na przeciwności, a nawet jak na jakieś trafia, to w kolejnym zdaniu odkrywa rozwiązanie problemu. Przykładowo spaceruje sobie obok archiwum, w którym są tajne akta skrywające sekrety obecnej władzy, i tak zwyczajnie tam wchodzi, wertuje, nikt tego nie pilnuje. Bo jakoś trzeba pchnąć dalej fabułę, prawda?

No i na końcu oczywiście wszystko się pięknie udało, można się było spodziewać. A, o jedno chciałbym zapytać:

 

Zanim tu wszedłem zwerbalizowałem procedurę Zapomnienia

SJP – zwerbalizować «wyrazić coś słowami»

 

Na pewno chciałeś użyć tego słowa? I to kilkukrotnie w tekście?

Reasumując: Nie podeszło. Z powodu tematyki, fabuły, która pędziła bez przeszkód, aby skończyć w prosty do przewidzenia sposób. No i przez błędy. Powodzenia w dalszych próbach :)

Pozdrawiam!

Silwa, objerzałem zwiastun “Cudotwórców”. Faktycznie pomysł podobny frown 

No cóż, zdarza się. W sumie teraz to dość popularne, przerabianie różnych – jak by to nazwać? – motywów na korporealia.

deviantart.com/sil-vah

Kolejna herezja ;-) Cześć, ale miło się czytało, browarek z aniołem… Jest to w kilku piosenkach, ale opowiadania jeszcze o tym nie widziałem. Wizja nieba jako korpa, z którego szef odszedł a aniołowie pną się po drabinkach i są ‘zfokusowani’ na’ target’. Ciekawy pomysł. Główny bohater – jak na anioła i korpoludka – trochę jakby zbyt naiwny (przez te wszystkie eony od potopu sparzył by się pewnie nie raz).

Mi osobiście (jako osobie wierzącej i praktykującej) wizja happy endu w majowy wieczór z “pustą firmą” tak nie do końca pasuje, ale nie o tym jest to forum, to bardziej temat na rozmowę przy browarku.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Realuc, krar85, dziękuję za komentarze i trafne uwagi. 

rubato

Nowa Fantastyka